niedziela, 17 maja 2015

Od Morgiany - C.D Yukihiro

Wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Nieznajomi którzy nas zaatakowali, teraz leżeli martwi na ziemi, a z ich ciał wystawały lodowe kolce. Nieopodal siedział Yukihiro... Cały się trząsł. Wstałam z ziemi i podeszłam do niego. Niezbyt wiedząc co powiedzieć, po prostu kucnęłam naprzeciw niego i go objęłam. Chłopak cały drżał i niespokojnie oddychał. 
- Już dobrze... - szepnęłam, jakby bojac się, że chociaż najmniejszy dźwięk może go wystraszyć. Odgarnęłam kosmyk włosów z jego twarzy i spojrzałam w jego oczy. Patrzył na mnie wpół przerażony, wpół zdezorientowany. 
- Dziękuję... - powiedziałam cicho, znów go obejmując. Zaczęłam go delikatnie głaskać, chcąc go nieco uspokoić. 
Po pewnym czasie Yukihiro przestał drżeć, i oddychał spokojnie. 
- Nic ci...nie jest..? - zapytał po chwili i spojrzał na mnie.
- Nie - powiedziałam i nieco się uśmiechnęłam. Wstałam z ziemi i podałam chłopakowi rękę - Lepiej stąd chodźmy.
Yukihiro przytaknął i chwycił moją dłoń. Wyszliśmy z budynku, i inną drogą skirowaliśmy się do naszych pokoi. W oddali usłyszałam krzyk. Pewnie ktoś znalazł te ciała. Szybszym krokiem weszliśmy do środka, i teraz krązyliśmy przez liczne korytarze. 
- Który jest twój pokój? - zapytałam, mijając kolejne pokoje.
- Tutaj - usłyszałam w odpowiedzi. Pokój numer 81.
- Niedaleko jest mój, numer 66 - uśmiechnęłam się nieco - Chcesz em... jutro się spotkać.. czy coś...? - zapytałam niepewnie, odwracając głowę. Yukihiro nic nie powiedział. Albo go nie usłyszałam. Nieco zakłopotana ciszą, spojrzałam na chłopaka. 
- Jeszcze raz..dziękuję... - powiedziałam i nieśmiało cmoknęłam Yukiego w policzek. Szybko się odwróciłam i zarumieniona poszłam do swojego pokoju.

Yukihiro? O//_//O

Od Yukihiro - C.D Morgiany

Kiedy zmierzaliśmy już do budynku w którym mieszkaliśmy, usłyszeliśmy za sobą kroki. Odwróciłem głowę by sprawdzić co się dzieje. Jakaś grupka 3 mężczyzn biegła w naszą stronę lecz nie mieli złych zamiarów... (mam nadzieję). Potraktowali nas jak powietrze do tego rozepchali się jakby była jakaś promocja w sklepie.
- Przepraszam - warknęła dziewczyna a ja na nią spojrzałem, aktualnie zostałem odepchnięty do ściany. 
- No ja myślę - parsknął jeden z nich.
- A nie, jednak nie jest mi przykro... - odpowiedziała chłodno mu Morgiana. Posłała mu groźne spojrzenie i dała mi znak byśmy ruszyli dalej. Przeszliśmy pomiędzy nimi lecz gdy mięliśmy już się oddalać ten sam z którym rozmawiała dziewczyna złapał ją za rękaw uniemożliwiając jej przejście. 
- A ty dokąd? - warknął nieprzyjemnie,
- Nie twoja sprawa. - Mruknęła Mori wbijając mu coś co przypominało pazur. Patrzyłem na to z pewnej odległości. 
- Ty mała... 
- Oszczędź sobie. - syknęła dziewczyna zamierzając drugi raz wbić ostrze. Lecz on ją pochwycił i sprowadził ją do parteru.
- Ze mną nie ma przelewek, młoda ! - krzyknął przyciskając ją kolanem. Ja niestety już musiałem się wystraszyć bo na moim ciele pojawiły się tego oznaki (zamarznięte końcówki włosów i palce - jakby ktoś zapomniał). 
- A temu co ? - spytał jeden.
- Chrzanić to, tego też trzeba nauczyć szacunku... 
Aż mi się źrenice rozszerzyły gdy usłyszałem, że mają zamiar mi coś zrobić. Nie myśląc dłużej zacząłem uciekać, ale miałem wyrzuty sumienia, że zostawiłem tam Morgianę. Nie wiem co on jej tam zrobił, ale usłyszałem jakby trzask kości... Boże, co ja narobiłem... 
 Teraz we trójkę zaczęli mnie gonić. Po pewnym czasie stanąłem i opuściłem głowę, nie panowałem nad sobą.
- Och, czyżbyś się poddał? Bardzo nam to by ułatwiło zadani-  - nie dokończył gdyż przebił go na wpół lodowy kolec. Nie kontrolowałem tego. Jego pomagierzy rzucili się na mnie lecz ich los był taki sam. Po całym tym wydarzeniu upadłem na kolana, miałem nierówny oddech oraz lekko się trząsłem. Cały czas, roztrzęsiony patrzyłem się na ziemię. Za mną były trzy trupy przebite kolcami. Złapałem się za głowę i starałem uspokoić. Tym czasem poczułem, że ktoś mnie przytula.

(Mori-senpai ;w;?)

Od Natsume - C.D Carmen

Dzisiaj od bardzo dawna, pozwolono nam Sigmą wyjść na zewnątrz. Było to dosyć dezorientujące po tylu miesiącach wyjść poza kopułę. A przynajmniej dla mnie. Wiele raz, narzekałem, że w Rimear jest stanowczo za dużo ludzi, cofam to. Będąc tam, gdzie ludzie praktycznie na siebie wchodzą, dopiero poczułem co to znaczy tłum. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie byłem w tak zatłoczonych miejscach. Od dziecka mieszkałem raczej na wsi, a potem to już w ośrodku. Raz nawet zgubiłem się, kiedy odłączyłem się od Haru. Chociaż podejrzewam, że celowo się mnie pozbył, gdyż śledziłem go jak cień. ''Zaopiekował'' się mną z powrotem dopiero, gdy jakiś chamski koleś zaczął się na mnie wydzierać, ponieważ nagle zacząłem panikować w tłumie. Potem do końca naszego wypadu, kurczowo trzymałem się ramienia biednego Haru. Postanowiłem, że nigdy więcej nie chcę opuszczać pięknego ośrodka... nigdy. Kiedy tylko znaleźliśmy się z powrotem we wnętrzu kopuły, oznajmiłem drużynie, że idę się przejść. Musiałem to wszystko odreagować, w głowie nadal mi szumiało, jakby jakiś pięcioletni bachor wydarł mi się do ucha - a dokładnie tak było. Łapiąc się za głowę ściągnąłem na siebie wzrok przynajmniej 10 osób. Lekko zawstydzony, ruszyłem dalej ze spuszczoną głową. Niestety przez swój rozmach, prawie staranowałem czerwonowłosą dziewczynę. Przywitała się lekko poddenerwowanym głosem, wpatrując się we mnie swoimi fioletowymi oczyma. Nie wiem czemu jej nie zauważyłem, przecież była praktycznie mojego wzrostu...
- A-aa-aaa czeeść, przepraszam! - krzyknąłem skłaniając się - Nic Ci nie jest? - nagle zacząłem znowu panikować
Dziewczyna pomachała dosyć energicznie rękoma, żeby mnie uspokoić i zapewnić, że tak naprawdę nic się nie stało. Nie byłbym do końca przekonany, nie powinienem tak wpadać na dziewczyny...
- Jestem Carmen - zaczęła nagle starając się jakoś naprawić tą napiętą atmosferę
Wyprostowałem się i cicho odetchnąłem, starając się uspokoić. Nienawidzę swojej aspołeczności...po prostu nienawidzę. Czemu nie mogę być taki jak inni? Swobodnie z kimś rozmawiać i się śmiać?
- Miło mi, Natsume - podałem jej rękę a ta niespodziewanie szybko ją złapała i zaczęła nią mocno potrząsać
- Oooo jakie ładne imię - zaśmiała się nadal mocno ściskając moją dłoń, mimowolnie się zarumieniłem na tą myśl - A ty co taki jak burak? Gorączkę masz!?
Zarumieniłem się jeszcze bardziej, tak że uszy zaczęły mnie już piec. Dziewczyna uparła się, że trzeba mnie zabrać do lekarza. Pomimo moich zawziętych protestów, postawiała na swoje.
-Zaczekaj! - krzyknąłem w końcu chociaż w moim wykonaniu była to raczej głośniejsza prośba aniżeli krzyk - Nic mi nie jest, po prostu nieważne... strasznie jesteś żywotna - kiedy tylko wypowiedziałem słowo ''żywotna'' dziewczyna zamarła, przełknąłem ślinę i zacząłem dalej - Zapomnij, jesteś nowa prawda?
- Tak! Tak! Pamiętam tylko jakąś strzelaninę - tutaj złożyła dłonie w kształt pistoletu - Nie powiem, troszkę się tam wtrąciłam. dostałam w głowę i obudziłam się tutaj w jakimś pokoju. Swoją drogą, ładne te mieszkania.
- Tak sądzisz? Moim zdaniem są całkiem zwyczajne - wzruszyłem ramionami - To trochę nie za ciekawie, nie boli Cię głowa?
Dziewczyna pokręciła głową z szerokim uśmiechem, widząc to sam uśmiechnąłem się lekko, prawie niezauważalnie. I dobrze, bo jeszcze trochę szerzej i wyglądałbym, jakbym obżerał się cytryną.

(Carmen?)

Od Inoue - C.D Rene

Może i Inoue powinna być speszona albo chociaż czuć się nieswojo, ale silne zmęczenie nie pozwalało jej na takie „wybryki"... Dziewczyna miała wrażenie, jakby nie spała przez kilka dni, a jej ciało odmawiało posłuszeństwa. Bez większych protestów pozwoliła, żeby chłopak wyjął ją z wanny i położył w łóżku. Położył i... zniknął. Najwyraźniej sobie poszedł, zresztą, co niby miał tu do roboty? Białowłosa ziewnęła szeroko, po czym przekręciła się na bok, wtulając w pachnącą świeżością pościel. Bardzo szybko zapadła w kojącą otchłań snu...
***
Cichy szept. Chichot młodej dziewczyny. Krzyk chłopaka... A później... Później nie słyszała już nic. Inoue gwałtownie otworzyła powieki. Obudził ją głośny, wibrujący dźwięk, roznoszący się po budynku. Nękana koszmarami była wdzięczna losowi za to, że nie musiała dłużej oglądać scen ze snu. Jej serce biło jak szalone, dłonie były spocone, a każdy mięsień ciała napięty niczym struna. Dochodziła ósma, a więc Inoue spała zaledwie godzinę. Na korytarzu słyszała pośpieszne ludzkie kroki. Białowłosa odrzuciła kołdrę i usiadła na brzegu łóżka. Zdała sobie sprawę, że jest zupełnie... naga. Czując falę bólu w głowie, jęknęła cicho. Ubrała się, po czym obmyła twarz zimną wodą. Zaciekawiona hałasem na korytarzu, otworzyła drzwi i rozejrzała się wokoło. Wiele osób w szaleńczym tempie wybiegało ze swoich apartamentów i znikało gdzieś za licznymi zakrętami. Zdziwiona tym widokiem przetarła powieki, chcąc upewnić się, że to nie był sen. Cóż, na pewno już nie spała, stwierdziła, czując, jak ktoś uderzył ją podczas biegu i nawet nie przeprosił. Lekko zirytowana tym faktem podeszła do drzwi mieszkania Rene, jedynej osoby, jaką tu poznałam. Drzwi rozsunęły się na boki, ukazując dobrze znane Inoue wnętrze. Białowłosy chłopak właśnie usiłował założyć spodnie, podskakując śmiesznie. Gdy wreszcie się z nimi uporał, zdał sobie sprawę z obecności dziewczyny. Falka nie czekając, aż pytanie cisnące mu się na usta znajdzie ujście, westchnęła i zapytała:
- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie wszyscy tak pędzą? - mruknęła zaspanym głosem.

<Rene?>

Od Morgiany - C.D Yukihiro

- Też nie lubisz tłumów, co? - zapytałam, chcąc jakkolwiek zacząć rozmowę. Chłopak przytaknął tylko, nic nie mówiąc.
- Jestem Morgiana.. - powiedziałam po chwili i spojrzałam na niego.
- Yukihiro - powiedział cicho, ledwo słyszalnie. Tak jak sądziłam, nie należy do głośnych osób. 
- Od dawna tu jesteś? 
- Jakiś czas..
- Rozumiem... Chcesz się przejść czy coś..? - zapytałam, a gdy chłopak na mnie spojrzał, nieco się zmieszałam - Znaczy...
Yukihiro nieco się uśmiechnął i przytaknął. Odeszliśmy od fontanny, i szliśmy teraz przez ogrody. Przez cały czas milczeliśmy. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam jak mogę zacząć z nim rozmowę. Spacerowaliśmy po prostu po terenie Rimear, co jakiś czas mijając pojedyńcze osoby. Nie wiem nawet ile czasu tak spędziliśmy. Powoli zaczynało się ściemniać, więc skierowaliśmy się z powrotem do budynku mieszkalnego. Usłyszeliśmy za nami jakieś kroki. 3 osobowa grupa biegła w stronę budynku, wbiegając między nas, rozpychając się na wszystkie strony.
- Przepraszam. - warknęłam do jednego z nich, łapiąc równowagę.
- No ja myślę - zaśmiał się, odwracając do mnie.
- A nie, jednak nie jest mi przykro - powiedziałam chłodno, posyłając nieznajomemu groźne spojrzenie. Gdy tamta grupa się zatrzymała i patrzyła na mnie dość wrogim wzrokiem, razem z Yukihiro prześliśmy między nimi. Nim ich minęliśmy, jeden z nich złapał mnie za rękaw, nie pozwalając przejść.
- A ty dokąd? - warknął do mnie.
- Nie twoja sprawa - mruknęłam, przy okazji wbijając mu pazur w rękę.

Yukihiro? ( to moja mała zemsta ;w; )
Layout by Hope