-Tak… bardzo tęskniłem.. – mruknąłem siadając teraz i
patrząc na nią kontem oka. Znowu chciała zrobić to samo tylko po to bym się
położył na ziemi. Siedzenie to przecież nie leżenie co nie. Tym razem coś jej
nie wyszło i przeleciała dalej lądując tez na ziemi. – Gratuluje, klopsiku.
-JAK !?
-Jesteś taką niezdarą że nawet nie potrafisz powalić prawie
że leżącego. (Kopiącego się nie leży ! xD).
-Zamknij się Riuki….- powiedziała i za raz poprawiła kosmyk,
który delikatnie gilgotał ją w nos. Siedzieliśmy tak jeszcze jakieś 10 minut.
Nie widziałem w tym żadnego celu no ale dobra. Z racji tego że pewnie bym ją
ZNIENAWIDZIAŁ (jak to Olga ujęła) gdyby zrobiła to jeszcze raz , wolałem
pozostać blisko ziemi.
-„Zamknij się Riuki”.- przedrzeźniałem ją – Tylko tyle
potrafisz powiedzieć.- dziewczyna zerwała się z miejsca i znów mnie powaliła.
Tym razem mnie to zabolało. Usiadła na moich biodrach i spojrzała na mnie tak
jakby była panią i władczynią wszechświata. Nie zamierzałem się nawet podnosić
czy sprzeciwiać czy Uj wie co.
-Wiesz co ? Oprócz obroży, tej opaski na oko to powinni ci
jeszcze kaganiec założyć ! – jaki bulwers. Była wkurzona. Chyba nie za bardzo
pasowało jej to że potrafię ją przegadać, albo zgasić. Podniosłem się ponownie do
pozycji siedzącej i jednocześnie oparłem dłonie za sobą. Tak było po prostu
wygodniej. Ściągnąłem swoją opaskę z oka i spojrzałem na jej szyje.
-Nawet na to nie licz ! – machnęła łapką, ale ja za raz
złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem tak że oparła się o mój tors. Zadarła
główkę i spojrzała na mnie
-Znajdujesz się w nieco niebezpiecznej pozycji nie sądzisz –
powiedziałem spokojnie jak na mnie i raczej mój wzrok wskazywałby bardziej na
to że jestem tym wszystkim wykończony i nie będę się stawiał. Chwilę dłużej
trwając w takiej pozycji dziewczyna zaczęła się chyba ciut krępować bo na jej
twarzy pojawiły się różowe rumieńce.
-Puszczaj… - chciała się wyrwać.
-A jeśli nie… to co ? – zapytałem cicho i za raz podniosłem
jej rączkę do góry. Przystawiłem sobie do ust….
-Jesteś cholernym zboczeńcem, który.. – za nim zdążyła coś
powiedzieć koniuszkiem języka przejechałem po jej palcach. Ah Cinia tak bardzo
nieśmiała.
-Ja jestem zboczeńcem ? Nie chciałbym chyba znać teraz
twoich myśli. Po za tym twoje zachowanie nie wywiera na mnie niczego
specjalnego więc czemu miałbym chcieć twojej bliskości ? Po prostu potrzebuje krwi,
a raczej… teraz już mnie to bawi, ze taka jesteś mi posłuszna… może w pewnym
sensie cie to podnieca…
-Jesteś idiotą mnie wcale…
-Ciekawe co więc robią takie rumieńce na twojej twarzy. –odsunąłem
się troszkę i znów oparłem dłonie za sobą.- Złaź….
-„A jeśli nie… to co ?” – tym razem to ona mnie
przedrzeźniała, ale widać było ze mówi to bardzo niepewnie. Nie wiedziała jak mogę
na to zareagować, co zrobię….
Miała spuszczoną głowę, już przez dłuższy czas. Tak jakby
bała się na mnie spojrzeć. Wyciągnąłem dłoń i w dwa palce chwyciłem kosmyk jej
włosów.
-Jesteś moją ofiarą…. Jesteś mi podporządkowana więc się nie
stawiaj…. Bo spotka cie kara…. – ona już nic nie powiedziała tylko zeszła ze
mnie i usiadła obok. – Dobra dziewczynka..
– pogłaskałem ją po głowie..
( Cinia ? )