Dobrze, że się mnie nie bała i w ogóle…. Ale to nie o to
chodziło, że tego chce, czy też chce żeby mnie nie dotykała. Bałem się… że
zrobię jej krzywdę. Jest taka nieznośna. Zawsze kiedy proszę o coś po kilka
razy ona robi i tak swoje a potem z tego są kłótnie, nieporozumienia i nam
obojgu dzieje się krzywda. Czy ona nie może tego w końcu zrozumieć !?
-Dlaczego się odsunęłaś… skoro rzekomo się mnie nie boisz ? –
zapytałem spoglądając na nią z pod ciut za długiej grzywki. Dziewczyna chyba
nie za bardzo wiedziała co odpowiedzieć, a ja sam nie miałem siły, żeby ją do
tego namawiać. Po prostu tym razem odpuszczę… wszystko. Mam trochę dość.
Całkiem inaczej by się to potoczyło gdyby jej tutaj nie było. Przekręciłem
głowę w inna stronę i już zamierzałem wstać. W sumie to mi się to udało, ale za
nim ruszyłem w stronę łóżka: Cinia chwyciła mnie delikatnie za palce. Obróciłem
głowę w jej stronę i tylko wyczekiwałem jakichś słów.
-Nie boje się… po prostu… powiedziałeś, że mam cie nigdy
więcej nie dotykać.
-Hmmm zabolało no nie ? Po za tym już złamałaś ten zakaz. Ja
nadal nie rozumiem dlaczego ty możesz ranić innych a nikt nie może ranić
ciebie..- wyrwałem palce z jej uścisku. Cinia jakby zawiedziona moimi słowami
szarpnęła głową i spojrzała w moje oczy.
Nie było w nich nic oprócz cierpienia, zmęczenia i bólu. Czego więc ona w nich szukała.
-Zawsze jesteś taki nieznośny kiedy ktoś chce dla ciebie
dobrze.. ? – szepnęła cicho. Widać było, że jest smutna, ale ja też nie czułem
się teraz najlepiej a to był chyba jedyny sposób, żeby w końcu dała mi chwilę
spokoju. – Czasami mam wrażenie, że ty mnie tak na serio nie kochasz… -
wymruczała coś pod nosem. Niestety doskonale to słyszałem i gdy tylko już
chciała wyjść z mojego pokoju, zerwałem się z miejsca ( w miarę możliwości ).
Złapałem ją w tali i przyszpiliłem do ściany. Sam ledwo stałem, ale ciul z tym.
Kuźwa wykończę się kiedyś dla tej dziewczyny.
Oparłem rękę nad jej głową, i zaraz zerknąłem jej w oczy.
-Dlaczego ty mi to robisz…- zacisnąłem lekko rękę na
materiale jej sukienki – Nie potrafisz zrozumieć tego, że obwiniam się za każde
słowo … za każdą krzywdę jaką ci robie, a ty cały czas do mnie lgniesz i
prosisz się o następne kłopoty…. Jak tak będziesz robić to nie obronisz mnie,
ani siebie ! – warknąłem zdesperowany – Nie mów tak, że cie nie kocham…. Bo się
kurwa staram…- tym razem zdołałem to już tylko wychrypieć, bo już za moment
zrobiło mi się czarno przed oczami… Czyżbym zemdlał ?
( Cinia ?)