Spojrzałem na dziewczynę, cały czas się śmiałem. Nie mogłem uwierzyć w
to co powiedziała. Ja i kapitan? Otwarłem drzwi pokoju na roścież i
zaprosiłem Akinę do środka. Weszła od razu, pokazałem jej gdzie może
sobie usiąść. Postawiłem dwie szklanki na blacie i zacząłem gotować
wodę. Zrobię jej herbatkę, a przy okazji się z nią napiję. Nie myślałem,
że ktoś może mieszkać obok mnie. No nic, ucieszyłem się, że mam gościa.
Bywa tutaj nudno... Po chwili woda zagotowała się, spokojnie nalałem
wody do obu szklanek. Uśmiechnąłem sie do dziewczyny i podałem jej
herbatkę. Później cofnąłem się do tyłu i wziąłem łyka gorącej herbaty.
Dokładnie przyglądałem się Akinie, ona była za bardzo skupiona na
herbacie. Prawie bym zapomniał, odwróciłem się i sięgnąłem do szafki.
Wyciągnąłem cukier, może słodzi herbatę. Zastanawiały mnie te krzyki, o
których mówiła. Usiadłem obok niej, miałem już dość tego stania.
-Chcesz coś jeszcze do herbaty, jakieś ciastko czy co, sa?-zapytałem.
Zaczęła przecząco kręcić głową, a potem rozejrzała się po pokoju. Nie
miałem dużego syfu. Nie szczególnie przepadam za sprzątaniem, ale
bałaganiarzem nie jestem, no przynajmniej nie aż takim. Kiedy wypiłem
połowę herbaty, odsunąłem szklankę na bok. Oparłem głowę o ręce.
Patrzyłem się na czajnik, od czasu do czasu zerkałem na Akinę. Pewnie
niedawno wstała, a jeśli to prawda to ja jej zazdroszczę.
-Nie sądzę, że wyglądam jak jakiś kapitan czy coś takiego-powiedziałem.
-Hę?-spojrzała na mnie.
-Nie wyglądam jak jakiś kapitan-cicho się zaśmiałem.-A jeśli nawet to
nie chciałbym by tak ktoś się zachowywał w stosunku do mnie.
Oparłem już głowę o jedną rękę, drugą przyłożyłem do prawego oka. Sam
czasami zastanawiałem się dlaczego ją noszę. Jestem pewien, że nie ma to
nic wspólnego z jego uszkodzeniem. Odwróciłem się w jej stronę,
skończyła już pić herbatę. Czym ją by tu teraz zająć? Zaproponowałem
oglądanie telewizji, chyba się jej nie śpieszyło do domu skoro się
zgodziła. Wstałem z krzesła i poszedłem do następnego pomieszczenia.
Wziąłem pilota, a później usiadłem na kanapie. Zacząłem skakać po
programach. W końcu zatrzymałem się na jakimś filmie o chłopcu, który
pragnął pomagać potrzebującym. Rozejrzałem się po pokoju, a później
uśmiechnąłem się do Akiny.
-Jak coś to czuj się jak u siebie. Jakbyś chciała do łazienki to jest
ona tam-wskazałem palcem drzwi.-Tam ten pokój... Nie wchodź do niego,
nic tam ciekawego nie ma-zaśmiałem się.-Tak sobie myślę... Skoro jesteś
moją sąsiadką i aktualnie przebywasz u mnie, może opowiedziałabyś mi coś
o sobie...
Akina?
sobota, 7 lutego 2015
Od Heaven'a - C.D Renji'ego
W popołudniowej drzemki wyrwał mnie potworny głód. Przejechałem ręką po
zaspanej twarzy, pośpiesznie spoglądając przez okno. Słońce powoli
chyliło się ku zachodowi, nadając niebu jasnopomarańczową barwę.
Podniosłem się leniwym tempem z łóżka, przeciągnąłem się pośpiesznie, po
czym ruszyłem w stronę kuchni. Otworzyłem lodówkę, ale jedyne co w niej
zastałem był karton mleka. Naprawdę zdążyłem pożreć wszystko co się w
niej znajdowało i nawet się nie zorientować? Wizyta w sklepie była teraz
jedyną rzeczą na którą miałem ochotę. Przeklnąłem w myślach, tak bardzo
mi się nie chciało ruszać dupy.
W końcu zebrałem się w sobie, zakładając buty z jękiem niezadowolenia, a następnie opuściłem swój apartament. Powietrze było niespotykanie ciepłe, chociaż ostatnie promienie słoneczne już dawno schowały się za górami znajdującymi się za szklaną kopułą. Usłyszałem jak burczy mi w brzuchu, automatycznie przyśpieszyłem kroku. Droga dłużyła mi się w nieskończoność, mimo tego, że do sklepu miałem marne pięc minut. Poklepałem prawą kieszeń spodni, upewniając się, że na pewno nie zapomniałem kasy z domu. (Jakoś nie uśmiechało mi się do niego ponownie wracać). Wszedłem do środka tak szybko, że automatyczne drzwi ledwo zdążyły rozsunąć się na moją szerokość. Już miałem wziąść jakiś koszyk, ale po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu i stwierdziłem, że będę brał wszystko do rąk, tak jak leci. Kręciłem się po całym terenie budynku niczym zagubiony debil, szukając swoich ulubionych produktów. Niby powinno mi być wszystko jedno co zjem, skoro byłem tak niesamowicie głodny, ale wbrew temu jak wyglądałem byłem raczej wybredny.
Po magicznych trzydziestu minutach bezczynnego łażenia po tym cholernym sklepie i po uznaniu, że już na pewno mam wszystko, udałem się powolnym krokiem w kierunku kasy. Nagle zauważyłem jakiegoś faceta, napierającego prosto na mnie.
- Mógłbyś to potrzymać przez chwilę? - rzucił szybko i nie czekając na odpowiedź, wcisnął mi do rąk jakiś karton z rzeczami, przez co upuściłem wszystko co aktualnie trzymałem.
Nieznajomy odebrał dzwoniący od jakiegoś czasu telefon, zaczynając żywiołową rozmowę:
- Christopher? Co ty jeszcze chciałeś żebym ci kupił? - po tym pytaniu milczał dłuższą chwilę, wyjął małą karteczkę z kieszeni, przejechał oczami po jej całej długości. - Tego to już nie raczyłeś mi napisać na tej zakichanej liście. Co? Nie wiem, szukałem wszędzie i znaleźć nie mogę. Nie chcę mi się już. Nawet mnie nie wkurzaj. Ty nie lepszy! Gdyby nie to, że jesteś życiowym nieudacznikiem i złamałeś nogę to nigdy by mnie tutaj nie było. - po tych słowach rozłączył się, kręcąc nerwowo głową.
Na jego dziecinną twarzyczkę napłynął grymas niezadowolenia. Odgarnął w czoła czarną, zakrywającą oczy grzywkę, poprawił okulary, ale wciąż na mnie nie spojrzał.
- Słuchaj no, chłopcze. - rzekłem gniewnie, kładąc nacisk na słowo "chłopcze", odstawiłem jego rzeczy na najbliższą sklepową półkę i już przygotowałem w głowie piękny wierszyk, który miał na celu wyrażenie mego niezadowolenia wobec jego bezczelnej postawy wobec PORZĄDNYCH ludzi, ale kiedy tylko otworzyłem usta z zamiarem wypowiedzienia pierwszego słowa, on przerwał mi ruchem dłoni. Popatrzył się na mnie w taki sposób, jakby chciał mnie opluć, a potem głośno się roześmiać. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie wiedziałem czy jest zły, szczęśliwy czy w złym humorze. Strasznie dziwny gość...
<Renji?>
W końcu zebrałem się w sobie, zakładając buty z jękiem niezadowolenia, a następnie opuściłem swój apartament. Powietrze było niespotykanie ciepłe, chociaż ostatnie promienie słoneczne już dawno schowały się za górami znajdującymi się za szklaną kopułą. Usłyszałem jak burczy mi w brzuchu, automatycznie przyśpieszyłem kroku. Droga dłużyła mi się w nieskończoność, mimo tego, że do sklepu miałem marne pięc minut. Poklepałem prawą kieszeń spodni, upewniając się, że na pewno nie zapomniałem kasy z domu. (Jakoś nie uśmiechało mi się do niego ponownie wracać). Wszedłem do środka tak szybko, że automatyczne drzwi ledwo zdążyły rozsunąć się na moją szerokość. Już miałem wziąść jakiś koszyk, ale po chwili zrezygnowałem z tego pomysłu i stwierdziłem, że będę brał wszystko do rąk, tak jak leci. Kręciłem się po całym terenie budynku niczym zagubiony debil, szukając swoich ulubionych produktów. Niby powinno mi być wszystko jedno co zjem, skoro byłem tak niesamowicie głodny, ale wbrew temu jak wyglądałem byłem raczej wybredny.
Po magicznych trzydziestu minutach bezczynnego łażenia po tym cholernym sklepie i po uznaniu, że już na pewno mam wszystko, udałem się powolnym krokiem w kierunku kasy. Nagle zauważyłem jakiegoś faceta, napierającego prosto na mnie.
- Mógłbyś to potrzymać przez chwilę? - rzucił szybko i nie czekając na odpowiedź, wcisnął mi do rąk jakiś karton z rzeczami, przez co upuściłem wszystko co aktualnie trzymałem.
Nieznajomy odebrał dzwoniący od jakiegoś czasu telefon, zaczynając żywiołową rozmowę:
- Christopher? Co ty jeszcze chciałeś żebym ci kupił? - po tym pytaniu milczał dłuższą chwilę, wyjął małą karteczkę z kieszeni, przejechał oczami po jej całej długości. - Tego to już nie raczyłeś mi napisać na tej zakichanej liście. Co? Nie wiem, szukałem wszędzie i znaleźć nie mogę. Nie chcę mi się już. Nawet mnie nie wkurzaj. Ty nie lepszy! Gdyby nie to, że jesteś życiowym nieudacznikiem i złamałeś nogę to nigdy by mnie tutaj nie było. - po tych słowach rozłączył się, kręcąc nerwowo głową.
Na jego dziecinną twarzyczkę napłynął grymas niezadowolenia. Odgarnął w czoła czarną, zakrywającą oczy grzywkę, poprawił okulary, ale wciąż na mnie nie spojrzał.
- Słuchaj no, chłopcze. - rzekłem gniewnie, kładąc nacisk na słowo "chłopcze", odstawiłem jego rzeczy na najbliższą sklepową półkę i już przygotowałem w głowie piękny wierszyk, który miał na celu wyrażenie mego niezadowolenia wobec jego bezczelnej postawy wobec PORZĄDNYCH ludzi, ale kiedy tylko otworzyłem usta z zamiarem wypowiedzienia pierwszego słowa, on przerwał mi ruchem dłoni. Popatrzył się na mnie w taki sposób, jakby chciał mnie opluć, a potem głośno się roześmiać. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie wiedziałem czy jest zły, szczęśliwy czy w złym humorze. Strasznie dziwny gość...
<Renji?>
Od Rosie - C.D Takumi'ego
Czułam się trochę nieswojo. Nie pomyślałabym, że zachowa się wobec mnie
tak.. miło. Bałam się, że wyśmieje mnie za to niezdarstwo, a zamiast
tego zaprosił mnie do swojego mieszkania. Może i wyglądał na „strasznego
wielkoluda”, ale wydawał się nawet w miarę przyjazny. Niby nie byłam
aż tak niska, żeby zawsze musiał się tak zniżać do mnie, ale nie
specjalnie mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że chce
ze mną rozmawiać. Korzystając z okazji przyjrzałam mu się dokładniej.
Jego włosy były bladobłękitne, miał bardzo jasną cerę i w sumie.. była
ona podobna do mojej, wszystko to podkreślały oczy w kolorze nieba.
Uśmiechnęłam się niemal niewidocznie i przycisnęłam zimne dłonie do
rozgrzanych od rumieńca policzków. Kiedy odsunęłam ręce od twarzy
spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Rosie - powiedziałam trochę odważniejszym głosem
Chłopak tylko spojrzał na mnie z niezrozumieniem w oczach, a ja ze strachem z powrotem opuściłam głowę.
- Rosalie.. Nazywam się Rosalie, a ty? - powtórzyłam cicho
- Takumi - odpowiedział i wstał
Dyskretnie śledziłam go wzrokiem. Poszedł do jakiegoś pokoju. Chyba zauważył, że nie idę za nim i wrócił do mnie. Dał mi znak ręką, żebym za nim podążyła. Nieśmiało i powoli stawiałam kroki przed siebie nadal trzymając wzrok przy ziemi. Zaprowadził mnie do jednego z pokoi. Usiadłam obok niego na fotelu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było identyczne jak moje tylko w innej tonacji kolorystycznej. Był bardziej oziębły niż przytulny, a przynajmniej był taki według mnie. Oglądając tak pokój trafiłam wzrokiem na Takumi’ego. Siedział oparty o swoje nogi spoglądając na mnie co jakiś czas. Jakoś tak żadne z nas nie mogło się przymusić do zaczęcia rozmowy. W końcu chłopak przerwał niezręczną ciszę.
- Gdzie się tak spieszyłaś? - zapytał patrząc przez okno na plac i tłumy ludzi
- Szczerze mówiąc.. to do biblioteki - wyznałam niechętnie i wbiłam wzrok w swoje roztrzęsione dłonie
- Hm.. czyli lubisz, a raczej uwielbiasz czytać? - zaśmiał się przyjaźnie
- W sumie to tak. Widzę, że ty też trochę czytasz - stwierdziłam wstając i podchodząc do półki z książkami
- Trochę tego, trochę tamtego.. wszystkiego po trochu - odpowiedział z nutą śmiechu w głosie
- Długo już tutaj jesteś? - zapytałam, a rozmowa powoli się rozkręcała
- Trochę czasu już tu spędziłem, zwiedzałem też parę miejsc.. - opowiedział także wstając i podchodząc do okna
Staliśmy tak chwilę w ciszy. Po krótkiej chwili podeszłam do niego i spojrzałam za okno. Wszędzie były takie ogromne tłumy… Byłam teraz trochę zbyt roztrzęsiona , żeby znowu schodzić na dół i przymykać się między ludźmi.
- Czy mógłbyś ze mną pójść do biblioteki, a przynajmniej trochę mnie tam odprowadzić? - zapytałam bardzo cicho, nawet nie wiedziałam czy to usłyszy
W sumie mogłam tego nie mówić. Bałam się, że mnie wyśmieje za coś takiego. Spuściłam głowę, ale kątem oka nadal patrzyłam co robi. Czułam, że jeżeli teraz sama znowu wyjdę na plac skończy to się czymś gorszym niż tylko wpadnięcie na kogoś…
(Takumi?)
- Rosie - powiedziałam trochę odważniejszym głosem
Chłopak tylko spojrzał na mnie z niezrozumieniem w oczach, a ja ze strachem z powrotem opuściłam głowę.
- Rosalie.. Nazywam się Rosalie, a ty? - powtórzyłam cicho
- Takumi - odpowiedział i wstał
Dyskretnie śledziłam go wzrokiem. Poszedł do jakiegoś pokoju. Chyba zauważył, że nie idę za nim i wrócił do mnie. Dał mi znak ręką, żebym za nim podążyła. Nieśmiało i powoli stawiałam kroki przed siebie nadal trzymając wzrok przy ziemi. Zaprowadził mnie do jednego z pokoi. Usiadłam obok niego na fotelu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było identyczne jak moje tylko w innej tonacji kolorystycznej. Był bardziej oziębły niż przytulny, a przynajmniej był taki według mnie. Oglądając tak pokój trafiłam wzrokiem na Takumi’ego. Siedział oparty o swoje nogi spoglądając na mnie co jakiś czas. Jakoś tak żadne z nas nie mogło się przymusić do zaczęcia rozmowy. W końcu chłopak przerwał niezręczną ciszę.
- Gdzie się tak spieszyłaś? - zapytał patrząc przez okno na plac i tłumy ludzi
- Szczerze mówiąc.. to do biblioteki - wyznałam niechętnie i wbiłam wzrok w swoje roztrzęsione dłonie
- Hm.. czyli lubisz, a raczej uwielbiasz czytać? - zaśmiał się przyjaźnie
- W sumie to tak. Widzę, że ty też trochę czytasz - stwierdziłam wstając i podchodząc do półki z książkami
- Trochę tego, trochę tamtego.. wszystkiego po trochu - odpowiedział z nutą śmiechu w głosie
- Długo już tutaj jesteś? - zapytałam, a rozmowa powoli się rozkręcała
- Trochę czasu już tu spędziłem, zwiedzałem też parę miejsc.. - opowiedział także wstając i podchodząc do okna
Staliśmy tak chwilę w ciszy. Po krótkiej chwili podeszłam do niego i spojrzałam za okno. Wszędzie były takie ogromne tłumy… Byłam teraz trochę zbyt roztrzęsiona , żeby znowu schodzić na dół i przymykać się między ludźmi.
- Czy mógłbyś ze mną pójść do biblioteki, a przynajmniej trochę mnie tam odprowadzić? - zapytałam bardzo cicho, nawet nie wiedziałam czy to usłyszy
W sumie mogłam tego nie mówić. Bałam się, że mnie wyśmieje za coś takiego. Spuściłam głowę, ale kątem oka nadal patrzyłam co robi. Czułam, że jeżeli teraz sama znowu wyjdę na plac skończy to się czymś gorszym niż tylko wpadnięcie na kogoś…
(Takumi?)
Od Deak'a
Na pewno miała 18 lat? Nie wygląda, ale może naprawdę ma tyle lat. Kiedy
dziewczyna wpadła do tego schowka myślałem, że żartowała. Podszedłem do
niej, ale ona naprawdę spała. Zdziwiłem się. Teraz nie wiedziałem co
robić. Mam sobie iść czy co? No nic poczekam aż się obudzi. Nie kazała
mi wychodzić, a u siebie pewnie nic nie będę miał do roboty. Rozejrzałem
się po jej mieszkaniu. Wróciłem.do półki z książkami. Wziąłem jedną do
ręki i usiadłem obok na ziemi. Otwarłem książkę i zacząłem czytać. Była
naprawdę ciekawa, a przynajmniej na początku. Robiło się coraz później.
Czasami odrywałem się od lektury i patrzyłem czy Futaba już wstała.
Kiedy jednak skończyłem czytać, mój problem powrócił. Nie wiedziałem co
robić. Odłożyłem książkę obok i oparłem głowę o kolana. Robiłem się co
raz to bardziej śpiący. Chyba jak zostanę na noc to się nie obrazi, nie?
Czułem jak moje powieki powoli opadają. Nie dam rady wytrzymać dłużej.
Miałem dziwne uczucie co do przebywania tutaj. Może lepiej by było
gdybym poszedł? Zanim zdążyłem się dobrze zastanowić zasnąłem.
***
W środku nocy obudziłem się. Futaba już wstała, zaczęła grać. Byłem zaskoczony, może już nie mogła spać i dlatego znalazła sobie zajęcie. Rozejrzałem się po pokoju, prawie bym zapomniał, że znajduję się w domu koleżanki. Spojrzałem na nią.
-Futaba... Będę na Ciebie mówił Fucia, sa!-uśmiechnąłem się.-To jak już wstałaś to będę się chyba zbierał, sa...
Wstałem i odłożyłem książkę na półkę. Powoli, chwiejnym krokiem podszedłem do miejsca gdzie leżały moje buty. Mijając dziewczynę, pogłaskałem ją po głowie.
-To za oko, a po za tym lepiej idź zaraz spać-znów strzeliłem uśmiech.
Futaba? Wybacz za takie okropne coś :c
***
W środku nocy obudziłem się. Futaba już wstała, zaczęła grać. Byłem zaskoczony, może już nie mogła spać i dlatego znalazła sobie zajęcie. Rozejrzałem się po pokoju, prawie bym zapomniał, że znajduję się w domu koleżanki. Spojrzałem na nią.
-Futaba... Będę na Ciebie mówił Fucia, sa!-uśmiechnąłem się.-To jak już wstałaś to będę się chyba zbierał, sa...
Wstałem i odłożyłem książkę na półkę. Powoli, chwiejnym krokiem podszedłem do miejsca gdzie leżały moje buty. Mijając dziewczynę, pogłaskałem ją po głowie.
-To za oko, a po za tym lepiej idź zaraz spać-znów strzeliłem uśmiech.
Futaba? Wybacz za takie okropne coś :c
Od Akiny
Tak dobrze mi się spało... Tak bardzo dobrze.. Ale oczywiście jakiś ciul
musiał mi przeszkodzić i drzeć japę na cały korytarz. Jak tylko dorwę
tego kogoś to powieszę na wieżowcu jak bombkę na choince! Wygrzebałam
się spod kołdry i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Gdy już
dotarłam otworzyłam i wyjrzałam na korytarz. Po swojej prawej stronie
ujrzałam rudego chłopaka z przepaską na prawym oku. Otwierał drzwi do
pokoju. Ja mam jakiegoś sąsiada? Zdziwiłam się i on chyba też na mój
widok. Podeszłam do niego i zapytałam.
- To ty się tak darłeś?
Przetarłam oczy i spojrzałam na niego. Skubany jest wysoki i musiałam patrzeć do góry. Chłopak próbował coś powiedzieć, ale nie udawało mu się. W końcu coś wydusił.
- Nie nikt nie krzyczał, sa.
- Co? Na pewno? Nie gadaj, że mi się to przyśniło... Wygląda na to, że jesteśmy sąsiadami. - chłopak skinął głową.
- Dawno tu mieszkasz? - wypytywałam jak opętana ... ale cóż poradzić jak taka się urodziłam?
- No dość długo ... A ty, sa?
- Cholera.. że my się wcześniej nie spotkali. - mamrotałam do siebie.
- Ehem .. Mogę o coś spytać, sa?
- Ta wal śmiało.
- Czy ty masz coś na sobie prócz tej koszulki.
Spojrzałam na swój dół. Szara koszulka z motorami crossowymi była bardzo duża i długa. Zasłaniała spodenki. Nic dziwnego, że chłopaczyna speszony mi odpowiada bo myśli, iż paraduję sobie bez dołu piżamy. Uśmiechnęłam się i podciągnęłam koszulkę na tyle by pokazać spodenki.
- Oczywiście, że mam.
- Już sobie pomyślałem.. sa.
- Co ty ciągle sa i sa i sa?
- No ja tak mam, sa.
- Serio?
Mój sąsiad przytaknął, a ja wybuchłam śmiechem ... Są różne przypadłości, ale żeby "sa"? Nie mogłam opanować śmiechu. Aż mnie brzuszek zabolał. Chłopak nie był zadowolony z mojej reakcji. Powinnam się tak nie śmiać. W końcu to mój sąsiad. Musze się z nim dobrze dogadywać! Opanowałam się i go przeprosiłam. Po czym znów wróciłam do wypytywania.
- Jak Ci na imię?
- Deak. - odskoczyłam w tył i mu salutowałam
- Akina Hirata do usług!
- Dlaczego mi salutowałaś, sa?
- No bo masz przepaskę na oku jak jakiś kapitan, więc... -
Tym razem to chłopak zaczął się śmiać. Założyłam ręce na siebie i robiąc obrażoną minę powiedziałam:
- Ja tu staram się być miła, a ty się śmiejesz...
< Drogi sąsiedzie? xd >
- To ty się tak darłeś?
Przetarłam oczy i spojrzałam na niego. Skubany jest wysoki i musiałam patrzeć do góry. Chłopak próbował coś powiedzieć, ale nie udawało mu się. W końcu coś wydusił.
- Nie nikt nie krzyczał, sa.
- Co? Na pewno? Nie gadaj, że mi się to przyśniło... Wygląda na to, że jesteśmy sąsiadami. - chłopak skinął głową.
- Dawno tu mieszkasz? - wypytywałam jak opętana ... ale cóż poradzić jak taka się urodziłam?
- No dość długo ... A ty, sa?
- Cholera.. że my się wcześniej nie spotkali. - mamrotałam do siebie.
- Ehem .. Mogę o coś spytać, sa?
- Ta wal śmiało.
- Czy ty masz coś na sobie prócz tej koszulki.
Spojrzałam na swój dół. Szara koszulka z motorami crossowymi była bardzo duża i długa. Zasłaniała spodenki. Nic dziwnego, że chłopaczyna speszony mi odpowiada bo myśli, iż paraduję sobie bez dołu piżamy. Uśmiechnęłam się i podciągnęłam koszulkę na tyle by pokazać spodenki.
- Oczywiście, że mam.
- Już sobie pomyślałem.. sa.
- Co ty ciągle sa i sa i sa?
- No ja tak mam, sa.
- Serio?
Mój sąsiad przytaknął, a ja wybuchłam śmiechem ... Są różne przypadłości, ale żeby "sa"? Nie mogłam opanować śmiechu. Aż mnie brzuszek zabolał. Chłopak nie był zadowolony z mojej reakcji. Powinnam się tak nie śmiać. W końcu to mój sąsiad. Musze się z nim dobrze dogadywać! Opanowałam się i go przeprosiłam. Po czym znów wróciłam do wypytywania.
- Jak Ci na imię?
- Deak. - odskoczyłam w tył i mu salutowałam
- Akina Hirata do usług!
- Dlaczego mi salutowałaś, sa?
- No bo masz przepaskę na oku jak jakiś kapitan, więc... -
Tym razem to chłopak zaczął się śmiać. Założyłam ręce na siebie i robiąc obrażoną minę powiedziałam:
- Ja tu staram się być miła, a ty się śmiejesz...
< Drogi sąsiedzie? xd >
Od Takumi'ego - C.D Rosie
Dziewczyna na pewno była bardzo zawstydzona całym tym
zajściem. Gdyby był to ktoś inny za pewne mogło to się skończyć inaczej, jednak
ja nie widziałem w tym nic takiego.. nienormalnego ? Każdemu się przecież
zdarza. Nawet mi.
-Niezdara. – uśmiechnąłem się nieznacznie i zniżyłem nieco
by teraz zajrzeć jej w oczy. Kiedy to już zrobiłem ona cofnęła się o krok jak
by czegoś się przestraszyła i omal nie poleciała znowu. Tym razem jednak
złapałem ją za nadgarstek. Wtedy to też zobaczyłem lekki grymas na jej twarzy.
Przymknęła jedno oko i zacisnęła nerwowo wargi, a gdy tylko odzyskała równowagę
puściłem ją. Nie chciałem żeby znowu się wywróciła. Chyba musiało jej to
sprawić ból skoro zaraz po tym złapała się za ten nadgarstek.
-Prze… - zaczęła ale ja bardzo szybko ją uciszyłem dotykając
jej ust wskazującym palcem.
-Nie przepraszaj mnie za takie głupoty… - wzruszyłem
ramionami. Widać było że dziewczyna nie za bardzo wie co w takiej sytuacji ma
robić. Zebrałem już te swoje wszystkie książeczki. Kiwnąłem do dziewczyny co
miało znaczyć żeby poszła za mną. Skierowałem się do swojego pokoju. W połowie
drogi wziąłem od niej też tą wielką księgę. Ona ważyła chyba więcej niż te
wszystkie moje. Masakra.
[…]
Przez całą drogę chyba się do siebie nie odzywaliśmy.
Zerkałem na nią co jakiś czas żeby upewnić się czy na pewno za mną idzie.
Właściwie to czemu tak bardzo chciałem żeby za mną poszła. Może nie tyle co
chciałem ją poznać. Wydawała taka zakłopotana i zagubiona. Ah mam za dobre
serce. Zamknęły się za mną (a raczej zasunęły) metalowe drzwi. Ona cały czas
miała opuszczoną główkę, a oczy i zaczerwienione policzki próbowała jak
najbardziej ukryć za białymi włosami. Podszedłem do niej, a wcześniej odłożyłem
książki na komodę.
-Nie masz się czego bać… raczej nic ci nie zrobię. –ukucnąłem
przed nią mając ten sam grobelny wyraz twarzy. Starałem się jednak żeby był
nieco bardziej rezolutny.
( Rosie ? )
Od Misaki
Wstałam rano koło dziesiątej w swoim pokoju. Nie był jakiś wielki, ale
mi wystarczał. Wyjrzałam przez okno, za którym było mnóstwo śniegu.
Wyciągnęłam kartki, ołówek i zaczęłam rysować. Po około godzinie
skończyłam, więc schowałam wszystko do jednej z kilkunastu teczek, które
były schowane w szafie. Potem ubrałam się i zabierając swoje artykuły
do rysowania wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam
zapełniać rysunkami kolejne kartki. Po jakimś czasie już nie miałam
kartek, więc wróciłam do pokoju, odłożyłam to, co narysowałam i wzięłam
kabel od internetu, którego dotknęłam i sprawdziłam szybko pocztę. Nic
tam ciekawego nie było, głównie spam. Gdy oderwałam rękę od kabla,
wyszłam na zewnątrz ponownie. Rozejrzałam się dokładniej - wokół było
dużo śniegu, było chłodno, ale dało się wytrzymać. Niektóre kwiaty
jeszcze wybijały się spod śniegu, ale większość była pod nim. Słońce
jasno świeciło, na niebie nie było w ogóle chmur. Gdy poszłam dalej,
spotkałam kogoś.
Ktokolwiek?
Ktokolwiek?
Od Futaby - C.D Deak'a
- Futaba, ale możesz mi mówić jak chcesz - wzruszyłam ramionami
powracając do gry - Jeśli ktoś by mógł ze mną pograć, wpuszczę każdego. A
i mam 18 lat - dodałam cały czas wpatrzona w ekran
Usłyszałam chrząknięcie. No do pełnoletności trochę mi brakuje, ale co tam. Nikt praktycznie tu o sobie nic więcej nie wie oprócz imienia, jaką masz Arcane i gdzie masz pokój. Odłożyłam konsole na stolik i zerknęłam na chłopaka. Podszedł do półki z książkami i zaczął się im przyglądać. Może gry nie są naszą wspólną pasją, ale książki ... owszem!
- Mam więcej książek - powiedziałam kładąc się na kanapie i patrząc się na niego do góry nogami
- Coś sobie jeszcze zrobisz, sa! - zawołał, a ja niechętnie wróciłam do poprawnej pozycji
Przetarłam oczy i ziewnęłam. Nie wyspałam się wcale, a znów sięgnęłam po grę. Bez słowa wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę łóżka, które po prawdzie też było kanapą. Otworzyłam schowek rozkładając sofę, wyjęłam kołdrę i zarzuciłam ją sobie na głowę.
- Em, Futaba? - w głosie Deaka było słychać zdziwienie
No nie powiem, moje zachowanie było dziwne. Zarzucam sobie kołdrę na głowę, po czym wykonuję rękoma dziwne ruchy. Wydałam z siebie dziwny dźwięk, jakby bzyczenie połączone z powarkiwaniem jakiegoś zwierzaka, po czym zaczęłam się kręcić w kółko. Znów chłopak krzyknął i poczułam jak coś chwyta za pościel. Kołdra, która zakrywała moją twarz została lekko uchylona i wbiłam wzrok w twarz Deaka. Uśmiechnęłam się lekko, po czym znów ziewnęłam. Gdyby nie trzymał kołdry, w tym mnie to bym teraz leżała a podłodze. Chciał jakichkolwiek wytłumaczeń, czułam to.
- Wcale nie wyglądasz na 18 lat, sa - powiedział po czym odłożył mnie na wpół złożoną kanaposofę
Usiadł na rogu po czym wbił we mnie wzrok.
- Dobranoc - powiedziałam przechylając się i wpadając do schowka na pościel
Zamknęłam oczy wtulając się w ciepło materiału. Ładnie pachniał.
<Deak? Kałai end xD>
Usłyszałam chrząknięcie. No do pełnoletności trochę mi brakuje, ale co tam. Nikt praktycznie tu o sobie nic więcej nie wie oprócz imienia, jaką masz Arcane i gdzie masz pokój. Odłożyłam konsole na stolik i zerknęłam na chłopaka. Podszedł do półki z książkami i zaczął się im przyglądać. Może gry nie są naszą wspólną pasją, ale książki ... owszem!
- Mam więcej książek - powiedziałam kładąc się na kanapie i patrząc się na niego do góry nogami
- Coś sobie jeszcze zrobisz, sa! - zawołał, a ja niechętnie wróciłam do poprawnej pozycji
Przetarłam oczy i ziewnęłam. Nie wyspałam się wcale, a znów sięgnęłam po grę. Bez słowa wstałam z kanapy i skierowałam się w stronę łóżka, które po prawdzie też było kanapą. Otworzyłam schowek rozkładając sofę, wyjęłam kołdrę i zarzuciłam ją sobie na głowę.
- Em, Futaba? - w głosie Deaka było słychać zdziwienie
No nie powiem, moje zachowanie było dziwne. Zarzucam sobie kołdrę na głowę, po czym wykonuję rękoma dziwne ruchy. Wydałam z siebie dziwny dźwięk, jakby bzyczenie połączone z powarkiwaniem jakiegoś zwierzaka, po czym zaczęłam się kręcić w kółko. Znów chłopak krzyknął i poczułam jak coś chwyta za pościel. Kołdra, która zakrywała moją twarz została lekko uchylona i wbiłam wzrok w twarz Deaka. Uśmiechnęłam się lekko, po czym znów ziewnęłam. Gdyby nie trzymał kołdry, w tym mnie to bym teraz leżała a podłodze. Chciał jakichkolwiek wytłumaczeń, czułam to.
- Wcale nie wyglądasz na 18 lat, sa - powiedział po czym odłożył mnie na wpół złożoną kanaposofę
Usiadł na rogu po czym wbił we mnie wzrok.
- Dobranoc - powiedziałam przechylając się i wpadając do schowka na pościel
Zamknęłam oczy wtulając się w ciepło materiału. Ładnie pachniał.
<Deak? Kałai end xD>
Od Kaneki
Że niby ja z nim przegrać? Haha! Dostałby się w moje łapska i marzył by o
śmierci z mojej ręki. Taaak... zrobiłabym to samo co ON mi... Poczułam
jak głowa zaczyna mi pulsować silnym bólem. Chwyciłam się za nią.
Zawsze, gdy przypominałam sobie JEGO zaczynała mnie boleć głowa. Takumi
był już kawałek dalej. Nadal szedł w przeciwnym kierunku. Domyśliłam
się, że zapewne zaraz zmieni zdanie, lub odwróci się. Skorzystałam więc z
okazji i ruszyłam szybkim krokiem do pokoju. Gdy w końcu doń dotarłam,
ból głowy juz ustąpił. Zrobiłam sobie kawę, po czym siadłam na kanapie w
salonie i włączyłam telewizor. Nie leciało nic ciekawego. Zatrzymałam
się na programie przyrodzniczym o lwach. Samice właśnie złapały małego
cielaka gnu, a samiec wepchnał się, aby zjeść jako pierwszy. Wyobraziłam
sobie samą siebie jako lwa... Pewnie nie pozwoliłabym sobą tak
pomiatać. Moje "przyrodnicze" rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
Westchnęłam i wyłączyłam telewizor. Zaczęłam włóczyc nogami w kierunku
drzwi.
-Daj mi wreszcie spokój - powiedziałam zanim je do końca otworzyłam. Jednak to nie niebieskowłosy rzep stał za drzwiami...
-Sory, pomilałm cię z kimś. -burknęłam, lecz w moim tonie głosu nie dało sie usłyszeć ani trochę skruchy.
Ktoś?
-Daj mi wreszcie spokój - powiedziałam zanim je do końca otworzyłam. Jednak to nie niebieskowłosy rzep stał za drzwiami...
-Sory, pomilałm cię z kimś. -burknęłam, lecz w moim tonie głosu nie dało sie usłyszeć ani trochę skruchy.
Ktoś?
Subskrybuj:
Posty (Atom)