Uśmiechnąłem się do Fuci. Pogłaskałem ną po głowie.
-Mi będzie z tego powodu bardzo miło, sa. Wpadaj kiedy tylko chcesz!
Ruszyłem w stronę pokoju, a później wszedłem do łazienki. Szybko
ściągnąłem ubrania i wskoczyłem po prysznic. Po chwili skończyłem się
myć. Wytarłem się w suchy ręcznik, ubrałem się i wyszedłem do
dziewczyny. Czysto i pachnąco. Usiadłem obok dziewczyny. To dobrze, że
Fucia chciała tutaj przebywać. W każdej chwili mogła sobie po prostu
pójść, ale tego nie robiła. Hm... Może ma jakiś ukryty motyw? Nie, na
pewno nie. Spojrzałem na nią. Cały czas miała tego swojego lizaka.
Roześmiałem się. Wyglądała tak słodko, ta jej urocza twarzyczka i za
duże ubrania.
-To co byś chciała robić, sa?
-A ty to co byś chciał robić?
Westchnąłem i zacząłem myśleć. Co można by zrobić z Futabą? Wiem, że
lubi gry i czytać książki. Uśmiechnąłem się do niej. Można by
poobserwować innych przez okna jak jacyś stalkerzy czy coś. Najlepiej by
było włączyć telewizor i paczać w to pudło cały dzień. Przybliżyłem się
bardziej do Fuci.
-Są wygodne, sa?
-Tak.
-Jak chcesz to mogę się z tobą dzielić ubraniami, sa!-zaśmiałem
się.-Hm... Wracając do wcześniejszych pytań. Może jednak ty masz jakiś
pomysł, sa?
Fucia? Wybacz za długość itele itede D:
wtorek, 17 marca 2015
Od Aki'ego - C.D Rosie
- Proszę Pani ... dlaczego mam do Pani mówić Rosie? Pani ma na imię Kaya
- powiedziałem rozkładając się na kocu biorąc łyk herbaty - Wolałbym
pić herbatę na werandzie - westchnąłem biorąc kolejny łyk - Proszę Pani?
Kobieta odgarnęła włosy i westchnęła odkładając obok siebie kubek z herbatą. Jakoś ją uraziłem? Wypiłem duszkiem herbatę i trzymając kubek w rękach zacząłem się lekko kołysać.
- Dlaczego moi rodzice Panią zatrudnili? Mówili mi, że jest Pani moją opiekunką i ... - zawiesiłem się - Pchlogiem?
- Psychologiem? - spytała unosząc brew, a ja kiwnąłem głową
- Właśnie! Psychologiem! - odstawiłem kubek i wgramoliłem się jej na kolana - Pani tak ładnie pachnie i ma taki miły głos. Zaśpiewasz coś? - zrobiłem szczenięce oczy wtulając się w materiał koszulki, którą miała na sobie
- Może innym razem ... mam chrypę - zakaszlała, co było oczywiście wymuszone i uśmiechając się do mnie
Jęknąłem niezadowolony jednak pomimo nie otrzymania piosenki wtuliłem się mocniej w dziewczynę. Poczułem jej delikatną dłoń na swoich blond włosach. Zostałem pogłaskany po głowie, na twarzyczce pojawił się lekki uśmiech.
- Kaya?
- Hm?
- Nie zostawisz mnie nigdy, prawda? Zawsze będziesz przy mnie? - przymknąłem oczy
Przez chwilę odczuwałem wahanie dziewczyny, ale wreszcie przytaknęła i zaczęła mnie lekko kołysać. Wreszcie, gdy już prawie zasnąłem zostałem podniesiony, ale dla dziewczyny najwidoczniej byłem trochę za ciężki bo aż dało się usłyszeć jak wzięła oddech. Będąc tak w nią wtulony słyszałem jak bije jej serce. Samo jego bicie sprawiło, że zasnąłem szybko. Mam nadzieje, że nie sprawiałem jej zbyt dużo kłopotów. Może narysuje jej jakiś rysunek, które proponowała mi rysować. A może jednak nie ... zadawała wtedy dziwne pytania.
[...]
Spałem z około godziny. Obudziłem się leżąc w łóżku, drzwi były zamknięte. Zsunąłem się z łóżka i powędrowałem do salonu. Zastałem śpiącą dziewczynę na kanapie. Jednak ją bardzo wymęczyłem. Podszedłem do niej powoli i odgarniając włosy pocałowałem ją w policzek.
- Pani jest jedyną, która mnie rozumie - uśmiechnąłem się dotykając jej policzka
Odwróciłem się w stronę, gdzie wcześniej siedzieliśmy. Koc leżał zwinięty na fotelu, a zapewne kubki były w zlewie. Usiadłem przy nogach dziewczyny i tak siedziałem czekając aż się obudzi. Wpatrywałem się w jej gołe stopy. Pokusa była silniejsza. Zacząłem ją gilgotać jak to zazwyczaj robiłem. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i odwróciła się w moją stronę.
- Bardzo przepraszam, ale nie mogłem wytrzymać - uśmiechnąłem się - Ma Pani takie miękkie i wrażliwe stopy
< Rosie ? >
Kobieta odgarnęła włosy i westchnęła odkładając obok siebie kubek z herbatą. Jakoś ją uraziłem? Wypiłem duszkiem herbatę i trzymając kubek w rękach zacząłem się lekko kołysać.
- Dlaczego moi rodzice Panią zatrudnili? Mówili mi, że jest Pani moją opiekunką i ... - zawiesiłem się - Pchlogiem?
- Psychologiem? - spytała unosząc brew, a ja kiwnąłem głową
- Właśnie! Psychologiem! - odstawiłem kubek i wgramoliłem się jej na kolana - Pani tak ładnie pachnie i ma taki miły głos. Zaśpiewasz coś? - zrobiłem szczenięce oczy wtulając się w materiał koszulki, którą miała na sobie
- Może innym razem ... mam chrypę - zakaszlała, co było oczywiście wymuszone i uśmiechając się do mnie
Jęknąłem niezadowolony jednak pomimo nie otrzymania piosenki wtuliłem się mocniej w dziewczynę. Poczułem jej delikatną dłoń na swoich blond włosach. Zostałem pogłaskany po głowie, na twarzyczce pojawił się lekki uśmiech.
- Kaya?
- Hm?
- Nie zostawisz mnie nigdy, prawda? Zawsze będziesz przy mnie? - przymknąłem oczy
Przez chwilę odczuwałem wahanie dziewczyny, ale wreszcie przytaknęła i zaczęła mnie lekko kołysać. Wreszcie, gdy już prawie zasnąłem zostałem podniesiony, ale dla dziewczyny najwidoczniej byłem trochę za ciężki bo aż dało się usłyszeć jak wzięła oddech. Będąc tak w nią wtulony słyszałem jak bije jej serce. Samo jego bicie sprawiło, że zasnąłem szybko. Mam nadzieje, że nie sprawiałem jej zbyt dużo kłopotów. Może narysuje jej jakiś rysunek, które proponowała mi rysować. A może jednak nie ... zadawała wtedy dziwne pytania.
[...]
Spałem z około godziny. Obudziłem się leżąc w łóżku, drzwi były zamknięte. Zsunąłem się z łóżka i powędrowałem do salonu. Zastałem śpiącą dziewczynę na kanapie. Jednak ją bardzo wymęczyłem. Podszedłem do niej powoli i odgarniając włosy pocałowałem ją w policzek.
- Pani jest jedyną, która mnie rozumie - uśmiechnąłem się dotykając jej policzka
Odwróciłem się w stronę, gdzie wcześniej siedzieliśmy. Koc leżał zwinięty na fotelu, a zapewne kubki były w zlewie. Usiadłem przy nogach dziewczyny i tak siedziałem czekając aż się obudzi. Wpatrywałem się w jej gołe stopy. Pokusa była silniejsza. Zacząłem ją gilgotać jak to zazwyczaj robiłem. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i odwróciła się w moją stronę.
- Bardzo przepraszam, ale nie mogłem wytrzymać - uśmiechnąłem się - Ma Pani takie miękkie i wrażliwe stopy
< Rosie ? >
Od Riuki'ego - C.D Cinii
- A jeśli powiem.... że nie ? - przekrzywiłem dzióbek w prawo i spojrzałem na nią tym swoim zabójczym spojrzeniem. Hihi. Cinia tak szybko się denerwuje, a mnie za każdym razem to bardziej bawi. Nie mówiła nic więcej tylko po prostu mnie wyminęła i podeszła do drzwi balkonowych. Pociągnęła za klamkę, a tam.... no mina. Lekko się zmoczyła bo drzwi były tym razem zamknięte.- To tak an wszelki wypadek gdybyś w nocy chciała mnie molestować.
-Ja ciebie !? Chory jesteś. Szybciej skoczyłabym z wieżowca...- warknęła na mnie i stanęła w lekkim rozkroku. Jakby przybrała pozycję bojową. Wyglądała strasznie śmiesznie jak taka mrówka z okresem.
-Czy ja wiem... skoro jestem twój to dlaczego miałabyś mnie nie nawiedzać w nocy ? - powiedziałem uśmiechając się chytrze i opierając barkiem o ścianę. Cinia momentalnie zmieniła nastawienie i jej twarzyczka zrobiła się nieco bardziej czerwona.
-Głupek....- prychnęła udając obrażoną.Pokręciłem tylko głową i wzruszyłem ramionami.
-Jak ich sobie sama nie znajdziesz to nie wyjdziesz.
-Zrobiłeś się jakoś za bardzo rozmowny - ah to jej zrezygnowane spojrzenie
-Być może to twoja wina.. znowu. Ie pod prysznic a ty baw się dobrze... - pomachałem jej i za raz poszedłem do sypialni chwilę łaziłem po pokoju po czym potuptałem do łazienki i wlazłem pod prysznic. Trochę ryzykowne było kąpanie się teraz kiedy ona jest w domu bo może jej przyjść na myśl wiele zboczonych rzeczy. Ciepła woda spływała mi po twarzy włosach, po całym ciele. Musiałem to wszystko jakoś odreagować.
-RIUKI ! - usłyszałem tylko wołanie co wywołało u mnie nagły śmiech. Pomerdałem głową i za raz wyszedłem. Nałożyłem na siebie bokserki i zarzuciłem ręcznik na mokre włosy. (tak sexy :*). - No chodź tu !
-No idę przecież.. kobieto.. - warknąłem i otworzyłem drzwi po czym oparłem się o framugę. - To znajdź sobie klucze a nie mnie ciągle nawiedzasz. Po za tym jak tak bardzo chcesz to możesz spać ze mną.. - i też zawadiacki uśmiech.- Żartowałem.. takiego pchlarza do łóżka bym nie wpuścił..
( Cinia ? )
-Ja ciebie !? Chory jesteś. Szybciej skoczyłabym z wieżowca...- warknęła na mnie i stanęła w lekkim rozkroku. Jakby przybrała pozycję bojową. Wyglądała strasznie śmiesznie jak taka mrówka z okresem.
-Czy ja wiem... skoro jestem twój to dlaczego miałabyś mnie nie nawiedzać w nocy ? - powiedziałem uśmiechając się chytrze i opierając barkiem o ścianę. Cinia momentalnie zmieniła nastawienie i jej twarzyczka zrobiła się nieco bardziej czerwona.
-Głupek....- prychnęła udając obrażoną.Pokręciłem tylko głową i wzruszyłem ramionami.
-Jak ich sobie sama nie znajdziesz to nie wyjdziesz.
-Zrobiłeś się jakoś za bardzo rozmowny - ah to jej zrezygnowane spojrzenie
-Być może to twoja wina.. znowu. Ie pod prysznic a ty baw się dobrze... - pomachałem jej i za raz poszedłem do sypialni chwilę łaziłem po pokoju po czym potuptałem do łazienki i wlazłem pod prysznic. Trochę ryzykowne było kąpanie się teraz kiedy ona jest w domu bo może jej przyjść na myśl wiele zboczonych rzeczy. Ciepła woda spływała mi po twarzy włosach, po całym ciele. Musiałem to wszystko jakoś odreagować.
-RIUKI ! - usłyszałem tylko wołanie co wywołało u mnie nagły śmiech. Pomerdałem głową i za raz wyszedłem. Nałożyłem na siebie bokserki i zarzuciłem ręcznik na mokre włosy. (tak sexy :*). - No chodź tu !
-No idę przecież.. kobieto.. - warknąłem i otworzyłem drzwi po czym oparłem się o framugę. - To znajdź sobie klucze a nie mnie ciągle nawiedzasz. Po za tym jak tak bardzo chcesz to możesz spać ze mną.. - i też zawadiacki uśmiech.- Żartowałem.. takiego pchlarza do łóżka bym nie wpuścił..
( Cinia ? )
Od Atasuke - C.D Riki
Dałem jej mój numer.. no co? Nie chce mi się tam u niej czekać. Wygrała
ze mną na konsoli… i w dodatku w moją ulubioną grę! Powoli wlokłem się
do mojego mieszkanka. Kiedy dotarłem przed drzwi mojego apartamentu,
Zacząłem przeszukiwać kieszenie. Niestety kluczy nie było. Pewnie
zostawiłem je u tej dziewczyny… Jak ona miała? A tak Rika. Westchnąłem
cicho i odwróciłem się na pięcie. Zacząłem powoli iść w kierunku
miejsca, gdzie odbyła się bitwa na konsoli. Po chwili dotarłem tam.
Westchnąłem cicho i zapukałam. Czekałem, aż drzwi otworzą się. Tak się
stało. Rika stała w drzwiach trzymając klucze w dłoni. Odebrałem swoją
własność, ale kiedy miałem już iść do mojego mieszkania dziewczyna
powiedziała:
-Mogę się o coś spytać?
-Hmmm?- mruknąłem zza ramienia
(Rika?)
-Mogę się o coś spytać?
-Hmmm?- mruknąłem zza ramienia
(Rika?)
Od Rosie - C.D Aki'ego
O co tym razem mu chodzi? Jaka Kaya? Ech.. I co ja mam z nim zrobić.
Uśmiechnęłam się lekko do chłopca, by nie wzbudzać zainteresowania wśród
ludzi. Zrobiłam szybkie zakupy i ciągnąc go za rękę wróciłam do budynku
mieszkalnego. Cały czas się dopytywał czemu nic nie mówię i gdzie
idziemy. W pewnym momencie, gdy upewniłam się, że nie ma tutaj żadnych
ludzi usiadłam na schodach i złapałam się za głowę. Aki podszedł do mnie
po cichu.
- Co się Pani stało? - zapytał odsłaniając moje włosy spadające na twarz
- Aki nic nie pamiętasz? - odparłam lekko zmartwiona
Przyjrzał mi się zdziwiony przekręcając lekko główkę. Usiadł naprzeciw mnie.
- Nie jestem Kaya. Nazywam się Rosie. Przypomnij sobie - wyszeptałam prostując się
Nadal nie rozumiał o co chodzi. Zabrałam go do jego pokoju. Rozejrzał się jakby był tu po raz pierwszy. Pociągnął mnie za rękę cały czas mówiąc do mnie Pani. Westchnęłam cicho. Usiadł na sofie przyglądając mi się.
- Co będziemy robić? - zapytał machając nóżkami
- Może chcesz herbaty? - zaproponowałam na co stanął na kanapie i uścisnął mnie
W sumie nie przeszkadzało mi aż tak to jego zachowanie. Bałam się tylko, że zaraz może się wszystko wywrócić do góry nogami. Zaparzyłam jakąś słodką, owocową herbatkę chłopcu i białą z granatem dla siebie. Po krótkiej chwili wyciągnęłam ciasteczka z górnej szafki i podałam Aki’emu. On uradowany niemalże w podskokach wrócił do salonu. Przyniosłam nam herbatę i zauważyłam jak chłopiec rozłożył gruby, futrzasty koc pod oknem kładąc na nim opakowanie ze słodyczami. Uśmiechnęłam się ciepło na ten widok i usiadłam obok niego. Siedzieliśmy przyglądając się przechodniom w parku i na placu. Było dosyć miło, ale nadal nie wiedziałam o co chodzi z tą Kaya… To się nie może dobrze skończyć.
(Aki? Za to, że dałaś w takim momencie jest krótkie)
- Co się Pani stało? - zapytał odsłaniając moje włosy spadające na twarz
- Aki nic nie pamiętasz? - odparłam lekko zmartwiona
Przyjrzał mi się zdziwiony przekręcając lekko główkę. Usiadł naprzeciw mnie.
- Nie jestem Kaya. Nazywam się Rosie. Przypomnij sobie - wyszeptałam prostując się
Nadal nie rozumiał o co chodzi. Zabrałam go do jego pokoju. Rozejrzał się jakby był tu po raz pierwszy. Pociągnął mnie za rękę cały czas mówiąc do mnie Pani. Westchnęłam cicho. Usiadł na sofie przyglądając mi się.
- Co będziemy robić? - zapytał machając nóżkami
- Może chcesz herbaty? - zaproponowałam na co stanął na kanapie i uścisnął mnie
W sumie nie przeszkadzało mi aż tak to jego zachowanie. Bałam się tylko, że zaraz może się wszystko wywrócić do góry nogami. Zaparzyłam jakąś słodką, owocową herbatkę chłopcu i białą z granatem dla siebie. Po krótkiej chwili wyciągnęłam ciasteczka z górnej szafki i podałam Aki’emu. On uradowany niemalże w podskokach wrócił do salonu. Przyniosłam nam herbatę i zauważyłam jak chłopiec rozłożył gruby, futrzasty koc pod oknem kładąc na nim opakowanie ze słodyczami. Uśmiechnęłam się ciepło na ten widok i usiadłam obok niego. Siedzieliśmy przyglądając się przechodniom w parku i na placu. Było dosyć miło, ale nadal nie wiedziałam o co chodzi z tą Kaya… To się nie może dobrze skończyć.
(Aki? Za to, że dałaś w takim momencie jest krótkie)
Od Cinii - C.D Riuki'ego
Ale o co chodziło? Potrzebowałam chwili, żeby w ogóle zorientować się o co w tym wszystkim chodzi. Zaraz… czemu ja siedzę na chłopaku i jest tutaj ciemno? Kiedy już wszystko ogarnęłam, poczułam jak czerwienię się aż po same końcówki uszu. Pisnęłam i gwałtownie odsunęłam się od chłopaka, lądując na podłodze. Jego najwyraźniej sytuacja ta również speszyła i to było w tym wszystkim najgorsze. Jak późno już jest? Miałam się przecież spotkać z Rose… prędko pozbierałam się z ziemi o dziwo odzyskałam już większość sił, tak więc na starcie prędko przeprosiłam chłopaka i wybiegłam z jego mieszkania nadal cała zarumieniona. Spojrzałam na zegarek który wskazywał na 17:45 cholera jasna mam piętnaście minut! Szybko zrzuciłam z siebie tą cholerną sukienkę po czym ubrałam na sobie normalne ubranie. Czyli zwykły czarny podkoszulek i czarne spodnie. Już nawet nie zdążyłam dokładnie rozczesać swoich zmierzwionych włosów kiedy wypadłam ze swojego mieszkanka zbiegając po dwa schodki. Pod koniec prawie bym się zabiła, ale mówi się trudno. Czyli jak widać, nie do końca się jeszcze zregenerowałam. Ledwo zdążyłam wyjść z klatki kiedy białowłosa dziewczyna rzuciła mi się na szyję. Zagryzłam zęby i rozłożyłam ręce, starając się zachować równowagę.
-Cudem się nie spóźniłam – przyznałam
-Nic by się nie stało – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko
Odwzajemniłam jej uśmiech po czym ruszyłyśmy tonącą w ciemnościach drogą, prowadzącą do parku. Myślałam, że będziemy siedzieć dłużej jednak mi już po godzinie zaczęło kręcić się w głowie. Dziewczyna upierała się, że powinnam iść się zbadać albo wziąć leki ale stwierdziłam, że zaraz mi przejdzie. I taka była prawda, jutro już na 100% będę się czuła jak nowo narodzona, jednak nie chciałam w to wtajemniczać dziewczyny. Jeszcze zaczęłaby się bać biednego Riuki`ego… jak połowa ośrodka? O ile już się go nie boi, tak w sumie to bym się nie zdziwiła. Nawet bym się śmiała. Pożegnałam się z dziewczyną dokładnie pod jej drzwiami i wbiegłam szybko trzy piętra wyżej, zdyszana opierając się o swoje własne drzwi. Już miałam je otworzyć, kiedy zorientowałam się, że nie mam kluczy. No bez jaj, nie mówcie mi, że je zgubiłam. Wróciłam się, szukałam ich wszędzie ale nie byłam w stanie znaleźć… jak ja niby teraz wrócę do apartamentu? Co mam spać na polu jak pies i poczekać do rana aż będzie jasno? Chociaż w sumie… kolejny już raz wspinając się dzisiaj po tych okropnych schodach, stanęłam przed drzwiami do mieszkania Riuki`ego. Zapukałam kilka razy i po jakiejś minucie chłopak mi otworzył. Wręcz na chama wlazłam do środka.
-Znowu przylazłaś? – westchnął
-Na chwilkę, mogę skorzystać z balkonu?
-A po co?
-Zgubiłam kluczę, a chcę iść do siebie – uśmiechnęłam się
(Riuki?)
-Cudem się nie spóźniłam – przyznałam
-Nic by się nie stało – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko
Odwzajemniłam jej uśmiech po czym ruszyłyśmy tonącą w ciemnościach drogą, prowadzącą do parku. Myślałam, że będziemy siedzieć dłużej jednak mi już po godzinie zaczęło kręcić się w głowie. Dziewczyna upierała się, że powinnam iść się zbadać albo wziąć leki ale stwierdziłam, że zaraz mi przejdzie. I taka była prawda, jutro już na 100% będę się czuła jak nowo narodzona, jednak nie chciałam w to wtajemniczać dziewczyny. Jeszcze zaczęłaby się bać biednego Riuki`ego… jak połowa ośrodka? O ile już się go nie boi, tak w sumie to bym się nie zdziwiła. Nawet bym się śmiała. Pożegnałam się z dziewczyną dokładnie pod jej drzwiami i wbiegłam szybko trzy piętra wyżej, zdyszana opierając się o swoje własne drzwi. Już miałam je otworzyć, kiedy zorientowałam się, że nie mam kluczy. No bez jaj, nie mówcie mi, że je zgubiłam. Wróciłam się, szukałam ich wszędzie ale nie byłam w stanie znaleźć… jak ja niby teraz wrócę do apartamentu? Co mam spać na polu jak pies i poczekać do rana aż będzie jasno? Chociaż w sumie… kolejny już raz wspinając się dzisiaj po tych okropnych schodach, stanęłam przed drzwiami do mieszkania Riuki`ego. Zapukałam kilka razy i po jakiejś minucie chłopak mi otworzył. Wręcz na chama wlazłam do środka.
-Znowu przylazłaś? – westchnął
-Na chwilkę, mogę skorzystać z balkonu?
-A po co?
-Zgubiłam kluczę, a chcę iść do siebie – uśmiechnęłam się
(Riuki?)
Od Daryla - C.D Rosie
Spojrzał na płaczącą dziewczynę. Wtuliła twarz w jego ramię. Jej ramiona
drżały lekko. W głowie blondyna zakłębiły się tysiące myśli. Odsunął
Rosie od siebie, tak aby spojrzała mu w oczy. Otarł dłonią jej łzy.
- Cii...- szepnął. Zarumieniła się lekko. - Pasujesz. Przywykniesz...- uspokoił ją. Odwróciła wzrok.
- Ja nie...- zaczęła ale zamilkła gdy Daryl dotknął lekko polika Rosie. Siedzieli chwilę w ciszy. Blondyn uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął do siebie dziewczynę. Przytulił ją ostrożnie, nie chcąc jej wystraszyć. Przez chwilę białowłosa trwała w bezruchu, potem jednak wtuliła się w chłopaka. Przeczesał ręką po jej długich włosach. Podniosła twarz patrząc na niego smutnym, zaskoczonym spojrzeniem. Blondyn zawahał się przez sekundę poczym pochylił się w jej kierunku i pocałował blady policzek dziewczyny. Wstrzymała oddech zaskoczona jednak nie odsunęła się od niego.
- Dlaczego...? - szepnęła zarumieniona gdy odsunął od niej twarz.
- Nie chcę żebyś się bała. - odpowiedział równie cicho jak Rosie. Gdy ją obejmował, wydawała się jeszcze drobniejsza niż zwykle.
- Dziękuję...- wymamrotała. Pocałował ją jeszcze raz. Tym razem jednak w czoło. Oparła głowę na ramieniu chłopaka. Odetchnął czując jak białowłosa uspokaja się. Na usta blondyna wpłynął delikatny uśmiech.
( Rosie? Wybacz tą powalającą długość. )
- Cii...- szepnął. Zarumieniła się lekko. - Pasujesz. Przywykniesz...- uspokoił ją. Odwróciła wzrok.
- Ja nie...- zaczęła ale zamilkła gdy Daryl dotknął lekko polika Rosie. Siedzieli chwilę w ciszy. Blondyn uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął do siebie dziewczynę. Przytulił ją ostrożnie, nie chcąc jej wystraszyć. Przez chwilę białowłosa trwała w bezruchu, potem jednak wtuliła się w chłopaka. Przeczesał ręką po jej długich włosach. Podniosła twarz patrząc na niego smutnym, zaskoczonym spojrzeniem. Blondyn zawahał się przez sekundę poczym pochylił się w jej kierunku i pocałował blady policzek dziewczyny. Wstrzymała oddech zaskoczona jednak nie odsunęła się od niego.
- Dlaczego...? - szepnęła zarumieniona gdy odsunął od niej twarz.
- Nie chcę żebyś się bała. - odpowiedział równie cicho jak Rosie. Gdy ją obejmował, wydawała się jeszcze drobniejsza niż zwykle.
- Dziękuję...- wymamrotała. Pocałował ją jeszcze raz. Tym razem jednak w czoło. Oparła głowę na ramieniu chłopaka. Odetchnął czując jak białowłosa uspokaja się. Na usta blondyna wpłynął delikatny uśmiech.
( Rosie? Wybacz tą powalającą długość. )
Od Kinshi'ego - C.D Chomesuke
Dziewczyna bardzo ładnie śpiewała, przepięknie. Lekko się uśmiechnąłem
kiwając na boki. Kaito położył się na ziemi i zaczął się bawić swoimi
rękoma. Kiedy skończyła utwór, spojrzałem na nią.
-Dziękuję-powiedziałem.-Pięknie śpiewasz.
Uśmiechnęła się i odłożyła gitarę. Nie często słyszałam jak ktoś śpiewa, pewnie dlatego tak bardzo to mi się podoba. Ja chyba znałem tylko jedną piosenkę. To właśnie brat mi śpiewał, przynajmniej gdy był żywy. Chyba nazywała się "Morderstwo Motyla". Nie była to za ładna piosenka.
-Chcesz poznać piosenkę mojego brata?-zapytałem.
-Czemu nie?
-To było jakoś tak; "Gdy byłem mały uwielbiałem się bawić z motylami. Mama zawsze pomagała mi je łapać. Motyle są bardzo piękne, uwielbiałem się z nimi bawić. Kiedy podrosłem, nie interesowała mnie zabawa z nimi. Chciałem czegoś więcej. Tam gdzie motyle umierają, tam gdzie są zabijane. Miejsce morderstwa, motyla morderstwa. Najpierw skrzydełko, potem nóżka, potem czułka, a na końcu główka. Motyla morderstwo, morderstwo motyla. Dzieci za te przestępstwa zamknęli mnie w pudełku. Już motyle dla mnie nie istnieją..." Tak w skrócie...
Podrapała się po głowie. Nie była to chora piosenka. Po prostu taka jak inne, tylko, że brzydsza. Nie podobała mi się. Nie wiedziałem czego się teraz po niej spodziewać. Jedynie czekałem na jej odpowiedź. Chciałbym jeszcze z nią porozmawiać. Trzeba znaleźć jakiś temat.
-Hm... Lubisz mnie?-zapytałem.
Chomesuke? Ta ekstremalna długość, wybacz :c
-Dziękuję-powiedziałem.-Pięknie śpiewasz.
Uśmiechnęła się i odłożyła gitarę. Nie często słyszałam jak ktoś śpiewa, pewnie dlatego tak bardzo to mi się podoba. Ja chyba znałem tylko jedną piosenkę. To właśnie brat mi śpiewał, przynajmniej gdy był żywy. Chyba nazywała się "Morderstwo Motyla". Nie była to za ładna piosenka.
-Chcesz poznać piosenkę mojego brata?-zapytałem.
-Czemu nie?
-To było jakoś tak; "Gdy byłem mały uwielbiałem się bawić z motylami. Mama zawsze pomagała mi je łapać. Motyle są bardzo piękne, uwielbiałem się z nimi bawić. Kiedy podrosłem, nie interesowała mnie zabawa z nimi. Chciałem czegoś więcej. Tam gdzie motyle umierają, tam gdzie są zabijane. Miejsce morderstwa, motyla morderstwa. Najpierw skrzydełko, potem nóżka, potem czułka, a na końcu główka. Motyla morderstwo, morderstwo motyla. Dzieci za te przestępstwa zamknęli mnie w pudełku. Już motyle dla mnie nie istnieją..." Tak w skrócie...
Podrapała się po głowie. Nie była to chora piosenka. Po prostu taka jak inne, tylko, że brzydsza. Nie podobała mi się. Nie wiedziałem czego się teraz po niej spodziewać. Jedynie czekałem na jej odpowiedź. Chciałbym jeszcze z nią porozmawiać. Trzeba znaleźć jakiś temat.
-Hm... Lubisz mnie?-zapytałem.
Chomesuke? Ta ekstremalna długość, wybacz :c
Od Aki'ego - C.D Rosie
- Gdzie idziemy? - spytałem po chwili przystając
- Do sklepu
Staliśmy na środku ulicy, a ja wpatrywałem się w dziewczynę, to czasami spoglądając na innych ludzi. Nie było tu nikogo kto był w moim wieku przez co czułem się jakiś inny. Dlaczego z tą dziewczyną nawiązałem szybki kontakt? Przypominała mi taką panią, która przychodziła do mojego domu. Była nieco podobna do Rosie, ale była od niej starsza. To właśnie od tej kobiety dostałem Momo. Ale dlaczego mówię, że była? Zginęła ... i to w dni moich urodzin. Słoneczny dzień taki jak ten. Siedziałem sobie na werandzie i rysowałem. Na rysunku znajdowało się najwięcej koloru czerwonego, nie wiedziałem czemu to maluje ale coś takiego powstało. Niczym dzieło sztuki. Wstałem z werandy i wszedłem do środka domu, udając się do pokoju, w którym przebywała Kaya*.
- Proszę Pani ... - uchyliłem drzwi i w tym samym momencie opuściłem kartkę
Kobieta leżała na brzuchu, twarz miała skierowaną w stronę wybitego okna. Wokół niej była wielka plama krwi. Po dłuższym wpatrywaniu się w nią zauważyłem nóż trzymany w jej ręce. Samobójstwo? W pośpiechu wycofałem się z domu, próbując nie krzyczeć. Wtedy to byłby dla mnie całkowity koniec, gdyby mama albo tata usłyszeli mój krzyk i zobaczyli martwą Panią Kaye. Zatrzymałem się przy drzewie, z którego miałem dobry widok na swój dom. Powoli zaczynałem tracić przytomność, aż przed oczami widziałem już tylko ciemność. Gdy z powrotem dostrzegłem światło, znajdowałem się w domu. Miałem coś w ręce. Wiedziałem co to takiego. Nie spojrzawszy w stronę narzędzia pokrytego we krwi upuściłem go. Następne to co pamiętam to, że jakieś osoby się pojawiły w domu i zostałem zabrany. Po mimo krzyków, że zostali tam moi rodzice nie wróciłem już do domu.
~
- Aki! Aki! - rozszerzyłem źrenicę na znajomy głos
Od razu zauważyłem stojącą przede mną dziewczynę, która szamotała mnie za ramiona. Machnąłem jej ręką, że już się obudziłem. Co to przed chwilą było? Pani Kaya umarła? Ona przecież wyjechała. Zamknąłem oczy i uszczypnąłem się sam, mając nadzieje, że się obudzę całkowicie i będę w swoim domu. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.
- Coś się stało? - spytała puszczając mnie, ale cały czas się na mnie patrzyła zdenerwowana moją dłuższą nieobecnością
- Kaya ... - imię samo przecisnęło mi się przez gardło, nie miałem zamiaru go powiedzieć - Pani Kaya! - powiedziałem zamykając oczy i objąłem stojącą przede mną postać
- K-kaya? - kobieta zaskoczona powtórzyła "swoje" imię
- Stęskniłem się za PANIĄ! Idzie Pani do sklepu, tak? Może znów Pani kupi te ciasteczka z cukrem, które jedliśmy razem na werandzie w moim domu. Mama na pewno zaparzy herbatę! - uśmiechnąłem się nie przestając przytulać jej - To jak? Idziemy? - uśmiechnąłem się do niej i złapałem za rękę - Podobno sklep jest już za rogiem
Pomimo oporu kobiety udało mi się ją zaciągnąć do sklepu.
- Coś się stało, proszę Pani? Niech Pani nie ma takiej miny, bo będę smutny
* Pani psycholog, która robiła również za niańkę Aki'ego
< Rosie ? >
- Do sklepu
Staliśmy na środku ulicy, a ja wpatrywałem się w dziewczynę, to czasami spoglądając na innych ludzi. Nie było tu nikogo kto był w moim wieku przez co czułem się jakiś inny. Dlaczego z tą dziewczyną nawiązałem szybki kontakt? Przypominała mi taką panią, która przychodziła do mojego domu. Była nieco podobna do Rosie, ale była od niej starsza. To właśnie od tej kobiety dostałem Momo. Ale dlaczego mówię, że była? Zginęła ... i to w dni moich urodzin. Słoneczny dzień taki jak ten. Siedziałem sobie na werandzie i rysowałem. Na rysunku znajdowało się najwięcej koloru czerwonego, nie wiedziałem czemu to maluje ale coś takiego powstało. Niczym dzieło sztuki. Wstałem z werandy i wszedłem do środka domu, udając się do pokoju, w którym przebywała Kaya*.
- Proszę Pani ... - uchyliłem drzwi i w tym samym momencie opuściłem kartkę
Kobieta leżała na brzuchu, twarz miała skierowaną w stronę wybitego okna. Wokół niej była wielka plama krwi. Po dłuższym wpatrywaniu się w nią zauważyłem nóż trzymany w jej ręce. Samobójstwo? W pośpiechu wycofałem się z domu, próbując nie krzyczeć. Wtedy to byłby dla mnie całkowity koniec, gdyby mama albo tata usłyszeli mój krzyk i zobaczyli martwą Panią Kaye. Zatrzymałem się przy drzewie, z którego miałem dobry widok na swój dom. Powoli zaczynałem tracić przytomność, aż przed oczami widziałem już tylko ciemność. Gdy z powrotem dostrzegłem światło, znajdowałem się w domu. Miałem coś w ręce. Wiedziałem co to takiego. Nie spojrzawszy w stronę narzędzia pokrytego we krwi upuściłem go. Następne to co pamiętam to, że jakieś osoby się pojawiły w domu i zostałem zabrany. Po mimo krzyków, że zostali tam moi rodzice nie wróciłem już do domu.
~
- Aki! Aki! - rozszerzyłem źrenicę na znajomy głos
Od razu zauważyłem stojącą przede mną dziewczynę, która szamotała mnie za ramiona. Machnąłem jej ręką, że już się obudziłem. Co to przed chwilą było? Pani Kaya umarła? Ona przecież wyjechała. Zamknąłem oczy i uszczypnąłem się sam, mając nadzieje, że się obudzę całkowicie i będę w swoim domu. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.
- Coś się stało? - spytała puszczając mnie, ale cały czas się na mnie patrzyła zdenerwowana moją dłuższą nieobecnością
- Kaya ... - imię samo przecisnęło mi się przez gardło, nie miałem zamiaru go powiedzieć - Pani Kaya! - powiedziałem zamykając oczy i objąłem stojącą przede mną postać
- K-kaya? - kobieta zaskoczona powtórzyła "swoje" imię
- Stęskniłem się za PANIĄ! Idzie Pani do sklepu, tak? Może znów Pani kupi te ciasteczka z cukrem, które jedliśmy razem na werandzie w moim domu. Mama na pewno zaparzy herbatę! - uśmiechnąłem się nie przestając przytulać jej - To jak? Idziemy? - uśmiechnąłem się do niej i złapałem za rękę - Podobno sklep jest już za rogiem
Pomimo oporu kobiety udało mi się ją zaciągnąć do sklepu.
- Coś się stało, proszę Pani? Niech Pani nie ma takiej miny, bo będę smutny
* Pani psycholog, która robiła również za niańkę Aki'ego
< Rosie ? >
Od Deak'a - C.D Chomesuke
Stałem przed drzwiami mieszkania Cho. Po chwili dziewczyna mi otworzyła. Uśmiechnąłem się do niej.
-Dzień dobry, sa!-zaśmiałem się.
Odwzajemniła uśmiech i zaprosiła do środka. Ściągnąłem buty i wszedłem sobie do salonu. Usiadłem na kanapie, a ona zaproponowała mi coś do picia. Poprosiłem o herbatkę. Chomesuke poszła do kuchni i nastawiła wodę w czajniku. Wróciła do mnie, do swojego gościa. Pewnie chciałaby zapytać czego tu przyszedłem. Wstałem z miejsca i podszedłem do okna. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Co tam u ciebie słychać, sa?-zapytałem.-Nie miałem co robić i dlatego tu jestem. Myślę, że ci nie przeszkadzam, sa. Jeśli by tak było... To po prostu powiedz, a wyjdę, sa!
-Nie, nie przeszkadzasz-zaśmiała się lekko.-Poza tym u mnie jest wszystko w porządku.
-To dobrze, sa.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny i rozejrzałem się po mieszkaniu. Zauważyłem, że ma pianino i gitarę. Podszedłem do jednego z instrumentów. Cho bacznie obserwowała. Spojrzałem na nią kątem oka.
-Grasz?
-Tak.
-Na czymś jeszcze, sa?-zapytałem.
-Na gitarze... A ty?
-Ja? Ja nie gram, sa. Moja siostrzyczka mi dawniej grała-uśmiechnąłem się.-Ja jestem całkowitym beztalenciem, sa!
-Och, na pewno tak nie jest.
Chomesuke wstała z kanapy i poszła do kuchni. Postanowiłem się jeszcze trochę rozejrzeć po jej mieszkaniu. Ona też mogła sobie zobaczyć moje, ale jak nie chciała to jej problem. Cichutko się zaśmiałem i zacząłem chodzić po apartamencie dziewczyny. Wróciła do salonu z herbatą i usiadła na poprzednim miejscu. Usiadłem na kanapie tuż obok niej. Wziąłem dwa czy trzy łyczki gorącej herbaty.
-Jest lato powinniśmy pić coś chłodniejszego, sa-powiedziałem.
-No w sumie tak-uśmiechnęła się.
-To może... Pójdziemy na jakiegoś loda czy coś, sa?-zaproponowałem.
Cho?
-Dzień dobry, sa!-zaśmiałem się.
Odwzajemniła uśmiech i zaprosiła do środka. Ściągnąłem buty i wszedłem sobie do salonu. Usiadłem na kanapie, a ona zaproponowała mi coś do picia. Poprosiłem o herbatkę. Chomesuke poszła do kuchni i nastawiła wodę w czajniku. Wróciła do mnie, do swojego gościa. Pewnie chciałaby zapytać czego tu przyszedłem. Wstałem z miejsca i podszedłem do okna. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Co tam u ciebie słychać, sa?-zapytałem.-Nie miałem co robić i dlatego tu jestem. Myślę, że ci nie przeszkadzam, sa. Jeśli by tak było... To po prostu powiedz, a wyjdę, sa!
-Nie, nie przeszkadzasz-zaśmiała się lekko.-Poza tym u mnie jest wszystko w porządku.
-To dobrze, sa.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny i rozejrzałem się po mieszkaniu. Zauważyłem, że ma pianino i gitarę. Podszedłem do jednego z instrumentów. Cho bacznie obserwowała. Spojrzałem na nią kątem oka.
-Grasz?
-Tak.
-Na czymś jeszcze, sa?-zapytałem.
-Na gitarze... A ty?
-Ja? Ja nie gram, sa. Moja siostrzyczka mi dawniej grała-uśmiechnąłem się.-Ja jestem całkowitym beztalenciem, sa!
-Och, na pewno tak nie jest.
Chomesuke wstała z kanapy i poszła do kuchni. Postanowiłem się jeszcze trochę rozejrzeć po jej mieszkaniu. Ona też mogła sobie zobaczyć moje, ale jak nie chciała to jej problem. Cichutko się zaśmiałem i zacząłem chodzić po apartamencie dziewczyny. Wróciła do salonu z herbatą i usiadła na poprzednim miejscu. Usiadłem na kanapie tuż obok niej. Wziąłem dwa czy trzy łyczki gorącej herbaty.
-Jest lato powinniśmy pić coś chłodniejszego, sa-powiedziałem.
-No w sumie tak-uśmiechnęła się.
-To może... Pójdziemy na jakiegoś loda czy coś, sa?-zaproponowałem.
Cho?
Od Riuki'ego - C.D Cinii
Westchnąłem cicho i spojrzałem w sufit. W sumie to też byłem
zmęczony mimo iż nie brakowało mi już krwi. Nie wiem czemu. Po prostu. Czasami
miałem takie gorsze dni, w których nic mi się nie chciało i normalnie byłem…
miły dla wszystkich. Jeśli to jak zachowuje się teraz można nazwać „miłym”.
Uniosłem rękę i zmierzwiłem sobie troszkę włosy po czym zakryłem dziwne oko.
-Już nie jesteś zimny.. – szepnęła
-Hyy… ? – spojrzałem na nią jednym oczkiem. Ona podniosła
głowę i spojrzała na mnie. Była tak blisko… Jezu o czym ja myślę.
-Jak napiłeś się krwi to od razu nabrałeś kolorku i jesteś
taki ciepły… - położyła się znów i wtuliła w mój tors. Zacisnęła tą swoja
malutką rączkę na materiale mojej koszulki i tak leżała. Po kilku minutach
leżenia bez celu sam zasnąłem.
[…]
Kiedy się obudziłem w całym pokoju było ciemno. A jak było
ciemno to wskazywało tylko na to że jest późno… tak długo spaliśmy. CHWILA !
SPALIŚMY !? Bo przecież Cinia nie mogła ze mnie zejść tylko Spałą tak cały czas
na mnie. Nie czułem tego ciężaru. To nawet dobrze. Chyba nie jest taka ciężka.
Podniosłem się do pozycji siedzące i tym samym dziewczynę wtuloną w mój tors.
To było takie… dziwne ? Rzadko kiedy miałem do czynienia z takim czymś…
-Cinia… - szturchnąłem ją lekko a ta otworzyła jedno oczko i
pomrugała nim niemrawo. Kiedy rozbudziła się nieco spojrzała mi w oczy. Przez
chwilę tak siedziała nie odzywając się, aż w końcu odsunąłem się nieco i odwróciłem
głowę - …. No… zejdź…- mruknąłem cicho lekko spłoszony
( Cinia ?)
Od Cinii - C.D Riuki'ego
Co bym nie zrobiła, w gruncie rzeczy to ja będę zawsze tą złą. Jeślibym nie dała mu się napić krwi, on nadal by głodował doprowadzając się do powolnej i bolesnej śmierci. A jeśli już staram się mu pomóc, słyszę tylko, że chcę robić z niego zwierzę. I jeszcze mi pod koniec z tym kagańcem wyskoczył, czy on cały czas musi mi to wypominać? Mam dosyć… Kiedy chłopak trzasnął drzwiami od swojego pokoju, chwilę się zastanawiałam czy do niego pójść. Nie odpuszczę mu tak łatwo, chwiejąc się wstałam z kanapy. Kilka razy prawie upadłam, ale za każdym razem udawało mi się czegoś złapać. W końcu dotknęłam klamki i poprosiłam chłopaka, żeby mnie wpuścił. Słysząc, że się odsuwa otworzyłam drzwi. Normalnie wpadłabym tam jak burza, jednak teraz nie miałam na to siły. Czemu on cały czas siedział na podłodze? Jak jakiś idiota… Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na jego łóżku, przekrzywiając głowę tak, żebym mogła jak najlepiej patrzeć mu w twarz. Co było trudne, ponieważ na mnie nie patrzył.
-Nie chcę z Ciebie zrobić zwierzęcia… - wyszeptałam – Naprawdę chcę Ci pomóc, a jeśli mam na tym ucierpieć… to trudno – wzruszyłam ramionami
-Czy ty się słyszysz? – warknął
-Głucha nie jestem – prychnęłam
Jakoś mało przejmowałam się swoim stanem zdrowotnym. W sumie to moja Arcana robiła ze mnie zwierzę, nie z niego. Miała mnie wzmacniać i sprawiać, żebym mogła walczyć jak najdłużej. Dostarczać tym naukowcom rozrywki… Riuki po chwili wstał i usiadł obok mnie.
-Jesteś głupia.
-Zamkniesz się wreszcie!? Cały czas tylko ‘’Jesteś idiotką’’, ‘’Jesteś głupia’’! Zaciąłeś się? To się już robi nudne – ostatnią część swojej wypowiedzi wymamrotałam pod nosem
-Taka jest przecież prawda, zaprzeczysz?
Spojrzałam na niego gniewnie po czym znowu walnęłam go w klatkę piersiową, tracąc przy tym równowagę. Jak ja nie lubię być taką słabą, że nie potrafię już komuś porządnie walnąć, żeby się nie przewrócił. Zdawałam sobie z tego sprawę, że musimy teraz wyglądać dziwnie. Leżymy sobie na łóżku tym bardziej, że biedny Riuki został teraz przygnieciony przeze mnie. Westchnęłam i oparłam głowę i jego ramię, wpatrując się w ścianę. Która to już godzina… 11? Coś za szybko ten czas leci, przymknęłam oczy wsłuchując się w bicie serca chłopaka.
-Zejdziesz?
-Nie chce mi się – powiedziałam sennie
-Jak Cię zepchnę i walniesz o podłogę, nie zwalaj tego na mnie – powiedział dosyć oschle
-A rób sobie co chcesz – uśmiechnęłam się pod nosem
(Riuki?)
-Nie chcę z Ciebie zrobić zwierzęcia… - wyszeptałam – Naprawdę chcę Ci pomóc, a jeśli mam na tym ucierpieć… to trudno – wzruszyłam ramionami
-Czy ty się słyszysz? – warknął
-Głucha nie jestem – prychnęłam
Jakoś mało przejmowałam się swoim stanem zdrowotnym. W sumie to moja Arcana robiła ze mnie zwierzę, nie z niego. Miała mnie wzmacniać i sprawiać, żebym mogła walczyć jak najdłużej. Dostarczać tym naukowcom rozrywki… Riuki po chwili wstał i usiadł obok mnie.
-Jesteś głupia.
-Zamkniesz się wreszcie!? Cały czas tylko ‘’Jesteś idiotką’’, ‘’Jesteś głupia’’! Zaciąłeś się? To się już robi nudne – ostatnią część swojej wypowiedzi wymamrotałam pod nosem
-Taka jest przecież prawda, zaprzeczysz?
Spojrzałam na niego gniewnie po czym znowu walnęłam go w klatkę piersiową, tracąc przy tym równowagę. Jak ja nie lubię być taką słabą, że nie potrafię już komuś porządnie walnąć, żeby się nie przewrócił. Zdawałam sobie z tego sprawę, że musimy teraz wyglądać dziwnie. Leżymy sobie na łóżku tym bardziej, że biedny Riuki został teraz przygnieciony przeze mnie. Westchnęłam i oparłam głowę i jego ramię, wpatrując się w ścianę. Która to już godzina… 11? Coś za szybko ten czas leci, przymknęłam oczy wsłuchując się w bicie serca chłopaka.
-Zejdziesz?
-Nie chce mi się – powiedziałam sennie
-Jak Cię zepchnę i walniesz o podłogę, nie zwalaj tego na mnie – powiedział dosyć oschle
-A rób sobie co chcesz – uśmiechnęłam się pod nosem
(Riuki?)
Od Rosie - C.D Daryla
Nie pomyślałabym, że nie można mieć tak okrutną historię. Zrobiło mi się
żal Daryla. Jakby nie patrzeć to okrucieństwo rodzi okrucieństwo… Moja
historia w sumie też nie jest za wesoła. Co prawda chyba nie jest aż tak
zła, ale… Ech, ciężko o tym myśleć, a co dopiero mówić. Nie lubiłam
myśleć o tym co przeżyłam, bo w sumie nigdy nie miałam życia. Czułam na
sobie wzrok chłopaka, ale bym zbyt pogrążona we własnych myślach by na
to zareagować. Nagle odwrócił wzrok w stronę ściany, a ja poczułam
ciepło. Daryl objął mnie ramieniem. Zarumieniłam się i wtuliłam w bok
chłopaka.
- Nie wiem co powiedzieć… - wyszeptałam, a on spuścił lekko głowę - Ale ty przynajmniej kiedykolwiek miałeś rodzinę i mogłeś mieć uczucia… - powiedziałam jeszcze ciszej niż wcześniej
Chłopak zwrócił spojrzenie ku mnie. Teraz jego spojrzenie nie przerażało mnie tak jak wcześniej. Westchnęłam podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Chcesz widzieć? - zapytałam nieśmiało, a on pokiwał delikatnie głową
- No cóż.. wszystko zaczęło się od tego, że zaraz po narodzinach personel szpitalu zabrał mnie na kilka dni od matki. Urodziłam się w połowie czasu trwania ciąży, a mimo to była całkiem zdrowa. No może poza tym, iż byłam niesamowicie malutka. O mało nie zagłodzili mnie wtedy na śmierć. Rodzice mnie nie kochali, bo wiedzieli, że przez moje włosy i skórę będę się wyróżniać. Zaraz po tym jak skończyłam pożywiać się mlekiem zagraniczne stacje badawcze zaproponowały ładną sumkę za mnie. Nim się obejrzałam siedziałam w białym pokoju. Zajmowano się mną 24/7, ale nie mogłam się przywiązywać. Zadbali o to żeby moje rzeczy były wymieniane raz na miesiąc, miejscowość była zmieniana co kilka lat albo częściej, a co tydzień dostawałam nową opiekunkę. Pamiętam jak pytałam się każdej z nich pod koniec tygodnia „Lubisz mnie?”, a one spoglądały na mnie z rozbawieniem mówiąc „Jak mam Cię lubić? Jesteś tylko mutacją.” albo „Jesteś przedmiotem potrzebnym do obserwacji.” Z czasem coraz rzadziej przychodzili do mnie ludzie. W wieku 6 lat zostałam wpuszczona do białego pokoju podobnego do takich w szpitalach psychiatrycznych. Wtedy też ujawniła się moja Arcana. Jako Omega nie byłam w stanie nikomu nic zrobić, bo moje moce nawet nie wykształciły się w pełni, ale oni się przerazili i natychmiast mnie zamknęli. Obserwowali mnie przez kamery. Dostawałam jedzenie i rzeczy od robotów. Zaraz obok pokoju była sterylna łazienka. Te dwa pokoje były moim domem przez najbliższe 8 lat. W dniu moich urodzin odkupiła mnie jakaś znacznie bogatsza firma. Zabrali mnie na dwór i pozwolili się rozwijać. Dopuścili mnie do większości swoich badań, doświadczeń. Siedziałam z nimi przy wielkich ekranach i analizowałam dane. Nauczyłam się więcej niż kiedykolwiek. Co jakiś czas chcieli mnie sprawdzać i wysyłali na różnego rodzaju bitwy i tym podobne. Kiedy wszyscy się bili ja.. doskonaliłam moce. Później zrozumieli, że bez sensu jest dawanie mnie do wojen bez znajomości swojej Arcany. Mogłam szkolić te bezpieczne w swoim pokoju. Jedyne co zawsze mnie bolało było tym, że nigdy nie poczułam dotyku innego człowieka. Zawsze trzymali mnie tylko i wyłącznie przez rękawiczki. Nigdy nie trzymałam nikogo za rękę, nigdy nikogo nie przytuliłam… Nie mogłam nawet poznać kogoś w moim wieku. Przetrzymywano mnie w całkowitej tej izolacji. Niedawno zdecydowali, że pora to zmienić i wysłali mnie tu. - umilkłam na chwilę, by móc sobie wszystko ułożyć w głowie - Teraz czuje się gorzej niż kiedykolwiek. Obserwowałam was… Przez rok czasu byłam zaangażowana w ten projekt, ale siedziałam po drugiej stronie. Przed ekranem pilnując tutejszych osób. Naukowcy wysłali mnie tu, bo uznali, że do was pasuje. Boję się, że się mylą…
Zakończyłam, ale pod koniec załamał mi się głos. Do moich zaszklonych oczu napłynęły łzy. Ukryłam twarz wtulając się w chłopaka. Nadal trzymałam go za rękę, a drugą poprawiłam włosy by trochę zasłoniły mi łzy. A niech mnie wyzywa od beks. Liczyłam tylko, że mnie teraz nie zabije…
(Daryl? Pocieszysz ją?)
- Nie wiem co powiedzieć… - wyszeptałam, a on spuścił lekko głowę - Ale ty przynajmniej kiedykolwiek miałeś rodzinę i mogłeś mieć uczucia… - powiedziałam jeszcze ciszej niż wcześniej
Chłopak zwrócił spojrzenie ku mnie. Teraz jego spojrzenie nie przerażało mnie tak jak wcześniej. Westchnęłam podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Chcesz widzieć? - zapytałam nieśmiało, a on pokiwał delikatnie głową
- No cóż.. wszystko zaczęło się od tego, że zaraz po narodzinach personel szpitalu zabrał mnie na kilka dni od matki. Urodziłam się w połowie czasu trwania ciąży, a mimo to była całkiem zdrowa. No może poza tym, iż byłam niesamowicie malutka. O mało nie zagłodzili mnie wtedy na śmierć. Rodzice mnie nie kochali, bo wiedzieli, że przez moje włosy i skórę będę się wyróżniać. Zaraz po tym jak skończyłam pożywiać się mlekiem zagraniczne stacje badawcze zaproponowały ładną sumkę za mnie. Nim się obejrzałam siedziałam w białym pokoju. Zajmowano się mną 24/7, ale nie mogłam się przywiązywać. Zadbali o to żeby moje rzeczy były wymieniane raz na miesiąc, miejscowość była zmieniana co kilka lat albo częściej, a co tydzień dostawałam nową opiekunkę. Pamiętam jak pytałam się każdej z nich pod koniec tygodnia „Lubisz mnie?”, a one spoglądały na mnie z rozbawieniem mówiąc „Jak mam Cię lubić? Jesteś tylko mutacją.” albo „Jesteś przedmiotem potrzebnym do obserwacji.” Z czasem coraz rzadziej przychodzili do mnie ludzie. W wieku 6 lat zostałam wpuszczona do białego pokoju podobnego do takich w szpitalach psychiatrycznych. Wtedy też ujawniła się moja Arcana. Jako Omega nie byłam w stanie nikomu nic zrobić, bo moje moce nawet nie wykształciły się w pełni, ale oni się przerazili i natychmiast mnie zamknęli. Obserwowali mnie przez kamery. Dostawałam jedzenie i rzeczy od robotów. Zaraz obok pokoju była sterylna łazienka. Te dwa pokoje były moim domem przez najbliższe 8 lat. W dniu moich urodzin odkupiła mnie jakaś znacznie bogatsza firma. Zabrali mnie na dwór i pozwolili się rozwijać. Dopuścili mnie do większości swoich badań, doświadczeń. Siedziałam z nimi przy wielkich ekranach i analizowałam dane. Nauczyłam się więcej niż kiedykolwiek. Co jakiś czas chcieli mnie sprawdzać i wysyłali na różnego rodzaju bitwy i tym podobne. Kiedy wszyscy się bili ja.. doskonaliłam moce. Później zrozumieli, że bez sensu jest dawanie mnie do wojen bez znajomości swojej Arcany. Mogłam szkolić te bezpieczne w swoim pokoju. Jedyne co zawsze mnie bolało było tym, że nigdy nie poczułam dotyku innego człowieka. Zawsze trzymali mnie tylko i wyłącznie przez rękawiczki. Nigdy nie trzymałam nikogo za rękę, nigdy nikogo nie przytuliłam… Nie mogłam nawet poznać kogoś w moim wieku. Przetrzymywano mnie w całkowitej tej izolacji. Niedawno zdecydowali, że pora to zmienić i wysłali mnie tu. - umilkłam na chwilę, by móc sobie wszystko ułożyć w głowie - Teraz czuje się gorzej niż kiedykolwiek. Obserwowałam was… Przez rok czasu byłam zaangażowana w ten projekt, ale siedziałam po drugiej stronie. Przed ekranem pilnując tutejszych osób. Naukowcy wysłali mnie tu, bo uznali, że do was pasuje. Boję się, że się mylą…
Zakończyłam, ale pod koniec załamał mi się głos. Do moich zaszklonych oczu napłynęły łzy. Ukryłam twarz wtulając się w chłopaka. Nadal trzymałam go za rękę, a drugą poprawiłam włosy by trochę zasłoniły mi łzy. A niech mnie wyzywa od beks. Liczyłam tylko, że mnie teraz nie zabije…
(Daryl? Pocieszysz ją?)
Od Daryla - C.D Rosie
Zerknął na drobną dziewczynę. Oparła się delikatnie o jego ramię. Zrużył fiołkowe oczy myśląc nad jej prośbą.
- To długa historia. - zaczął próbując wymigać się od tematu. Poruszyła delikatnie dłonią rzucając mu proszące spojrzenie. Westchnął cicho zastanawiając się od czego ma zacząć.
- Urodziłem się w bogatej rodzinie...- rzucił na początek jakby z zamyśleniem. Podniosła wzrok czekając na historię. Przez chwilę przypominała mu małą dziewczynkę, która nie może doczekać się baśni na dobranoc. Jaka szkoda, że opowieść Daryla w ogóle nie przypominała bajki.
- Moja matka zmarła gdy miałem siedem lat...nie pamiętam jej zbyt dobrze ale wiem że strasznie to przeżyłem. Po jej śmierci zacząłem sprawiać co raz większe problemy wychowawcze. Nie miałem oparcia w ojcu. Właściwie nigdy się mną nie interesował. Kiedy po poważniejszych atakach choroby trafiałem do szpitala, on nawet mnie nie odwiedzał. Zastanawiam się czy kiedykolwiek byłem dla niego częścią rodziny... Szukałem uwagi u innych osób a najlepszym sposobem aby to zrobić jest wywołanie afery. Nigdy nie miałem w tym umiaru. Podpaliłem dwa domy i podłożyłem ogień pod jakiś urząd. Spłonęło pięć osób w tym kobieta i dziecko. - ciągnął opowieść. Wbił fioletowe spojrzenie w ich splecione dłonie. Opowiadał wszystko bez cienia emocji, w środku jednak czuł jakby rozdrapywał stare rany. - Miałem jedną, jedyną przyjaciółkę, która znosiła mój charakter. Zachorowała na białaczkę. Na łożu śmierci wyznała mi że ten cały czas udawała. Płacono jej za dotrzymywanie mi towarzystwa. Dopiero jak zginęła, zrozumiałem, że ją kochałem. Cały ten czas który razem spędziliśmy był kłamstwem. Arcana wybrała mnie w wieku dziesięciu lat. Zacząłem korzystać z nowych umiejętności nie zważając na konsekwencje, których właściwie nigdy nie odczułem. Kiedy miałem siedemnaście lat przyłapałem ojca z kochanką. Mimo tak słabego kontaktu z nim, sytuacja dość mocno mną wstrząsnęła. Nie chodziło mi nawet o niego. Poczułem jakby zdradzał matkę. To głupie prawda? W końcu nie żyła od dziewięciu lat... Rozstrzelałem go za to. I tą całą Emily także. Sprawiło mi to przyjemność. W chwili śmierci mieli idiotyczne miny. Wiem, że brzmi to okrutnie ale poczułem się dzięki temu lepiej... Uciekłem z domu. Zrobienie czegoś takiego nie uszłoby mi na sucho. Zanim się zorientowałem byłem już w ośrodku. To wszystko. - zakończył. Rosie siedziała przez chwilę w ciszy. Dopiero wtedy zauważył jak blada się stała. Odetchnął cicho zakłopotany. Przecież sama chciała poznać tą historię... Przymknął oczy i ostrożnie otoczył dziewczynę ramieniem. Drgnęła zaskoczona tym gestem. Blondyn odwrócił wzrok. Tylko w ten sposób umiał ją pocieszać. Gdyby musiał robić to słownie, najpewniej nawet nie chcący mógłby powiedzieć coś nie miłego...
( Rosie ? )
- To długa historia. - zaczął próbując wymigać się od tematu. Poruszyła delikatnie dłonią rzucając mu proszące spojrzenie. Westchnął cicho zastanawiając się od czego ma zacząć.
- Urodziłem się w bogatej rodzinie...- rzucił na początek jakby z zamyśleniem. Podniosła wzrok czekając na historię. Przez chwilę przypominała mu małą dziewczynkę, która nie może doczekać się baśni na dobranoc. Jaka szkoda, że opowieść Daryla w ogóle nie przypominała bajki.
- Moja matka zmarła gdy miałem siedem lat...nie pamiętam jej zbyt dobrze ale wiem że strasznie to przeżyłem. Po jej śmierci zacząłem sprawiać co raz większe problemy wychowawcze. Nie miałem oparcia w ojcu. Właściwie nigdy się mną nie interesował. Kiedy po poważniejszych atakach choroby trafiałem do szpitala, on nawet mnie nie odwiedzał. Zastanawiam się czy kiedykolwiek byłem dla niego częścią rodziny... Szukałem uwagi u innych osób a najlepszym sposobem aby to zrobić jest wywołanie afery. Nigdy nie miałem w tym umiaru. Podpaliłem dwa domy i podłożyłem ogień pod jakiś urząd. Spłonęło pięć osób w tym kobieta i dziecko. - ciągnął opowieść. Wbił fioletowe spojrzenie w ich splecione dłonie. Opowiadał wszystko bez cienia emocji, w środku jednak czuł jakby rozdrapywał stare rany. - Miałem jedną, jedyną przyjaciółkę, która znosiła mój charakter. Zachorowała na białaczkę. Na łożu śmierci wyznała mi że ten cały czas udawała. Płacono jej za dotrzymywanie mi towarzystwa. Dopiero jak zginęła, zrozumiałem, że ją kochałem. Cały ten czas który razem spędziliśmy był kłamstwem. Arcana wybrała mnie w wieku dziesięciu lat. Zacząłem korzystać z nowych umiejętności nie zważając na konsekwencje, których właściwie nigdy nie odczułem. Kiedy miałem siedemnaście lat przyłapałem ojca z kochanką. Mimo tak słabego kontaktu z nim, sytuacja dość mocno mną wstrząsnęła. Nie chodziło mi nawet o niego. Poczułem jakby zdradzał matkę. To głupie prawda? W końcu nie żyła od dziewięciu lat... Rozstrzelałem go za to. I tą całą Emily także. Sprawiło mi to przyjemność. W chwili śmierci mieli idiotyczne miny. Wiem, że brzmi to okrutnie ale poczułem się dzięki temu lepiej... Uciekłem z domu. Zrobienie czegoś takiego nie uszłoby mi na sucho. Zanim się zorientowałem byłem już w ośrodku. To wszystko. - zakończył. Rosie siedziała przez chwilę w ciszy. Dopiero wtedy zauważył jak blada się stała. Odetchnął cicho zakłopotany. Przecież sama chciała poznać tą historię... Przymknął oczy i ostrożnie otoczył dziewczynę ramieniem. Drgnęła zaskoczona tym gestem. Blondyn odwrócił wzrok. Tylko w ten sposób umiał ją pocieszać. Gdyby musiał robić to słownie, najpewniej nawet nie chcący mógłby powiedzieć coś nie miłego...
( Rosie ? )
Od Riuki'ego - C.D Cinii
Powód dla którego byłem tak bardzo przygaszony był bardzo
prosty. Nie cierpię kiedy ktoś mi się sprzeciwia, a ona nadużywa mojej
cierpliwości aż za bardzo. Może po prostu ma pewność że nic jej nie zrobię.
Szczerze to nie byłbym tego taki pewien. Siedziałem sobie na tej zimnej ziemi i
próbowałem jakoś uspokoić swoje myśli. Wytarłem dłonią reszki krwi z warg i w
końcu podniosłem się. Moja twarz całkowicie zakryta była białymi włosami. Podszedłem
do dziewczyny. Nic dziwnego że ciągle się wywracała skoro straciła tak dużo
krwi. Z jednej strony to moja wina…. Nie no co ja gadam. To tylko i wyłącznie
jej wina. Kto kazał jej się okaleczać tylko po to żebym mógł się pożywić. Za
dobra jest dla mnie, a nikt tej dobroci jej nie zwróci niestety. Wyciągnąłem
rękę w jej kierunku a ta spojrzała najpierw na nią a potem w górę na moją
twarz. Moje spojrzenie, które było skierowane centralnie w jej oczka nie mówiło
nic więcej niż „Nie ponoszę za to odpowiedzialności, ale nie będziesz leżeć na
ziemi”. Hyhy. No i tak oto właśnie Cinia wstała z ziemi. Pomogłem jej dojść do
kanapy w ogóle się przy tym nie odzywając i nie odpowiadając na jej pytania.
-Dlaczego… się nie odzywasz ? – powiedziała gdy już
siedziała sobie wygodnie na poduszce.
-Chce się powstrzymać od zbędnego krzyku i wku*wiania się na
ciebie. – warknąłem i odsunąłem się stamtąd. Natomiast kiedy chciałem sobie iść
do innego pokoju ta złapała mnie za rękaw bluzy i przytrzymała.
-Przecież zrobiłam to dla twojego dobra a ty… jesteś na mnie
zły.
-Chcesz zrobić ze mnie zwierze ? – zapytałem a ta
momentalnie uniosła zdziwione oczka ku górze. – Tak samo jak z tym kagańcem ?
Nikt ciebie nie prosił o pomoc, tym bardziej…. Nie jesteś mi potrzebna do
takiego czegoś. Jesteś ślepa czy głupia ? Takie coś doprowadzi tylko do tego ze
nie będę mógł się opanować i w końcu będą musieli mnie zamknąć w jakimś psychiatryku
! – Wyrwałem się jej i poszedłem do pokoju. Zatrzasnąłem drzwi i oparłem się o
nie. Czułem jeszcze jej krew, co sprawiało że chciałem tylko więcej. Jeśli nie
będę miał krwi to będę słabł w ostateczności moje zdrowie może poważnie
ucierpieć. To tak jak dla normalnego człowieka zagłodzenie. Wytrzymanie tydzień
bez jedzenia jest katorgą.
Riuki… - usłyszałem szept za drzwiami, co od razu
sprowadziło mnie na ziemie – Wpuść mnie…- powiedziała znowu. Zwiesiłem głowę w
dół, ale ostatecznie odsunąłem się kawałek od drzwi.
( Cinia ? )
Od Cinii - C.D Riuki'ego
Niedobrze, przez to, że brakuje mu krwi on już ledwo stoi na nogach. Niepewnie podeszłam do kanapy i uklękłam przed nią, zgarniając mu włosy z oczu. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem, po czym odwrócił głowę.
-Riuki… musisz się pożywić – szarpnęłam za jego ramię jednak strącił moją dłoń
No przecież nie pozwolę, żeby się zagłodził. Zagryzłam wargi po czym wstałam szukając czegoś ostrego… w sumie to po co. Przewróciłam oczyma po czym wyciągnęłam z podłogi mały sztylecik o zakrzywionym ostrzu. Dawno już tego nie robiłam… czułam, że blednę a wnętrzności mi się skręcają. Odetchnęłam głęboko po czym przejechałam sztyletem po gardle. Nie na tyle głęboko, żeby się zabić, lecz też nie tak znowu płytko. Krew zaczęła spływać po całej mojej szyi, może było to troszkę głupie ale podeszłam do kanapy. Riuki jak na zawołanie podniósł się, podpierając się na jednym łokciu. Przez chwilę jakby starał się opierać, co chwilę przełykał ślinę i odwracał wzrok. Krew tylko się marnuje… w końcu przyciągnął mnie do siebie i wbił kły w ranę. Zaciągnęłam się powietrzem, a kolana już całkowicie się pode mną ugięły. Riuki nigdy nie robił tego tak gwałtownie, chyba naprawdę był głodny… Przez pierwsze dwie minuty wszystko było okej, dopiero potem poczułam, że słabnę. Chyba trochę przesadził, złapałam go lekko za włosy i spróbowałam odsunąć, jednak on nie reagował. Poczekałam jeszcze chwilę a kiedy poczułam, że bardzo tracę na siłach, znowu próbowałam go odsunąć. Ponownie zero reakcji, teraz to już się bałam. Kiedy miałam już mroczki przed oczyma, kopnęłam go resztkami sił w klatkę piersiową tak, że od razu się ode mnie odsunął. Runęłam na podłogę, dłonią starając się przytkać ranę. W prawdzie i tak nie było tak źle, jak być powinno moje zdolności szybkiego regenerowania krwi, w pewnym stopniu już zagoiły ranę. Jednak nie zmienia to faktu, że chłopak przesadził. Chociaż w sumie nie ma za co go obwiniać, to ja sama mu się podałam. Czyli takie są skutki, jak głodził się a potem nagle rzucił się na jedzenie? Wstałam wolną ręką opierając się o ścianę. Niestety nie postałam tak sobie bo po chwili znowu się wywróciłam, sięgnęłam po sztylet który leżał obok mnie i obcięłam spory materiał sukienki, obwiązując go sobie wokół szyi. Kiedy już skończyłam swój ‘’opatrunek’’ kątem oka spojrzałam na chłopaka, który siedział na ziemi plecami opierając się o kanapę. Co? Zaraz wybuchnie drąc się, że jestem idiotką?
(Riuki?)
-Riuki… musisz się pożywić – szarpnęłam za jego ramię jednak strącił moją dłoń
No przecież nie pozwolę, żeby się zagłodził. Zagryzłam wargi po czym wstałam szukając czegoś ostrego… w sumie to po co. Przewróciłam oczyma po czym wyciągnęłam z podłogi mały sztylecik o zakrzywionym ostrzu. Dawno już tego nie robiłam… czułam, że blednę a wnętrzności mi się skręcają. Odetchnęłam głęboko po czym przejechałam sztyletem po gardle. Nie na tyle głęboko, żeby się zabić, lecz też nie tak znowu płytko. Krew zaczęła spływać po całej mojej szyi, może było to troszkę głupie ale podeszłam do kanapy. Riuki jak na zawołanie podniósł się, podpierając się na jednym łokciu. Przez chwilę jakby starał się opierać, co chwilę przełykał ślinę i odwracał wzrok. Krew tylko się marnuje… w końcu przyciągnął mnie do siebie i wbił kły w ranę. Zaciągnęłam się powietrzem, a kolana już całkowicie się pode mną ugięły. Riuki nigdy nie robił tego tak gwałtownie, chyba naprawdę był głodny… Przez pierwsze dwie minuty wszystko było okej, dopiero potem poczułam, że słabnę. Chyba trochę przesadził, złapałam go lekko za włosy i spróbowałam odsunąć, jednak on nie reagował. Poczekałam jeszcze chwilę a kiedy poczułam, że bardzo tracę na siłach, znowu próbowałam go odsunąć. Ponownie zero reakcji, teraz to już się bałam. Kiedy miałam już mroczki przed oczyma, kopnęłam go resztkami sił w klatkę piersiową tak, że od razu się ode mnie odsunął. Runęłam na podłogę, dłonią starając się przytkać ranę. W prawdzie i tak nie było tak źle, jak być powinno moje zdolności szybkiego regenerowania krwi, w pewnym stopniu już zagoiły ranę. Jednak nie zmienia to faktu, że chłopak przesadził. Chociaż w sumie nie ma za co go obwiniać, to ja sama mu się podałam. Czyli takie są skutki, jak głodził się a potem nagle rzucił się na jedzenie? Wstałam wolną ręką opierając się o ścianę. Niestety nie postałam tak sobie bo po chwili znowu się wywróciłam, sięgnęłam po sztylet który leżał obok mnie i obcięłam spory materiał sukienki, obwiązując go sobie wokół szyi. Kiedy już skończyłam swój ‘’opatrunek’’ kątem oka spojrzałam na chłopaka, który siedział na ziemi plecami opierając się o kanapę. Co? Zaraz wybuchnie drąc się, że jestem idiotką?
(Riuki?)
Od Rosie - C.D Daryla
Sama już nie wiem.. Czym on chce mi się odwdzięczyć? Po chwili znowu nastała cisza. Nie miałam pojęcia co o tym myśleć. On mógł umrzeć, gdybym mu nie pomogła? Co prawda uczyłam się dużo o chorobach, ale nie wiedziałam, że to może być śmiertelne. Jakby nie patrzeć to nigdy nie pozwalali mi czytać niczego związanego ze śmiercią. Z czego wychodzi, że książki czytałam w tajemnicy przed nimi. Daryl powiedział mi o sobie dosyć dużo, a ja? Nic. Westchnęłam cicho spoglądając na nasze złączone dłonie, a potem na chłopaka. Znów lekko się zarumieniłam. Przysunęłam się bliżej niego i spojrzałam kątem oka na pianino.
- Zagrasz mi coś? - poprosiłam szeptem i wstałam ciągnąć go lekko w stronę instrumentu
Nagle poczułam jak chłopak staje zatrzymując mnie.
- Obiecałeś, że zrobisz to o co poproszę, prawda? - zapytałam z uśmiechem
Chłopak tylko westchnął i usiadł na stołku. Przysiadłam się do niego puszczając dłoń. Daryl znowu wciągnął się w świat muzyki, a ja siedziałam cicho przyglądając się mu. Kiedy grał stawał się całkiem inną osobą. Tym Darylem, który mnie nie dręczył. Chciałabym żeby przestał w końcu mnie tak wyśmiewać. Zawsze robiło mi się od tego smutno. Po kilku minutach zakończył utwór i przyjrzał mi się. Wstałam podchodząc do jednej z jego półek. Były zawieszone o wiele wyżej niż u mnie. Stanęłam na jakimś stołku wyciągając ręce po książkę, którą wczoraj wypożyczył. Kątem oka zauważyłam jak chłopak wstaje i podchodzi do mnie. Pewnie był ciekawy co robię. Po chwili już trzymałam w dłoniach tom. Zaczęłam schodzić, gdy poczułam, że stołek uciekł mi spod nóg. Nie miałam daleko do ziemi, więc widziałam, że nie będzie aż tak mocno boleć. Ale znowu zamiast na podłodze otworzyłam oczy w ramionach Daryla. On chyba specjalnie popchnął ten stołek, żeby mi pomóc. Chce jak najszybciej spłacić dług i się mnie pozbyć? Bardzo możliwe. Westchnęłam cicho otwierając książkę. Chłopak cały czas mnie trzymał i nie zapowiadało się, że szybko mnie puści.
- W sumie to ja tylko spłaciłam, tą pomocą, dług u ciebie - wyszeptałam przewracając strony
Spojrzał na mnie niezrozumiale i usiadł na kanapie odstawiając mnie obok siebie. Złapałam książkę tak, żeby nie mógł zobaczyć co robię. Zagięłam jej rogi na dwóch stronach. Były tam dwa oblicza jednej z postaci. Każde z nich było podpisane odpowiadającym cytatem. Może kiedyś pokaże mu pewną tajemnicę tego tomu? Zobaczymy..
- Nie zastrzeliłeś mnie wczoraj... więc tak jakby miałam u ciebie dług - powiedziałam niemalże bez głosu
Spuścił głowę. Żałował tego czy coś? Westchnęłam delikatnie łapiąc go za rękę tak jak on robił wcześniej. Nie musiałam nic więcej robić. On sam splótł nasze dłonie. O co mu z tym chodziło?
- Czemu? - zapytałam wyrywając go z zamyślenia
- O co Ci chodzi? - zapytał przyglądając mi się
- O to - spuściłam wzrok na rękę lekko ją podnosząc, po czym dopowiedziałam - Czemu tak robisz?
On zamiast odpowiedzieć już chciał wziąć dłoń, ale go powstrzymałam. Nie jestem przecież za to zła, po prostu ciekawi mnie czemu tak robi, gdy się smucę. Chce mnie pocieszyć czy jak? Westchnęłam cicho lekko opierając się o jego ramię.
- Mam dwie prośby.. - powiedziałam cicho, a Daryl zwrócił swoje fioletowe oczka ku mnie
- Jakie? - zapytał krótko
- Chciałabym, żebyś przestał mnie już nękać i wyśmiewać.. Ja się tego naprawdę boję - końcówkę wyszeptałam spuszczając głowę - A po drugie, opowiesz mi coś o sobie? - poprosiłam udając słodki głosik
Byłam dosyć ciekawa jak na to zareaguje. Ruszyłam lekko naszymi dłońmi wyczekując odpowiedzi.
(Daryl? Opowiadaj :3)
- Zagrasz mi coś? - poprosiłam szeptem i wstałam ciągnąć go lekko w stronę instrumentu
Nagle poczułam jak chłopak staje zatrzymując mnie.
- Obiecałeś, że zrobisz to o co poproszę, prawda? - zapytałam z uśmiechem
Chłopak tylko westchnął i usiadł na stołku. Przysiadłam się do niego puszczając dłoń. Daryl znowu wciągnął się w świat muzyki, a ja siedziałam cicho przyglądając się mu. Kiedy grał stawał się całkiem inną osobą. Tym Darylem, który mnie nie dręczył. Chciałabym żeby przestał w końcu mnie tak wyśmiewać. Zawsze robiło mi się od tego smutno. Po kilku minutach zakończył utwór i przyjrzał mi się. Wstałam podchodząc do jednej z jego półek. Były zawieszone o wiele wyżej niż u mnie. Stanęłam na jakimś stołku wyciągając ręce po książkę, którą wczoraj wypożyczył. Kątem oka zauważyłam jak chłopak wstaje i podchodzi do mnie. Pewnie był ciekawy co robię. Po chwili już trzymałam w dłoniach tom. Zaczęłam schodzić, gdy poczułam, że stołek uciekł mi spod nóg. Nie miałam daleko do ziemi, więc widziałam, że nie będzie aż tak mocno boleć. Ale znowu zamiast na podłodze otworzyłam oczy w ramionach Daryla. On chyba specjalnie popchnął ten stołek, żeby mi pomóc. Chce jak najszybciej spłacić dług i się mnie pozbyć? Bardzo możliwe. Westchnęłam cicho otwierając książkę. Chłopak cały czas mnie trzymał i nie zapowiadało się, że szybko mnie puści.
- W sumie to ja tylko spłaciłam, tą pomocą, dług u ciebie - wyszeptałam przewracając strony
Spojrzał na mnie niezrozumiale i usiadł na kanapie odstawiając mnie obok siebie. Złapałam książkę tak, żeby nie mógł zobaczyć co robię. Zagięłam jej rogi na dwóch stronach. Były tam dwa oblicza jednej z postaci. Każde z nich było podpisane odpowiadającym cytatem. Może kiedyś pokaże mu pewną tajemnicę tego tomu? Zobaczymy..
- Nie zastrzeliłeś mnie wczoraj... więc tak jakby miałam u ciebie dług - powiedziałam niemalże bez głosu
Spuścił głowę. Żałował tego czy coś? Westchnęłam delikatnie łapiąc go za rękę tak jak on robił wcześniej. Nie musiałam nic więcej robić. On sam splótł nasze dłonie. O co mu z tym chodziło?
- Czemu? - zapytałam wyrywając go z zamyślenia
- O co Ci chodzi? - zapytał przyglądając mi się
- O to - spuściłam wzrok na rękę lekko ją podnosząc, po czym dopowiedziałam - Czemu tak robisz?
On zamiast odpowiedzieć już chciał wziąć dłoń, ale go powstrzymałam. Nie jestem przecież za to zła, po prostu ciekawi mnie czemu tak robi, gdy się smucę. Chce mnie pocieszyć czy jak? Westchnęłam cicho lekko opierając się o jego ramię.
- Mam dwie prośby.. - powiedziałam cicho, a Daryl zwrócił swoje fioletowe oczka ku mnie
- Jakie? - zapytał krótko
- Chciałabym, żebyś przestał mnie już nękać i wyśmiewać.. Ja się tego naprawdę boję - końcówkę wyszeptałam spuszczając głowę - A po drugie, opowiesz mi coś o sobie? - poprosiłam udając słodki głosik
Byłam dosyć ciekawa jak na to zareaguje. Ruszyłam lekko naszymi dłońmi wyczekując odpowiedzi.
(Daryl? Opowiadaj :3)
Od Futaby - C.D Deak'a
- Zastanowię się, ale najpierw - powiedziawszy to uniosłam bluzkę chłopaka i zarzuciłam ją sobie na głowę
- FUCIA! - krzyknął łapiąc mnie za głowę, a ja dostałam ataku śmiechu - Wyłaź spod bluzki, sa! - rozciągnął kołnierz, by móc na mnie spojrzeć
- Nie! - zaśmiałam się i przytuliłam się do niego - Tym razem nie dam się wyciągnąć siłą! A teraz zanieś mnie do łazienki - powiedziałam spoglądając na niego z dołu
Zawiesiłam się na nim jak najzwyklejszy zwierzak. Chłopak wzruszył ramionami i zaczął tak ze mną iść w stronę łazienki. Będąc w danym pomieszczeniu wylazłam spod jego bluzki śmiejąc się przy tym i jeszcze zanim zdołał wyjść wskoczyłam pod prysznic w bluzie. Odkręciłam kran i myślałam, że właśnie umarłam. Zimna woda wylądowała na mojej twarzy mocząc całe ubranie, a ja z krzykiem odskoczyłam do tyłu wybiegając z łazienki. Chłopak wpatrywał się we mnie zaskoczony, gdy wskoczyłam za kanapę i po chwili znalazł się obok mnie.
- Co ty robisz, no? - westchnął przecierając oko - Może jednak pójdę do twojego pokoju po rzeczy, a ty za en czas się umyjesz?
Przytaknęłam i gdy chłopak zamknął za sobą drzwi zrzuciłam z siebie spodnie i bluzę, w bieliźnie idąc do z powrotem do łazienki. Tym razem przekręciłam kurek na ciepłą wodę i dokończywszy rozbieranie weszłam pod prysznic. Po odświeżeniu się wyszłam opatulona w ręcznik. Zebrałam swoje ciuchy i wzięłam je odłożyłam na balkon żeby wysuszyły się. Ciekawe co mi przyniesie z tego mojego pokoju, hihi. Tak teraz pokój Deak'a bez niego wyglądał pusto. Usiadłam na kanapie i tak przez chwilę siedziałam, aż wreszcie stwierdziłam, że mi jest zimno i nie będę czekała aż on wróci. Udałam się do sypialni chłopaka i zaczynając grzebać w jego ciuchach przebrałam się. Następnie skierowałam się do kuchni i znalazłam lizaka. Rozpakowałam go i wsadziłam go sobie do buzi. Usadowiłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Jakieś wiadomości, no dobra niech będzie. Minęło z 10 minut, aż wreszcie chłopak wrócił z moimi rzeczami.
- Widzę, że już się przebrałaś - uśmiechnął się podając mi ubranie - Ładnie wyglądasz, sa
- Dziękuje! - zakręciłam się w koło przed nim rozstawiając ramiona - Twoja koszulka jest jak sukienka dla mnie. A żeby nie było, że latam półnaga mam na sobie też dół - zmarszczyłam brwi widząc rozbawioną minę chłopaka - Jeśli pozwolisz posiedzę sobie jeszcze chwilę w twoich ciuchach. Są wygodne - wsadziłam lizaka do buzi nadymając poliki i na nowo rozsadowiłam się na kanapie - Będę tu częściej wpadać
<Deak?>
- FUCIA! - krzyknął łapiąc mnie za głowę, a ja dostałam ataku śmiechu - Wyłaź spod bluzki, sa! - rozciągnął kołnierz, by móc na mnie spojrzeć
- Nie! - zaśmiałam się i przytuliłam się do niego - Tym razem nie dam się wyciągnąć siłą! A teraz zanieś mnie do łazienki - powiedziałam spoglądając na niego z dołu
Zawiesiłam się na nim jak najzwyklejszy zwierzak. Chłopak wzruszył ramionami i zaczął tak ze mną iść w stronę łazienki. Będąc w danym pomieszczeniu wylazłam spod jego bluzki śmiejąc się przy tym i jeszcze zanim zdołał wyjść wskoczyłam pod prysznic w bluzie. Odkręciłam kran i myślałam, że właśnie umarłam. Zimna woda wylądowała na mojej twarzy mocząc całe ubranie, a ja z krzykiem odskoczyłam do tyłu wybiegając z łazienki. Chłopak wpatrywał się we mnie zaskoczony, gdy wskoczyłam za kanapę i po chwili znalazł się obok mnie.
- Co ty robisz, no? - westchnął przecierając oko - Może jednak pójdę do twojego pokoju po rzeczy, a ty za en czas się umyjesz?
Przytaknęłam i gdy chłopak zamknął za sobą drzwi zrzuciłam z siebie spodnie i bluzę, w bieliźnie idąc do z powrotem do łazienki. Tym razem przekręciłam kurek na ciepłą wodę i dokończywszy rozbieranie weszłam pod prysznic. Po odświeżeniu się wyszłam opatulona w ręcznik. Zebrałam swoje ciuchy i wzięłam je odłożyłam na balkon żeby wysuszyły się. Ciekawe co mi przyniesie z tego mojego pokoju, hihi. Tak teraz pokój Deak'a bez niego wyglądał pusto. Usiadłam na kanapie i tak przez chwilę siedziałam, aż wreszcie stwierdziłam, że mi jest zimno i nie będę czekała aż on wróci. Udałam się do sypialni chłopaka i zaczynając grzebać w jego ciuchach przebrałam się. Następnie skierowałam się do kuchni i znalazłam lizaka. Rozpakowałam go i wsadziłam go sobie do buzi. Usadowiłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Jakieś wiadomości, no dobra niech będzie. Minęło z 10 minut, aż wreszcie chłopak wrócił z moimi rzeczami.
- Widzę, że już się przebrałaś - uśmiechnął się podając mi ubranie - Ładnie wyglądasz, sa
- Dziękuje! - zakręciłam się w koło przed nim rozstawiając ramiona - Twoja koszulka jest jak sukienka dla mnie. A żeby nie było, że latam półnaga mam na sobie też dół - zmarszczyłam brwi widząc rozbawioną minę chłopaka - Jeśli pozwolisz posiedzę sobie jeszcze chwilę w twoich ciuchach. Są wygodne - wsadziłam lizaka do buzi nadymając poliki i na nowo rozsadowiłam się na kanapie - Będę tu częściej wpadać
<Deak?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)