- Dobrze, przepraszam... - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy cała zarumieniona.
Riuki już mi nie odpowiedział, słyszałam tylko jego cichy oddech, teraz wreszcie był spokojny, mógł sobie odpocząć. Zacisnęłam paluszki na jego ręce, którą mnie obejmował, tym sposobem będąc teraz jeszcze bardziej niego. W przeciwieństwie do Riuki'ego byłam już wypoczęta i nie chciało mi się spać. Czyli faktycznie teraz moja kolej na pilnowanie, jak dla mnie w porządku. Podkuliłam nogi, starając się coś dostrzec w tych ciemnościach. Ledwo widziałam stojącą kilka metrów dalej paprotkę, nie wspominając o dalszym wnętrzu apartamentu. Tak, nie mam co robić to oglądam wnętrze własnego miejsca zamieszkania, jakbym chciała tutaj znaleźć coś nowego. Zapatrzyłam się na ścianę i spuściłam z niej wzrok dopiero wtedy kiedy Riuki objął mnie tak mocno, że ledwo mogłam oddychać. Zastanawiałam się czy znowu nie walnąć mu z łokcia, jednak kiedy mruknął tak słodko, jak tylko on to potrafi, od razu zmiękłam. Co prawda nie zarumieniłam się tym razem, ale poczułam takie jakby ukłucie... dosyć przyjemne. Wsłuchując się w bicie serca chłopaka i jego równomierny oddech o dziwo zasnęłam, ach ta moja słaba główka. No ale co poradzić kiedy jest tak ciepło i przytulnie..
Nie pospałam sobie długo, może z godzinkę lub dwie ale po obudzeniu się byłam jeszcze bardziej zmęczona, niż jak przed zaśnięciem. Przetarłam oczy na tyle ile mogłam, ponieważ nadal byłam obejmowana przez chłopaka. Nie widziałam czy spał, ale chyba tak, chociaż nie byłam pewna. Wyprostowałam lekko odrętwiałe nogi, głośno wzdychając.
- O, wstałaś? - Riuki szepnął mi do ucha.
Zaskoczona, odwróciłam się w jego stronę troszkę przerażona, odezwał się tak nagle...
- Nie musisz się niczego bać, przecież jestem tutaj... no chyba, że nie czujesz się przy mnie bezpieczna?
- Już ci mówiłam, że czuję się bezpiecznie... po prostu mnie zaskoczyłeś. Wyspałeś się już? Jest dosyć wczesna godzina...
- Nie chce mi się już dłużej spać - rozciągnął się na łóżku, aż mu strzeliły kości.
Kiedy dotknęłam jego bladego policzka, spojrzał na mnie troszkę zdziwiony. Czemu robi taką zdziwioną minkę? Przecież nic od niego nie chcę, po prostu lubię okazywać mu miłość chociaż czasem robię to nadmiernie i on już wręcz rzyga tęczą.
- A dobrze Ci się chociaż spało? - wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu.
- No a czemu niby miałoby mi się źle spać?
Wzruszyłam ramionami odsuwając dłoń i kładąc ją na pościeli obok jego twarzy. Przez kilka cudownych sekund wpatrywałam się prosto w jego oczy, zarówno w to jego "normalne" jak i to nie. Ja już zdążyłam się do nich przyzwyczaić i nie robiłam z nich jakiejś afery, chociaż nie zmienia to faktu, że jego oczy strasznie mi się podobały. Była to jedna z wielu cech którą lubię w nim, nie.. nie lubię, uwielbiam.
- Riuki... - zaczęłam trochę nieśmiało - męczysz się ze mną, prawda?
- Co masz na myśli?
- No to, że co chwilę sprawiam ci dużo kłopotów i musisz to wszystko znosić...
(Riuki?)
sobota, 18 lipca 2015
Od Heaven'a - C.D Vanilli [+18]
Gdy ponownie poczułem jej słodkie usta na swoich, znów ogarnął mnie piekielny gorąc. Przycisnąłem Vanillę do jednej z szyb kabiny, jeszcze bardziej poglębiając pocałunek. Nie chciałem się od niej odrywać, najchętniej nie przerywałbym już nigdy. Przywarłem do jej ciała, jednocześnie zachaczając ręką o guzik odblokowujący wodę. Spadający z sufitu, przyjemnie chłodny płyn ochładzał mój wewnętrzny zapał, ale i tak nie zdołał ugasić go w pełni. Woda spływała małymi strumieniami po zgrabnym ciele Sigmy, a jego pojedyńcze krople wędrowały po wszystkich jego częściach. Usadowiłem ręce na jej biodrach, aby ponownie objąć ją w pasie, a następnie unieść delikatnie do góry. Oplotła nóżki wokół moich bioder, zatapiając palce w srebrnych włosach. Nadal nie otwierając oczu choćby na sekundę, pozwoliłem sobie na większą śmiałość: skoro powiedziała, że mam się nie bać to postaram się być w tych sprawach odważniejszy.
Przesunąłem rączkami wzdłuż całej długości ud Vanilli, aż w końcu dotarłem do pośladków, lekko je ściskając. Dziewczyna odchyliła nieco główkędo tyłu z przyjemnością wypisaną na twarzy. Przegryzła dolną wargę niemal do krwi, niecierpliwie czekając na dalsze ruchy z mojej strony. Uśmiechnąłem się łagodnie w jej stronę, a później zacząłem zjeżdżać coraz niżej w dół, w stronę kafelkowej podłogi. Wciąż nie pozwalając dziewczynie oderwać się od ściany, przycisnąłem jej rączki do ściany. Popatrzyłem na nią spod lawiny mokrych włosów częściowo zakrywających moje zalane rumieńcami oblicze, a złote oczy błysnęły bursztynem. Mój stan nasilał się z każdą sekundą, musiałem z całych sił powstrzymywać się od całkowitej zamiany w panterę. Zacząłem obcałowywać ją całą, tym razem z nieco większą agresją oraz zniecierpliwieniem. Nie miałem pojęcia jak zaledwie jedna, śmielsza pieszczota z jej strony zdołała doprowadzić mnie do spełnienia. Dlaczego ja tak nie potrafię? Dlaczego Arcana zawsze musi rządzić moim umysłem?...
Zatopiłem pazury nieco głębiej w jej delikatną skórę na ramionach. Nie potrafiłem już kontrolować własnej siły, lecz Atshushi pomimo cichego jęku nie zatrzymała mnie. Wręcz przeciwnie, pozwoliła mi kontynuować to co zacząłem.
„Nie bój się.” – to jedyne słowa krążące w mojej głowie,jakie teraz byłem w stanie zrozumieć. Nawet szum lecącej bezustannie wody nie był w stanie ich zagłuszyć. Przejechałem językiem od jej obojczyka aż po szyję, wędrując coraz wyżej i wyżej w stronę jej sercowanych ust. Ale to mi już nie wystarczało, w końcu usta to nie wszystko. Pozwoliłem blondynce ponownie stanąć na nogi, aby po chwili obrócić ją do siebie plecami, a twarzą do wilgotnej, ale teraz już coraz mniej przynoszącej przyjemny chłód ściance kabiny. Oparłem ręce po obu stronach jej głowy, przeciągle mrucząc jej do ucha. Chciałem coś powiedzieć, ale zamiast jakichkolwiek wyrazów z moich ust wydobywało się jedynie ciche pomrukiwanie bądź warczenie. Przejechałem opuszkami palców po idealnie gładkich plecach ukochanej, czując przebiegające na niej dreszcze. Wziąłem głębszy wdech, powstrzymując się także od coraz głośniejszego sapania. Starałem się chociaż trochę opanować: inaczej mogło się to skończyć bardzo źle, nieważne co starałbym się zrobić. Chciałem zapytać o zgodę, to był mój odruch oraz jakby respekt przez Vanillą, lecz natychmiast skarciłem się w myślach, przypominając sobie nań jej wcześniejsze słowa. Gdy wreszcie moim umysłem przestały targać jakiekolwiek wątpliwości, wszedłem w nią drugi już raz, ale zadziwiająco opanowanie oraz ostrożnie. Wtuliłem głowkę w jej kark, starając się zsynchronizować z nieco przyśpieszonym oddechem dziewczyny. Średnio mi to wychodziło, ale starałem się mimo wszystko. Nie mogłem dłużej wytrzymać z podniecenia: przejechałem pazurami po jej plecach, zostawiając na nich czerwone ślady. Vanilla w odpowiedzi wygięła ciało, zarzucając długimi włosami do tyłu. Nie przyśpieszałem ani też nie zwalniałem tempa: starałem się je utrzymać na jednym poziomie. Poczułem jak z okolic lędzwi zaczyna wyrastać mi długi, czarny ogon. Zacisnąłem zęby, z całej siły starając się stłumić przebieg przemiany. Doszedłem zadziwiająco szybko, już chyba trzeci raz w całym tym czasie, kiedy zaczeliśmy nasze dzikie zabawy. Nawet Chiyo zdążyła tutaj wbić i dzięki Bogu już nie wróciła. Dochodziliśmy powoli do końca, chociaż wiedziałem, że jeżeli pozwolę sobie na więcej, może się to źle skończyć. Złożyłem czuły pocałunek na jej szyi, tym samym opuszczając jej wnętrze. Następnie bez zbędnych słów umyliśmy się porządnie, po czym opuściliśmy łazienkę.
[...]
Ścieliłem łóżeczko, gdy Vanilla tymczasem zalatwiała jakieś tam swoje dziewczące sprawy w salonie. Zastanawiałem się czy aby na nią nie poczekać, lecz ostatecznie położyłem się i leżąc oczekiwałem na przyjście Sigmy. Byłem tak niesamowicie zmęczony, że oczy wręcz same mi się zamykały. Jednakże starałem się nie zasnąć, dopóki nie wejdzie do sypialni. Pomimo wielkich starań poległem, już po dosłownie paru minutach odlatując bezpowrotnie w objęcia Morfeusza.
Kiedy rano się obudziłem, w pokoju trwały niezwykłe (jak się później okazało) przygotowania do Questu, w którym Atshushi miała uczestniczyć wraz z trzema innymi facetami. Przez moment nawet poczułem się serio zagrożony, nawet chciałem iść razem z nią, ale zapewniła mnie, iż jest wierna tylko mnie. Hmmm... nie miałem większego wyboru jak uwierzyć jej słowom.
Przez cały ten czas naprawde nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Kręciłem się po terenie ośrodka w nieskończoność, wchodziłem i wychodziłem ze swojego apartamentu, pomogłem jakieś pani z zakupami, biegałem... aż dow wieczora, kiedy to Vanilla wreszcie wróciła, przyprowadzając ze sobą nieznajomego mi chłopaka. Był nieco wyższy ode mnie i sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie.
<Vanilla? Rick?>
Przesunąłem rączkami wzdłuż całej długości ud Vanilli, aż w końcu dotarłem do pośladków, lekko je ściskając. Dziewczyna odchyliła nieco główkędo tyłu z przyjemnością wypisaną na twarzy. Przegryzła dolną wargę niemal do krwi, niecierpliwie czekając na dalsze ruchy z mojej strony. Uśmiechnąłem się łagodnie w jej stronę, a później zacząłem zjeżdżać coraz niżej w dół, w stronę kafelkowej podłogi. Wciąż nie pozwalając dziewczynie oderwać się od ściany, przycisnąłem jej rączki do ściany. Popatrzyłem na nią spod lawiny mokrych włosów częściowo zakrywających moje zalane rumieńcami oblicze, a złote oczy błysnęły bursztynem. Mój stan nasilał się z każdą sekundą, musiałem z całych sił powstrzymywać się od całkowitej zamiany w panterę. Zacząłem obcałowywać ją całą, tym razem z nieco większą agresją oraz zniecierpliwieniem. Nie miałem pojęcia jak zaledwie jedna, śmielsza pieszczota z jej strony zdołała doprowadzić mnie do spełnienia. Dlaczego ja tak nie potrafię? Dlaczego Arcana zawsze musi rządzić moim umysłem?...
Zatopiłem pazury nieco głębiej w jej delikatną skórę na ramionach. Nie potrafiłem już kontrolować własnej siły, lecz Atshushi pomimo cichego jęku nie zatrzymała mnie. Wręcz przeciwnie, pozwoliła mi kontynuować to co zacząłem.
„Nie bój się.” – to jedyne słowa krążące w mojej głowie,jakie teraz byłem w stanie zrozumieć. Nawet szum lecącej bezustannie wody nie był w stanie ich zagłuszyć. Przejechałem językiem od jej obojczyka aż po szyję, wędrując coraz wyżej i wyżej w stronę jej sercowanych ust. Ale to mi już nie wystarczało, w końcu usta to nie wszystko. Pozwoliłem blondynce ponownie stanąć na nogi, aby po chwili obrócić ją do siebie plecami, a twarzą do wilgotnej, ale teraz już coraz mniej przynoszącej przyjemny chłód ściance kabiny. Oparłem ręce po obu stronach jej głowy, przeciągle mrucząc jej do ucha. Chciałem coś powiedzieć, ale zamiast jakichkolwiek wyrazów z moich ust wydobywało się jedynie ciche pomrukiwanie bądź warczenie. Przejechałem opuszkami palców po idealnie gładkich plecach ukochanej, czując przebiegające na niej dreszcze. Wziąłem głębszy wdech, powstrzymując się także od coraz głośniejszego sapania. Starałem się chociaż trochę opanować: inaczej mogło się to skończyć bardzo źle, nieważne co starałbym się zrobić. Chciałem zapytać o zgodę, to był mój odruch oraz jakby respekt przez Vanillą, lecz natychmiast skarciłem się w myślach, przypominając sobie nań jej wcześniejsze słowa. Gdy wreszcie moim umysłem przestały targać jakiekolwiek wątpliwości, wszedłem w nią drugi już raz, ale zadziwiająco opanowanie oraz ostrożnie. Wtuliłem głowkę w jej kark, starając się zsynchronizować z nieco przyśpieszonym oddechem dziewczyny. Średnio mi to wychodziło, ale starałem się mimo wszystko. Nie mogłem dłużej wytrzymać z podniecenia: przejechałem pazurami po jej plecach, zostawiając na nich czerwone ślady. Vanilla w odpowiedzi wygięła ciało, zarzucając długimi włosami do tyłu. Nie przyśpieszałem ani też nie zwalniałem tempa: starałem się je utrzymać na jednym poziomie. Poczułem jak z okolic lędzwi zaczyna wyrastać mi długi, czarny ogon. Zacisnąłem zęby, z całej siły starając się stłumić przebieg przemiany. Doszedłem zadziwiająco szybko, już chyba trzeci raz w całym tym czasie, kiedy zaczeliśmy nasze dzikie zabawy. Nawet Chiyo zdążyła tutaj wbić i dzięki Bogu już nie wróciła. Dochodziliśmy powoli do końca, chociaż wiedziałem, że jeżeli pozwolę sobie na więcej, może się to źle skończyć. Złożyłem czuły pocałunek na jej szyi, tym samym opuszczając jej wnętrze. Następnie bez zbędnych słów umyliśmy się porządnie, po czym opuściliśmy łazienkę.
[...]
Ścieliłem łóżeczko, gdy Vanilla tymczasem zalatwiała jakieś tam swoje dziewczące sprawy w salonie. Zastanawiałem się czy aby na nią nie poczekać, lecz ostatecznie położyłem się i leżąc oczekiwałem na przyjście Sigmy. Byłem tak niesamowicie zmęczony, że oczy wręcz same mi się zamykały. Jednakże starałem się nie zasnąć, dopóki nie wejdzie do sypialni. Pomimo wielkich starań poległem, już po dosłownie paru minutach odlatując bezpowrotnie w objęcia Morfeusza.
Kiedy rano się obudziłem, w pokoju trwały niezwykłe (jak się później okazało) przygotowania do Questu, w którym Atshushi miała uczestniczyć wraz z trzema innymi facetami. Przez moment nawet poczułem się serio zagrożony, nawet chciałem iść razem z nią, ale zapewniła mnie, iż jest wierna tylko mnie. Hmmm... nie miałem większego wyboru jak uwierzyć jej słowom.
Przez cały ten czas naprawde nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Kręciłem się po terenie ośrodka w nieskończoność, wchodziłem i wychodziłem ze swojego apartamentu, pomogłem jakieś pani z zakupami, biegałem... aż dow wieczora, kiedy to Vanilla wreszcie wróciła, przyprowadzając ze sobą nieznajomego mi chłopaka. Był nieco wyższy ode mnie i sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie.
<Vanilla? Rick?>
[Quest 5] Od Vanilli - C.D Rick'a
Ehh co za banda idiotów. Zwłaszcza ci „mali”. No nie mogłam
powiedzieć na nich „młodzi”, ponieważ sama jeszcze nie jestem pełnoletnia. Ten „duży”
(bez podtekstów ;) ) sam prosił się o liścia w twarz, ale nie należę do osób
uznających przemoc (jasne jasne). Mimo wszystko skoro jesteśmy na misji to
trzeba się jakoś zachowywać czy tego chce czy nie. Wyszłam zza filaru razem z
Blondynem i Szatynem. Wysoki mężczyzna, zaznajomiony z Rick’iem spojrzał na
mnie jakoś nie wzruszony i zmierzył mnie od malutkich stópek, aż po czubek mej
główki.
-Ooo…. Ładna lalunia. Przyprowadziłeś ją do mnie w zamian za
… - kiedy wciągnął dłoń w moim kierunku i zbliżał się do mojej twarzy w jednej
chwili Rick złapał go za nadgarstek i nie pozwolił zbliżyć się ani na milimetr.
-Nie. Tym razem przyszedłem się odpłacić za to ile razy mnie
oszukałeś.. – westchnął wykręcając mu rękę. W tym samym czasie podbiegli do nas
inni ochroniarze. No naprawdę ? Chyba nie wiedzą co robią. Jeden dostał od
Mikaeli, jeden od Deavy, i jeden ode mnie… było po sprawie. Jakoś specjalnie
się nie stawiali. Zabraliśmy co było nam potrzebne, a następnie skierowaliśmy
się w stronę ośrodka. Szłam pierwsza,
ponieważ ci debile pewnie słabo znali drogę. Zaraz za mną szedł Rick….. a no
właśnie ! Przypomniało mi się to co zrobił za tym filarem. Obróciłam się na
pięcie, i gdyby nie to że zgrabnie odskoczył do tyłu już miałby połamaną
szczękę.
-Jaka wygimnastykowana… - skrzywił się. Nie mógł się tego
spodziewać a jednak… uniknął.
-Jaki zwinny… - powiedziałam spokojnie stawiając swoją
delikatną nóżkę na podłożu i prostując się.
-W łóżku też tak wysoko nóżki podnosisz… - nachylił się nieco
by wyrównać ze mną spojrzenia. Moje oczy mówiły teraz nie więcej niż „zaraz cie
zabije i ty już nigdy nie będziesz mógł się wykazać w łóżku”.
-Może chciałbyś o to zapytać Heaven’a ? – prychnęłam już
nieco bardziej ukazując swój prawdziwy charakter. Ci dwaj co szli z nami
właściwie na doczepkę tylko stali i patrzyli na nas.
-Heaven’a ? Hmmm… to daj mi jego numer… - wyciągnął do mnie
dłoń jednak ja tylko zamknęłam na chwile oczy i parsknęłam śmiechem. Zakryłam
sobie twarzyczkę rączką i zaraz ponownie na niego spojrzałam.
-Będziesz miał okazje sam się go zapytać, zaraz po tym jak
odciśnie ci on swoją pieść, jak dowie się, gdzie mnie dotykałeś.
-Phi… nie mów że ci się nie podobało. – ruszył przed siebie
i raczej nie zamierzał się już zatrzymywać. Powoli się ściemniało więc wypadało
by w końcu wrócić i oddać to co trzeba naukowcom.
-Słaby jesteś w „te” klocki. Ktoś musiałby cie nauczyć… -
zarzuciłam włosami i ruszyłam zaraz za nim.
-Tia ? To może mnie nauczysz ? – zerknął na mnie przez ramię
jednak ja już nic na to nie odpowiedziałam, a na mojej twarzyczce pojawił się
cień uśmiechu. Skubany ! Na dodatek jaki śmiały…
[…]
Dojście do Rimear i oddanie Naukowcom wszystkich potrzebnych
informacji zajęło nam jakąś godzinkę. Potem już wszyscy się rozeszli. No oprócz
Rick’a bo ten bardzo koniecznie chciał po zadawać Heaven’owi parę pytań.
-Na serio będziesz się za mną wlókł… ? – prychnęłam cichutko
i powolnym krokiem ruszyłam w stronę mojego apartamentu.
-No tak.. w końcu chce się dowiedzieć czy dobra jesteś..
-Dobra przymknij się i chodź głupolu. – pociągnęłam go za
łapkę. Za jakieś 5 minut staliśmy już przed moim przytulnym apartamentem.
Weszłam jak do siebie, no bo w końcu do siebie i pierwsze z czym się spotkałam
to zdziwione spojrzenie Heaven’a. No tak musiałam wyglądać dziwnie z takim
wielkim ogonem za sobą.
- Kto to ? Kim on jest ? Co tutaj robi.. i… - Heaven baba z
okresem już dramatyzuje przez co złapałam go za koszulkę, ściągnęłam na dół i
przeciągle pocałowałam w usta.
-Uspokój się, kotku. – wyminęłam go i ściągnęłam bolerko od
swojej sukieneczki. Rzuciłam je na kanapę i pierwsze co zrobiłam to udałam się do
kuchni. Nie wiem czy zostawiać ich samych to bezpieczne, ale… to już duże
dzieci.
- Mam do ciebie bardzo poważne pytanie, Heaven… Heaven, tak
? – kiedy stanęłam w drzwiach delikatnie zdziwiona posłał mi zadziorny
uśmieszek. Byłam przekonana, że o to nie zapyta, a jednak. – Vanilla jest dobra
w „te klocki” ? – zniżył się nieco, bo w końcu Heaven był od niego niższy. Mru.
Lubię takich wysokich. Cóż za durne pytanie.
- Najlepsza. Obawiam się, że nigdy nie zdołałbyś sprostać
jej oczekiwaniom. Po za tym co ciebie to obchodzi? –uśmiechnął się taki
zadowolony z siebie. No i z czego on się szczerzy. Przewróciłam niebieskimi
tęczówkami i za momencik wróciłam do kuchni tylko po to by odstawić kubeczek z
mleczkiem. Idiota, dlaczego mówi mu o takich rzeczach ? Chociaż dobrze. Gdyby
nic nie powiedział to obawiałam się co do mocy swoich umiejętności.
-Może byś mi ją pożyczył na jedną noc ? – usłyszałam z przed
pokoju i mało co a zrzuciłam bym swoją ulubiona szklankę w truskawki. 3….2….1….
i właśnie teraz usłyszałam jak coś uderzy w ścianę.
-Chyba cie pojebało… - wyjrzałam z kuchni i spojrzałam na
Heaven’a, który właśnie trzymał Rick’a przy ścianie. Naprawdę się zdenerwował.
Natychmiast podeszłam do srebrno włos ego i odciągnęłam go z kilka dobrych
metrów.
-Spokojnie….- mruknęłam cicho kładąc mu łapki na torsie i
przytrzymując delikatnie. Kiedy stwierdziłam, że już mu przeszło odsunęłam się i
powróciłam do kuchni. Potem już jakoś normalnie rozmawiali zwłaszcza, że wbił
jeszcze Haru (Heaven był po prostu w niebo wzięty) i Natsume.
[…]
Nie minęły dwie godziny a na stole pojawił się już alkohol.
Oni są nienormalnie. Po 15 minutach wszyscy praktycznie byli już spici bo tak
im się podobała zabawa w „kto więcej”. Ja oczywiście robiłam za perfekcyjną gospodynie
i przygotowywałam jakieś deserki. Kiedy właśnie miałam zamiar usiąść sobie na
kolanach całkowicie zalanego Heaven’a, Rick zakrzyknął, że gramy w butelkę i
właśnie dopił jedno swoje piwo i położył butelkę na środku stolika.
( Rick ?)
Od Conora - C.D Chiyo
Spojrzałem na tą laskę która leżała rozwalona na moim łóżku, chwilę się nad czymś zastanawiając. A tak, coś zwierzaki są cicho, chyba wyczuły we mnie jakąś dziwną aurę... No ale czemu myślę o swoich pupilkach, skoro mam taką dziewczynę na łóżku. Przysiadłem się obok, palcem wodząc po jej pleckach, mruknęła cicho zupełnie jak kotek. Uśmiechnąłem się pod nosem, przybliżając usta do jej karku, zostawiłem jej tylko jedną malinkę żeby chociaż przez chwilę mnie pamiętała. No to chyba tyle wrażeń starczy jak na pierwszą noc... złapałem ją za stopę i zacząłem ściągać ją za stopę z łóżka.
- Ho rhobisz!?!? - pisnęła łapiąc się poduszki
- No hale dzje ja mam nynać!? - złapałem się za głowę puszczając ją.
Zaśmiała się patrząc na mnie figlarnie, o nie, nie, nie. Nie dam się na to nabrać i tak wiem, że skończę na podłodzę: "- Ej Conor! Jak się czujesz? - Wyjebany..."
Westchnąłem kładąc się obok niej, zabrała prawie całą kołdrę, jak mam się niby przykryć. Kiedy chciałem zabrać jej trochę pierzyny, o mało nie dostałem pazurkami w twarz. Nosz kurdebele, co ona odwala. No chyba oszalała, na kanapie nie będę na 100% spał, to ona jest kotem więc może sobie pospać na podłodze. Złapałem za jej łapki, posyłając jej mordercze spojrzenie. Zaraz ją zwiążę i na tym to się skończy, albo jak się ogarnie to jej przebaczę!
- Kotek, weś siem oharnij i śpij! - pacnąłem ją w łebek.
Coś tam przytaknęła i walnęła się ponownie na poduszkę. Wstałem z łóżka i podbiegłem do komody, wyjmując drugą kołderkę. Owinięty jak mumia, wróciłem na łóżko, wreszcie ciepło. Iść spać czy też nie? Zastanawiało mnie to okrutnie, ale czemu by nie... nie prędko będę miał okazję spać obok ładnej dziewczyny.
- Conor o czym ty myślisz, głufio się uśmiechasz, wiesz? - zachichotała zerkając na mnie znad poduszki.
- Nie interesuj siem - przyłożyłem jej palec do ust, przeciągając po nich powoli.
Były takie śliczne, czerwoniutkie, pełne i jędrne... kiedy odsunąłem palec zamrugała oczyma dwa razy i już je więcej nie otworzyła. Zasnęła, czyli koniec męczenie słodziutkiej Chiyo. Podskoczyłem troszkę na łóżku, kiedy przekręcałem się na bok. Odsunąłem się jeszcze troszkę od Chiyo wtulając w małą poduszeczkę. Nie było to zbyt wygodne, ale nie będę marudził. Kiedy zamknąłem oczy, nie mogłem zasnąc od razu, przewracałem się z boku na bok. Chętnie pogadałbym sobie z piękną brunetką, jednak ona już spała. A co gdyby ją tak obudzić? Nie, lepiej nie zadzierać z Panią Sigmą, jakbym dostał to koniec. Pokręciłem się tak jeszcze chwilkę, aż wreszcie znalazłem jakąś wygodną pozycję. Ścisnąłem to mocniej, najpewniej poduszkę i wtuliłem w nią prawy policzek.
- Puść mnie... - usłyszałem tylko chłodny ton dziewczyny
Otworzyłem wzrok rozespany, o co jej znowu chodzi? Spojrzałem w dół, a konkretnie na dłoń która była zaciśnięta na okazałej piersi dziewczyny, no po prostu nie mogę. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, prawie spadając z łóżka. Zaraz się rozpłaczę z tego śmiechu, a ja się dziwiłem czemu mi jest tak wygodnie.
- Wybacz Chiyo - otarłem niewidzialną łezkę odsuwając się od niej z uniesionymi rączkami w geście poddania się.
(Chiyo? Tak troszkę na szybko więc sorki XD)
- Ho rhobisz!?!? - pisnęła łapiąc się poduszki
- No hale dzje ja mam nynać!? - złapałem się za głowę puszczając ją.
Zaśmiała się patrząc na mnie figlarnie, o nie, nie, nie. Nie dam się na to nabrać i tak wiem, że skończę na podłodzę: "- Ej Conor! Jak się czujesz? - Wyjebany..."
Westchnąłem kładąc się obok niej, zabrała prawie całą kołdrę, jak mam się niby przykryć. Kiedy chciałem zabrać jej trochę pierzyny, o mało nie dostałem pazurkami w twarz. Nosz kurdebele, co ona odwala. No chyba oszalała, na kanapie nie będę na 100% spał, to ona jest kotem więc może sobie pospać na podłodze. Złapałem za jej łapki, posyłając jej mordercze spojrzenie. Zaraz ją zwiążę i na tym to się skończy, albo jak się ogarnie to jej przebaczę!
- Kotek, weś siem oharnij i śpij! - pacnąłem ją w łebek.
Coś tam przytaknęła i walnęła się ponownie na poduszkę. Wstałem z łóżka i podbiegłem do komody, wyjmując drugą kołderkę. Owinięty jak mumia, wróciłem na łóżko, wreszcie ciepło. Iść spać czy też nie? Zastanawiało mnie to okrutnie, ale czemu by nie... nie prędko będę miał okazję spać obok ładnej dziewczyny.
- Conor o czym ty myślisz, głufio się uśmiechasz, wiesz? - zachichotała zerkając na mnie znad poduszki.
- Nie interesuj siem - przyłożyłem jej palec do ust, przeciągając po nich powoli.
Były takie śliczne, czerwoniutkie, pełne i jędrne... kiedy odsunąłem palec zamrugała oczyma dwa razy i już je więcej nie otworzyła. Zasnęła, czyli koniec męczenie słodziutkiej Chiyo. Podskoczyłem troszkę na łóżku, kiedy przekręcałem się na bok. Odsunąłem się jeszcze troszkę od Chiyo wtulając w małą poduszeczkę. Nie było to zbyt wygodne, ale nie będę marudził. Kiedy zamknąłem oczy, nie mogłem zasnąc od razu, przewracałem się z boku na bok. Chętnie pogadałbym sobie z piękną brunetką, jednak ona już spała. A co gdyby ją tak obudzić? Nie, lepiej nie zadzierać z Panią Sigmą, jakbym dostał to koniec. Pokręciłem się tak jeszcze chwilkę, aż wreszcie znalazłem jakąś wygodną pozycję. Ścisnąłem to mocniej, najpewniej poduszkę i wtuliłem w nią prawy policzek.
- Puść mnie... - usłyszałem tylko chłodny ton dziewczyny
Otworzyłem wzrok rozespany, o co jej znowu chodzi? Spojrzałem w dół, a konkretnie na dłoń która była zaciśnięta na okazałej piersi dziewczyny, no po prostu nie mogę. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, prawie spadając z łóżka. Zaraz się rozpłaczę z tego śmiechu, a ja się dziwiłem czemu mi jest tak wygodnie.
- Wybacz Chiyo - otarłem niewidzialną łezkę odsuwając się od niej z uniesionymi rączkami w geście poddania się.
(Chiyo? Tak troszkę na szybko więc sorki XD)
Od Ani - C.D Nanami
Nanami wcale o siebie nie dbała. Nie rozumiałam czemu ona potrafiła spać w kartonie na dworze, pomimo panującego mrozu. Zerknęłam w stronę gdzie leżała skulona dziewczyna, naprawdę w niektórych momentach przypominała bardziej kota niż człowieka, tak jak teraz. Pogłaskałam kota za uszkiem, który cały czas siedział mi na głowie. Wpatrywałam się jak reszta kociakòw opròżnia miskę, od czasu do czasu zerkały w moją stronę i wracały od razu do spożywania mleka. Ściągnęłam kota z głowy, chociaż ten najwidoczniej nie miał zamiaru opuszczać mojej głowy przez co ponownie skrzywiłam się, gdy ten przejechał pazurami po moim czole. Nie tylko nie mam oka, ale będę miała rany od kocich pazurów. Pogłaskałam rozrabiakę po głòwce po czym wstałam i udałam się do kuchni po sok. Usiadłam przy stole i nawet nie wiem kiedy zasnęłam przy szklance oparta o blat. Dopiero zostałam obudzona gdy coś skoczyło, a raczej zeskoczyło z górnej szafki na moje plecy. Zerwałam się z krzesła i wylądowałam na plecach. Taki urok posiadania zwierzyńca. Dwa koty siedzialy jeszcze na gornej pòłce z zaskoczeniem wymalowanym na pyszczkach wpatrując się we mnie, czemu to ich "droga" zmieniła położenie. Westchnęłam i chwytają się krzesła podniosłam się z podłogi, jednak po chwili znòw coś na mnie skoczyło.
- Dzień dobry - odwrociłam się do kota, ktòry postawił łapki na moim ramieniu i otarł się pyszczkiem o mòj policzek. Z miziania z kotem wydawało mnie szczekanie Lou, ktòry widać był zazdrosny że zajmuje się nowym nabytkiem. Schyliłam się i pogłaskałam to na co ten zaszczekał wesoło.
- Do-bry - ziewnęła Nanami wieszając się na futrynie przecierając zaspane oczka podchodząc do mnie powoli z wystawionym rączkami i złapała kota za głowę - Jesteś jakaś miękka Aniu - otarła się nosem o pyszczek kota, ktòry prychnął i gwałtownie cofnął głòwkę za moje plecy
- Halo! Tutaj spiochu - machnęłam dziewczynie przed oczami, a ta uśmiechnęła się i zaczęła się przeciągać - Wyspana? Bo ja zbytnio nie - poskarżyłam się - Koty po mnie skakały
- A na mnie leżały - westchnęła dziewczyna i po chwili spanikowana wskoczyła na blat - Znòw przyszły! - fuknęła zwijając się w kłębek
Śmiejąc się podeszłam do kotòw, ktòre weszły do pokoju i zebrałem je na ręce. Dwa siedziały na ramionach, jeden wisiał mi na plecach, białego trzymałam na rękach razem z Lou. No tak. Brakowało czarnego, który chyba znów siedział na szafce. Nie musiałam długo czekać, aż czarną kulka wylądowała na mojej głowie zasłaniając całą widoczność. Zaczęłam głupkowato się śmiać, pròbowałam ustać jednak po chwili wylądowałam na podłodze śmiejąc się jak opętana. Nanami spoglądała na mnie znad stołu machając uszkami.
- Kot nie powinien bać się kotòw - zaśmiałam się puszczając zwierzaki, z czego jeden od razu pobiegł w stronę Nanami
- Dzień dobry - odwrociłam się do kota, ktòry postawił łapki na moim ramieniu i otarł się pyszczkiem o mòj policzek. Z miziania z kotem wydawało mnie szczekanie Lou, ktòry widać był zazdrosny że zajmuje się nowym nabytkiem. Schyliłam się i pogłaskałam to na co ten zaszczekał wesoło.
- Do-bry - ziewnęła Nanami wieszając się na futrynie przecierając zaspane oczka podchodząc do mnie powoli z wystawionym rączkami i złapała kota za głowę - Jesteś jakaś miękka Aniu - otarła się nosem o pyszczek kota, ktòry prychnął i gwałtownie cofnął głòwkę za moje plecy
- Halo! Tutaj spiochu - machnęłam dziewczynie przed oczami, a ta uśmiechnęła się i zaczęła się przeciągać - Wyspana? Bo ja zbytnio nie - poskarżyłam się - Koty po mnie skakały
- A na mnie leżały - westchnęła dziewczyna i po chwili spanikowana wskoczyła na blat - Znòw przyszły! - fuknęła zwijając się w kłębek
Śmiejąc się podeszłam do kotòw, ktòre weszły do pokoju i zebrałem je na ręce. Dwa siedziały na ramionach, jeden wisiał mi na plecach, białego trzymałam na rękach razem z Lou. No tak. Brakowało czarnego, który chyba znów siedział na szafce. Nie musiałam długo czekać, aż czarną kulka wylądowała na mojej głowie zasłaniając całą widoczność. Zaczęłam głupkowato się śmiać, pròbowałam ustać jednak po chwili wylądowałam na podłodze śmiejąc się jak opętana. Nanami spoglądała na mnie znad stołu machając uszkami.
- Kot nie powinien bać się kotòw - zaśmiałam się puszczając zwierzaki, z czego jeden od razu pobiegł w stronę Nanami
Od Natsume - C.D Mary
Siedziałem tak obok łóżka Mary z nieobecnym wyrazem twarzy, w dalszym ciągu trzymając ją za rękę. Jednak nie miałem ochoty teraz tego robić, czułem się nieswojo po tym wszystkim. Dotykanie jej sprawiało mi ból, zrobiłem to po pijaku... to nie było prawdziwe, a może było? Jedno jest pewne, zabije się. Teraz Mary jest i tak w miarę spokojna, a to wszystko przez chorobę. Jak tylko wyzdrowieje, pozbawi mnie życia w jak najbardziej brutalny sposób. Dlatego wolę już samodzielnie skoczyć z dachu wieżowca, tak będzie prościej. Jak ja mogłem jej to w ogóle zrobić? Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki musi być to dla niej stres,cierpienie... Podobno dla kobiet to ważne, mieć ten pierwszy raz z kimś ważnym. Ja tym kimś nie byłem... i nigdy nie będę. Może tak uciec do swojego apartamentu i znowu sobie pobyć aspołeczną Sigmą? No ale teraz nie mogę, zrobię to jak ona się obudzi, jeśli wyjdę stąd żywy. Oparłem się wygodniej na krześle, kątem oka przypatrując się jej twarzyczce, wyglądała teraz spokojnie. Dosyć często jej odbija, może to z powodu Arcany w pewnym stopniu oszalała? Nie zdziwiłbym się, umiejętności które posiadamy już nie jednej osobie zrobiły pranie mózgu. Skrzywiłem się na kolejne wspomnienie tej dziwnej nocy, którą odsunąłbym najchętniej w niepamięć. Co teraz będzie? Jaki mam być dla niej po tym wszystkim, pozostać obojętny, jak gdyby nigdy nic między nami nie zaszło, czy może... Czy może mam być dla niej teraz kimś więcej niż zwykłym kolegą Natsume? Nie będę teraz się nad tym zastanawiał, zapytam już jak się obudzi...
Posiedziałem tak jeszcze z kilka godzin, aż od tego siedzenia na tyłku zrobiło mi się niewygodnie. Puściłem jej rączkę mając nadzieję, że jakoś uda mi się uciec do siebie. Jednak ona od razu złapała mnie za ramię i delikatnie przyciągnęła do siebie.
- Zły sen, zostań...
Zdziwiłem się, jednak przytaknąłem kładąc się obok niej. Jednak najdalej jak się tylko da. Kilka razy zamrugała niemrawo swoimi oczkami po czym zasnęła, mi również udzieliła się ta senność, więc po kilku minutach sam padłem. Nic mi się nie śniło, zwykła pustka przez którą po przebudzeniu rozbolała mnie tylko głowa. A może to kac? Odchyliłem nieco głowę do tyłu i zamarłem. Czemu Mary była we mnie wtulona a ja ją obejmowałem ramieniem? Mało tego, oplotła mnie nogami w pasie tak, że nie miałem się jak wydostać. No to teraz jakby ktoś tu wpadł, miałbym zniszczoną reputację do końca życia. A nawet dłużej. Jednak nie miałem zamiaru brutalnie jej z siebie zrzucać, muszę przyznać, że jej ciepło było całkiem przyjemne. Nieco zawstydzony, przyciągnąłem ją do siebie i objąłem troszkę mocniej. Dziewczyna westchnęła przez sen, wtulając swój cieplutki policzem w moje ramię. Nadal ma gorączkę... Przymnknąłem ponownie oczka, z lekką obawą. Naprawdę męczyło mnie to, co miało się niebawem stać.
- Natsume? - usłyszałem cichutki głosik obok swojego ucha.
- Tak?
- Czemu ty tutaj śpisz? - o dziwo w jej głosie nie było jakiegoś gniewu, jedynie spokój. Musiała być strasznie zmęczona.
- Sama mnie tutaj przyciągnęłaś, po prostu zasnąłem, przepraszam... - zamknąłem oczka jeszcze raz zmęczony tym wszystkim.
(Mary?)
Posiedziałem tak jeszcze z kilka godzin, aż od tego siedzenia na tyłku zrobiło mi się niewygodnie. Puściłem jej rączkę mając nadzieję, że jakoś uda mi się uciec do siebie. Jednak ona od razu złapała mnie za ramię i delikatnie przyciągnęła do siebie.
- Zły sen, zostań...
Zdziwiłem się, jednak przytaknąłem kładąc się obok niej. Jednak najdalej jak się tylko da. Kilka razy zamrugała niemrawo swoimi oczkami po czym zasnęła, mi również udzieliła się ta senność, więc po kilku minutach sam padłem. Nic mi się nie śniło, zwykła pustka przez którą po przebudzeniu rozbolała mnie tylko głowa. A może to kac? Odchyliłem nieco głowę do tyłu i zamarłem. Czemu Mary była we mnie wtulona a ja ją obejmowałem ramieniem? Mało tego, oplotła mnie nogami w pasie tak, że nie miałem się jak wydostać. No to teraz jakby ktoś tu wpadł, miałbym zniszczoną reputację do końca życia. A nawet dłużej. Jednak nie miałem zamiaru brutalnie jej z siebie zrzucać, muszę przyznać, że jej ciepło było całkiem przyjemne. Nieco zawstydzony, przyciągnąłem ją do siebie i objąłem troszkę mocniej. Dziewczyna westchnęła przez sen, wtulając swój cieplutki policzem w moje ramię. Nadal ma gorączkę... Przymnknąłem ponownie oczka, z lekką obawą. Naprawdę męczyło mnie to, co miało się niebawem stać.
- Natsume? - usłyszałem cichutki głosik obok swojego ucha.
- Tak?
- Czemu ty tutaj śpisz? - o dziwo w jej głosie nie było jakiegoś gniewu, jedynie spokój. Musiała być strasznie zmęczona.
- Sama mnie tutaj przyciągnęłaś, po prostu zasnąłem, przepraszam... - zamknąłem oczka jeszcze raz zmęczony tym wszystkim.
(Mary?)
[Quest 5] Od Rick - C.D Vanilli
Jej słowa, które wypowiedziała przez nadajnik sprawiły, że szybko się wyciszyli. Rzucali tylko od czasu ciche wyzwiska. Po twarzy Mikaeli nie było widać choć krzty zainteresowania. Rick łatwo to zauważył, zwłaszcza przy jego zaciskaniu pięści jakby wolał mu przywalić, zamiast bawić się w wyzywanie innych na około. Szatyn westchnął ciężko, mimo starał się skupić na zadaniu, im szybciej je wykonają tym lepiej. Nie będą musieli się już więcej widzieć i każdy będzie miał spokój, Przynajmniej na to liczy.
Idąc za sygnałem nadajnika w końcu znaleźli Vanille.
- Mówiłem, że sobie poradzi- mruknął, opierając się o ścianę.- Przecież nie jest głupia- dodał trochę ciszej, ale jednak wystarczająco głośno by było można usłyszeć.
- Nie powiedziałabym tego o was- westchnęła, kręcąc głową. Widać, że chciała zachować kontrolę jednak nie jest to łatwe z trzema chłopakami, których interesuje tylko to co nie jest ważne.
- Mniejsza, masz coś?- odezwał się zniecierpliwiony Deava.
Ślicznotka skinęła głową i z kieszonki, położonej na piersi, wyjęła lekko pogniecioną karteczkę. Chłopak nie skupił się na liście, ale na jej piersiach. Nie były duże, ale dla niego wystarczające. Usłyszał ciche odchrząknięcie dziewczyny. Uśmiechnął się słabo, ale jednak zawadiacko i podszedł bliżej by przyjrzeć się karteczce. Na niej wypisane były cztery nazwiska w tym Czarnego i Zmory. Dwa następne były mu nieznane. Najwidoczniej to były dwaj nowi. Miejsce w którym były przetrzymywane narkotyki to był oczywiście burdel. Chłopak zmarszczył brwi.
- Czyli idziemy do burdelu- podsumował Mikaela.
Tak zrobili. Oczywiście nie było tam nic, co szczególnie by go zainteresowało. Wyprzedził Vanille i podszedł do jednej z dziewczyn, skąpo ubranych, wręcz gołych. Była dość wysoka, miała blond włosy, a oczy w kolorze złota.
- Cześć Rose- mruknął Rick- gdzie Czarny i Zmora?
- Na zapleczu? A co chcesz wrócić do roboty?- oparła się jedną ręką o blat baru.
- Tak jakby- skinął głową do reszty grupy.
Kapitan znów wyszła przed grupę. Ochroniarz, który pilnował wejścia już długo tam nie postał. Weszli do środka i Rick rozejrzał się.
- Niezbyt tego pilnują- mruknął piwnooki. Miał rację. Torby z towarem stały tuż przy drzwiach. Pewnie zaraz mieli je wynosić. Set podszedł do nich i zaczął przeszukiwać.
- Krokodyl, metaamfetamina, kokaina, opiaty, kodeina, morfina... jak widać nie oszczędzają przy produkcji- oznajmił.
Nagle doszły do jego uszu strzały. Zapał Vanille i pociągnął ją za filar, przyciskając do siebie. Kule przeleciały obok nich. Spojrzał na Deave i Mikaele, którzy byli po drugiej stronie. Zrobił gest, którym kazał im siedzieć cicho.
- Poradziłabym sobie- warknęła niezadowolona dziewczyna.
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Każdy pretekst jest dobry, żeby poobmacywać- zjechał ręką do jej pośladka, jednak po krótkiej chwili ją puścił. Wyszedł zza filaru.
- Ach to ty- syknął mężczyzna w garniturze i opuścił broń.- Chciałbyś wrócić do działalności, że się tu kręcisz?
- Nie, przyszedłem z innego powodu- schował ręce do kieszeni.
Kątem oka spojrzał na Vanille jakby, dając znak do ataku.
<Mikaela, Deava, Vanilla? >
P.S. Heaven? Jakie Vanilla ma wymagania? XD
Idąc za sygnałem nadajnika w końcu znaleźli Vanille.
- Mówiłem, że sobie poradzi- mruknął, opierając się o ścianę.- Przecież nie jest głupia- dodał trochę ciszej, ale jednak wystarczająco głośno by było można usłyszeć.
- Nie powiedziałabym tego o was- westchnęła, kręcąc głową. Widać, że chciała zachować kontrolę jednak nie jest to łatwe z trzema chłopakami, których interesuje tylko to co nie jest ważne.
- Mniejsza, masz coś?- odezwał się zniecierpliwiony Deava.
Ślicznotka skinęła głową i z kieszonki, położonej na piersi, wyjęła lekko pogniecioną karteczkę. Chłopak nie skupił się na liście, ale na jej piersiach. Nie były duże, ale dla niego wystarczające. Usłyszał ciche odchrząknięcie dziewczyny. Uśmiechnął się słabo, ale jednak zawadiacko i podszedł bliżej by przyjrzeć się karteczce. Na niej wypisane były cztery nazwiska w tym Czarnego i Zmory. Dwa następne były mu nieznane. Najwidoczniej to były dwaj nowi. Miejsce w którym były przetrzymywane narkotyki to był oczywiście burdel. Chłopak zmarszczył brwi.
- Czyli idziemy do burdelu- podsumował Mikaela.
Tak zrobili. Oczywiście nie było tam nic, co szczególnie by go zainteresowało. Wyprzedził Vanille i podszedł do jednej z dziewczyn, skąpo ubranych, wręcz gołych. Była dość wysoka, miała blond włosy, a oczy w kolorze złota.
- Cześć Rose- mruknął Rick- gdzie Czarny i Zmora?
- Na zapleczu? A co chcesz wrócić do roboty?- oparła się jedną ręką o blat baru.
- Tak jakby- skinął głową do reszty grupy.
Kapitan znów wyszła przed grupę. Ochroniarz, który pilnował wejścia już długo tam nie postał. Weszli do środka i Rick rozejrzał się.
- Niezbyt tego pilnują- mruknął piwnooki. Miał rację. Torby z towarem stały tuż przy drzwiach. Pewnie zaraz mieli je wynosić. Set podszedł do nich i zaczął przeszukiwać.
- Krokodyl, metaamfetamina, kokaina, opiaty, kodeina, morfina... jak widać nie oszczędzają przy produkcji- oznajmił.
Nagle doszły do jego uszu strzały. Zapał Vanille i pociągnął ją za filar, przyciskając do siebie. Kule przeleciały obok nich. Spojrzał na Deave i Mikaele, którzy byli po drugiej stronie. Zrobił gest, którym kazał im siedzieć cicho.
- Poradziłabym sobie- warknęła niezadowolona dziewczyna.
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Każdy pretekst jest dobry, żeby poobmacywać- zjechał ręką do jej pośladka, jednak po krótkiej chwili ją puścił. Wyszedł zza filaru.
- Ach to ty- syknął mężczyzna w garniturze i opuścił broń.- Chciałbyś wrócić do działalności, że się tu kręcisz?
- Nie, przyszedłem z innego powodu- schował ręce do kieszeni.
Kątem oka spojrzał na Vanille jakby, dając znak do ataku.
<Mikaela, Deava, Vanilla? >
P.S. Heaven? Jakie Vanilla ma wymagania? XD
Od Riuki'ego - C.D Cinii
-Jesteś idiotką… - prychnąłem cicho, a ta spojrzała na mnie
niemrawym spojrzeniem. Mniej więcej tak jakby mówiła „No przecież wiem, nie
musisz mi tego uświadamiać”. Ehh… ona naprawdę musi robić takie głupie rzeczy ?
No przecież jak tak dalej pójdzie to się wykończy szybciej niż ja.
-Idę się wykąpać, wypad. – pokazała paluszkiem drzwi, ale ja
jakoś nie wzruszony oparłem się plecami o ścianę za mną. – No Riu…
-Nie zrób sobie tylko krzywdy… - mruknąłem głośno wzdychając
i w tym momencie również wyszedłem z łazienki. Pierwszy raz tak an dłużej
siedzimy u Cinii, bo tak normalnie to ciągle siedzimy u mnie. Walnąłem się na łóżku brzuchem do góry i
podłożyłem sobie ręce pod kark. Ah ten interesujący sufit. Usłyszałem jak z łazienki dobiega odgłos
lecącej wody. Jak na razie chyba nic sobie nie zrobiła co nie ? Przez to
wszystko coraz bardziej się o nią martwię. Co za problematyczna dziewczyna. Nim
się obejrzałem zaraz sam zasnąłem. Cało nocne siedzenie przy Cinii mi jednak
nie służy.
[…]
Nie wiem ile spałem, ale obudziłem się tylko dlatego, że
Cinii zachciało się ściągnąć mi maskę. Otworzyłem jedno oko, no bo…. Z przyzwyczajenia
no. Zerknąłem na dziewczynę i w jednej chwili stwierdziłem, że udało im się
przespać może jakieś pół godziny ? Cinia miała jeszcze mokre włosy, a mimo
wszystko była już ubrana.
-Spałeś… przeprasza.. – mruknęła ściągając mu już zupełnie
maskę i odkładając na bok – Ja już czuje się lepiej więc idź spać…- nic nie
odpowiedziałem tylko pociągnąłem ją i przewróciłem tak by położyła się do mnie
tyłem. Obróciłem się na bok i objąłem ją delikatnie
-Jeżeli teraz gdzieś pójdziesz, to znowu się obudzę, więc
musisz tutaj siedzieć i mnie pilnować. – mruknąłem tym swoim ponurym tonem i
wtuliłem się w jej kark, na tyle by mogła poczuć teraz mój spokojny oddech. –
Rumienisz się ? – szepnąłem po jakiejś… chwili ? Ta aż się wzdrygnęła słysząc
mój obniżony ton.
-Co… wca…. Wcale nie ! – zakłopotana uderzyła mnie w bok z
łokcia. Nawet kiedy nie widziałem jej twarzy mogłem stwierdzić co właśnie się na
niej znajduje. Ależ ona przewidująca.
-Nie bij mnie. Już się nawyzywałaś, a teraz daj mi spać…
jestem zmęczony. – trąciłem ponownie noskiem jej kark i za moment znów
zasnąłem..
( Cinia ?)
Od Chiyo - C.D Conora
- Tylko na jhaki ty fcesz iść bal? - zapytałam z uśmieszkiem - Co do seksofności moich ruchów nie mam szadnych wątpliwości - dodałam po chwili z chichotem. Zakręcił mną i przysunął do siebie. Naprawdę nieźle mi się tańczyło, ale wreszcie trzeba było zakończyć nasze świetne spotkanie. (Nie ma w tym zdaniu ani krztyny ironii).
- Isiemy do domy Conor? - zapytałam szczebiocząc rzęsami - Trochem szpać mi siem chce - wymruczałam tuląc się do niego.Przy okazji zamknęłam oczy z delikatnym uśmiechem. Poczułam także jak i on mnie obejmuje.
- No to terasz isiemy - westchnęłam z szerokim uśmiechem łapiąc go za rękę. Od razu skierowałam się do wyjścia, ale Konor stanął w miejscu jak uparty osioł. Obejrzałam się do tyłu ze zdziwioną miną, a on tylko zaśmiał się szyderczo.
- Zostańmy jeszze - pociągnął mnie w swoją stronę, więc znowu wpadłam mu w ramiona - Zataniczmy - wymruczał jak prawdziwy podrywacz. Zrobiłam smutną minę i zaszkliłam oczy. Przekręcił głowę na prawo, jakby nie rozumiał tego gestu i zaraz po tym poszedł za mną do wyjścia.
- Ale nie płakaj dobsze? - zapytał, gdy byliśmy już na świeżym powietrzu. Zimne powietrze od razu uderzyło mnie w twarz,poczułam się jak po dostaniu siarczystego policzka. Brrr.. Przeszły mnie ciarki, w końcu w tym barze było naprawdę duszno i gorąco przez nawał osób,które tam przyszły. Ja byłam niby w takich ciuszkach ogrzewających, ale no co ja zrobię jak jest zimno ! Widząc jak się trzęsę Conor objął mnie ramieniem.
- Ah, jak romantycznie - westchnęłam, od razu po poczuciu tego całego zimna nieco wytrzeźwiałam, ciemnowłosy chyba tak samo.
- To teraz do kogo idziemy? - zapytał z rozbawionym tonem.Prychnęłam pod nosem i popchnęłam go delikatnie na jakiś śmietnik w pobliżu.
- Do ciebie - mrugnęłam, gdy podnosił się po zaciętej walce z koszem. Pokręcił tylko głową, ale już po chwili był obok mnie. Zachwiałam się na nogach próbując przyśpieszyć kroku. Zostałam "pięknie" skwitowana przez Conora, jego śmiech mówił wszystko i nic.
- Nie śmiej się. No dawaj spróbuj pobiec - wystawiłam mu jęzor odwracając się.
- Pozwól mi, że spasuję - westchnął teatralnie wystawiając dłoń przed siebie. Przewróciłam oczami z uśmieszkiem. Zanim się obejrzeliśmy byliśmy już pod drzwiami do jego apartamentu. Otworzył je wpuszczając mnie pierwszą, cóż za dżentelmen,aż się wzruszyłam. Po zdjęciu butów walnęłam się na jego łóżko wtulając głowę w poduszkę.
- Dobranoc - wymruczałam.
(Conor? ( ͡° ͜ʖ ͡°) )
- Isiemy do domy Conor? - zapytałam szczebiocząc rzęsami - Trochem szpać mi siem chce - wymruczałam tuląc się do niego.Przy okazji zamknęłam oczy z delikatnym uśmiechem. Poczułam także jak i on mnie obejmuje.
- No to terasz isiemy - westchnęłam z szerokim uśmiechem łapiąc go za rękę. Od razu skierowałam się do wyjścia, ale Konor stanął w miejscu jak uparty osioł. Obejrzałam się do tyłu ze zdziwioną miną, a on tylko zaśmiał się szyderczo.
- Zostańmy jeszze - pociągnął mnie w swoją stronę, więc znowu wpadłam mu w ramiona - Zataniczmy - wymruczał jak prawdziwy podrywacz. Zrobiłam smutną minę i zaszkliłam oczy. Przekręcił głowę na prawo, jakby nie rozumiał tego gestu i zaraz po tym poszedł za mną do wyjścia.
- Ale nie płakaj dobsze? - zapytał, gdy byliśmy już na świeżym powietrzu. Zimne powietrze od razu uderzyło mnie w twarz,poczułam się jak po dostaniu siarczystego policzka. Brrr.. Przeszły mnie ciarki, w końcu w tym barze było naprawdę duszno i gorąco przez nawał osób,które tam przyszły. Ja byłam niby w takich ciuszkach ogrzewających, ale no co ja zrobię jak jest zimno ! Widząc jak się trzęsę Conor objął mnie ramieniem.
- Ah, jak romantycznie - westchnęłam, od razu po poczuciu tego całego zimna nieco wytrzeźwiałam, ciemnowłosy chyba tak samo.
- To teraz do kogo idziemy? - zapytał z rozbawionym tonem.Prychnęłam pod nosem i popchnęłam go delikatnie na jakiś śmietnik w pobliżu.
- Do ciebie - mrugnęłam, gdy podnosił się po zaciętej walce z koszem. Pokręcił tylko głową, ale już po chwili był obok mnie. Zachwiałam się na nogach próbując przyśpieszyć kroku. Zostałam "pięknie" skwitowana przez Conora, jego śmiech mówił wszystko i nic.
- Nie śmiej się. No dawaj spróbuj pobiec - wystawiłam mu jęzor odwracając się.
- Pozwól mi, że spasuję - westchnął teatralnie wystawiając dłoń przed siebie. Przewróciłam oczami z uśmieszkiem. Zanim się obejrzeliśmy byliśmy już pod drzwiami do jego apartamentu. Otworzył je wpuszczając mnie pierwszą, cóż za dżentelmen,aż się wzruszyłam. Po zdjęciu butów walnęłam się na jego łóżko wtulając głowę w poduszkę.
- Dobranoc - wymruczałam.
(Conor? ( ͡° ͜ʖ ͡°) )
Subskrybuj:
Posty (Atom)