-Hee.. ? – zerknęłam na chłopaka (a może mężczyznę ? Khi to
zależy od wielkości.. Edd) przez ramię i uśmiechnęłam się znikomo – Marzysz.
Chociaż nie no… na pewno jeszcze się zobaczymy „smerfie”…. Wpadnę w nocy… - zacmokałam w powietrze po czym
wyszłam z apartamentu, przy okazji zostawiając mu kluczyki w drzwiach. Co za
dziwny typek. Zboczeniec a jednocześnie gentelman w jednym. Dodatkowo… taki
wysoooooki. Masakra. Kochać się z takim to na serio musi być udręka. Dla
dziewczyny, która m a na przykład 160 ? Albo 150 ? To już jest straszne. Chociaż
nie no…. Nie musi klękać. Nie no dobra koniec tych durnych rozmyśleń. Bardzo
szybciutko skierowałam się do siebie . Wykąpałam się, ogarnęłam… załatwiłam
wszystkie ważne i te mniej ważne sprawy i w końcu przebrałam się z jeszcze
mokrych ubrać. Związałam kręcone włosy w wysoką kitkę i powędrowałam do kuchni.
Hmm… co by tu wymyślić…
-Halo, halo… „Przyniosłem ręczniki!” – usłyszałam jakiś
znajomy głos zza ściany. Boże co ten debil tutaj robi. W dodatku czy on się ze
mnie nabija !? Z tymi ręcznikami to nie było celowo, no co a palant !
-Ktoś ci pozwolił wejść ,kanalio ? – wyjrzałam zza ściany
jak jakaś przyczajona kobra i spiorunowałam go wzrokiem. Uśmiechnął się tylko
złośliwie widząc mój przerażając wzrok. –
-Przynioo.. – zaczął, ale za moment dostał szmatką w
pyszczek.
-Wypchaj się tymi ręcznikami ! To nie było celowo, no co się
nabijasz ze mnie ! – prychnęłam, ale i tak przez ten cały czas nie żywiłam do
niego żadnej urazy czy coś. Nawet nie byłam zła, a przez każdy mój dialog na
mojej twarzyczce wymalowany był szeroki uśmiech.
-Oj dobra nie panikuj tak no ! – zachichotał i za raz oddał
mi szmatkę…. To znaczy rzucił równie celnie co ja. – Co porabiasz.
-Jak ty się tu do cholery dostałeś no… ! – krzyknęłam i w
tym momencie Grimmjow złapał mnie za ramiona i przywarł do ściany. Następnie zakrył
mi dłonią usta i zbliżył się. Uciszyłam
się na chwile, ale to co mówiły moje oczy było coś w rodzaju śmiechu przez łzy,
a jednocześnie złości. No bo co on sobie w ogóle robi !? Rzuca mną jak lalką…
-Nie dyskutuj tyle, chyba że chcesz żebym ci w inny sposób
zamknął usta. – nachylił się i opuścił jedną rękę, dokładnie tą którą trzymał
na mojej twarzy. Phi nie takie rzeczy się robiło. Zbliżył się na tyle blisko
bym czuła jego napalony oddech. Oj oj nie ładnie.
-Rany…. – wyszczerzyłam ząbki w zadziornym uśmiechu. –
Specjalnie tak powoli się zbliżasz, bo czekasz kiedy ci ucieknę. Nie tym razem psiaczku.
Jak tak cie bardzo do mnie ciągnie to zdobądź mnie w sposób właściwy dla gentelmana..
-A kto powiedział, że nim jestem !? – zaśmiał się lekko
zaskoczony moim podejściem. Chwila jego nieuwagi wystarczyła, by uciec z pod
jego objęć i tym razem to ja go chwyciłam tylko, że za koszulkę. Podniosłam się
na palcach i oparłam swoje czoło o jego.
-Oh jaki biedny chłopczyk. Na moje ciało trzeba sobie
zasłużyć głuptasie. – zamruczałam słodko. Ten ton mówił coś w rodzaju „ chodź i
sobie mnie weź”. Zsunęłam swoje łapki po jego umięśnionym torsie, a na koniec
odsunęłam się o krok. – No dobra napaleńcu, chodź bo jestem głodna, możemy
gdzieś iść coś zjeść.
( Grimmjow ?)