wtorek, 16 czerwca 2015

[Team 2] Od Grimmjow'a - C.D Vanilli

 Oparty o zarośniętą altankę, starałem się przywrócić odpowiedni puls. Swobodnie uniosłem głowę do góry, ciężko oddychając. Już dość wykończyłem się Falą dźwiękową, niepotrzebnie także ładowałem w siebie Descorrer, ale to na wszelki wypadek. Czas wstać. Uniosłem tors i lekko pomagając sobie ścianą, wyprostowałem całe ciało. Odkaszlnąłem, uważnie rozglądając się po okolicy. Nic; cicho, ani śladu walki. Tylko pył unoszący się nad powierzchnią. Zapatrzony, starałem się wychwycić jakąkolwiek sylwetkę, jednak po dłuższym zmaganiu z terenem, nic nie udało mi się dostrzec. Dopiero, jak pył opadł, zauważyłem Vanillę i Heaven'a. Głośno o czymś dyskutowali, nie dano mi jednak wiedzieć o czym. I chyba tak jest lepiej. Dziewczyna o kremowych włosach posyłała mu groźne spojrzenia i po chwili uderzyła go otwartą dłonią w twarz. No, nieźle musiał sobie nagrabić. Zeskoczyłem z gruzu stojącego nieopodal altany i udałem się do swojego Team'u. A mógłbym przysiąc, że widziałem tu niedawno przybłędy z teamu trzeciego. Mam nadzieję, że nas nie zaskoczą, bo nigdy nie wiadomo gdzie podziewa się pierwsza drużyna. Chociaż... Widząc wkurzoną Vanillę i agresywnego Heaven'a, nie mieliśmy się czego obawiać. Heh... Nim się spostrzegłem, nasza Sigma tupnęła nogą i poszła w swoją stronę. W tym momencie byłem już w towarzystwie Akiry i Mary. Siwy facet tylko odwrócił się i trafił pięścią w zrujnowaną skałę, mierzącą mniej więcej dwa metry. Kryzys?
 - Gdzie team trzeci? - zacząłem się rozglądać.
 - Oddalili się, gdy Vanilla im wygarnęła - Akira poprawiła kitkę i usiadła, w celu odpoczynku.
 - Lepiej do niego teraz nie podchodzić - wtrąciła Mary, gdy chciałem podejść do nerwusa.
 - Co zrobił? - w sumie to byłem tego świadom. - Nagrabił sobie u Vanilli?
 - Między innymi... - westchnęła Akira.
 - Jeśli był agresywny wobec kobiety, to jest u niej na straconej pozycji - pomachałem powolnie ogonem w górze, co świadczyło o moim zdenerwowaniu.
 - Chyba go nie pobijesz... - fioletowo włosa zaśmiała się pod nosem, w jej głosie słychać było ironię. Ja natomiast nic nie odpowiedziałem, tylko skierowałem się w stronę zrozpaczonego Heaven'a. Zapewne zależy mu na Vanilli, więc może jak drugi raz dostanie, to będzie pamiętał o opanowaniu się na zawsze. Choć z drugiej strony - założę się, że jego wybranka już to zrobiła swoim ciosem. Tak czy siak; po prostu chciałem. Tak, o. Stanąwszy przed nim, czekałem. Dopiero, gdy zauważył mój cień, odwrócił się od skały, a nim cokolwiek powiedział, ja zdążyłem zadać cios, który nieco go oddalił od miejsca pobytu. Przynajmniej skorzystałem z zaciśniętej pięści.

< Vanilla, Heaven? ^^ >

[Team 1] Od Cinii - C.D Riuki'ego


Siedziałam tak na ziemi i wpatrywałam się w nią jakby to był niewiadomo jaki cud świata. Wszystko momentalnie legło w gruzach, ta moja cała bariera. Niby to co powiedział Riuki było zrozumiałe, ale dp mnie nie potrafiło to dotrzeć. Czy ja naprawdę przez ten cały czas byłam tak zaślepiona swoją dumą? Na tyle, żeby ponownie zranić bliskie sobie osoby. A przecież obiecałam sobie, obiecałam że to się nie powtórzy. Kilkakrotnie słyszałam jak ktoś mnie wołał, jednak nie zamierzałam teraz tam do nich podchodzić. Za każdym razem nawoływania od cichły, tak jakby wołający nagle się rozmyślił. Przejechałam dłońmi po chłodnym, kamiennym podłożu na którym osadziło się troszkę piasku. Zgarnęłam te resztki do jednej dłoni, przyglądając się teraz małym drobinką piasku. I co, teraz będę tak siedziała i ubolewała? Powinnam iść go przeprosić za to, że zmarnowałam mu zbyt wiele dni swoją osobą. Jednak teraz nie chciało mi się nawet stąd wstawać… Przez jakieś pół godziny starałam się zrozumieć o czym rozmawiają. Starałam dlatego, ponieważ czały czas coś odwracało od tego moją uwagę, a dokładnie słowa wypowiedziane przez chłopaka. Nie sądziłam, że słowa mogą być tak bolesne… zupełnie jak cios zadany bronią. Kiedy wszyscy nagle zaczęli się rozchodzić, nastała już kompletna cisza. Skrzywiłam się lekko, wypuszczając z dłoni piasek który nie był już tak przyjemnie chłodny, jak jeszcze przed chwilą. Wreszcie wstałam z ziemi, poprawiając swój "bitewny" strój. Ciekawe ile minęło czasu odkąd tutaj trafiliśmy. Pięć? Może sześć godzin, a już miałam tego wszystkiego dość.
 — Blondyna, załapałaś ty w ogóle jaki jest werdykt? – Haruka wyskoczył jak Filip z konopi z tym pytaniem, wzruszyłam tylko ramionami. – Bo widzę, że gdzieś Ci spieszno, czekamy jeszcze chwilę aż się zmęczą.
Przytaknęłam nawet na niego nie spojrzawszy. Zaraz po tym oddaliłam się nieco podchodząc do brzegu jasnej, niebieskiej wody. Przyklęknęłam i wsadziłam tam palec, rysując na powierchni wody kółka. W między czasie otarłam wolną ręką oczy, z których nagle zaczęły cieknąć łzy. Czemu tak jest, że gdy zaczynasz już myśleć o tym płaczu, to trudniej jest się powstrzymać? Chciałam z nim teraz tak strasznie porozmawiać… naprawić to wszystko ale bałam się. Bałam się i także nie wiedziałam jak miałabym zacząć tą rozmowę, on mnie przecież nienawidzi. Po co miałby znowu słuchać mojego majaczenia? Spuściłam głowę pozwalając łzą spłynąć po policzkach i skapywać na trawę. Chlipałam tak sobie cicho, aż od tego wszystkiego nie rozbolała mnie głowa. Wtedy też otarłam swoje zaczerwienione oczy i wstałam. Oczywiście ja jak to ja, nie mogłam potem dyskretnie wycofać się z tego miejsca, musiałam na kogoś wlecieć. I oczywiście musiałam wlecieć na osobę, przed którą teraz bym najchętniej się zakopała pięć metrów pod ziemią. Spojrzałam na niego mocno zadzierając głowę do góry i już po chwili ją spuściłam. Kiedy chciałam go szybko i sprawnie wyminąć, coś mi się nie udało. Zacisnął dłoń na moim ramieniu tak mocno, że trochę aż mnie zabolało, ale odrobinkę.
 — Już uciekasz bez jakiejkolwiek rozmowy?
 — Przecież nic już nie musisz mi tłumaczyć, skończyłeś temat i tyle…
 — A ty to tak po prostu do siebie przyjmujesz, bez kłótni… jestem pod wrażeniem - burknął cicho pod nosem
Nie musiał nawet teraz być tak sarkastyczny, no ale miał rację. Sprawiałam teraz wrażenie takiej osoby, która po prostu stara się z tym wszystkim pogodzić. A tak nie jest, nie chcę go tracić, jest dla mnie ważny i… kocham go.
 — Ja… przepraszam za to co zrobiłam… znowu cię nie posłuchałam – uśmiechnęłam się lekko znowu płacząc – naprawdę przykro mi, że to zniszczyłam…przepraszam. – oparłam mimowolnie głowę o jego tors i zaciskając dłonie na materiale jego bluzy. Teraz pytanie ile wytrzyma i za ile zostanę odepchnięta.

(Riuuuuki? Ni umiem tego napisać XDDDD)

[Team 2] Od Vanilli - C.D Heaven'a

Ten siwy idiota myśli ze wszystko mu wolno. Że jest niezniszczalny i nikt nie ma prawa go dotknąć. Tak nie jest ! I on tez w końcu musi to sobie uświadomić, bo inaczej w przyszłości może nie zapanować nad swoją Arcaną i komuś zrobić krzywdę. Boże jaki to jest idiota.
Wyleciałam za moment z ukrycia i stanęłam kilka metrów przed wrogą Sigmą. Yuriko i Inoue leżały już ledwo żywe i pewnie zaraz naukowcy się nimi zajmą. Trudno. Same się napatoczyły i wszczęły walkę, aja wcale nie pomagałam tak więc nie mają się o co czepiać. Przede mną teraz stała Victoria i dwójka chłopaków, których nie znałam.
-Lepiej zabieraj stąd swoich podopiecznych jak nie chcesz skończyć jak dwie twoje towarzyszki.... - mruknęłam pod nosem, ale brzmiało to na tyle groźnie że wyrozumiała Sigma trzeciego Team'u tylko przytaknęła i oddaliła się. Byłam tak cholernie zła na Heaven'a. Dlaczego on zawsze robi sobie co mu się podoba. Przez to wszystko musiała wypuścić powietrze z ust ze zdenerwowania. Zrobiłam krok w jego stronę i ukucnęłam. W między czasie zauważyłam, że Yuriko i Inoue już zostały zdjęte z pola walki.
-Jesteś idiotą Heaven.. - prychnęłam patrząc na niego z góry. Moja krótka spódniczka oraz długie włosy związane w dwie luźne kitki zafalowały na wietrze. Moje oczy błysły co oznaczało tylko jedno - złość. Byłam tak cholernie zła na niego. Chyba jak nigdy.
-Ja jestem idiotą !? - jakby oprzytomniał i zerwał się na równe nogi. Ledwo stał. Zbliżyłam się by dotknąć na moment jego poranionego policzka, jednak centymetr przed jego wrażliwą skórą zostałam uderzona w dłoń. Teraz już nie życzy sobie mojego dotyku ?
-O teraz już nie chcesz bym cie dotykała tak ? Jakoś jak chciałeś zaciągnąć mnie do łóżka to nie miałeś nic przeciwko..
-Jezus Maria ! Ty znowu o tym. Daruj już sobie Vanilla bo naprawdę...- podniósł głos, i gdy tylko to zrobił od razu uciszyłam go mocnym ciosem w policzek.Mimo, iż jestem drobną dziewczyną i delikatnych kształtach to jednak mam parę w łapkach. Tak jak powędrowała moja łapka tam tez pozostał piękny, mocny czerwony ślad. Spuściłam głowę nie mając ochoty już więcej na niego patrzeć. Łzy same pchały mi się do oczu. Obiecał. Obiecał mi e już więcej nie będzie tak robił...
-Nigdy więcej.. nie podnoś na mnie głosu. - oznajmiłam twardo. Brzmiało to bardziej jak rozkaz wydawany przez kapitana drużyny. Przez to, ze go uderzyłam, chyba nieco oprzytomniał, bo nie odezwał się już ani słowem. - Może mi jeszcze oddasz... co ? - zadrżał mi głos na samą myśl o tym. Obróciłam się z do niego tyłem i ruszyłam w inną stronę. Jeśli nie chce pomocy to nie będzie jej ode mnie miał. Trudno, to był jego wybór...

( Team 2, Heaven ?)

[Team 2] Od Heaven'a - C.D Vanilli [+12]

Nie dość, że byłem już wystarczająco wkurzony to jeszcze Vanilla starała się mnie powstrzymać. I chociaż w dalszym ciągu panowałem nad tym co robię to złość zaślepiła mnie całkowicie. Cała ta sytuacja niesamowicie wkurwiała, dlatego pragnąłem jak najbszybciej ją zakończyć. Zerwałem się z ziemi jak poparzony, odpychając od siebie Vanille. Podbiegłem do białowłosej, która chyba nawet nie spodziewała się tak brutalnego natarcia z mojej strony. Chwyciłem ją za szmaty i walnąłem o ścianę, a widok szkarłatnej krwi wypływającej z każego otworu w jej ciele jeszcze bardziej podsycił drzemiącą wewnątrz agresję. Nie chciałem jej zabić, ale kiedy znów poczułem jej przerywany oddech i przerażony wzrok na sobie, nie potrafiłem się już powstrzymywać. I chociaż normalnie nie byłem taki brutalny to jednak te Bitwy miały w sobie jakąś dziwną moc, która wręcz zmuszała mnie do bycia agresywną, mordującą wszystko co się rusza maszyną.  Nawet nie wiem kiedy zacisnąłem swoją dłoń na jej szyi – czułem jak moje żelazne palce zatapiają się coraz to głębiej w jej skórę. Przebiłem się chyba przez wszystkie jej tętnice, wyczuwałem biciekażdej z nich, wyczekując w milczeniu jak ich moc stopniowo słabnie. I chociaż gdzieś tam głęboko zdawałem sobie sprawę, że dosłownie sekundy dzielą Inoue od śmierci to jednak nie zamierzałem jej puszczać. Dopiero po chwili moją uwagę od swojej ofiary odwróciła reszta jej „przyjaciół”. Niechętnie zostawiłem białowłosą i odwróciłem się w kierunku nadchodzącego, wrogiego Team’u 3.  Wtedy poczułem jak jej dłoń niewyobrażalnie lekko zacisnęła się na mojej kostce, a po chwili usłyszałem tylko jedno, niewyraźne słowo wypowiedziane urywanym szeptem:
- Hasunohana...²
I wtedy stało się coś niewytłumaczalnego: woda ze wszystkich stojących wolno zadzawek, jezior, rzeczek i wodospadów (scenka jak z H²O) zaczęła mknąć mu niebu, a potem opadła potężnie w moim kierunku tworząc prawdziwą, lodową ścianę nie do przebicia. Jednak po krótkiej chwili lód zaczął się kruszyć i rozpadać: Naturalna Arcana była zbyt osłabiona, aby jej zaklęcie mogło się dłużej utrzymać. Podbiegłem do jednej ze ścian klatki i z całą siłą rozpędu przywaliłem ramieniem o jej drugi koniec. Mur rozsypał się na miliony kawalków, ale ja byłem wykończony: dziwne właściwości zaklęcia i warunki panujące wewnątrz ohydnego, mroźnego więzienia dosłownie wyssały ze mnie wszystkie siły witalne. Padłem na kolana, o mało nie przywalając twarzą w błoto. Nie miałem możliwości się poruszyć, gdzieś odleciałem. Wpatrywałem się tępo przed siebie, nie będąc w pełni świadomym co się dzieje wokół.
<Vanilla? ...? >

[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Cinii

Tak. Ze strony Cinii nie można było spodziewać się niczego innego. Ona nigdy nie była w stanie mi nic powiedzieć takiego bym w końcu uwierzył w jej uczucie. To znaczy.. była, ale tylko wtedy gdy byliśmy sami. Ode mnie z kolei oczekiwała niestworzonych rzeczy. Chciała, żeby to zawsze ja jej coś udowadniał, a przecież mówiłem, że ja nie potrafię. Że nie należę do tych 'czułych" chłopaków, i chciałbym żeby to zrozumiała. Widocznie chyba tak się nie da.
-Riuki... - wyrwał mnie z rozmjyśleć głos Rene. - Uważasz, ze lepiej byłoby się tam wtacić czy może..
-Nie wiem. Przecież macie swojego kapitana więc na co wam moje zdanie. Idźcie jak chcecie..
-No to... nie pójdziesz z nami.
-Nie mam ochoty. - prychnąłem odwracając się i oddalając jednocześnie wgłąb jaskini. Usiadłem sobie pod skalną ścianę i zerknąłem na nich.Rozmawiali o czymś. Kłócili się. I chyba nawet obmyślali plan działania, ale ciul ich tam wie. Westchnąłem głęboko. Przymknąłem oczy na chwilę, żeby odpocząć. Po kilku minutach kłótnie ucichły, a ja znów usłyszałem swoje imię. Wypowiedziane było bardzo cicho. Znowu Cinia zamierza mi robić wykłady, czy czego ona chce ?
-Co chcesz.....? - syknąłem szorstko otwierając jedno widoczne oczko, które nie przykryte było masywną opaska.
-Możemy... pogadać ?
- O czym... - kolejny mój dobijający dialog skierowany został do Cinii. Dziewczyna westchnęła i na momencik odwróciła głowę w inną stronę Chyba chciała zebrać słowa. Dlaczego ona nie potrafi schować swojej dumy, nawet jeśli chodzi o mnie. Ja potrafiłem to zrobić , a jej ... tak ciężko jest to zrobić ? Widocznie nie jestem dla niej na tyle ważny.. - Cinia...ja już nie chce dłużej udawać że jesteś moją dziewczyną. - oznajmiłem pewny swego. Ona jakby oprzytomniała i bardzo zdziwiona i chyba jednocześnie załamana spojrzała na mnie. Czyżby wiedziała do czego zmierzam.- Po prostu jak masz odwalać takie rzeczy i pokazywać mi jak twoja duma ważniejsza jest ode mnie to sobie daruj iz najdź sobie chłopaka, który będzie ci się bardziej podporządkowywał. - wstałem z miejsca, a ona bardzo szybko spuściła głowę. Siedziała teraz na ziemi.
-Co to ma .... znaczyć ? - szepnęła. Chyba głos jej przy tym lekko zadrżał.
-Sama odpowiedź sobie na to pytanie. Ja już nie muszę ci się tłumaczyć.. - westchnąłem i skierowałem się do Rene. Ten miał cały czas taki szeroki i podstępny uśmiech na ryjcu. Nie wiem z czego on się tak cieszył widząc moją minę. W porównaniu do innych to tylko on był w stanie zobaczyć moje prawdziwe uczucia w tym momencie.Nawet jeśli miałem tą swoją wieczną kamienną twarz to w głębi serca czułem się okropnie. Nie sądziłem, ze kiedykolwiek będę zmuszony to powiedzieć i to jeszcze przy takich okolicznościach. Smutek palił mnie od środka, ale nie zamierzałem tego nikomu pokazywać. Po prostu.. już starczy. Nie chce więcej cierpieć i nie chce by tez ona cierpiała.[Pytanie... tylko ile ja bez niej wytrzymam ?]
W czasie kiedy ja już stałem przy reszcie Team'u ona cały czas tam była. Nie chciała tutaj an razie przyjść, a kiedy ktoś ją wołał, ja od razu zmieniałem temat. Niech dadzą jej spokój. Skoro nie lubi pokazywać swoich prawdziwych uczuć innym, to niech teraz pobędzie sama. Przecież tak właśnie zawsze chciała czyż nie ? Sama zadaje i będzie zadawać sobie ból przez swój egoizm i podejście do życia ( i mówi to osoba z jeszcze większą wyjebką na wszystko ). Cały Team zgodnie postanowił przeczekać całą jadke i włączyć się dopiero jak nawzajem się powybijają.

( Cinia i Reszta Team;u ?)


[Team 1] Od Cinii - C.D Riuki'ego

Chłopak w dalszym ciągu szedł przed siebie, zupełnie ignorując mnie i Rene. No dobra, może "odrobinkę" przesadziłam ale w pewnymsensie też jest jego wina. Gdyby on kolejny raz nie robił wszystkiego po swojemu, nawet nie musiałabym podnosić na niego głosu. On chce tym sposobem coś udowodnić? Przecież on nie nadaje się w tym stanie do wzięcia udziału w Bitwie Grupowej a co dopiero na  samotne przechadzki i walki.
 - Możesz zająć się sobą i przestać wreszcie za mną łazić? - ponownie burknął nawet nie racząc na mnie spojrzeć.
Chciałam się zwrócić w stronę Rene, żeby nas na chwile zostawił jednak ten sam zniknął. Widocznie ta cała sytuacja musiała go już znudzić, ja też już powoli byłam na skraju cierpliwości.
 - Nie przestanę za Tobą łazić, dopóki nie upewnie się, że wróciłeś do drużyny.
 - Przestaniesz mnie wreszcie traktować jak jakiegoś psa?
 - Słucham!? - wyprzedziłam go po czym położyłam dłonie na jego klatce piersiowej żeby go zatrzymać, no nie powiem troszkę się z tym nameczyłam. - Niby kiedy Cię tak traktowałam?
 - Rządzisz się tak jakbyś była nie wiadomo kim, średnio mnie to obchodzi, że jesteś Kapitanem. Gdybyś mnie kiedykolwiek słuchała, wiedziałabyś że ja nie idę na takie układy.
Zagryzłam wargę i odsunęłam się od niego, niech sobie robi co chce. Skoro nie podoba mu się coś, to równie dobrze może się w ogóle do mnie nie odzywać. Zresztą on na pewno tak teraz zrobi. Ruszyłam w stronę naszej aktualnej "bazy" nawet nie oglądając się za siebie. Idąc tak w oddali dało się dostrzec dwie walczące drużyny. Czyli Team 2 i 3 są w trakcie wyeliminowania się nawzajem, tak? Mogło to być nieco korzystne dla naszej drużyny, zaczekać aż się trochę wykończą i dopiero potem zaatakować. Przez chwilę przyglądałam się tak jeszcze tej odległej bitwie, po czym ruszyłam dalej. Przecież trzeba opowiedzieć o naszej aktualnej pozycji Ani i Haruce. Nawet nie zdążyłam się zbytnio zzbliżyć do kryjówki kiedy Haruka mnie zaskoczył.
 - Niezła chwila, z godzinę was nie było.
Naprawdę aż tak długo? Zmarszczyłam czoło zastanawiając się chwilę. Po namyśle jak najlepiej tylko umiałam opowiedziałam tej biednej i samotnej dwójce co widziałam. Kiedy skończyliśmy szybką wymianę zdań, pojawili się także Riuki i Rene, cud powiedziałabym, jednak nie zamierzałam wszczynać kolejnych, bezsensownych kłótni.
 - O czym rozmawialiście? - zapytał Rene z uśmiechem.
 - Team 2 i 3 nawala się w pobliżu - Haruka westchnął odgarniając przy  okazji swoje nachodzące mu na oczy włosy.
 - Co czekamy aż się porozwalają? Czy idziemy teraz na żywioł?
Nie wiem czy był jakikolwiek sens teraz tam iść, 3 drużyny na raz? To byłyby zdecydowanie zbyt wielki chaos, trudno byłoby się w tym wszystkim odnaleźć. Jednak nie wyraziłam swojego zdania tylko czekałam na werdykt pozostałych. Ciekawe co im do główek wpadnie.

( Jedyneczki? Lekki brak pomysłu)

[Team 3] Od Inoue - C.D Vanilla

Tego Inoue się nie spodziewała. Nagle została rzucona na ścianę, przez wściekłego chłopaka. Przed oczami pojawiły jej się mroczki. Ledwo przytomna złapała się za brzuch i zaczęła kasłać krwią. Zarówno z gardła, jak i z nosa ciekła ona cienkimi strużkami. Jak przez mgłę ujrzała ponownie zbliżającego się napastnika. Wyraz jego twarzy nie zapowiadał niczego dobrego. Nie miała jak uciec. Mogła jedynie w spokoju czekać, aż umrze. Bo wróg nie wyglądał, jakby miał zamiar ją oszczędzić. Jej ciało zaczęło spazmatycznie drgać. Ledwo łapała powietrze w płuca, prawdopodobnie miała złamane żebra i Bóg wie co jeszcze. Całe jej ciało płonęło bólem. Falka przymknęła powieki. Szmery w jej głowie nasiliły się, a twarz pobladła jeszcze bardziej niż zwykle. Czerwonooki był tuż przed nią. Brutalnie chwycił ją za kołnierz i podniósł z ziemi, po czym przygniótł do ściany. Ręką chwycił gardło bezbronnej dziewczyny i zaczął ją dusić. Inoue próbowała się uwolnić, ale była zbyt słaba. Zdążyła zobaczyć, że Yuriko jeszcze żyje. Uniosła lekko głowę i spojrzała w płonące nienawiścią oczy napastnika. Już wiedziała, kim był. Kapitan, w dodatku drugi rangą... Białowłosa uśmiechnęła się krzywo. Długo marzyła o tej chwili, długo ją sobie wyobrażała... Śmierć przecież musi być taka niezwykła... Jej samej brakowało odwagi, żeby odebrać sobie życie, ale to... to, to co innego. Ponownie zamknęła oczy. Do jej płuc przestało docierać powietrze. Piekący ból rozniósł się po klatce piersiowej dziewczyny. Odczekała chwilę i... nadal żyła, za to jej ciało zapłonęło niewyobrażalnym bólem. Każda jej komórka ociekała cierpieniem, każda kończyna sprawiała wrażenie, jakby ktoś wyrwał ją ze stawów. Serce i krwiobieg zatrzymały się. Inoue otworzyła szeroko oczy. Jej usta układały się do krzyku, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Kątem oka ujrzała za altaną postać skupionej Victorii... No tak, jeden z jej ataków pozwalał zachować czyjeś życie kosztem ogromnego cierpienia. Za nią znajdował się Azusa i Mikaela. W końcu Heaven puścił jej spuchnięte gardło, a Inoue bezwładnie upadła na ziemię. Przestała czuć ból. Nie, ona przestała czuć cokolwiek... Jednak w jej ciele paliła się nienawiść. Mężczyzna najwidoczniej stracił nią zainteresowanie. W sumie , to Inoue wyglądała jak martwa. Leżała w kałuży krwi pomieszanej z błotnistą wodą, a jej klatka piersiowa praktycznie się nie unosiła. Napastnik obrócił się w stronę Victorii i reszty Team'u Inoue. Białowłosa drgnęła. Pragnie zemsty i odczucie upokorzenia przezwyciężyły ból. Jej ciało nie było zdolne do walki, ale w duszy nadal pokładała ogromną energię. W końcu praktycznie wcale nie używała Arcany... Drżąca ręką złapała kostkę Heaven'a i na schyłku świadomości wyszeptała:
- Hasunohana...
Nagle pobliska woda wystrzeliła z jaskiń, wodospadów i jezior, po czym utworzyła wodną klatkę wokół ciała wroga. Po chwili zaczęła ona przybierać kształt kwiatów lotosu. Zajęły one ogromny obszar, zmuszając resztę uczestników walki do wycofania się za ich linię. Inoue wiedziała, że nie zabiła czerwonookiego, ale na pewno znacznie go osłabiła. Kwiaty chwilę utrzymywały w sobie ciała Inoue i kapitana drugiej drużyny, aż w końcu zaczęły się kruszyć. Ale Inoue już tego nie doczekała. Zanurzyła się w błogi stan nieświadomości... Zemdlała.
<?>
Layout by Hope