Jak ja wstałem to nie wiem.
Zrobiła największy błąd ściągając mi tą opaskę z oka. Skierowałem się w jej
stronę. Widać było że się boi. Bardzo wyraźnie. Chyba nawet się trzęsła.
Przecież nic jej nie zrobię. Nie jestem mordercą... chyba….
Doszedłem już do niej i kiedy już
chciałem kucnąć przed dziewczyną zachwiałem się poleciałem na drzwi. Od razu
tez na kolana. Zabolało. Zacisnąłem zęby i zamknąłem oczy z bólu. Kiedy tak na
nią poleciałem, aż pisnęła. Nic dziwnego że się wystraszyła, skoro jakiś
wielkolud przed chwilą złapał ją tak za rękę że prawie jej odpadła. Hihi. To
było niespecjalnie. Wypuściłem powietrze z ust. Nie mogłem się podnieść…
-Nic ci nie zrobię…- jęknąłem z
bólu i za raz oparłem się na jej ramieniu. I teraz to był mój błąd. Za blisko
szyi… za blisko. Odskoczyłem jak poparzony do tyłu zamykając oczy i kładąc się
na ziemi. Nie nie… nie….
-Nic mi nie zrobisz… ? – zapytała
cicho. Słyszałem że wstała, podeszła do mnie i pochyliła się nade mną. Chciała
dotknąć mojego policzka, a raczej oka ale wtedy syknąłem. Jak wąż normalnie. To
przyczyniło się do tego że dziewczyna zatrzymała rękę
-Nie dotykaj… to boli…- mruknąłem
wstając i próbując sobie zawiązać opaskę. Bardzo ciężko oddychałem. Jeszcze
kilka godzin i wykituje normalnie. Teraz to ona już nie zamierzała wyjść. Aż
sam się dziwiłem temu że jestem taki milusi. Podeszła do mnie i pomogła mi
zawiązać opaskę. Potem oparła się przede mną i znowu sięgnęła łapką do mojej
twarzy. Rozchyliła delikatnie moje usta i dotknęła kłów.
-Kim ty do cholery jesteś ? –
zapytał odsuwając rękę. Już wtedy wiedziałem że jak rozpowie wszystkim to będą
bali się do mnie podejść – Żywisz się krwią prawda…- kiwnąłem tylko głową i za
chwile ją odwróciłem..
-Gdzie ja jestem… - powiedziałem
nieco speszony. Niech się cieszy póki może skoro jakoś ze mną rozmawia…
( Futaba ? )