Światło. Białe światło które drażniło moje oczy. Lunatycznie podniosłam
swoją lewą rękę i przysłoniłam nią lekko łzawiące oczy, głowa mnie
bolała niemiłosiernie. Po chwili odsłoniłam swoją twarz i spojrzałam na
kilka osób w białych kaftanach, kim oni do cholery są? Potrzebowałam
chwili, żeby sobie wszystko przypomnieć. Zanim ktokolwiek zdążył do mnie
podejść, zerwałam się z łóżka prawie przy tym upadając. Ktoś złapał
mnie za ramię, ale wyrwałam mu się. Wybiegłam z tego pomieszczenia,
trzaskając drzwiami. Miałam mroczki przed oczyma, jednak pomimo tego
dalej biegłam, przeżyli? Kiedy biegłam przez biały placyk na bosaka,
kątem oka spoglądałam na kilkumetrowy mur. Zamknęli nas tutaj? Z nieba
zaczynały spadać krople deszczu, ciężko dysząc biegłam dalej co chwilę
się potykając. Z obolałymi stopami wbiegłam do małego budynku, stopniowo
przypominając sobie drogę do tego pomieszczenia. Jeśli wszystko by było
dobrze, miał tam czekać. Z hukiem otworzyłam ciężkie drzwi. Puste białe
krzesło.
~
Z uśmieszkiem wymalowanym na swojej twarzyczce, skocznym krokiem
przemierzałam uliczki ośrodka. Minął już miesiąc, a ja w dalszym ciągu
nie potrafiłam się przyzwyczaić do tego miejsca. No ale cóż muszę
począć… pozostaje mi się tylko przystosować i się zmienić… Westchnęłam,
ostatni raz obejrzałam się w około i udałam się do swojego apartamentu.
Kiedy tylko weszłam do środka, zrzuciłam ze swoich stóp obcasy, które
odbiły się od ściany. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy i pojawił
się ten stały, smutny grymas. Przeszłam przez cały salon, kierując się w
stronę balkonu. Otworzyłam szklane drzwi, i oparłam się plecami o
barierkę, odchylając głowę do tyłu. Zamknęłam oczy i chwilę tak stałam,
zastanawiając się jakie to uczucie kiedy się spada. Przeskoczyłam przez
barierkę, strojąc teraz na krawędzi balkonu, rękoma oczywiście nadal się
przytrzymywałam, żeby nie spaść. Wystarczyłoby teraz, że puściłabym się
i najpewniej bym zleciała z piątego piętra. Jedną nogę spuściłam na
dół, przekrzywiając głowę. Już miałam z powrotem wciągnąć się na górę,
kiedy usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z piętra niżej. Nie
zastanawiając się ani chwili dłużej, puściłam się barierki swojego
balkonu i złapałam się tej, z piętra niżej. Trochę zabolały mnie od tego
ręce, no ale mówi się trudno. Podciągnęłam się i bezpiecznie stanęłam
na czyimś balkonie. Oj nieładnie się tak włamywać do kogoś, ale
ciekawość zwyciężyła. Drzwi od balkonu były uchylone, więc swobodnie
mogłam wejść do czyjegoś saloniku. Podobne rozmiary pokoju, ale zupełnie
inaczej udekorowane… Chwilkę tak się rozglądałam, kiedy to do
pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Nie zauważył mnie. Był wysoki i to
bardzo, jedno oko miały przysłonięte opaską, zrobił sobie coś? Założyłam
ręce na pierś, a na mojej twarzyczce znowu pojawił się kpiący
uśmieszek.
-Cześć – zaczęłam
(Riuki?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz