-Oczywiście- uśmiechnęłam się odsuwając lekko by zrobić mu miejsce w
przejściu i biorąc od niego butelkę z dziwnym niebieskawym płynem.
Ukyo zachwiał się lekko w progu, lecz jak na razie nic nie wskazywało na stan podpicia.
-Hmm..Co to jest?-spytałam patrząc na butelkę ozdobioną kokardą ręcznej roboty.
-Spróbuj, a się przekonasz- zagadkowy uśmiech na ustach znajomego
jeszcze bardziej mnie zaintrygował-Najlepiej teraz..Chodźmy do salonu..a
i ten..przynieś mi też szklaneczkę
Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Rozkład naszych mieszkań był taki sam
więc Ukyo szybko znalazł się w salonie, a ja w kuchni przygotowywałam
szklanki. Z dwoma literatkami i podarowaną butelką szybko przeszłam do
drugiego pomieszczenia. Usadowiłam się przy małym stoliku na przeciwko
Ukyo i podałam mu szklankę. Po otwarciu butelki rozniosła się z niej
przyjemna słodkawa woń cukierków lodowych...
-Lej śmiało! Dziś robiona! Próbowałem już trochę przed przyjściem tu i
jest w prost genialna-im więcej mówił tym bardziej słowa zamieniały się w
lekkie seplenienie.
Spróbowanie tego "genialnego napoju" tylko utwierdziło mnie co do
upojenia Ukyo. Skrzywiłam się lekko, gdyż pierwszy łyk był odrobinę za
duży
Chłopak zaśmiał się
-Powoli, powoli..Delektuj się tym i czuj cudowny smak iceówki!-jednak
sam postanowił mieć swoje słowa gdzieś wybijając praktycznie na raz całą
szklankę i nie zrobił nawet najmniejszej minki.
Trunek traktował jak oranżadkę...Błyskawicznie nalał sobie drugą szklankę podczas gdy ja nie dopiłam swojej nawet do połowy.
Rozmawiając popijaliśmy tą wódkę..i z każdym łykiem co raz bardziej mi
smakowała. Już po pierwszej literatce czułam lekkie zawroty głowy, ale
pewien siebie kolega sącząc trzecią już szklankę dolał mi drugą. W ten
sposób uleciało już 3/4 butelki.
-Ukyoooo...dlaczegoo to takie doobre?-pytałam przeciągając litery, a język mi się plątał
-Domowa robota się wie!-powiedział, lecz ja słyszałam tylko coś w stylu "Omoa bota s we"
Zaśmiałam się.
Opróżniliśmy całą butelkę. Oboje mięliśmy już dosyć. Ja po dwóch, on po
czterech szklankach. Leżeliśmy z głowami na stole i śmialiśmy się albo
sepleniliśmy.
-Ukyoooo- podpełzłam do niego i uderzyłam go lekko w plecy-Ne spi tu bo ja nie kce....
-Ooo? Co mwisz?- mruknął patrząc na mnie,a oczy mu się lekko już zamykały
Chyba opróżnienie całej flaszki nie było dobrym pomysłem...
(Ukyo?)
niedziela, 7 czerwca 2015
Od Grimmjow'a - C.D Inoue
Rozwścieczona kobieta opuściła pomieszczenie. Jeszcze chwilę z
niedowierzaniem spoglądałem na klamkę. Z myślenia wyrwała mnie dłoń
Inoue.
- O co jej chodzi? Przecież jesteśmy pełnoletni - zamyśliłem się. - Może była zazdrosna - szturchnąłem Inoue.
- Tak, oczywiście - przełknęła ślinę. Nadal z mojego obserwowania wynikało, że była zszokowana sytuacją, która miała miejsce dosłownie chwilę temu.
- Nie chcę wiedzieć jak jej podpadłaś - westchnąłem ciężko i wyjmowałem z koszyka uprane ubrania. W prawdzie były odrobinę mokre, ale nie to jest teraz najważniejsze. Tak czy inaczej, z kontynuowania czynności nici; bowiem przed moim nosem rozpostarła się smakowita woń dobrze znanej mi potrawy. Spaghetti!
- N-nie ubierzesz się? - zaczęła się delikatnie jąkać.
- Myślałem, że już nie zwrócisz na to uwagi - spojrzałem na nią miło kątem oka. Także celowo, lekko obsunąłem ręcznik z bioder. I tak jak się spodziewałem, Inoue odwróciła się. Niestety nie udało jej się ukryć rumieńców spoczywających na bladych, teraz jasnoróżowych polikach. Po chwili postanowiłem ulżyć dziewczynie, i założyć te nieszczęsne spodnie. Wygodnie zasiadłem do ładnie nakrytego stołu. Szczerze, sam nawet nie miałem pojęcia, że mam składniki na spaghetti. Nie chciałem jej więc zadawać zbędnych pytać. W związku z tym chwyciłem widelec i nadziałem na niego trochę makaronu. Inoue usiadła na przeciwko mnie, rozwiała chwilową ciszę stołową:
- Smakuję ci?
Pokiwałem lekko głową.
- Dziękuję - dodałem po cichu.
- Słucham?
- Słyszałaś - spojrzałem na nią. Nie lubiłem za bardzo mówić tego słowa, ale czasami trzeba. Gdy skończyłem ostatnie kęsy, po przełknięciu rzekłem:
- Dzisiaj możemy w końcu odwiedzić twój pokój, jasne? - wrzuciłem ręczniczek do zlewu.
- T-Tak... - chyba nie ciągnęło ją tam zbytnio. No co mówić, jak u mnie po prostu jest najlepiej.
- Nie może być tak źle. Może zdążę jeszcze wygarnąć tej tłustej francy - dodałem, mając na myśli tą sprzątaczkę, która bez namysłu wstąpiła do mego mieszkania. Znaczy bez pukania.
- W drogę - zanim doszedłem do drzwi, zdążyłem narzucić na siebie jakąś koszulę. Nie zapinałem guzików, a co!
- Którędy? - wrzuciłem kluczyk od mojego apartamentu do kieszeni.
- Tam - wskazała na szary koniec korytarza.
Nagle z równoległego pokoju wyszła ta sprzątaczka, od razu zaczęła się na nas wgapiać jak w jakiś obrazek. To robiło się strasznie irytujące.
- E, pany - zwróciłem jej uwagę. - W czwartki też biorę kąpiel między tymi godzinami - puściłem jej oczko.
Inoue, która była świadkiem zdarzeń, lekko oblała się rumieńcem.
- No, zaprosisz mnie w końcu do swojego pokoju czy nie? - zapytałem, udając zniecierpliwionego.
< Inoue? (☞゚∀゚)☞ >
- O co jej chodzi? Przecież jesteśmy pełnoletni - zamyśliłem się. - Może była zazdrosna - szturchnąłem Inoue.
- Tak, oczywiście - przełknęła ślinę. Nadal z mojego obserwowania wynikało, że była zszokowana sytuacją, która miała miejsce dosłownie chwilę temu.
- Nie chcę wiedzieć jak jej podpadłaś - westchnąłem ciężko i wyjmowałem z koszyka uprane ubrania. W prawdzie były odrobinę mokre, ale nie to jest teraz najważniejsze. Tak czy inaczej, z kontynuowania czynności nici; bowiem przed moim nosem rozpostarła się smakowita woń dobrze znanej mi potrawy. Spaghetti!
- N-nie ubierzesz się? - zaczęła się delikatnie jąkać.
- Myślałem, że już nie zwrócisz na to uwagi - spojrzałem na nią miło kątem oka. Także celowo, lekko obsunąłem ręcznik z bioder. I tak jak się spodziewałem, Inoue odwróciła się. Niestety nie udało jej się ukryć rumieńców spoczywających na bladych, teraz jasnoróżowych polikach. Po chwili postanowiłem ulżyć dziewczynie, i założyć te nieszczęsne spodnie. Wygodnie zasiadłem do ładnie nakrytego stołu. Szczerze, sam nawet nie miałem pojęcia, że mam składniki na spaghetti. Nie chciałem jej więc zadawać zbędnych pytać. W związku z tym chwyciłem widelec i nadziałem na niego trochę makaronu. Inoue usiadła na przeciwko mnie, rozwiała chwilową ciszę stołową:
- Smakuję ci?
Pokiwałem lekko głową.
- Dziękuję - dodałem po cichu.
- Słucham?
- Słyszałaś - spojrzałem na nią. Nie lubiłem za bardzo mówić tego słowa, ale czasami trzeba. Gdy skończyłem ostatnie kęsy, po przełknięciu rzekłem:
- Dzisiaj możemy w końcu odwiedzić twój pokój, jasne? - wrzuciłem ręczniczek do zlewu.
- T-Tak... - chyba nie ciągnęło ją tam zbytnio. No co mówić, jak u mnie po prostu jest najlepiej.
- Nie może być tak źle. Może zdążę jeszcze wygarnąć tej tłustej francy - dodałem, mając na myśli tą sprzątaczkę, która bez namysłu wstąpiła do mego mieszkania. Znaczy bez pukania.
- W drogę - zanim doszedłem do drzwi, zdążyłem narzucić na siebie jakąś koszulę. Nie zapinałem guzików, a co!
- Którędy? - wrzuciłem kluczyk od mojego apartamentu do kieszeni.
- Tam - wskazała na szary koniec korytarza.
Nagle z równoległego pokoju wyszła ta sprzątaczka, od razu zaczęła się na nas wgapiać jak w jakiś obrazek. To robiło się strasznie irytujące.
- E, pany - zwróciłem jej uwagę. - W czwartki też biorę kąpiel między tymi godzinami - puściłem jej oczko.
Inoue, która była świadkiem zdarzeń, lekko oblała się rumieńcem.
- No, zaprosisz mnie w końcu do swojego pokoju czy nie? - zapytałem, udając zniecierpliwionego.
< Inoue? (☞゚∀゚)☞ >
Od Grimmjow'a - C.D Akiry
Wygładziłem sobie koszulkę, którą Akira bez namysłu pomięła. Może być zła na mnie, ale nie na moje ubrania.
- Myślałem, że najadłaś się moim widokiem... - westchnąłem. - Co powiesz na kolację przy świecach?
- Chyba nie będzie się odbywać w twoim apartamencie? - podniosła kusząco brew.
- Z chęcią tam
po kolacji wpadniemy - szepnąłem. - Nie sądzisz? No to wychodzimy -
pogoniłem ją, z chytrym uśmieszkiem na mordzie.
Wyszliśmy
krętym korytarzem i znaleźliśmy się na zewnątrz. Pogoda sprzyjała, wiał
bowiem delikatny, odprężający wiatr, który poruszał zgrabnie
roślinnością w okolicy. A ten numer z ręcznikami spokojnie mogę odstawić
jeszcze ze dwa razy. Wiedziałem, że za tą wcześniejszą, urażoną panną
znajduje się uwodzicielka. A gdyby tak wyobrazić sobie Akirę w małym,
obcisłym i koronkowym kostiumie? Hmm... Trochę mój pomysł odbiega od
realiów, ale pomarzyć można. Zawsze chciałem, żeby kobieta była śmiała
na tyle, by przywiązać mnie do łóżka. Ale takie rzeczy to może później.
Zadowolony ze swoich erotycznych upodobań, prowadziłem się z dziewczyną
do jakiejś ładnie prezentującej się restauracji. Oczywiście z mojej
twarzy wciąż nie mógł zejść piękny i szczery uśmiech.
- Myślałam, że zabierzesz mnie do jakiegoś klubu - podniosła zalotnie kącik ust.
- Wiesz... Dla
takiej ładnej kobiety trzeba się postarać, a poza tym. Nie chcę, by
ktoś cię zgwałcił - odparłem. - Różne typy tu chodzą - z małym uśmiechem
przybliżyłem swoją głowę do głowy idącej dziewczyny.
- Pff... - zaczęła rozglądać się po okolicy. - I kto to powiedział - prychnęła.
- To tu - otworzyłem drzwi, by weszła pierwsza.
Dosiedliśmy się do stolika przy wielkim oknie, którego przyozdabiała szkarłatna firanka.
- Co sobie
pani życzy? - udałem głos czterdziestoletniego gentelmana, a po chwili
odkaszlnąłem. Na twarzy Akiry pojawił się przelotny uśmiech.
- Zjadłabym jakąś sałatkę - odparła.
- Dba się o
linię? Taka kicia nie może mieć niczego za dużo, prawda? - spojrzałem na
jej piersi, a później mój wzrok przykuły wielkie, fioletowe oczy. Chyba
wcześniej się nie przyjrzałem, ale widziałem niewinną dziewczynę
wewnątrz, a rozmawiałem z diablicą, która uwodziła mnie swoimi gestami
ciała. W rzeczywistości nie robiła zbyt wiele, ale widziałem to co
chciałem widzieć (*Mina zboczeńca*).
Po chwili przyszedł lokaj, który nalał nam czerwono krwistego wina do kielichów.
- Mam nadzieję, że mocno alkoholowe - spojrzałem z nadzieją na kelnera.
< Akira? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
Od Grimmjow'a - C.D Kuroshinju
Byłem bardzo senny, dlatego nie zwracałem uwagi na to, co Kuro
wyprawia. Tylko czułem, jak ciężar obezwładnia mój tors. I tak nie
chciało mi się wstać.
- Idź, mała - bez otwierania oczu, znów próbowałem pogrążyć się we
śnie, ale dziewczyna zaczęła mnie szturchać, i to robiło się
denerwujące. Na ten gest, trochę poirytowany, naciągnąłem kołdrę wyżej
na siebie i (nie)chcący sprawiłem, że dziewczyna spadła, pozostawiając
po sobie jedynie okrycie.
- Nie próbuj mnie budzić - wymamrotałem. - Jeśli chcesz, żebym
traktował cię jak gościa to zachowuj się przyzwoicie i przyjdź na dniu -
dodałem, wtulając się w poduszkę.
- Ale jestem teraz... - skuliła się i poczęła znów wdrapywać się na pościel. - I jestem naga...
- To się ubierz - otworzyłem jedno oko. Rzeczywiście wszystko z niej
spadło. Szczęście, że było ciemno jak w grobie. Kuro wydawała się być
strasznie tym poruszona.
Czekaj... Kto w ogóle pozwolił jej się u mnie kąpać? To jest normalnie
szczyt szczytów (Jeśli można to tak ująć). Jakoś nie chciało mi się
szczególnie reagować, pragnąłem tylko snu, w tym momencie. I znowu
zaczęło się szturchanie. W końcu uniosłem w pełni górną część swojego
ciała. Kuroshinju była dosłownie na przeciwko mnie, lekko zawstydzona.
Chociaż czy ja wiem czy tak od razu zawstydzona...
- Zakręciłaś kurek? - zapytałem, pełny podejrzeń, że dziewczyna nie tylko dywan mi ubrudzi, ale i całą łazienkę zaleje.
Na odpowiedź pokiwała pewnie główką.
- Mogę już iść spać? - dodałem.
- Jeśli musisz...
- Włącz se telewizor i pooglądaj jakieś hentai'e - wymamrotałem z głową w poduszce. - Która godzina?
- Trzecia w nocy - odparła.
- Czy możesz już coś na siebie założyć? Czuję się niezręcznie we
własnym domu - podniosłem głowę. Po chwili wziąłem w rękę ręcznik i
rzuciłem w jej stronie. Sam wstałem, by odcedzić kartofelki. Może za mną
nie pójdzie.
- Panie G... - zapukała mi w drzwi.
- Co znowu? Nie widzisz, że się załatwiam? - westchnąłem i szybko załatwiłem ów sprawę.
Trochę niepokoiło mnie to, że zachowywała się jak u siebie w domu.
Ubrałem spodnie i koszulkę, by nie mogła już patrzeć dłużej na moje
boskie ciało. Wyszedłem z pomieszczenia już odziany. Kuroshinju ciągle
paradowała w samym ręczniku.
- Tam też są moje ubranka - stwierdziła.
Z kamienną twarzą wpuściłem ją do łazienki, i wyszła z niej w przewiewnej sukience.
- Nie chcesz mnie tu... - wyszeptała.
- Co mruczysz? Nie, możesz sobie tu przebywać, ale uprzedź mnie przed
swoją następną wizytą - poczochrałem ją po głowie. - Gdzie mieszkasz tak
właściwie?
Chwyciła mnie za nadgarstek i wyszliśmy z mojego apartamentu, którego
zapomniałem zamknąć. Wydawałoby się, że prowadzi mnie do swojego pokoju.
I nie myliłem się.
- Ładnie mieszkasz - podrapałem się wolną ręką po głowie. Dopiero po chwili mnie puściła.
Nagle drzwi się zatrzasnęły, akurat, gdy chciałem wyjść.
< Kuro? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
Od Mary - Do Natsume
Przez kilka lat było mi trudno pozbierać się po śmierci Ib i Garry'ego. Jedyne co robiłam to wpatrywałam się w róże w szklanych gablotach, z czego dwie miały opadnięte wszystkie płatki, o dziwo wciąż miały przepiękny kolor i nie zgniły. Zostałam wysłana na jakąś terapię, gdzie stwierdzono u mnie niezrównoważenie psychiczne oraz schizofrenie. Od czasu do czasu na różnych przedmiotach widzę plamy krwi, ale wraz z wiekiem moment, w którym krew znika wydłuża się. Gdy siedziałam w dziwnym gabinecie prawdopodobnie zdenerwowałam się na mężczyznę i zostałam wyniesiona przez jakiś ludzi i przetransportowana do jakiegoś ośrodka. "Witaj w Research Center Rimear. Czuj się jak u siebie w domu, bo zostaniesz tu na zawsze o ile nie wywiniesz jakiegoś głupstwa, bo nie mamy zamiaru ratować projektów z myślami samobójczymi"...pomimo, że słyszałam go jeden raz i do tego przy moim dotarciu na wyznaczone miejsce, głos mężczyzny, który miał na sobie coś podobnego do fartucha lekarskiego rozbrzmiewa mi cały czas w głowie, zazwyczaj podczas snu. Nie rozumiałam tego co do mnie powiedział. Projektów? Jestem człowiekiem, a nie żadnym projektem. Skoro nie tylko ja tu zostałam przywieziona musiałam mieć jedną wspólną rzecz, cechę przez którą tu trafiłam, do ośrodka badawczego. Pokoje wyglądają jakbym była w jakimś hotelu, niczego nam nie brakuje ale jest jedna rzecz, której każdy po części normalny człowiek powinien pragnąć. Wolność. W tym miejscu rozmawianie o wolności było traktowane jako temat tabu, w nielicznych przypadkach upiekło się to niektórym osobą, które zamieniły kilka słów na ten temat, jednak gdy już ktoś miał plan ucieczki mogła spotkać go kara śmierci. O dziwo ja jak grzeczne dziecko siedziałam w swoim pokoju i robiłam to co chcieli. Minął tydzień, a jakaś kobieta ubrana na biało powiedziała, że stałam się pełnoprawnym właścicielem Arcany. Kolejne nie znane mi słowo, ale trafiła mi się miła kobieta, która mi mniej więcej wytłumaczyła mi wszystko na temat Arcany. Arcana, która łączy się z moją miłością - nic lepszego nie mogło mi się trafić. W podzięce za wyjaśnienie mi wszystkiego postanowiłam jej się jakoś odpłacić i upiększyłam jej twarz, za co zostałam zamknięte w małym pomieszczeniu i poddana jakimś dziwnym badaniom. Gdy odsiedziałam swoją karę z powrotem została mi w połowie zwrócona wolność. Mogłam normalnie poruszać się po ośrodku wraz z moim chowańcem Raion'em - lwem, którego ożywiłam z obrazu. Przez mojego towarzysza ludzie...znaczy inne projekty zaczęły mnie omijać, wcześniej też nie wykazywali mną zainteresowania, ale teraz zaczęli mnie traktować jak jakaś dziwaczkę, dlatego że coraz częściej byłam wysyłana do mojego drugiego małego pomieszczenia. Przecież reszta projektów również nie była taka święta, też byli dziwakami skoro tu trafili. Do miejsca podobnego do psychiatryka, jednak o dziwo zdarzały się w większości przypadkach osoby, które wydawały się normalne na pierwszy rzut oka, do których i ja się zaliczałam. Minął miesiąc od mojego przyjazdu, a ja każdy dzień spędzałam na tworzeniu swoich arcydzieł z różnych przedmiotów, które ożywiałam. Wraz z jedną z szmacianych lalek i z Raion'em, który pod zmniejszoną postacią siedział schowany w kieszeni przemierzałam jedną z alejek by szukać weny twórczej, aby w jakiś sposób wzbogacić nowe prace. Z uśmiechem na twarzy rozglądałam się w koło, gdy nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos szmacianki.
- Mary, uważa... - nie zdążyła dokończyć, gdy potykając się o korzeń drzewa, który wybrzuszył chodnik
Otarłam kolanami oraz dłońmi o beton zdzierając z nich skórę. Podniosłam dłoń stroną wewnętrzną do twarzy i zamarłam. Nagle wokół mnie świat cały był pochłonięty przez mrok, jedynie moja ręka i leżąca osoba była oświetlona przez jakieś źródło światła. Cała dłoń była upaćkana w krwi, a z każdą chwilą czerwonej cieczy pojawiało się więcej. Pomimo zamykania oczu i otwierania krew nie znikała, zaczęła spływać po nadgarstku. Miałam wydać z siebie przeraźliwy krzyk gdy wszystko wróciło do normy wraz z położeniem na dłoni szmacianki. Lalka wymieniła ze mną porozumiewawcze spojrzenie bym się uspokoiła. Zacisnęła palce na szmacianej ręce i cały czas mając opuszczoną głowę zaczęłam się podnosić, w międzyczasie powiedziałam "Dziękuję" osobie, która podała mi moją własność. Podnosząc głowę mogłam przypatrzeć się blondynowi, który stał w milczeniu wpatrując się we mnie. Przez kilka minut tak ja w niego, a on we mnie wpatrywał się aż znudzona tym czekaniem aż coś ciekawszego się wydarzy wyminęłam go ściskając szmaciankę, na co ta wydała z siebie krótkie piśnięcie. Jednak będąc już trochę dalej od miejsca gdzie się wywaliłam i spotkałam chłopaka obróciłam się odruchowo w tamtą stronę, jednak nikogo tam nie zobaczyłam. Przynajmniej wreszcie się do kogoś odezwałam.
<Natsume?>
- Mary, uważa... - nie zdążyła dokończyć, gdy potykając się o korzeń drzewa, który wybrzuszył chodnik
Otarłam kolanami oraz dłońmi o beton zdzierając z nich skórę. Podniosłam dłoń stroną wewnętrzną do twarzy i zamarłam. Nagle wokół mnie świat cały był pochłonięty przez mrok, jedynie moja ręka i leżąca osoba była oświetlona przez jakieś źródło światła. Cała dłoń była upaćkana w krwi, a z każdą chwilą czerwonej cieczy pojawiało się więcej. Pomimo zamykania oczu i otwierania krew nie znikała, zaczęła spływać po nadgarstku. Miałam wydać z siebie przeraźliwy krzyk gdy wszystko wróciło do normy wraz z położeniem na dłoni szmacianki. Lalka wymieniła ze mną porozumiewawcze spojrzenie bym się uspokoiła. Zacisnęła palce na szmacianej ręce i cały czas mając opuszczoną głowę zaczęłam się podnosić, w międzyczasie powiedziałam "Dziękuję" osobie, która podała mi moją własność. Podnosząc głowę mogłam przypatrzeć się blondynowi, który stał w milczeniu wpatrując się we mnie. Przez kilka minut tak ja w niego, a on we mnie wpatrywał się aż znudzona tym czekaniem aż coś ciekawszego się wydarzy wyminęłam go ściskając szmaciankę, na co ta wydała z siebie krótkie piśnięcie. Jednak będąc już trochę dalej od miejsca gdzie się wywaliłam i spotkałam chłopaka obróciłam się odruchowo w tamtą stronę, jednak nikogo tam nie zobaczyłam. Przynajmniej wreszcie się do kogoś odezwałam.
<Natsume?>
Od Victorii - C.D Chiyo
-Okay! - odkrzyknęłam i szybko ubrałam się w kolejny stój.
-I jaak? - spytałam, pokazując się każdej strony.
-Czy to nie jest zbyt... Zwyczajny strój na bal?
-Tak myślisz? - podrapałam się po głowie - Szczerze powiedziawszy nie była nigdy na żadnym balu...
Chiyo położyła dłoń na mojej głowie i pogłaskała mnie, promieniejąc.
-Dlatego właśnie jestem tu ja!
Spojrzałam na nią nieco zdziwiona, jednak po chwili odwzajemniłam uśmiech.
-Dziękuję - odparłam cicho, i wróciłam do przebieralni.
Tym razem przywdziałam bardzo (być może za bardzo) balową suknię.
Była ona jednak niemiłosiernie ciężka. Ledwo byłam w stanie się w niej poruszać.
Zrobiłam kilka kroków w stronę Chiyo, po czym przydepnęłam sukienkę. Zaczęłam wymachiwać rękoma, czując, że tracę równowagę. Obróciłam się niezdarnie i upadłam miękko na noszone ubranie. Odetchnęłam z ulgą. W tym też momencie doszedł do mnie gromki śmiech.
-W tym chyba też nie pójdziesz - rzuciła krótko dziewczyna, chichrając.
Podeszłam do mnie, pomogła mi wstać, a następnie uniosła dół sukni, żeby łatwiej było mi się poruszać i odprowadziła mnie do szatni. Tam też przebrałam się w ostatnią wypatrzoną przez siebie kreację. Była to biało-różowa, falbankową sukienka. Od spodniej części przyszyty miała ciemny materiał, ozdobiony brokatem. Mimo warstwowości, była zadziwiająco lekka.
Gdy udało mi się już ją przywdziać, wyszłam pokazać się Chiyo. Obróciłam się parę razy, a długi tył sukienki z gracją unosił się w powietrzu.
-Wow, wyglądasz... Nieziemsko! - odparła ciemnowłosa z entuzjazmem, po czym uścisnęła mnie.
-Musisz ją kupić! Po prostu musiiisz! - pisnęła, szamocząc się na prawo i lewo.
~~Dziesięć minut później~~
Wyszłyśmy w końcu ze sklepu, niosąc torebki z zakupionymi ubraniami i machając z uśmiechem do sprzedawczyni.
-Spędziłyśmy w tym sklepie niecałe 2 godziny, a miałam wrażenie, że minęła wieczność... - westchnęłam.
-Nie jesteś przyzwyczajona do zakupów, cooo? - spytała z chytrym uśmieszkiem.
-Nie miałam okazji zbyt często czegoś kupować... A już szczególnie ubrań - odparłam cicho.
Dziewczyna z uwagą przyjrzała się mojej nagłej zmianie w zachowaniu. Po chwili milczenia objęła mnie ramieniem.
-No to musimy to nadrobić, nie? - wyszczerzyła się, targając mi włosy.
Przełknęłam ślinę, przymuszając się do uśmiechu.
-P... Pewnie! - powiedziałam, odwracając twarz w jej kierunku.
-Oooh, Vici! Zobacz, jak tu ładnie! - krzyknęła Chiyo, biegnąć w kierunku niewielkiego lasku, znajdującego się po drugiej stronie rzeki. Pobiegła przez most i zatrzymała się przed linią drzew. Ruszyłam za nią, jednak gdy tylko przeszłam przez most, poczułam jak nogi się pode mną uginają. Nie mogąc ich kontrolować, upadłam na trawę.
-Może... Może odpoczniemy chwilę? - spytałam, czując ogarniające mnie zmęczenie.
Te zakupy musiały być naprawdę wyczerpujące dla mojego organizmu...
<Chiyo? Mała przerwa?>
-I jaak? - spytałam, pokazując się każdej strony.
-Czy to nie jest zbyt... Zwyczajny strój na bal?
-Tak myślisz? - podrapałam się po głowie - Szczerze powiedziawszy nie była nigdy na żadnym balu...
Chiyo położyła dłoń na mojej głowie i pogłaskała mnie, promieniejąc.
-Dlatego właśnie jestem tu ja!
Spojrzałam na nią nieco zdziwiona, jednak po chwili odwzajemniłam uśmiech.
-Dziękuję - odparłam cicho, i wróciłam do przebieralni.
Tym razem przywdziałam bardzo (być może za bardzo) balową suknię.
Była ona jednak niemiłosiernie ciężka. Ledwo byłam w stanie się w niej poruszać.
Zrobiłam kilka kroków w stronę Chiyo, po czym przydepnęłam sukienkę. Zaczęłam wymachiwać rękoma, czując, że tracę równowagę. Obróciłam się niezdarnie i upadłam miękko na noszone ubranie. Odetchnęłam z ulgą. W tym też momencie doszedł do mnie gromki śmiech.
-W tym chyba też nie pójdziesz - rzuciła krótko dziewczyna, chichrając.
Podeszłam do mnie, pomogła mi wstać, a następnie uniosła dół sukni, żeby łatwiej było mi się poruszać i odprowadziła mnie do szatni. Tam też przebrałam się w ostatnią wypatrzoną przez siebie kreację. Była to biało-różowa, falbankową sukienka. Od spodniej części przyszyty miała ciemny materiał, ozdobiony brokatem. Mimo warstwowości, była zadziwiająco lekka.
Gdy udało mi się już ją przywdziać, wyszłam pokazać się Chiyo. Obróciłam się parę razy, a długi tył sukienki z gracją unosił się w powietrzu.
-Wow, wyglądasz... Nieziemsko! - odparła ciemnowłosa z entuzjazmem, po czym uścisnęła mnie.
-Musisz ją kupić! Po prostu musiiisz! - pisnęła, szamocząc się na prawo i lewo.
~~Dziesięć minut później~~
Wyszłyśmy w końcu ze sklepu, niosąc torebki z zakupionymi ubraniami i machając z uśmiechem do sprzedawczyni.
-Spędziłyśmy w tym sklepie niecałe 2 godziny, a miałam wrażenie, że minęła wieczność... - westchnęłam.
-Nie jesteś przyzwyczajona do zakupów, cooo? - spytała z chytrym uśmieszkiem.
-Nie miałam okazji zbyt często czegoś kupować... A już szczególnie ubrań - odparłam cicho.
Dziewczyna z uwagą przyjrzała się mojej nagłej zmianie w zachowaniu. Po chwili milczenia objęła mnie ramieniem.
-No to musimy to nadrobić, nie? - wyszczerzyła się, targając mi włosy.
Przełknęłam ślinę, przymuszając się do uśmiechu.
-P... Pewnie! - powiedziałam, odwracając twarz w jej kierunku.
-Oooh, Vici! Zobacz, jak tu ładnie! - krzyknęła Chiyo, biegnąć w kierunku niewielkiego lasku, znajdującego się po drugiej stronie rzeki. Pobiegła przez most i zatrzymała się przed linią drzew. Ruszyłam za nią, jednak gdy tylko przeszłam przez most, poczułam jak nogi się pode mną uginają. Nie mogąc ich kontrolować, upadłam na trawę.
-Może... Może odpoczniemy chwilę? - spytałam, czując ogarniające mnie zmęczenie.
Te zakupy musiały być naprawdę wyczerpujące dla mojego organizmu...
<Chiyo? Mała przerwa?>
Od Nanami - C.D Ani
Cieszyłam się, że mam Anię jako przyjaciółkę. Była miła, fajna i przyjemnie się z nią przebywało i rozmawiało.
- Dokąd teraz? - powiedziałam uśmiechając się delikatnie i nie puszczając jej ręki.
- Może po prostu przed siebie? - zaproponowała.
Wydało mi się to dobrą propozycją, więc przytaknęłam. W końcu i tak raczej nie miałyśmy co robić...
Powoli szłyśmy sobie wśród opadających liści i wielu kwiatów. Słońce jeszcze trochę grzało, a na niebie nie było wiele chmur - po prostu piękna pogoda. Gdyby taka mogła być codziennie...
- Ładnie, prawda? - zapytałam się Ani.
- Zgadzam się z tobą - odpowiedziała.
Chwilkę później trochę zgłodniałyśmy, więc poszłyśmy do jakiejś niewielkiej restauracji na śniadanie. Wzięłyśmy sobie coś do jedzenia, a potem porozmawiałyśmy sobie o różnych rzeczach. Wkrótce kelnerka przyniosła nam nasze posiłki, które powoli zaczęłyśmy jeść. Wkrótce potem skończyłam, ale jeszcze na talerzu wiele zostało.
- Nie jesz już? – zapytała.
Pokiwałam głową przecząco i odłożyłam sztućce. ANIA jeszcze kończyła swój posiłek. Poczekałam aż skończy, a potem poprosiłam o rachunek i zapłaciłyśmy za wszystko. Następnie wyszłyśmy z restauracji.
<Ania? Wybacz, też krótko i problem z pomysłem :c>
- Dokąd teraz? - powiedziałam uśmiechając się delikatnie i nie puszczając jej ręki.
- Może po prostu przed siebie? - zaproponowała.
Wydało mi się to dobrą propozycją, więc przytaknęłam. W końcu i tak raczej nie miałyśmy co robić...
Powoli szłyśmy sobie wśród opadających liści i wielu kwiatów. Słońce jeszcze trochę grzało, a na niebie nie było wiele chmur - po prostu piękna pogoda. Gdyby taka mogła być codziennie...
- Ładnie, prawda? - zapytałam się Ani.
- Zgadzam się z tobą - odpowiedziała.
Chwilkę później trochę zgłodniałyśmy, więc poszłyśmy do jakiejś niewielkiej restauracji na śniadanie. Wzięłyśmy sobie coś do jedzenia, a potem porozmawiałyśmy sobie o różnych rzeczach. Wkrótce kelnerka przyniosła nam nasze posiłki, które powoli zaczęłyśmy jeść. Wkrótce potem skończyłam, ale jeszcze na talerzu wiele zostało.
- Nie jesz już? – zapytała.
Pokiwałam głową przecząco i odłożyłam sztućce. ANIA jeszcze kończyła swój posiłek. Poczekałam aż skończy, a potem poprosiłam o rachunek i zapłaciłyśmy za wszystko. Następnie wyszłyśmy z restauracji.
<Ania? Wybacz, też krótko i problem z pomysłem :c>
Od Heaven'a - C.D Vanilli [+18]
Powstrzymywałem się naprawde długo, ale ta dziewczyna nie zamierzała ani na chwilę przestać mnie podpuszczać. Szczerze mówiąc, naleciała mnie myśl żeby po prostu wejść do tej łazienki i naprawde ją podglądnąć, ale nie: nie zrobiłem tego. Sam nie wiem dlaczego, może dlatego, aby sprawdzić samego siebie. Jednak z chwilą gdy zauważyłem ją właściwie półnagą, przykrytą jedynie różowym szlafrokiem, nie potrafiłem już dłużej się pohamować.
- Robisz to z premedytacją. - powiedziałem, obejmując ją w pasie z nieco ponurym wyrazem twarzy. - Aż tak bawi cię moja bezradność?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odparła, uśmiechając się niezwykle złośliwie.
Chciałem być na nią zły... naprawde. Jednak spojrzenie błękitnych oczu oraz widok tej dziecinnej twarzyczki małej dziewczynki skutecznie to uniemożliwił.
- Vanilla, jesteś... - chciałem coś powiedzieć, kiedy poczułem ciepłe, słodkie usta dziewczyny na swoich.
Zamknąłem oczy, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej. W tym momencie zupełnie zapomniałem co miałem do powiedzenia. Może to nawet lepiej - domyślam się, że były to słowa, jakich z pewnością gorzko bym pożałował. Poczułem przyjemne ciepło ogarniające moje ciało, a potem niechętnie oderwałem się od Vanilli, w zamiarze zaczerpnięcia powietrza. Podczas jego nabierania wydałem z siebie praktycznie niedosłyszalny jęk zaskoczenia. Najwyraźniej dostatecznie głośny, bo Sigma wychwyciwszy dźwięk swoimi puchatymi, kocimi uszami zachichotała triumfalnie pod nosem. Nie wiedziałem dlaczego zaledwie jeden, delikatny pocałunek potrafi doprowadzić mnie do tak zaawansowanego stadium. A przecież ona jeszcze nie zaczęła... Szczerze obawiałem się co takiego stanie się ze mną w najbliższej przyszłości.
- Jesteś rozkoszny, kiedy się złościsz. A jeszcze bardziej lubię twoje reakcje na moje śmiałe gesty. - obliczne blondynki przyozdobił uroczy, lecz chytry uśmieszek.
Uwielbiałem go. Uwielbiałem ją całą. I za wszelką cenę chciałem to pokazać najlepiej jak tylko potrafię. Podjąłem nieco śmielsze kroki: wolnym ruchem wsunąłem rączki pod materiał różowej odzieży okrywającą piękne ciało Atshushi. Dziewczyna zadrżała nieznacznie, ale nic nie powiedziała w dalszym ciągu patrząc mi w oczy. Ostrożnie przesunąłem je z bioder na boki, potem ramiona, następnie zdejmując część szlafroka przykrywający jeden z nich. Zbliżyłem usta do jej szyi i złożyłem na nim ciepły pocałunek, a ona jakby w geście zgody odchyliła nieco głowę do tyłu. Oplotła rączki wokół mojego karku, jedną dłoń wplątała w moje włosy. Bardzo lubiłem kiedy to robiła, czułem jak przyjemne dreszcze targają lekko moim ciałem. Całowałem, delikatnie przygryzałem oraz lizałem jej ramiona, szyję, żuchwę... w końcu doszedłem do ust. Wbiłem się w nie bez żadnego ostrzeżenia, na co Vanilla zareagowała bardzo żywo: wbiła paznokcie w skórę na moich przedramionach, tworząc na całej ich powierzchni łagodne, czerwone kreski. Miała do tego pełne prawo: dobrze wiedziała, że mnie to nie zaboli. Naparłem na nią prosząc w ten sposób, aby położyła się na łóżku.
- Szybciej. Niecierpliwie się, Heaven~~... - wymruczała podniecającym głosem, słodko przeciągając moje imię.
Dodatkowo oblizała wargi zachęcająco. Nakręciła mnie tym już dostatecznie, wiedziałem, że nie mam szans jej się przeciwstawić. Mimo wszystko uśmiechnąłem się dosyć szeroko jak mały, rozbawiony chłopiec, którego czekała miła niespodzianka. Pragnąłem jej tak cholernie mocno...
Kiedy położyła się na miękkim materacu wielkiego łoża, popatrzyła na mnie z lekko przymrużonych powiek. Krótki szlafrok nie był w stanie zakryć wszystkiego. Taki los faceta, że jego wzrok zawsze kieruje się tam gdzie właściwie nie powinien: tak właśnie było ze mną. Jedna z pełnych, okrągłych piersi dziewczyny wyłoniła się zza różowego, skąpego materiału odzieży, a ona nie miała najmniejszego zamiaru jej zakrywać.
O Boże przenajświętszy... Naprawde była aż tak pewna w moim towarzystwie? Nie powiem, żebym jakoś szczególnie narzekał na jej bezczelną śmiałość oraz zbyt wielką pewność siebie, ale z drugiej strony... było to dla mnie niezwykle i niewytłumaczalnie podniecające. Teraz wiedziałem jednak tylko jedno: chciałem jej tu i teraz.
- Jeżeli cię wystraszę bądź będziesz czuła się niekomfortowo: powiedz mi. - szepnąłem jej w usta, a potem chciałem pozbawić jej tego zbędnego jak dla mnie odzienia, ale szybko chwyciła moją rękę.
- Od kiedy zrobił się z ciebie tak gentleman? - zapytała, rozbawiona, ale też zaskoczona wypowiedzianymi przeze mnie słowami.
- Nie zrobił. Chcę tylko, żebyś czuła się przy mnie dobrze.
Taka odpowiedź najwyraźniej w pełni ją usatysfakcjonowała, ponieważ kiwnęła głową w odpowiedzi, po czym wsunęła rączki pod moją koszulkę, przejeżdżając opuszkami palców po umięśnionym brzuchu. Aż wstrzymałem oddech.
- Teraz to ty pozwól mi zająć się tobą. - powiedziała łagodnym, przyciszonym głosem, jakby chciała uspokoić mój rosnący entuzjazm. Nawet nie śmiałem się sprzeciwiać: pozwoliłem jej pozbawić się koszulki, po czym zajęła się rozpinaniem paska moich spodni. Uśmiechnąłem się do siebie, spostrzegając jak dłonie Vanilli drżą. Z niecierpliwości? Z podniecienia? A może jeszcze od czegoś innego? W każdym razie, nawet nie znając bliższej przyczyny, ogarnęła mnie satysfakcja. Uporawszy się z kłopotliwym paskiem, pozbawiła mnie także spodni. Teraz byliśmy rozebrani dokładnie na takim samym poziomie: wystarczył jeden sprawny ruch, abyśmy ocoje byli nadzy. Vanilla spojrzała na całkiem okazałą wypukłość kryjącą się pod materiałem bokserek. Bezczelnie otarła o nią nogą, przez co pochyliłem się do przodu, będąc teraz nad nią i opierając się rękami nad materacem oraz patrząc na nią z góry. Wydawało się jakby to ona dominowała w tej grze wstępnej. Wypuściłem głośno powietrze, będąc lekko zdezorientowanym. Pożądanie powoli przejmowało nade mną kontrolę, ale nie chciałem stracić jej całkowicie.
Bez zbędnych słów ponownie połączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Sigma poddała się moim pieszczotom, a ja czułem jak moje policzki płoną od czerwonych rumieńców.
To było właśnie to. Ten moment w którym ogarniało mnie niepowtarzalne uczucie, pojawiające się jedynie w towarzystkie tej blondynki obok mnie. Tej, którą właśnie całowałem. Delikatnie i namiętnie, a następnie łapczywie i czule. Jej ciało drżało pod moim dotykiem. Z czasem kiedy wreszcie zdjąłem z niej szlafrok, całkowiecie zwariowałem na widok zgrabnego, bladego ciała Sigmy. Pragnąłem tylko tego konkretnego ciała, dla mnie piękniejszego od wszystkich... Gładziła moje plecy, przejeżdżając po nich paznokciami, pieściła moje wargi swoimi, czasami lekko je przygryzając. Niegrzeczna~~
Byłem już naprawde twardy tam na dole. Nie będąc nigdy tak blisko innej osoby, podniecenie niezwykle szybko opanowywało całego mnie. Przez cały ten czas Vanilla miała zamknięte oczy - ani razu na mnie nie spojrzała. Był rozluźniona, odkrywała śmiało szyję, cicho przy tym mrucząc bądź pojękując. Jej rozmarzony uśmiech wręcz hipnotyzował, sprawiał, że musiałem się ostro postarać, żeby nie dojść na sam jego widok. Zapewne odleciała już dawno do krainy przyjemności, wyjątkowo dając sobie spokój z intensywnym rozmyślaniem. Gdybym tylko mógł, zjadłbym ją. W całości.
Polizałem jej policzek, następnie lekko go gryząc, a potem całując, aby nieznaczny ból powstały przy ugryzieniu szybko zniknął. Czule odgarnąłem grzywkę z jej czoła, przy okazji głaszcząc ją po puchatych uszach. Czułem, że to już teraz.
- Mogę? - wyszeptałem jej w usta, kładąc rączki na jej płaskim brzuchu.
Wtedy otworzyła powoli oczy, spoglądając na mnie zamglonymi oczami. Nic nie powiedziała, jedynie cmoknęła mnie szybko w usta.
- Możesz wszystko. - oznajmiła, ponownie kładąc głowę na miękkiej poduszce.
Uśmiechnąłem się delikatnie, zadowolony z pozytywnej odpowiedzi. Złapałem za gumkę bokserek opasającej wąskie biodra, a potem pozbyłem się ich. Poczułem nieopisaną ulgę, bo moja erekcja nieznośnie napierała na cienki materiał bielizny. Uniosłem biodra Atshushi delikatnie do góry, rzucają jej uspokajające spojrzenie. Wahałem się przez chwilę, lecz jej łagodny wyraz twarzy natychmiast je rozwiał. Przecież właśnie na to czekałem. Pragnąłem tego. Ona najwyraźniej też, przecież podpuszczała mnie do samego końca. Chciałem powiedzieć jej imię... cokolwiek, ale zamiast słów z moich ust wydobył się tylko nic nieznaczący jęk, westchnienie, sapnięcie. Gdy tylko zacząłem w nią wchodzić, dziewczyna ściągnęła łopatki, wyginając się w łuk. Zacisnąłem zęby - czułem każdy, najmniejszy ruch jaki wykonywała. Nierówny, przerywany oddech, zamknięte oczy i spięte od gwałtownego bodźca mięśnie... Nie poruszałem się, pozwoliłem Vanilli przyzwyczaić się do nowego uczucia. Pocałowałem ją przelotnie w czoło, starając się ją uspokoić. Niestety, także powoli odlatywałem. Odchyliłem głowę do tyłu, starając się nie dojść w tym momencie. To byłby wstyd, uraziłbym tym swą dumę.
Chociaż... to nie byłoby chyba nic złego. Wstyd nie liczył się na nikogo w tej teraźniejszości.
Zniżyłem się tak, że teraz nasze rozgrzane ciała przylegały do siebie. Pieściłem jej szyję swoim gorącym oddechem, obserwując ciarki pojawiające się na bladej skórze. Zacząłem powoli poruszać biodrami, na co dziewczyna zacisnęła kurczowo ręce na prześcieradle. Ściskała tak mocno, iż miałem wrażenie, że zaraz je rozerwie.
Nic się teraz dla mnie nie liczyło. Tylko jej towarzystwo. Jej bliskość i ciepło ciała wijącego się pod moim własnym. Teraz miałem ją całą tylko dla siebie.
- Heaven, ja... - odezwała się drżącym głosem, ponownie wyginając się łuk. ja zaraz... - nie dokończyła, zerwała się z łóżka i schowała twarz w moim torsie.
Ścisnęła moje ramiona niewiarygodnie mocno. Zrozumiałem, jak oboje jesteśmy bliscy spełniania. Westchnąłem z zadowoleniem, gładząc ją do długich blond włsach, ale nie zwolniłem tempa. Błogi stan opanował mnie całkowicie, czułem prawdziwą rozkosz i słyszałem głośne bicie swojego serca. Nawet nie wiem kiedy doszedłem w jej wnętrzu, mrucząc przeciągle. W powietrzu kłębił się duszący zapach intymności zapełniający cały pokój, nasilający się w każdą sekundą. Oddychałem szybko i ciężko, tuląc do siebie Vanille. Świeże emocje kotłowały się we mnie, zakłócając trzeźwe myślenie.
<Vanilla?>
- Robisz to z premedytacją. - powiedziałem, obejmując ją w pasie z nieco ponurym wyrazem twarzy. - Aż tak bawi cię moja bezradność?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odparła, uśmiechając się niezwykle złośliwie.
Chciałem być na nią zły... naprawde. Jednak spojrzenie błękitnych oczu oraz widok tej dziecinnej twarzyczki małej dziewczynki skutecznie to uniemożliwił.
- Vanilla, jesteś... - chciałem coś powiedzieć, kiedy poczułem ciepłe, słodkie usta dziewczyny na swoich.
Zamknąłem oczy, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej. W tym momencie zupełnie zapomniałem co miałem do powiedzenia. Może to nawet lepiej - domyślam się, że były to słowa, jakich z pewnością gorzko bym pożałował. Poczułem przyjemne ciepło ogarniające moje ciało, a potem niechętnie oderwałem się od Vanilli, w zamiarze zaczerpnięcia powietrza. Podczas jego nabierania wydałem z siebie praktycznie niedosłyszalny jęk zaskoczenia. Najwyraźniej dostatecznie głośny, bo Sigma wychwyciwszy dźwięk swoimi puchatymi, kocimi uszami zachichotała triumfalnie pod nosem. Nie wiedziałem dlaczego zaledwie jeden, delikatny pocałunek potrafi doprowadzić mnie do tak zaawansowanego stadium. A przecież ona jeszcze nie zaczęła... Szczerze obawiałem się co takiego stanie się ze mną w najbliższej przyszłości.
- Jesteś rozkoszny, kiedy się złościsz. A jeszcze bardziej lubię twoje reakcje na moje śmiałe gesty. - obliczne blondynki przyozdobił uroczy, lecz chytry uśmieszek.
Uwielbiałem go. Uwielbiałem ją całą. I za wszelką cenę chciałem to pokazać najlepiej jak tylko potrafię. Podjąłem nieco śmielsze kroki: wolnym ruchem wsunąłem rączki pod materiał różowej odzieży okrywającą piękne ciało Atshushi. Dziewczyna zadrżała nieznacznie, ale nic nie powiedziała w dalszym ciągu patrząc mi w oczy. Ostrożnie przesunąłem je z bioder na boki, potem ramiona, następnie zdejmując część szlafroka przykrywający jeden z nich. Zbliżyłem usta do jej szyi i złożyłem na nim ciepły pocałunek, a ona jakby w geście zgody odchyliła nieco głowę do tyłu. Oplotła rączki wokół mojego karku, jedną dłoń wplątała w moje włosy. Bardzo lubiłem kiedy to robiła, czułem jak przyjemne dreszcze targają lekko moim ciałem. Całowałem, delikatnie przygryzałem oraz lizałem jej ramiona, szyję, żuchwę... w końcu doszedłem do ust. Wbiłem się w nie bez żadnego ostrzeżenia, na co Vanilla zareagowała bardzo żywo: wbiła paznokcie w skórę na moich przedramionach, tworząc na całej ich powierzchni łagodne, czerwone kreski. Miała do tego pełne prawo: dobrze wiedziała, że mnie to nie zaboli. Naparłem na nią prosząc w ten sposób, aby położyła się na łóżku.
- Szybciej. Niecierpliwie się, Heaven~~... - wymruczała podniecającym głosem, słodko przeciągając moje imię.
Dodatkowo oblizała wargi zachęcająco. Nakręciła mnie tym już dostatecznie, wiedziałem, że nie mam szans jej się przeciwstawić. Mimo wszystko uśmiechnąłem się dosyć szeroko jak mały, rozbawiony chłopiec, którego czekała miła niespodzianka. Pragnąłem jej tak cholernie mocno...
Kiedy położyła się na miękkim materacu wielkiego łoża, popatrzyła na mnie z lekko przymrużonych powiek. Krótki szlafrok nie był w stanie zakryć wszystkiego. Taki los faceta, że jego wzrok zawsze kieruje się tam gdzie właściwie nie powinien: tak właśnie było ze mną. Jedna z pełnych, okrągłych piersi dziewczyny wyłoniła się zza różowego, skąpego materiału odzieży, a ona nie miała najmniejszego zamiaru jej zakrywać.
O Boże przenajświętszy... Naprawde była aż tak pewna w moim towarzystwie? Nie powiem, żebym jakoś szczególnie narzekał na jej bezczelną śmiałość oraz zbyt wielką pewność siebie, ale z drugiej strony... było to dla mnie niezwykle i niewytłumaczalnie podniecające. Teraz wiedziałem jednak tylko jedno: chciałem jej tu i teraz.
- Jeżeli cię wystraszę bądź będziesz czuła się niekomfortowo: powiedz mi. - szepnąłem jej w usta, a potem chciałem pozbawić jej tego zbędnego jak dla mnie odzienia, ale szybko chwyciła moją rękę.
- Od kiedy zrobił się z ciebie tak gentleman? - zapytała, rozbawiona, ale też zaskoczona wypowiedzianymi przeze mnie słowami.
- Nie zrobił. Chcę tylko, żebyś czuła się przy mnie dobrze.
Taka odpowiedź najwyraźniej w pełni ją usatysfakcjonowała, ponieważ kiwnęła głową w odpowiedzi, po czym wsunęła rączki pod moją koszulkę, przejeżdżając opuszkami palców po umięśnionym brzuchu. Aż wstrzymałem oddech.
- Teraz to ty pozwól mi zająć się tobą. - powiedziała łagodnym, przyciszonym głosem, jakby chciała uspokoić mój rosnący entuzjazm. Nawet nie śmiałem się sprzeciwiać: pozwoliłem jej pozbawić się koszulki, po czym zajęła się rozpinaniem paska moich spodni. Uśmiechnąłem się do siebie, spostrzegając jak dłonie Vanilli drżą. Z niecierpliwości? Z podniecienia? A może jeszcze od czegoś innego? W każdym razie, nawet nie znając bliższej przyczyny, ogarnęła mnie satysfakcja. Uporawszy się z kłopotliwym paskiem, pozbawiła mnie także spodni. Teraz byliśmy rozebrani dokładnie na takim samym poziomie: wystarczył jeden sprawny ruch, abyśmy ocoje byli nadzy. Vanilla spojrzała na całkiem okazałą wypukłość kryjącą się pod materiałem bokserek. Bezczelnie otarła o nią nogą, przez co pochyliłem się do przodu, będąc teraz nad nią i opierając się rękami nad materacem oraz patrząc na nią z góry. Wydawało się jakby to ona dominowała w tej grze wstępnej. Wypuściłem głośno powietrze, będąc lekko zdezorientowanym. Pożądanie powoli przejmowało nade mną kontrolę, ale nie chciałem stracić jej całkowicie.
Bez zbędnych słów ponownie połączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Sigma poddała się moim pieszczotom, a ja czułem jak moje policzki płoną od czerwonych rumieńców.
To było właśnie to. Ten moment w którym ogarniało mnie niepowtarzalne uczucie, pojawiające się jedynie w towarzystkie tej blondynki obok mnie. Tej, którą właśnie całowałem. Delikatnie i namiętnie, a następnie łapczywie i czule. Jej ciało drżało pod moim dotykiem. Z czasem kiedy wreszcie zdjąłem z niej szlafrok, całkowiecie zwariowałem na widok zgrabnego, bladego ciała Sigmy. Pragnąłem tylko tego konkretnego ciała, dla mnie piękniejszego od wszystkich... Gładziła moje plecy, przejeżdżając po nich paznokciami, pieściła moje wargi swoimi, czasami lekko je przygryzając. Niegrzeczna~~
Byłem już naprawde twardy tam na dole. Nie będąc nigdy tak blisko innej osoby, podniecenie niezwykle szybko opanowywało całego mnie. Przez cały ten czas Vanilla miała zamknięte oczy - ani razu na mnie nie spojrzała. Był rozluźniona, odkrywała śmiało szyję, cicho przy tym mrucząc bądź pojękując. Jej rozmarzony uśmiech wręcz hipnotyzował, sprawiał, że musiałem się ostro postarać, żeby nie dojść na sam jego widok. Zapewne odleciała już dawno do krainy przyjemności, wyjątkowo dając sobie spokój z intensywnym rozmyślaniem. Gdybym tylko mógł, zjadłbym ją. W całości.
Polizałem jej policzek, następnie lekko go gryząc, a potem całując, aby nieznaczny ból powstały przy ugryzieniu szybko zniknął. Czule odgarnąłem grzywkę z jej czoła, przy okazji głaszcząc ją po puchatych uszach. Czułem, że to już teraz.
- Mogę? - wyszeptałem jej w usta, kładąc rączki na jej płaskim brzuchu.
Wtedy otworzyła powoli oczy, spoglądając na mnie zamglonymi oczami. Nic nie powiedziała, jedynie cmoknęła mnie szybko w usta.
- Możesz wszystko. - oznajmiła, ponownie kładąc głowę na miękkiej poduszce.
Uśmiechnąłem się delikatnie, zadowolony z pozytywnej odpowiedzi. Złapałem za gumkę bokserek opasającej wąskie biodra, a potem pozbyłem się ich. Poczułem nieopisaną ulgę, bo moja erekcja nieznośnie napierała na cienki materiał bielizny. Uniosłem biodra Atshushi delikatnie do góry, rzucają jej uspokajające spojrzenie. Wahałem się przez chwilę, lecz jej łagodny wyraz twarzy natychmiast je rozwiał. Przecież właśnie na to czekałem. Pragnąłem tego. Ona najwyraźniej też, przecież podpuszczała mnie do samego końca. Chciałem powiedzieć jej imię... cokolwiek, ale zamiast słów z moich ust wydobył się tylko nic nieznaczący jęk, westchnienie, sapnięcie. Gdy tylko zacząłem w nią wchodzić, dziewczyna ściągnęła łopatki, wyginając się w łuk. Zacisnąłem zęby - czułem każdy, najmniejszy ruch jaki wykonywała. Nierówny, przerywany oddech, zamknięte oczy i spięte od gwałtownego bodźca mięśnie... Nie poruszałem się, pozwoliłem Vanilli przyzwyczaić się do nowego uczucia. Pocałowałem ją przelotnie w czoło, starając się ją uspokoić. Niestety, także powoli odlatywałem. Odchyliłem głowę do tyłu, starając się nie dojść w tym momencie. To byłby wstyd, uraziłbym tym swą dumę.
Chociaż... to nie byłoby chyba nic złego. Wstyd nie liczył się na nikogo w tej teraźniejszości.
Zniżyłem się tak, że teraz nasze rozgrzane ciała przylegały do siebie. Pieściłem jej szyję swoim gorącym oddechem, obserwując ciarki pojawiające się na bladej skórze. Zacząłem powoli poruszać biodrami, na co dziewczyna zacisnęła kurczowo ręce na prześcieradle. Ściskała tak mocno, iż miałem wrażenie, że zaraz je rozerwie.
Nic się teraz dla mnie nie liczyło. Tylko jej towarzystwo. Jej bliskość i ciepło ciała wijącego się pod moim własnym. Teraz miałem ją całą tylko dla siebie.
- Heaven, ja... - odezwała się drżącym głosem, ponownie wyginając się łuk. ja zaraz... - nie dokończyła, zerwała się z łóżka i schowała twarz w moim torsie.
Ścisnęła moje ramiona niewiarygodnie mocno. Zrozumiałem, jak oboje jesteśmy bliscy spełniania. Westchnąłem z zadowoleniem, gładząc ją do długich blond włsach, ale nie zwolniłem tempa. Błogi stan opanował mnie całkowicie, czułem prawdziwą rozkosz i słyszałem głośne bicie swojego serca. Nawet nie wiem kiedy doszedłem w jej wnętrzu, mrucząc przeciągle. W powietrzu kłębił się duszący zapach intymności zapełniający cały pokój, nasilający się w każdą sekundą. Oddychałem szybko i ciężko, tuląc do siebie Vanille. Świeże emocje kotłowały się we mnie, zakłócając trzeźwe myślenie.
<Vanilla?>
Od Chiyo - C.D Victorii
Obejrzałam ją dokładnie po czym kiwnęłam głową z pełną stanowczością wymazaną na twarzy.
- Pasuje do ciebie idealnie - klasnęłam w dłonie uśmiechając się przy tym cieplutko.Obejrzałam sobie dziewczynkę z każdej strony wpatrując się intensywnie w każdy szczególik sukienki - Dobrze się w niej czujesz? - zapytałam wreszcie patrząc jej przez ramię z uśmieszkiem.
- Jest..Dobrze - odpowiedziała po chwili zastanowienia i oddała mi swój piękny uśmiech. Pisnęłam z uśmieszkiem podniecając się jej słodyczą. No dobra! Już starczy xD bo dostanę cukrzycy i co wtedy będzie?
- Vici.. Teraz ja poprzymierzam trochę kiecek - poruszyłam brwiami z chytrym uśmieszkiem w jej kierunku. Podniosła ręce i wyraziła zgodę kiwając głową. Poszłam więc po pierwszą kreację, śliczna blado różowa sukienka z falbanami, lecz nie nadawała się zupełnie do użytku codziennego.. Zagrzałabym się w niej, odparzyła i jeszcze czego! (otarcia, szatany, duchy i czego jeszcze! xD)
- Wyglądasz jak pasterka - zaśmiała się Vici obchodząc mnie dookoła.
- Hah, widzę właśnie - westchnęłam sama do siebie z uśmieszkiem - No to co.. Przymierzam następną co nie? - zapytałam mając na twarzy cały czas uśmieszek. Nie bawiłam się tak wcześniej, tak dobrze..
- Jasne! Chcę cię zobaczyć w innych kreacjach - rozłożyła ręce rozglądając się dookoła. Weszłam więc do przebieralni, aby założyć kolejną sukienkę. Ta za to nadawała się jak na jakiś seksi ślub tylko we dwoje(xD). Przeszłam się po całym sklepie zbierając pochwały od wszystkich, było to dla mnie jak miód na serce.
- Vici, załóż też coś jeszcze - uśmiechnęłam się do niej - Nie chcę tak sama chodzić w tych pięknych strojach. Podeszła do mnie sprzedawczyni z zapytaniem, czy będę coś kupowała, czy tylko i wyłącznie przymierzam.. Zapomniało mi się trochę,że to nie jest jakiś mały sklepik z odzieżą.
- Na pewno coś kupię, niech da mi pani jeszcze trochę czasu - wyszczerzyłam się .
- No dobrze, tylko nie zbyt długo, ponieważ ja jeszcze mam pod opieką w domu takie dwa małe gnomy, a jedzą dużo.. - zaśmiała się całkiem miło, z twarzy wyglądała jak buc i zachowywała się trochę bucowato, ale zmieniłam postrzeżenia. Skierowałam wzrok w stronę Vici, która miała za ten czas przebrać się w inną kieckę, nadal była w szatni więc krzyknęłam:
- Tylko wybierz coś co będzie do tego pasowało.
(Vici?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)