poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Co fakt to fakt. Tak od razu nie zauważyłem tej dziewczyny. W ogóle to jak ona się tutaj znalazła ? Przecież nie mogła sobie tak po prostu wejść, a jeśli już to zrobiła to znaczy że… wkradła się czy coś ? Chyba nie wie co robi. Gdyby trafiła na mój zły humor to wyleciała by stąd….. w kawałkach. Nie zamierzałem jakoś specjalnie się nią przejąć. Ruszyłem dalej w głąb pokoju. Nie specjalnie jej się to spodobało że ja ignoruje.
-Ej ty… no włamałam ci się do pokoju, a ty nie reagujesz ! Co jest z tobą nie tak… - skrzywiła się a ja wtedy odwróciłem się w jej stronę. Patrzyłem na nią przez chwilę. Heh ona na serio myśli że zamierzam się nią przejąć. Może mi jeszcze pogrozi czy coś w tym rodzaju.  Wzruszyłem ramionami i za raz usiadłem na łóżku. Po kilku minutach walnąłem się do tyłu i spojrzałem w sufit.
-Czego ode mnie chcesz ? – zapytałem cicho, żeby jej czasem nie przestraszyć moim szorstkim tonem. Ona była całkowicie inna niż ta „pierwsza” dziewczyna. Co było w niej innego. Nie oceniła mnie na początku tylko czekała na moją reakcję i raczej na to jak potoczy się akcja. Dobrze… skoro się nie bała…. To zacznie się bać.
-Nudny jesteś. Nic od ciebie nie chce…. Włamałam ci się do pokoju a ty tak po prostu nie zwracasz na mnie uwagi…. – powiedziała z tonem takiej prawdziwej, opryskliwej księżniczki i za raz usiadła sobie na fotelu. Zarzuciła nóżkę na nóżkę i spojrzała na mnie. Wstałem z łóżka i podszedłem do niej. Złapałem ją za szyję i podniosłem do góry lekko dusząc przy tym. Była…. Dość wysoko. No nie powiem, ale w porównaniu do mnie to ona była karzełkiem. Uniosła te swoje delikatne, malutkie łapki i próbowała uwolnić się z mojego uścisku.
-Jeśli nie chcesz żeby stałą ci się krzywda.. to lepiej zamilcz.. jestem zmęczony i nie będę słuchał twojego jazgotu… - warknąłem i puściłem ją. Upadła na ziemie z hukiem. Od razu na kolana. Zaczęła łapczywie łapać powietrze, a wyglądało to dość komicznie. Znów powróciłem do swojej wcześniejszej czynności. Położyłem się na łóżku i powolutku zamykałem oczy gdy ta w końcu (chyba złapała już wystarczająco bąbelków tlenu hi hi ) zerwała się i usiadła na mnie okrakiem, przy okazji mierząc we mnie małym scyzorykiem.  Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią. Na serio nie chciało mi się teraz użerać z jakąś babką. Myślałem że szybciej poderżnie mi gardło niż zdążę cos powiedzieć, ale ta bardzo szybkim ruchem zerwała mi opaskę. Kolejna…. Bożenko…
Nadal na nią zerkałem. Ta była wręcz bardzo wciągnięta w podziwianiu mojego dziwnego oczka.
-Już ? Zobaczyłaś to co chciałaś ? Wy tylko po to tu przychodzicie… ? – warknąłem zamykając na chwilę oczy..


( Cinia ? )

Od Takumi'ego - C.D Nyar'a

Na pierwszy rzut oka….. właściwie to nie chciało mi się na niego patrzeć, ale od razu stwierdziłem że to kolejny psychol, który usilnie będzie chciał się ze mną zaprzyjaźnić. Boże no…. (Oj Bożenko, Bożenko, Bożenko ... )
Kto go właściwie wypuścił z tego durnego ośrodka !? Widać było, że jakby tylko mógł to pozabijałby wszystkich dookoła i najlepiej w najgorszy możliwy sposób. Czy teraz pragnie mieć w swojej kolekcji głów moją niebieską czuprynkę ? To źle… nie wiedziałem czy mam uciekać czy raczej schować się. Za jakimś słupem, zakryć oczy i udawać że jestem niewidzialny (ah ja tak bardzo jestę niewidzialny. Jestem tutaj, nie… nie ma mnie :P)
-Hej… - w końcu zdecydowałem się odpowiedzieć na jego jakże zacne „przywitanie”, które mówiło nie więcej jak „za raz cie zabije”. Nie no spoko. Jakie ja miałem szczęście do takich osób. – Jestem ciekaw kto cie stamtąd wypuścił… - wypaliłem od razu na starcie. Ej… a może nie był to zbyt … dobry pomysł ? Skrzywiłem się lekko z myślą że za raz będę wąchał kwiatki od spodu. Chwila ! Moment przecież to też jest Project…. Ale nie to nie to chciałem wam uświadomić…. Chciałem wam powiedzieć że przecież ja nie mam się czego bać ! Haha ! (dobra i tak się boje ale udajmy że tego nie wiecie)
-Hee ? Jesteś niemiły….. po prostu sam stamtąd wyszedłem. To nie było trudne.
-Podkopałeś się jak kret czy coś w tym rodzaju ? Czy może użyłeś laserowej szminki do przepalenia szyby ?- powiedziałem i od razu skierowałem się w swoją stronę. Boże oby tylko za mną nie lazł. Proszę ? Przecież grzeczny byłem….
-Ej ty… smerfie ! – krzyknął a ja nagle zatrzymałem się. Mam się odwrócić czy może pozostać w bezpiecznej pozycji i jakby co położyć się na ziemi, zakryć kark…. Jak bym miał do czynienia z jakimś bezdomnym kundlem. Ostatecznie jednak spojrzałem kontem oka na niego. Czegóż on może chcieć ?


( Nyar ? )

Od Cinii

Światło. Białe światło które drażniło moje oczy. Lunatycznie podniosłam swoją lewą rękę i przysłoniłam nią lekko łzawiące oczy, głowa mnie bolała niemiłosiernie. Po chwili odsłoniłam swoją twarz i spojrzałam na kilka osób w białych kaftanach, kim oni do cholery są? Potrzebowałam chwili, żeby sobie wszystko przypomnieć. Zanim ktokolwiek zdążył do mnie podejść, zerwałam się z łóżka prawie przy tym upadając. Ktoś złapał mnie za ramię, ale wyrwałam mu się. Wybiegłam z tego pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Miałam mroczki przed oczyma, jednak pomimo tego dalej biegłam, przeżyli? Kiedy biegłam przez biały placyk na bosaka, kątem oka spoglądałam na kilkumetrowy mur. Zamknęli nas tutaj? Z nieba zaczynały spadać krople deszczu, ciężko dysząc biegłam dalej co chwilę się potykając. Z obolałymi stopami wbiegłam do małego budynku, stopniowo przypominając sobie drogę do tego pomieszczenia. Jeśli wszystko by było dobrze, miał tam czekać. Z hukiem otworzyłam ciężkie drzwi. Puste białe krzesło.
~
Z uśmieszkiem wymalowanym na swojej twarzyczce, skocznym krokiem przemierzałam uliczki ośrodka. Minął już miesiąc, a ja w dalszym ciągu nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego miejsca. No ale cóż muszę począć… pozostaje mi się tylko przystosować i się zmienić… Westchnęłam, ostatni raz obejrzałam się w około i udałam się do swojego apartamentu. Kiedy tylko weszłam do środka, zrzuciłam ze swoich stóp obcasy, które odbiły się od ściany. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy i pojawił się ten stały, smutny grymas. Przeszłam przez cały salon, kierując się w stronę balkonu. Otworzyłam szklane drzwi, i oparłam się plecami o barierkę, odchylając głowę do tyłu. Zamknęłam oczy i chwilę tak stałam, zastanawiając się jakie to uczucie kiedy się spada. Przeskoczyłam przez barierkę, strojąc teraz na krawędzi balkonu, rękoma oczywiście nadal się przytrzymywałam, żeby nie spaść. Wystarczyłoby teraz, że puściłabym się i najpewniej bym zleciała z piątego piętra. Jedną nogę spuściłam na dół, przekrzywiając głowę. Już miałam z powrotem wciągnąć się na górę, kiedy usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z piętra niżej. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, puściłam się barierki swojego balkonu i złapałam się tej, z piętra niżej. Trochę zabolały mnie od tego ręce, no ale mówi się trudno. Podciągnęłam się i bezpiecznie stanęłam na czyimś balkonie. Oj nieładnie się tak włamywać do kogoś, ale ciekawość zwyciężyła. Drzwi od balkonu były uchylone, więc swobodnie mogłam wejść do czyjegoś saloniku. Podobne rozmiary pokoju, ale zupełnie inaczej udekorowane… Chwilkę tak się rozglądałam, kiedy to do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Nie zauważył mnie. Był wysoki i to bardzo, jedno oko miały przysłonięte opaską, zrobił sobie coś? Założyłam ręce na pierś, a na mojej twarzyczce znowu pojawił się kpiący uśmieszek.
-Cześć – zaczęłam
(Riuki?)

Od Shin'a

Już trzeci raz z rzędu usłyszałem dzwonienie tego cholernego budzika.Nakryłem swoją głowę kołdrą,a twarz przycisnąłem rękę,aby znaleźć źródło wydawanego dźwięku.Znalazłem!Chwyciłem zegarek po czym rzuciłem go z całych sił.Przez krótką chwilę dzwonił po czym usłyszałem jak rozbił się o jedną ze ścian.Szczęście ogarnęło moje ciało.W końcu mogę kontynuować swój sen,a przyznać muszę,że był jednym z tych lepszych.Jednak coś nie chciało mi na to pozwolić.Eh...cóż mogę teraz zrobić?Usiadłem na łóżku po czym przetarłem oczy.W pokoju panował całkowity mrok.Okna koniecznie muszą być zasłonięte.Może tylko ja tak mam,ale wydaję mi się,że zawsze jakiś starszy ktoś obserwuje mnie patrząc n moje okno.Do kamer jestem przyzwyczajony.Jestem tu już....Właściwie ile ja tu jestem?Mniejsza z tym!Każdy potrafi zapomnieć o czasie.Podrapałem się po głowie,a następnie ziewnąłem.Wstałem na równe nogi i podszedłem do okna.Odsłoniłem je,a cały pokój od razu wypełniło światło promieni słonecznych.Teraz czas na codzienne czynności.
~~~
-Dzień dobry!
Krzyknąłem do jakieś osoby,którą minąłem wychodząc z budynku mieszkalnego.Oczywiście mężczyzna odpowiedział mi,tylko bez takiego entuzjazmu jak ja.Z początku przyglądał się temu co mam na sobie.Pomimo tego iż jestem tu już bardzo,bardzo,bardzooo długo to oni wciąż patrzą na mnie tym wzrokiem "co ten popapraniec ma na sobie?!".Eee...tam co będę się nimi przejmować.Do treningu mam sporo wolnego czasu,więc trzeba dobrze go wykorzystać.Wsadziłem dłonie do kieszeni w spodniach i szedłem przed siebie.Oczywiście z każdym kogo mijałem należycie przywitałem.Chociaż każdy ma chyba sceptyczne nastawienie do mnie,ale co tam.Przecież z każdym nie muszę mieć wspólnej przyszłości.Zaśmiałem się.Każdy jest taki jakiś zamyślony?Obejrzałem się dookoła.Faktycznie wszyscy wyglądają jakby myślami był w zupełnie innym miejscu.Pewnie jednak to ja mam jakieś zwidy.Podrapałem się po głowie.Nagle spostrzegłem,że ktoś zawiesił na mnie swój wzrok.Wysoka kobieta o długich,blond włosach.Czyżby nowa znajomość?Uśmiechnąłem się pod nosem i skierowałem się w jej stronę.Spuściła głowę w dół i odwróciła się w innym kierunku.Chyba pomyślała tak "jeżeli nie zwrócę na niego uwagi w tej chwili to pewnie odejdzie",ale ze mną nie ma tak łatwo.
-Cześć nieznajoma!-postanowiłem krzyknąć za nim na serio mi zniknie.W końcu dobiegłem do dziewczyny za nim na serio mi zniknie.W końcu dobiegłem do dziewczyny.
-Cześć.-powiedziała cicho odwracając głowę w moją stronę.Na jej twarzy był uśmiech,ale towarzyszył mu lekki rumieniec.
-Gdzie się wybierasz?-wtedy swoją uwagę skupiłem na jej oczach.-Masz śliczne oczy.-Widać było,że poczuła się lekko zakłopotana,gdy to usłyszała.
-Dziękuję?-wymamrotała.
-Pytasz?-rozbawiło mnie to.-To gdzie idziemy?-ponownie zadałem pytanie.

<Misaki?>

Od Heaven'a - C.D Renji'ego

Spojrzałem pośpiesznie na czarnowłosego chłopaka, który usiadł zaraz obok. Zamówił dość mozny trunek, co trochę mne zdziwiło. Nie spodziewałem się, że ktoś taki mógłby w ogóle wypić coś z procentami (oprócz mleka oczywiście , 2% tłuszczu i te sprawy xd), sam zresztą nie tykałem alkoholu. Szklankę opróżnił wręcz jednym łykiem, a może dwoma.
Po jakiś paru minutach nieznajomek złapał się za głowę i zaczął lekko kiwać się na boki, a do tego kaszlał tak bardzo, że ledwo łapał kolejny oddech. Gościa chyba nieźle siekło, bo nie mógł nawet samodzielnie wstać. Zrobił się strasznie blady, jego ręce niemiłosiernie się trzęsły. Kiedy wreszcie zebrał się w sobie i podjął drugą próbę dźwignięcia się z miejsca, niemal natychmiast stracił czucie w nogach. Zareagowałem błyskawicznie. Złapałem go w ostatniej chwili, chroniąc tym samym przed zaryciem jego pięknej główki o podłogę. Pomachałem mu ręką przed twarzą, a potem delikatnie poklepałem po policzkach. Nie reagował.
- Hej, słyszysz mnie? - zapytałem, potrząsając energicznie ramionami młodziaka.
Patrzył na mnie, ale jego wzrok był nieobecny, tępo wlepiony w przestrzeń przed sobą.
Wtedy przypomniałem sobie jak wczorajszego dnia rozmawiał z kimś przez telefon. Mógłbym zadzwonić i poprosić tę osobę o odebranie swojego nieprzytomnego przyjaciela. Ależ ja jestem pomysłowy! Sekundę zajęło mi znalezienie elektronicznego przedmiotu w kieszeni jego spodni. Już miałem wybrać numer, kiedy...
"Wprowadź kod PIN"
Niech. Cię. Szlag. Renji!
I co teraz? Przejechałem sobie ręką po twarzy, wzdychając ze złości. Spojrzałem raz jeszcze na niedysponowanego towarzysza.
Nie namyślając się długo, wzruszyłem ramionami, wziąłem bruneta na ręce, a następnie opuściłem bar. Nie mogłem go tam tak po prostu zostawić, kiedy inni obojętnie odwracali wzrok. Znaczy... mogłem, ale nie czułbym się z tym dobrze. Nie był wcale taki ciężki, bardziej martwił mnie spory kawał jaki miałem do pokonania.

***

Kiedy wreszcie dotarłem do swojego apartamentu, myślałem, że z wysiłku wypluję nerki i jedno płuco. To były marne dwa kilometry, które biegając pokonywałem bez większej zadyszki. Ale teraz... z takim ciężarem na rękach miałem dość. Pierwszym co zrobiłem wchodząc do środka, było położenie "gościa" na sofie w salonie. Wyglądał jak małe dziecko, które boi się potworów spod łóżka.
Cały się trząsł, chyba było mu zimno. Wyciągnąłem wielki koc z szafy, następnie przykryłem nim nieznajomego chłopaka. Nie wiedzieć dlaczego nie mogłem powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na moich ustach. Chwyciłem jedno ze stojących obok krzeseł, spocząłem przy brunecie. Znając swoje nocne ataki podczas zasypiania, postanowiłem obserwować go tak długo ile tylko zdołam.
- Może jutro wyjaśnisz mi to i owo. - szepnąłem, usadawiając się wygodniej na swoim "tronie".


<Renji, uratowałem cię! Ale czy przeżyjesz...? xd>
Layout by Hope