piątek, 5 czerwca 2015

Od Grimmjowa - C.D Kuroshinju

Spojrzałem na nią dziwnie.
- Magia! - pomachałem magicznie dłońmi. - Czy ty powiedziałaś, że wypierzesz mój dywan?
- Tak! Dywnik! - położyła swoją głowę na moich kolanach. Ogólnie klęczała z maślanymi oczkami.
- Gdybym był gorszy to kazałbym ci zrobić co innego - westchnąwszy, wstałem z łóżka i spojrzałem na klęczącą dziewczynę. - Do ściry! - zgrabnie ominąłem plamę i przyniosłem znikąd szmatkę.
- Muszę? - wyszeptała z błagalnym głosem.
- Sama to zaproponowałaś, skarbie - uśmiechnąłem się zawadiacko i patrzyłem jak moja mała Kuro się męczy.
- J-już?
- Nie. Lubię patrzyć jak się męczysz. To takie zabawne - zaśmiałem się psychicznie.


- Pan G. jest wredny... - szepnęła do siebie.
- Co tam mruczysz?! - wystawiłem specjalnie ucho. - Jeszcze widziałem tam parę plam, więc skoro tak palisz się do tej roboty...
- Nie chciałam... Pan G. wybaczy! - ścisnęła ścierkę, z której ulotniła się szarawa woda.
- Dobra, zostaw to, dość się już nacierpiałaś - westchnąłem ciężko i podniosłem tors. - Jesteś urocza, jak tak się zniżasz - podniosłem brew.
Na tę wiadomość dziewczyna podniosła się na kolanach i wytrzepała z okruszków dywanu. Mógłbym przysiąc, że wcześniej tych ciastek tam nie było. Anyway; niespodziewanie chwyciłem dziewczynę w pasie i poszedłem na otwarty balkon.
- No to do widzenia, Kuro - uniosłem ją ponad barierę.
- Panie G! - zaczęła się wyrywać. - Niech mnie pan nie wyrzuca!
- Po pierwsze, nie pan G., a Grimmjow. Po drugie, nauczysz się, żeby nie robić włamu na cudze domy, bez skrupułów niszcząc dom - powiedziałem. - Znaczy dywan. Czy ona wie ile on kosztował? - szepnąłem te zdanie do siebie, trochę poruszony.
Po chwili odstawiłem Kuro na miejsce i lekko pogłaskałem po głowie.
- To jak będzie? - uwolniłem tłumiony wcześniej uśmieszek.
Szybko ulotniła się z mieszkania. W podskokach. A ja westchnąłem, zadowolony z siebie.
Nadszedł zmierzch. Na niebie królował już wielki księżyc, a wokół niego tańczyły świetliście gwiazdy. Moje powieki stawały się z minuty na minutę coraz cięższe. Znużony, wyłączyłem telewizor. Natychmiast biała światłość znikła z mebli, i pogrążyła się w mrocznych kątach pokoju. Poprawiłem poduszkę i zamknąłem oczy, przykrywając się jedwabną kołdrą. Przed tym zdjąłem z siebie wszystko możliwe, oprócz bokserek, rzecz jasna. Mój piękny sen trwał pozornie chwile, a przebudziłem się z takiego powodu, że ktoś objął mnie w pasie.
- Co jest? - szepnąłem do siebie, i odwróciwszy się; ujrzałem przed sobą małą, śpiącą Kuro. Akurat wtedy jej włosy odrobinę zlewały się z odcieniem pokoju, do którego nie dochodził blask księżyca.
- Ty mała... - nie dokończyłem, gdyż zaczynała otwierać oczy. - Złaźże z mojego wyra!


< Kuro? (ಠ_ಠ) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope