Strasznie mi się nudziło, teoretycznie każdy w mojej drużynie z kimś sobie walczył, a ja siedziałam że tak powiem, na dupie. No może jedna akcja była, ale to nie wystarczyło żeby zahamować moje popędy zabójcy. Jesteśmy tak zajebiście zorganizowani, że zostałam sama. Każdy polazł gdzie indziej. Więc w sumie i ja nie będę siedziała jak głupia, tylko pójdę poszukać jakiejś akcji. Wstałam otrzepując swoją sukienkę z tony brudów które uzbierały się na niej po siedzeniu na ulicy. Rozejrzałam się wpierw w lewo a potem w prawo, zastanawiając się w którą stronę iść. Ostatecznie zdecydowałam się iść w lewo. Los się chyba do mnie uśmiechnął, bo już po kilku minutach natrafiłam na resztę grupy numer 3. Zostały tylko dwie dziewczyny… wypadałoby już powoli kończyć ten cyrk i przyczynić się do wyeliminowania kilku osób. Przez chwilę przypatrywałam się im z ukrycia, o czymś rozmawiały. Dyskusja trwała może z dwie minuty i już po chwili dziewczyny postanowiły się rozdzielić. Jak dla mnie to nawet lepiej, postanowiłam śledzić czarnowłosą dziewczynę. Nie to, że wydawała mi się łatwiejszym celem, nie znałam i tej i tej. Może być nawet tak, że ich Arcany są silniejsze od moich, ale przecież chcieli widowiska? To go dostaną… Przyklęknęłam i popękanego asfaltu ulicy wyciągnęłam mały nożyk. Polizałam jego tępą stronę, po czym z szerokim uśmiechem na twarzyczce rzuciłam nim w stronę dziewczyny. Ostrze perfekcyjnie wbiło się w sam środek łydki dziewczyny. Upadając krzyknęła, zanim zdążyła narobić jeszcze więcej hałasu, podbiegłam do niej i wyciągnęłam z jej nogi nóż robiąc jeszcze głębszą ranę. Przystawiłam jej broń do policzka, spoglądając na nią z góry.
-Krzyknij tylko, to przysięgam że już nie będziesz miała takiej ładnej twarzyczki – uśmiechnęłam się szeroko
-Szczerze w to wątpię – krzyknęła a w tedy poczułam się jakoś dziwnie
Kolana się pode mną ugięły, zrobiło mi się słabo. Czemu ten dźwięk był taki wkurwiający!? Podniosłam się z ziemi, jednak głowa bolała mnie niewyobrażalnie, starałam zatkać sobie uszy dłońmi ale z każdą sekundą robiło mi się coraz słabiej.
-Zamknij ryj! – krzyknęłam i kopnęłam dziewczynę w twarz, tak że przestała krzyczeć
Nie od razu zawroty głowy zniknęły, potrzebowałam kilkunastu sekund żeby wrócić do siebie. Kiedy już to się stało, posłałam dziewczynie nienawistne spojrzenie. Ścisnęłam mocniej rękojeść nożyka zaciskając pięści.
[Panno Mixi?)
czwartek, 26 lutego 2015
[Team 3] Od Argony
Bezsensu.
Zaczęłam majtać nogami w powietrzu, siedząc na krawędzi wieżowca i wpatrując się w dal. Gdzieś tam słyszałam odgłosy walki, jakieś świsty, zgrzyty, strzały, krzyki. Pewnie się pojedynkowali ze sobą. Głupota. Jak się lepiej zastanowić moglibyśmy po prostu wszyscy usiąść w kółeczku i zacząć grać w "srały muchy". Nikt nie zmuszał nas do walki. Czemu tak łatwo przyjęliśmy wyzwanie? Co nam z tego przyjdzie? Nic. Tylko zapewne wielu będzie mieć pogruchotane kości, inni będą ciężko ranni lub posiniaczeni. Wszyscy jak owieczki wykonali ten głupi i niczym nieuzasadniony rozkaz. Dziel i rządź. Nigdy nie lubiłam tej zasady. To przez nią zostałam przeniesiona do innego oddziału, przez nią musiałam zabić tamtych w bratobójczym boju. Co tym ludziom na górze się wydaje? Że jesteśmy zwierzętami? Potworami? Że nie ma innego sposobu na nas niż zamknąć w klatce i bić batem, gdy okażą cień nieposłuszeństwa?
Oparłam się na rękach i podniosłam do pozycji stojącej, automatycznie włączając Ishiki. Wokół nie wykrywałam żadnego naukowca. Szczerze wątpiłam, by kryli się po krzakach, obserwując. Raczej mają gdzieś swoje kamery. Aktywując Kyouka ruszyłam pędem po dachu budynku, rozpędziłam się i skoczyłam. Prawe oko zaczynało mnie lekko pobolewać, ale nie zważałam na to. Zeskoczyłam na niższy budynek, na zbite okno, na balkonik... wreszcie znalazłam się na ziemi i zaczęłam biec zakosami, omijając budynki, jednak zmierzając w jednolitym kierunku. To miasto nie jest nieskończone, gdzieś tam musi być wyjście. Nagle uderzyłam w coś niewidocznego. Przeźroczysty klosz ze szkła kuloodpornego. Oko ponownie mnie zabolało, tym razem mocniej.
- Kami no keiyaku, Kyukei - powiedziałam, cofając się.
- Tam jest! - usłyszałam jeszcze jakiś krzyk, kompletnie wyrwany z kontekstu. Skąd on dochodził...? Czułam, jak moje zmysły zaczynają wirować, jak świat wokół mnie zaczyna wirować, jak pojawiają się czarne rozbłyski wokół mnie. Zmusiłam niemal moje ciało do ruchu w przód. W kopule pojawiła się mała rysa. Wkrótce pękła na kształt koła, ugodzona sporym promieniem pustki.
Pozwoliłam sobie upaść na ziemię, twarzą w błoto. Zabolało, jednak przyniosło oczekiwany efekt. Aku no Me zamknęło się, choć przez jakiś czas nie będę mogła wykorzystywać żadnej z mocy. Podniosłam się i ruszyłam biegiem, wyciągając zza pasa pistolet. Czekałam na ostrzał, jednak nie następował. Coś tu nie grało... chwila...
Cichy szmer powietrza, rozdzieranego przez pędzący pocisk i krótki "plask", gdy zagłębiał się w czaszkę. Chwilę potem poczułam, jak moją głowę rozrywa olbrzymia siła.
Teraz powinnam się obudzić...! pomyślałam jeszcze przelotnie, nim resztki duszy uleciały bezpowrotnie z ciała.
Zaczęłam majtać nogami w powietrzu, siedząc na krawędzi wieżowca i wpatrując się w dal. Gdzieś tam słyszałam odgłosy walki, jakieś świsty, zgrzyty, strzały, krzyki. Pewnie się pojedynkowali ze sobą. Głupota. Jak się lepiej zastanowić moglibyśmy po prostu wszyscy usiąść w kółeczku i zacząć grać w "srały muchy". Nikt nie zmuszał nas do walki. Czemu tak łatwo przyjęliśmy wyzwanie? Co nam z tego przyjdzie? Nic. Tylko zapewne wielu będzie mieć pogruchotane kości, inni będą ciężko ranni lub posiniaczeni. Wszyscy jak owieczki wykonali ten głupi i niczym nieuzasadniony rozkaz. Dziel i rządź. Nigdy nie lubiłam tej zasady. To przez nią zostałam przeniesiona do innego oddziału, przez nią musiałam zabić tamtych w bratobójczym boju. Co tym ludziom na górze się wydaje? Że jesteśmy zwierzętami? Potworami? Że nie ma innego sposobu na nas niż zamknąć w klatce i bić batem, gdy okażą cień nieposłuszeństwa?
Oparłam się na rękach i podniosłam do pozycji stojącej, automatycznie włączając Ishiki. Wokół nie wykrywałam żadnego naukowca. Szczerze wątpiłam, by kryli się po krzakach, obserwując. Raczej mają gdzieś swoje kamery. Aktywując Kyouka ruszyłam pędem po dachu budynku, rozpędziłam się i skoczyłam. Prawe oko zaczynało mnie lekko pobolewać, ale nie zważałam na to. Zeskoczyłam na niższy budynek, na zbite okno, na balkonik... wreszcie znalazłam się na ziemi i zaczęłam biec zakosami, omijając budynki, jednak zmierzając w jednolitym kierunku. To miasto nie jest nieskończone, gdzieś tam musi być wyjście. Nagle uderzyłam w coś niewidocznego. Przeźroczysty klosz ze szkła kuloodpornego. Oko ponownie mnie zabolało, tym razem mocniej.
- Kami no keiyaku, Kyukei - powiedziałam, cofając się.
- Tam jest! - usłyszałam jeszcze jakiś krzyk, kompletnie wyrwany z kontekstu. Skąd on dochodził...? Czułam, jak moje zmysły zaczynają wirować, jak świat wokół mnie zaczyna wirować, jak pojawiają się czarne rozbłyski wokół mnie. Zmusiłam niemal moje ciało do ruchu w przód. W kopule pojawiła się mała rysa. Wkrótce pękła na kształt koła, ugodzona sporym promieniem pustki.
Pozwoliłam sobie upaść na ziemię, twarzą w błoto. Zabolało, jednak przyniosło oczekiwany efekt. Aku no Me zamknęło się, choć przez jakiś czas nie będę mogła wykorzystywać żadnej z mocy. Podniosłam się i ruszyłam biegiem, wyciągając zza pasa pistolet. Czekałam na ostrzał, jednak nie następował. Coś tu nie grało... chwila...
Cichy szmer powietrza, rozdzieranego przez pędzący pocisk i krótki "plask", gdy zagłębiał się w czaszkę. Chwilę potem poczułam, jak moją głowę rozrywa olbrzymia siła.
Teraz powinnam się obudzić...! pomyślałam jeszcze przelotnie, nim resztki duszy uleciały bezpowrotnie z ciała.
[Team 4] Od Rosie - C.D Takumi'ego
Nie wiedziałam co teraz zrobić. Nie mogłam się poddać, gdyż moja drużyna
by mnie wyśmiała. Zrezygnowana spojrzałam na swoją nogę. Sama już nie
wiedziałam ile to jeszcze może potrwać. Westchnęłam i spojrzałam
nieśmiało na chłopaka. Nie wiem jakby to się potoczyło gdyby mnie nie
znał, ale na pewno niezbyt dobrze.
- Powiedzmy, że tego nie było.. - wyszeptałam wpatrując się w pustą przestrzeń
Takumi spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja odwróciłam głowę ku niemu.
- Ja nie powiem nikomu, że Cię spotkałam, a ty nikomu, że mnie widziałeś.. Zgadzasz się na to? - zapytałam z nadzieją w głosie
Pokiwał twierdząco głową i spojrzał raz jeszcze na moją ranę.
- Co Ci się stało? - zapytał z lekką nutą zmartwienia w głosie
- Schody się na mnie zawaliły, a przy tym chłopak z mojej drużyny na mnie upadł. - odparłam
Z zaciekawienia odwiązałam lekko bandaż i przyjrzałam się. Kości już nie było widać, ale za to rana nadal była krwisto czerwona i głęboka. Spojrzałam na mój prowizoryczny opatrunek, który był niemalże w całości przesiąknięty krwią. Z niechęcią złapałam znowu za kawałek szkła i odcięłam drugą nogawkę na tą samą długość, po czym użyłam materiału na ranie. Zawiązałam ją starannie i spojrzałam na chłopaka nieśmiało się uśmiechając.
- Teraz przynajmniej będę wyglądać normalnie z tymi spodniami - zaśmiałam się cicho, a chłopak lekko uniósł kąciki ust
- Ja lepiej już pójdę - stwierdził i szybko wyszedł z pomieszczenia
Odetchnęłam cicho z ulgą i znowu podciągnęłam się do okna. Miałam nadzieje, że to spotkanie nie sprawi nam problemów. Moja drużyna chyba nawet nie zauważyła jak chłopak wyszedł z budynku. Zajęłam się znowu przeszkadzaniem przeciwnikom. Szczerze mówiąc żałuję, że nie mam żadnej przydatniejszej mocy. W sumie nadal nie wiem po co się tu znalazłam. Słaba omega z beznadziejnymi umiejętnościami. Ci naukowcy muszą mieć niezłe poczucie humoru… Odsunęłam się od okna i spojrzałam na ten dziwaczny zegarek. Przeglądałam statystki, plan miasta, ile czasu tu spędziliśmy, ile przeszliśmy.. ogólnie same nudy, ale chwila… Nagle coś rzuciło mi się w oczy. Jedna osoba już poległa? To chyba znaczy, że zaczęła się poważna walka. Bawiłam się tak jeszcze chwilę, gdy nagle znowu budynek się lekko zachwiał. Po chwili zrozumiałam, że musiało już minąć trochę czasu, bo ból nogi mi minął. Delikatnie odwiązałam materiał i zauważyłam tylko lekko czerwoną, dużą bliznę w miejscu rany. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam wstać. Mało brakowało, a wywaliłabym się na jakieś druty i potłuczone szkło. Po kilku nieudolnych próbach wreszcie stanęłam na nogach. Teraz tylko chodzenie… Z początku bardzo kulawo i niestabilnie, ale po paru rundkach w pomieszczeniu zaczęłam chodzić w miarę normalnie. Wyjrzałam za okno, ale tak by nikt mnie nie zauważył. Nie mogłam dostrzec mojej drużyny, więc użyłam mapy. Po chwili szukania okazało się, że stoją zaraz za tym budynkiem. Cicho zeszłam po schodach i gdy byłam już w miarę nisko zeskoczyłam na dół przez jakąś dziurę, która prawdopodobnie była oknem. Na szczęście była to moja grupa. Szczerze mówiąc ciut się zdziwili, gdy mnie zobaczyli. Futaba już miała mi coś powiedzieć, gdy wskazałam jej na nogę i uśmiechnęłam się lekko. Miałam nadzieje, że jakoś mnie wprowadzą do ich planu działania.
(Roxel, Futaba, Renji? Połączcie opowiadania jak coś.)
- Powiedzmy, że tego nie było.. - wyszeptałam wpatrując się w pustą przestrzeń
Takumi spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja odwróciłam głowę ku niemu.
- Ja nie powiem nikomu, że Cię spotkałam, a ty nikomu, że mnie widziałeś.. Zgadzasz się na to? - zapytałam z nadzieją w głosie
Pokiwał twierdząco głową i spojrzał raz jeszcze na moją ranę.
- Co Ci się stało? - zapytał z lekką nutą zmartwienia w głosie
- Schody się na mnie zawaliły, a przy tym chłopak z mojej drużyny na mnie upadł. - odparłam
Z zaciekawienia odwiązałam lekko bandaż i przyjrzałam się. Kości już nie było widać, ale za to rana nadal była krwisto czerwona i głęboka. Spojrzałam na mój prowizoryczny opatrunek, który był niemalże w całości przesiąknięty krwią. Z niechęcią złapałam znowu za kawałek szkła i odcięłam drugą nogawkę na tą samą długość, po czym użyłam materiału na ranie. Zawiązałam ją starannie i spojrzałam na chłopaka nieśmiało się uśmiechając.
- Teraz przynajmniej będę wyglądać normalnie z tymi spodniami - zaśmiałam się cicho, a chłopak lekko uniósł kąciki ust
- Ja lepiej już pójdę - stwierdził i szybko wyszedł z pomieszczenia
Odetchnęłam cicho z ulgą i znowu podciągnęłam się do okna. Miałam nadzieje, że to spotkanie nie sprawi nam problemów. Moja drużyna chyba nawet nie zauważyła jak chłopak wyszedł z budynku. Zajęłam się znowu przeszkadzaniem przeciwnikom. Szczerze mówiąc żałuję, że nie mam żadnej przydatniejszej mocy. W sumie nadal nie wiem po co się tu znalazłam. Słaba omega z beznadziejnymi umiejętnościami. Ci naukowcy muszą mieć niezłe poczucie humoru… Odsunęłam się od okna i spojrzałam na ten dziwaczny zegarek. Przeglądałam statystki, plan miasta, ile czasu tu spędziliśmy, ile przeszliśmy.. ogólnie same nudy, ale chwila… Nagle coś rzuciło mi się w oczy. Jedna osoba już poległa? To chyba znaczy, że zaczęła się poważna walka. Bawiłam się tak jeszcze chwilę, gdy nagle znowu budynek się lekko zachwiał. Po chwili zrozumiałam, że musiało już minąć trochę czasu, bo ból nogi mi minął. Delikatnie odwiązałam materiał i zauważyłam tylko lekko czerwoną, dużą bliznę w miejscu rany. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam wstać. Mało brakowało, a wywaliłabym się na jakieś druty i potłuczone szkło. Po kilku nieudolnych próbach wreszcie stanęłam na nogach. Teraz tylko chodzenie… Z początku bardzo kulawo i niestabilnie, ale po paru rundkach w pomieszczeniu zaczęłam chodzić w miarę normalnie. Wyjrzałam za okno, ale tak by nikt mnie nie zauważył. Nie mogłam dostrzec mojej drużyny, więc użyłam mapy. Po chwili szukania okazało się, że stoją zaraz za tym budynkiem. Cicho zeszłam po schodach i gdy byłam już w miarę nisko zeskoczyłam na dół przez jakąś dziurę, która prawdopodobnie była oknem. Na szczęście była to moja grupa. Szczerze mówiąc ciut się zdziwili, gdy mnie zobaczyli. Futaba już miała mi coś powiedzieć, gdy wskazałam jej na nogę i uśmiechnęłam się lekko. Miałam nadzieje, że jakoś mnie wprowadzą do ich planu działania.
(Roxel, Futaba, Renji? Połączcie opowiadania jak coś.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)