Ten chłopak. Już gdzieś go wcześniej widziałem. Tylko gdzie
? Hmm po jego stylu bycia, wychudzonym ciele można było się spodziewać
najgorszego. Boże znowu trafiłem na jakieś wariata.
-Kyouya. – odburknąłem coś do niego. Cały czas patrzyłem na
jego postać tak dziwnie. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Hah, osoba z taką
Arcana jak ja nie wie czego się spodziewać. śmieszne.
-„Kyouya” …. – bardziej oznajmił niż zapytał. Bardzo
przeciągnął moje nazwisko. Strasznie dziwnie to zabrzmiało – To nie jest twoje
imię, Niebieski. – powiedział znów i za raz dotknął paluszkami swoich warg.
-Hmmm… skąd te podejrzenia ? – zapytałem. Na razie nasza
rozmowa się nie za bardzo kleiła gdyż, ja byłam nad wyraz ostrożny a on… chyba
mnie sprawdzał. Czyżby ? A może teraz ja posprawdzam trochę jego ?
-Project G05…. – zachichotał jak prawdziwy psychopata. Czyli
jednak wie kim jestem, i skoro już to wie… to znaczy że musi przebywać dokładnie
w tym samym miejscu co ja. Tak myślałem. Nie raz już słyszałem przez radio jak
go ochrzaniają. No cóż… wtedy nie wiedziałem że jego. Ale z tego co się
orientuje to ma on nieźle przesrane u tych wszystkich naukowców i tych ludzi,
którzy nas pilnują. Mimo tego nie dali mu specjalnego nadzoru, jakiegoś
monitoringu czy coś… to mnie najbardziej dziwiło. Wiedziałem że „ONI”, Ci ludzie
nie mogli sobie pozwolić na to by podpaść jednemu z nas. I chodź na razie
wszyscy jesteśmy posłuszni to mogło by się to zmienić w oka mgnieniu. Dla nas
Project’ów zabicie jednego bezużytecznego człowieka nie sprawiło by żadnego
kłopoty czy też nie rozczulalibyśmy się nad nim. Dobrze że zdawali sobie z tego
sprawę…
Miałem zamiar go wyminąć, jakoś nie specjalnie ciągnęło mnie
do takich psycholi. Tak więc posłałem mu ostatnie zimne spojrzenie po czym
ruszyłem w swoją stronę. Udało mi się go ominąć. Zrobiłem kilka kroków przed
siebie, a już za chwilę w moją stronę poleciał jakiś ostry przedmiot. Nie
celował we mnie. Scyzoryk przeleciał tuż obok mojej głowy i zaświszczał mi w
uszach. Pod wpływem tej prędkości z jaką leciał moje włosy delikatnie powiało
do przodu. Zerknąłem na niego przez ramię i zatrzymałem się. Gdyby celował … i
gdyby przed nim stał ktoś inny pewnie by trafił…. Głowę.
-Szukasz kłopotów ? – mruknąłem, ale nie po to by go
sprowokować. Mój ton był spokojny i normalny jak zawsze. Teraz już nie
patrzyłem na niego, tylko przed siebie. Nie było takiej potrzeby by obserwować
jego ruchy.
-Ty …siebie nazywasz „kłopotem” ? – zapytał robiąc dość
długie przerwy między wyrazami a już na sam koniec zaczął się głośno śmiać.
-Jaka wysoka samoocena.. – prychnąłem obracając się na
jednej nodze w jego stronę.
( Alexy ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz