- Rozumiem,że to tak na powitanie - przeczesałem włosy z uśmieszkiem. Naukowiec wgapiał się we mnie przez te swoje grube bryle, usłyszałem od niego tylko takie bezpłodne "Tak". Potem nastąpiła chwila ciszy i nagle powiedział, że mam wyjść. Wykonałem polecenie posłusznie i ruszyłem do swojego pokoju. Gdy przyszedłem do swojego pokoju od razu podszedłem do terrarium Atherisa. Wyciągnąłem węża ze środka, a potem oplotłem na dłoni. Podniosłem ją do ust,a potem spojrzałem wężu prosto w oczy. Wysunął różowy język badając powietrze. Dotknął przy okazji mojego nosa. Uśmiechnąłem się szeroko, niczym dziecko widzące nową zabawkę. Klapnąłem w fotelu i zacząłem bawić się z wężem, tak jak to możliwe z wężem :'). Po dłuższym czasie spędzonym na obmyślaniu sposoby działa postanowiłem, że przywołam kilka duchów. Odłożyłem więc Atherisa na drzewo i usiadłem na podłodze po turecku. Zamknąłem oczy zaczynając szeptać niezrozumiałe słowa.[...]
Gdy otworzyłem oczy od razu oślepiło mnie światło. Zakryłem zmrużone oczy ręką i podniosłem się do góry. Przyzwyczaiłem się do jasnego pomieszczenia. Zsunąłem nogi z tego mebla przypominającego łóżko i podniosłem zadek do góry. Wyszeptałem kilka słówek i po chwili miałem już parę rogów na czole. Gdy opuściłem kolejne drzwi zobaczyłem wielką arenę. Wyglądała jak koloseum. Mnóstwo miejsc siedzących , akurat dla całego ośrodka i jeszcze tak jakby pewne pomieszczenie dla jury. Koloseum przerobione tak, by pasowało do wszystkich tych nowoczesnych budynków i technologi jaka się rozwinęła. No nieźle. Była w kształcie koła ? (jajka, hihi). Tam, gdzie miałem zmierzyć się z tym małym knypkiem był tylko piach. Suchy piach, jak na plaży, tylko brak... wody.Kurde a miałem skrytą nadzieję, ze się popluskam z kaczuszkami. Nie zobaczyłem żadnej żywej duszy.. Martwej zresztą też nie widziałem, ale to tylko taki szczególik. Wymamrotałem imiona jednego z Oni. Obok mnie pojawiła się ponętna, młoda kobieta. Od razu przywarła do mnie ciałem okrytym tylko zwiewną halką. Spojrzałem na nią kątem oka.
- To z kim mam dzisiaj zmierzyć? - wyszeptała mi do ucha.
- Jak na razie nikogo nie widzę, ale bądź w pogotowiu - mruknąłem opanowanym tonem. Zupełnie jakbym nie był sobą. Po chwili z drugiej strony pojawił się mężczyzna, tym razem ubrany mniej skąpo.
- A ja? - zapytał z założonymi rękami na piersi, zupełnie nie wyglądał jak przygotowany do walki.
- Tak samo jak Hachi - uśmiechnąłem się ukazując moje nieco bardziej wydłużone kły - Musicie mieć się na baczności.. Nie ignorujcie go - poradziłem. Przez ten czas, gdy czekałem na tego dzieciaka zdążyłem skomunikować się z innymi demonami opracować jakiś plan działania. Wreszcie wyszedł na Arenę, podniosłem się z ziemi i otrzepałem z kurzu. Wyszedłem bardziej na środek. Byłem zdecydowanie wyższy od niego, wyglądał na calkiem wyluzowanego. Zresztą ja też się nie denerwowałem. Miałem ochotę go zignorować, ale zazwyczaj ktoś tak niewinnie wyglądający okazuje się być maszynką do zabijania (Doświadczenie :')). Uśmiechnąłem się do niego, zrobił to samo w moim kierunku.
- Zaczynamy czy może jeszcze będziemy pili herbatę? - zapytałem przekręcając głowę w prawo.
- Moglibyśmy zrobić sobie podwieczorek - podniósł wesoło ręce do góry - Ale jak trzeba to trzeba - obdarzył mnie widokiem swoich białych ząbków w czasie uśmiechu. Wyszeptałem kilka słów i już po chwili obok mnie pojawiła się kobieta z wcześniej, a z drugiej strony mężczyzna.
- Teh i zi - mruknąłem wystawiając rękę w prawo. Mężczyzna przybrał formę czarnego berdyszu, biła od niego łuna tego samego koloru. Aki ułożył swojego pluszaka na ziemi. Ten wstał i wyglądało na to,że się na mnie popatrzył. Duch był gotowy do ataku zresztą tak jak ja. Czekaliśmy na pierwszy ruch przeciwnika.
(Aki?)
~Dzięki Paulinko :*