Niespodziewanie znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. Czułam lekkie
zawroty głowy, więc wsparłam się o słup. "Czemu stoję?" zapytałam samą
siebie "I gdzie ja jestem?". Spróbowałam sobie przypomnieć co robiłam
przed chwilą, jednak wspomnienia były bardzo mętne. Biegłam. Uciekałam
przed czymś. Nie... chwila... to coś innego... we wspomnieniach
widziałam tylko ucieczkę. Zachwiałam się zszokowana odkryciem. A teraz?
Stałam w ciemnym pomieszczeniu z kilkoma jeszcze dziewczynami. Kim one
są? Nie uciekałam.
Niespodziewanie sytuacja zdała mi się niezwykle komiczna i nierealne.
Zaczęłam się śmiać w głos niepowstrzymanym i spazmatycznym śmiechem.
Ujrzałam jak dziewczyny się odwracają zdziwione w moim kierunku i nagle
odskakując. Kilka z nich wycelowało we mnie dłonie, jednak ich uwagę
odwrócił ktoś, miotający się po przeciwnej stornie, mamrocząc coś o
wyjściu. Nieznajome stanęły do siebie plecami.
- Co się tu dzieje? - zapytała jedna z nich. - Kim one są?
Śmiałam się dalej, nie mogłam przestać. Prawa źrenica zaczęła wylewać
się na tęczówkę. Nagle ktoś zapalił światło. Blask lampy oślepił mnie na
chwilę. Zamilkłam. Dziewczyna po przeciwnej stronie również zamarła.
Fioletowowłosa ślicznotka trzymała rękę na włączniku.
- Jesteście ubrane tak jak my - stwierdziła, przyglądając się nam uważnie. - Kim jesteście?
- Gośćmi z bezsnu - odparłam, szczerząc szyderczo zęby.
Coś piknęło w zegarku na ręce pytającej. Spojrzała na niego i
zmarszczyła brwi. Potem powiodła wzrokiem do białowłosej towarzyszki i
do drugiej białowłosej. Chciała coś powiedzieć, ale kształty dziewczyn
rozmyły się płynnie. W pokoju panowała nieprzenikniona cisza. Chyba nikt
do końca nie rozumiał, tego co właśnie zaszło.
- Dostałam wiadomość o zmianie składu teamu... - powiedziała niepewnie dziewczyna. - Na nowicjuszki.
- Teraz to na pewno zginiemy. - Blondynka spojrzała na nas z sporą dozą nieufności, a może nawet strachu.
- Gdzie jesteśmy? - zaciekawiła się czarnowłosa, która wcześniej koniecznie chciała wyjść.
- Przejrzyjcie urządzenia, które macie na rękach. Tam znajdziecie wszystkie informacje.
Dopiero teraz zauważyłam zegarek na nadgarstku. Szybko weszłam do
systemu i przeczytałam wszystkie widoczne tam informacje. Znów zaczęłam
się śmiać, podpierając się o ścianę, by nie upaść.
- To sen! To cholern* sen! Coś takiego nie istnieje! Nie może istnieć!! -
Dalej zanosiłam się obłąkańczym rechotem. - Tylko tam istnieje magia!
- Uspokój się Argono. - Głos Akiry był ostry i chłodny. - Musimy się ogarnąć, jeśli chcemy to jakoś przeżyć.
- Na początek stąd wyjdźmy... - zaproponowała nieco nerwowo Mixi.
Liderka skinęła głową i przeszłyśmy do kolejnego, równie zniszczonego
pomieszczania, ale nieco większego. Była tam skrzynia ze sprzętem.
- Teraz powinnyśmy...
- Dowiedzieć się coś o sobie. - Mój głos był zimny i pozbawiony emocji.
- Coś o sobie? Po co? - zapytała liderka
- Jeśli nie poznamy swoich możliwości nie damy rady dobrze
współpracować. - Wzruszyłam ramionami. - Niektórzy tutaj muszą mieć na
prawdę potężne zdolności, gdyż nie ma tu ograniczeń. Może się zdarzyć
wszystko. Ważne jest by jak najlepiej wykorzystać nasze możliwości.
- Racja - Mixi popatrzyła na mnie z ukosa. - Musimy ustalić kto lepiej sprawdzi się w ataku, a kto w supporcie.
- Zgoda. - Akira skinęła głową. - Posiadam Carte di Vita. Mogę
przywoływać przez nie wiele mocy żywiołów, myślę więc, że dobre by to
było w ataku.
- Ja posiadam Kami no keiyaku, to w większości zdolności techniczne i
nie mogę ich nadużywać. Pozostanę w odwodzie, ewentualnie mogę wspomagać
atakujących poprzez ostrzał z broni palnej. - Spojrzałam na Mixi.
- Jestem niezła w władaniu szpadą, posiadam zdolność ogłuszającego
krzyku, ale to może zadziałać również na was. Mogę manipulować czasem.
- To też raczej atak - stwierdziłam, a dziewczyna mruknęła coś w odpowiedzi niezrozumiale.
Zapadła chwila ciszy, w której mierzyłyśmy się wzrokiem.
- Ja mogę wywoływać ból, ale dopiero po długim czasie. Nie nadaje się do
walki... - powiedziała cicho Misaki. Dopiero teraz przypomniałam sobie o
jej obecności.
- Więc będziemy cię osłaniać. - stwierdziłam. - Oddaję głos naszej liderce.
- Powinniśmy się uzbroić. - Dziewczyna wskazała na skrzynie.
(Akira? Mixi? Może Misaki?)
niedziela, 22 lutego 2015
[Team 4] Od Rosie - C.D Futaby
To nie były moje klimaty. Preferowałam raczej ciszę i spokój, a nie
jakieś walki. Kiedy reszta dyskretnie wyglądała za okna. Ja usiadłam w
kącie i skuliłam się. Schowałam głowę w nogach, zamknęłam oczy, po czym
zaczęłam nasłuchiwać. Naukowcy dużo bawili się moimi genami i udało im
się lekko polepszyć mój słuch. Jeżeli się skupiłam mogłam usłyszeć każdy
szmer i odgłos. Myślałam głównie o tych walczących, nie zwracam uwagi
na to co robili moi towarzysze. Niby nie było w tym nic nadzwyczajnego.
Huki, kroki, krzyki. Staram się rozpoznać chociaż jeden głos i
dowiedzieć się czy jest tam więcej chłopaków lub dziewczyn. Na oko było
tam z 6 chłopaków i 2 dziewczyny. Niebezpieczne połączenie. Ciężko było
cokolwiek rozpoznać przy tych wybuchach. Już powoli nudziło mi się to,
gdy nagle usłyszałam coś niewiarygodnego. W chaosie rozpoznałam głos
Takumi’ego i Riuki’ego. Oni tutaj są? Wyprostowałam się i przeszedł mi
dreszcz po plecach. Futaba zauważyła to i podeszła do mnie.
- Coś się.. - zapytała, ale od razu ją uciszyłam
- Cii… posłuchaj. Rozpoznajesz jakieś znajome głosy? - zapytałam wstając
Dziewczyna na chwilę opuściła głowę, ale po chwili ją podniosła.
- Nie, jest teraz za duży hałas - odparła i spojrzała na mnie
Pokiwałam głową i spojrzałam na chłopaków. Próbowali obserwować bitwę, ale z każdą chwilą coraz więcej kurzu wznosiło się w powietrze. Nie było już prawie nic widać, a przecież było to aż drugie piętro. Zerknęłam znowu na dziewczynę. Wyglądało na to, że dobrze zna się na strategiach. Już chciałam coś powiedzieć, gdy coś wybuchło u podnóża naszego budynku. Wszystko się zachwiało. Jakimś cudem mimo iż kołysaliśmy się na boki dobre kilka krótkich chwil budynek utrzymał się. Miał solidną konstrukcje. Szepnęłam coś do Futaby, a ona odezwała się do reszty.
- Lepiej będzie na razie zejść na dół i poszukać innego budynku. Nie zapowiada się, że ta bitwa szybko się skończy.
Chłopaki pokiwali głowami, chociaż Roxel wyglądał na lekko podirytowanego. No co prawda to prawda był naszym kapitanem, ale jakoś nie specjalnie mu to szło. Lekko uśmiechnęłam się do niego i zeszłam za Futabą na parter. Walka nie cichła nawet na chwilę, a krzyki były coraz głośniejsze. Przerażały mnie takie rzeczy, ale z drugiej strony przywykłam do mordobicia. „Oni” bardzo często poddawali mnie takim testom. W opuszczonych miejscach, gdzie wszyscy są sobie wrogami, ale wracając. Jakimś cudem udało nam się wymknąć z budynku i przejść trochę dalej. Schroniliśmy się w jakimś mniejszym budynku. Wyglądało to na starą remizę strażacką. Co prawda nie było tam w ogóle dachu, ale na niższych piętrach było w miarę bezpiecznie. Takie budowle są dodatkowo wzmacniane co sprawia, że są doskonałe do przeczekania jakiś bójek i tym podobnych. No cóż.. naukowcy wyszkolili mnie ciut w takich sprawach, a raczej doinformowali o wszystkim. Nie wiem czemu nie skasowali mi tego z pamięci, ale może przynajmniej na coś przydam się drużynie. Gdy tak czekaliśmy, aż trochę się uspokoi nieśmiało zawołałam resztę i razem usiedliśmy w jednej z pustych małych sal placówki (chodziło o to, żeby nie było echa, które mogło nas zdradzić).
- A więc tak.. - zaczęłam siadając na jednym z kamieni i lekko opuszczając wzrok - Znam trochę rozkład poszczególnych rzeczy na podobnych mapach - stwierdziłam i poczułam jak wbijają na mnie wzrok
Wysunęłam lekko rękę i wskazałam na zegarek. Uruchomiłam hologramy tak żeby wszyscy mogli widzieć o co mi chodzi. Wskazałam na kilka malutkich domków porozrzucanych po mieście.
- Są to domy jednorodzinne. Są mocno zniszczone i wyglądają jakby miały się zawalić ładne parę lat temu, a za dywany robi tam gęsty jak trawa mech. Ogólnie mega wyniszczone, ale w piwnicach można znaleźć mnóstwa prowiantu. Dalej… - przerwałam na chwilę pokazując tym razem niskie bloki - Są w niemal nienaruszonym stanie, ale tylko z wyglądu. Sypią się jak piach na pustyni i mogą runąć w każdej chwili. Zazwyczaj w ich okolicach można znaleźć małe, opuszczone sklepy z odzieżą. Jakimś cudem są w idealnym stanie. Hm… - spojrzałam na mapę i wskazałam na średniej wielkości biurowce, których jest najwięcej - Jest to jedna z najbardziej niepozornych rzeczy. Wszystkie piętra oprócz trzech najwyższych są zapełnione gnijącymi kartkami i zepsutą kawą, ale właśnie na tych ostatnich są luksusowe sypialnie. Zamknięte na klucz, ale zamki są ta zardzewiałe, że nawet nie ma co schodzić niżej do recepcji. Można się tam spokojnie przespać. Co by tu jeszcze… - przyjrzałam się i przypomniało mi się o najważniejszym - No i oczywiście coś żeby tu nie zdechnąć pierwszego dnia. Leki, apteczki, prysznice, jakieś łomy i podobne rzeczy do przemieszczania się po budynkach można znaleźć w takich miejscach jak więzienia, szkoły i ogólnie wszystkie takie rozgałęzione, kilkupoziomowe, podłużne budynki…
Wyłączyłam hologramy i nieśmiało spojrzałam na nich. Głupio się czułam, gdy tak na mnie patrzyli. Spojrzałam na Futabę błagalnym wzrokiem, a po chwili walka chyba ucichła. Wyjrzeliśmy poza budynek i rzeczywiście była taka cisza jak wcześniej. Kiedy szliśmy ulicą rozglądając się i nasłuchując zauważyłam, że jest już po południu. Trochę przesiedzieliśmy przeczekując bitwę.
(Roxel, Futaba, Renji? To co robimy?)
- Coś się.. - zapytała, ale od razu ją uciszyłam
- Cii… posłuchaj. Rozpoznajesz jakieś znajome głosy? - zapytałam wstając
Dziewczyna na chwilę opuściła głowę, ale po chwili ją podniosła.
- Nie, jest teraz za duży hałas - odparła i spojrzała na mnie
Pokiwałam głową i spojrzałam na chłopaków. Próbowali obserwować bitwę, ale z każdą chwilą coraz więcej kurzu wznosiło się w powietrze. Nie było już prawie nic widać, a przecież było to aż drugie piętro. Zerknęłam znowu na dziewczynę. Wyglądało na to, że dobrze zna się na strategiach. Już chciałam coś powiedzieć, gdy coś wybuchło u podnóża naszego budynku. Wszystko się zachwiało. Jakimś cudem mimo iż kołysaliśmy się na boki dobre kilka krótkich chwil budynek utrzymał się. Miał solidną konstrukcje. Szepnęłam coś do Futaby, a ona odezwała się do reszty.
- Lepiej będzie na razie zejść na dół i poszukać innego budynku. Nie zapowiada się, że ta bitwa szybko się skończy.
Chłopaki pokiwali głowami, chociaż Roxel wyglądał na lekko podirytowanego. No co prawda to prawda był naszym kapitanem, ale jakoś nie specjalnie mu to szło. Lekko uśmiechnęłam się do niego i zeszłam za Futabą na parter. Walka nie cichła nawet na chwilę, a krzyki były coraz głośniejsze. Przerażały mnie takie rzeczy, ale z drugiej strony przywykłam do mordobicia. „Oni” bardzo często poddawali mnie takim testom. W opuszczonych miejscach, gdzie wszyscy są sobie wrogami, ale wracając. Jakimś cudem udało nam się wymknąć z budynku i przejść trochę dalej. Schroniliśmy się w jakimś mniejszym budynku. Wyglądało to na starą remizę strażacką. Co prawda nie było tam w ogóle dachu, ale na niższych piętrach było w miarę bezpiecznie. Takie budowle są dodatkowo wzmacniane co sprawia, że są doskonałe do przeczekania jakiś bójek i tym podobnych. No cóż.. naukowcy wyszkolili mnie ciut w takich sprawach, a raczej doinformowali o wszystkim. Nie wiem czemu nie skasowali mi tego z pamięci, ale może przynajmniej na coś przydam się drużynie. Gdy tak czekaliśmy, aż trochę się uspokoi nieśmiało zawołałam resztę i razem usiedliśmy w jednej z pustych małych sal placówki (chodziło o to, żeby nie było echa, które mogło nas zdradzić).
- A więc tak.. - zaczęłam siadając na jednym z kamieni i lekko opuszczając wzrok - Znam trochę rozkład poszczególnych rzeczy na podobnych mapach - stwierdziłam i poczułam jak wbijają na mnie wzrok
Wysunęłam lekko rękę i wskazałam na zegarek. Uruchomiłam hologramy tak żeby wszyscy mogli widzieć o co mi chodzi. Wskazałam na kilka malutkich domków porozrzucanych po mieście.
- Są to domy jednorodzinne. Są mocno zniszczone i wyglądają jakby miały się zawalić ładne parę lat temu, a za dywany robi tam gęsty jak trawa mech. Ogólnie mega wyniszczone, ale w piwnicach można znaleźć mnóstwa prowiantu. Dalej… - przerwałam na chwilę pokazując tym razem niskie bloki - Są w niemal nienaruszonym stanie, ale tylko z wyglądu. Sypią się jak piach na pustyni i mogą runąć w każdej chwili. Zazwyczaj w ich okolicach można znaleźć małe, opuszczone sklepy z odzieżą. Jakimś cudem są w idealnym stanie. Hm… - spojrzałam na mapę i wskazałam na średniej wielkości biurowce, których jest najwięcej - Jest to jedna z najbardziej niepozornych rzeczy. Wszystkie piętra oprócz trzech najwyższych są zapełnione gnijącymi kartkami i zepsutą kawą, ale właśnie na tych ostatnich są luksusowe sypialnie. Zamknięte na klucz, ale zamki są ta zardzewiałe, że nawet nie ma co schodzić niżej do recepcji. Można się tam spokojnie przespać. Co by tu jeszcze… - przyjrzałam się i przypomniało mi się o najważniejszym - No i oczywiście coś żeby tu nie zdechnąć pierwszego dnia. Leki, apteczki, prysznice, jakieś łomy i podobne rzeczy do przemieszczania się po budynkach można znaleźć w takich miejscach jak więzienia, szkoły i ogólnie wszystkie takie rozgałęzione, kilkupoziomowe, podłużne budynki…
Wyłączyłam hologramy i nieśmiało spojrzałam na nich. Głupio się czułam, gdy tak na mnie patrzyli. Spojrzałam na Futabę błagalnym wzrokiem, a po chwili walka chyba ucichła. Wyjrzeliśmy poza budynek i rzeczywiście była taka cisza jak wcześniej. Kiedy szliśmy ulicą rozglądając się i nasłuchując zauważyłam, że jest już po południu. Trochę przesiedzieliśmy przeczekując bitwę.
(Roxel, Futaba, Renji? To co robimy?)
[Team 1] Od Nyar'a - C.D Riuki'ego
- Dalej! - zachichotałem z uśmieszkiem. Obejrzałem się za siebie,żeby
spojrzeć na moją zajebistą grupę. Heaven stał przy krawędzi z prawej, a
Cinia rozglądała się dookoła. Potem znów zwróciłem głowę w dół. Pchnąłem
delikatnie łokciem Riuki'ego, żeby zwrócił na mnie uwagę.
- Idziemy po niego? Będzie mniej ludzi na naszej liście - oparłem głowę na rączkach,żeby spojrzeć na osobnika dolnochodzącego.Znów zostałem zignorowany. Kurwa! Wkurza mnie to już. Gdy chcę powiedzieć coś w miarę normalnego to oczywiście zostaję zlany ciepłym moczem. Kuźwa no nie wyrobię.
- Riuki kurwa - szturchnąłem go łokciem trochę mocniej. Spiorunował mnie wzrokiem, spojrzałem na niego całkiem poważnie, jakoś tak normalnie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Mamy być grupą co nie? - zapytałem,ale moje słowa trafiły tylko do mnie samego, przez chwilę siebie nie poznawałem. Wziąłem na poważnie może te grupowe walki czy co to tam miało być. Założyłem ręce na piersi, a potem oparłem o krawędź. Przekręciłem głowę w prawo patrząc na siwowłosego i blondynkę, potem znów w dół. Tamta osoba dalej tam stała. Właściwie to mogłem stać się tym motylkiem. Jednym zgrabnym ruchem przeszedłem przez krawędź, po drugiej stronie był jeszcze bardzo wąziutki gzyms.
- Skoro nie to idę sam - westchnąłem. Naprawdę bardzo dobrze się dogadujemy skorzy do pomocy. Spojrzałem w dół, no było wysoko, ale skoczyłem... Wylądowałem na jakimś balkonie dwa piętra niżej. Jeszcze niżej... Wszedłem do środka. Podłoga była cała podziurawiona,sprawnie wyminąłem wszystkie dziury. Wszedłem na klatkę,a jeszcze potem na sam dół zeskakując co drugi schodek. Z uśmieszkiem wymalowanym na twarzy wyszedłem na zewnątrz. Nie zobaczyłem tego gostka. Spóźniłe..Już miałem się wrócić kiedy zobaczyłem sylwetkę. Ruszyłem w tamtą stronę. Byłem coraz bliżej i bliżej. W końcu złapałem człeka za ramię i odwróciłem do siebie.
(Moja kochana drużyna Pała Rendżers?)
- Idziemy po niego? Będzie mniej ludzi na naszej liście - oparłem głowę na rączkach,żeby spojrzeć na osobnika dolnochodzącego.Znów zostałem zignorowany. Kurwa! Wkurza mnie to już. Gdy chcę powiedzieć coś w miarę normalnego to oczywiście zostaję zlany ciepłym moczem. Kuźwa no nie wyrobię.
- Riuki kurwa - szturchnąłem go łokciem trochę mocniej. Spiorunował mnie wzrokiem, spojrzałem na niego całkiem poważnie, jakoś tak normalnie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Mamy być grupą co nie? - zapytałem,ale moje słowa trafiły tylko do mnie samego, przez chwilę siebie nie poznawałem. Wziąłem na poważnie może te grupowe walki czy co to tam miało być. Założyłem ręce na piersi, a potem oparłem o krawędź. Przekręciłem głowę w prawo patrząc na siwowłosego i blondynkę, potem znów w dół. Tamta osoba dalej tam stała. Właściwie to mogłem stać się tym motylkiem. Jednym zgrabnym ruchem przeszedłem przez krawędź, po drugiej stronie był jeszcze bardzo wąziutki gzyms.
- Skoro nie to idę sam - westchnąłem. Naprawdę bardzo dobrze się dogadujemy skorzy do pomocy. Spojrzałem w dół, no było wysoko, ale skoczyłem... Wylądowałem na jakimś balkonie dwa piętra niżej. Jeszcze niżej... Wszedłem do środka. Podłoga była cała podziurawiona,sprawnie wyminąłem wszystkie dziury. Wszedłem na klatkę,a jeszcze potem na sam dół zeskakując co drugi schodek. Z uśmieszkiem wymalowanym na twarzy wyszedłem na zewnątrz. Nie zobaczyłem tego gostka. Spóźniłe..Już miałem się wrócić kiedy zobaczyłem sylwetkę. Ruszyłem w tamtą stronę. Byłem coraz bliżej i bliżej. W końcu złapałem człeka za ramię i odwróciłem do siebie.
(Moja kochana drużyna Pała Rendżers?)
[Team 4] Od Futaby - C.D Roxel'a
- To może idźmy na południowy-zachód? - zaproponowała po chwili Rozalie zerkając po kolei na nas
Spojrzałam na Renji'ego i na znak zgody kiwnęłam głową. Już niech będzie, w drużynach nie warto się kłócić.
- Jeśli kogoś spotkamy ... jeśli znajdziemy się blisko miejsca, gdzie już jakieś drużyny walczą siedzimy cicho i czekamy, aż się powybijają. Nie warto marnować sił .... - westchnęłam
Roxel wpatrywał się we mnie z uśmiechem na tej jego twarzyczce. Po prostu tak się zawsze kończy, gdy inna drużyna wejdzie w drogę dwóm innym drużyną, która aktualnie ze sobą walczy. Lepiej być w pełni sił i zaatakować tych już zmęczonych. A właściwie ile czasu tu spędzimy? Na odpoczynek nie mamy co liczyć, a jedzenie? Na samą myśl o tym zgłodniałam, ale wolałam o takich bzdetach nie informować innych. A więc tak, nasz kapitan - Roxel - chłopak o włosach w kolorze ognia, ciągle się uśmiecha. Renji - drugi jak i ostatni chłopak w naszej drużynie, który kontroluje wiatr, Rozalie - dziewczyna niższa ode mnie, która panuje nad roślinami. I na samym końcu ja, Futaba. Dziewczyna z maską na twarzy uzależniona od gier. Nie wiem kto nas dobierał, ale musiał być pijany. A może i dobrze zrobił, że nas tak przydzielił? Renji wlazł na maskę samochodu rozglądając się wokół. Po chwili skupił na czymś wzrok.
- Ma któreś z was lęk wysokości? - poprawił swoje okulary zeskakując z maski samochodu
Wszyscy zaprzeczyli głowami,a ten po chwili wskazał palcem w górę. Co on tam wyczaił. Budynek ... budynek ... chwila co to za linki!? Wpatrując się przez dłuższy czas w górę wokół mnie świat zaczął wirować, nogi zaczęły dygotać.
- Wszystko będzie dobrze - Rozalie położyła na moim ramieniu rękę uśmiechając się, co poprawiło moje samopoczucie
Nim się zorientowałam już stałam na samej górze budynku. Wiatr był tu silniejszy. Całe szczęście, że nikogo tu nie ma. Renji podszedł to metalowego pachołka, jeszcze krok i zleci z budynku i zostaniemy w trójkę. Palnął w jakieś pudło i wyjął z niego coś w rodzaju szelek. Rzucił po jednej każdemu z nas i kazał zapiąć. Po chwili sam przymocował się do jakiegoś haka.
- Nie patrzcie w dół, omijajcie przeszkody i .. złapcie za hamulec, jak będziecie kończyć trasę. Następny jedzie jak osoba przed zniknie mu z oczu - stanął nad przepaścią i skacząc zjeżdżał brzuchem w dół
- A może najpierw trzeba było sprawdzić czy aby jest gdzie dojechać ... ? - sapnęłam, ale cóż
Wszystko co robiliśmy było robione spontanicznie jak na razie. Mam nadzieję, że na końcu nikt nie będzie na nas czekał. No dobra teraz kolej koleżanki, Roxel'a ... upierał się, że to ja mam być przed nim, bo coś tam, że "kobiety mają pierwszeństwo". Na maniery to nie pora. Wzięłam głęboki oddech i po chwili ja leciałam. Próbowałam się nie drzeć, bo przez to już by było po nas. Spojrzałam w dół, nawet tak źle nie było. Możemy poszukać przeciwników, ale jak na razie pusto. Jechałam tak z dobre 5 min, gdy wreszcie zauważyłam kolejny budynek. Złapałam za hamulec. Po zdjęciu kamizelek zeszliśmy po "schodach" na dół, a raczej skakaliśmy w przepaść chwytając się poszczególnych pięter. Rozalie jak gdyby nic skoczyła na sam, dół a potem zawołała do nas, że jest siatka i mamy skakać. Niezbyt przyjemnie było lądować z dużej wysokości na siatce. Postawiłam nogi na podłodze, która była stabilna.
- Woda! - krzyknął Roxel podbiegając do półki, na której stały napoje
O tak ... pić. Podbiegłam za nim i podskakując złapałam butelkę, po którą sięgał. Zaskoczony na mnie spojrzał a ja odkręciłam korek i zaczęłam łapczywie pić. Skierowałam się do dziury w ścianie. Czemu tu nikogo nie ma ....
- To co tera ... - zostałam zagłuszona przez jakiś wybuch
Chwyciłam się boku ściany by nie wylecieć na zewnątrz. Dym ... już się ktoś znalazł i walczy. Mogli by to robić trochę dyskretniej nie zwabiając przy tym innych drużyn. Zero pojęcia o walce. Gdy wszyscy uzupełnili zapas wody, pozostała trójka stanęła koło mnie w dziurze.
- Tu czekamy czy idziemy ... ? - spytała Roz zerkając na naszego kapitana
- Em ... Futaba?
- Idziemy, zaczaimy się gdzieś blisko i gdy skończą walczyć między sobą, albo już będą bardzo zmęczeni atakujemy
Przemierzaliśmy ulicę, oni rzucali w siebie samochodami czy co ... bo normalnie gdy coś zderzało się z drugim przedmiotem przybierało odgłos wybuchu. Ziemia zaczynała się trząść, byliśmy coraz bliżej.
- Uważaj! - krzyknęła dziewczyna przyciągając mnie do siebie
Poczułam świst i odgłos rwania się materiału.
- Futaba! - krzyknęła potrząsając mną
- Nic mi nie jest ... ubranie ucierpiało - skrzywiłam się zerkając na tył - UA! - krzyknęłam , opamiętując się szybko, że nie mogę być zbyt głośno
Trudno, przynajmniej wiaterek będzie wiał mi po plecach. Powiedziałam, że nic mi nie jest i żeby iść dalej. Weszliśmy do jednego z budynków na drugie piętro i stanęliśmy przy oknie, głowami jedynie wychylając się by móc zobaczyć jak się sprawy toczą. Jakaś barierka wpadła do pomieszczenia. Przecież my nie mamy się zabijać,a tu proszę. Mam nadzieję, że nie ma tu żadnych psycholi ...
<Roxel, Rozalia, Renji? >
Spojrzałam na Renji'ego i na znak zgody kiwnęłam głową. Już niech będzie, w drużynach nie warto się kłócić.
- Jeśli kogoś spotkamy ... jeśli znajdziemy się blisko miejsca, gdzie już jakieś drużyny walczą siedzimy cicho i czekamy, aż się powybijają. Nie warto marnować sił .... - westchnęłam
Roxel wpatrywał się we mnie z uśmiechem na tej jego twarzyczce. Po prostu tak się zawsze kończy, gdy inna drużyna wejdzie w drogę dwóm innym drużyną, która aktualnie ze sobą walczy. Lepiej być w pełni sił i zaatakować tych już zmęczonych. A właściwie ile czasu tu spędzimy? Na odpoczynek nie mamy co liczyć, a jedzenie? Na samą myśl o tym zgłodniałam, ale wolałam o takich bzdetach nie informować innych. A więc tak, nasz kapitan - Roxel - chłopak o włosach w kolorze ognia, ciągle się uśmiecha. Renji - drugi jak i ostatni chłopak w naszej drużynie, który kontroluje wiatr, Rozalie - dziewczyna niższa ode mnie, która panuje nad roślinami. I na samym końcu ja, Futaba. Dziewczyna z maską na twarzy uzależniona od gier. Nie wiem kto nas dobierał, ale musiał być pijany. A może i dobrze zrobił, że nas tak przydzielił? Renji wlazł na maskę samochodu rozglądając się wokół. Po chwili skupił na czymś wzrok.
- Ma któreś z was lęk wysokości? - poprawił swoje okulary zeskakując z maski samochodu
Wszyscy zaprzeczyli głowami,a ten po chwili wskazał palcem w górę. Co on tam wyczaił. Budynek ... budynek ... chwila co to za linki!? Wpatrując się przez dłuższy czas w górę wokół mnie świat zaczął wirować, nogi zaczęły dygotać.
- Wszystko będzie dobrze - Rozalie położyła na moim ramieniu rękę uśmiechając się, co poprawiło moje samopoczucie
Nim się zorientowałam już stałam na samej górze budynku. Wiatr był tu silniejszy. Całe szczęście, że nikogo tu nie ma. Renji podszedł to metalowego pachołka, jeszcze krok i zleci z budynku i zostaniemy w trójkę. Palnął w jakieś pudło i wyjął z niego coś w rodzaju szelek. Rzucił po jednej każdemu z nas i kazał zapiąć. Po chwili sam przymocował się do jakiegoś haka.
- Nie patrzcie w dół, omijajcie przeszkody i .. złapcie za hamulec, jak będziecie kończyć trasę. Następny jedzie jak osoba przed zniknie mu z oczu - stanął nad przepaścią i skacząc zjeżdżał brzuchem w dół
- A może najpierw trzeba było sprawdzić czy aby jest gdzie dojechać ... ? - sapnęłam, ale cóż
Wszystko co robiliśmy było robione spontanicznie jak na razie. Mam nadzieję, że na końcu nikt nie będzie na nas czekał. No dobra teraz kolej koleżanki, Roxel'a ... upierał się, że to ja mam być przed nim, bo coś tam, że "kobiety mają pierwszeństwo". Na maniery to nie pora. Wzięłam głęboki oddech i po chwili ja leciałam. Próbowałam się nie drzeć, bo przez to już by było po nas. Spojrzałam w dół, nawet tak źle nie było. Możemy poszukać przeciwników, ale jak na razie pusto. Jechałam tak z dobre 5 min, gdy wreszcie zauważyłam kolejny budynek. Złapałam za hamulec. Po zdjęciu kamizelek zeszliśmy po "schodach" na dół, a raczej skakaliśmy w przepaść chwytając się poszczególnych pięter. Rozalie jak gdyby nic skoczyła na sam, dół a potem zawołała do nas, że jest siatka i mamy skakać. Niezbyt przyjemnie było lądować z dużej wysokości na siatce. Postawiłam nogi na podłodze, która była stabilna.
- Woda! - krzyknął Roxel podbiegając do półki, na której stały napoje
O tak ... pić. Podbiegłam za nim i podskakując złapałam butelkę, po którą sięgał. Zaskoczony na mnie spojrzał a ja odkręciłam korek i zaczęłam łapczywie pić. Skierowałam się do dziury w ścianie. Czemu tu nikogo nie ma ....
- To co tera ... - zostałam zagłuszona przez jakiś wybuch
Chwyciłam się boku ściany by nie wylecieć na zewnątrz. Dym ... już się ktoś znalazł i walczy. Mogli by to robić trochę dyskretniej nie zwabiając przy tym innych drużyn. Zero pojęcia o walce. Gdy wszyscy uzupełnili zapas wody, pozostała trójka stanęła koło mnie w dziurze.
- Tu czekamy czy idziemy ... ? - spytała Roz zerkając na naszego kapitana
- Em ... Futaba?
- Idziemy, zaczaimy się gdzieś blisko i gdy skończą walczyć między sobą, albo już będą bardzo zmęczeni atakujemy
Przemierzaliśmy ulicę, oni rzucali w siebie samochodami czy co ... bo normalnie gdy coś zderzało się z drugim przedmiotem przybierało odgłos wybuchu. Ziemia zaczynała się trząść, byliśmy coraz bliżej.
- Uważaj! - krzyknęła dziewczyna przyciągając mnie do siebie
Poczułam świst i odgłos rwania się materiału.
- Futaba! - krzyknęła potrząsając mną
- Nic mi nie jest ... ubranie ucierpiało - skrzywiłam się zerkając na tył - UA! - krzyknęłam , opamiętując się szybko, że nie mogę być zbyt głośno
Trudno, przynajmniej wiaterek będzie wiał mi po plecach. Powiedziałam, że nic mi nie jest i żeby iść dalej. Weszliśmy do jednego z budynków na drugie piętro i stanęliśmy przy oknie, głowami jedynie wychylając się by móc zobaczyć jak się sprawy toczą. Jakaś barierka wpadła do pomieszczenia. Przecież my nie mamy się zabijać,a tu proszę. Mam nadzieję, że nie ma tu żadnych psycholi ...
<Roxel, Rozalia, Renji? >
[Team 4] Od Roxel'a - C.D Futaby
Futaba miała rację. Nawet tak niedoświadczony gracz jak ja wiedział, że
stanie w miejscu oznacza szybką przegraną i śmierć. Nie miałem pewności
co do tego czy będą słuchać moich poleceń, bo ja sam siebie nie
słuchałem. Wiedziałem, że szykuje się niezła zabawa. Spojrzałem
pośpiesznie na członków swojej drużyny: dwie dziewczyny i jeden chłopak
dorównujący mi wzrostem. Czy potrafili? Nie miałem zielonego pojęcia.
Mogłem jedynie czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Nie podobało mi się to
obciachowe wdzianko... ale lepsze to niż ganianie nago.
- A więc ruszajmy. Wiatr wieje z północy, a więc... powinniśmy iść na południe. - rzekł Renji wskazując ręką w wyznaczonym kierunku.
- A co ty jesteś? Żywy kompas? - zapytała Futaba, podchodząc do chłopaka.
- Nie, ale panuje nad żywiołem wiatru. I mam przeczucie, że musimy iść w tamtym kierunku.
Zastanawiałem się jak potoczą się losy naszej czwórki. Jak na razie nie uśmiechało mi się nawiązywać bliższej realcji z którąkolwiek z tych osób. Chociaż byłem duszą towarzystwa, wydawało mi się, że tylko dziewczyna w masce ogarnia sytuację najlepiej z nas wszystkich. Już po samym sposobie jej mówienia można się było domyślić, iż przegrała w konsolę naprawdę sporo czasu.
- A mnie się wydaje, że powinniśmy iść na zachód. W grach często wydaje ci się, że idziesz dobrze, a potem bum! - walnęła pięścią w otwartą dłoń. - Giniesz!
- A może wszyscy idźmy w innych kierunkach? Tak będzie prościej. - zaproponowałem.
- W sumie to nie jest taki zły pomysł. - dodała Rozalia.
- Idioci... przecież wiecie, że musimy trzymać się razem. Nie mam ochoty odpaść jako jedna w pierwszych tylko z powodu waszego kaprysu!
Zaczynałem ją lubić. Była uparta, a jednocześnie miała zdolności przywódcze. Czemu to jej nie wybrali na Kapitana?
- W sumie przwódca ze mnie żaden... Ustalmy więc, że w którą stronę iść.
Renji palnął się w czoło, a Rosie pokręciła głową z niedowierzaniem. Byliśmy tak bardzo niezorganizowani i nieogarnięci... Normalnie tylko stać i płakać. Nie mówiąc nic, wzruszyłem ramionami i po prostu odszedłem. Skoro mają ochotę tak bezczynnie siedzieć to ja w tym czasie zdążę wygrać tą grę sam. Brakowało mi jedynie moich energetyków...
Wtedy poczułem jak korzeń roślina zaplątuje się wokół mojej nogi, uniemożliwiając dalszy chód. Potknąłem się i runąłem na ziemię jak długi. Usłyszałem śmiech dziewczyn.
- Nie tak szybko, bo sobie nóżki połamiesz. - oznajmiła Rozalia, a potem zwolniła mocne pnącza.
- Widzę, że bardzo chcesz mi w tym pomóc.
Czyli mieliśmy tutaj zielarkę. Super. Ciekawe czy miała w swoim apartamencie te wszystkie magiczne buteleczki i kociołek do ważenia mikstur. Roxel, debilu! To nie jest czarownica tylko "project" taki jak ty. Zapowiadała się niezła zabawa...
<Futaba? Renji? Rozalia?>
- A więc ruszajmy. Wiatr wieje z północy, a więc... powinniśmy iść na południe. - rzekł Renji wskazując ręką w wyznaczonym kierunku.
- A co ty jesteś? Żywy kompas? - zapytała Futaba, podchodząc do chłopaka.
- Nie, ale panuje nad żywiołem wiatru. I mam przeczucie, że musimy iść w tamtym kierunku.
Zastanawiałem się jak potoczą się losy naszej czwórki. Jak na razie nie uśmiechało mi się nawiązywać bliższej realcji z którąkolwiek z tych osób. Chociaż byłem duszą towarzystwa, wydawało mi się, że tylko dziewczyna w masce ogarnia sytuację najlepiej z nas wszystkich. Już po samym sposobie jej mówienia można się było domyślić, iż przegrała w konsolę naprawdę sporo czasu.
- A mnie się wydaje, że powinniśmy iść na zachód. W grach często wydaje ci się, że idziesz dobrze, a potem bum! - walnęła pięścią w otwartą dłoń. - Giniesz!
- A może wszyscy idźmy w innych kierunkach? Tak będzie prościej. - zaproponowałem.
- W sumie to nie jest taki zły pomysł. - dodała Rozalia.
- Idioci... przecież wiecie, że musimy trzymać się razem. Nie mam ochoty odpaść jako jedna w pierwszych tylko z powodu waszego kaprysu!
Zaczynałem ją lubić. Była uparta, a jednocześnie miała zdolności przywódcze. Czemu to jej nie wybrali na Kapitana?
- W sumie przwódca ze mnie żaden... Ustalmy więc, że w którą stronę iść.
Renji palnął się w czoło, a Rosie pokręciła głową z niedowierzaniem. Byliśmy tak bardzo niezorganizowani i nieogarnięci... Normalnie tylko stać i płakać. Nie mówiąc nic, wzruszyłem ramionami i po prostu odszedłem. Skoro mają ochotę tak bezczynnie siedzieć to ja w tym czasie zdążę wygrać tą grę sam. Brakowało mi jedynie moich energetyków...
Wtedy poczułem jak korzeń roślina zaplątuje się wokół mojej nogi, uniemożliwiając dalszy chód. Potknąłem się i runąłem na ziemię jak długi. Usłyszałem śmiech dziewczyn.
- Nie tak szybko, bo sobie nóżki połamiesz. - oznajmiła Rozalia, a potem zwolniła mocne pnącza.
- Widzę, że bardzo chcesz mi w tym pomóc.
Czyli mieliśmy tutaj zielarkę. Super. Ciekawe czy miała w swoim apartamencie te wszystkie magiczne buteleczki i kociołek do ważenia mikstur. Roxel, debilu! To nie jest czarownica tylko "project" taki jak ty. Zapowiadała się niezła zabawa...
<Futaba? Renji? Rozalia?>
[Team 4] Od Futaby - C.D Rosie
Poderwałam się z podłogi, ale po tym gdy ta dziewczyna wyszła znów na
niej wylądowałam. Strasznie mnie głowa bolała. Rozmasowałam czoło i
spojrzałam w dwa inne kąty, w których były również jakieś postacie.
Dwóch chłopaków ... kim oni byli i co ja tu z nimi robiłam? Właśnie,
jeszcze ta dziewczyna. Miałam nadzieję, że zaraz pojawi się jakiś
komunikat, gdy dostrzegłam coś w stylu zegarka na ręce. Pojawiły się
jakieś komunikaty. Coś było o bitwach, skład grupy, podany numerami.
Wreszcie będzie się coś ciekawego działa w tym ośrodku, bo już myślałam,
że się zanudzę. Niechętnie wstałam i wymijając towarzyszy, którzy
dochodzili do siebie wyszłam na zewnątrz. Arena coś w stylu zrujnowanego
miasta. Coraz bardziej przypominało mi to grę o tematyce apokalipsy,
strzelanina. Dużo miejsc na chowanie się, a jedynym "narzędziem" są
oryginalne ataki. Zaczęłam klikać różne przyciski, aż pojawiło się coś o
innych grupach i wreszcie mapa. Jedyny minus, że nie było radaru.
Chociaż może się to zmieni. Mapa była bardzo szczegółowa i gracz taki
jak ja wiedział na czym była wzorowana ta arena. Czyli dzięki temu
będziemy mieli przewagę. Właśnie miałam poszukać tej dziewczyny, lepiej
się nie oddalać. Prześlizgnęłam się przez mały otwór i znalazłam się
obok niej. Siedziała skulona i coś robiła z roślinami. Kucając
podreptałam do niej i oparłam się o mur.
- Hej - powiedziałam wpatrując się w ścianę naprzeciwko nas
- Hej - krótko i zwięźle, praktycznie jak ja - Czyli jesteśmy razem w drużynie ...
Kiwnęłam głową. Odwróciłam głowę na odgłos szurania kamyków. Dwóch tamtych gościów się wreszcie obudziło, ale chyba nadal nie docierało do nich co się dzieje.
- Gdzie jesteśmy? - spytał chłopak, który miał włosy w kolorze ognia - A tak w ogóle to siemka. Jestem Roxel - gdyby on się nie przedstawił ja bym cały czas siedziała cicho i kiwała głową
- Futaba ...
- Rozalia
- Renji. Właśnie gdzie jesteśmy ? - odezwał się drugi chłopak kręcąc się wokół - Co ta za ubranie?
Właśnie, coś mi nie pasowało w ubraniu, ale nie zwracałam na to uwagę. Byliśmy podobni ubrani, co bardziej we mnie wzbudziło nieśmiałość. Będziemy teraz musieli działać jako drużyna. Kazałam chłopakom kliknąć na zegarek, gdyż dziewczyna już to zrobiła sama. Wyszło na to, że Roxel będzie dowodził naszą drużyną. Patrząc na mapę wyjaśniłam im mniej więcej, gdzie mogą się znajdować inne drużyny. Cztery drużyny, cztery kierunki świata ... każde na samym końcu blisko bariery.
- Tak zazwyczaj jest w grach, gdy są jakieś grupowe walki - zaczęłam mówić ciszej, gdy wszyscy na mnie spojrzeli
Cieszyłam się, że przynajmniej w drużynie jest jakaś dziewczyna, nie chciałabym być z całkiem obcymi mi chłopakami. Po krótkiej naradzie zebraliśmy się do drogi. To źle siedzieć ciągle w tym samym miejscu, lepiej się poruszać.
<Roxel, Rozalia, Renji?>
- Hej - powiedziałam wpatrując się w ścianę naprzeciwko nas
- Hej - krótko i zwięźle, praktycznie jak ja - Czyli jesteśmy razem w drużynie ...
Kiwnęłam głową. Odwróciłam głowę na odgłos szurania kamyków. Dwóch tamtych gościów się wreszcie obudziło, ale chyba nadal nie docierało do nich co się dzieje.
- Gdzie jesteśmy? - spytał chłopak, który miał włosy w kolorze ognia - A tak w ogóle to siemka. Jestem Roxel - gdyby on się nie przedstawił ja bym cały czas siedziała cicho i kiwała głową
- Futaba ...
- Rozalia
- Renji. Właśnie gdzie jesteśmy ? - odezwał się drugi chłopak kręcąc się wokół - Co ta za ubranie?
Właśnie, coś mi nie pasowało w ubraniu, ale nie zwracałam na to uwagę. Byliśmy podobni ubrani, co bardziej we mnie wzbudziło nieśmiałość. Będziemy teraz musieli działać jako drużyna. Kazałam chłopakom kliknąć na zegarek, gdyż dziewczyna już to zrobiła sama. Wyszło na to, że Roxel będzie dowodził naszą drużyną. Patrząc na mapę wyjaśniłam im mniej więcej, gdzie mogą się znajdować inne drużyny. Cztery drużyny, cztery kierunki świata ... każde na samym końcu blisko bariery.
- Tak zazwyczaj jest w grach, gdy są jakieś grupowe walki - zaczęłam mówić ciszej, gdy wszyscy na mnie spojrzeli
Cieszyłam się, że przynajmniej w drużynie jest jakaś dziewczyna, nie chciałabym być z całkiem obcymi mi chłopakami. Po krótkiej naradzie zebraliśmy się do drogi. To źle siedzieć ciągle w tym samym miejscu, lepiej się poruszać.
<Roxel, Rozalia, Renji?>
[Team 2] Od Mamiko - C.D Shin'a
-Może znajdziemy jakąś kryjówkę?-zaproponował chłopak w siwych włosach.
-To jest konieczne.-odparł Takumi.-Czyli gdzie według pani Kapitan jest najbezpieczniejsze miejsce?-rzucił chłodno młody mężczyzna.Dziewczyna obróciła się,aby wybrać jakieś miejsce.
-Najbezpieczniej będzie zejść do kanałów jak to wcześniej zaproponował Deak.-odparła po czym wzrokiem zaczęła szukać studzienki kanalizacyjnej.
-Ja to jednak mam dobre pomysły,sa.-zaśmiał się rudzielec.
-Idziemy tam.-powiedziała niepewnie,wskazując palcem jakiś budynek.
-Mówiłaś,że schodzimy do kanałów.-gość z metalem na twarzy nie zauważył,że w pobliżu nie ma żadnego przejścia dzięki któremu mogliby zająć jakąś część podziemia.
-No..to schodzimy..tylko wejście..
Co chwilę jąkała się mówiąc jakiekolwiek słowo.Chłopcy jedynie spojrzeli na nią po czym wszyscy wstali.Cała grupa ruszyła przed siebie,a dokładniej za Mamiko,która teraz musiała ich doprowadzić do wejścia."Na razie ty się nimi zajmij" Momo chyba sobie odpuściła.Od teraz ta grupa nie ma kapitana.Chociaż od samego początku miała być nim Mamiko to dlaczego jej druga tożsamość zajęła się tym stanowiskiem?Szatynka szła przed siebie kierując się we wcześniej wyznaczony punkt przez drugie oblicze.Stąpała niepewnym krokiem co zauważyli chłopcy będący z tyłu.Cała grupa nie wydawała żadnych odgłosów,a przynajmniej starali się iść w ciszy.Od czasu do czasu Deak i Shin rzucali w swoje strony głupie uśmieszki,którymi chyba próbowali jakoś się porozumieć.Takumi szedł z głową spuszczoną w dół,tak jakby był pogrążony w swoim świecie.Myśli dziewczyny obracały się tylko w okół tego czy poradzi sobie w nowej roli.Ukrywali się pomiędzy przypadkowymi przedmiotami,które akurat znajdowały się na ich drodze.Starali się póki co unikać jakichkolwiek starć w końcu nie obmyślili planu działania.Po jakimś czasie udało im się znaleźć trochę zniszczoną studnie kanalizacyjną.Wydobywał się z niej dosyć nieprzyjemny zapach.Wszyscy prócz Mamiko rzucili pytające spojrzenie.Dziewczyna musiała im teraz zaprezentować,że są pod jej rozkazami,ale nigdy z własnej woli nie weszłaby do takiego czegoś.Ciało przejęła Momo po czym od razu tam wskoczyła.Niedługo po niej na dole pojawił się niebiesko-włosy,następnie rudzielec.Na szarym końcu znalazł się Shin.Znów kontrolę nad wszystkim uzyskała Mamiko,która tego nie chciała,ale nie miała wyboru.Wszyscy ruszyli w głąb ciemnych kanałów.Po jakimś czasie zatrzymali się i usiedli.Jak zwykle nastała cisza,której ciężko było się pozbyć.
-Co jest z wami?-zapytał chłopak z kolorowymi oczami.-Ciągle między nami panuje taka chłodna atmosfera.-zaśmiał się.Zaczął wymachiwać rękoma na wszystkie strony,aby kogoś dotknąć i zachęcić do poparcia jego zdania.Złapał Deak'a za ramię i lekko nim potrząsnął.
-Mamy walczyć,a nie nawiązywać znajomości.-burknął pod nosem Takumi.
-Ale znając siebie będzie lepiej nam się pracowało,sa!-najwidoczniej Maukami znalazł sobie poparcie w znajomym którego poznał przed bitwą.
-On ma racje.-wydukała z siebie dziewczyna w kucyku.
-Jak chcecie.-odpowiedział chłopak z niewielkim nastawieniem,którego z resztą nie miał od samego początku.
-Miałem racje!-ucieszył się ten,który wolał poznać się niż opracowywać plan.
-Nie ma na to czasu.-rzuciła chłodno Momo.Znów druga tożsamość zapanowała nad ciałem.Chłopcy spojrzeli na nią,a ich twarze przybrały dziwną minę.Na całe szczęście nie było to widoczne,gdyż wszędzie panował mrok.-Wiemy nad czym głównie panujemy jeżeli chodzi o Arcany,ale wciąż nie znamy swoich umiejętności tak samo jak nie wiemy jaki jest poziom naszych przeciwników.Jeżeli chodzi o miejsca walki...Musimy starać się unikać tuneli tak jak przedstawił nam Deak,znacie powód?-wszyscy potwierdzili to wydając z siebie jakiś pomruk.-Tak samo otwarte przestrzenie stanowią dla nas zagrożenie,ponieważ specjalizujemy się w walce na odległość.Wicie może jakich miejsc unikać?
-Chyba tyle.-powiedział któryś z chłopaków.
-Starajmy się zachować bezpieczną odległość w czasie walki.Jeżeli chodzi o szczegółowe moce to potrafię bawić się wszystkim niczym marionetką,więc potrzebuję wtedy osoby,która będzie mogła mnie w jakiś sposób ochraniać...
-Ja mogę!-krzyknął wesoło Shin.-W końcu jestem żywą tarczą.-w jego głosie było słychać kapkę dumy.
-Czyli mamy w jakiś sposób obronę załatwioną,chociaż to niewiele.Deak przypomnij w czym jesteś dobry?
-Powiedzmy,że władam naturą,sa!Oczywiście mogę posłużyć jako przynęta.-odparł.
-Najwyżej posłużysz do zmęczenia użytkowników fizycznej Arcany.-chłopak pokiwał twierdząco głową.-Jasnowidz...-jej wzrok skierował się na Takumi'ego.-będziesz naszymi oczami w niektórych sytuacjach i tak samo jak Rudy przypadną ci na głowę od fizycznych,pasuje?
-W końcu jesteś panią Kapitan,więc nie mam za wiele do gadania.
-O rozdzielaniu porozmawiamy kiedy spotkamy się z pierwszą grupą.Jeżeli moce użytkowników będę jakoś się dopełniać za wszelką cenę będziemy próbować się rozdzielić.Jednak nie możemy pozwolić na to,aby to zrobili z nami jeśli tego nie chcemy.
-Tyle?-Shin nie był zadowolony z miejsca pobytu.Tutejszy zapach sprowadzał go do odruchu wymiotnego.
-Hmm....Jeżeli któreś z nas będzie ranne nie staramy się go ratować.Mamy myśleć o tym,aby jak najwięcej osób przetrwało,więc nie ryzykujemy dla nikogo własnego życia.Po za tym to nie jest walka na śmierć i życie,więc nie ma o co się martwić.Jeżeli ryzyko jest zbyt duże od razy się wycofujemy...-wydawało się,że dziewczyna skończyła,ale po chwili znów zaczęła mówić.-Starajcie się jak najdłużej walczyć bez ujawniania mocy niech przeciwnik zrobi to pierwszy.Pasuje wam to?
<Team 2?>
-To jest konieczne.-odparł Takumi.-Czyli gdzie według pani Kapitan jest najbezpieczniejsze miejsce?-rzucił chłodno młody mężczyzna.Dziewczyna obróciła się,aby wybrać jakieś miejsce.
-Najbezpieczniej będzie zejść do kanałów jak to wcześniej zaproponował Deak.-odparła po czym wzrokiem zaczęła szukać studzienki kanalizacyjnej.
-Ja to jednak mam dobre pomysły,sa.-zaśmiał się rudzielec.
-Idziemy tam.-powiedziała niepewnie,wskazując palcem jakiś budynek.
-Mówiłaś,że schodzimy do kanałów.-gość z metalem na twarzy nie zauważył,że w pobliżu nie ma żadnego przejścia dzięki któremu mogliby zająć jakąś część podziemia.
-No..to schodzimy..tylko wejście..
Co chwilę jąkała się mówiąc jakiekolwiek słowo.Chłopcy jedynie spojrzeli na nią po czym wszyscy wstali.Cała grupa ruszyła przed siebie,a dokładniej za Mamiko,która teraz musiała ich doprowadzić do wejścia."Na razie ty się nimi zajmij" Momo chyba sobie odpuściła.Od teraz ta grupa nie ma kapitana.Chociaż od samego początku miała być nim Mamiko to dlaczego jej druga tożsamość zajęła się tym stanowiskiem?Szatynka szła przed siebie kierując się we wcześniej wyznaczony punkt przez drugie oblicze.Stąpała niepewnym krokiem co zauważyli chłopcy będący z tyłu.Cała grupa nie wydawała żadnych odgłosów,a przynajmniej starali się iść w ciszy.Od czasu do czasu Deak i Shin rzucali w swoje strony głupie uśmieszki,którymi chyba próbowali jakoś się porozumieć.Takumi szedł z głową spuszczoną w dół,tak jakby był pogrążony w swoim świecie.Myśli dziewczyny obracały się tylko w okół tego czy poradzi sobie w nowej roli.Ukrywali się pomiędzy przypadkowymi przedmiotami,które akurat znajdowały się na ich drodze.Starali się póki co unikać jakichkolwiek starć w końcu nie obmyślili planu działania.Po jakimś czasie udało im się znaleźć trochę zniszczoną studnie kanalizacyjną.Wydobywał się z niej dosyć nieprzyjemny zapach.Wszyscy prócz Mamiko rzucili pytające spojrzenie.Dziewczyna musiała im teraz zaprezentować,że są pod jej rozkazami,ale nigdy z własnej woli nie weszłaby do takiego czegoś.Ciało przejęła Momo po czym od razu tam wskoczyła.Niedługo po niej na dole pojawił się niebiesko-włosy,następnie rudzielec.Na szarym końcu znalazł się Shin.Znów kontrolę nad wszystkim uzyskała Mamiko,która tego nie chciała,ale nie miała wyboru.Wszyscy ruszyli w głąb ciemnych kanałów.Po jakimś czasie zatrzymali się i usiedli.Jak zwykle nastała cisza,której ciężko było się pozbyć.
-Co jest z wami?-zapytał chłopak z kolorowymi oczami.-Ciągle między nami panuje taka chłodna atmosfera.-zaśmiał się.Zaczął wymachiwać rękoma na wszystkie strony,aby kogoś dotknąć i zachęcić do poparcia jego zdania.Złapał Deak'a za ramię i lekko nim potrząsnął.
-Mamy walczyć,a nie nawiązywać znajomości.-burknął pod nosem Takumi.
-Ale znając siebie będzie lepiej nam się pracowało,sa!-najwidoczniej Maukami znalazł sobie poparcie w znajomym którego poznał przed bitwą.
-On ma racje.-wydukała z siebie dziewczyna w kucyku.
-Jak chcecie.-odpowiedział chłopak z niewielkim nastawieniem,którego z resztą nie miał od samego początku.
-Miałem racje!-ucieszył się ten,który wolał poznać się niż opracowywać plan.
-Nie ma na to czasu.-rzuciła chłodno Momo.Znów druga tożsamość zapanowała nad ciałem.Chłopcy spojrzeli na nią,a ich twarze przybrały dziwną minę.Na całe szczęście nie było to widoczne,gdyż wszędzie panował mrok.-Wiemy nad czym głównie panujemy jeżeli chodzi o Arcany,ale wciąż nie znamy swoich umiejętności tak samo jak nie wiemy jaki jest poziom naszych przeciwników.Jeżeli chodzi o miejsca walki...Musimy starać się unikać tuneli tak jak przedstawił nam Deak,znacie powód?-wszyscy potwierdzili to wydając z siebie jakiś pomruk.-Tak samo otwarte przestrzenie stanowią dla nas zagrożenie,ponieważ specjalizujemy się w walce na odległość.Wicie może jakich miejsc unikać?
-Chyba tyle.-powiedział któryś z chłopaków.
-Starajmy się zachować bezpieczną odległość w czasie walki.Jeżeli chodzi o szczegółowe moce to potrafię bawić się wszystkim niczym marionetką,więc potrzebuję wtedy osoby,która będzie mogła mnie w jakiś sposób ochraniać...
-Ja mogę!-krzyknął wesoło Shin.-W końcu jestem żywą tarczą.-w jego głosie było słychać kapkę dumy.
-Czyli mamy w jakiś sposób obronę załatwioną,chociaż to niewiele.Deak przypomnij w czym jesteś dobry?
-Powiedzmy,że władam naturą,sa!Oczywiście mogę posłużyć jako przynęta.-odparł.
-Najwyżej posłużysz do zmęczenia użytkowników fizycznej Arcany.-chłopak pokiwał twierdząco głową.-Jasnowidz...-jej wzrok skierował się na Takumi'ego.-będziesz naszymi oczami w niektórych sytuacjach i tak samo jak Rudy przypadną ci na głowę od fizycznych,pasuje?
-W końcu jesteś panią Kapitan,więc nie mam za wiele do gadania.
-O rozdzielaniu porozmawiamy kiedy spotkamy się z pierwszą grupą.Jeżeli moce użytkowników będę jakoś się dopełniać za wszelką cenę będziemy próbować się rozdzielić.Jednak nie możemy pozwolić na to,aby to zrobili z nami jeśli tego nie chcemy.
-Tyle?-Shin nie był zadowolony z miejsca pobytu.Tutejszy zapach sprowadzał go do odruchu wymiotnego.
-Hmm....Jeżeli któreś z nas będzie ranne nie staramy się go ratować.Mamy myśleć o tym,aby jak najwięcej osób przetrwało,więc nie ryzykujemy dla nikogo własnego życia.Po za tym to nie jest walka na śmierć i życie,więc nie ma o co się martwić.Jeżeli ryzyko jest zbyt duże od razy się wycofujemy...-wydawało się,że dziewczyna skończyła,ale po chwili znów zaczęła mówić.-Starajcie się jak najdłużej walczyć bez ujawniania mocy niech przeciwnik zrobi to pierwszy.Pasuje wam to?
<Team 2?>
[Team 2] Od Shin'a - C.D Takumi'ego
-No bo w końcu ty mówisz,więc dajemy ci znak,że cię
słuchamy,prawda?-wymusiłem uśmiech.Zazwyczaj zawsze byłem radosny,ale
teraz miałem w sobie jakieś dziwne uczucie.Bałem się,że możemy wyrządzić
sobie poważne krzywdy walcząc nawet dla zwykłej zabawy.Każdy ma w sobie
coś potężnego.Pomimo tego iż jestem tu dobre parę lat nigdy nie
rozumiałem takich "eksperymentów".Może naukowcy po prostu chcą zabawiać
się naszym kosztem?Eh...w końcu jesteśmy zwykłymi "projectami".
-Niech będzie.-rzucił chłodno Takumi.Chyba nie znajdę z nim za wiele wspólnych tematów.
-Shin a ty w czym się specjalizujesz,sa?-mój wzrok przeniósł się na rudego chłopaka.
-Może nie bardzo wam się to spodoba,ale...-złapałem się za kar.-specjalizuję się w leczeniu,o ile można to tak nazwać.
-Co masz przez to na myśli?-tym razem nawiąże chyba rozmowę z kolegą niższym ode mnie.
-Leczenie idzie jedynie na moją korzyść.
Spojrzałem na panią Kapitan ta jedynie rzuciła chłodnym spojrzeniem.Była przerażająca pomimo tak dziecinnej twarzy.Spuściłem szybko głowę.Wiedziałem,że teraz pojawi się wobec mnie jakaś niechęć w końcu moja moc nie jest za bardzo przydatna.Nastała cisza.Nasza grupa chyba nie będzie jakoś najlepiej zgrana.Przecież na bitwy grupowe potrzeba dużo czasu,a nie wybierają nas jak chcą po czym dają od razu na arenę.W kilka minut nie zawrzemy jakieś wielkiej nici porozumienia.
-Czyli nikt nie specjalizuje się w bliskim starciu?-wszyscy pokiwali przecząco głowami.Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia-Cholera...-burknęła pod nosem.Po krótkiej chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.-Najważniejsza jest współpraca,prawda?Musimy to jakoś zwyciężyć razem damy sobie radę!-krzyknęła wesoło.Widać było gołym okiem,że te słowa wypowiadała z wielkim trudem.
-To co teraz robimy,sa?-zapytał Deak,a każdy przeniósł wzrok na panią Kapitan.
<Mamiko?Takumi?Deak?>
-Niech będzie.-rzucił chłodno Takumi.Chyba nie znajdę z nim za wiele wspólnych tematów.
-Shin a ty w czym się specjalizujesz,sa?-mój wzrok przeniósł się na rudego chłopaka.
-Może nie bardzo wam się to spodoba,ale...-złapałem się za kar.-specjalizuję się w leczeniu,o ile można to tak nazwać.
-Co masz przez to na myśli?-tym razem nawiąże chyba rozmowę z kolegą niższym ode mnie.
-Leczenie idzie jedynie na moją korzyść.
Spojrzałem na panią Kapitan ta jedynie rzuciła chłodnym spojrzeniem.Była przerażająca pomimo tak dziecinnej twarzy.Spuściłem szybko głowę.Wiedziałem,że teraz pojawi się wobec mnie jakaś niechęć w końcu moja moc nie jest za bardzo przydatna.Nastała cisza.Nasza grupa chyba nie będzie jakoś najlepiej zgrana.Przecież na bitwy grupowe potrzeba dużo czasu,a nie wybierają nas jak chcą po czym dają od razu na arenę.W kilka minut nie zawrzemy jakieś wielkiej nici porozumienia.
-Czyli nikt nie specjalizuje się w bliskim starciu?-wszyscy pokiwali przecząco głowami.Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia-Cholera...-burknęła pod nosem.Po krótkiej chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech.-Najważniejsza jest współpraca,prawda?Musimy to jakoś zwyciężyć razem damy sobie radę!-krzyknęła wesoło.Widać było gołym okiem,że te słowa wypowiadała z wielkim trudem.
-To co teraz robimy,sa?-zapytał Deak,a każdy przeniósł wzrok na panią Kapitan.
<Mamiko?Takumi?Deak?>
[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Nyar'a
„Spuścić z nich krew” ? Bardzo ciekawa propozycja. Po za
tym, że już chyba wszyscy tutaj traktują mnie jak zwierzę to jest całkiem
fajnie….
Warknąłem coś pod nosem widząc ten bardzo jakże szczery
uśmiech Nyar’a. Zabije go kiedyś słowo daje. Szkoda tylko, że nie jesteśmy w
osobnych grupach. Powybijałbym bym mu te wszystkie zęby i jego uśmiech nie
byłby już taki piękny.
Ruszyliśmy za raz za nim. Ten skakał, wygłupiał się, no
zupełnie jak małe dziecko. Wydawało mi się jakby cały czas nas ignorował, miał
totalnie wyrypane na to co się z nami stanie. Spojrzałem za siebie. Jakby nie
patrzeć nasza drużyna wcale nie jest taka słaba. Tylko z naszą współpraca może
być gorzej. Nikt tu nie będzie z nikim współpracował. A tym bardziej nie ten
psychol. On sobie poradzi sam, albo ewentualnie zginie.
-Hej, Riuuuki – przerwał moje rozmyślenia jego przecudowny
głos, który wręcz prosił by go zarżnąć. – Nie chcesz ze mnie spuścić trochę
krwi ? Hemm ? – powiedział skacząc koło mnie jak jakiś pajac i odsłaniając
pełną blizn szyję. Skrzywiłem się nieco na myśl o tak przebrzydłej, czerwonej
mazi w ustach. Bleeee. – Wtedy to my
będziemy mogli usiąść na samym szczycie tego budynku i obserwować jak ty
rozwalasz całe to piękne miasto. – zaśmiał się i rozłożył ręce na boki jak
Jezus. Weźcie go stąd. Zabierzecie do psychiatryka i zamknijcie na cztery
spusty.
-Wiesz jakoś nie widzi mi się wysysanie twojej toksycznej
krwi. – westchnąłem odsuwając go od siebie na bezpieczną odległość. Ten zielony glutek już się nie odezwał… nie no
chwila odezwał się, ale nie słuchałem go. Z resztą nie tylko ja go nie
słuchałem. Mimo, ze był naszym kapitanem to nikt go nie słuchał. Weszliśmy w
końcu na ten budynek gdzie to on chciał. To się mogło w każdej chwili zawalić,
ale co tam. To znaczy co ja się tam martwię. Ja bym przeżył. Nyar pewnie też,
bo to osioł jest jakby trzeba była to nawet skrzydła by rozłożył (chociaż ich
nie ma). Z góry faktycznie było wszystko widać. Wiatr wiał tutaj dość mocno.
Zabierał moje włosy przy tym nieco przysłaniając mi widok.
-Riuki …. Wykonaj dla mnie skok na bungee, tylko bez bungee
! – powiedział zadowolony chłopak stojąc obok mnie. Sięgnął za raz dłonią do
swoich poszytych kącików ust i zaczął się bawić szwami.-Tak byś pięknie stąd
poleciał…
-Za raz ty polecisz o tam…. Jak motylek. – spojrzałem na
niego z pod byka i za raz w dół. Stała tam jakaś postać tylko nie widziałem
dokładnie kto to. Z pewnością nie z naszej grupy…
(Panie Kapitanie.. poprawka motylku jakie manewry ?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)