Powód - Decyzja Właściciela
sobota, 7 marca 2015
Od Deak'a - C.D Futaby
Popatrzyłem na nią. Wymusiłem teraz uśmiech.
-Wolałbym o tym nie myśleć, sa. Jeśli, jednak mam już myśleć, to uważam, że moce nie mogły być z nami od razu. Jeśli by tak było, zapewne nie mielibyśmy żadnych wspomnień o rodzinie i tych pozostałości wspomnień o zewnętrznym świecie, sa. Ja jestem pewien, że te moce pojawiły się z dnia na dzień. Posiadam wspomnienia o rodzinie, sa. Nawet ostatnio się dowiedziałem, że moja jedna siostra jest posiadaczką Arcany. Fucia... Nie uważam by te moce były jakieś wyjątkowe, sa. Za to, że je mamy płacimy swoją wolnością. Mogę jednak stwierdzić, że moce posiadamy odkąd jesteśmy tutaj, sa.
Dziewczyna na chwilę opuściła głowę. Analizowała zapewne moją wypowiedź. Po chwili spojrzała na mnie. Podszedłem do niej na czworakach. Przyjrzałem się jej. Ciekawiło mnie jaką ma teraz minę. Przez tą metalową maskę nie byłem w stanie stwierdzić czy się uśmiecha czy może smuci. To trochę uciążliwe.
-Futaba... Mogę cię o coś zapytać, sa?
Przytaknęła głową.
-Skąd mam wiedzieć kiedy się cieszysz, sa? Oczywiście nie to, że mi przeszkadza ta maska, ale chciałbym to wiedzieć. Może sobie ustalimy, że jakiś gest będzie symbolizował twój uśmiech, sa-zaśmiałem się.
Odwróciła głowę. W sumie beznadziejny pomysł, ale zawsze coś. Spojrzałem na bose stopy dziewczyny. Chyba jednak mogłem jej wziąć buty. W sumie teraz mogę ją nosić, a to nie jest takie złe. Nie jest za ciężka, mimo tego, że je tyle ciasteczek.
-Fucia, przepraszam za te buty...
Popatrzyła na mnie i powoli podeszła. Pstryknęła mi palcami w czoło. Za karę, prawda? Na początku byłem nieco zdziwiony, ale po chwili zacząłem się śmiać.
-Poza tym... Chciałbym ci zadać inne pytanie, sa. Chciałabyś wrócić do zewnętrznego świata? Ja osobiście nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, sa. Tam żyłoby się trudniej. Poza tym nie miałbym możliwości poznania takich osób jak tutejsi mieszkańcy, sa. Wątpię bym cię spotkał na ulicy czy w sklepie. Czasami jest mi smutno, że tutaj jestem i nie mam prawa o sobie decydować, sa. Pocieszam się myślą, że kolejny dzień może być lepszy od minionego i to, że nie jestem sam. Mam w końcu taką znajomą jak ty,sa!
Złapałem dziewczynę za rękę i zacząłem się nią bawić.
-Teraz czekam na twoją odpowiedź, sa. Naprawdę chciałbym ją poznać. Poza tym to miejsce jest idealne by sobie porozmawiać, sa. Zaraz będę musiał cię odnieść do domu. Oczywiście najpierw do mnie, sa! Między innymi po buty-zaśmiałem się.
Fucia?
-Wolałbym o tym nie myśleć, sa. Jeśli, jednak mam już myśleć, to uważam, że moce nie mogły być z nami od razu. Jeśli by tak było, zapewne nie mielibyśmy żadnych wspomnień o rodzinie i tych pozostałości wspomnień o zewnętrznym świecie, sa. Ja jestem pewien, że te moce pojawiły się z dnia na dzień. Posiadam wspomnienia o rodzinie, sa. Nawet ostatnio się dowiedziałem, że moja jedna siostra jest posiadaczką Arcany. Fucia... Nie uważam by te moce były jakieś wyjątkowe, sa. Za to, że je mamy płacimy swoją wolnością. Mogę jednak stwierdzić, że moce posiadamy odkąd jesteśmy tutaj, sa.
Dziewczyna na chwilę opuściła głowę. Analizowała zapewne moją wypowiedź. Po chwili spojrzała na mnie. Podszedłem do niej na czworakach. Przyjrzałem się jej. Ciekawiło mnie jaką ma teraz minę. Przez tą metalową maskę nie byłem w stanie stwierdzić czy się uśmiecha czy może smuci. To trochę uciążliwe.
-Futaba... Mogę cię o coś zapytać, sa?
Przytaknęła głową.
-Skąd mam wiedzieć kiedy się cieszysz, sa? Oczywiście nie to, że mi przeszkadza ta maska, ale chciałbym to wiedzieć. Może sobie ustalimy, że jakiś gest będzie symbolizował twój uśmiech, sa-zaśmiałem się.
Odwróciła głowę. W sumie beznadziejny pomysł, ale zawsze coś. Spojrzałem na bose stopy dziewczyny. Chyba jednak mogłem jej wziąć buty. W sumie teraz mogę ją nosić, a to nie jest takie złe. Nie jest za ciężka, mimo tego, że je tyle ciasteczek.
-Fucia, przepraszam za te buty...
Popatrzyła na mnie i powoli podeszła. Pstryknęła mi palcami w czoło. Za karę, prawda? Na początku byłem nieco zdziwiony, ale po chwili zacząłem się śmiać.
-Poza tym... Chciałbym ci zadać inne pytanie, sa. Chciałabyś wrócić do zewnętrznego świata? Ja osobiście nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, sa. Tam żyłoby się trudniej. Poza tym nie miałbym możliwości poznania takich osób jak tutejsi mieszkańcy, sa. Wątpię bym cię spotkał na ulicy czy w sklepie. Czasami jest mi smutno, że tutaj jestem i nie mam prawa o sobie decydować, sa. Pocieszam się myślą, że kolejny dzień może być lepszy od minionego i to, że nie jestem sam. Mam w końcu taką znajomą jak ty,sa!
Złapałem dziewczynę za rękę i zacząłem się nią bawić.
-Teraz czekam na twoją odpowiedź, sa. Naprawdę chciałbym ją poznać. Poza tym to miejsce jest idealne by sobie porozmawiać, sa. Zaraz będę musiał cię odnieść do domu. Oczywiście najpierw do mnie, sa! Między innymi po buty-zaśmiałem się.
Fucia?
Od Rosie - C.D Cinii
Nie pomyślałabym, że możemy tak miło spędzać razem czas. Ledwo się
poznałyśmy, a zachowujemy się jakbyśmy były ze sobą od małego. Co prawda
moje zapasy trochę zmalały, ale i tak sama bym tego wszystkiego nie
zjadła. Zdziwiłam się trochę, gdy dziewczyna zaprosiła mnie na nockę,
chociaż w środku tak naprawdę bardzo się cieszyłam. Zaprzeczyłam z
niepewnością w oczach.
-Ależ nonsens – złapała mnie za dłonie – To przecież ja cały dzień siedziałam u Ciebie i objadałam Cię z przekąsek – zaśmiała się - to jak będzie?
- No.. niech będzie - odparłam cicho z uśmiechem
Cinia odwzajemniła wesoło uśmiech. Zebrałam to co nam zostało do jedzenia i zgrabnie zapakowałam żeby jakoś to wnieść do niej. Piżama, a raczej wielka szara koszula nocna, która mimo iż była szyta na krótki rękaw sięgała mi za łokcie i do kolan. Może nie wyglądałam w niej jakoś za ładnie, ale była niesamowicie wygodna. No i oczywiście czarne, krótkie spodenki pod to. Jeszcze parę innych drobiazgów i byłam gotowa. Wsunęłyśmy buty bez wiązania i wyszłyśmy. W sumie dobrze, że mieszka tak blisko mnie. Po drodze mocno nahałasowałyśmy. To coś spadło, to się potknęłam albo coś innego. W dodatku śmiałyśmy się dosyć głośno, bo echo było wręcz ogłuszające. Kiedy nareszcie stanęłyśmy przed jej drzwiami zachwiałam się dosyć niebezpiecznie na krawędzi i stoczyłam się po schodach. Ocknęłam się dopiero na dole cała obolała i w siniakach. Cinia siedziała przy mnie trzymając zimny okład przy mojej głowie. Lekko uchyliłam oczy i wesoło się uśmiechnęłam.
- Moja pupa ucierpiała bardziej od głowy, więc nie jest aż tak źle - zaśmiałam się słabo, a dziewczyna pokiwała tylko głową z uśmiechem
Pomogła mi wstać i pozbierałyśmy wszystko. Po chwili zaczęłyśmy wszystko rozpakowywać, a ja położyłam swoje drobiazgi w jej pokoju na komodzie. Obolała poszłam opłukać siniaki i zadrapania z piachu. Oczywiście moja równowaga jak zwykle mnie nie zawiodła i jakimś cudem poślizgnęłam się na dywaniku i wylądowałam w wannie uderzają stopą o kran. Była włączona słuchawka prysznicowa, więc pociekła z niej lodowata woda. Pisknęłam z zimna, a moja przyjaciółka przybiegła słysząc te hałasy. Stanęła w drzwiach z wystraszoną miną, ale gdy mnie zobaczyła popłakała się ze śmiechu. W sumie ja też leżałam ze śmiechu. Po chwili pomogła mi wyjść i zakręciła wodę. Wyglądałam jak mokry szczur. Odkryłam z twarzy wilgotne włosy, które zrobiły się lekko szarawe od wody. Śmiałyśmy się tak jeszcze chwilę, a potem przyniosła mi moją koszulę. Wysuszyłam szybko włosy, a ona przygotowywała coś w kuchni i pokojach. W sumie wyglądałam w tym dosyć dziwnie. Drobna, blada dziewczyna w wielkiej koszuli, która spadała jej z ramion i odsłaniała ramiączka. No cóż, ale chyba nie muszę się nikomu tu podobać, prawda? Uśmiechnęłam się lekko do mojego odbicia w lustrze i wyszłam z łazienki. Cinia też już się przebrała w piżamę biegając po mieszkaniu. Pomogłam jej przygotować jedzenie, a ona poleciała przeszukiwać szafki w salonie. Gdy skończyłam dołączyłam do niej i zauważyłam wielką stertę przeróżnych filmów.
- Maraton filmowy? - zaśmiałam się siadając po turecku na podłodze i przeglądając jej znaleziska
- W sumie, można to tak nazwać - odparła i także się zaśmiała
Oglądałyśmy filmy w jej sypialni leżąc na łóżku. Obok jej wielkiego łoża miałam na ziemi mały materac z kocem itp. Po jakiś 4 godzinach ja zaczynałam ziewać, ale chyba Cinie nudził film bo przysypiała. Zanim się spostrzegłam zasnęła. Lekko ją szturchnęłam, ale ta tylko machnęła na mnie ręką przez sen. Złapałam za poduszkę i dosyć silnie jak na mnie zaczęłam walkę. Szybko się ocknęła i przez chwilę błądziła wzrokiem po pokoju, ale gdy mnie dostrzegła chwyciła za drugą i niemalże od razu mnie powaliła. Bitwa była zacięta, ale nie dawałam za wygraną. Głośno się przy tym śmiałyśmy i skakałyśmy po łóżku. Bawiłyśmy się w najlepsze, gdy nagle naszą wojnę przerwał dzwonek do drzwi. Szybko, lecz na palcach przebiegłyśmy na przedpokój. Nie wiedziałyśmy kto to może być.
- Bądźcie ciszej i otwórzcie - usłyszałyśmy wkurzony ton zza drzwi
Przeszedł mi lekki dreszcz po plecach. Spojrzałyśmy na siebie z lekkim strachem w oczach, no dobra ja się bała, ale u Cini nie było tego specjalnie widać. Spoglądnęłyśmy sobie porozumiewawczo w oczy.
- Riuki… - wyszeptałyśmy bez głośnie w tym samym momencie jakbyśmy były zahipnotyzowane
(Cinia? Riuki?)
-Ależ nonsens – złapała mnie za dłonie – To przecież ja cały dzień siedziałam u Ciebie i objadałam Cię z przekąsek – zaśmiała się - to jak będzie?
- No.. niech będzie - odparłam cicho z uśmiechem
Cinia odwzajemniła wesoło uśmiech. Zebrałam to co nam zostało do jedzenia i zgrabnie zapakowałam żeby jakoś to wnieść do niej. Piżama, a raczej wielka szara koszula nocna, która mimo iż była szyta na krótki rękaw sięgała mi za łokcie i do kolan. Może nie wyglądałam w niej jakoś za ładnie, ale była niesamowicie wygodna. No i oczywiście czarne, krótkie spodenki pod to. Jeszcze parę innych drobiazgów i byłam gotowa. Wsunęłyśmy buty bez wiązania i wyszłyśmy. W sumie dobrze, że mieszka tak blisko mnie. Po drodze mocno nahałasowałyśmy. To coś spadło, to się potknęłam albo coś innego. W dodatku śmiałyśmy się dosyć głośno, bo echo było wręcz ogłuszające. Kiedy nareszcie stanęłyśmy przed jej drzwiami zachwiałam się dosyć niebezpiecznie na krawędzi i stoczyłam się po schodach. Ocknęłam się dopiero na dole cała obolała i w siniakach. Cinia siedziała przy mnie trzymając zimny okład przy mojej głowie. Lekko uchyliłam oczy i wesoło się uśmiechnęłam.
- Moja pupa ucierpiała bardziej od głowy, więc nie jest aż tak źle - zaśmiałam się słabo, a dziewczyna pokiwała tylko głową z uśmiechem
Pomogła mi wstać i pozbierałyśmy wszystko. Po chwili zaczęłyśmy wszystko rozpakowywać, a ja położyłam swoje drobiazgi w jej pokoju na komodzie. Obolała poszłam opłukać siniaki i zadrapania z piachu. Oczywiście moja równowaga jak zwykle mnie nie zawiodła i jakimś cudem poślizgnęłam się na dywaniku i wylądowałam w wannie uderzają stopą o kran. Była włączona słuchawka prysznicowa, więc pociekła z niej lodowata woda. Pisknęłam z zimna, a moja przyjaciółka przybiegła słysząc te hałasy. Stanęła w drzwiach z wystraszoną miną, ale gdy mnie zobaczyła popłakała się ze śmiechu. W sumie ja też leżałam ze śmiechu. Po chwili pomogła mi wyjść i zakręciła wodę. Wyglądałam jak mokry szczur. Odkryłam z twarzy wilgotne włosy, które zrobiły się lekko szarawe od wody. Śmiałyśmy się tak jeszcze chwilę, a potem przyniosła mi moją koszulę. Wysuszyłam szybko włosy, a ona przygotowywała coś w kuchni i pokojach. W sumie wyglądałam w tym dosyć dziwnie. Drobna, blada dziewczyna w wielkiej koszuli, która spadała jej z ramion i odsłaniała ramiączka. No cóż, ale chyba nie muszę się nikomu tu podobać, prawda? Uśmiechnęłam się lekko do mojego odbicia w lustrze i wyszłam z łazienki. Cinia też już się przebrała w piżamę biegając po mieszkaniu. Pomogłam jej przygotować jedzenie, a ona poleciała przeszukiwać szafki w salonie. Gdy skończyłam dołączyłam do niej i zauważyłam wielką stertę przeróżnych filmów.
- Maraton filmowy? - zaśmiałam się siadając po turecku na podłodze i przeglądając jej znaleziska
- W sumie, można to tak nazwać - odparła i także się zaśmiała
Oglądałyśmy filmy w jej sypialni leżąc na łóżku. Obok jej wielkiego łoża miałam na ziemi mały materac z kocem itp. Po jakiś 4 godzinach ja zaczynałam ziewać, ale chyba Cinie nudził film bo przysypiała. Zanim się spostrzegłam zasnęła. Lekko ją szturchnęłam, ale ta tylko machnęła na mnie ręką przez sen. Złapałam za poduszkę i dosyć silnie jak na mnie zaczęłam walkę. Szybko się ocknęła i przez chwilę błądziła wzrokiem po pokoju, ale gdy mnie dostrzegła chwyciła za drugą i niemalże od razu mnie powaliła. Bitwa była zacięta, ale nie dawałam za wygraną. Głośno się przy tym śmiałyśmy i skakałyśmy po łóżku. Bawiłyśmy się w najlepsze, gdy nagle naszą wojnę przerwał dzwonek do drzwi. Szybko, lecz na palcach przebiegłyśmy na przedpokój. Nie wiedziałyśmy kto to może być.
- Bądźcie ciszej i otwórzcie - usłyszałyśmy wkurzony ton zza drzwi
Przeszedł mi lekki dreszcz po plecach. Spojrzałyśmy na siebie z lekkim strachem w oczach, no dobra ja się bała, ale u Cini nie było tego specjalnie widać. Spoglądnęłyśmy sobie porozumiewawczo w oczy.
- Riuki… - wyszeptałyśmy bez głośnie w tym samym momencie jakbyśmy były zahipnotyzowane
(Cinia? Riuki?)
Od Kinshi'ego
Rimear Center... Ośrodek dla projectów, dla osób z dziwnymi
umiejętnościami i kartami. Odwróciłem głowę w stronę okna. Kaito właśnie
przez nie patrzył. Rozumiem, też go ciekawiło to miejsce. Chciałbym
poznać tutejszych mieszkańców by móc uciec od niego. Każdy widzi coś,
czego inni nie widzą. Ja widzę jego. Czasami jednak mógłby zniknąć na
dłużej. Podniosłem się z kanapy, na której spałem i ruszyłem w stronę
kuchni. Zrobiłem sobie śniadanie, kanapki z szynką. Wróciłem do salonu.
Owinąłem się kocem i zabrałem się za jedzenie. Kaito usiadł obok mnie i
dziwnie się uśmiechnął. Wyciągnął rękę po jedną kanapeczkę.
-To nie dla ciebie-powiedziałem.
-Co? Nie podzielisz się ze mną?-zapytał z głupim uśmieszkiem.
-Ty nie musisz jeść, jak ci jedną dam to się zmarnuje.
Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Zacząłem machać ręką by sobie poszedł. Po chwili kanapeczki zniknęły z talerza, a ja poszedłem do łazienki. Wcześniej jednak przygotowałem sobie ubrania. Umyłem zęby i twarz, zacząłem się przebierać. Gotowy, wyszedłem z pomieszczenia i wziąłem talerz. Umieściłem go w zlewie. Brat położył się na kanapie i zaczął machać swoimi nogami, mówiąc coś pod nosem. Postanowiłem już wyjść z apartamentu. Szybko sprawdziłem czy mam klucze i kartę. Kiedy zasunąłem swój domek, ruszyłem w stronę schodów. Niebawem znalazłem się na zewnątrz. Uniosłem głowę do góry. Już nie pamiętam jak to jest poczuć promienie słoneczne na własnej skórze. Mimo, że przenikają przez szklaną kopułę, to nie wydaje mi się, żeby była tak samo jak na zewnątrz. Mijałem różnych ludzi, którzy nie chcieli by poświęcić nawet chwili komuś takiemu jak ja. Wizja "świata idealnego" powoli się staje coraz to bardziej przeze mnie pożądana. Rozejrzałem się i zauważyłem osóbkę o różowo-niebieskich włosach. Po chwili poczułem, że Kaito się pojawił tuż za mną.
-Też ją zobaczyłeś?-powiedział.
Olałem go i zacząłem iść w jej kierunku. Kiedy znalazłem się w miejscu gdzie wcześniej stała, zniknęła. Postanowiłem iść do parku. Może jeszcze kogoś innego spotkam, a może i znów ją zobaczę? Kaito zaczął sobie śpiewać jaki ten świat jest bezsensowny. Poprawiłem kosmyk włosów, który właśnie wpadł mi do oka i wpadłem na jakąś osobę.
-Prze...-zacząłem.
-To ja przepraszam-powiedział.
Pomógł mi wstać i poszedł dalej. Dziwne. Brat zaczął się śmiać. Dobrze, że tego tylko ja słyszę, a przynajmniej tak myślę. Jakby ktoś inny mógł się nim zająć... Otrzepałem się z kurzu. Usiadłem na jakieś ławeczce, obok mnie ktoś siedział. Postanowiłem zagadać pierwszy, chociażby powiedzieć jedno słowo. Odwróciłem głowę w stronę tej osoby, to była ta dziewczyna.
-Hejo-powiedziałem.
Odwróciła się w moją stronę.
-Nazywam się Kinshi-wyciągnąłem do niej rękę.
-Ja jestem Chomesuke, ale możesz mi mówić Cho.
Uśmiechnęła się do mnie. Lekko uniosłem kącik ust, tylko na tyle było mnie stać? Może to wina, że "on" tu jest. Przysunąłem się do niej. Nie wyglądała na taką, która by mnie skrzywdziła, a więc będzie mi łatwiej prowadzić z nią rozmowę. Kaito wskoczył na ławkę, a dokładniej na jej oparcie. Przykucnął przy mnie i przy dziewczynie. Dziwnie na nią spoglądał. Co prawda, nie musiałem się martwić czy jej coś zrobi czy nie. Ma możliwość dotknięcia mnie i moich rzeczy, rzadko kiedy zdarza mu się dotknąć innej osoby. Kątem oka zauważyłem, że chciał chwycić moją rękę. Momentalnie odsunąłem się od Cho, tak jakby zrobiła mi coś złego. Zdziwiła się.
-Przepraszam... Czy coś ci zrobiłam?-zapytała.
-Nie... Po prostu coś mi się przypomniało-ścisnąłem swoją rękę.-Możemy iść gdzie indziej?
-Jasne.
Zerwałem się z ławki, szybko podszedłem do dziewczyny. Złapałem ją i zacząłem ciągnąć. Zaczęliśmy się przeciskać między tłumem. Musiałem coś wymyślić. Nie miałem przy sobie oszczędności, a więc jakaś kawiarenka nie wchodzi w grę. Inny park bądź spacer. Nagle dziewczyna się zatrzymała. Prawie się wywaliłem. Spojrzałem na nią. Zorientowałem się, że za mocno ją ściskam.
-Teraz to ja przepraszam...
-Coś się stało?
-Nie, nic po prostu... Jesteś pierwszą osobą, którą tu poznałem. Chciałem byś poznała mnie z najlepszej strony, ale mi nie wychodzi, a to przez...-nie dokończyłem zdania.
Nie mogłem jej powiedzieć o Kaito. W końcu ją puściłem.
-Jeśli chcesz... Możesz iść, ale nie będę ukrywał, będzie mi przykro.
-Nie, ja... Zostanę z tobą-uśmiechnęła się.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę najbliższej ławki. Usiadłem, a ona obok mnie.
-Może coś o sobie opowiesz?-zaproponowała.
-W sumie, kobiety mają pierwszeństwo.
-Jednak mi nie przeszkadza, że ty opowiesz o sobie pierwszy. Będzie się nam łatwiej rozmawiało.
-No dobrze... Jestem Gammą, mój numer to 463. Mam 17 lat. Moje imię znasz, Kinshi. Nazywam się Kinshi Hajime. Lubię czytać i spacerować. Wierzę, że kiedyś na pewno świat stanie się światem idealnym, gdzie ludzie się rozumieją. Cenię sobie ludzi miłych, uprzejmych i otwartych na nowe znajomości, jednak do innych nic nie mam. Zanim trafiłem tutaj... Mieszkałem z mamą, tatą i bratem. Chciałem się tym cieszyć, ponieważ wiem, że nic nie trwa wiecznie. Mój brat bliźniak... Zmarł dosyć niedawno, trzy czy cztery lata temu. Mimo to, nie odczuwam tego, że go przy mnie nie ma. Poza tym jestem Healer'em. Moja Arcana pozwala mi leczyć rany i drobniejsze choroby. Potrafię używać broni palnej i wiem jak dobrze używać krótkiej broni. Mój brat był-zacząłem mówić nieco ciszej-i jest naprawdę do mnie podobny, nie różnił się ode mnie niczym. Nawet ma takie same blizny.
Poczułem jak coś łapie mnie za rękę. Była to Cho i Kaito. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że mówienie o nim będzie tak trudne. Czyżby naprawdę nie mogę o nim nic powiedzieć? Uśmiechnęła się do mnie.
-Oboje słyszeliśmy jak o mnie mówiłeś, a więc jednak mnie kochasz!-zaśmiał się.-Nie wiedziałem, że tak cierpisz za mną. Myślałem, że się pozbierałeś po tylu latach.
-Zamknij się-warknąłem przez zęby, starając się tak by dziewczyna tego nie usłyszała.
Uniosłem ręce lekko do góry, oczywiście w jednej już trzymałem dłoń Cho. Przyłożyłem drugą. Dziewczyna się lekko, prawie niewidocznie, zarumieniła.
-Teraz to ja ciebie wysłucham.
Cho?
-To nie dla ciebie-powiedziałem.
-Co? Nie podzielisz się ze mną?-zapytał z głupim uśmieszkiem.
-Ty nie musisz jeść, jak ci jedną dam to się zmarnuje.
Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Zacząłem machać ręką by sobie poszedł. Po chwili kanapeczki zniknęły z talerza, a ja poszedłem do łazienki. Wcześniej jednak przygotowałem sobie ubrania. Umyłem zęby i twarz, zacząłem się przebierać. Gotowy, wyszedłem z pomieszczenia i wziąłem talerz. Umieściłem go w zlewie. Brat położył się na kanapie i zaczął machać swoimi nogami, mówiąc coś pod nosem. Postanowiłem już wyjść z apartamentu. Szybko sprawdziłem czy mam klucze i kartę. Kiedy zasunąłem swój domek, ruszyłem w stronę schodów. Niebawem znalazłem się na zewnątrz. Uniosłem głowę do góry. Już nie pamiętam jak to jest poczuć promienie słoneczne na własnej skórze. Mimo, że przenikają przez szklaną kopułę, to nie wydaje mi się, żeby była tak samo jak na zewnątrz. Mijałem różnych ludzi, którzy nie chcieli by poświęcić nawet chwili komuś takiemu jak ja. Wizja "świata idealnego" powoli się staje coraz to bardziej przeze mnie pożądana. Rozejrzałem się i zauważyłem osóbkę o różowo-niebieskich włosach. Po chwili poczułem, że Kaito się pojawił tuż za mną.
-Też ją zobaczyłeś?-powiedział.
Olałem go i zacząłem iść w jej kierunku. Kiedy znalazłem się w miejscu gdzie wcześniej stała, zniknęła. Postanowiłem iść do parku. Może jeszcze kogoś innego spotkam, a może i znów ją zobaczę? Kaito zaczął sobie śpiewać jaki ten świat jest bezsensowny. Poprawiłem kosmyk włosów, który właśnie wpadł mi do oka i wpadłem na jakąś osobę.
-Prze...-zacząłem.
-To ja przepraszam-powiedział.
Pomógł mi wstać i poszedł dalej. Dziwne. Brat zaczął się śmiać. Dobrze, że tego tylko ja słyszę, a przynajmniej tak myślę. Jakby ktoś inny mógł się nim zająć... Otrzepałem się z kurzu. Usiadłem na jakieś ławeczce, obok mnie ktoś siedział. Postanowiłem zagadać pierwszy, chociażby powiedzieć jedno słowo. Odwróciłem głowę w stronę tej osoby, to była ta dziewczyna.
-Hejo-powiedziałem.
Odwróciła się w moją stronę.
-Nazywam się Kinshi-wyciągnąłem do niej rękę.
-Ja jestem Chomesuke, ale możesz mi mówić Cho.
Uśmiechnęła się do mnie. Lekko uniosłem kącik ust, tylko na tyle było mnie stać? Może to wina, że "on" tu jest. Przysunąłem się do niej. Nie wyglądała na taką, która by mnie skrzywdziła, a więc będzie mi łatwiej prowadzić z nią rozmowę. Kaito wskoczył na ławkę, a dokładniej na jej oparcie. Przykucnął przy mnie i przy dziewczynie. Dziwnie na nią spoglądał. Co prawda, nie musiałem się martwić czy jej coś zrobi czy nie. Ma możliwość dotknięcia mnie i moich rzeczy, rzadko kiedy zdarza mu się dotknąć innej osoby. Kątem oka zauważyłem, że chciał chwycić moją rękę. Momentalnie odsunąłem się od Cho, tak jakby zrobiła mi coś złego. Zdziwiła się.
-Przepraszam... Czy coś ci zrobiłam?-zapytała.
-Nie... Po prostu coś mi się przypomniało-ścisnąłem swoją rękę.-Możemy iść gdzie indziej?
-Jasne.
Zerwałem się z ławki, szybko podszedłem do dziewczyny. Złapałem ją i zacząłem ciągnąć. Zaczęliśmy się przeciskać między tłumem. Musiałem coś wymyślić. Nie miałem przy sobie oszczędności, a więc jakaś kawiarenka nie wchodzi w grę. Inny park bądź spacer. Nagle dziewczyna się zatrzymała. Prawie się wywaliłem. Spojrzałem na nią. Zorientowałem się, że za mocno ją ściskam.
-Teraz to ja przepraszam...
-Coś się stało?
-Nie, nic po prostu... Jesteś pierwszą osobą, którą tu poznałem. Chciałem byś poznała mnie z najlepszej strony, ale mi nie wychodzi, a to przez...-nie dokończyłem zdania.
Nie mogłem jej powiedzieć o Kaito. W końcu ją puściłem.
-Jeśli chcesz... Możesz iść, ale nie będę ukrywał, będzie mi przykro.
-Nie, ja... Zostanę z tobą-uśmiechnęła się.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę najbliższej ławki. Usiadłem, a ona obok mnie.
-Może coś o sobie opowiesz?-zaproponowała.
-W sumie, kobiety mają pierwszeństwo.
-Jednak mi nie przeszkadza, że ty opowiesz o sobie pierwszy. Będzie się nam łatwiej rozmawiało.
-No dobrze... Jestem Gammą, mój numer to 463. Mam 17 lat. Moje imię znasz, Kinshi. Nazywam się Kinshi Hajime. Lubię czytać i spacerować. Wierzę, że kiedyś na pewno świat stanie się światem idealnym, gdzie ludzie się rozumieją. Cenię sobie ludzi miłych, uprzejmych i otwartych na nowe znajomości, jednak do innych nic nie mam. Zanim trafiłem tutaj... Mieszkałem z mamą, tatą i bratem. Chciałem się tym cieszyć, ponieważ wiem, że nic nie trwa wiecznie. Mój brat bliźniak... Zmarł dosyć niedawno, trzy czy cztery lata temu. Mimo to, nie odczuwam tego, że go przy mnie nie ma. Poza tym jestem Healer'em. Moja Arcana pozwala mi leczyć rany i drobniejsze choroby. Potrafię używać broni palnej i wiem jak dobrze używać krótkiej broni. Mój brat był-zacząłem mówić nieco ciszej-i jest naprawdę do mnie podobny, nie różnił się ode mnie niczym. Nawet ma takie same blizny.
Poczułem jak coś łapie mnie za rękę. Była to Cho i Kaito. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że mówienie o nim będzie tak trudne. Czyżby naprawdę nie mogę o nim nic powiedzieć? Uśmiechnęła się do mnie.
-Oboje słyszeliśmy jak o mnie mówiłeś, a więc jednak mnie kochasz!-zaśmiał się.-Nie wiedziałem, że tak cierpisz za mną. Myślałem, że się pozbierałeś po tylu latach.
-Zamknij się-warknąłem przez zęby, starając się tak by dziewczyna tego nie usłyszała.
Uniosłem ręce lekko do góry, oczywiście w jednej już trzymałem dłoń Cho. Przyłożyłem drugą. Dziewczyna się lekko, prawie niewidocznie, zarumieniła.
-Teraz to ja ciebie wysłucham.
Cho?
Od Aki'ego
Trzymałem w rękach swojego pluszaka przemierzając nocą korytarz. Spać
nie miałem zamiaru, więc chyba nikomu nie będzie przeszkadzało, że tak
sobie spaceruję. No nikt nie może się dowalić, bo nie zakłócam ciszy
nocnej. Zszedłem na sam dół, stojąc w holu wpatrywałem się w swoje
odbicie w wielgaśnym lustrze. Podszedłem do niego bliżej i dotknąłem
dłonią lustro. Ciągle wyglądałam tak samo,a za razem zmieniłem się.
Wciąż te niebieskie oczy, blond włosy i blada cera, ta sama bluza i
zawsze z Momo. Na twarzy, która nie ukazywała żadnych emocji pojawił się
wielki uśmiech. Trzask! Wpatrywałem się w lustro, które w kawałeczkach
lądowało na podłodze. Na pewno nikt się nie zerwie z powodu hałasu,
który narobiłem. A co z lustrem? Kupi się nowe. Wraz z ostatnim
odłamkiem lustra, który wylądował na podłodze stałem się zmęczony.
Przetarłem oczy, które same z siebie zaczynały się zamykać i ziewnąłem.
Trzymając Momo w jednej ręce zacząłem go ciągnąć po ziemi. Drugą rękę
wsadziłem do kieszeni trzymając ją na pewnej rzeczy, to wszystko dla
bezpieczeństwa. Pomału postawiłem jedną nogę na schodach, później drugą.
Powoli szedłem, ale do celu. Miałem swój pokój na ostatnim piętrze. Z
wchodzeniem było trudno, ale widoki za to piękne. Będąc na półpiętrze,
miedzy drugim a trzecim piętrem usłyszałem łomot. Jakiś nocny marek jak
ja pląsa się niepotrzebnie. Zacisnąłem rękę na nożu i zacząłem kierować
się w stronie dźwięku.
- Cicho Momo, bo nas pierwszy zauważy - spojrzałem na przyjaciela ciągnąc go dalej po podłodze - Wybaczysz mi to, prawda
Hałas ucichł wraz z tym, gdy wszedłem na trzecie piętro i szedłem wzdłuż pokoi. A miałem już udać się do pokoju, ale byłem zbyt ciekawski. Zauważyłem szyb wentylacyjny. Bez zastanowienia wlazłem do niego czekają na swoją ofiarę. Odgłos kroków stawał się coraz głośniejszy, osoba znajdowała się tuż przede mną. Wyczołgałem się z szybu i zawiesiłem się na drążku, który był przyczepiony do sufitu. Pomimo mroku panującego na korytarzu dostrzegłem sylwetkę osoby. Nie mogłem określić jakiej jest płci, ale na pewno miała opuszczoną głowę. Tuż przed nią opuściłem się luźno, jedynie trzymając się zahaczonymi nogami o drążek. Przystawiłem nóż do buzi i oblizałem go. Przez ułamek sekundy widziałem twarz osoby, bo schyliła się i krzycząc odbiegła. Po chwili znów hałas. Czyżby spadła ze schodów. Zleciałem na ziemię pospiesznie kierując się w stronę postaci. Leżała na półpiętrze nie ruszając się.
- Momo patrz! Zabiłem kogoś - powiedziałem to śmiejąc się, gdy postać poruszyła się i uniosła głowę w moją stronę
Zjechałem po balustradzie i zeskakując znalazłem się koło niej. Podstawiłem pod jej twarz nóż.
- Nie mów, że boisz się keczupu - westchnąłem i z powrotem wsadziłem nóż do kieszeni - Keczup jest przepyszny! Wiesz co chyba cię kocham. Kocham ludzi którzy się mnie boją ... Och Momo! Nie bądź zazdrosny - przytuliłem pluszaka przymykając oczy - Tak w ogóle jestem Aki, projekt G18, lat 10. Nowy w tym miejscu, więc zwiedza. A ty kto? Zapewne nocny marek jak ja, ale imię poproszę ...
<nocy marku?>
- Cicho Momo, bo nas pierwszy zauważy - spojrzałem na przyjaciela ciągnąc go dalej po podłodze - Wybaczysz mi to, prawda
Hałas ucichł wraz z tym, gdy wszedłem na trzecie piętro i szedłem wzdłuż pokoi. A miałem już udać się do pokoju, ale byłem zbyt ciekawski. Zauważyłem szyb wentylacyjny. Bez zastanowienia wlazłem do niego czekają na swoją ofiarę. Odgłos kroków stawał się coraz głośniejszy, osoba znajdowała się tuż przede mną. Wyczołgałem się z szybu i zawiesiłem się na drążku, który był przyczepiony do sufitu. Pomimo mroku panującego na korytarzu dostrzegłem sylwetkę osoby. Nie mogłem określić jakiej jest płci, ale na pewno miała opuszczoną głowę. Tuż przed nią opuściłem się luźno, jedynie trzymając się zahaczonymi nogami o drążek. Przystawiłem nóż do buzi i oblizałem go. Przez ułamek sekundy widziałem twarz osoby, bo schyliła się i krzycząc odbiegła. Po chwili znów hałas. Czyżby spadła ze schodów. Zleciałem na ziemię pospiesznie kierując się w stronę postaci. Leżała na półpiętrze nie ruszając się.
- Momo patrz! Zabiłem kogoś - powiedziałem to śmiejąc się, gdy postać poruszyła się i uniosła głowę w moją stronę
Zjechałem po balustradzie i zeskakując znalazłem się koło niej. Podstawiłem pod jej twarz nóż.
- Nie mów, że boisz się keczupu - westchnąłem i z powrotem wsadziłem nóż do kieszeni - Keczup jest przepyszny! Wiesz co chyba cię kocham. Kocham ludzi którzy się mnie boją ... Och Momo! Nie bądź zazdrosny - przytuliłem pluszaka przymykając oczy - Tak w ogóle jestem Aki, projekt G18, lat 10. Nowy w tym miejscu, więc zwiedza. A ty kto? Zapewne nocny marek jak ja, ale imię poproszę ...
<nocy marku?>
Od Futaby - C.D Deak'a
- Nie wyjdę! Nawet jeśli masz mnie siłą wyciągnąć! - krzyknęłam tupiąc nogą
Jednak to on wygrał, bo właśnie byłam niesiona, przerzucona przez jego rękę. Gdybym była trochę wyższa i silniejsza tak łatwo bym się nie dała. Wyleźliśmy z budynku, w którym były nasze pokoje. Od razu poczułam zimny wiatr i słońce mnie oślepiło.
- Chce do pokoju - burknęłam próbując zleźć na ziemię
- Nie! Idziemy na spacerek, sa - powiedział kołysząc mną, a ja zrezygnowanie opuściłam głowę
Czułam się jak jakiś worek. Niezłe porównanie. Chłopak nosił mnie tak po całym terenie, aż wreszcie odstawił mnie na ziemie. Stał wpatrując się na mnie pytająco.
- Nie wracasz do pokoju, sa?
- Buty ... nie mam butów - powiedziałam spoglądając na gołe stopy
- Oj Fucia, no! - zawołał mierzwiąc mi włosy
Tym razem wskoczyłam mu na plecy. Skoro noszenie mnie na ręce mu nie przeszkadzało, to tym bardziej siedzenie na plecach. Siedziałam tak wpatrując się w jego włosy, które zaczęłam gładzić. Chyba specjalnie go to nie zdziwiło, bo cały czas szedł na przód. Coś znów szliśmy długo. No ładna pogoda była, ale wolałam jeść ciastka i siedzieć w pokoju.
- Deak? Gdzie idziesz? - spytałam ciągnąc go za włosy, a ten jedynie się zaśmiał
Mam nadzieję, że nie idzie mnie zakopać. Przez kilka minut jeszcze tak siedziałam mu na plecach aż zeszłam na ziemię. Weszłam na drewniany pomost i schyliłam się żeby dotknąć palcami wody.
- Nie umiem pływać! Nawet nie próbuj mnie wrzucić do wody! - zawołałam, gdy usłyszałam skrzypnięcie deski
- Nie miałem zamiaru, sa - kucnął obok mnie i położył rękę na mojej głowie - I co? Nie lepiej było wyjść na zewnątrz?
Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową bawiąc się rękom w wodzie. Była czysta, nawet można powiedzieć, że za bardzo. Wszystko wyglądało tu idealnie, nawet arena wyglądała na idealnie zniszczoną.
- Ej Deak - zaczęłam cicho - Jak myślisz? Te moce mieliśmy od zawsze czy zyskaliśmy je pojawiając się tutaj? - spytałam wyciągając rękę z wody
Siadłam po turecku na pomoście wpatrując się w chłopaka. Idealny moment na zadawanie pytań.
<Deak?>
Jednak to on wygrał, bo właśnie byłam niesiona, przerzucona przez jego rękę. Gdybym była trochę wyższa i silniejsza tak łatwo bym się nie dała. Wyleźliśmy z budynku, w którym były nasze pokoje. Od razu poczułam zimny wiatr i słońce mnie oślepiło.
- Chce do pokoju - burknęłam próbując zleźć na ziemię
- Nie! Idziemy na spacerek, sa - powiedział kołysząc mną, a ja zrezygnowanie opuściłam głowę
Czułam się jak jakiś worek. Niezłe porównanie. Chłopak nosił mnie tak po całym terenie, aż wreszcie odstawił mnie na ziemie. Stał wpatrując się na mnie pytająco.
- Nie wracasz do pokoju, sa?
- Buty ... nie mam butów - powiedziałam spoglądając na gołe stopy
- Oj Fucia, no! - zawołał mierzwiąc mi włosy
Tym razem wskoczyłam mu na plecy. Skoro noszenie mnie na ręce mu nie przeszkadzało, to tym bardziej siedzenie na plecach. Siedziałam tak wpatrując się w jego włosy, które zaczęłam gładzić. Chyba specjalnie go to nie zdziwiło, bo cały czas szedł na przód. Coś znów szliśmy długo. No ładna pogoda była, ale wolałam jeść ciastka i siedzieć w pokoju.
- Deak? Gdzie idziesz? - spytałam ciągnąc go za włosy, a ten jedynie się zaśmiał
Mam nadzieję, że nie idzie mnie zakopać. Przez kilka minut jeszcze tak siedziałam mu na plecach aż zeszłam na ziemię. Weszłam na drewniany pomost i schyliłam się żeby dotknąć palcami wody.
- Nie umiem pływać! Nawet nie próbuj mnie wrzucić do wody! - zawołałam, gdy usłyszałam skrzypnięcie deski
- Nie miałem zamiaru, sa - kucnął obok mnie i położył rękę na mojej głowie - I co? Nie lepiej było wyjść na zewnątrz?
Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową bawiąc się rękom w wodzie. Była czysta, nawet można powiedzieć, że za bardzo. Wszystko wyglądało tu idealnie, nawet arena wyglądała na idealnie zniszczoną.
- Ej Deak - zaczęłam cicho - Jak myślisz? Te moce mieliśmy od zawsze czy zyskaliśmy je pojawiając się tutaj? - spytałam wyciągając rękę z wody
Siadłam po turecku na pomoście wpatrując się w chłopaka. Idealny moment na zadawanie pytań.
<Deak?>
Od Deak'a - C.D Futaby
Patrzyłem na nią z wielkim uśmiechem. Takie małe, a tyle je. Naprawdę
przypominała chomika! Ciasteczka powoli znikały. Chyba naprawdę ją
głodzą. Biedna Fucia. Nie chcę by mi wynagradzała tego, że daję jej
ciasteczka. Większość osób na moim miejscu by to zrobiło.
-Fucia, a warzywka jesz, sa? To tak nie zdrowo opychać się tylko ciastkami. Warzywa i owoce też się przydadzą, sa!
Krzywo na mnie spojrzała, pewnie się domyśliła, że chce jej zabrać ciasteczka.
-Dobra, jedz sobie tyle ciasteczek ile chcesz, sa.
Podrapałem się po głowie. Za niedługo będzie się obyć bez nich lub iść po nie do sklepu. W pomieszczeniu było teraz tylko słychać chrupanie Futaby. Rozejrzałem się po salonie. Strasznie było nudno. Popatrzyłem na nią. Może przydałoby się gdzieś wyjść? U mnie nie ma zbytnio co robić. Chyba, że jeść, spać, czytać czy oglądać telewizję. Spojrzałem na zegarek. Trzeba coś zjeść. Muszę coś ugotować, ale nie wiem co. Chwyciłem dziewczynę za rękę i poprowadziłem ją do kuchni. Usiadła na krześle, wciąż jadła ciasteczka. Zajrzałem do lodówki i do szafek. Pustka... Trza wytrzymać jeszcze chwilę, jednak miałem ochotę na ciepły posiłek. Przynajmniej koleżanka ma co jeść, przynajmniej na razie. Po chwili dziewczynie skończyły się ciasteczka.
-Masz jeszcze trochę ciasteczek?
-Chyba jedno opakowanie zostało, sa.
-Mogę?
Podszedłem do szafki i wyciągnąłem ciasteczka. Wziąłem od niej stare, a dałem nowe opakowanie.
-Może wyjdziemy na dwór, sa?
-Po co?-zapytała.
-Tak po prostu, by się przejść, sa!
Fuci chyba się nie podobał ten pomysł. Podszedłem pod drzwi i zacząłem ubierać buty. Wróciłem po nią do kuchni.
-Chodź, będzie ciekawie, sa! Poza tym przyda ci się trochę świeżego powietrza.
-Nie-pokiwała jeszcze przecząco głową.
-Jest taka piękna pogoda, sa! Jeśli nie pójdziesz sama, wyciągnę cię siłą!
Fucia?
-Fucia, a warzywka jesz, sa? To tak nie zdrowo opychać się tylko ciastkami. Warzywa i owoce też się przydadzą, sa!
Krzywo na mnie spojrzała, pewnie się domyśliła, że chce jej zabrać ciasteczka.
-Dobra, jedz sobie tyle ciasteczek ile chcesz, sa.
Podrapałem się po głowie. Za niedługo będzie się obyć bez nich lub iść po nie do sklepu. W pomieszczeniu było teraz tylko słychać chrupanie Futaby. Rozejrzałem się po salonie. Strasznie było nudno. Popatrzyłem na nią. Może przydałoby się gdzieś wyjść? U mnie nie ma zbytnio co robić. Chyba, że jeść, spać, czytać czy oglądać telewizję. Spojrzałem na zegarek. Trzeba coś zjeść. Muszę coś ugotować, ale nie wiem co. Chwyciłem dziewczynę za rękę i poprowadziłem ją do kuchni. Usiadła na krześle, wciąż jadła ciasteczka. Zajrzałem do lodówki i do szafek. Pustka... Trza wytrzymać jeszcze chwilę, jednak miałem ochotę na ciepły posiłek. Przynajmniej koleżanka ma co jeść, przynajmniej na razie. Po chwili dziewczynie skończyły się ciasteczka.
-Masz jeszcze trochę ciasteczek?
-Chyba jedno opakowanie zostało, sa.
-Mogę?
Podszedłem do szafki i wyciągnąłem ciasteczka. Wziąłem od niej stare, a dałem nowe opakowanie.
-Może wyjdziemy na dwór, sa?
-Po co?-zapytała.
-Tak po prostu, by się przejść, sa!
Fuci chyba się nie podobał ten pomysł. Podszedłem pod drzwi i zacząłem ubierać buty. Wróciłem po nią do kuchni.
-Chodź, będzie ciekawie, sa! Poza tym przyda ci się trochę świeżego powietrza.
-Nie-pokiwała jeszcze przecząco głową.
-Jest taka piękna pogoda, sa! Jeśli nie pójdziesz sama, wyciągnę cię siłą!
Fucia?
Od Mei - C.D Vincenta
Spojrzała pustym wzrokiem na przeszklone niebo.
- Czuję się jak w klatce. - powiedziała zaciskając drobne piąstki. - Traktują nas jak zwierzęta. - dodała. Vincent skinął głową.
- To przykre, prawda? Nie możemy nic zrobić...
- Nie chcę tu umrzeć. Ucieknę jak tylko nadarzy się okazja. - odparła. Chłopak spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Mamy wczepione chipy. Nawet jeśli komuś udałoby się wyrwać, to i tak go namierzą.
- Można je wyciąć. - zaprotestowała. Spacerowali po idealnych ogrodach i placach ośrodka. Trzeba było przyznać- bardzo ładnie urządzona klatka. - Już próbowałam. Jeśli odpowiednio naciąć skrórę, da się go wydłubać. - powiedziała odruchowo dotykając ramienia.
- Udało ci się...?!- Vincent zatrzymał się, wstrzymując oddech zszokowany.
- Nie. Przerwali mi. - westchnęła. Milczeli przez chwilę. Poprawiła opaskę, odgarniając przy okazji włosy. Już dawno nie czuła wiatru. W pewnym sensie tęskniła za nim. Czując go na twarzy, była wolna. To przykre, że ta szklana bariera odgradza ich od świata.
- Kiedy byłam w szpitalu...w ośrodku. Na łóżku obok mnie umierała jakaś dziewczyna. To smutne, że zginęła nie mogąc poczuć się wolną. - głos Mei nie wyrażał zbyt wielu uczuć. Vincent odetchnął w zamyśleniu.
- Przynajmniej nie mamy złych warunków...- powiedział starając odnaleźć plusy ich obecnej sytuacji.
- Jesteśmy dla nich szczurami i siedzimy w klatkach. Nie ważne jak duża jest nasza zagroda, nadal pozostajemy w niewoli. - powiedziała. - Bezpiecznie czują się tu tylko osoby.. które nie zamierzają walczyć. Pewnie reszta boi się nawet wspomnieć o ucieczce, aby nie zostać ukaranym. - po tych słowach zapadło milczenie.
- Przepraszam. Nie chciałam mówić w taki przygnębiający sposób. - odezwała się nagle. Zamrugała zaskoczona.
- Nic nie szkodzi. Jesteś po prostu szczera.
- Dziękuję...- odparła cicho.
- Czy...czy ciebie ukarali za próbę wycięcia chipa?
- Tak. - rzuciła. Nie było to dla niej tajemnicą. To co jej zrobili, równie dobrze mogło przydarzyć się innym. - Razili mnie prądem. - uprzedziła kolejne pytanie Vincenta.
( Vincent ? )
- Czuję się jak w klatce. - powiedziała zaciskając drobne piąstki. - Traktują nas jak zwierzęta. - dodała. Vincent skinął głową.
- To przykre, prawda? Nie możemy nic zrobić...
- Nie chcę tu umrzeć. Ucieknę jak tylko nadarzy się okazja. - odparła. Chłopak spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Mamy wczepione chipy. Nawet jeśli komuś udałoby się wyrwać, to i tak go namierzą.
- Można je wyciąć. - zaprotestowała. Spacerowali po idealnych ogrodach i placach ośrodka. Trzeba było przyznać- bardzo ładnie urządzona klatka. - Już próbowałam. Jeśli odpowiednio naciąć skrórę, da się go wydłubać. - powiedziała odruchowo dotykając ramienia.
- Udało ci się...?!- Vincent zatrzymał się, wstrzymując oddech zszokowany.
- Nie. Przerwali mi. - westchnęła. Milczeli przez chwilę. Poprawiła opaskę, odgarniając przy okazji włosy. Już dawno nie czuła wiatru. W pewnym sensie tęskniła za nim. Czując go na twarzy, była wolna. To przykre, że ta szklana bariera odgradza ich od świata.
- Kiedy byłam w szpitalu...w ośrodku. Na łóżku obok mnie umierała jakaś dziewczyna. To smutne, że zginęła nie mogąc poczuć się wolną. - głos Mei nie wyrażał zbyt wielu uczuć. Vincent odetchnął w zamyśleniu.
- Przynajmniej nie mamy złych warunków...- powiedział starając odnaleźć plusy ich obecnej sytuacji.
- Jesteśmy dla nich szczurami i siedzimy w klatkach. Nie ważne jak duża jest nasza zagroda, nadal pozostajemy w niewoli. - powiedziała. - Bezpiecznie czują się tu tylko osoby.. które nie zamierzają walczyć. Pewnie reszta boi się nawet wspomnieć o ucieczce, aby nie zostać ukaranym. - po tych słowach zapadło milczenie.
- Przepraszam. Nie chciałam mówić w taki przygnębiający sposób. - odezwała się nagle. Zamrugała zaskoczona.
- Nic nie szkodzi. Jesteś po prostu szczera.
- Dziękuję...- odparła cicho.
- Czy...czy ciebie ukarali za próbę wycięcia chipa?
- Tak. - rzuciła. Nie było to dla niej tajemnicą. To co jej zrobili, równie dobrze mogło przydarzyć się innym. - Razili mnie prądem. - uprzedziła kolejne pytanie Vincenta.
( Vincent ? )
Od Futaby - C.D Rosie
Biegłam przez korytarz za hologramowym zwierzakiem. Po drodze zahaczała o
wiele osób, które krzyczały na mnie, że mam uważać i takie inne.
Niesforny zwierzak musiał wybiec z mojego pokoju i teraz musiałam go
szukać. Stanęłam na pietrze tuż przed schodami. I teraz pytanie, czy
pobiegł do góry czy na dół. Dobra zobaczymy. Postawiłam jedną stopę na
pierwszym schodu, gdy ktoś zawołał mnie. Cofnęłam się do tyłu i
zerknęłam za siebie, z myślą że ktoś z poszkodowanych mnie woła.
- Futaba! Tutaj! - przechyliłam się przez barierkę i spojrzałam na niższe piętro
Po schodach w moim kierunku szła Rozalie. Jakoś dawno jej nie widziałam od momentu zakończenia się Battle Group. Kiwnęłam jej rękom i zeszłam na niższe piętro do niej. Stanęła przede mną zdyszana i po chwili podała mi do rąk moją zgubę.
- Twoje, prawda? - sapnęła
- Och! Tak, tak! - zawołałam i dotykając karku zwierzaka zamienił się z powrotem w małą kostkę - Latałam za nim przez całe piętro. Dziękuje Rozal ... - dziewczyna mi przerwała
- Mów mi Rosie - kiwnęła głową uśmiechając się - To prawda, że będziesz kapitanem w kolejnych BG?
- Nom - powiedziałam chowając kostkę do kieszeni - Jakoś tak dziwnie będzie mi przewodzić drużyną. Wolałabym być zwykłą osobą, która słucha się kogoś
- Przecież w poprzednich to ty i tak sprawowałaś władzę kapitana pomimo, że był nim Roxel - dziewczyna skrzywiła się, a po chwili się zaśmiała - No to nie będziemy w tej samej drużynie - powiedziała ciszej opuszczając wzrok
- Już się do jakiejś drużyny zapisałaś?
- Nie o to chodzi. Też jestem kapitanem. Omega na kapitana, "im" się nudzi! - krzyknęła zdenerwowana
- Oj tam - machnęłam rękom - Że jesteś Omegą, to coś złego? Wszyscy powinni zazdrościć twojej umiejętności. Czasami i ja wolałabym być nią, niż Alfą
- Nawet tak nie mów! - krzyknęła dziewczyna
Wzruszyłam ramionami. Dziwiło mnie jej podejście do swojej klasy. Mi tam by to nie przeszkadzało. Jakoś tak wyszło, że dziewczyna zaprosiła mnie do siebie.
- Masz ciastka?
- Mam - uśmiechnęła się, a ja zrobiłam wielkie oczy ... właściwie to jedno było tylko widać
Dziewczyna przyniosła opakowanie ciastek, a ja od razu się na nie rzuciłam.
- Wybacz, ale kocham ciastka. Jeśli wszystkie ci je zjem nie obrazisz się? - zaśmiałam się - Jestem ciastkożercą! - powiedziałam z dumą
<Rosie? :3>
- Futaba! Tutaj! - przechyliłam się przez barierkę i spojrzałam na niższe piętro
Po schodach w moim kierunku szła Rozalie. Jakoś dawno jej nie widziałam od momentu zakończenia się Battle Group. Kiwnęłam jej rękom i zeszłam na niższe piętro do niej. Stanęła przede mną zdyszana i po chwili podała mi do rąk moją zgubę.
- Twoje, prawda? - sapnęła
- Och! Tak, tak! - zawołałam i dotykając karku zwierzaka zamienił się z powrotem w małą kostkę - Latałam za nim przez całe piętro. Dziękuje Rozal ... - dziewczyna mi przerwała
- Mów mi Rosie - kiwnęła głową uśmiechając się - To prawda, że będziesz kapitanem w kolejnych BG?
- Nom - powiedziałam chowając kostkę do kieszeni - Jakoś tak dziwnie będzie mi przewodzić drużyną. Wolałabym być zwykłą osobą, która słucha się kogoś
- Przecież w poprzednich to ty i tak sprawowałaś władzę kapitana pomimo, że był nim Roxel - dziewczyna skrzywiła się, a po chwili się zaśmiała - No to nie będziemy w tej samej drużynie - powiedziała ciszej opuszczając wzrok
- Już się do jakiejś drużyny zapisałaś?
- Nie o to chodzi. Też jestem kapitanem. Omega na kapitana, "im" się nudzi! - krzyknęła zdenerwowana
- Oj tam - machnęłam rękom - Że jesteś Omegą, to coś złego? Wszyscy powinni zazdrościć twojej umiejętności. Czasami i ja wolałabym być nią, niż Alfą
- Nawet tak nie mów! - krzyknęła dziewczyna
Wzruszyłam ramionami. Dziwiło mnie jej podejście do swojej klasy. Mi tam by to nie przeszkadzało. Jakoś tak wyszło, że dziewczyna zaprosiła mnie do siebie.
- Masz ciastka?
- Mam - uśmiechnęła się, a ja zrobiłam wielkie oczy ... właściwie to jedno było tylko widać
Dziewczyna przyniosła opakowanie ciastek, a ja od razu się na nie rzuciłam.
- Wybacz, ale kocham ciastka. Jeśli wszystkie ci je zjem nie obrazisz się? - zaśmiałam się - Jestem ciastkożercą! - powiedziałam z dumą
<Rosie? :3>
Od Futaby - C.D Deak'a
- Co bym chciała robić? - powiedziałam zamyślając się na chwilę, następnie sięgnęłam po ciastka
Tym razem wzięłam ciastek na zapas, a raczej na jeden raz. Od razu wszystkie wylądowały w mojej buzi napchane w poliki.
- Wyglądasz jak chomik, sa! - krzyknął Deak, widać że nadal czekał na odpowiedź
- Naes se* - powiedziałam, a raczej wybełkotałam gryząc ciastka
Wreszcie, gdy skończyłam jeść wpatrywałam się w szklankę z sokiem. Tak przychodzę bez zapowiedzi i wypijam, wyjadam wszystko co ma. Oparłam się o oparcie i wyciągnęłam się, aż coś mi strzyknęło w plecach. Skrzywiłam się i wbiłam się w zagłębienie kanapy. Zamknęłam oko, a temu towarzyszyło ziewnięcie
- Fucia? Lubisz mnie? - ponownie otworzyłam oko, by zobaczyć jaki chłopak ma wyraz twarzy
Wyglądał jak dzieciak, który nie do końca był pewny swojego pytania. Kołysał się na kanapie jakiś taki spięty.
- Tak! Lubię cię! - oświadczyłam głośno i uwiesiłam się rękoma na jego ręce
Teraz to ja przejęłam role dzieciaka.
- Fucia chce ciasteczko - powiedziałam tarmosząc go za rękaw ubrania - Ciastko!
Na mój "rozkaz" chłopak poderwał się z kanapy, przy czym ja również zleciałam, szybko biegnąc do kuchennej półki. Schylił się i po chwili wyciągnął paczkę ciasteczek. Wbiłam wzrok w opakowanie. Taki mały ze mnie ciastkożerca. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podniosłam się z kanapy i podbiegłam do Deak'a.
- Daj, daj! - zaczęłam podskakiwać by dosięgnąć pudełka
- Głodzą cie, sa ? - wpatrywał się we mnie zaskoczony trzymając wysoko pudełko
Przytaknęłam głową nie przestając podskakiwać w miejscu. Wreszcie chłopak podał mi pudełko z ciastkami, a ja je pochwyciłam w ręce nie mając zamiaru puścić.
- Dziękuję! Twoje zasługi za dokarmianie mnie wynagrodzę! - powiedziałam jedna ręką trzymając paczkę ciastek, a drugą przytuliłam go
Poczochrał mnie ręko po głowie, a ja znó wlazłam na kanapę dobierając się do ciastek.
* Tu czytaj najeść się
<Deak? Wpuściłeś cygana do domu>
Tym razem wzięłam ciastek na zapas, a raczej na jeden raz. Od razu wszystkie wylądowały w mojej buzi napchane w poliki.
- Wyglądasz jak chomik, sa! - krzyknął Deak, widać że nadal czekał na odpowiedź
- Naes se* - powiedziałam, a raczej wybełkotałam gryząc ciastka
Wreszcie, gdy skończyłam jeść wpatrywałam się w szklankę z sokiem. Tak przychodzę bez zapowiedzi i wypijam, wyjadam wszystko co ma. Oparłam się o oparcie i wyciągnęłam się, aż coś mi strzyknęło w plecach. Skrzywiłam się i wbiłam się w zagłębienie kanapy. Zamknęłam oko, a temu towarzyszyło ziewnięcie
- Fucia? Lubisz mnie? - ponownie otworzyłam oko, by zobaczyć jaki chłopak ma wyraz twarzy
Wyglądał jak dzieciak, który nie do końca był pewny swojego pytania. Kołysał się na kanapie jakiś taki spięty.
- Tak! Lubię cię! - oświadczyłam głośno i uwiesiłam się rękoma na jego ręce
Teraz to ja przejęłam role dzieciaka.
- Fucia chce ciasteczko - powiedziałam tarmosząc go za rękaw ubrania - Ciastko!
Na mój "rozkaz" chłopak poderwał się z kanapy, przy czym ja również zleciałam, szybko biegnąc do kuchennej półki. Schylił się i po chwili wyciągnął paczkę ciasteczek. Wbiłam wzrok w opakowanie. Taki mały ze mnie ciastkożerca. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podniosłam się z kanapy i podbiegłam do Deak'a.
- Daj, daj! - zaczęłam podskakiwać by dosięgnąć pudełka
- Głodzą cie, sa ? - wpatrywał się we mnie zaskoczony trzymając wysoko pudełko
Przytaknęłam głową nie przestając podskakiwać w miejscu. Wreszcie chłopak podał mi pudełko z ciastkami, a ja je pochwyciłam w ręce nie mając zamiaru puścić.
- Dziękuję! Twoje zasługi za dokarmianie mnie wynagrodzę! - powiedziałam jedna ręką trzymając paczkę ciastek, a drugą przytuliłam go
Poczochrał mnie ręko po głowie, a ja znó wlazłam na kanapę dobierając się do ciastek.
* Tu czytaj najeść się
<Deak? Wpuściłeś cygana do domu>
Od Cinii - C.D Rosie
Nie sądziłam nawet, że mogę się tak jeszcze świetnie bawić. I to do tego
z nowo poznaną mi osobą. Z początku film nie był straszny, więc
oglądałyśmy go w milczeniu zajadając się przekąskami. Aż strach
pomyśleć, ile tego wszystkiego jestem w stanie zjeść. Dopiero kiedy
akcja w filmie zaczęła się rozkręcać, zaczęłam marszczyć czoło i
niespokojnie miąć materiał kocyka. Rozalia widocznie już powoli nie
wytrzymywała, ponieważ naciągnęła już sobie koc tak, że sięgał jej już
do nosa. Na ten widok miałam ochotę się zaśmiać, ale stwierdziłam, że
nie będą ją w jakikolwiek sposób drażnić. Wpatrywałam się w ekran jak
zaczarowana i dopiero wtedy, kiedy coś wyskoczyło krzyknęłam i
odskoczyłam do tyłu prawie spadając z kanapy. Potem było tylko gorzej,
nie sądziłam, że jakikolwiek film będzie w stanie mnie tak przestraszyć.
W pewnym momencie darłyśmy się tak bardzo, że ktoś aż przyszedł nas
upomnieć. Myślałam wtedy, że padnę ze śmiechu. Przecież jest jeszcze
wczesna godzina i takie wrzaski nie powinny nikomu w niczym
przeszkadzać.
-Ciastka się już skończyły – stwierdziłam ze smutnym grymasem na twarzy
-Patrz ile mamy jeszcze misek – Rose odkopała się spod koca wskazując na kilka pełnych misek
Wzruszyłam ramionami, wzięłam w palce popcorn po czym podrzuciwszy go do góry, złapałam go prosto do ust.
-No też racja – przyznałam przenosząc wzrok z powrotem w ekran telewizora
Skąd ona wytrzasnęła ten film? Jest genialny, aczkolwiek nie na moje nerwy. Trochę to dziwne, myśl, że kogoś mogłabym zabić nie przerażała mnie natomiast oglądanie takich filmów, już tak. Ja to chyba jestem naprawdę chora psychicznie. Ostatnie 30 minut filmu było całkiem znośne, przeszło bez zbędnego wydzierania się. Po zakończeniu wstałam tak gwałtownie, że zrzuciłam prawię całą miskę żelków.
-To może teraz dla zróżnicowania, jakaś komedia co? – zaczęłam podskakiwać w miejscu, żeby poniekąd rozruszać swoje nogi.
-Chyba jakąś mam, ale nie jestem w stu procentach pewna – Rozalie wstała z kanapy wlokąc za sobą koc który miała na głowie, wyglądała teraz jak jakaś zakonnica
Zaśmiałam się na ten widok a ona posłała mi zdziwione spojrzenie, machnęłam ręką dalej się śmiejąc. Po chwili poszukiwania wreszcie udało nam się znaleźć jakiś interesujący film. Kilka razy popłakałam się ze śmiechu a pod koniec tak mnie bolał brzuch, że nie mogłam wręcz oddychać.
-Świetnie się bawiłam – wysapałam podciągając kolana pod brodę –Może masz ochotę do mnie przyjść… no na przykład na noc?
-No nie wiem, tak trochę nie chcę się narzucać.
-Ależ nonsens – złapałam ją za dłonie – To przecież ja cały dzień siedziałam u Ciebie i objadałam Cię z przekąsek – zaśmiałam się, to jak będzie?
(Rosie? ;3)
-Ciastka się już skończyły – stwierdziłam ze smutnym grymasem na twarzy
-Patrz ile mamy jeszcze misek – Rose odkopała się spod koca wskazując na kilka pełnych misek
Wzruszyłam ramionami, wzięłam w palce popcorn po czym podrzuciwszy go do góry, złapałam go prosto do ust.
-No też racja – przyznałam przenosząc wzrok z powrotem w ekran telewizora
Skąd ona wytrzasnęła ten film? Jest genialny, aczkolwiek nie na moje nerwy. Trochę to dziwne, myśl, że kogoś mogłabym zabić nie przerażała mnie natomiast oglądanie takich filmów, już tak. Ja to chyba jestem naprawdę chora psychicznie. Ostatnie 30 minut filmu było całkiem znośne, przeszło bez zbędnego wydzierania się. Po zakończeniu wstałam tak gwałtownie, że zrzuciłam prawię całą miskę żelków.
-To może teraz dla zróżnicowania, jakaś komedia co? – zaczęłam podskakiwać w miejscu, żeby poniekąd rozruszać swoje nogi.
-Chyba jakąś mam, ale nie jestem w stu procentach pewna – Rozalie wstała z kanapy wlokąc za sobą koc który miała na głowie, wyglądała teraz jak jakaś zakonnica
Zaśmiałam się na ten widok a ona posłała mi zdziwione spojrzenie, machnęłam ręką dalej się śmiejąc. Po chwili poszukiwania wreszcie udało nam się znaleźć jakiś interesujący film. Kilka razy popłakałam się ze śmiechu a pod koniec tak mnie bolał brzuch, że nie mogłam wręcz oddychać.
-Świetnie się bawiłam – wysapałam podciągając kolana pod brodę –Może masz ochotę do mnie przyjść… no na przykład na noc?
-No nie wiem, tak trochę nie chcę się narzucać.
-Ależ nonsens – złapałam ją za dłonie – To przecież ja cały dzień siedziałam u Ciebie i objadałam Cię z przekąsek – zaśmiałam się, to jak będzie?
(Rosie? ;3)
Od Emily - C.D Vincenta
-Co robiłam zanim tu trafiłam hmm?- zamyśliłam się
Odłożyłam herbatę na stół. Moje wspomnienia zaczęły mi migać przed oczami. Ludzie śmiejący się ze mnie i moich śmiesznych oczu. Z tego, że mam takie dziwne moce. Z tego, że moja rodzina jest inna. I to, że ja ich zabiłam….
-Nic nie robiłam..- odparłam
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. I spojrzał na mnie „Naprawdę nic nie robiłaś?”. Przecząco pokiwałam głową.
-Coś Ci nie wierzę…- powiedział biorąc łyk herbaty
-Ja nie robiłam nic tylko…- westchnęłam - Tylko inni robili coś MI…
-Co masz na myśli?- powiedział odkładając herbatę na stół przyglądając mi się.
Zastanowiłam się czy mu powiedzieć. Nie, uzna mnie za morderczynię. Tak, będę miała lżej, że komuś powiedziałam. W mojej głowie rozpętała się wojna myśli. Westchnęłam głęboko.
-Nie wiem czy mogę Ci powiedzieć…- powiedziałam odwracając wzrok
-Powiesz to ja powiem…- oparł chłopak
-A może Ty będziesz pierwszy?- zapytałam
-Że jak?- spytał chłopak otwierając szeroko oczy
-No tak Ty powiesz, to ja powiem- powiedziałam – Nie powiesz nic, ja również nic nie powiem
Chłopak widocznie zastanawiał się nad tą propozycją. W końcu zadecydował.
(Vincent? Bwahahaha)
Odłożyłam herbatę na stół. Moje wspomnienia zaczęły mi migać przed oczami. Ludzie śmiejący się ze mnie i moich śmiesznych oczu. Z tego, że mam takie dziwne moce. Z tego, że moja rodzina jest inna. I to, że ja ich zabiłam….
-Nic nie robiłam..- odparłam
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. I spojrzał na mnie „Naprawdę nic nie robiłaś?”. Przecząco pokiwałam głową.
-Coś Ci nie wierzę…- powiedział biorąc łyk herbaty
-Ja nie robiłam nic tylko…- westchnęłam - Tylko inni robili coś MI…
-Co masz na myśli?- powiedział odkładając herbatę na stół przyglądając mi się.
Zastanowiłam się czy mu powiedzieć. Nie, uzna mnie za morderczynię. Tak, będę miała lżej, że komuś powiedziałam. W mojej głowie rozpętała się wojna myśli. Westchnęłam głęboko.
-Nie wiem czy mogę Ci powiedzieć…- powiedziałam odwracając wzrok
-Powiesz to ja powiem…- oparł chłopak
-A może Ty będziesz pierwszy?- zapytałam
-Że jak?- spytał chłopak otwierając szeroko oczy
-No tak Ty powiesz, to ja powiem- powiedziałam – Nie powiesz nic, ja również nic nie powiem
Chłopak widocznie zastanawiał się nad tą propozycją. W końcu zadecydował.
(Vincent? Bwahahaha)
Od Vincenta - C.D Emily
- No dobra... - westchnąłem i wszedłem do apartamentu dziewczyny.
Od mojego różnił się tylko kolorem ścian i mebli. Emily zaprowadziła mnie do kuchni i wskazała jedno z krzeseł stojących przy stole. Usiadłem.
- Herbaty? - zapytała.
- Tak poproszę - uśmiechnąłem się.
Uruchomiła czajnik i zaparzyła napar.
- Czemu za mną szedłaś? - zapytała.
- Mieszkam tu - odparłem.
- Serio?
- Noo... Trzy apartamenty dalej - odpowiedziałem.
Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Siedzieliśmy pijąc herbatę i patrząc gdzieś byle nie na siebie nawzajem.
- Emily? - zagadnąłem w pewnym momencie.
- Tak..? - uniosła wzrok znad herbaty.
- Co robiłaś przed trafieniem tu?
<Emily? ^^>
Od mojego różnił się tylko kolorem ścian i mebli. Emily zaprowadziła mnie do kuchni i wskazała jedno z krzeseł stojących przy stole. Usiadłem.
- Herbaty? - zapytała.
- Tak poproszę - uśmiechnąłem się.
Uruchomiła czajnik i zaparzyła napar.
- Czemu za mną szedłaś? - zapytała.
- Mieszkam tu - odparłem.
- Serio?
- Noo... Trzy apartamenty dalej - odpowiedziałem.
Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Siedzieliśmy pijąc herbatę i patrząc gdzieś byle nie na siebie nawzajem.
- Emily? - zagadnąłem w pewnym momencie.
- Tak..? - uniosła wzrok znad herbaty.
- Co robiłaś przed trafieniem tu?
<Emily? ^^>
Od Rosie - C.D Cinii
Delikatnie spuściłam głowę i spojrzałam na swoje dygoczące dłonie. Nie
specjalnie podobała mi się ta wizja. Omega jako kapitan? To się nie może
dobrze skończyć… Tym naukowcom to już serio się musi nudzić.
- Tak.. - wyszeptałam lekko wzdychając
Spoglądnęłam na Cinie przez kosmyki włosów. Spotkałam się już z nią podczas bitew. Widziałam jej precyzję walki i niezwykłą brutalność. Przyglądałam się jak atakowała przeciwników i jaką ma Arcanę. Nie chciałabym z nią walczyć i zdziwiłam się, gdy usiadła obok mnie. Nie wiedziałam jak mam się zachować wobec niej. Westchnęłam cicho i podniosłam głowę. Ciekawe czy zechciałabym gdzieś się ze mną przejść. Może gdybym ją poznała nie bałabym się jej aż tak. Wydaje mi się, że nie zamierza być dla mnie jakoś specjalnie niemiła. Cicho westchnęłam , gdy usłyszałam burczenie w moim brzuchu. Skrzyżowałam zawstydzona ręce i spojrzałam zakłopotana na dziewczynę.
- Co powiesz na pójście do jakiejś kawiarni? - zapytałam cicho
- Z chęcią - odparła i lekko uniosła kąciki ust
Odwzajemniłam delikatnie uśmiech i wstałam zakładając torbę na ramię. Cinia również wstała i po chwili rozmowy o okolicznych cafeteriach udałyśmy się do tej, w której obydwie bywałyśmy dosyć często. Ucieszyłam się, że także lubi różnego rodzaju słodycze. Rozmawiałyśmy trochę w czasie drogi, a raczej moja nowa koleżanka mówiła, a ja słuchałam z lekkim uśmiechem i subtelnym rumieńcem na policzkach. Miło mi się z nią spędzało czas, mimo iż znałyśmy się dopiero krótką chwilę. No cóż zobaczymy w jakim kierunku potoczy się nasza znajomość.. Po jakimś czasie stanęłyśmy pod głównym szyldem i szerokimi drzwiami. Przez okna było widać niezły ruch w środku. Już miałam zaproponować pójście do innego miejsca, gdy dziewczyna otwarła drzwi i pociągnęła mnie ze sobą do środka. Trzymałam się blisko niej. Przerażają mnie takie tłumy. Trochę nam zajęło znalezienie odpowiedniego stolika, ale udało nam się zająć taki z widokiem na park. Lubiłam tą kawiarnię. Lekka biała herbata z mlekiem i jakieś pszenne ciasteczka. Rozmawiałyśmy o ulubionych słodkościach i napojach. Po chwili zamówiłyśmy to co lubimy i kontynuowałyśmy konwersację. W pewnym momencie usłyszałam ciche piknięcie w mojej torebce. Wyjęłam z niej szarawy telefon i zauważyłam powiadomienie, a w tym czasie podała nam nasze zamówienia. Ach no tak! Znalazłam ostatnio w zagraconej szufladce jakiś stary, lecz ciekawy film, a dokładniej horror. Spojrzałam dyskretnie na dziewczynę, po czym podniosłam głowę znad telefonu.
- Lubisz oglądać filmy? - zapytałam ni stąd ni zowąd, ale nadal nieśmiałym głosem
- W sumie tak, a co? - odparła z zaciekawieniem
- Znalazłam ostatnio u siebie jakiś horror i miałam zamiar go dzisiaj obejrzeć. Piszesz się? - zaproponowałam z lekkim uśmiechem
Cinia potaknęła i wstałyśmy zabierając ciasteczka. Zniknęłyśmy z tej kawiarni równo szybko jak się w niej pojawiłyśmy. Gdy już przecisnęłam się razem z nią przez tłumy ludzi napływających do cafeterii udałyśmy się w kierunku mojego apartamentu. Niebyło daleko, więc już po chwili wspinałyśmy się po stromych schodach na moje piętro. Wydawało mi się, że ona zna już zna ten budynek.
- A ty gdzie mieszkasz? - zapytałam cicho tak, aby nie rozniosło się zbyt duże echo
- Kilka pięter wyżej - odpowiedziała miłym głosem
Uśmiechnęłam się ciepło. Może będę ją czasem odwiedzać? W sumie fajnie mieszkać tak blisko. Wtem zza zakrętu schodów wyłoniły się moje drzwi. Szybko, lecz cicho je otworzyłam i niemalże na paluszkach do niego weszłam. Zaprosiłam grzecznie Cinię do środka i wskazałam jej salon. Dziewczyna usiadła wygodnie na sofie, a ja ściągnęłam buty i udałam się do kuchni. Trochę popcornu, napojów.. no i oczywiście nasze ukochane słodycze. Wróciłam do niej obładowana miskami. O mały włos bym się wywróciła z tym wszystkim, ale ona w idealnym momencie zabrała ode mnie kilka rzeczy i razem doniosłyśmy wszystko na stolik. Koce, słodycze, film, pilot.. chyba wszystko. Włączyłam horror i usiadłam obok niej na zielonkawym przykryciu. Było już po południu i powoli zaczynało zachodzić słońce…
(Cinia? A może maraton filmowy? ^^ )
- Tak.. - wyszeptałam lekko wzdychając
Spoglądnęłam na Cinie przez kosmyki włosów. Spotkałam się już z nią podczas bitew. Widziałam jej precyzję walki i niezwykłą brutalność. Przyglądałam się jak atakowała przeciwników i jaką ma Arcanę. Nie chciałabym z nią walczyć i zdziwiłam się, gdy usiadła obok mnie. Nie wiedziałam jak mam się zachować wobec niej. Westchnęłam cicho i podniosłam głowę. Ciekawe czy zechciałabym gdzieś się ze mną przejść. Może gdybym ją poznała nie bałabym się jej aż tak. Wydaje mi się, że nie zamierza być dla mnie jakoś specjalnie niemiła. Cicho westchnęłam , gdy usłyszałam burczenie w moim brzuchu. Skrzyżowałam zawstydzona ręce i spojrzałam zakłopotana na dziewczynę.
- Co powiesz na pójście do jakiejś kawiarni? - zapytałam cicho
- Z chęcią - odparła i lekko uniosła kąciki ust
Odwzajemniłam delikatnie uśmiech i wstałam zakładając torbę na ramię. Cinia również wstała i po chwili rozmowy o okolicznych cafeteriach udałyśmy się do tej, w której obydwie bywałyśmy dosyć często. Ucieszyłam się, że także lubi różnego rodzaju słodycze. Rozmawiałyśmy trochę w czasie drogi, a raczej moja nowa koleżanka mówiła, a ja słuchałam z lekkim uśmiechem i subtelnym rumieńcem na policzkach. Miło mi się z nią spędzało czas, mimo iż znałyśmy się dopiero krótką chwilę. No cóż zobaczymy w jakim kierunku potoczy się nasza znajomość.. Po jakimś czasie stanęłyśmy pod głównym szyldem i szerokimi drzwiami. Przez okna było widać niezły ruch w środku. Już miałam zaproponować pójście do innego miejsca, gdy dziewczyna otwarła drzwi i pociągnęła mnie ze sobą do środka. Trzymałam się blisko niej. Przerażają mnie takie tłumy. Trochę nam zajęło znalezienie odpowiedniego stolika, ale udało nam się zająć taki z widokiem na park. Lubiłam tą kawiarnię. Lekka biała herbata z mlekiem i jakieś pszenne ciasteczka. Rozmawiałyśmy o ulubionych słodkościach i napojach. Po chwili zamówiłyśmy to co lubimy i kontynuowałyśmy konwersację. W pewnym momencie usłyszałam ciche piknięcie w mojej torebce. Wyjęłam z niej szarawy telefon i zauważyłam powiadomienie, a w tym czasie podała nam nasze zamówienia. Ach no tak! Znalazłam ostatnio w zagraconej szufladce jakiś stary, lecz ciekawy film, a dokładniej horror. Spojrzałam dyskretnie na dziewczynę, po czym podniosłam głowę znad telefonu.
- Lubisz oglądać filmy? - zapytałam ni stąd ni zowąd, ale nadal nieśmiałym głosem
- W sumie tak, a co? - odparła z zaciekawieniem
- Znalazłam ostatnio u siebie jakiś horror i miałam zamiar go dzisiaj obejrzeć. Piszesz się? - zaproponowałam z lekkim uśmiechem
Cinia potaknęła i wstałyśmy zabierając ciasteczka. Zniknęłyśmy z tej kawiarni równo szybko jak się w niej pojawiłyśmy. Gdy już przecisnęłam się razem z nią przez tłumy ludzi napływających do cafeterii udałyśmy się w kierunku mojego apartamentu. Niebyło daleko, więc już po chwili wspinałyśmy się po stromych schodach na moje piętro. Wydawało mi się, że ona zna już zna ten budynek.
- A ty gdzie mieszkasz? - zapytałam cicho tak, aby nie rozniosło się zbyt duże echo
- Kilka pięter wyżej - odpowiedziała miłym głosem
Uśmiechnęłam się ciepło. Może będę ją czasem odwiedzać? W sumie fajnie mieszkać tak blisko. Wtem zza zakrętu schodów wyłoniły się moje drzwi. Szybko, lecz cicho je otworzyłam i niemalże na paluszkach do niego weszłam. Zaprosiłam grzecznie Cinię do środka i wskazałam jej salon. Dziewczyna usiadła wygodnie na sofie, a ja ściągnęłam buty i udałam się do kuchni. Trochę popcornu, napojów.. no i oczywiście nasze ukochane słodycze. Wróciłam do niej obładowana miskami. O mały włos bym się wywróciła z tym wszystkim, ale ona w idealnym momencie zabrała ode mnie kilka rzeczy i razem doniosłyśmy wszystko na stolik. Koce, słodycze, film, pilot.. chyba wszystko. Włączyłam horror i usiadłam obok niej na zielonkawym przykryciu. Było już po południu i powoli zaczynało zachodzić słońce…
(Cinia? A może maraton filmowy? ^^ )
Subskrybuj:
Posty (Atom)