Gdy ponownie poczułem jej słodkie usta na swoich, znów ogarnął mnie piekielny gorąc. Przycisnąłem Vanillę do jednej z szyb kabiny, jeszcze bardziej poglębiając pocałunek. Nie chciałem się od niej odrywać, najchętniej nie przerywałbym już nigdy. Przywarłem do jej ciała, jednocześnie zachaczając ręką o guzik odblokowujący wodę. Spadający z sufitu, przyjemnie chłodny płyn ochładzał mój wewnętrzny zapał, ale i tak nie zdołał ugasić go w pełni. Woda spływała małymi strumieniami po zgrabnym ciele Sigmy, a jego pojedyńcze krople wędrowały po wszystkich jego częściach. Usadowiłem ręce na jej biodrach, aby ponownie objąć ją w pasie, a następnie unieść delikatnie do góry. Oplotła nóżki wokół moich bioder, zatapiając palce w srebrnych włosach. Nadal nie otwierając oczu choćby na sekundę, pozwoliłem sobie na większą śmiałość: skoro powiedziała, że mam się nie bać to postaram się być w tych sprawach odważniejszy.
Przesunąłem rączkami wzdłuż całej długości ud Vanilli, aż w końcu dotarłem do pośladków, lekko je ściskając. Dziewczyna odchyliła nieco główkędo tyłu z przyjemnością wypisaną na twarzy. Przegryzła dolną wargę niemal do krwi, niecierpliwie czekając na dalsze ruchy z mojej strony. Uśmiechnąłem się łagodnie w jej stronę, a później zacząłem zjeżdżać coraz niżej w dół, w stronę kafelkowej podłogi. Wciąż nie pozwalając dziewczynie oderwać się od ściany, przycisnąłem jej rączki do ściany. Popatrzyłem na nią spod lawiny mokrych włosów częściowo zakrywających moje zalane rumieńcami oblicze, a złote oczy błysnęły bursztynem. Mój stan nasilał się z każdą sekundą, musiałem z całych sił powstrzymywać się od całkowitej zamiany w panterę. Zacząłem obcałowywać ją całą, tym razem z nieco większą agresją oraz zniecierpliwieniem. Nie miałem pojęcia jak zaledwie jedna, śmielsza pieszczota z jej strony zdołała doprowadzić mnie do spełnienia. Dlaczego ja tak nie potrafię? Dlaczego Arcana zawsze musi rządzić moim umysłem?...
Zatopiłem pazury nieco głębiej w jej delikatną skórę na ramionach. Nie potrafiłem już kontrolować własnej siły, lecz Atshushi pomimo cichego jęku nie zatrzymała mnie. Wręcz przeciwnie, pozwoliła mi kontynuować to co zacząłem.
„Nie bój się.” – to jedyne słowa krążące w mojej głowie,jakie teraz byłem w stanie zrozumieć. Nawet szum lecącej bezustannie wody nie był w stanie ich zagłuszyć. Przejechałem językiem od jej obojczyka aż po szyję, wędrując coraz wyżej i wyżej w stronę jej sercowanych ust. Ale to mi już nie wystarczało, w końcu usta to nie wszystko. Pozwoliłem blondynce ponownie stanąć na nogi, aby po chwili obrócić ją do siebie plecami, a twarzą do wilgotnej, ale teraz już coraz mniej przynoszącej przyjemny chłód ściance kabiny. Oparłem ręce po obu stronach jej głowy, przeciągle mrucząc jej do ucha. Chciałem coś powiedzieć, ale zamiast jakichkolwiek wyrazów z moich ust wydobywało się jedynie ciche pomrukiwanie bądź warczenie. Przejechałem opuszkami palców po idealnie gładkich plecach ukochanej, czując przebiegające na niej dreszcze. Wziąłem głębszy wdech, powstrzymując się także od coraz głośniejszego sapania. Starałem się chociaż trochę opanować: inaczej mogło się to skończyć bardzo źle, nieważne co starałbym się zrobić. Chciałem zapytać o zgodę, to był mój odruch oraz jakby respekt przez Vanillą, lecz natychmiast skarciłem się w myślach, przypominając sobie nań jej wcześniejsze słowa. Gdy wreszcie moim umysłem przestały targać jakiekolwiek wątpliwości, wszedłem w nią drugi już raz, ale zadziwiająco opanowanie oraz ostrożnie. Wtuliłem głowkę w jej kark, starając się zsynchronizować z nieco przyśpieszonym oddechem dziewczyny. Średnio mi to wychodziło, ale starałem się mimo wszystko. Nie mogłem dłużej wytrzymać z podniecenia: przejechałem pazurami po jej plecach, zostawiając na nich czerwone ślady. Vanilla w odpowiedzi wygięła ciało, zarzucając długimi włosami do tyłu. Nie przyśpieszałem ani też nie zwalniałem tempa: starałem się je utrzymać na jednym poziomie. Poczułem jak z okolic lędzwi zaczyna wyrastać mi długi, czarny ogon. Zacisnąłem zęby, z całej siły starając się stłumić przebieg przemiany. Doszedłem zadziwiająco szybko, już chyba trzeci raz w całym tym czasie, kiedy zaczeliśmy nasze dzikie zabawy. Nawet Chiyo zdążyła tutaj wbić i dzięki Bogu już nie wróciła. Dochodziliśmy powoli do końca, chociaż wiedziałem, że jeżeli pozwolę sobie na więcej, może się to źle skończyć. Złożyłem czuły pocałunek na jej szyi, tym samym opuszczając jej wnętrze. Następnie bez zbędnych słów umyliśmy się porządnie, po czym opuściliśmy łazienkę.
[...]
Ścieliłem łóżeczko, gdy Vanilla tymczasem zalatwiała jakieś tam swoje dziewczące sprawy w salonie. Zastanawiałem się czy aby na nią nie poczekać, lecz ostatecznie położyłem się i leżąc oczekiwałem na przyjście Sigmy. Byłem tak niesamowicie zmęczony, że oczy wręcz same mi się zamykały. Jednakże starałem się nie zasnąć, dopóki nie wejdzie do sypialni. Pomimo wielkich starań poległem, już po dosłownie paru minutach odlatując bezpowrotnie w objęcia Morfeusza.
Kiedy rano się obudziłem, w pokoju trwały niezwykłe (jak się później okazało) przygotowania do Questu, w którym Atshushi miała uczestniczyć wraz z trzema innymi facetami. Przez moment nawet poczułem się serio zagrożony, nawet chciałem iść razem z nią, ale zapewniła mnie, iż jest wierna tylko mnie. Hmmm... nie miałem większego wyboru jak uwierzyć jej słowom.
Przez cały ten czas naprawde nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Kręciłem się po terenie ośrodka w nieskończoność, wchodziłem i wychodziłem ze swojego apartamentu, pomogłem jakieś pani z zakupami, biegałem... aż dow wieczora, kiedy to Vanilla wreszcie wróciła, przyprowadzając ze sobą nieznajomego mi chłopaka. Był nieco wyższy ode mnie i sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie.
<Vanilla? Rick?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz