No nie mówcie mi nawet, że ten wstrętny gruby kocur znowu coś narozrabiał. Najwyraźniej tak, skoro dziewczyna trzymała nad moją głową dosyć niebezpieczne narzędzie. Ponieważ nadal leżałem z szarpiącym się kocurem na ziemi, podniosłem się. Kątem oka spojrzałem na Madarę, który posłał mi nienawistne spiojrzenie. Jeśli on nadal będzie się tak zachowywał, nie będę się do niego przyznawał. Już miałem stanąć w jego obronie kiedy ten drapnął mnie w rękę głośno sycząc. I niech on mi potem do cholery znowu zacznie gadać, że nie jest kotem tylko czymś tysiąc razy bardziej szlachetnym. Chybą umrę ze śmiechu.
— Moje, ale możesz go tym trzasnąć tak mocno… – wystawiłem dziewczynie kota który wyglądał jakby zaraz miał eksplodować.
— Nie będziesz tęsknił za swoim zwierzaczkiem Natsume? – dziewczyna uśmiechnęła się, jednak nie spoglądała na mnie tylko we wściekłe oczy kota.
— Tęsknić? Nie zdążyłbym się nacieszyć chwilą samotności a on by już wrócił.
Dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie, więc cicho westchnąłem zastanawiając się jak jej to wszystko wytłumaczyć. Nie powinienem zbyt wiele opowiadać o swojej Arcanie, jednak nic nie zaszkodzi jeśli powiem jej. Nie chcę być niemiły czy coś ale ona i tak nie wyrządziłaby mi żadnej szkody.
— Widzisz, ten kot nie żyje. Właściwie to nawet nie jest kot to tylko tymczasowa postać – Madara nagle przestał się wiercić kiedy zacząłem o nim mówić. — Widzisz tak się składa, że moja pierwsza Arcana skupiła się na mnie. Potrafię porozumiewać się z martwymi duszami, a te które posiadają jakiekolwiek moce są mi posłuszne. Natomiast druga Arcana nie wiem czemu, osadziła się w moim najsilniejszym duchu. Oczywiście nadal mam jakiś wpływ na te moce ale przez to, że nie całkiem jakby posiadam dwie Ar.. Znaczy posiadam.. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale chyba rozumiesz? W każdym bądź razie przez to jestem nieco dziwny, nawet jak na Sigmę.
Tak naprawdę wiedziałem czemu tak się dzieje, ale nie musiałem jej tego mówić. Moje ciało było za słabe żeby przyjąć całkowicie dwie Arcany więc potrzebowałem pomocy, a kto nie mógł lepiej się nadać do tego bardziej niż duch? Chociaż prędzej nazwałbym go demonem...
— Dosyć ciekawe… wspominałeś coś o tym, że to jego tymczasowa postać, jaka jest jego prawdziwa postać?
— Tak dostojna, że Twoje brudne oczy nie powinny tego oglądać! – kot odezwał się dosyć wysokim głosem.
Zawsze chciało mi się śmiać z jego głosu, oczywiście pod tą postacią. Kiedy był większy jego głos był mocniejszy i dużo niższy. Zmrużył oczy zeskakując z moich rąk i krocząc wokół dziewczyny. Szturchnąłem go lekko w zad czubkiek buta patrząc na niego karcąco. Mógłby się nieco pohamować. Kot westchnął (normalnie tego nie robią, ale on tak umie XD) po czym przemienił się w ogromnego lisa. Czerwone wzory ozdabiały jego idealnie białe futro. Warknął pokazując odrobinę kły, coś czuję że mam u niego przekichane. I chyba miałem rację, jal dostałem ogonem wraz z Mary oboje polecieliśmy na ulicę.
— Jak robaki, słabe… – burknął siadając z taką siłą, że ziemia aż zadrżała.
Może nie wyglądał teraz tak grubo, ale nadal być ciężki… i to bardzo.
— Wybacz mi za niego, zawsze tak reaguje na nowo poznane osoby – uśmiechnąłem się nerwowo.
Mary nie odpowiedziała, tylko z szerokim uśmiechem zaczęła spoglądać w duże oczy ducha. Wyglądało to troszkę strasznie, nie powiem…
— Dobra jak chcecie, to sobie tutaj siedźcie, poznajcie się a ja muszę iść dalej pilnować porządku…
Kolejny brak odpowiedzi, ani ze strony dziewczyny jak i ze strony lisa. Jakby wręcz oczekiwali na to aż sobie wreszcie pójdę. Nie ociągając się dłużej ruszyłem przed siebie, ukradkiem spoglądając na każdego pezechodnia.
~~~
Pierwszy i ostatni raz pełnię taką funkcję w Rimear. Niech sobie następnym razem Haruke wezmą! Raz nawet jakaś 13 letnia (na oko) dziewczynka zapytała się mnie czy jestem jakimś zboczeńcem bo cały czas krążę po parku na każdego się patrząc. Nie odpowiedziałem jej nawet tylko odbiegłem rumieniśc się. Jakoś nigdy nie marzyłem o takiej opinii i niech lepiej tak zostanie. Zrobiło się już późno więc może lepiej udam się na poszukiwanie kółka integracyjnego. Chociaż wątpię, żeby nadal byli razem no chyba że…
W odpowiedzi usłyszałem głośny ryk a potem towarzyszącą temu eksplozję. Cholera… zacząłem biec w tamtym kierunku, mając nadzieję, że zdąże ba czas. Kiedy tylko dotarłem na miejsce, zamarłem. Mary stała do mnie plecami, patrząc na Madarę który zaczął w furii demolować park. Najwyraźniej dziewczyna uraziła jego dumę i poszedł to odreagować na ławkach które były całe połamane. Z pomocą znaku nie będzie problemu z poskładaniem tego w całość więc niech się "rozerwie". Stanąłem obok dziewczyny przyglądając się temu wszystkiemu, aż duch nie przegiął. Wskoczył na altanę po czym walnął w nią łapą. Konstrukcja się rozwaliła, wszystkie cegły i deski poleciały na ziemię przygniajatając dwa gołębie które postradały resztki rozumu i nie odleciały kilka minut temu na samym początku furii ducha.
"Dosyć" - przekazałem mu telepatycznie wiadomość.
Lis odsunął się od gruzów spoglądając na nie z obojętnością.
— Mogę wiedzieć co mu powiedziałaś? – wyszeptałem dziewczynie na ucho starając się ukryć rozbawienie.
Co prawda nie powinienem się cieszyć, szczególnie że dostanę za to burę od dyrekcji Rimear.
(Mary?)