U mnie nie ma zbytnio co robić, a więc przydałoby się gdzieś wyjść. Uśmiechnąłem się do niej. Wstałem i zacząłem ją ciągnąć do drzwi.
-Jest ładna pogoda, może się przejdzemy, sa?
Przytaknęła głową. W końcu gdzieś pójdziemy. Zastanawiało mnie to dlaczego tak mało się odzywa i nie wie co by chciała robić. Przecież miała tyle do wyboru. Co prawda nie znam tutaj wszytkich, ale można by kogoś zaprosić do towarzystwa. Trzymałem dziewczynę pod ręką. Nie mogła, więc ode mnie uciec. Cicho zaśmiałem się pod nosem. Chomesuke dziwnie na mnie spojrzała po czym się uśmiechnęła.
-Czasami zastanawiam się nad sensem istnienia Arcan,sa. Wciąż tego nie rozumiem, a ty?
-Ja?
-Nie dobra, możemy porozmawiać o czym innym, sa-zaśmiałem się.-Robi się coraz to poźniej, sa. Będziesz chciała abym cię odprowadził do domu czy masz co innego w planach? Chyba, że chcesz jeszcze wrócić do mnie, sa?
Zwolniłem kroku. Lubiłem czasami wychodzić na takie spacerki.
Cho? Wybacz, nie wiem co napisać :c
sobota, 14 marca 2015
Od Rosie - C.D Daryla
Kiedy powiedział, że idziemy do jego apartamentu wystraszyłam się.
Przecież mało kto morduje na środku ulicy nieprawdaż? Uspokoiłam się
dopiero, gdy zobaczyłam jego mieszkanie. Takie czyste, wysprzątane.. A
krew tak łatwo ze ścian nie schodzi. (Nie pytajcie skąd ona to wie.)
Wszystko takie samo.. ale chwila! To pianino? Idealnie zadbane, ale
nieźle się zdziwiłam. Ogólnie to nigdy nie widziałam takiego instrumentu
na żywo. Nie mają takich sprzętów w laboratoriach. Daryl rozkazał mi
usiąść przy nim i grać. Zaprzeczyłam, ale jego wymowne spojrzenie mnie
przekonało. Nie wiedząc co robić przycisnęłam kilka klawiszy, a ten
zamknął osłonę. Na szczęście nie zdążyło mi przytrzasnąć dłoni, ale
odchyliłam się do tyłu i spadłam na ziemię z cichym hukiem. Chłopak
zaśmiał się bardzo donośnie, a ja aż lekko się wzdrygnęłam. Wyzwał mnie i
sam usiadł do pianina. Lekko podniosłam się z podłogi i uklękłam przy
nim. Jeju.. jak on pięknie grał! Zauważyłam, że teraz twarz chłopaka
wygląda całkiem inaczej. Było na niej widać.. spokój. Żadnej złości ani
nic. Uśmiechnęłam się ciepło na ten widok. On wczuwał się w melodię
całym sobą , więc nie zauważył tego. Nagle poczułam pieczenie na
opuszkach palców. Niby nic mi się nie stało, ale że mam bardzo delikatną
skórę to zdarłam sobie skórę, a w ranach zbierała się ciemnoczerwona
krew. Przycisnęłam dłonie do siebie, żeby mu tu niczego nie pobrudzić.
Cały czas wsłuchiwałam się w jego grę. Wiedziałam, że gdzieś jest drugie
dno. Drugi Daryl. Uniosłam kąciki ust na tę myśl i spojrzałam raz
jeszcze na chłopaka. Wyglądał na szczęśliwego. Po chwili zakończył utwór
i delikatnie dłonią muskał klawisze instrumentu, lecz nie towarzyszyła
temu żadna piękna melodia. Nagle zdałam sobie sprawę co się właśnie
stało i lekko zarumieniona odwróciłam głowę. Czułam się tak jakby zagrał
to… dla mnie. To było strasznie dziwne, bo w końcu znęcał się nade mną,
ale ta gra była bardzo przyjemna. Chciałam poprawić kosmyki tak żeby
nie zauważył rumieńców na moich bladych policzkach, lecz białe włosy i
zakrwawione dłonie to niezbyt dobrze połączenie, więc powstrzymałam się
od tego. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, po czym chwycił mnie za
ramię i rozkazał usiąść obok niego. Grzecznie, ale niepewnie zrobiłam to
chowając przed nim krwawiące dłonie.
- Powtórz to - powiedział z dumą w głosie i uśmiechnął się do mnie wrednie
- Ale.. - chciała coś powiedzieć, lecz przerwał mi
- Już! - krzyknął, a mnie przeszedł dreszcz
Proszę niech on już przestanie krzyczeć.. To boli tak samo jak groźba.. Westchnęłam cicho i pokazałam mu ręce.
- Nie chcę go wybrudzić - wyszeptałam, a on z niechęcią spojrzał na rany
Wlepił we mnie fioletowe oczy, wskazując palcem na łazienkę. Szybko wstałam, lecz Daryl podłożył mi nogę i upadłam na ziemię. Usłyszałam jego szyderczy śmiech, który mroził krew w żyłach. Pozbierałam się, po czym poszłam ostrożnie w pokazanym przez niego kierunek. Szybko obmyłam z zimnej wodzie palce i wróciłam do niego. Widziałam, że się trochę zniecierpliwił. Usiadłam ostrożnie obok niego i spokojnie zaczęłam powtarzać jego ruchy. Oczywiście nie było tak płynne jak jego granie, ale przynajmniej mnie nie wyzywał. Skupiłam się na tym do tego stopnia, że nie zauważyłam jak chłopak znowu powoli zamyka osłonę. Nagle poczułam przeraźliwy ból. Starałam się nie krzyknąć, ale za to z moich oczu pociekło kilka łez. Po chwili Daryl podniósł ciężkie drewno, a ja spojrzałam na moje ręce. Były kompletnie poharatane. Całe w ranach, posiniaczone i obolałe. Przyłożyłam je blisko siebie, żeby już nic nie mógł mi w nie zrobić. Z mojego oka pociekła ostatnia łza. Tym razem to nie było ze strachu, lecz bólu. Westchnęłam cicho odwracając głowę od obolałych rąk. Nagle poczułam jak chłopak wyciera mi tą jedną łzę i podnosi główkę w jego stronę. Zdezorientowana spojrzałam w te jego dumne oczy. Uśmiechnął się szyderczo widząc mój ból. Eh.. szkoda, że cały czas nie jest jak wtedy, gdy gra.
(Daryl? Najpierw książki, teraz granie. Może ma Ci jeszcze zaśpiewać? xD)
- Powtórz to - powiedział z dumą w głosie i uśmiechnął się do mnie wrednie
- Ale.. - chciała coś powiedzieć, lecz przerwał mi
- Już! - krzyknął, a mnie przeszedł dreszcz
Proszę niech on już przestanie krzyczeć.. To boli tak samo jak groźba.. Westchnęłam cicho i pokazałam mu ręce.
- Nie chcę go wybrudzić - wyszeptałam, a on z niechęcią spojrzał na rany
Wlepił we mnie fioletowe oczy, wskazując palcem na łazienkę. Szybko wstałam, lecz Daryl podłożył mi nogę i upadłam na ziemię. Usłyszałam jego szyderczy śmiech, który mroził krew w żyłach. Pozbierałam się, po czym poszłam ostrożnie w pokazanym przez niego kierunek. Szybko obmyłam z zimnej wodzie palce i wróciłam do niego. Widziałam, że się trochę zniecierpliwił. Usiadłam ostrożnie obok niego i spokojnie zaczęłam powtarzać jego ruchy. Oczywiście nie było tak płynne jak jego granie, ale przynajmniej mnie nie wyzywał. Skupiłam się na tym do tego stopnia, że nie zauważyłam jak chłopak znowu powoli zamyka osłonę. Nagle poczułam przeraźliwy ból. Starałam się nie krzyknąć, ale za to z moich oczu pociekło kilka łez. Po chwili Daryl podniósł ciężkie drewno, a ja spojrzałam na moje ręce. Były kompletnie poharatane. Całe w ranach, posiniaczone i obolałe. Przyłożyłam je blisko siebie, żeby już nic nie mógł mi w nie zrobić. Z mojego oka pociekła ostatnia łza. Tym razem to nie było ze strachu, lecz bólu. Westchnęłam cicho odwracając głowę od obolałych rąk. Nagle poczułam jak chłopak wyciera mi tą jedną łzę i podnosi główkę w jego stronę. Zdezorientowana spojrzałam w te jego dumne oczy. Uśmiechnął się szyderczo widząc mój ból. Eh.. szkoda, że cały czas nie jest jak wtedy, gdy gra.
(Daryl? Najpierw książki, teraz granie. Może ma Ci jeszcze zaśpiewać? xD)
Od Cinii - C.D Rosie
Stałam tak jak jakieś przerażone zwierze, co w pewnym sensie było
prawdą. Rosie dotknęła mojego ramienia, widocznie ona chciała go jakoś
uspokoić. No życzę jej powodzenia, z taką agresywną pijawką to nigdy nie
wiadomo. Tylko się próbuje na nią rzucić, to będzie pierwszą osobą na
której wypróbuję moją nową umiejętność. Rzuciłam się na kanapę,
przykrywając kocem i przysuwając do siebie ostatnią miskę z popcornem.
Wolną ręką sięgnęłam po pilota włączając telewizję, ostatki ciekawych
seriali. Po niecałej minucie zrezygnowana dziewczyna usiadła obok mnie,
dając swoje nóżki na moje kolana. Zaśmiałam się cicho, Riuki który wręcz
rozkazywał swoim wzrokiem o to, żebym mu dała klucze opierał się na
kanapie. Przeskakując z kanału na kanał natrafiłam na te bardziej…
nieprzyzwoite programy. Kiedy tylko to zobaczyłam, upuściłam pilot.
Rosie z piskiem zasłoniła oczy, Riuki przyglądał się z uniesioną brwią,
natomiast ja starałam się znaleźć pilot. Jednak było to trudne,
zważywszy, że zwijałam się ze śmiechu. O matko… te ich miny. Kiedy
wreszcie znalazłam pilot i wyłączyłam telewizor, Rosie rzuciła się na
mnie. Upadłyśmy na podłogę śmiejąc się, zaraziła się wścieklizną? Kiecy
wreszcie ją od siebie odsunęłam, pozbierałam się z podłogi wygładzając
materiał swojej sukienki. No dobra, wypuszczę tego biedaka bo zaraz mnie
zabiję. Szczególnie, że wyłączyłam mu telewizje hehe. Zakręciłam
kluczami na swoim palcu po czym zaczęłam mu nimi machać przed oczyma,
nie wiem czemu, ale lubiłam go drażnić. Jednak kiedy chłopak już miał
mi wręcz wyrwać te klucze, w kilku podskokach znalazłam się przy
drzwiach, które grzecznie mu otworzyłam.
-Dziękuję… - burknął
Kiedy już miał wyjść, zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, przytrzymując je nogą. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
-A może nie idź tylko zostań z nami hmmm?
-A daj mi kobieto spokój! – uniósł ręce do góry
Parsknęłam śmiechem i odsunęłam się a kiedy Riuki już wyszedł zamknęłam za nim drzwi i podeszłam do Rosie. Nie dam rady, idę już spać. Powiedziałam o tym swojej przyjaciółce i stwierdziłyśmy, że szybko ogarniemy siebie, ten bałagan i idziemy spać. 30 minut później, weszłyśmy do mojej sypialni. Miałam duże łóżko więc w sumie bez problemu mogłyśmy spać razem. Wyjęłam drugą kołdrę i dwie dodatkowe poduszki dla dziewczyny, no… idealnie. Nie zdążyłam jeszcze całkiem dojść do łóżka i się na nie rzuciłam, prędko owijając się w kołdrę.
-Wyglądasz jak robak – białowłosa dziewczyna się zaśmiała
Uśmiechnęłam się pod nosem, wtulając się równocześnie w poduszkę. Nie odpowiedziałam nawet, byłam za bardzo zmęczona.
Rano kiedy się obudziłam, Rosalie jeszcze spała. Nie będę jej budziła, niech się wyśpi bo poszłyśmy całkiem późno spać. Ja w tym czasie mogę zrobić herbatę, na coś się przynajmniej przydam. Aż mnie coś ścisnęło w żołądku, na myśl o tym, że kolejne grupowe walki zbliżają się. Już za kilka dni znowu będę musiała walczyć. Martwiło mnie to, że gdyby nie to, że poznałam Rosalie… byłabym ją w stanie zaatakować, bez zastanowienia.
-O czym myślisz? – usłyszałam głos dziewczyny za sobą
Odwróciłam się zaskoczona, kiedy ona wstała? W sumie to mniejsza. Uśmiechnęłam się opierając o blat.
-Obudziłam Cię?
-Nie, ja zawsze tak wcześnie wstaję.
-Rozumiem – przytaknęłam – Co chcesz zjeść na śniadanie?
(Rosie?)
-Dziękuję… - burknął
Kiedy już miał wyjść, zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, przytrzymując je nogą. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
-A może nie idź tylko zostań z nami hmmm?
-A daj mi kobieto spokój! – uniósł ręce do góry
Parsknęłam śmiechem i odsunęłam się a kiedy Riuki już wyszedł zamknęłam za nim drzwi i podeszłam do Rosie. Nie dam rady, idę już spać. Powiedziałam o tym swojej przyjaciółce i stwierdziłyśmy, że szybko ogarniemy siebie, ten bałagan i idziemy spać. 30 minut później, weszłyśmy do mojej sypialni. Miałam duże łóżko więc w sumie bez problemu mogłyśmy spać razem. Wyjęłam drugą kołdrę i dwie dodatkowe poduszki dla dziewczyny, no… idealnie. Nie zdążyłam jeszcze całkiem dojść do łóżka i się na nie rzuciłam, prędko owijając się w kołdrę.
-Wyglądasz jak robak – białowłosa dziewczyna się zaśmiała
Uśmiechnęłam się pod nosem, wtulając się równocześnie w poduszkę. Nie odpowiedziałam nawet, byłam za bardzo zmęczona.
Rano kiedy się obudziłam, Rosalie jeszcze spała. Nie będę jej budziła, niech się wyśpi bo poszłyśmy całkiem późno spać. Ja w tym czasie mogę zrobić herbatę, na coś się przynajmniej przydam. Aż mnie coś ścisnęło w żołądku, na myśl o tym, że kolejne grupowe walki zbliżają się. Już za kilka dni znowu będę musiała walczyć. Martwiło mnie to, że gdyby nie to, że poznałam Rosalie… byłabym ją w stanie zaatakować, bez zastanowienia.
-O czym myślisz? – usłyszałam głos dziewczyny za sobą
Odwróciłam się zaskoczona, kiedy ona wstała? W sumie to mniejsza. Uśmiechnęłam się opierając o blat.
-Obudziłam Cię?
-Nie, ja zawsze tak wcześnie wstaję.
-Rozumiem – przytaknęłam – Co chcesz zjeść na śniadanie?
(Rosie?)
Od Daryla - C.D Rosie
Obrzucił ją badawczym, a po chwili namysłu poluzował uścisk. Odetchnęła z
ulgą po czym spuściła wzrok zmieszana. Chłopak spojrzał na jej siną
dłoń. W normalnej sytuacji pewnie połamałby nadgarstek znajomej, ale nie
dziś. Po za tym dziewczyna nie stawiała oporu, a znęcanie się nad
osobami przynosiło jednak mniej zabawy. Zazwyczaj bawiły go nagłe
przemiany "groźnych" przeciwników, w małe wyjące dzieciaki. Spotykał
takie sytuacje, ilekroć zapragnął komuś dokopać. Tak na serio dokopać.
Spojrzał na opasły tom, który trzymał w drugiej ręce.
- Nie sądziłem, że umiesz czytać. - sarknął, patrząc jak dziewczyna
jeszcze bardziej markotnieje. - Ale jeśli umiesz...to wybierasz dobre
książki. - dodał po chwili ostrożnie dobierając słowa. W oczach
białowłosej dostrzegł pewien błysk. Nie potrafił jednak stwierdzić co on
oznacza.Wbił dumne spojrzenie przed siebie. Głowę pełną miał różnych
myśli. Dlaczego Rosie z nim rozmawiała? Równie dobrze, mogła milczeń i
cierpliwie znosić jego wymysły.- Czytałeś może "Gdy wstają zorze"...?- zapytała cicho, jakby troszkę bardziej ośmielona.
- Ta...- mruknął nawet nie siląc się na wredną odpowiedź. - Zakończenie było beznadziejne. Zupełnie jakby autor, który przez całą książkę ględził o jednej zagadce, musiał rozwiązać całą sprawę w pięciu zdaniach. - wyraził swoją opinię.
- Tak...raczej tak. - odparła lekko zaskoczona. Przystanął na chwilę rozglądając się w okół. Miał dwie możliwości. Iść z nią na "dwór" albo do własnego pokoju. Gdzie czułaby się bardziej nie zręcznie. Po chwili pociągnął ją w wybranym kierunku. Mimo iż nadal narzucał spore tempo, to tym razem nie ściskał zbyt mocno jej nadgarstka.
- Gdzie idziemy?- usłyszał jej cichy głosik. Uśmiechnął się wrednie.
- Do mojego apartamentu. - rzucił z zadowoleniem patrząc jak dziewczyna przybiera kolor własnych włosów. Ciekawe, cóż takiego sobie pomyślała? W końcu doszli do drzwi jego mieszkania. Otworzył je i ignorując zasady dobrego wychowania, wszedł do środka nie czekając na towarzyszkę. Kto by się przejmował takimi błahostkami. Weszła ostrożnie do pomieszczenia, spoglądając na boki. Dom Daryla był idealnie wysprzątany. Nigdzie, ale to nigdzie nie osiadła nawet drobinka kurzu. Jego mieszkanie nie różniło się zbytnio od mieszkań innych osób. Jedynym co tak naprawdę rzucało się w oczy, było pianino stojące niedaleko okna. Zadbany jakby prosił się o granie na nim. Blondyn traktował instrument jako najważniejsze miejsce w domu i to jemu poświęcał najwięcej uwagi.
- Grasz...?- spytała. Kiwnął głową i zaprosił ją do pianina. Usiadła przy nim niepewnie.
- Graj. - rozkazał. Otworzyła szerzej oczy.
- Nie umiem. - powiedziała. Fioletowe spojrzenie chłopaka przeszyło ją na wskroś i zanim zdążył odpowiedzieć, Rosie zaczęła uderzać w przypadkowe klawisze. Blondyn popchnął drewnianą osłonkę na klawisze tak, aby przyszczypnęły palce białowłosej. Nie bolało to bardzo, jednak wystarczająco by ją przestraszyć. Pisnęła odchylając się do tyłu i spadając z ławy. Pomieszczenie wypełnił perlisty, szyderczy śmiech Daryla.
- Głupia. - wyzwał ją. - Pokażę ci jak się gra. - rzucił, siadając do instrumentu. Uderzył z impetem w klawisze, pozwalając zawładnąć muzyce ciałem.
< Rosie? >
Od Nathaniel'a - C.D Nyar'a
Piękny pochmurny dzień w tej zabitej dechami dziurze zwanej: Rimear
Center zawitał do mojej duszyczki. Leżąc tak na łożu i gapiąc się bez
celu na sufit rozmyślałem:
- Iść na kebaba czy nie iść....
Westchnąłem i wstałem, tak nie chciało mi się nic no ale. Lepsze chodzenie bez celu po tej placówce niż leżenie plackiem i gapienie się w jak podejrzewam biały sufit. Wyszedłem ze swojego apartamentu i pokierowałem się... w sumie sam nie wiem dokąd. Może to i głupi pomysł ale polazłem w stronę szpitala. Czemu? Sam nie wiem.... Po prostu, coś mnie tam ciągnęło... Przy recepcji słyszałem jak jedna z pielęgniarek skarżyła się nie wiem tam komu, że nie chce tu pracować bo boi się... psychopatycznego zielonowłosego chłopaka..? Brzmiało to nader interesująco. Podszedłem do niej pytając się gdzie leży ów chłopak. Ona ze zdziwieniem powiedziała mi całą trasę. Tak i też się pokierowałem. Stanąłem przed drzwiami, postukałem parę razy w drzwi ale nikt nie odpowiadał. A i tak wlazłem do środka, bo kto mi zabroni? Hm... nie był sam. Na łóżku obok zieloniaka leżał jeszcze inny chłopak. Nie bardzo interesowało mnie kim on jest. Skupiałem się bardziej na tym psycholku. Wpełzłem na kraniec łóżka, gdzie znajdowały się jego nogi i tak się gapiłem. W pewnym momencie się obudził się. Przetarł oczy po czym usiadł i spytał:
- Co ty tu robisz? - uśmiech na jego twarzy był wyraźnie widoczny.
- A co? Nie mogę sobie przyjść pozwiedzać?~- również się uśmiechnąłem.
- Hah. No jasne,że możesz. Pójdę z tobą dobra? Będzie tak romantycznie. - Chłopak wybuchł śmiechem.
- Mmm~ Kusi mnie twa propozycja - zszedłem, więc z łóżka i czekałem.
- Okej to chodźmy - machnął łapką uroczo się uśmiechając.
(Nyar ;* ?)
- Iść na kebaba czy nie iść....
Westchnąłem i wstałem, tak nie chciało mi się nic no ale. Lepsze chodzenie bez celu po tej placówce niż leżenie plackiem i gapienie się w jak podejrzewam biały sufit. Wyszedłem ze swojego apartamentu i pokierowałem się... w sumie sam nie wiem dokąd. Może to i głupi pomysł ale polazłem w stronę szpitala. Czemu? Sam nie wiem.... Po prostu, coś mnie tam ciągnęło... Przy recepcji słyszałem jak jedna z pielęgniarek skarżyła się nie wiem tam komu, że nie chce tu pracować bo boi się... psychopatycznego zielonowłosego chłopaka..? Brzmiało to nader interesująco. Podszedłem do niej pytając się gdzie leży ów chłopak. Ona ze zdziwieniem powiedziała mi całą trasę. Tak i też się pokierowałem. Stanąłem przed drzwiami, postukałem parę razy w drzwi ale nikt nie odpowiadał. A i tak wlazłem do środka, bo kto mi zabroni? Hm... nie był sam. Na łóżku obok zieloniaka leżał jeszcze inny chłopak. Nie bardzo interesowało mnie kim on jest. Skupiałem się bardziej na tym psycholku. Wpełzłem na kraniec łóżka, gdzie znajdowały się jego nogi i tak się gapiłem. W pewnym momencie się obudził się. Przetarł oczy po czym usiadł i spytał:
- Co ty tu robisz? - uśmiech na jego twarzy był wyraźnie widoczny.
- A co? Nie mogę sobie przyjść pozwiedzać?~- również się uśmiechnąłem.
- Hah. No jasne,że możesz. Pójdę z tobą dobra? Będzie tak romantycznie. - Chłopak wybuchł śmiechem.
- Mmm~ Kusi mnie twa propozycja - zszedłem, więc z łóżka i czekałem.
- Okej to chodźmy - machnął łapką uroczo się uśmiechając.
(Nyar ;* ?)
Od Rosie - C.D Daryla
Podniosłam lekko głowę by spojrzeć na chłopaka. Czemu mnie złapał? Przed
sekundą groził, że mnie zabije, a teraz ratuje mnie od upadku? Co
prawda zdziwiłam się i to bardzo, bo byłam już przygotowana na połamanie
sobie kręgosłupa o twardą posadzkę i leżenie w szpitalu przez miesiąc.
Niewidocznie uniosłam kąciki ust, gdy na mnie nie patrzył. To było…
miłe. Wybrał sobie jedną z książek na dogodnej wysokości. Nadal
przeraźliwie się go bałam, ale teraz odczuwałam też lekką ciekawość.
Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką osobą. Zależało mu na podziwianiu
jego osoby i chciał odczuwać strach wobec siebie. Uwielbiał poniżać
innych by być jak najwyżej. Nagle zauważyłam kątem oka tytuł książki,
którą ściągnął z regału - „Koniec dni”. Czytałam ją kiedyś. To świetny
horror o krwawej fabule. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Ma dobry gust
co do książek, a powiedziałabym nawet, że bardzo dobry. Daryl spojrzał
na mnie, a ja szybko odwróciłam głowę. Nie chciałam żeby zobaczył mój
uśmiech, bo musiałabym się z tego tłumaczyć. Powiedział coś pod nosem i
znowu złapał mnie za nadgarstek. Jeju jaki on ma silny uścisk. Parę razy
myślałam, że mi dłoń odpadnie. Pociągnął mnie w stronę drzwi i równie
efektownie jak weszliśmy budynku tak wyszliśmy. Trochę się bałam co
teraz będzie chciał zrobić. Trzymając w jednej ręce tom, a w drugiej mój
nadgarstek przemierzał główny plac z podniesioną głową. Wszyscy
ustępowali mu miejsca, a ja wlokłam się za nim potykając o własne nogi.
Po dłuższym czasie trochę zwolnił, a tłum zmniejszył się kilkakrotnie.
Cieszyło mnie to, bo mnie ludzi będzie się na mnie gapić. Teraz byłam w
stanie przebierać nogami chodząc, a nie biec truchtem za nim. Szłam
trochę za nim, bo ból w dłoni od jego uścisku odbierał mi siły. Chyba
nie zamierzał go poluźnić. Starałam się nie wyrywać, bo zapewne bym tego
pożałowała, ale moja ręka zaczynała powoli sinieć i traciłam w niej
czucie. Szłam teraz obok chłopaka i korzystając z tego drugą rękę
położyłam bardzo delikatnie na jego ramieniu. Znów rzucił mi tym
strasznym, przeszywającym duszę spojrzeniem.
- Mógłbyś troszkę poluźnić uścisk? - wyszeptałam, lecz wiedziałam co mnie czeka
Chłopak zacisnął dłoń jeszcze mocniej, a ja poczułam jakby połamał mi kości. Odwróciłam głowę. Teraz już nie ryczałam ze strachu, lecz bólu. Tylko jedna łza pociekła mi po policzku, ale nic więcej. Miałam nadzieje, że tego nie zauważy. Spoglądnęłam raz jeszcze na ten tom.
- To dobra książka - stwierdziłam ukradkiem na nią spoglądając
- Mówiłaś coś czy ktoś obdziera koty ze skóry? - uśmiechnął się szyderczo
- Też lubię tą książkę.. - wskazałam wolną ręką na księgę
Nie miałam pojęcia jak na to zareaguje. Wyśmieje, zadrwi, czy.. skrzywdzi? Bałam się, ale skoro już spędzałam z nim czas to chciałam go trochę poznać.
(Daryl? Co ty na to?)
- Mógłbyś troszkę poluźnić uścisk? - wyszeptałam, lecz wiedziałam co mnie czeka
Chłopak zacisnął dłoń jeszcze mocniej, a ja poczułam jakby połamał mi kości. Odwróciłam głowę. Teraz już nie ryczałam ze strachu, lecz bólu. Tylko jedna łza pociekła mi po policzku, ale nic więcej. Miałam nadzieje, że tego nie zauważy. Spoglądnęłam raz jeszcze na ten tom.
- To dobra książka - stwierdziłam ukradkiem na nią spoglądając
- Mówiłaś coś czy ktoś obdziera koty ze skóry? - uśmiechnął się szyderczo
- Też lubię tą książkę.. - wskazałam wolną ręką na księgę
Nie miałam pojęcia jak na to zareaguje. Wyśmieje, zadrwi, czy.. skrzywdzi? Bałam się, ale skoro już spędzałam z nim czas to chciałam go trochę poznać.
(Daryl? Co ty na to?)
Od Chomesuke - C.D Deak'a
Dobrze-powiedziałam wstając z krzesła
Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie, wzięłam pilot i włączyłam telewizor. W sumie nic ciekawego nie znalazłam, ale nie wiedziałam co innego mam robić. Po chwili przyszedł Deak i usiadł obok mnie.
-Masz coś do picia?-zapytałam-Napiłabym się herbaty.
-Herbaty chcesz, sa? No to ci zrobię!
Chłopak poszedł do kuchni, a ja znów zostałam sama. Wrócił z dwiema filiżankami herbaty. Wzięłam od niego jedną i napiłam się.
-Dziękuję-powiedziałam odkładając filiżankę na bok
-Co chcesz teraz robić, sa?-zapytał
-Nie wiem...
-Musisz to wiedzieć, sa! Każdy chce coś robić!
-Yh...wiem...ty przyniesiesz jakieś ciastka...jeśli masz, oczywiście, a ja się zastanowię.-odparłam
-Dobrze-powiedział wstając.
-Masz jakieś filmy?-zapytałam gdy wrócił
-Chyba mam, ale nie wiem gdzie. Nie chce mi się szukać, sa!
-A więc...może pójdziemy gdzieś?-zaproponowałam, po czym wzięłam ciastko
Deak? Przepraszam za to straszne coś >.<
Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie, wzięłam pilot i włączyłam telewizor. W sumie nic ciekawego nie znalazłam, ale nie wiedziałam co innego mam robić. Po chwili przyszedł Deak i usiadł obok mnie.
-Masz coś do picia?-zapytałam-Napiłabym się herbaty.
-Herbaty chcesz, sa? No to ci zrobię!
Chłopak poszedł do kuchni, a ja znów zostałam sama. Wrócił z dwiema filiżankami herbaty. Wzięłam od niego jedną i napiłam się.
-Dziękuję-powiedziałam odkładając filiżankę na bok
-Co chcesz teraz robić, sa?-zapytał
-Nie wiem...
-Musisz to wiedzieć, sa! Każdy chce coś robić!
-Yh...wiem...ty przyniesiesz jakieś ciastka...jeśli masz, oczywiście, a ja się zastanowię.-odparłam
-Dobrze-powiedział wstając.
-Masz jakieś filmy?-zapytałam gdy wrócił
-Chyba mam, ale nie wiem gdzie. Nie chce mi się szukać, sa!
-A więc...może pójdziemy gdzieś?-zaproponowałam, po czym wzięłam ciastko
Deak? Przepraszam za to straszne coś >.<
Od Catlin
Zapowiadało się słoneczne popołudnie, o ile mogę pozwolić sobie na to
stwierdzenie, będąc pod wielką szklaną miską. Jednak nawet tak wielka
miska nie jest w stanie popsuć mi humoru. Spod łóżka wyjęłam wełniany
koc i zaparzyłam kawę, którą potem przelałam do jakiegoś jednorazowego
kubeczka, który został mi z ostatniej wizyty w kawiarni. Tak uzbrojona
ruszyłam po schodach w kierunku wyjścia. Droga była dość daleka i
monotonna, w myślach przeklinałam kogoś kto umieścił mnie na ostatni
piętrze. Tylko, schody i schody. W końcu i ze schodami sobie poradziłam.
Chwyciłam za klamkę, trzymając w zębach kawę. Wzięłam wdech licząc na
świeże powietrze, ono jednak nie wiele różniło się od tego jakie było w
budynku. Westchnęłam i ruszyłam dalej w stronę kawałka trawy w soczystym
odcieniu zieleni. Następnie rozłożyłam materiał i popijając kawę
położyłam się na nim przymrużając oczy.
- Wiesz, że w ten sposób si nie opalisz? - usłyszałam nieznany głos.
- Wiem - odrzekłam zmieniając pozycję na siedzącą.
Ty? Tak ty, nie zlewaj mnie. ;-;
- Wiesz, że w ten sposób si nie opalisz? - usłyszałam nieznany głos.
- Wiem - odrzekłam zmieniając pozycję na siedzącą.
Ty? Tak ty, nie zlewaj mnie. ;-;
Od Riki - C.D Atasuke
Wybrałam jakąś grę na dwie osoby i wzięłam pada. Po chwili zaczęliśmy
grać. Ciągle był remis, jak nie Atasuke wygrywał to ja zaraz
remisowałam. W końcy dotarliśmy do ostaniej rundy. Posłaliśmy sobie
złośliwie spojrzenia. Dawaliśmy z siebie wszystko. Dosłownie wszystko.
Skończyło się tym, że nasze postacie umarły w tym samym momencie. Kiedy
już za chwilę miała rozegrać się runda dodatkowa, zapikała pralka
oznajmjąc, że pranie zakończyło się. Wstałam z kanapy i poszłam do
łazienki. Wyjęłam bluzę chłopaka i poszłam z nią na balkon. Położyłam ją
starannie, by pożądnie wyschła na krześle. Wróciłam do Atasuke. Chłopak
czekał, aż wrócę bawiąc się padem. Rozsiadłam się i wróciliśmy do
grania. Wynik był taki, że wygrałam... jakoś. Chłopak tylko wzruszył
ramionami i podał mi pada. Wstał z kanapy i podszedł do drzwi.
-Masz jakąś kartkę?- spytał
Zaczęłam przeszkiwać kieszenie spodni. Miałam tylko skrawek malutkiej karteczki. Podałam mu go. Chłopak westchnął tylko i ze swojej kieszeni wyjął ołówek. Zaczął coś zapisywać. Kiedy skończył oddał mi go z powrotem. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dał mi swój numer?
-Kiedy to się już wyzuszy...- pokazał palcem na balkon - To weź wyślij SMS'a, bo nie chce mi się tutaj czekać...
Westchnęłam cicho i pokiwałam głową. Chłopak wyszedł, a kiedy on wyszedł moja papuga wyleciała z ukrycia i usiadła mi na ramieniu. Znowu zostałam sama.. z papugą...
(Atasuke? sry, że tak długo)
-Masz jakąś kartkę?- spytał
Zaczęłam przeszkiwać kieszenie spodni. Miałam tylko skrawek malutkiej karteczki. Podałam mu go. Chłopak westchnął tylko i ze swojej kieszeni wyjął ołówek. Zaczął coś zapisywać. Kiedy skończył oddał mi go z powrotem. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dał mi swój numer?
-Kiedy to się już wyzuszy...- pokazał palcem na balkon - To weź wyślij SMS'a, bo nie chce mi się tutaj czekać...
Westchnęłam cicho i pokiwałam głową. Chłopak wyszedł, a kiedy on wyszedł moja papuga wyleciała z ukrycia i usiadła mi na ramieniu. Znowu zostałam sama.. z papugą...
(Atasuke? sry, że tak długo)
Od Mixi - Do Rosie
Byłam dziś w wyjątkowo parszywym humorze. Chodziłam bez najmniejszego
sensu po całym ośrodku niemalże warcząc na wszystkich mijanych ludzi.
Wkurzało mnie dosłownie wszystko: od tego, że woda w łazience jest zbyt
zimna aż do tego, że jestem zamknięta w szklanej klatce. Miałam ochotę
wszystkich pozabijać.
Westchnęłam ciężko łapiąc się na tym, że już piąty raz dzisiaj jestem w tym samym miejscu.
- Cholerne Rimear - mruknęłam pod nosem.
Nie byłam tu długo, chociaż miałam wrażenie, że na 'wolności' ostatni raz byłam wieki temu. Czułam, że zaraz nie dam rady powstrzymać złości, więc zamknęłam oczy i powoli odliczyłam od dziesięciu w dół. Trochę się uspokoiłam, ale wiedziałam, że na dłuższą metę to nie zadziała, skierowałam się, więc do mojego pokoju. Gdy już się tam znalazłam wyjęłam z lodówki truskawki i nim się obejrzałam z całej paczki nie została ani jedna. Jednak uspokoiłam się trochę. Z podkreśleniem na trochę. Westchnęłam wstałam z ziemi na której siedziałam i wyszłam z apartamentu. Miałam zamiar przespacerować się jeszcze trochę i uspokoić się, ale jakże wielkim pechem było, że wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Uważaj jak chodzisz - warknęłam.
<Rosie? :> >
Westchnęłam ciężko łapiąc się na tym, że już piąty raz dzisiaj jestem w tym samym miejscu.
- Cholerne Rimear - mruknęłam pod nosem.
Nie byłam tu długo, chociaż miałam wrażenie, że na 'wolności' ostatni raz byłam wieki temu. Czułam, że zaraz nie dam rady powstrzymać złości, więc zamknęłam oczy i powoli odliczyłam od dziesięciu w dół. Trochę się uspokoiłam, ale wiedziałam, że na dłuższą metę to nie zadziała, skierowałam się, więc do mojego pokoju. Gdy już się tam znalazłam wyjęłam z lodówki truskawki i nim się obejrzałam z całej paczki nie została ani jedna. Jednak uspokoiłam się trochę. Z podkreśleniem na trochę. Westchnęłam wstałam z ziemi na której siedziałam i wyszłam z apartamentu. Miałam zamiar przespacerować się jeszcze trochę i uspokoić się, ale jakże wielkim pechem było, że wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Uważaj jak chodzisz - warknęłam.
<Rosie? :> >
Od Heaven'a - C.D Riuki'ego & Charli'ego
Kiedy naukowcy po raz kolejny wezwali mnie do głównej siedziby Rimear
Center, miałem szczerą ochotę pozabijać ich wszystkich z osobna.
Niedawno z powodu niewielkiej awarii systemu z bazie danych usunęły im
się informacje o ponad 200 project'ach (w tym także moje). Dlatego gdy
po raz setny musiałem udać się do tego śnieżnobiałego, rażącego po
oczach budynku myślałem jedynie o użyciu swej umiejętności specjalnej
oraz zrównania tych ludzkich wywłok z ziemią. Mierzyli mnie, ważyli,
pobierali krew... czułem się jak na podstawowych badaniach w gimnazjum.
Nawet do gęby mi zaglądali, wcześniej wsadzając do niej ten głupi,
drewniany patyczek. Prawie zwróciłem śniadanie.
Dwie godziny później, po masie innych badań (oszczędzę szczegółów, bowiem czytają to nieletni) pozwolono mi wreszcie opuścić teren budynku. Odetchnąłem z ulgą, ale to nie zmienia faktu, że przez całe ciało przechodziły mi ciarki. Drogę po schodach pokonałem niemal truchtem, niczym Spiderman zeskakiwałem z piętra na piętro. Ha, jaki parkour! Wychodząc znowu między zielone alejki ośrodka wcale nie poczułem się lepiej. Miałem mdłości i było mi słabo. Postanowiłem, że najlepiej będzie udać się do domu, łyknąć jakieś leki na żołądek i się porządnie wyspać. Przez ostatni tydzień musiałem wstawać bardzo wcześnie... Byłem wykończony. Dosłownie padałem na pysk. Do mojego apartamentu wcale nie taka długa droga, ale w tamtym momencie czułem się niczym maratończyk biegnący do mety. Wydawało mi się to tak cholernie wielką odległością... Ruszyłem swoje cztery litery, leniwym krokiem człapiąc w stronę miejsca zamieszkania.
~*~
Jako, że winda się zepsuła (ah... ta technologia) zmuszono mnie do kolejnego wchodzenia po przeklęty schodach. Przeklnąłem w myślach, a potem uwolniłem je z głowy w postaci głośnego krzyku. Na szczęście na korytarzu nie przechadzała się żadna, ludzka duszyczka. A nawet jeśli ktoś krył się za ścianą z pewnością już dawno spinkalał w stronę wyjścia lub swojego apartamentu. Przyśpieszyłem kroku - jedyne o czym teraz marzyłem jest zatopienie twarzy w mięciutką poduszkę. Prawie czołgałem się po podłodze, dosłownie wlokłem nogi za sobą... do czasu gdy usłyszałem charakterystyczne kroki (buty obite metalem hehe). Naukowcy! Kurna, tylko nie to! Od razu odżyłem, dostałem takiego niebywałego sprinta, że uciekając przez piętro aż się za mną kurzyło. Z prędkością światła wbiegłem na właściwe, zdyszany podchodząc do drzwi.
Położyłem dłoń na klamce i kiedy tylko zaświeciło się zielone światełko sygnalizujące odbolokowanie zamka, wszedłem do środka. A tam... o Boże!
Jakiś brunet leżący na kanapie naprzeciwko wejścia do pokoju, a nad nim wysoki, srebrnowłosy chłopak z dziwną opaską na twarzy. Zanim odwrócili głowy na dźwięk otwieranych drzwi, wydawało mi się, że są w siebie porządnie wpatrzeni. Poczułem się trochę dziwnie, zastając tą dwójkę w tak dwuznacznej sytuacji.
- Wybacznie, chyba pomyliłem pokoje... - próbowałem coś powiedzieć, ale było mi strasznie głupio.
A jak im przerwałem coś BARDZO ważnego? W takim momencie? Normalnie w takiej chwili wybuchłbym głośnym śmiechem, ale śmiertelna powaga malująca się na twarzy wyższego wręcz paraliżowała.
<Riuki? Charlie?>
Dwie godziny później, po masie innych badań (oszczędzę szczegółów, bowiem czytają to nieletni) pozwolono mi wreszcie opuścić teren budynku. Odetchnąłem z ulgą, ale to nie zmienia faktu, że przez całe ciało przechodziły mi ciarki. Drogę po schodach pokonałem niemal truchtem, niczym Spiderman zeskakiwałem z piętra na piętro. Ha, jaki parkour! Wychodząc znowu między zielone alejki ośrodka wcale nie poczułem się lepiej. Miałem mdłości i było mi słabo. Postanowiłem, że najlepiej będzie udać się do domu, łyknąć jakieś leki na żołądek i się porządnie wyspać. Przez ostatni tydzień musiałem wstawać bardzo wcześnie... Byłem wykończony. Dosłownie padałem na pysk. Do mojego apartamentu wcale nie taka długa droga, ale w tamtym momencie czułem się niczym maratończyk biegnący do mety. Wydawało mi się to tak cholernie wielką odległością... Ruszyłem swoje cztery litery, leniwym krokiem człapiąc w stronę miejsca zamieszkania.
~*~
Jako, że winda się zepsuła (ah... ta technologia) zmuszono mnie do kolejnego wchodzenia po przeklęty schodach. Przeklnąłem w myślach, a potem uwolniłem je z głowy w postaci głośnego krzyku. Na szczęście na korytarzu nie przechadzała się żadna, ludzka duszyczka. A nawet jeśli ktoś krył się za ścianą z pewnością już dawno spinkalał w stronę wyjścia lub swojego apartamentu. Przyśpieszyłem kroku - jedyne o czym teraz marzyłem jest zatopienie twarzy w mięciutką poduszkę. Prawie czołgałem się po podłodze, dosłownie wlokłem nogi za sobą... do czasu gdy usłyszałem charakterystyczne kroki (buty obite metalem hehe). Naukowcy! Kurna, tylko nie to! Od razu odżyłem, dostałem takiego niebywałego sprinta, że uciekając przez piętro aż się za mną kurzyło. Z prędkością światła wbiegłem na właściwe, zdyszany podchodząc do drzwi.
Położyłem dłoń na klamce i kiedy tylko zaświeciło się zielone światełko sygnalizujące odbolokowanie zamka, wszedłem do środka. A tam... o Boże!
Jakiś brunet leżący na kanapie naprzeciwko wejścia do pokoju, a nad nim wysoki, srebrnowłosy chłopak z dziwną opaską na twarzy. Zanim odwrócili głowy na dźwięk otwieranych drzwi, wydawało mi się, że są w siebie porządnie wpatrzeni. Poczułem się trochę dziwnie, zastając tą dwójkę w tak dwuznacznej sytuacji.
- Wybacznie, chyba pomyliłem pokoje... - próbowałem coś powiedzieć, ale było mi strasznie głupio.
A jak im przerwałem coś BARDZO ważnego? W takim momencie? Normalnie w takiej chwili wybuchłbym głośnym śmiechem, ale śmiertelna powaga malująca się na twarzy wyższego wręcz paraliżowała.
<Riuki? Charlie?>
Od Daryla - C.D Rosie
Złośliwy uśmiech wpłynął na jego twarz gdy patrzył na płaczącą
dziewczynę. Kolejna osoba nie wytrzymała starcia z nim, co napawało go
chorą dumą. Dotknął zaskakująco lekko polika Rosie i otarł drobne łzy.
Zamrugała zaskoczona. Cała drżała, gdy stał obok niej. Wszystkie te
reakcje były jak najbardziej prawidłowe. W końcu przed chwilą grożono
jej śmiercią.
- W takim razie, najpierw pójdziesz ze mną do biblioteki. - jego głos był przepełniony słodyczą. Po ciele dziewczyny przeszły ciarki, jednak kiwnęła posłusznie głową. Chłopak wyprostował się, rzucając jej szydercze spojrzenie. Opuściła głowę przestraszona. Blondyn chwycił dłoń Rosie i pociągnął nową znajomą, a raczej nową ofiarę w stronę olbrzymiego pomieszczenia z książkami.
Ludzie na korytarzu, odwracali się by spojrzeć na maszerującą dwójkę. Właściwie, to tylko Daryl maszerował. Dziewczyna potykała się za nim próbując nadążyć jego krokom. Kiedy doszli do odpowiednich drzwi, blondyn otworzył je kopnięciem, taż że o mało nie wyleciały z zawiasów. Cała uwaga ludzi będących w bibliotece skierowała się na nich, co jeszcze bardziej przeraziło białowłosą. Nie zważając na nic, roześmiał się na cały głos.
- Patrz na ich spojrzenia. - szepnął ściskając z całej siły nadgarstek dziewczyny. - Podziwiają mnie. A ty dla nich nie istniejesz. - dodał chcąc jak najbardziej poniżyć koleżankę. W jej oczach zabłysły łzy.
- Och, nie rycz znowu. Jeszcze bardziej się ośmieszysz. O ile to w ogóle możliwe. - syknął. Po chwili stali między wielkimi regałami. Książki stały równiutko, jedna obok drugiej. Przejechał dłonią po ich grzbietach. Wtedy jego wzrok przykuł jeden z grubszych tomów, znajdujący się wysoko nad ich głowami. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, znajdując kolejny sposób, aby wyżyć się na dziewczynie. Złapał cienką drabinkę, która najlepsze lata miała już dawno za sobą.
- Widzisz tamtą książkę? - spytał niewinnie wskazując lekturę.
- Tak...- szepnęła.
- Więc właź na drabinę i mi ją przynieś! - warknął popychając ją na drewnianą konstrukcję. Trzęsąc weszła na sam czubek. Wszystko szło gładko, póki nie miała sięgnąć po opasłe tomiszcze. Zachwiała się, po czym z cichym piśnięciem przywarła do drabinki. Daryl skrzywił się wściekły.
- Zagęszczaj ruchy. Albo ci pomogę. - wrzasnął, celowo trącając drabinę.
- Nie dam rady. Przepraszam.- załkała.
- Sięgaj po tą książkę, albo cię zestrzelę. - zagroził dotykając znacząco broni. Płacząc, wychyliła się po książkę. I wtedy stało się nieszczęście. Nie złapała równowagi i runęła w dół, na spotkanie z podłogą. Daryl zaklął pod nosem, skacząc po dziewczynę. Białowłosa wpadła w jego ramiona. Sam nawet nie wiedział, po cholerę ją łapał. Chyba miał naprawdę dobry humor. W zwyczajny dzień, po prostu pozwoliłby jej uderzyć w ziemię. Drżała, zakrywając bladą twarzyczkę dłońmi. Chłopak westchnął zrezygnowany. Co tu się najlepszego wyrabia? Dlaczego, on, ktoś tak ważny, ratuje podrzędne panny spadające z drabin. I wtedy sobie przypomniał. Kiedyś przecież już był w takiej sytuacji. Dawno temu, zanim jeszcze tu trafił. Wspomnienie uderzyło w niego, boleśnie przypominając nieszczęśliwą przeszłość. Zagryzł wargę poirytowany.
- Uspokój się. - warknął nadal nie puszczając dziewczyny. - Nic ci się przecież nie stało. - dodał opryskliwie. Powoli odsunęła, delikatne dłonie. Jej blada twarz, nabrała lekkich rumieńców. Przechylił głowę, nie do końca rozumiejąc reakcję Rosie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, iż kłopocze ją trzymanie na rękach. Prychnął wzgardliwie i postawił białowłosą, zaskakująco lekko na ziemi.
- Przesadzasz. - mruknął nie przyjaźnie i wybrał książkę, do której mógł dosięgnąć, bez drabinki i bez Arcany.
< Rosie? Uratowałam ją od upadku. Znaj mą dobroć. >
- W takim razie, najpierw pójdziesz ze mną do biblioteki. - jego głos był przepełniony słodyczą. Po ciele dziewczyny przeszły ciarki, jednak kiwnęła posłusznie głową. Chłopak wyprostował się, rzucając jej szydercze spojrzenie. Opuściła głowę przestraszona. Blondyn chwycił dłoń Rosie i pociągnął nową znajomą, a raczej nową ofiarę w stronę olbrzymiego pomieszczenia z książkami.
Ludzie na korytarzu, odwracali się by spojrzeć na maszerującą dwójkę. Właściwie, to tylko Daryl maszerował. Dziewczyna potykała się za nim próbując nadążyć jego krokom. Kiedy doszli do odpowiednich drzwi, blondyn otworzył je kopnięciem, taż że o mało nie wyleciały z zawiasów. Cała uwaga ludzi będących w bibliotece skierowała się na nich, co jeszcze bardziej przeraziło białowłosą. Nie zważając na nic, roześmiał się na cały głos.
- Patrz na ich spojrzenia. - szepnął ściskając z całej siły nadgarstek dziewczyny. - Podziwiają mnie. A ty dla nich nie istniejesz. - dodał chcąc jak najbardziej poniżyć koleżankę. W jej oczach zabłysły łzy.
- Och, nie rycz znowu. Jeszcze bardziej się ośmieszysz. O ile to w ogóle możliwe. - syknął. Po chwili stali między wielkimi regałami. Książki stały równiutko, jedna obok drugiej. Przejechał dłonią po ich grzbietach. Wtedy jego wzrok przykuł jeden z grubszych tomów, znajdujący się wysoko nad ich głowami. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, znajdując kolejny sposób, aby wyżyć się na dziewczynie. Złapał cienką drabinkę, która najlepsze lata miała już dawno za sobą.
- Widzisz tamtą książkę? - spytał niewinnie wskazując lekturę.
- Tak...- szepnęła.
- Więc właź na drabinę i mi ją przynieś! - warknął popychając ją na drewnianą konstrukcję. Trzęsąc weszła na sam czubek. Wszystko szło gładko, póki nie miała sięgnąć po opasłe tomiszcze. Zachwiała się, po czym z cichym piśnięciem przywarła do drabinki. Daryl skrzywił się wściekły.
- Zagęszczaj ruchy. Albo ci pomogę. - wrzasnął, celowo trącając drabinę.
- Nie dam rady. Przepraszam.- załkała.
- Sięgaj po tą książkę, albo cię zestrzelę. - zagroził dotykając znacząco broni. Płacząc, wychyliła się po książkę. I wtedy stało się nieszczęście. Nie złapała równowagi i runęła w dół, na spotkanie z podłogą. Daryl zaklął pod nosem, skacząc po dziewczynę. Białowłosa wpadła w jego ramiona. Sam nawet nie wiedział, po cholerę ją łapał. Chyba miał naprawdę dobry humor. W zwyczajny dzień, po prostu pozwoliłby jej uderzyć w ziemię. Drżała, zakrywając bladą twarzyczkę dłońmi. Chłopak westchnął zrezygnowany. Co tu się najlepszego wyrabia? Dlaczego, on, ktoś tak ważny, ratuje podrzędne panny spadające z drabin. I wtedy sobie przypomniał. Kiedyś przecież już był w takiej sytuacji. Dawno temu, zanim jeszcze tu trafił. Wspomnienie uderzyło w niego, boleśnie przypominając nieszczęśliwą przeszłość. Zagryzł wargę poirytowany.
- Uspokój się. - warknął nadal nie puszczając dziewczyny. - Nic ci się przecież nie stało. - dodał opryskliwie. Powoli odsunęła, delikatne dłonie. Jej blada twarz, nabrała lekkich rumieńców. Przechylił głowę, nie do końca rozumiejąc reakcję Rosie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, iż kłopocze ją trzymanie na rękach. Prychnął wzgardliwie i postawił białowłosą, zaskakująco lekko na ziemi.
- Przesadzasz. - mruknął nie przyjaźnie i wybrał książkę, do której mógł dosięgnąć, bez drabinki i bez Arcany.
< Rosie? Uratowałam ją od upadku. Znaj mą dobroć. >
Od Vincenta - C.D Mei
- Interesujące... Na pewno miałaś ciekawe życie nim trafiliśmy tu... - powiedziałem.
Spojrzała na mnie takim wzrokiem, że wiedziałem, że bardziej nie mogłem się mylić.
- Przepraszam jeśli cię czymś uraziłem... - wbiłem wzrok w podłogę.
- Nic się nie stało - machnęła lekceważąco ręką.
- I tak przepraszam - powiedziałem po czym zaśmiałem się.
- Co cię tak bawi? - zainteresowała się.
- Próbuję zliczyć ile razy cię dziś przeprosiłem - zachichotałem.
- Faktycznie trochę tego było - uśmiechnęła się.
Ogarnęła mnie nagła fala wesołości i zacząłem się śmiać na głos. Chociaż ten śmiech brzmiał trochę... psychicznie. Mei popatrzyła na mnie dziwnie, ale ja nie umiałem przestać się śmiać.
- Vincent... Dobrze się czujesz? - zapytała.
- Tak... - śmiałem się dalej. - Tylko nie umiem przestać...
<Mei?>
Spojrzała na mnie takim wzrokiem, że wiedziałem, że bardziej nie mogłem się mylić.
- Przepraszam jeśli cię czymś uraziłem... - wbiłem wzrok w podłogę.
- Nic się nie stało - machnęła lekceważąco ręką.
- I tak przepraszam - powiedziałem po czym zaśmiałem się.
- Co cię tak bawi? - zainteresowała się.
- Próbuję zliczyć ile razy cię dziś przeprosiłem - zachichotałem.
- Faktycznie trochę tego było - uśmiechnęła się.
Ogarnęła mnie nagła fala wesołości i zacząłem się śmiać na głos. Chociaż ten śmiech brzmiał trochę... psychicznie. Mei popatrzyła na mnie dziwnie, ale ja nie umiałem przestać się śmiać.
- Vincent... Dobrze się czujesz? - zapytała.
- Tak... - śmiałem się dalej. - Tylko nie umiem przestać...
<Mei?>
Od Riuki'ego - C.D Rosie & Cinii
No jaja sobie ze mnie robią !? Zaczęły mnie okładać tymi
poduszkami i myślą że są fajne. Żebym ja się im za raz nie odwinął bo będą
leżały jak woreczki bez krwi. Po za tym… tak na pewno będę skakał po balkonach
tak jak Cini. Z pewnością. Jeszcze nie wszystkie gnaty mam przetrzepane, żeby
jeszcze skakać z okna do okna.
-Słuchaj no ty mały karaluchu… - złapałem Cinie za
kołnierzyk sukieneczki. – Dawno ktoś ci mordki nie poobijał ? – zapytałem w
końcu. Ta wcale nie traciła na pewności siebie.
Patrzyła na mnie z tym zapałem w oczach i czekała może aż coś jej zrobię
hmm ? Nie miałbym najmniejszego problemu, ale teraz… hmmm kiedy tylko
podniosłem rękę ta zadrżała. Hmmm ciekawe dlaczego ? Nie mogłem jej uderzyć, a
może… po prostu nie chciałem ? No oczywiście Riuki odnalazł w sobie miłego
chłopaczka, który nie bije kobiet. No na pewno. To był ten jeden wyjątkowy raz.
Puściłem ją, a ona z wielkim hukiem upadła na pupę. Odwróciłem wzrok w stronę
drzwi i prychnąłem.
-Otwieraj drzwi za nim je wyważę… - warknąłem patrząc na nią
z góry. Ah ten błysk w oku. Nagle między
nas wlazła ta druga dziewczyna. Chwila ona była Rosie ? Rozłożyła rączki na
boki jakby udawała samolot i spojrzała w ziemie. Długie włosy zakrywały jej
całą twarz. Patrzyłem na nią tak spokojnie jak jeszcze nigdy. Kiedyś gdzieś ją
już widziałem. Chwila to nie ona mi przyniosła tą kartkę urodzinową ? Mniejsza…
Widać było ze się nieźle boi. Boi się mnie, haha. Kolejna
która jak tylko na mnie spojrzy dostaje drgawek. Wyciągnąłem rękę i położyłem ją na jej
głowie. Poczułem jak przechodzi ją straszliwy dreszcz.
-Nie mam w zwyczaju znęcania się nad bezbronnymi. Omego. –
dodałem na końcu nieco ciszej.
- Riuki ty świnio ! – słyszałem zaraz. Nie zdążyłem
zareagować ponieważ Rosie zasłaniała mi cały widok na Cinie. Ta jak podskoczyła
i walnęła mi z pięty w pyszczek to myślałem że mi coś złamała. Odrzuciło mnie
do tyłu na tyle by uderzyć plecami w ścianę i zsunąć się po niej na ziemie.
Zawsze wiedziałem, że ta mizerna blondynka ma pare w łapkach i nóżkach.
Poczułem że z mojej wargi leje się krew. Dziewczyna dumna z siebie podeszła i
uniosła nieco moją główkę. Wtedy patrzyłem na nią tak niewinnie i spokojnie.
Nie spodziewała się tego więc jak tylko spojrzała mi w oczy od razu ją
zamurowało. Wyrwałem jej mordkę z
uścisku i odwróciłem głowę w inną stronę. Gdybym był bardziej podbudowany pewnie
bym jej oddał, ale …. Nie tym razem. Wytarłem rozwaloną wargę. Widać było że
dziewczyna się tym przejęła. Heh ta to jednak jest dziwna. Rosie tez patrzyła
na mnie z takim… zmartwieniem (?). Gdy tylko Cinia chciała mnie odejść natychmiast
została przeze mnie odepchnięta.
-Nie dotykaj mnie… - warknąłem patrząc na nią teraz już jak
wściekłe zwierze przez kosmyki białych włosów.
( Dziewczyny ? )
Od Rosie - C.D Daryla
Czułąm się tak jakbym miała znowu upaść. Moje nogi były niczym wata.
Szybko podparłam się o ścianę zanim zdążyłam na nowo się przewrócić. Nie
wiedziałam co mam teraz zrobić. Pierwszy raz spotkałam się z takim
typem człowieka. Serce biło mi jak młot, a blade dłonie drżały jak
nigdy. Spuściłam głowę stając naprzeciw niego. Z moich oczu pociekły
słone łzy strachu. Skąd w nim taka gwałtowność? Wzięłam głębszy oddech,
żeby się trochę uspokoić i przełknąć łzy. Po chwili, gdy już widziałam
co jest przede mną uniosłam bardzo, ale to bardzo delikatnie głowę i
przyjrzałam mu się zza kosmyków białych włosów. Był dosyć wysokim
blondynem o fioletowych oczach, jego wygląd w ogóle nie pasował do
charakteru. Ale któż to wie, może po prostu za mało go znam?
- Przepraszam Cię raz jeszcze… - wyszeptałam wręcz niesłyszalnie, ale on to chyba usłyszał, bo spojrzał na mnie tym swoim nietypowym spojrzeniem
Szybkim ruchem uniosłam dłonie i zakryłam ze strachem twarz. Bałam się, że znowu sięgnie po broń, jednak po dłuższej chwili nic mi się nie stało, więc chyba zbytnio się mną nie przejął.
- Jeżeli chciałeś wystraszyć mnie na śmierć to gratulacje.. udało ci się - stwierdziłam cicho i już miałam go wyminąć, gdy zrobił krok w bok i znowu stanął przede mną
Uniosłam lekko przestraszoną główkę, by spojrzeć mu nieśmiało w oczy. Po chwili chłopak zaczął na mnie znowu krzyczeć. Nogi znowu się pode mną ugięły. Zrobiłam krok do tyłu, żeby oprzeć się o ścianę, ale on i tak podszedł bliżej. Nie przestawał na mnie wrzeszczeć. Kątem oka zauważyłam, że znowu sięga po pistolet.
- Daryl proszę nie rób tego.. - wyszeptałam odwracając głowę
Chciałabym czasem umieć krzyczeć może wtedy byłabym mniej bezbronna. Odsunęłam jedną dłoń od ściany lekko przybliżając ją do siebie.
- Nawet nie próbuj używać Arcany! - wrzasnął mi niemalże do ucha, a ja zadrżałam
Spokojnie wysunęłam dłoń w jego stronę i położyłam ją mu na nadgarstku ręki pod którą trzymał pistolet. Wiem, że to bardzo ryzykowne, ale musze spróbować.
- Proszę.. wynagrodzę Ci to jakoś, ale błagam nie rób mi krzywdy.. - wyszeptałam do niego drżącym głosem, a z moich oczu pociekły łzy
(Daryl? Nie zabijaj jej :c )
- Przepraszam Cię raz jeszcze… - wyszeptałam wręcz niesłyszalnie, ale on to chyba usłyszał, bo spojrzał na mnie tym swoim nietypowym spojrzeniem
Szybkim ruchem uniosłam dłonie i zakryłam ze strachem twarz. Bałam się, że znowu sięgnie po broń, jednak po dłuższej chwili nic mi się nie stało, więc chyba zbytnio się mną nie przejął.
- Jeżeli chciałeś wystraszyć mnie na śmierć to gratulacje.. udało ci się - stwierdziłam cicho i już miałam go wyminąć, gdy zrobił krok w bok i znowu stanął przede mną
Uniosłam lekko przestraszoną główkę, by spojrzeć mu nieśmiało w oczy. Po chwili chłopak zaczął na mnie znowu krzyczeć. Nogi znowu się pode mną ugięły. Zrobiłam krok do tyłu, żeby oprzeć się o ścianę, ale on i tak podszedł bliżej. Nie przestawał na mnie wrzeszczeć. Kątem oka zauważyłam, że znowu sięga po pistolet.
- Daryl proszę nie rób tego.. - wyszeptałam odwracając głowę
Chciałabym czasem umieć krzyczeć może wtedy byłabym mniej bezbronna. Odsunęłam jedną dłoń od ściany lekko przybliżając ją do siebie.
- Nawet nie próbuj używać Arcany! - wrzasnął mi niemalże do ucha, a ja zadrżałam
Spokojnie wysunęłam dłoń w jego stronę i położyłam ją mu na nadgarstku ręki pod którą trzymał pistolet. Wiem, że to bardzo ryzykowne, ale musze spróbować.
- Proszę.. wynagrodzę Ci to jakoś, ale błagam nie rób mi krzywdy.. - wyszeptałam do niego drżącym głosem, a z moich oczu pociekły łzy
(Daryl? Nie zabijaj jej :c )
Od Daryla
Blondyn spojrzał w lustro podziwiając swoje odbicie. Uśmiechnął się
czarująco do własnego oblicza. Chwilę potem wrócił do normalnej dziennej
krzątaniny. Właściwie nie do końca normalnej. Daryl kręcił się po
pokoju i sprawdzał czy broń jest na swoim miejscu. Nikt nie był w stanie
odpowiedzieć, skąd młody chłopak ma takie rzeczy. I dlaczego nie
zostały natychmiast skonfiskowane przez naukowców. Stanął przy drzwiach,
prawie gotowy do wyjścia. Złapał swój ukochany pistolet, i schował go
do futerału przy pasku. Odbezpieczony, bo w końcu nie wiadomo co może
się zdarzyć. Na przykład jakby kogoś zastrzelił bez broni palnej?
Otworzył drzwi swojego apartamentu, wychodząc na korytarz. Następnie
efektownie trzasnął nimi, tak że wszystkie spojrzenia skierowane zostały
na niego. Był w centrum uwagi, a przecież o to mu tylko chodziło. O ten
podziw w oczach słabszych od niego. Beznadziejnych ludzi, podobnych
bardziej do bydła niż do osób. Ich zachwyt i bezwzględny posłuch
wprawiały go w dobry humor. Daryl ruszył na niższe piętro pełen
samozadowolenia. Dzień zapowiadał się naprawdę dobrze. Zeskoczył
zgrabnie z ostatnich schodków. W okół niego przechodzili zajęci swoimi
sprawami mieszkańcy ośrodka. Chłopak dotknął opuszkami palców karty,
schowanej przy pistolecie. Zawsze wolał się upewnić, czy jest ona we
właściwym miejscu.
Ruszył przed do przodu rzucając przechodniom bystre spojrzenie fiołkowych oczu. Tak jak się spodziewał, posłusznie schodzono mu z drogi. Najwyraźniej wyczuwali, że lepiej z nim nie zadzierać. Kątem oka dostrzegł niską dziewczynę. Stała w kącie ze spuszczoną głową najwyraźniej czekając, aż największy tłum opuści korytarz. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia ruszyła przed siebie, najwyraźniej z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Cóż, prawie jej się udało. W pośpiechu nie zauważyła samotnego blondyna, który stanął jej drodze. Uderzyła w niego, po czym upadła na ziemię. Spojrzał na nią, fioletowymi oczami, z początku pełnymi zadumy.
- Uch...przepraszam...- wyjąkała próbując się podnieść. Twarz chłopaka wykrzywił grymas złości. Bez żadnych skrupułów podciął wstającej dziewczynie nogi, tak że znów znalazła się na podłodze. Otworzyła szeroko, sarnie, przestraszone oczęta.
- Jak łazisz?!- warknął nie przyjaźnie i wymierzył w nią bronią. Zbladła przerażona jego gwałtowną reakcją. To mu się podobało. Gdy wzbudzał strach, czuł się jakby jednocześnie zyskiwał szacunek. Ludzie z korytarza w większości znikli, a ci którzy zostali odwrócili spojrzenia, najwyraźniej nie chcąc mieszać się w konflikt.
- Nie...strzelaj...proszę...- wyszeptała drżąc jak listek na wietrze. Jej blada dłoń powędrowała do kieszeni.
- Łapy precz od Arcany!- syknął. Cofnęła pospiesznie rękę. - Jak będziesz coś kombinować to odstrzelę ci łeb! Myślisz że nie dam rady?!- dodał. W oczach jego ofiary zabłysły łzy. Poczuł satysfakcję. Osiągnął to co chciał. Właściwie to nie planował dzisiaj nikogo mordować, choć gdyby dziewczyna zrobiła coś nie po jego myśli - nie wahałby się pociągnąć za spust.
- Jak się nazywasz?- zapytał już nieco spokojniej jednocześnie opuszczając broń. Schował pistolet do futerału.
- Rosie...-wydukała. Pochylił się i złapał ją za ramię ciągnąc do góry i stawiając na nogi. Jej oddech był ciężki i urywany po stresie, który pojawił się przez pistolet wycelowany w głowę. Puścił ją nie zwracając uwagi na to czy stoi, czy też znowu ląduje na ziemi.
- Daryl. - rzucił tylko w ramach przedstawienia.
< Rosie? >
Ruszył przed do przodu rzucając przechodniom bystre spojrzenie fiołkowych oczu. Tak jak się spodziewał, posłusznie schodzono mu z drogi. Najwyraźniej wyczuwali, że lepiej z nim nie zadzierać. Kątem oka dostrzegł niską dziewczynę. Stała w kącie ze spuszczoną głową najwyraźniej czekając, aż największy tłum opuści korytarz. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia ruszyła przed siebie, najwyraźniej z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Cóż, prawie jej się udało. W pośpiechu nie zauważyła samotnego blondyna, który stanął jej drodze. Uderzyła w niego, po czym upadła na ziemię. Spojrzał na nią, fioletowymi oczami, z początku pełnymi zadumy.
- Uch...przepraszam...- wyjąkała próbując się podnieść. Twarz chłopaka wykrzywił grymas złości. Bez żadnych skrupułów podciął wstającej dziewczynie nogi, tak że znów znalazła się na podłodze. Otworzyła szeroko, sarnie, przestraszone oczęta.
- Jak łazisz?!- warknął nie przyjaźnie i wymierzył w nią bronią. Zbladła przerażona jego gwałtowną reakcją. To mu się podobało. Gdy wzbudzał strach, czuł się jakby jednocześnie zyskiwał szacunek. Ludzie z korytarza w większości znikli, a ci którzy zostali odwrócili spojrzenia, najwyraźniej nie chcąc mieszać się w konflikt.
- Nie...strzelaj...proszę...- wyszeptała drżąc jak listek na wietrze. Jej blada dłoń powędrowała do kieszeni.
- Łapy precz od Arcany!- syknął. Cofnęła pospiesznie rękę. - Jak będziesz coś kombinować to odstrzelę ci łeb! Myślisz że nie dam rady?!- dodał. W oczach jego ofiary zabłysły łzy. Poczuł satysfakcję. Osiągnął to co chciał. Właściwie to nie planował dzisiaj nikogo mordować, choć gdyby dziewczyna zrobiła coś nie po jego myśli - nie wahałby się pociągnąć za spust.
- Jak się nazywasz?- zapytał już nieco spokojniej jednocześnie opuszczając broń. Schował pistolet do futerału.
- Rosie...-wydukała. Pochylił się i złapał ją za ramię ciągnąc do góry i stawiając na nogi. Jej oddech był ciężki i urywany po stresie, który pojawił się przez pistolet wycelowany w głowę. Puścił ją nie zwracając uwagi na to czy stoi, czy też znowu ląduje na ziemi.
- Daryl. - rzucił tylko w ramach przedstawienia.
< Rosie? >
Od Kinshi'ego - C.D Akiry
Nie wiedziałem co zrobić. Kaito klepnął mnie w plecy.
-Braciszku, jak kobieta podaje ci rękę należy ją uścisnąć...-przewrócił oczyma.
Uścisnąłem delikatnie jej rękę. Po chwili zauważyłem budkę z lodami. Ruszyłem przed siebie, wciąż trzymając dziewczynę. Było dosyć gorąco, a więc może chciałaby coś na ochłodę. Spojrzałem na sprzedawcę, a potem na Akirę.
-Jakiego loda chcesz?-zapytałem.
-Hm...-zaczęła się zastanawiać.-Niech będą truskawkowe.
-Mogą być dwie gałki czy chcesz więcej?
-Mogą być.
Dziewczyna zaczęła wyciągać portfel. Zatrzymałem ją. Musiałem zrobić dobre wrażenie, a więc zapłacę za nią! Dobry pomysł. Akira stanęła z boku i rozejrzała się. Zapłaciłem za lody i podałem truskawkowy deser towarzyszce.
-Dziękuję-powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
-Nie miałaś wyboru, a więc nie masz za co dziękować-powiedziałem.
Zaczęliśmy iść. Znaleźliśmy kilka wspólnych tematów, chociażby o lodach. O dziwo, Kaito nie dokuczał mi tak jak zwykle. Czyżby polubił Akirę mimo tego, że go nie widzi? Często znikał mi z widoku, co prawda powinienem się cieszyć, ale czułem pewną obawę. Raczej coś planuje. Po chwili zauważyłem, że Akira macha mi ręką przed twarzą.
-Należy słuchać co do ciebie mówią!-zdenerwowała się.
-Przepraszam, zamyśliłem się.
Prychnęła. Miała chyba dość szwendania się po ośrodku. Chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę najbliższej ławki. Usiadła i założyła nogę na nogę. Przysiadłem się na drugi koniec ławki. Nie wiedziałem co można teraz porobić. Akira skończyła jeść swój deserek.
-Ja...-zacząłem. Dziewczyna się do mnie odwróciła.-Ja chcę ci podziękować, że jesteś tu teraz ze mną-uśmiechnąłem się.-Może dla ciebie to nic nie znaczy, ale towarzystwo brata jest wkurzające i naprawdę potrzebuję innych do normalnego funkcjonowania. Chciałbym również, abyś wiedziała, że jesteś drugą osobą, którą tu poznałem, a więc jesteś dla mnie ważna...
Akira zdziwiła się tym trochę, ale kogo by to nie zdziwiło. Obca osoba mówi ci, że jesteś dla niej ważna czy ważny.
-Co prawda jest jeszcze trochę za wcześnie, ale chcę abyś została moją... przyjaciółką!-zacząłem się lekko śmiać.
Nie wiedziałem co teraz dziewczyna zrobi. Uderzy? Ucieknie? Zacznie się śmiać? Postanowiłem się do niej przysunąć. Czułem jak coś mnie jeszcze pcha. Uśmiech zszedł mi z twarzy i odwróciłem się. Kaito... Wiedziałem, że długo nie wytrzyma i musi coś zrobić. Było już jednak za późno by coś zrobić. Przechyliłem się i można powiedzieć, że leżałem na Akirze. Zdałem sobie sprawę, że na mojej twarzy zaczęły pojawiać się rumieńce. Nie dość, że odwaliłem taką mowę to jeszcze to. Ona chyba ode mnie ucieknie... Bliźniak trzymał mnie i nie mogłem zbytnio się ruszyć. Akira pewnie zastanawiała się co teraz zrobić.
-Przepraszam!-powiedziałem.
Nie mogłem się zbytnio szarpać, bo wciąż na niej "leżę". Po chwili do głowy wpadł mi plan.
-Akira, strąć mnie z ławki.
Akira?
-Braciszku, jak kobieta podaje ci rękę należy ją uścisnąć...-przewrócił oczyma.
Uścisnąłem delikatnie jej rękę. Po chwili zauważyłem budkę z lodami. Ruszyłem przed siebie, wciąż trzymając dziewczynę. Było dosyć gorąco, a więc może chciałaby coś na ochłodę. Spojrzałem na sprzedawcę, a potem na Akirę.
-Jakiego loda chcesz?-zapytałem.
-Hm...-zaczęła się zastanawiać.-Niech będą truskawkowe.
-Mogą być dwie gałki czy chcesz więcej?
-Mogą być.
Dziewczyna zaczęła wyciągać portfel. Zatrzymałem ją. Musiałem zrobić dobre wrażenie, a więc zapłacę za nią! Dobry pomysł. Akira stanęła z boku i rozejrzała się. Zapłaciłem za lody i podałem truskawkowy deser towarzyszce.
-Dziękuję-powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
-Nie miałaś wyboru, a więc nie masz za co dziękować-powiedziałem.
Zaczęliśmy iść. Znaleźliśmy kilka wspólnych tematów, chociażby o lodach. O dziwo, Kaito nie dokuczał mi tak jak zwykle. Czyżby polubił Akirę mimo tego, że go nie widzi? Często znikał mi z widoku, co prawda powinienem się cieszyć, ale czułem pewną obawę. Raczej coś planuje. Po chwili zauważyłem, że Akira macha mi ręką przed twarzą.
-Należy słuchać co do ciebie mówią!-zdenerwowała się.
-Przepraszam, zamyśliłem się.
Prychnęła. Miała chyba dość szwendania się po ośrodku. Chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę najbliższej ławki. Usiadła i założyła nogę na nogę. Przysiadłem się na drugi koniec ławki. Nie wiedziałem co można teraz porobić. Akira skończyła jeść swój deserek.
-Ja...-zacząłem. Dziewczyna się do mnie odwróciła.-Ja chcę ci podziękować, że jesteś tu teraz ze mną-uśmiechnąłem się.-Może dla ciebie to nic nie znaczy, ale towarzystwo brata jest wkurzające i naprawdę potrzebuję innych do normalnego funkcjonowania. Chciałbym również, abyś wiedziała, że jesteś drugą osobą, którą tu poznałem, a więc jesteś dla mnie ważna...
Akira zdziwiła się tym trochę, ale kogo by to nie zdziwiło. Obca osoba mówi ci, że jesteś dla niej ważna czy ważny.
-Co prawda jest jeszcze trochę za wcześnie, ale chcę abyś została moją... przyjaciółką!-zacząłem się lekko śmiać.
Nie wiedziałem co teraz dziewczyna zrobi. Uderzy? Ucieknie? Zacznie się śmiać? Postanowiłem się do niej przysunąć. Czułem jak coś mnie jeszcze pcha. Uśmiech zszedł mi z twarzy i odwróciłem się. Kaito... Wiedziałem, że długo nie wytrzyma i musi coś zrobić. Było już jednak za późno by coś zrobić. Przechyliłem się i można powiedzieć, że leżałem na Akirze. Zdałem sobie sprawę, że na mojej twarzy zaczęły pojawiać się rumieńce. Nie dość, że odwaliłem taką mowę to jeszcze to. Ona chyba ode mnie ucieknie... Bliźniak trzymał mnie i nie mogłem zbytnio się ruszyć. Akira pewnie zastanawiała się co teraz zrobić.
-Przepraszam!-powiedziałem.
Nie mogłem się zbytnio szarpać, bo wciąż na niej "leżę". Po chwili do głowy wpadł mi plan.
-Akira, strąć mnie z ławki.
Akira?
Od Rosie - C.D Futaby
Ucieszyłam się, że nas zauważyła. Będzie nam trochę raźniej z kolejnym
„ciastkożercom”. Kiedy zbliżyła się do nas od razu zaprosiłam ją na koc.
Usiadła obok, a potem zapoznała się z Futabą. Wzięłam jedno z pudełek
na środek i razem zajadałyśmy się ciasteczkami niemalże dusząc się przy
tym ze śmiechu. Nie pomyślałabym, że możemy się razem tak świetnie
bawić. Ludzie co prawda patrzyli na nas ze zdziwieniem na twarzach, ale
co ich to. Najważniejsze jest to, żebyśmy my się dobrze bawiły. Szybciej
niż się spodziewałam słodycze się skończyły, a my zostałyśmy z pustymi
pudełkami. Ja zaczęłam składać opakowania, żeby łatwiej je było z
powrotem schować do siatek, ale dziewczyny wybrały bardziej destrukcyjną
metodę rozrywając je na mniejsze kawałki. Zaśmiałam się spoglądając na
nie kątem oka. Po dłuższej chwili siatki były zapełnione skrawkami
tektury pokrytej czekoladą i lukrem. One zabrały śmieci szukając kosza, a
kiedy ja tak na nie czekałam zauważyłam, że obok drzewa rośnie sporo
ładnych kwiatów. Zerwałam parę i z nudów zaczęłam pleść z nich łańcuch.
Po jakimś czasie zauważyłam, że będą ładnie wyglądać jako wianki na
głowy. Kilka kwiatów tu, kilka tam.. I gotowe! Założyłam sobie jeden
wesoło na głowę, a gdy zauważyłam, że już wracają rozmawiając ze sobą
szybko ukryłam się po drugiej stronie drzewa. Po krótkim czasie
usłyszałam ich kroki i wołanie mnie. Rozglądały się nerwowo
zastanawiając się gdzie się podziałam. Tłumiłam śmiech, a gdy
zauważyłem, że obie stoją tyłem do drzewa zakradłam się do nich i stając
na palcach niezgrabnie założyłam ich wianki. Warto było zobaczyć ich
zdziwione miny. W tych wiankach wyglądały.. słodko. Uśmiechnęłam się do
nich przekręcając głowę. Po chwili wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- To co teraz robimy? - zapytałam i spoglądnęłam na nie z zaciekawieniem
- Może pójdziemy na pomost? - zaproponowała Futaba
- No ok… - odparła Cinia, ale przerwałam jej lekkim pociągnięciem za ramię
Szłyśmy obok siebie śmiejąc się. Miny innych projektów po prostu zniewalały z nóg. Aż takie śmieszne, że trzy dziewczyny z różnych Team’ów i w wiankach idą sobie w kierunku wody? No dobra było trochę, a raczej bardzo śmieszne. Gdy wreszcie usiadłyśmy na molo zdjęłam buty i zamoczyłam nogi w wodzie. Nie była jakaś zimna, a wręcz przeciwna, była troszkę cieplejsza od letniej. Dziewczyny także machały stopami w wodzie. Nagle poczułam, że zsuwam się z kładki. Złapałam się Futaby, ale ona mnie nie utrzymała i także zaczęła spadać. Po chwili wszystkie wylądowałyśmy w wodzie, a nasze wianki odpłynęły na sam środek. Na szczęście tutaj miałam jeszcze grunt. Z początku chciałyśmy jak najszybciej wyjść na brzeg, ale skończyło się na niezłej chlapaninie i głośnych śmiechach na pół parku. Kiedy wreszcie wyszłyśmy przemoczone do suchej nitki złapałyśmy za buty i pokierowałyśmy się w stronę apartamentów.
- Musimy się jeszcze raz spotkać w takiej grupie - zaproponowała największa z nas ciastkożerca czyt. Futaba
Potaknęłam wesoło razem z Cinią.
- Może umówmy się, że spotkamy się u mnie najszybciej jak będziecie mogły? Jakby mnie tam nie było to idźcie do drugiej ok? - zaproponowałam wchodząc po schodach
Zgodziły się i już po chwili byłyśmy w swoich apartamentach. Szybko wleciałam do łazienki i wrzuciłam przemoczone ubrania do pralki wycierając się ręcznikiem, po czym przeszukałam szafę w poszukiwaniu czegoś suchego.
(Nikt nie dokańcza.)
- To co teraz robimy? - zapytałam i spoglądnęłam na nie z zaciekawieniem
- Może pójdziemy na pomost? - zaproponowała Futaba
- No ok… - odparła Cinia, ale przerwałam jej lekkim pociągnięciem za ramię
Szłyśmy obok siebie śmiejąc się. Miny innych projektów po prostu zniewalały z nóg. Aż takie śmieszne, że trzy dziewczyny z różnych Team’ów i w wiankach idą sobie w kierunku wody? No dobra było trochę, a raczej bardzo śmieszne. Gdy wreszcie usiadłyśmy na molo zdjęłam buty i zamoczyłam nogi w wodzie. Nie była jakaś zimna, a wręcz przeciwna, była troszkę cieplejsza od letniej. Dziewczyny także machały stopami w wodzie. Nagle poczułam, że zsuwam się z kładki. Złapałam się Futaby, ale ona mnie nie utrzymała i także zaczęła spadać. Po chwili wszystkie wylądowałyśmy w wodzie, a nasze wianki odpłynęły na sam środek. Na szczęście tutaj miałam jeszcze grunt. Z początku chciałyśmy jak najszybciej wyjść na brzeg, ale skończyło się na niezłej chlapaninie i głośnych śmiechach na pół parku. Kiedy wreszcie wyszłyśmy przemoczone do suchej nitki złapałyśmy za buty i pokierowałyśmy się w stronę apartamentów.
- Musimy się jeszcze raz spotkać w takiej grupie - zaproponowała największa z nas ciastkożerca czyt. Futaba
Potaknęłam wesoło razem z Cinią.
- Może umówmy się, że spotkamy się u mnie najszybciej jak będziecie mogły? Jakby mnie tam nie było to idźcie do drugiej ok? - zaproponowałam wchodząc po schodach
Zgodziły się i już po chwili byłyśmy w swoich apartamentach. Szybko wleciałam do łazienki i wrzuciłam przemoczone ubrania do pralki wycierając się ręcznikiem, po czym przeszukałam szafę w poszukiwaniu czegoś suchego.
(Nikt nie dokańcza.)
Od Misaki - C.D Shin'a
Pomyślałam chwilę, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Żaden, nawet
najgłupszy pomysł. Pomyślałam jeszcze chwilę, ale nic nie udało mi się
wymyślić.
- Nie wiem... Na chwilę obecną nie mam pomysłu, ale może coś się zaraz nasunie... - odpowiedziałam. - Chyba że ty masz jakiś...
Chłopak pomyślał chwilę, po czym powiedział:
- Ja bym coś zaproponował, ale lepiej, abyś ty zdecydowała - uśmiechnął się.
- Przecież pomysłu nie mam, mówiłam ci - zachichotałam. - I chyba nic nie wymyślę.
- No dobrze, dobrze - uśmiechnął się ponownie. - To jak wymyślisz to powiedz.
- Nie ma sprawy - odwzajemniłam uśmiech, po czym zaczęłam myśleć.
Co moglibyśmy razem robić...? Nie wiem, czy mu odpowiadałoby rysowanie... Nawet jeśli, nie miałam sprzętu. Naprawdę nie miałam żadnego, nawet najgłupszego pomysłu.
Przybliżyłam się delikatnie do niego, ale jeszcze niepewnie. Nie wiedziałam, jak zareaguje, ale zauważyłam, że delikatnie się uśmiechnął.
Dalej myślałam, co możemy robić, ale w głowie miałam pustkę. Żaden pomysł mi nie przychodził do głowy. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym gorzej mi szło z wymyślaniem.
- A co lubisz robić, lub co chciałbyś zrobić? - zapytałam go. Może przyjdzie mi coś do głowy.
<Shin? Dalej brakuje pomysłu, sorki :c >
- Nie wiem... Na chwilę obecną nie mam pomysłu, ale może coś się zaraz nasunie... - odpowiedziałam. - Chyba że ty masz jakiś...
Chłopak pomyślał chwilę, po czym powiedział:
- Ja bym coś zaproponował, ale lepiej, abyś ty zdecydowała - uśmiechnął się.
- Przecież pomysłu nie mam, mówiłam ci - zachichotałam. - I chyba nic nie wymyślę.
- No dobrze, dobrze - uśmiechnął się ponownie. - To jak wymyślisz to powiedz.
- Nie ma sprawy - odwzajemniłam uśmiech, po czym zaczęłam myśleć.
Co moglibyśmy razem robić...? Nie wiem, czy mu odpowiadałoby rysowanie... Nawet jeśli, nie miałam sprzętu. Naprawdę nie miałam żadnego, nawet najgłupszego pomysłu.
Przybliżyłam się delikatnie do niego, ale jeszcze niepewnie. Nie wiedziałam, jak zareaguje, ale zauważyłam, że delikatnie się uśmiechnął.
Dalej myślałam, co możemy robić, ale w głowie miałam pustkę. Żaden pomysł mi nie przychodził do głowy. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym gorzej mi szło z wymyślaniem.
- A co lubisz robić, lub co chciałbyś zrobić? - zapytałam go. Może przyjdzie mi coś do głowy.
<Shin? Dalej brakuje pomysłu, sorki :c >
Od Akiry - C.D Kinshi'ego
Spojrzałam na chłopaka dość dziwnie. Najpierw taki nieśmiały
i zupełnie zagubiony ,a teraz tak bardzo rozmowny i przyjacielski. Właściwie na
dobrą sprawę to ja tez udawałam „spłoszoną sarenkę” by go czasem nie wystraszyć
tym swoim gadulstwem.
-Ejjj… - powiedział zniżając się delikatnie i zaglądając w
moje oczka zasłonięte grzyweczką. Pomachałam tylko głową to w prawo to w lewo
żeby wyrwać się z transu i od razu roześmiałam się. Zakryłam dłonią usta i
przymrużyłam oczy.
-Spokojnie. Nie tak szybko bo nie nadążę. – powiedziałam i
zaraz wyciągnęłam małą łapkę ( w porównaniu do jego). Dotknęłam palcem
wskazującym ( a raczej długim paznokciem ) jego czółka. Ten zrobił zeza by
zerknąć na to co robię. Roześmiałam się jeszcze bardziej. – Twoje włosy też są
spoko. Zwłaszcza że są dłuuugie…
-Podobają ci się długie włosy u chłopaka ? - podniósł rękę i pociągnął za kosmyk swoich
włosów.
-Hmmm… no może. – puściłam do niego oczko i za raz ruszyłam
przed siebie. Jak na chłopaka to miał dość długie włosy, a raczej mi się tak
wydawało. Sodko to wyglądało. – Po za tym chyba zawsze można pofarbować.
-Hmmm… no nie wiem. A twoje są..
-… Naturalne. – dokończyłam
-Oczy …też ?
-No coś ty, to są sztuczne szklane kulki. – powiedziałam
ironicznie . Kiedy wiedziałam już że chłopak idzie tuż za mną obróciłam się na
pięcie do niego i podałam dłoń.- Akira.
( Kinshi ? )
Od Rosie - C.D Daniela
Uśmiechnęłam się ciepło do chłopaka z lekkim rumieńcem. Tańczyć mu się
zachciało? Zaśmiałam się cicho na tą myśl, a potem zrobiłam krok w
stronę chłopaka, gdy już miałam go chwycić lekko cofnęłam rękę ze
strachem.
- To jest bezpieczne? - zapytałam cicho
- Tak - odparł zwięźle i lekko uniósł kąciki ust
Odwzajemniłam gest i tum razem śmielej podałam mu dłoń. Zarumieniłam się od jego dotyku, ale w moim przypadku to normalne. Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie i uniósł się lekko, a ja razem z nim. Wystraszyłam się i mocniej ścisnęłam jego dłoń. On tylko uśmiechnął się i po chwili byliśmy już na zewnątrz. Zanim się spostrzegłam znaleźliśmy się pod budynkiem biblioteki. Daniel zdjął rękę z karty i oboje staliśmy się normalni. Uśmiechnęłam się nadal z rumieńcem i wciągnęłam go do środka czytelni. Bardzo lubiłam to miejsce. Przemierzaliśmy regały razem, a po dłuższym momencie trafiliśmy do tych odpowiednich. Odłożyłam książki i spojrzałam na chłopaka. Cieszę się, że go poznałam, no może nie jest to tak jakbym chciała to zrobić, ale dobrze, że się spotkaliśmy. Nagle stanęliśmy przed lustrem i dopiero wtedy zauważyłam, że cały czas trzymam go za rękę. Zarumieniłam się odwracając wzrok w kierunku książek. Kompletnie zapomniałam, że nadal to robię, ale skoro chłopak się nie sprzeciwiał to czemu ja bym miała. Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i zaczęłam delikatnie machać rączką, za którą go trzymałam. Nawet na to nie zareagował. Po dłuższym czasie wybraliśmy parę książek i wyszliśmy z budynku.
- To gdzie teraz? - zapytał rozglądając się
- Może.. do parku? - zaproponowałam z uśmiechem
- A co z książkami.. - westchnął patrząc na tomy
Wzięłam je od niego i schowałam do swojej torby. Teraz przynajmniej nie będą nam przeszkadzać. Daniel już miał znowu użyć karty, gdy go powstrzymałam.
- Przejdziemy się? - zapytałam, a chłopak po chwili zastanowienia potaknął
Nadal trzymałam się blisko, ale już nie za rękę. Ogólnie bałam się, że tak naprawdę mu się to nie podoba i nie chciałam go wkurzyć. Westchnęłam cicho, a on spoglądnął na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, po czym spojrzałam na okolice. Straszne tłumy dzisiaj były na placu. Nagle usłyszałam krzyki z dwa metry od nas. Zaczęła się jakaś ostra bójka. Wystraszona przybliżyłam się do Daniela i opuściłam głowę. Chciałam jak najszybciej dostać się do parku i usiąść w bezpiecznym miejscu..
(Daniel? Pocieszysz Rosie?)
- To jest bezpieczne? - zapytałam cicho
- Tak - odparł zwięźle i lekko uniósł kąciki ust
Odwzajemniłam gest i tum razem śmielej podałam mu dłoń. Zarumieniłam się od jego dotyku, ale w moim przypadku to normalne. Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie i uniósł się lekko, a ja razem z nim. Wystraszyłam się i mocniej ścisnęłam jego dłoń. On tylko uśmiechnął się i po chwili byliśmy już na zewnątrz. Zanim się spostrzegłam znaleźliśmy się pod budynkiem biblioteki. Daniel zdjął rękę z karty i oboje staliśmy się normalni. Uśmiechnęłam się nadal z rumieńcem i wciągnęłam go do środka czytelni. Bardzo lubiłam to miejsce. Przemierzaliśmy regały razem, a po dłuższym momencie trafiliśmy do tych odpowiednich. Odłożyłam książki i spojrzałam na chłopaka. Cieszę się, że go poznałam, no może nie jest to tak jakbym chciała to zrobić, ale dobrze, że się spotkaliśmy. Nagle stanęliśmy przed lustrem i dopiero wtedy zauważyłam, że cały czas trzymam go za rękę. Zarumieniłam się odwracając wzrok w kierunku książek. Kompletnie zapomniałam, że nadal to robię, ale skoro chłopak się nie sprzeciwiał to czemu ja bym miała. Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i zaczęłam delikatnie machać rączką, za którą go trzymałam. Nawet na to nie zareagował. Po dłuższym czasie wybraliśmy parę książek i wyszliśmy z budynku.
- To gdzie teraz? - zapytał rozglądając się
- Może.. do parku? - zaproponowałam z uśmiechem
- A co z książkami.. - westchnął patrząc na tomy
Wzięłam je od niego i schowałam do swojej torby. Teraz przynajmniej nie będą nam przeszkadzać. Daniel już miał znowu użyć karty, gdy go powstrzymałam.
- Przejdziemy się? - zapytałam, a chłopak po chwili zastanowienia potaknął
Nadal trzymałam się blisko, ale już nie za rękę. Ogólnie bałam się, że tak naprawdę mu się to nie podoba i nie chciałam go wkurzyć. Westchnęłam cicho, a on spoglądnął na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, po czym spojrzałam na okolice. Straszne tłumy dzisiaj były na placu. Nagle usłyszałam krzyki z dwa metry od nas. Zaczęła się jakaś ostra bójka. Wystraszona przybliżyłam się do Daniela i opuściłam głowę. Chciałam jak najszybciej dostać się do parku i usiąść w bezpiecznym miejscu..
(Daniel? Pocieszysz Rosie?)
Od Riuki'ego - C.D Charli'ego
Ja psychopatą ? Do takiego prawdziwego psychopaty (jakim
jest na przykład Nyar) to jeszcze mi trochę brakuje. To znaczy…. Ja tak sądzę.
No, ale może dla zwykłego, nędznego człowieczka coś takiego było niespotykanie
dziwne. W sumie to nie spotkałem się jeszcze nigdy z osobą, która tak jak ja
piłaby krew. Pffyyy… to on się powinien cieszyć że tak niezwykle przystojny
osobnik jak ja chciał skosztować jego krwi.
W tej chwili stałem sobie przy dużym oknie, które nie
pokazywało mi więcej niż po prostu wielkie stalowe ściany ośrodka i oczywiście „malownicze
krajobrazy” jakim były fontanny na samym środku. Obróciłem główkę w prawo i kontem oka
spojrzałem na chłopaka. Siedział pod ścianą. Z pewnością po tak dużej utracie
krwi nie mógł się podnieść. Nie było mi go szkoda. To było tak po „przyjacielsku”,
wcale nie zamierzałem go zabić nie no co wy…
-Rumienisz się… - stwierdziłem po dłuższym przyglądaniu się
twarzyczce mojego „przyjaciela”
-Wcale nie… - powiedział i tera zakrył czerwone policzki
rękawem bluzy. Jakie to uroooocze. (Tak w moich ustach brzmi to mniej więcej
jak *żyg*). Ruszyłem się z miejsca tylko po to by podejść do chłopaka i
podnieść go z tej jakże zimnej podłogi. Nie żebym się martwił czy coś, ale taki
ochłapek mi teraz leżał na środku pokoju że jakby tu ktoś wszedł to by była
niezła jazda. Wziąłem go za szmaty i za raz rzuciłem na kanapę. (Ah ja tak
bardzo brutalny). Ten coś tylko tam syknął, ale jakoś nadal było mu ciężko na
mnie spojrzeć.
-Jednak nie jesteś tak dobry jak Cinia… - westchnąłem
teatralnie i oparłam się za raz o kanapę siadając na ziemi tuż obok tego
miejsca w którym on leżał.
-Co !? To tą dziewczynę też skrzywdziłeś !?
-Hy hy… poprawka…. – powiedziałem i za raz pochyliłem się
nad nim. Na szczęście miałem teraz opaskę na jednym oku bo nie wiem jakby się
to dla niego skończyło. Hihihi. (Jego godność którą ma w majtkach mogła by
ucierpieć) – Cinia sama się poddała. – pstryknąłem go w nos i za raz szybko odsunąłem
się - To wygląda tak że ona tego chciała… - wystawiłem język i oblizałem swoje
palce – Chociaż może to było mniej przyjemne niż dla ciebie…- wyszczerzyłem
ząbki
( Charlie ?)
Od Rosie - C.D Aki'ego
Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem w oczach. Przed chwilą mówił
jak nawiedzony, a teraz chce żebym mu opowiadała bajki? Nie powiem ciut
dziwne, ale cóż może on tak ma. Uniosłam lekko brwi na jego słowa, ale
gdy przekręcił główkę wyczekując wypowiedzi położyłam się, a raczej
usiadłam z wyciągniętymi nogami na kołdrze, a on wtulił się w pościel.
Westchnęłam i spojrzałam w sufit. Co ja mam mu niby opowiedzieć? Nie
znam żadnych.
- To jak? - zapytał przyglądając się mi
- Ale ja nie znam żadnych bajek Aki.. - stwierdziłam cicho, a on przyjrzał mi się nie rozumiejąc o co chodzi
- Jak to? - zapytał podnosząc się do siadu
- Po prostu. Ja nie miałam tak za bardzo rodziców ani dzieciństwa, więc nie miał mi też kto opowiadać historii na dobranoc - powiedziałam i lekko spuściłam głowę
Wiem, że to dziwne być pod okiem naukowców od niemalże samych narodzin. Odebrano mnie matce, gdy tylko przestałam pożywiać się mlekiem. Co prawda dobrze się mną opiekowali, ale to nie to samo. Zawsze wiedziałam, że jestem inna, ale dopiero, gdy mnie tu przeniesiono zdałam sobie z tego sprawę na poważnie. Spoglądnęłam kątem oka na chłopca, który cały czas wyczekiwał bajki. Westchnęłam cicho i oparłam się o poduszkę. W sumie, kiedyś przeczytałam parę książek dla dzieci, gdy sama nim byłam, ale ledwo je pamiętam. Może coś posklejam z tych odłamków, które zapadły mi w pamięć. Po chwili grobowej ciszy zaczęłam od słynnego „Dawno, dawno temu…”. Aki wsłuchiwał się w moje słowa, ale po krótkim czasie zaczął ziewać. Niezręcznie, lecz szybko zakończyłam opowiastkę i zapytałam go o czym chciałby posłuchać.
- A może opowiesz mi o tym swoim dzieciństwie? - zapytał lekko unosząc kąciki ust
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
Chłopiec pokiwał radośnie główką. I co ja mam mu niby powiedzieć.. Nic ciekawego w tym nie było. Podparłam się dłońmi o kraniec poduszki, żeby się nie zsunąć. Już miałam zaczynać, gdy nagle poczułam coś dziwnego. Zimne, ostre ostrze znajdowało się po poduszką. Przeszedł mnie dreszcz, lecz zamiast tego uśmiechnęłam się lekko do Aki’ego. Co to ma być!? Wsunęłam z powrotem nóż tam gdzie leżał i nagle zauważyłam jakieś książki na półce. Energicznie wstałam i ściągnęłam jedną z nich. Ponownie usiadłam obok chłopca i otworzyłam tom na pierwszej stronie. Były to jakieś bajki na dobranoc, czyli coś co mi się bardzo przyda. Kiedy brałam tą książkę kątem oka zauważyłam tytuły reszty z nich. Większość z nich miała w tytule krew, śmierć i tym podobne. Ok.. to się robi coraz dziwniejsze.. Zanim się spostrzegłam chłopiec usnął od historii z książki. Przykryłam go dokładniej kołdrą, odłożyłam książkę na półkę i po cichu wyszłam z jego mieszkania. Wymknęłam się przez drzwi i szybkim krokiem udałam się do siebie. Chwilę po wyjściu na korytarz usłyszałam cichy huk, tak jakby coś ciężkiego spadło na ziemię. Nie specjalnie się tym przejęłam. Kiedy wreszcie wróciłam do siebie zakluczyłam niezdarnie drzwi, ale przez senność sama nie pamiętam czy na pewno je zakluczyłam. Wykończona padłam na łóżko zakrywając się kołdrą. A może to wszystko było tylko sen?..
(Aki? Wpadniesz w odwiedziny z Momo?)
- To jak? - zapytał przyglądając się mi
- Ale ja nie znam żadnych bajek Aki.. - stwierdziłam cicho, a on przyjrzał mi się nie rozumiejąc o co chodzi
- Jak to? - zapytał podnosząc się do siadu
- Po prostu. Ja nie miałam tak za bardzo rodziców ani dzieciństwa, więc nie miał mi też kto opowiadać historii na dobranoc - powiedziałam i lekko spuściłam głowę
Wiem, że to dziwne być pod okiem naukowców od niemalże samych narodzin. Odebrano mnie matce, gdy tylko przestałam pożywiać się mlekiem. Co prawda dobrze się mną opiekowali, ale to nie to samo. Zawsze wiedziałam, że jestem inna, ale dopiero, gdy mnie tu przeniesiono zdałam sobie z tego sprawę na poważnie. Spoglądnęłam kątem oka na chłopca, który cały czas wyczekiwał bajki. Westchnęłam cicho i oparłam się o poduszkę. W sumie, kiedyś przeczytałam parę książek dla dzieci, gdy sama nim byłam, ale ledwo je pamiętam. Może coś posklejam z tych odłamków, które zapadły mi w pamięć. Po chwili grobowej ciszy zaczęłam od słynnego „Dawno, dawno temu…”. Aki wsłuchiwał się w moje słowa, ale po krótkim czasie zaczął ziewać. Niezręcznie, lecz szybko zakończyłam opowiastkę i zapytałam go o czym chciałby posłuchać.
- A może opowiesz mi o tym swoim dzieciństwie? - zapytał lekko unosząc kąciki ust
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
Chłopiec pokiwał radośnie główką. I co ja mam mu niby powiedzieć.. Nic ciekawego w tym nie było. Podparłam się dłońmi o kraniec poduszki, żeby się nie zsunąć. Już miałam zaczynać, gdy nagle poczułam coś dziwnego. Zimne, ostre ostrze znajdowało się po poduszką. Przeszedł mnie dreszcz, lecz zamiast tego uśmiechnęłam się lekko do Aki’ego. Co to ma być!? Wsunęłam z powrotem nóż tam gdzie leżał i nagle zauważyłam jakieś książki na półce. Energicznie wstałam i ściągnęłam jedną z nich. Ponownie usiadłam obok chłopca i otworzyłam tom na pierwszej stronie. Były to jakieś bajki na dobranoc, czyli coś co mi się bardzo przyda. Kiedy brałam tą książkę kątem oka zauważyłam tytuły reszty z nich. Większość z nich miała w tytule krew, śmierć i tym podobne. Ok.. to się robi coraz dziwniejsze.. Zanim się spostrzegłam chłopiec usnął od historii z książki. Przykryłam go dokładniej kołdrą, odłożyłam książkę na półkę i po cichu wyszłam z jego mieszkania. Wymknęłam się przez drzwi i szybkim krokiem udałam się do siebie. Chwilę po wyjściu na korytarz usłyszałam cichy huk, tak jakby coś ciężkiego spadło na ziemię. Nie specjalnie się tym przejęłam. Kiedy wreszcie wróciłam do siebie zakluczyłam niezdarnie drzwi, ale przez senność sama nie pamiętam czy na pewno je zakluczyłam. Wykończona padłam na łóżko zakrywając się kołdrą. A może to wszystko było tylko sen?..
(Aki? Wpadniesz w odwiedziny z Momo?)
Od Kinshi'ego - Do Akiry
Otworzyłem oczy. Kolejny dzień w tym ośrodku. Obok mnie spał jeszcze
Kaito. Tylko wtedy wydawał się taki spokojny i w miarę znośny. Uważając
by go nie obudzić wstałem i ruszyłem w stronę drzwi. Wtszedłem z pokoju.
Usiadłem na kanapie, włączyłem telewizor. Może co ciekawego pokażą.
Przetarłem oczy i zacząłem wpatrywać się w telewizor. Nie lubiłem
zbytnio przebywać sam, jeszcze w tym apartamencie. Po chwili wyłączyłem
"magiczne pudło". Postanowiłem się zbierać do wyjścia. Może poznam kogoś
nowego.
Znalazłem się przed wejściem i wyjściem budynku. Oczywiście nie mogło zabraknąć brata. Ruszyłem przed siebie rozglądając się dookoła. Nie lubiłem zbytnio przechodzić między ludźmi takiego pokroju; wiecznie zajęci. Zawsze zastanawia mnie czym są zajęci. Może po prostu udają by uniknąć innych? Może to tylko chwila ze względu na trudną sytuację? Wątpię żeby mieli inny powód. Najważniejsze są chyba relacje z innymi. Z rozmyśleń wyrwał mnie upadek. Przypadkowo wpadłem na jakąś dziewczynę. Była lekko poddenerwowana.
-Prz-przepraszam-powiedziałem.
Wyciągnęła do mnie rękę i pomogła wstać. Kaito zaczął się śmiać. Dziewczyna była prawie takiego samego wzrostu co ja. Miała takie delikatne rączki w dotyku. Zauważyłem również, że ma je pomalowane. Nie dało się też zauważyć wyjątkowego koloru włosów, były fioletowe.
-Jak się nazywasz?-zapytałem.
Odwróciła głowę i coś cicho powiedziała. Podrapałem się po głowie.
-Ja jestem Kinshi-zacząłem niepewnie.-Może chciałabyś się gdzieś przejść?-zaproponowałem.
-No dobra-powiedziała.
Poczułem lekką ulgę; jak na razie nie skrzywdziła mnie i zgodziła się przejść. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Nie wiedziałem o czym mogę rozmawiać z nową koleżanką. Nawet do końca nie wiem jak się nazywa. Trzeba coś zrobić bo sobie pójdzie i pomyśli, że jestem jakimś takim ponurakiem czy coś. Stanąłem przed nią i spojrzałem jej prosto w oczy.
-Masz bardzo ładne oczki i włosy. Mają bardzo ciekawy kolor-powiedziałem.-Moje włosy są takie... białe. Takie pozbawione ładnego koloru. Poza tym widzę, że dbasz o swoje paznokietki. One też są naprawdę ładne. Zauważyłem również, że byłaś wcześniej lekko poddenerwowana. Jeśli bym mógł... Chciałbym się dowiedzieć dlaczego. Dodatkowo... Nie wiesz, "że złość piękności szkodzi"?
Akira? c:
Znalazłem się przed wejściem i wyjściem budynku. Oczywiście nie mogło zabraknąć brata. Ruszyłem przed siebie rozglądając się dookoła. Nie lubiłem zbytnio przechodzić między ludźmi takiego pokroju; wiecznie zajęci. Zawsze zastanawia mnie czym są zajęci. Może po prostu udają by uniknąć innych? Może to tylko chwila ze względu na trudną sytuację? Wątpię żeby mieli inny powód. Najważniejsze są chyba relacje z innymi. Z rozmyśleń wyrwał mnie upadek. Przypadkowo wpadłem na jakąś dziewczynę. Była lekko poddenerwowana.
-Prz-przepraszam-powiedziałem.
Wyciągnęła do mnie rękę i pomogła wstać. Kaito zaczął się śmiać. Dziewczyna była prawie takiego samego wzrostu co ja. Miała takie delikatne rączki w dotyku. Zauważyłem również, że ma je pomalowane. Nie dało się też zauważyć wyjątkowego koloru włosów, były fioletowe.
-Jak się nazywasz?-zapytałem.
Odwróciła głowę i coś cicho powiedziała. Podrapałem się po głowie.
-Ja jestem Kinshi-zacząłem niepewnie.-Może chciałabyś się gdzieś przejść?-zaproponowałem.
-No dobra-powiedziała.
Poczułem lekką ulgę; jak na razie nie skrzywdziła mnie i zgodziła się przejść. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Nie wiedziałem o czym mogę rozmawiać z nową koleżanką. Nawet do końca nie wiem jak się nazywa. Trzeba coś zrobić bo sobie pójdzie i pomyśli, że jestem jakimś takim ponurakiem czy coś. Stanąłem przed nią i spojrzałem jej prosto w oczy.
-Masz bardzo ładne oczki i włosy. Mają bardzo ciekawy kolor-powiedziałem.-Moje włosy są takie... białe. Takie pozbawione ładnego koloru. Poza tym widzę, że dbasz o swoje paznokietki. One też są naprawdę ładne. Zauważyłem również, że byłaś wcześniej lekko poddenerwowana. Jeśli bym mógł... Chciałbym się dowiedzieć dlaczego. Dodatkowo... Nie wiesz, "że złość piękności szkodzi"?
Akira? c:
Od Nyar'a - C.D Takumi'ego
- Nie. Chyba wolę jeszcze tak zostać – zachichotałem głupkowato. Zaraz
po tym wysunąłem język i zbliżyłem go do jego warg. Usłyszałem
poruszenie za drzwiami więc momentalnie odsunąłem się od Smerfika.
Otworzył oczy i gdy obadał sytuację, że jest już bezpiecznie podniósł
się do siadu. Przykryłem się kołdrą i podkulił...Chwila! To w innej
kolejności, więc jeszcze raz: Podkuliłem nogi do brody,a potem
przykryłem się kołdrą, oczywiście tak jak na to mi pozwalało ułożenie
Takumi'ego, ponieważ siedział cały czas na moim łóżku. Poczułem
delikatne kłucie tam, gdzie miałem tę feralną ranę, wyprostowałem więc
nogę pod kołdrą. Takumi spojrzał na mnie nagle, jakby obudził się z
jakiegoś snu.
- Pokaż mi jak cię urządziłem – złapał nagle za koniec kołdry i pociągnął do siebie, ja jednak zatrzymałem ją z uśmieszkiem.
- Ty,ty! Nie za dużo sobie pozwalasz? - zapytałem niczym jakaś cnotliwa dziewuszka – Nie możesz tego zobaczyć.. To takie wstydliwe – mruknąłem ze smutną miną. Cisza – z jego jak i z mojej strony, wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem dalej trzymając za kołdrę.
- Zaraz zacznę krzyczeć kochanie,że mam zboczeńca na sali – wybuchnąłem śmiechem puszczając kołdrę, przy okazji oparłem się plecami o ścianę. Znów poczułem delikatnie odczuwalny ból. Takumi nie odezwał się, ale czułem cały czas jego wzrok z typu: „Co za debil”.
- No Smerfusiu mój – zaśmiałem się i delikatnie pchnąłem go w ramię, opadł na łóżko. Przekręciłem głowę w prawo niczym owczarek nierozumiejący polecenia właściciela – w tym ułożeniu Takumi robiłby za właściciela (hy yh, tak, mam tę moc! Aaa, z nową zorzą zbudzę się. Nie ma tamtej mnie) .Ok idziemy dalej. Oparłem się na kolanach,a rączki położyłem obok Takumi'ego. Potem jeden nieskoordynowany ruch i BAM! Leżałem obok Takumi'ego na brzuszku, po chwili jednak obróciłem się do niego.
- Tak fajnie sobie leżysz – szepnąłem z uśmieszkiem. Zdałem sobie sprawę z tego jak duże jest to łóżko, mieściliśmy się tam we dwójkę.. Zaskoczyło mnie również to,ze było tak spokojnie. Może jednak coś tam go boli. Obróciłem się na plecki i popatrzyłem w ten biały,obrzydliwy sufit. Nagle drzwi zaskrzypiały i wszedł ten doktorek co wcześniej. Rozejrzał się po sali, a potem zawiesił wzrok na moim łóżku. Od razu popatrzył na mnie wrogo, podniosłem się do siadu.
- Chwila,chwila! Nic mu nie zrobiłem..- obroniłem się gwałtownie – Jeszcze... - dodałem ciszej patrząc w prawo z głupawym uśmieszkiem, ruszyłem ramionkami a potem podniosłem się z łóżeczka. Doktorek podszedł do Takumi'ego. Pochylił się nad nim i zajrzał mu w oczęta. Ten znowu wyrwany ze snu chciał gwałtownie się podnieść. Naukowiec od razu się odsunął dając Niebieskiemu pole do manewru.
- Lepiej się trochę czujesz, Kyo..uya? - ewidentnie nie znał jego nazwiska, jeju cóż to za wspaniały naukowiec, nieznający nazwisk swoich project'ów, musiał przeczytać jego nazwisko z jakiegoś zeszyciku, który trzymał na tym swoim drewienku. Przewróciłem oczami. Już chyba ja jestem bardziej rozgarnięty niż oni! ...Nie..No dobra, nie oszukujmy się, ale od tego facia na pewno. Zaczął coś później gadać o jakichś lekach i innych pierdołach.
- Koniec pieprzenia, teraz wychodzimy doktorku – mruknąłem – Pomóż Smerfowi wstać , niech walnie się na swoje łóżko, bo ja też chciałbym poleżeć. A raczej sam się nie dźwignie – wskazałem na Takumi'ego kciukiem.
- Ty nie możesz podać mu ręki? - zapytał naukowiec z wyrzutem.
- Nie. To moje łóżko,a on należy do pana, nie do mnie. Proszę go wziąć i walnąć tam – ponownie wskazałem palcem miejsce, gdzie Takumi ma zostać ułożony, heh to zapewne wyglądało jakbym to ja był tutaj jakimś głównym proboszczem. Doktorek ściągnął niebieściaka z mojego łóżka a potem położył go w odpowiednim miejscu. Położyłem się, przykryłem kołderką i tylko spojrzałem na Kyouyę. On patrzył na mnie. Wreszcie chyba obaj zasnęliśmy.[...]
Czułem,że ktoś mi się przyglądał.. Hm.. To było tak dziwne uczucie. Gdy otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu zobaczyłem zjawę.. A przynajmniej tak wydawało mi się na początku. Dopiero potem ogarnąłem,że to „człowiek”, miał rozcięte policzki, tak jak ja,a do tego zza grzywki widać było zaszyte powieki. Przetarłem oczy myśląc,że jeszcze śnię. Cały czas zastanawiałem się kto to jest do cholery jasnej?! Ale spodobał mi się od razu. Sami swoi. Takumi chyba jeszcze spał, spojrzałem na niego kątem oka. Tak, miałem rację – spał. Podkuliłem nogi bliżej korpusu, a potem zsunąłem je na podłogę.
- Co ty tu robisz? - zapytałem z lekkim uśmiechem odchylając głowę nieco do tyłu, oparłem też ręce za plecami więc.. No ten tego.. No właśnie i już! Przyjrzałem się mu lepiej, miał jeszcze straszną bliznę na twarzy oraz na szyi i barku.
(Nathaniel?)
- Pokaż mi jak cię urządziłem – złapał nagle za koniec kołdry i pociągnął do siebie, ja jednak zatrzymałem ją z uśmieszkiem.
- Ty,ty! Nie za dużo sobie pozwalasz? - zapytałem niczym jakaś cnotliwa dziewuszka – Nie możesz tego zobaczyć.. To takie wstydliwe – mruknąłem ze smutną miną. Cisza – z jego jak i z mojej strony, wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem dalej trzymając za kołdrę.
- Zaraz zacznę krzyczeć kochanie,że mam zboczeńca na sali – wybuchnąłem śmiechem puszczając kołdrę, przy okazji oparłem się plecami o ścianę. Znów poczułem delikatnie odczuwalny ból. Takumi nie odezwał się, ale czułem cały czas jego wzrok z typu: „Co za debil”.
- No Smerfusiu mój – zaśmiałem się i delikatnie pchnąłem go w ramię, opadł na łóżko. Przekręciłem głowę w prawo niczym owczarek nierozumiejący polecenia właściciela – w tym ułożeniu Takumi robiłby za właściciela (hy yh, tak, mam tę moc! Aaa, z nową zorzą zbudzę się. Nie ma tamtej mnie) .Ok idziemy dalej. Oparłem się na kolanach,a rączki położyłem obok Takumi'ego. Potem jeden nieskoordynowany ruch i BAM! Leżałem obok Takumi'ego na brzuszku, po chwili jednak obróciłem się do niego.
- Tak fajnie sobie leżysz – szepnąłem z uśmieszkiem. Zdałem sobie sprawę z tego jak duże jest to łóżko, mieściliśmy się tam we dwójkę.. Zaskoczyło mnie również to,ze było tak spokojnie. Może jednak coś tam go boli. Obróciłem się na plecki i popatrzyłem w ten biały,obrzydliwy sufit. Nagle drzwi zaskrzypiały i wszedł ten doktorek co wcześniej. Rozejrzał się po sali, a potem zawiesił wzrok na moim łóżku. Od razu popatrzył na mnie wrogo, podniosłem się do siadu.
- Chwila,chwila! Nic mu nie zrobiłem..- obroniłem się gwałtownie – Jeszcze... - dodałem ciszej patrząc w prawo z głupawym uśmieszkiem, ruszyłem ramionkami a potem podniosłem się z łóżeczka. Doktorek podszedł do Takumi'ego. Pochylił się nad nim i zajrzał mu w oczęta. Ten znowu wyrwany ze snu chciał gwałtownie się podnieść. Naukowiec od razu się odsunął dając Niebieskiemu pole do manewru.
- Lepiej się trochę czujesz, Kyo..uya? - ewidentnie nie znał jego nazwiska, jeju cóż to za wspaniały naukowiec, nieznający nazwisk swoich project'ów, musiał przeczytać jego nazwisko z jakiegoś zeszyciku, który trzymał na tym swoim drewienku. Przewróciłem oczami. Już chyba ja jestem bardziej rozgarnięty niż oni! ...Nie..No dobra, nie oszukujmy się, ale od tego facia na pewno. Zaczął coś później gadać o jakichś lekach i innych pierdołach.
- Koniec pieprzenia, teraz wychodzimy doktorku – mruknąłem – Pomóż Smerfowi wstać , niech walnie się na swoje łóżko, bo ja też chciałbym poleżeć. A raczej sam się nie dźwignie – wskazałem na Takumi'ego kciukiem.
- Ty nie możesz podać mu ręki? - zapytał naukowiec z wyrzutem.
- Nie. To moje łóżko,a on należy do pana, nie do mnie. Proszę go wziąć i walnąć tam – ponownie wskazałem palcem miejsce, gdzie Takumi ma zostać ułożony, heh to zapewne wyglądało jakbym to ja był tutaj jakimś głównym proboszczem. Doktorek ściągnął niebieściaka z mojego łóżka a potem położył go w odpowiednim miejscu. Położyłem się, przykryłem kołderką i tylko spojrzałem na Kyouyę. On patrzył na mnie. Wreszcie chyba obaj zasnęliśmy.[...]
Czułem,że ktoś mi się przyglądał.. Hm.. To było tak dziwne uczucie. Gdy otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu zobaczyłem zjawę.. A przynajmniej tak wydawało mi się na początku. Dopiero potem ogarnąłem,że to „człowiek”, miał rozcięte policzki, tak jak ja,a do tego zza grzywki widać było zaszyte powieki. Przetarłem oczy myśląc,że jeszcze śnię. Cały czas zastanawiałem się kto to jest do cholery jasnej?! Ale spodobał mi się od razu. Sami swoi. Takumi chyba jeszcze spał, spojrzałem na niego kątem oka. Tak, miałem rację – spał. Podkuliłem nogi bliżej korpusu, a potem zsunąłem je na podłogę.
- Co ty tu robisz? - zapytałem z lekkim uśmiechem odchylając głowę nieco do tyłu, oparłem też ręce za plecami więc.. No ten tego.. No właśnie i już! Przyjrzałem się mu lepiej, miał jeszcze straszną bliznę na twarzy oraz na szyi i barku.
(Nathaniel?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)