No może faktycznie trochę długo byłem u Rene, ale to tylko
dlatego, że wymienialiśmy się opiniami na temat naszej KOCHANEJ siostrzyczki.
Rene tez nie był zadowolony z jej odwiedzin, zwłaszcza że była Sigmą. Nie jest
to nam na rękę, ponieważ oboje wiemy, że będzie się nad nami znęcać i to nie
tylko w sposób psychiczny, który nie za bardzo na nas działa. Nie mieliśmy z
nią żadnych szans nawet we dwójkę i bardzo dobrze zdawaliśmy sobie z tego
sprawę. Heh… na tak długo zniknąłem, ze aż Cinia zaczęła mnie szukać. Jezu…
jakie to słodkie, aż rzygam tęczą….
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Cinią ? – mruknąłem idąc tak za
dziewczyną w ciszy. Boże. Prowadziła mnie do mojego apartamentu jak takiego
pieska na smyczy. A gdzie moja kolczasta obroża ?
- Co ty pleciesz w ogóle ? – przystanęła i odwróciła się
tylko na tyle by na mnie spojrzeć. Kiedy ją dogoniłem i praktycznie dotykałem
już jej pleców: również się zatrzymałem i zerknąłem na nią jednym okiem.
Patrzyła na mnie jakoś tak… dziwnie.
-No, bo normalnie dostałbym już raz w twarz, albo
nakrzyczałabyś na mnie że znowu cie nie słucham… - wymieniając to ciągle
naśladowałem jej styl mówienia i chyba ją to denerwowała bo po chwili uderzyła
mnie otwartą ręką w tors.
-Nie gadaj, przecież już w ogóle nie podnoszę na ciebie ręki
i już tak często nie krzyczę… - powiedziała, a ja prychnąłem śmiechem
przypominając sobie jej ostatni gest. Nie wiem czy ten Plaskacz w klatę
zaliczał się do „podnoszenia ręki” na kogoś, no ale niech jej będzie. Chyba już
za śmiała się dziewczyna zrobiła…. Trzeba by było to naprawić. Wywróciłem
oczami, a gdy ponownie dane mi było spojrzeć w jej rubinowe oczy: stała już
przygwożdżona do ściany za obie rączki. Wyglądała teraz tak bezradnie. Ghi.
Oparłem jedną ręką obok jej głowy i
nachyliłem się tak by swobodnie mogła patrzeć w moją czerwoną tęczówkę.
-Zapominasz z kim masz do czynienia. Kiedyś bardziej się
mnie bałaś… i bardziej się rumieniłaś kiedy byłem tak blisko i bardziej..ode
mnie uciekałaś. Czy ja naprawdę tak mało się tobą interesuje że przestajesz
panować nad swoją rządzą…?
-Idiota ! – prychnęła czerwieniąc się jak buraczek. Właśnie
tego obrazu oczekiwałem. Czy ja zawsze odstaję to czego chce ? Myślałem, że do
tego czasu to właśnie Cinia wszystko dostawała – W ogóle zaraz nas ktoś zobaczy
! Nie jesteśmy w apartamencie żebyś mógł so….
I tak to właśnie skończył się jej zadziwiający bulwers.
Zbliżyłem się na tyle blisko by złączyć nasze wargi w namiętnym pocałunku.
Czego ona się tak boi. To ja powinienem obawiać się tego, że ktoś nas zobaczy a
nie ona. W sumie to już chyba przestała się złościć, bo kiedy tylko wysmyknęła
rączki z mojego uścisku od razu ułożyła je na moim karku. Odsuwając się od niej
nic więcej nie powiedziałem. Po prostu ruszyłem w swoją stronę zostawiając
Cinię za sobą. Polazła oczywiście za mną, ale całą drogę nic już nie mówiła. To
był genialny sposób, żeby ją uciszać. Nawet nie stawiała oporu.
Weszliśmy do pokoju, a ja od razu zamknąłem za nami lekko
uszkodzone drzwi na klucz. Żeby już nikomu nie przyszło do głowy włamywanie
się. Cinia stanęła sobie na środku
pokoju. Nadal była czerwona i nadal nie zamierzała się odezwać. Co z nią nie
tak. Normalnie już by się na mnie rzuciła z tymi swoimi raciczkami. Zacząłem iść w jej stronę. Kiedy przechodziłem
obok przeciągnąłem dłonią po jej policzku i przy tym zarzucając jej złote
włosy.
-Co jesteś taka czerwona ? Chcesz, żebym zrobił to jeszcze
raz ?
( Cinia ?)