poniedziałek, 18 maja 2015

Od Natsume - C.D Carmen

Widząc minę dziewczyny. cicho westchnąłem i pokręciłem głową. Wyglądała, jakby wręcz wyczekiwała na moje słowa.
- Dobra, chodźmy się czegoś napić - podszedłem do niej spoglądając na nią odrobinkę z góry
Dziewczyna wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i ruszyła przodem, wesoło gadając w nieznanym mi języku. Carmen postanowiła się zdać na mnie, w kwestii doboru jakiegoś lokalu. Chociaż wyglądało to na takiej zasadzie, że dziewczyna podchodziła pod dane miejsce i pytała się, czy warto tam pójść. W sumie nie wiem, czemu tak długo nam to zajmowało, przecież idziemy na zwykłą herbatę? Chociaż z drugiej strony, warto jej pokazać jakieś dobre i  polecane miejsce, skoro jest tutaj pierwszy raz. Włóczyliśmy się tak z 15 minut, kiedy to dziewczyna wskazała palcem na pewien bar, może i herbata by się tam znalazła, ale było to ostatnie miejsce w którym zarówno ja, jak i inni nie chcą mnie oglądać. Nie po tym co odwaliłem tam ja. Haruka i Heaven po pijaku.
- Tam lepiej nie - dotknąłem jej ramienia i zacząłem ją kierować w zupełnie inną stronę
- A niby czemu? - przekrzywiła głowę spoglądając mi w oczy
- Prawdę mówiąc, nie mam tam super opinii - przyznałem niechętnie drapiąc się po karku - Chodźmy po prostu dalej.
Dziewczyna nie do końca przekonana ruszyła dalej, zatrzymując się pod jakaś mała kawiarenką, zadecydowała że już więcej nie szuka. I dobrze bo mi samemu nigdzie tak szczerze nie chciało się już łazić, miałem ochotę wejść do środka i się zagrzać. Na polu (tak polu proszę mi nie wytykać xD) robiło się coraz ciemnej a co za tym idzie zimno. Kiedy weszliśmy do środka, zalała nas fala ciepła. Człowiekowi od razu aż humor się poprawia od takich przytulnych miejsc. Wszelkie stoły i krzesła były drewniane, tak samo ściany i podłoga. Oprócz nas były tutaj jeszcze 3 osoby, wesoło rozmawiając w kącie. Zajęliśmy pierwsze lepsze miejsca, siadając naprzeciwko siebie.
- Wybierz sobie co chcesz, zapłacę za Ciebie - powiedziałem pospiesznie
- Jesteś pewien? - zapytała
Przytatknąłem nie odzywając się. Sądzę,  że nie muszę jej tłumaczyć, że my Sigma otrzymujemy nieco więcej "kieszonkowego" tak więc nic się nie stanie, jeśli postawię swojej nowej znajomej herbatę czy też jakieś ciastko. W czasie kiedy czekaliśmy na przyjęcie zamówienia, odechciało mi się picia, a nawet zjedzenia czegokolwiek. Carmen natomiast zamówiła sobie Senche Sakure oraz do tego kawałek ciasta czekoladowego. Kiedy dziewczyna dostała już swoje zamówienie, wpatrywałem się w nią siedząc w ciszy.
- Nie powiesz nic? - Zapytała znad resztek ciastka
- Nie wiem co mam mówić - przyznałem zakłopotany - Może po prostu opowiesz mi coś o sobie i twojej Arcanie?

(Carmen?)

Od Abla - C.D Izayii

- Tak. Też się napiję. - wzruszył lekko ramionami, po czym oparł się lekko o blat kuchenny na przeciwko Izayii. Nie pamiętał kiedy przyjmował u siebie gości. Właściwie sam często wychodził, a w apartamencie czas spędzał jedynie wieczorami, bądź podczas ewentualnej choroby.
- Nie długo. Mieszkam tu od jakiś dwóch, może trzech miesięcy. - odpowiedział na jego kolejne pytanie.
- To całkiem krótko. Szybko przywykłeś? - dociekał. Abel podniósł bladą dłoń odgarniając długie włosy, które opadły na twarz.
- Chyba tak. Nie przeszkadza mi to miejsce, wręcz przeciwnie. Jest tu całkiem wygodnie. Mimo to czasem brakuje mi tętniącej życiem ulicy. - rzucił beztrosko. Izaya otworzył usta szykując się do zadania kolejnego pytania, jednak przerwał mu gwizd czajnika, podskakującego na nie równo na kuchence. Zanim zdążył zareagować, Lightwood wyminął go, zalewając wrzątkiem przygotowane wcześniej kubki z torebkami herbaty.
- Cukier jest w szafce po lewej. - rzucił srebrnowłosy przez ramię. Już po chwili usłyszał trzask otwieranej i zamykanej szafki, a także brzdęk cukierniczki o blat. Przesunął parujące kubki w tamtą stronę jednocześnie wyjmując z szuflady łyżeczki.
- Abel, czym się zajmowałeś przed przyjazdem do Ośrodka? - zagadnął go czarnowłosy. Niższy chłopak uśmiechnął się patrząc na niego z błyskiem w oku.
- To tajemnica. - rzucił wesoło, podając gorący napój nowemu znajomemu po czym samemu siadając z własnym napojem przy niewielkim stoliku. Po chwili Izaya dosiadł się do niego.
- Ah, zapomniałbym... - mruknął Lightwood, wstając na chwilę. Wrócił niosąc ciasteczka, które w równie ekspresowym czasie wyłożył na talerzyk. Postawił je na stole, podsuwając do gościa.
- Proszę, częstuj się. - rzucił krótko, sadowiąc się na swoim krześle.

[ Izaya? ]

Od Yukari - C.D Morgiany

Weszłam do jej apartamentu i sciągnęłam przemoczoną bluzę. Powiesiłam na wiekszaku.
- Dziękuje - powiedziałam kiedy dziewczyna podała mi koc i herbatę. Uśadłam na kanapie i opatuliłam się szczelnie kocem. Było mi ciepło, ale cała się trząsłam z przemoknięcia. Siorbałam powoli herbatę i patrzyłam na dziewczynę.
- Chcesz może zagrać w karty? - zapytała po długiej chwili dziewczyna.
- Jasne czemu by nie - odparłam - ale będziesz musiała mi wytłumaczyć zasady. Nie miałam jak grać kiedyś - wstchnęłam odstawiając kubek z herbatą.
- jasne naucze cię - powiedziała i piodeszła do jakiejś szafki. Otworzyła ją i wyciągneła talię kart.
- To w co gramy? - spytałam z zaciekawieniem i odłożyłam pluszaka obok na kanapę. Dziewczyna usiadła obok i spojrzała na mnie z zamyśleniem.

< Morigana>

Od Carmen - C.D Natsume

Chłopak sam w sobie był całkiem miły, jednak jedno mnie w nim dziwiło. Zachowywał się dość dziwnie.. jak na chłopaka. Był trochę taki.. aspołeczny? Można chyba tak powiedzieć. Oho Carmen zaczyna używać trudnych słówek, coś się dzieje. Jednak najbardziej ciekawiło mnie jedno..
-ты говоришь по-русски?* – spytałam z kapką nadziei, że chociaż trochę potrafi po nim mówić
-Że co? – odparł z niedowierzaniem chłopak, a jego oczy zamieniły się w cieniutkie szparki. Prawie jak najmniejsza dziurka w igle.

-Что?** Ты по русски не говоришь?*** – westchnęłam smutno – Będę musiała się strasznie trudzić…
Chłopak patrzył z tym samym niedowierzającym wzrokiem co wcześniej. Jaka szkoda, że nikt w tym dziwnym więzieniu nie potrafi mówić po rosyjsku. Chociaż może ktoś się znajdzie taki co po takowemu potrafi, jednak jako że nie znalazłam nikogo takiego będę musiała powstrzymywać się z mówieniem całych zdań po rosyjsku, a ograniczać się jedynie do ich dodawania. Ahh.. ta filozofka Carmen. Ciekawe kto by moje myśli podzielił, przecież filozof to różne niestworzone rzeczy wymyśli i mu uwierzą. Niestety będzie jeden minus będą chcieli Cię zabić, więc czy to aby na pewno najlepsiejszy pomysł zostać filozofem, przepraszam filozofką. No, a gdyby...
-Przepraszam, że spytam…, ale co Ty właściwie powiedziałaś? – głos chłopaka wyrwał mnie z zamyśleń
- Что? A tak… Powiedziałam – chrząknęłam cicho – Czy potrafisz mówić po rosyjsku, a że powiedziałeś, że Ty Вы не говорите**** to odparłam, „co? Nie umiesz mówić po rosyjsku”?
-Bardzo szczegółowy opis – zaśmiał się chłopak
Uśmiechnęłam się lekko. Wtedy wpadłam na pewien pomysł, odruchowo więc pstryknęłam dwoma palcami.

-Co powiesz na wspólną чай?*****.. znaczy się herbatę? – uśmiechnęłam się szeroko
Natsume, zszokowany pytaniem spojrzał na mnie. Ja nie widziałam w tym nic dziwnego, przecież herbatka to bardzo dobra rzecz. Przecież nawet niektóre są lecznicze i w ogólnie to dobra rzecz.
-Jak nie chcesz to pójdę sama – wzruszyłam ramionami odwracając się, a gdy miałam postawić pierwszy krok chłopak krzyknął:
-Zaczekaj!
W sumie nie wiem czemu krzyknął, mogły mi bębenki pęknąć, ale cóż bywa. Odwróciłam się na prawej pięcie i spojrzałam na chłopaka wyczekującym wzrokiem.
-Что? – spytałam
(Natsume?)

*(Czyt. Gawarisz ty pa ruski? – umiesz mówić po rosyjsku?)
**(Czyt. Szto? – co)
***(Czyt. Ty pa ruski nie gawarisz )
****(Czyt. Wy nie gawaritie – nie mówisz)
*****(Czyt. Czej)

Od Lammy

Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na mojego przyjaciela. Cały czas głupio się uśmiechał. Cicho powiedziałam mu: "Doberek!", po czym wstałam z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju. Niemrawym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Panował tu taki porządek, jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego, że zawsze jest posprzątane. Podeszłam do okna, mało osób dzisiaj wyległo na ulice. W końcu nie ma dobrej pogody, no nie? Chmurom chyba zanosiło się na deszcz. Jednak to nie ma zbytniej różnicy. W końcu znajdujemy się w szklanej barierze, a na zewnątrz prędko się nie wydostaniemy. Może jednak coś tu odgrywa rolę opadów. Przez to co teraz widzę, chce mi się jeszcze bardziej położyć się znowu spać. Mimo tego, że niedawno wstałam. Może dzisiaj wyjdę i zaproszę kogoś na herbatkowe przyjęcie. Cóż, jeśli ktokolwiek się zgodzi, będzie mi naprawdę miło. Chwile jeszcze siedziałam przy oknie. Podniosłam się z podłogi i ruszyłam do kuchni. Podeszłam do szafki, wyciągnęłam szklankę i herbatę. Postanowiłam, że zanim wyjdę muszę napić się czegoś ciepłego. Nastawiłam wodę na gaz, a następnie wzięłam się za kanapki. Zauważyłam na blacie Pana Ogórka. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam kroić pomidora do chleba. Z gotowymi kanapkami i herbatką, przeniosłam się do salonu. Usiadłam na kanapie, położyłam swoje śniadanie na stole i włączyłam telewizor. Obok mnie usiadł zielonowłosy mężczyzna.
- Co tak szybko dzisiaj? - zapytał.
- Chciałam... To tylko tak, bo mi się nudzi - uśmiechnęłam się.
- Mogę jedną?
- Jasne, częstuj się!
Sama chwyciłam za jedną kromkę i wpatrywałam się w telewizor. Wiadomości, uwielbiałam je. Dowiadywałam się czegoś nowego, a to zawsze coś. "Zaginął mały chłopiec, dzisiaj go odnaleźli. Sam przetrwał aż dwa tygodnie!" Niezbyt to interesowało mojego towarzysza, a więc najzwyczajniej sobie wstał i poszedł do mojego pokoju. Usłyszałam jak otwiera szafę. Bez wątpienia szuka mi jakiegoś ubranka. Pewnie już wie o moich zamiarach, zawsze był tym wyjątkowym. Jako jedyny potrafił mi się od razu sprzeciwić, inni musieli próbować. To trochę smutne, ponieważ za dużo od nich nie wymagam. Wstałam z kanapy i ruszyłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Mr. Pickles. Usiadłam na łóżku, a on grzebał w mojej szafie. Zaczęłam bawić się włosami, aż w końcu Ogórek postanowił coś wyciągnąć. Biały wełniany sweterek, jagodowa spódniczka oraz grube rajstopy. Wzięłam ubrania i udałam się do łazienki. Podeszłam do kranu i chwyciłam za szczoteczkę. Najpierw umyję zęby, a dopiero potem się ubiorę. Do łazienki chwilę moment wszedł Mr. Pickles, ot tak! Spojrzałam na niego, a on się tylko uśmiechnął i zmienił się w zwykłego ogórka, który upadł na ziemię. Skończyłam myć zęby i ubieranie się. Szybko wlazłam z łazienki i udałam się znowu do kuchni. Przejrzałam wszystkie szafki i sporządziłam listę zakupów. W końcu do herbatki musi być jakieś ciastko, a ja nie umiem tworzyć z niczego. Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę drzwi, do wyjścia. Szybko ubrałam buty, kurtkę oraz jedną z ulubionych wełnianych czapek z lawendową kokardką. Złapałam za torbę i wsadziłam do niej listę z zakupami. Wyszłam z mieszkania i zasunęłam je, nie chciałam mieć niechcianych gości. Poza tym nie byłoby miło kogoś gościć, kiedy nie ma cię w domu. Pewnym krokiem ruszyłam do schodów. Niebawem wyszłam z budynku. Rozejrzałam się, nie za bardzo jeszcze orientuję się w tym całym ośrodku. Starałam się dojść w miarę szybko do tego sklepu. Dość długą chwilę później, znalazłam się tam gdzie chciałam. Postanowiłam zacząć zakupy. Chwyciłam za koszyk i powoli przeglądałam sklepowe półki. Wyciągnęłam listę, znalazłam już dwa składniki: cukier i czekoladę. Teraz wystarczy kupić mąkę, masło i śmietanę kwaśną. Poza tym można by kupić świeży chleb, parę warzywek i owoców. Uśmiechnęłam się do siebie, zaczęło się przeczesywanie sklepu w poszukiwaniu rzeczy do kuchni. Po czasie udało mi się skończyć zakupy i mogłam wracać do domu. Wyszłam ze sklepu. Ruszyłam w stronę mojego mieszkanka. Po drodze spotkałam jakąś osobę. Podeszłam do niej. Przymknęłam oczy i uśmiechając się podałam rękę.
-Nazywam się Lammy, chcesz przyjść do mnie na herbatkę i ciastka?

Pani/Panie Misiu?

Od Junsu - C.D Yukihiro

- Mam problemy ze strunami głosowymi… Szkoda słów. - Machnął ręką.
Zdziwiłem się mocno, nie powiem, że nie. Mieć problemy z głosem na tyle, by nie móc za wiele mówić było straszne.
- Jak w takim razie porozumiewasz się z innymi?
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie, po czym wykonał kilka ruchów rękami. Domyśliłem się, że chodzi mu o język migowy. Dla pewności się jeszcze spytałem, na co odpowiedział twierdząco.
- Rozumiesz? - Szepnął cichutko.
- Kiedyś się uczyłem języka migowego, jednak było to dość dawno temu i nawet wtedy nie potrafiłem wszystkiego. Ale chyba nie jest tak źle, wystarczy, że to co chcesz mi przekazać będziesz robił powoli. - Uśmiechnąłem się, i ku mojemu zdziwieniu chłopak odwzajemnił ten gest.
Wykorzystałem tą chwilkę czasu by z bliska przyjrzeć się chłopakowi. Tak jak myślałem był niższy ode mnie, a przez to by móc spojrzeć w jego piękne, duże, szare oczy musiałem patrzeć odrobinę w dół. Niewielka cena za taki widok, od zawsze pociągali mnie mężczyźni z takimi oczami. Moją uwagę szczególnie przykuły kolczyki, jeden w uchu a drugi w wardze, ten drugi zdecydowanie bardziej mnie zainteresował.
Zdecydowanie miałem dzisiaj jakiś szczęśliwy dzień, po raz pierwszy wyszedłem z tego cholernego domu i od razu spotkałem tak miłą osobę, dodatkowo w moim typie. Oczywiście nie liczę na jakiś szybki romans czy coś w ten deseń, cieszy mnie sam fakt, że będę mógł porozmawiać z kimś kto również został zabrany do tej kopuły.
- Zaproponowałbym ci spacer, jednak podejrzewam, że właśnie z niego wracasz, dodatkowo robi się ciemno przez co z minuty na minutę widzę coraz mniej - ujrzałem niezrozumiałe spojrzenie chłopaka więc szybko wyjaśniłem. - kurza ślepota, niezbyt fajna rzecz, jednak nie jest tak źle. Co ty na to, by wpaść do mnie i jeszcze trochę porozmawiać? Przydało by się raczej znać swoich sąsiadów. - Odparłem szczerząc się.
W przyszłości prawdopodobnie będę chciał poznać jeszcze jakiś sąsiadów, jednak na początek zdecydowanie wystarczył by mi jeden przyjaciel, którym mam nadzieje, że zostanie Yukihiro.

[Yukihiro?]

Od Izayii - C.D Abla

Izaya w zamyśleniu pokiwał głową. Białowłosy przesunął palcami po harfie po raz kolejny, a ta wydała z siebie przyjemny dla ucha dźwięk. Brunet nigdy nie był specjalnie muzykalny. Kiedyś wprawdzie uczył się gry na pianinie, ale przez krótki okres czasu. Nauczycielką była nudna i gburowata kobieta w podeszłym wieku, której wiecznie coś nie pasowało. Każda lekcja z nią była torturą, dlatego szybko zrezygnował.
Słysząc następne brzmienie na myśl przyszła mu Kururi. Zaczęła grać na skrzypcach w wieku dziesięciu lat; Izaya musiał przyznać, że miała do tego talent. Na sekundę na jego twarzy pojawił się cień smutku, ale tak szybko jak się pojawił zniknął. Z chęcią zobaczyłby bliźniaczki. Owszem, były małymi wredotami, które wiecznie robiły psikusy starszemu braciszkowi, wszczynały kłótnie o byle co i ciągle powtarzały, że nie należy bawić się cudzymi uczuciami, ale brunet na swój sposób za nimi tęsknił. Przynajmniej w ich towarzystwie się nie nudził.
- Napiję się czegoś, jeśli pozwolisz – powiedział nagle do gospodarza, udając się do kuchni. Czuł się jak u siebie.
Bez krępacji zaczął przeglądać szafki w poszukiwaniu herbaty. Koniecznie musiał wypić coś gorącego. Całe szczęście nie musiał długo szukać. Wstawił wodę, przygotował szklanki i oparł się o kuchenny blat. Potarł ramiona, przeklinając w myślach, że jest takim zmarzlakiem. Najchętniej przytuliłby się do kaloryfera.
- Też będziesz chciał herbatki? – zapytał, spoglądając na chłopaka, który podreptał do kuchni za nim. Patrzył na Izayę czujnym wzrokiem. Czerwonooki zastanawiał się czy przeszkadza mu jego swoboda z jaką porusza się po jego apartamencie. Jeśli tak, to trudno. Na razie nie miał zamiaru wracać do siebie. – Właściwie, ile czasu już tu jesteś?

[ Abel? ]

Od Heaven'a - C.D Vanilli

- Zboczeńcu, mówisz? - uśmiechnąłem się zawadiacko, przybliżając się do niej odrobinę. - A może ty chcesz, żebym tak na ciebie patrzył?
- Jesteś zabawnym chłopcem, Heaven. - zjechała tym swoim paluszkiem od moich ust aż po obojczyk, a następnie odwróciła się do mnie plecami. - Zastanawiam się jakie jeszcze inne chore pomysły urodzą się w twojej główce w najbliższym czasie.
Zachichotałem cichutko sam do siebie, wlepiając wzrok w śnieżnobiały sufit. Było tyle rzeczy, które chciałbym wiedzieć o Vanilli... starałem się je zliczyć, niestety bezskutecznie. Była czymś w rodzaju zagadki, a ja nie potrafiłem jej rozwikłać. To mnie frustrowało, ale jednocześnie zachęcało do dalszych prób. Z zamyśleń wyrwał mnie słodki zapach naleśników, szybko zauważyłem jak pierwsze z nich lądują na talerzu. Chociaż byłem typem człowieka naprawde twardo stąpającego po ziemi to ostatnio coraz częściej zdarzało mi się uciekać myślami gdzieś daleko. I jeszcze ten wstyd, kompromitacja... miałem ochotę zapaść się pod ziemie z powodu wczorajszej akcji w kuchni. Wiedziałem, że Sigma jest cholernie pamiętliwa i możliwość, aby o tym zapomniała graniczyła z cudem. No cóż... nie pozostało mi nic innego jak udawać, że owa sytuacja nigdy nie miała miejsca.
- Patrz i ucz się. - powiedziała po dłuższej chwili. - To naprawde nie jest trudne. Naleśniki to arcyproste danie. - zaśmiała się, kończąc zdanie.
Nie chciałem dać po sobie znać, że znowu zaczynam się bulwersować. Będzie mi to tak wypominać do końca marnego żywota. Ja to mam szczęście! Mimo wszystko dokładnie obserwowałem tą (trudną) "sztukę", aż wkońcu pozwoliła na upichcenie paru sztuk na patelni. Byłem niezwykle dumny, kiedy mi się wreszcie udało. Uśmiechnięty od ucha do ucha ułożyłem talerze na stole, podałem śniadanko z pamiętnymi dwoma dodatkami: truskawkami oraz bitą śmietaną.
Tak właściwie to wszystko od nich się zaczęło. Od tej idiotycznej gry w butelkę. Jak teraz tak sobie o tym pomyślę to chyba najgorszy sposób poznania kogokolwiek... Jeszcze sam fakt, iż nawet nie wiem kiedy obdarowałem Vanille sympatią dodatkowo mnie przytłaczał. Przecież wyrzuciła mnie wtedy za drzwi! W sumie doskonale ją rozumiem. Sam nie postąpiłbym inaczej widząc dwóch, kompletnie zalanych, całujących się mojej własnej łazience, chłopaków.
- O czym tak intensywne rozmyślasz? - zapytała, widząc jak od jakieś pół minuty wpatruje się tępo w talerz.
- Huh? Prosze? - potrząsnąłem głową, lekko zdezorientowany. - Ahh... o niczym ważnym. - zmieszany podrapałem się po karku.
Gorzej niż dziewczyna... rozpamiętuje tak błahe sprawy. Powinienem puknąć się w ten pusty łeb i skupić się na rzeczach ważnych. (To znaczy jakich, Heaven?)
Pochłonąłem chyba połowę tej pięknej góry przygotowanych naleśników, w końcu duży chłopiec musi dużo jeść ;p
- Może gdzieś później wyjdziemy? - spytałem po chwili, rozciągając wciąż jeszcze zastane po dosyć krótkim śnie, ręce. - w sumie nie mamy zbytniego wyboru. Teren ośrodka wcale nie jest taki duży.

<Vanilla?>
Layout by Hope