piątek, 3 lipca 2015
Od Cinii – C.D Riuki'ego
Odwróciłam wzrok zagryzając wargę, czemu on zawsze musi wyskoczyć z czymś tak kłopotliwym.
– Rozumiem, że się prosisz, tak bardzo chcesz dostać? – z pwrotem przeniosłam wzrok na niego, ale bardziej niepewnie – A ty byś się nie bał? Poza tym nie chcę tego już robić, mam dosyć krzywdzenia ciebie… Zależy mi na tobie, nie chcę znowu tego wałkować.
Niby nic takiego nie powiedziałam, a strasznie mnie to zawstydziło. Widocznie nie umiem przyznawać się tak do swoich błędów i otwarcie mówić o swoich uczuciach.
– Skoro ci zależy, to czemu zrobiłaś to tamtego dnia?
– Riuki myślałam, że już to sobie wyjaśniliśmy i... – chłopak zakrył mi usta dłonią, czekając aż nieco ochłonę. Po minucie lub dwóch odsunęłam od siebie jego dłoń wzdychając, zdecydowanie nie byłam spokojna. – Wtedy na Bitwie Grupowej, pozwoliłam ci sobie pójść, chociaż nie było to zgodne z tym co czułam. Chciałam żebyś został. Byłam na ciebie wściekła, że tak zwyczajnie zostawiłeś nie tylko mnie ale także całą drużynę. A to że chciałeś walczyć z Heavenem… wiedziałeś że nie miałbyś szans, a mimo to tam polazłeś! – głos zaczął mi drgać i z każdą chwilą mówiło mi się coraz ciężej. – A potem...nie wiem czemu zareagowałam tak agresywnie, może dlatego że naprawdę się o ciebie martwię? – przełknęłam ślinę i otwierając jak najszerzej oczy, żeby łzy które gromadziły się w ich końcikach nie wypłynęły – Ja już nie chcę cię krzywdzić, ale nie chcę też żebyś mnie zostawiał…
Nie byłam już w stanie powiedzieć nic więcej i też mi się zwyczajnie nie chciało. Przytuliłam swój policzek do ramienia Riuki'ego kładąc mu dłonie na barkach.
– Wyglądasz jakbyś miała się zaraz rozbeczeć. Nie wiem czy robisz to tylko po to, żeby mnie jakoś udobruchać czy też po prostu jesteś taka wrażliwa. – parsknął śmiechem kiedy zacisnęłam dłonie w piąstki i skrzywiłam się. – Głupia dziewucha…
Uśmiechnęłam się pod nosem odklejając się od chłopaka, kiedy uniósł brwi pytająco złapałam go za nos i lekko pociągnęłam. Ten jednak rzucił się jak taki lekko opętany. Zleciałam z niego lądując ze śmiechem na łóżku. Kiedy Riuki pochylił się nademną z morderczym wzrokiem, pokazałam mu język. Pociągnęłam go za ramiona żeby się odrobinkę zniżył, podniosłam się na łokciach i teraz już bez problemu dosięgłam do jego ust. Oplotłam swoje rączki wokół jego szyji, ciągnąc go jeszcze bardziej w dół. Tym razem to on praktycznie na mnie leżał, co było trochę niewygodne ale mówi się trudno.
– Zboczona... – wyszeptał między pocałunkami.
Sprawiało mu to ogromną satysfakcję jak wypowiadał to słowo? Przecież tylko go pocałowałam, o nic więcej mi nie chodzi… w tej sekundzie przynajmniej. Pozwoliłam mu się odsunąć dopiero wtedy, kiedy już prawie zabrakło mi powietrza.
– Riukiś zejdziesz ze mnie? Chyba, że planujesz mnie zabić – zaśmiałam się nerwowo.
– Sama mnie ściągnęłaś do tego poziomu – cmoknął mnie w nos leżąc już obok mnie.
– A idź spać.
– A co, nie masz już zboczonych planów? – wyszczerzył się w uśmiechu.
Idiota, specjalnie mnie podpuszcza a sam potem każe mi "spadać". Prychnęłam i pokręciłam główką. Ta, ciekawe czy mi uwierzył. Znając życie pewnie nie, chyba nie jestem dobra w kłamaniu heh. Zamrugałam sennie spoglądając w kierunku okna. Nie może być… przywidziało mi się? Przetarłam oczy które były już po chwilo szeroko otwarte ze zdumienia. Wstałam szybko z łóżka prawie się przy tym zabijając. Podbiegłam do okna, przyklejając do niego nos. Zupełnie jak takie małe dziecko, a muszę przyznać, że to chyba moje najlepsze wspomnienie z całego dzieciństwa. Pamiętam jak co roku wszyscy zrzędzili na nadchodzącą zimę, a tylko ja byłam przeszczęśliwa z tego powodu.
– Coś się stało? – Riuki dotknął mojego ramienia.
– Nie widzisz!? Śnieg pada! – pisnęłam jak dziesięcioletnia dziewczynka.
– I to jest taki powód do ekscytacji? – westchnął kręcąc głową.
– Tak. – pokazałam mu język jednak tym razem mnie za niego chycił. Pisnęłam z bólu lekko podskakując – Pfeplasam…
(Riuki?)
Od Mary - C.D Natsume
W myślach zaczęłam nucić towarzyszącą mi od dziecka melodię nie zwracając uwagi na to co się działo wokół mnie, nawet na to co zaczęłam mówić. Wróciwszy na ziemię przystanęłam i zerknęłam na towarzysza uśmiechając się do niego.
- Są tu jakieś interesujące miejsca, takie które MNIE zainteresują - spytałam robiąc piruet, a Natsume pokręcił zrezygnowanie głową - Jak wiesz interesuje się sztuką. Lubię róże...no i lubię wnerwiać kotka, ale on teraz został z tą zwierzęcą dziewczynką...chociaż możemy tu zostać, ta twoja książeczka mnie interesuje. Możesz z niej wszystko zmaterializować? - Natsume akurat przekartkowywał swoją książeczkę, a ja wyciągnęłam rączki w jej kierunku i gdy już miałam ją mu zabrać ten podniósł książkę do góry
- Za jej pomocą wzywam duchy. Mówisz, że lubisz róże? Niedaleko jest szklarnia. Chodź, zaprowadzę cię - machnął ręką i ruszył ponownie
Bardzo szybko znaleźliśmy się w szklarni, która była bardzo wielka i nie każda jej część była oszklona. W jej wnętrzu znajdowały się prawdopodobnie wszystkie rośliny. Nie chciałam oglądać kaktusów, więc od razu popędziłam przed siebie szukając części z różami. Powoli zwalniałam gdy dotarłam do sali z krzewami. Kilka razy zdążyłam obejść pomieszczenie, aż wreszcie pojawił się Nastume. A myślałam, że sobie już poszedł. Krążyłam tak oglądając kwiaty gdy moją uwagę przykuła żółta róża. Nie zastanawiając się długo sięgnęłam po nią i zerwałam, pomimo iż była jedną różą na krzewie. Trzymając róże w rękach skierowałam się do chłopaka i podstawiłam mu kwiat pod nos, a ten uniósł pytająco brew czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Kojarzysz może "kocham, lubię, szanuję"? Taka wyliczanka i zrywasz płatki kwiatu. Ten kto to wymyślił był mordercą
- Morderca kwiatów - zaśmiał się oddalając róże od twarzy zerkając zza niej na mnie
- Też byś się śmiał jakby twoje życie zależało od kwiatu? - spytałam uśmiechając się i w tym samym czasie zgniatając kwiat - Jaka szkoda, nie miał duszy
Gdy wypuściłam z dłoni płatki te spadając na ziemię zaczęły zmieniać w locie kolor z żółtego na krwistą czerwień, a z wraz dotknięciem podłoża ślad po płatkach róży zniknął, w ich miejscu pojawiły się świeże plamy krwi na białym dywanie. Żadna z lamp wiszących na ścianie nie świeciła, więc na korytarzu panował półmrok, jedynie dwa okna wpuszczały promienie księżyca. Z zachwytem wpatrując się w ciemną część korytarza zauważyłam biegnącą w moją stronę szmaciankę. Przykucnęłam by móc ją wziąć na ręce i usadawiając na ramieniu podniosłam się.
- Żałuj Natsume, że tego nie widzisz - powiedziałam odwracając się plecami do chłopaka i zaczęłam się kierować przez widziany przeze mnie korytarz, jednak tak naprawdę kierowałam się w stronę wyjścia
Będąc na zewnątrz zaczęłam się głośno śmiać, nie można było uważać tego śmiechu za normalny. Na głos zaczęłam znów nucić tą samą melodię co wcześniej kołysząc się w miejscu. Moje zachowanie zaczęło coraz bardziej niepokoić chłopaka, widziałam jak na mnie dziwnie się patrzył. Wyszczerzyłam się do niego ściągając z ramienia lalkę i trzymając ją za szmaciane ręce zaczęłam wraz z nią się kręcić wokół, nie zważając na to, że mogę jej łapki wyrwać...ale i tak mogłabym je potem doszyć. Zatoczyłam z maskotą pięć kółek i przystanęłam przytulając ją do siebie.
- Mogę ci coś powiedzieć na ucho? - spytałam, a Natsume przytaknął głową schylając się na moją wysokość - Jesteś tak samo dziwny jak ja przez co mnie interesujesz - cofnęłam się wpatrując się w niego przez cały czas - Rusz się, powinieneś się zająć się projektem z zwykłą Arcaną. Jesteś Sigmą przecież - prychnęłam - To chyba twój obowiązek
Natsume zrobił minę w stylu "Nie jestem niańką, idź do kogoś innego", a ja zamrugałam kilkakrotnie gdyż już coś innego przykuło moją uwagę.
(Natsume?)
- Są tu jakieś interesujące miejsca, takie które MNIE zainteresują - spytałam robiąc piruet, a Natsume pokręcił zrezygnowanie głową - Jak wiesz interesuje się sztuką. Lubię róże...no i lubię wnerwiać kotka, ale on teraz został z tą zwierzęcą dziewczynką...chociaż możemy tu zostać, ta twoja książeczka mnie interesuje. Możesz z niej wszystko zmaterializować? - Natsume akurat przekartkowywał swoją książeczkę, a ja wyciągnęłam rączki w jej kierunku i gdy już miałam ją mu zabrać ten podniósł książkę do góry
- Za jej pomocą wzywam duchy. Mówisz, że lubisz róże? Niedaleko jest szklarnia. Chodź, zaprowadzę cię - machnął ręką i ruszył ponownie
Bardzo szybko znaleźliśmy się w szklarni, która była bardzo wielka i nie każda jej część była oszklona. W jej wnętrzu znajdowały się prawdopodobnie wszystkie rośliny. Nie chciałam oglądać kaktusów, więc od razu popędziłam przed siebie szukając części z różami. Powoli zwalniałam gdy dotarłam do sali z krzewami. Kilka razy zdążyłam obejść pomieszczenie, aż wreszcie pojawił się Nastume. A myślałam, że sobie już poszedł. Krążyłam tak oglądając kwiaty gdy moją uwagę przykuła żółta róża. Nie zastanawiając się długo sięgnęłam po nią i zerwałam, pomimo iż była jedną różą na krzewie. Trzymając róże w rękach skierowałam się do chłopaka i podstawiłam mu kwiat pod nos, a ten uniósł pytająco brew czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Kojarzysz może "kocham, lubię, szanuję"? Taka wyliczanka i zrywasz płatki kwiatu. Ten kto to wymyślił był mordercą
- Morderca kwiatów - zaśmiał się oddalając róże od twarzy zerkając zza niej na mnie
- Też byś się śmiał jakby twoje życie zależało od kwiatu? - spytałam uśmiechając się i w tym samym czasie zgniatając kwiat - Jaka szkoda, nie miał duszy
Gdy wypuściłam z dłoni płatki te spadając na ziemię zaczęły zmieniać w locie kolor z żółtego na krwistą czerwień, a z wraz dotknięciem podłoża ślad po płatkach róży zniknął, w ich miejscu pojawiły się świeże plamy krwi na białym dywanie. Żadna z lamp wiszących na ścianie nie świeciła, więc na korytarzu panował półmrok, jedynie dwa okna wpuszczały promienie księżyca. Z zachwytem wpatrując się w ciemną część korytarza zauważyłam biegnącą w moją stronę szmaciankę. Przykucnęłam by móc ją wziąć na ręce i usadawiając na ramieniu podniosłam się.
- Żałuj Natsume, że tego nie widzisz - powiedziałam odwracając się plecami do chłopaka i zaczęłam się kierować przez widziany przeze mnie korytarz, jednak tak naprawdę kierowałam się w stronę wyjścia
Będąc na zewnątrz zaczęłam się głośno śmiać, nie można było uważać tego śmiechu za normalny. Na głos zaczęłam znów nucić tą samą melodię co wcześniej kołysząc się w miejscu. Moje zachowanie zaczęło coraz bardziej niepokoić chłopaka, widziałam jak na mnie dziwnie się patrzył. Wyszczerzyłam się do niego ściągając z ramienia lalkę i trzymając ją za szmaciane ręce zaczęłam wraz z nią się kręcić wokół, nie zważając na to, że mogę jej łapki wyrwać...ale i tak mogłabym je potem doszyć. Zatoczyłam z maskotą pięć kółek i przystanęłam przytulając ją do siebie.
- Mogę ci coś powiedzieć na ucho? - spytałam, a Natsume przytaknął głową schylając się na moją wysokość - Jesteś tak samo dziwny jak ja przez co mnie interesujesz - cofnęłam się wpatrując się w niego przez cały czas - Rusz się, powinieneś się zająć się projektem z zwykłą Arcaną. Jesteś Sigmą przecież - prychnęłam - To chyba twój obowiązek
Natsume zrobił minę w stylu "Nie jestem niańką, idź do kogoś innego", a ja zamrugałam kilkakrotnie gdyż już coś innego przykuło moją uwagę.
(Natsume?)
Od Deavy - Do Azusy [+16]
-Spierdalać! - krzyknąłem za siebie. Biegłem ile sił w nogach, a za mną
siedem osób w białych fartuchach. Moje rękawice w niewyjaśniony jak
zwykle sposób pojawiły się na moich dłoniach i przedziurawiły kaftan.
Zerwałem go z siebie , a gdy tylko się to stało przede mną pojawił się
kolejny naukowiec. Złapałem go za twarz i roztrzaskałem głowę o ścianę
niczym skorupkę od jajka. Patrzyłem jeszcze chwilę na czerwoną posokę
spływającą leniwie po moim ciele, ale rozproszyły mnie kroki pozostałych
fartuchów. Zapędzili mnie w ślepy zaułek... nie mam gdzie uciec.
-Nie
opieraj się, to nic ci nie zrobimy! - krzyknął jeden z nich.
Przycisnąłem się do ściany i zamknąłem oczy, ale gdy poczułem ich ręce
na swoim ciele ogarnął mnie wielki żal.
-Nie! - krzyknąłem
wyrywając się i wybijając szczękę jednemu z nich. Poczułem wielką igłę
wbijającą mi się w szyję, a po chwili wszystko zrobiło się ciemne...
* * * * *
Obudziłem
się na łóżku szpitalnym otulony w białą pierzynę i ubrany w niebieską
pidżamkę. Całe ciało mnie bolało, ledwo mogłem się poruszać. Minuta
mijała za minutą, a ja wyrywałem elektrody jedną za drugą... Kiedy udało
mi się od nich uwolnić usłyszałem otwierające się drzwi.
-Elo,
kazali mi sprawdzić czy ży...! - przestraszyłem się, chwyciłem stojak
od kroplówki, który wylądował na twarzy chłopaka. Uciekłem pod ścianę i
wpiłem się w kąt.
-Popierdoliło cię?! - krzyknął masując policzek. Wyglądał na wściekłego.
-Ja... ja... - zająkałem się.
-Jaja
se ze mnie robisz? - powiedział opryskliwym tonem. Uniósł dłoń, która
szybko poleciała w moją stronę. Zacisnąłem powieki, a gdy oberwałem tym
siarczystym policzkiem upadłem na podłogę. Kim jest ten koleś? Wstałem z
ziemi i zmierzyłem go swoim spojrzeniem. Spojrzał na mnie lekko
zdziwiony i jednocześnie lekko przerażony. Narzuciłem na siebie moją
bluzę i wyszedłem na korytarz.
-Czekaj! - krzyknął za moimi plecami. Odwróciłem się i spojrzałem pytająco.
<Azusiaczq? :3>
Od Riuki'ego - C.D Cinii
-Cinia… czemu nie śpisz ? – zapytałem delikatnie okręcając
się na bok i spoglądając na dziewczynę. Ta tylko podniosła głowę na tyle by
spojrzeć mi w oczy i skrzywiła się lekko
-O to samo mogę zapytać ciebie. Po za tym… czyżbyś się o
mnie martwił ? – zachichotała głupkowato. Chyba czekała na twierdzącą odpowiedzieć… ale chyba coś jej
nie wyszło. Stuknąłem ją lekko w łepek i za moment z powrotem położyłem się na
plecach. – A ty czemu nie możesz spać ?
-Za gorąco mi jest.. – westchnąłem cicho. Dziewczyna
spojrzała na mnie cicho, a ja w tym samym czasie podniosłem się do pozycji
siedzącej. Musiałem coś z tym zrobić, bo w przeciwnym razie w ogóle nie zmrużę
oka.
-Jak to ? Jest Zima, a tobie jest za gorąco ? – prychnęła śmiechem
jak taka świnka. No, ale… nie powiem jej tego bo znowu z liścia dostanę.
-Jakoś tak po prostu… - wzruszyłem ramionami ściągając
powoli koszulkę. Zaraz po tym rzuciłem ją gdzieś na bok. Chciałem wstać z
łóżka, ale w międzyczasie Cinia złapała mnie za rękę i przygwoździła do łóżka.
Znowu…- Hmm… czego chcesz ode mnie zboczeńcu mały ? – pokazałem jej język, a ta
od razu zrobiła się czerwona.
-Nie jestem zboczeńcem ! Z resztą skąd wiesz o czym ja myślę
... – prychnęła uderzając dłonią o mój tors. Kiedy przez chwilę zastanawiała
się nad tym co przed chwilą powiedziała
zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej – Nie.. to wcale nie tak..
-Przyznałaś się … - podniosłem się na łokciach by być
chociaż trochę wyżej. Wyciągnąłem rękę i złapałem ją za ramię tak by zniżyła
się nieco i właściwie położyła się na mnie (bo znów siedziała mi na brzuszku).
Tym samym ja położyłem się i kiedy Cinia była wystarczająco nisko: pocałowałem
ją. Moje łapki powędrowały na jej biodra. Nie powiem.. jej sukieneczka mi
strasznie przeszkadzała no ale co zrobię :’).
-Gdzie z tymi łapami.. – powiedziała cicho, mimo wszystko
jej ton nie wyrażał sprzeciwu. Zawstydzona Cinia to taki słodki widok.
-Tam gdzie mi się podoba, z resztą… wolałabyś pewnie, żeby powędrowały
w nieco inne miejsce, co nie ? – zachichotałem. – Ej w ogóle… nagle nie
podnosisz już na mnie ręki. A przez to co mówię normalnie powinienem dostać już
z 3 razy. Boisz się, że cie zostawię ? – podłożyłem sobie ręce za głowę i
spoglądałem na nią wyczekująco.
( Cinia ? Sory jakoś brak weny :/)
Subskrybuj:
Posty (Atom)