Jak na razie jedynie co robiliśmy to cały czas chowaliśmy się, przy czym
udało nam się trochę poobserwować walkę innych drużyn. Znaleźliśmy wodę
i ... tyle. Zero posunięcie się do przodu by wybić inne drużyny, ale
lepiej chować się przez większą ilość czasu niż być zmęczonym po bitwie i
zaczynać kolejną.
- Wiatr stał się silniejszy ... Może z nim coś zrobisz? - zmrużyłam oczy patrząc się na Renji'ego
Wzruszył ramionami i widać, że na czymś się skupiał. Umysłem kontroluje wiatr?
- Więcej nic nie mogę zrobić ... - usiadł na powalonej ścianie
Ci cholerni naukowcy mieli pewnie teraz ubaw z tego widząc, że mi zimno i próbuję temu jakoś zaradzić.
- Wspominałaś coś o sklepach ... - powiedziałam cicho zerkając na Rozalie - Jest tu jakiś blisko?
- Czekaj - dziewczyna otworzyła mapkę i przez chwile oglądała rozłożenie
miasta - Jesteśmy tutaj. A sklep tu - wskazała palcem, a ja odetchnęłam
z ulgą
- Roxel, tobie nie pasuje ten strój co nie? - spytałam, a ten kiwnął
głową robiąc wielkie oczy - To wybieramy się na zakupy - niezbyt
zadowalam mnie fakt by iść po jakiś ciuch, ale jak mam zmierzyć się z
innymi osobami wole w wygodnym ubraniu
Może i kogoś tam samotnego spotkamy i wyeliminujemy. Ruszyliśmy dalej
oddalając się od miejsca bitwy. Jak na razie nikt nas nie zauważył i
mieliśmy przez to przewagę. Szłam na samym końcu, chodź sama to
zaproponowałam. Znów chciało mi się pić. Nim się obejrzałam stałam w
cieni wieżowca, który wyglądał jakby się miał zawalić w tej chwili. Roz
chyba nie jeden raz przebywała na takich mapach biorąc udział w
podobnych wydarzeniach, bo miała rację. Mały ciasny sklep z ciuchami.
Nie było może to coś superowego, ale zawsze coś. Roxel jako pierwszy
rzucił się do pomieszczenia. Udałam się za nim i od razu znalazłam jakąś
bluzę, która mi odpowiadała i nie była zniszczona. Jedyny minus to ...
- Jak słodko. Ty taka mała, a bluza taka duża - zaśmiał się Roxel uradowany z tego powodu, że mógł zmienić ubiór
Schyliłam głowę i podeszłam do dziewczyny. Ustaliliśmy, że czas zmienić
taktykę i zaatakować, bo na pewno liczba osób w tamtych drużynach
zmalała. I tak znów zaczęliśmy wracać inną drogą kierując się w stronę
walki. Rozalie wychyliła się zza kamienicę.
- Czysto - powiedziała
- W całym mieście jest brudno jak po apokalipsie - ktoś jednak nas śledził
Cała nasza trójka odwróciła się w stronę dziewczyny, która po chwili uniosła ręce w pokojowym geście.
- Nie chce walczyć, ale zawrzeć z wami sojusz - przecież tylko jedna
drużyna może wygrać, a tej zachciało się sojusze ... skąd ona się
urwała?
Zerknęłam niepewnie w stronę towarzyszy, nikt nie wiedział co mamy jej odpowiedzieć. Czyżby została już całkowicie sama?
- Gdzie reszta twojej drużyny? - odezwał się Roxel
- Nie wiem, poszła gdzieś sobie - zero emocji, naprawdę się nie
przejmowała tym, że jej towarzysze mogą być już wykończeni, a ona jest
na linii przegranej
- Jestem za sojuszem. Słuchaj. Idź po swoją drużynę i spotkamy się w tym
miejscu - zaskoczeni spojrzeliśmy na Roz, która uśmiechnęła się w
stronę dziewczyny
- Serio? No okej - powiedział nasz do tej pory wróg i po chwili zniknął
Staliśmy tak w milczeniu.
- Z głupiałaś?! - krzyknęłam na dziewczynę, a ta machnęła rękom
- Chciałabyś - prychnęła, a po chwili uśmiechnęła się - No nie będziemy z
nikim wiązać się w sojusz. Nie wiem skąd ta dziewczyna się tu wzięła i
zachciało jej się sojuszy. Dziwna. No ale nic. Została spławiona, poszła
po swoich towarzyszy, a my mamy czas by sobie stąd pójść
- Naiwna - stwierdził krótko Renji
I to jak bardzo. Znów musieliśmy zmienić drogę, by na nowo jej nie
spotkać. Przy tym skorzystaliśmy z okazji napicia się wody, którą
znaleźliśmy znów w jednym z pomieszczeń. Innym drużyną nie chciało się
pić czy po prostu temu nie ufali? No nic, więcej dla nas. Mieliśmy
zamiar znów skorzystać z transportu linkowego, a jedyną drogą by dostać
nie na dach i ogarnąć gdzie są te słupy były schody. Bez namysłu Rozalia
zaczęła wchodzić po schodach, ale było za późno. Gdy postawiła nogę na
kolejnym schodku dało się usłyszeć skrzypnięcie. Schody jak domek z kart
rozwaliły się, Rozalie jak i Renji zniknęli nam z oczu. Znów masa
kurzu.
- Roz! Renji! - krzyknęłam i , gdy dało się zobaczyć ile jest do
niższego piętra zeskoczyłam na dół na resztki schodów, obok mnie
wylądował Roxel
- Tutaj!
Zaczęłam się rozglądać i machałam ręką, aby ten kurz zniknął. Wreszcie
na kupie resztek schodów zauważyłam ich. Odepchnęłam chłopaka, który
jako tako wyszedł z tego cało dzięki temu, że wylądował na dziewczynie.
- Nic ci nie jest?! - krzyknęłam
- Noga mnie boli - skrzywiła się
No to jeszcze lepiej. Jeśli ci którzy nas tu wsadzili zrobili to
specjalnie, że schody się zawaliły to jak stąd wyjdę, to im coś zrobię.
Pomogłam usiąść dziewczynie, a Renji zaczął przepraszać.
- Przyjmuję przeprosiny - powiedziała zmęczona i westchnęła - Boli ... Zostawcie mnie tu, nie dam rady iść
Teraz jeśli chodzi o dalsze przemieszczanie będzie nas opóźniała, ale
nadal należy do drużyny. Miałam coś jej powiedzieć, żeby nie gadała
głupot gdy budynek się zaczął trząść.
- No proszę to oni do nas przyszli - mruknął Roxel wyglądając prze okno (tu czytaj wielką dziurę)
Podciągnęłam dziewczynę do ściany.
- Możesz nadal kontrolować swoje moce? - kiwnęła głową - To tu siedź, nie wychylaj się i rób swoje, byś nie oberwała mocniej
- A wy?
- A my? Załatwimy to na dolę
- To co z tym chowaniem się, hm?
- Wszyscy walczą, to czemu i my się nie zabawimy? - idealnie do tego
momentu pasowało by abym zrzuciła maskę, ale nie ... takie rzeczy to
tylko w filmach
- No to chodźcie - zażądał Kapitan i wyskoczyliśmy przez otwór w ścianie
Czyli tylko nas brakowało do tego, aby było idealne stracie między
drużynami. Dało się usłyszeć, jak ktoś powiedział, że "czwórka się
wreszcie pojawiła". Nie musieliśmy czekać, aż ktoś się nami zajmie.
Przed oczami mignęła mi dziewczyna, z którą jak i z jej grupą mieliśmy
mieć sojusz. Niech mi tylko nie mówi, że poszła tam ale gdy się okazało,
że nas nie ma wkurzona wróciła tu. Jakie to wszystko super, lepsze niż
gry. Mogłabym w takich rzeczach brać udział każdego dnia.
<Roxel, Rozalia, Renji? >