Tak bardzo wcieliłem się w tego „stratega”, że zapomniałem o
tym że przecież Heaven tez ma drugą Rangę no nie ? Wiec tak na dobrą sprawę to
nie za bardzo uda mi się go wziąć na „hita”.
-Riuki ! – szturchnęła mnie Cinia. Pewnie znowu odleciałem i
za bardzo pogrążyłem się w rozmyślaniach.
-Zamknij się, próbuje myśleć, a ty mi tylko przeszkadzasz… -
warknąłem patrząc na nią kontem oka, ale już za chwilę ponownie przeniosłem wzrok
na obcą nam grupkę. Nasz kapitan w ogóle nie ogarniał sytuacji, ale może lepiej
dajmy mu się wykazać. Zamknąłem na chwilę jedno widoczne oko i zaraz obok mnie
pojawiły się dwa youkai.
-Siemankooo… - powiedziała Czarna i spojrzała na mnie. O nie
teraz się zaczną docinki.
-Kto to ? – zdziwiła się Cinia, jakby pierwszy Ra zje
widziała. A właśnie.. przecież tak było. Zerknąłem na nią kontem oka i
wyszczerzyłem kiełki
-Twoje potencjalne konkurentki… - zachichotałem i już za
moment prawie dostałem w łeb jednak Shiro skutecznie zatrzymała atak mojego
Pchlarza. Głównym zadaniem moich podopiecznych było odwrócenie uwagi dwóch
zbędnych nam na razie dziewczyn. Po za tym Cinia nie za bardzo chciała walczyć
ze swoją „psiapsiółką” od wspólnych bitew na poduszki. Nie to nie. Ja się mogłem
nią zająć no ale skoro ona nie chce jej robić krzywdy. I to jest właśnie
najgorsze. Jak się do kogoś przywiążesz trudniej ci jest go zranić. Noshiro i
Kurona ruszyły boczkiem ta by pokazać się tylko dwóm dziewczyną. Nie byli
rozdzieleni, ale właśnie o to chodziło by tylko one za nimi poleciały. Co mnie
zdziwiło to, to że Kuro pokazała się dziewczyną ze strony prawej a Shiro
chłopakom ze strony lewej. To było jeszcze bardziej genialne niż to co przed chwilą
wymyśliłem. Zeszliśmy wszyscy w bardziej bezpieczne miejsce, z którego
dokładnie mogliśmy obserwować przebieg zdarzeń. Tak jak przypuszczałem.
Rozdzielili się i właściwie to Kurona powinna zająć się tymi dziewczynami na
czas kiedy my uporamy się z tym dzieckiem i Heaven’em. Tak więc Mei i nasz drogi kapitan zajęli się tym
dzieckiem, które jakoś nie specjalnie pilnowało się swojego kapitana i łaziło
sobie zupełnie gdzie indziej. Bardzo dobrze, w takim razie Heaven nie zdąży mu
pomóc i przy okazji Vincent i Mei nie ucierpią tak bardzo. Chwila czy ja się o
nich martwię !? Coraz gorzej ze mną…
Westchnąłem ciężko i w końcu wyszedłem z kryjówki bardzo
powoli lecz zdecydowanie poruszając się w stronę Siwka. Ten gdy tylko mnie
zobaczył nagle stanął i wyprostował się. Nie bał się.. a raczej tak mi się
zdawało. Jego spojrzenie było pewne i raczej mówiło dokładnie to samo co i
moje.
-Pierwszy raz wspólne drużynie a teraz w osobnej ? Coż za
zbieg okoliczności….- warknął. Widać że był bardzo podminowany. Ciekawe co go tak rozzłościło. Heh tym lepiej
dla nas. Czym szybciej się go pozbędziemy tym szybciej wygramy. Nie myślcie
sobie że zamierzałem z nim prowadzić jakiś zabawny dialog. No jeszcze czego…. Oczywiści
wymienimy się ploteczkami, pomalujemy paznokcie, wypijemy herbatkę a potem
zaczniemy się okładać, jak jakieś dzikusy ? Szał i jedna istna masakra.
-Powinieneś się cieszyć, ze to właśnie na nas trafiłeś..
będziesz krócej cierpiał… - westchnąłem w ogóle nie przejmując się chłopakiem
przede mną
-Nas ? – zapytał cicho, ale po chwili jakby wszystko
zrozumiał i zmienił nastawienie. Zza moich pleców wyszła Cinia. Z Bronią i w
ogóle poobwieszana tym wszystkim. Pchlarz jeden. Ciekawe czy w ogóle umie się
tym posługiwać. – Dwóch na jednego ? To trochę nieczyste zagranie..
-A kto powiedział że będziemy grać czysto… - warknąłem już
nakręcony. Po chwili otworzyłem dłoń, później zamknąłem ją trzymając już czarną
kosę. Cinia wystartowała jak z procy. No nie powiem zaimponowała mi tym. Nie
wiedziałem że jest taka „zwinna” i szybka. Okładała chłopaka równo tymi swoimi
zabaweczkami tylko nie koniecznie zawsze trafiała. Uśmiechnąłem się pod nosem
widząc jak chłopak przez chwilę cierpi, a potem stał i po prostu się śmiał. Ta
się męczyła, a on… jakby nic nie czuł. Nie czuje bólu tak ? Ciekawe. Ataki Cini
raczej nie miały za zadanie zwalić go z nóg przez obrażenia, a raczej przez
ból. Domyślam się że te sztylety były tak ostre że przy delikatnym pociągnięciu
robiły wielką szramę. W końcu dziewczyna przystanęła by złapać oddech. Była za
blisko.. tak blisko, ze teraz właściwie mógł ją zmieść jednym ruchem. Tak
pewnie chciał zrobić bo zamachnął się, i gdy chciał już oddać cios, ja stanąłem
przed nim zasłaniając przy tym blondynkę. Z pięści w dziewczynę ? Widzę że mam
w końcu poważnego przeciwnika. W dodatku…. Tak samo jak ja nie należał chyba do
gentelmen’ów. Hyhy i bardzo dobrze. Przed samą moją twarzą zatrzymałem jego
dłoń łapiąc go w nadgarstku. Silny. Teraz jak tak go trzymam dopiero poczułem z
jaką siłą mogła dostać Cinia. W twarz. Dlaczego mnie to tak zdenerwowało, że
chciał ją uderzyć ?
-Nie wkurwiaj mnie.. – wyszczerzył te swoje białe ząbki, a
ja przymrużyłem oczy co mogło znaczyć tylko jedno. Odepchnąłem go od siebie jak
gdyby nigdy nic i wymierzyłem w niego kosą.
-Uważaj do kogo mierzysz… - warknąłem- Nie czujesz bólu, ale
to nie oznacza że nie możesz się wykrwawić.. na przykład dajmy na to. –
zerwałem swoją opaskę i zaraz złapałem go za szmaty i rzuciłem do tyłu. Wkurzył
się. Wstał otrzepał i teraz to on jakoś próbował się do mnie dobrać.
Okładaliśmy się tak właściwie ledwo co trafiając, ale potem już mi przestało
brakować siły i refleksu. Tak więc udało mu się złapać mnie za szyje i
przywalić moimi plecami o ścianę. Aż się zakrztusiłem. Siilnyy… Kiedy to zrobił
Cinia jakby wtedy się właśnie obudziła i wykorzystując sytuację rzuciła jednym
sztylecikiem w plecy Heaven’a. Ostrze wbiło się dokładnie pod jego łopatką co
spowodowało chwilowy paraliż jego prawej ręki, którą mnie trzymał. Puścił mnie
i zachwiał się na nogach. To go już chyba musiało zaboleć. Może on jednak coś
czuje. Bez opamiętania ruszył w stronę dziewczyny. Właściwie to nie zdążyłem
się pozbierać. Zdążyłem tylko wstać by zobaczyć jak Cinia przez kilka minut nie
nadąża nad jego ruchami, ale jakoś niezdarnie próbuje ich uniknąć. W końcu dostała na tyle by zachwiać się i
wywrócić do tyłu. Jakby coś we mnie pękło. Niby wytarła twarz ze swojej krwi i
miała wstać, ale nie pozwoliłem jej już atakować. Złapałem chłopaka i
odrzuciłem. Wyglądał tak jakby miał mnie za raz zabić jednak ja pociągnąłem raz
kosą po jego plecach zostawiając dużą krwawą szramę. Dostał raz, drugi w końcu
leży….za nim się podniósł złapałem go za włosy i jeszcze ładnie obiłem mu
mordkę.
-Zaśpiewać… ci kołysankę ? – szepnąłem i już a chwilę
rzuciłem nim o ścianę. Chłopak zsunął się po niej i już za chwilę powoli zaczęły
opadać mu powieki. Dobrze że nie dawałem mu w ogóle nie zareagować bo mogło by
być ze mną kiepsko. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego że wypowiedziane
przeze mnie słowa były jednym z najbardziej przydatnych zaklęć. Przez jakiś
czas w ogóle nie wstanie…
Cinia podleciała do mnie, a ja słysząc teraz tylko swój
ciężki i przyśpieszony oddech zachwiałem się do przodu, do tyłu, aż w końcu
upadłem na kolana. Od zarycia twarzą w
podłoże uratowała mnie Cinia jakoś starając się mnie trzymać w takiej pozycji
( Ludzie ? Sory takie beznadziejne wyszło.)