Ten siwy idiota myśli ze wszystko mu wolno. Że jest niezniszczalny i nikt nie ma prawa go dotknąć. Tak nie jest ! I on tez w końcu musi to sobie uświadomić, bo inaczej w przyszłości może nie zapanować nad swoją Arcaną i komuś zrobić krzywdę. Boże jaki to jest idiota.
Wyleciałam za moment z ukrycia i stanęłam kilka metrów przed wrogą Sigmą. Yuriko i Inoue leżały już ledwo żywe i pewnie zaraz naukowcy się nimi zajmą. Trudno. Same się napatoczyły i wszczęły walkę, aja wcale nie pomagałam tak więc nie mają się o co czepiać. Przede mną teraz stała Victoria i dwójka chłopaków, których nie znałam.
-Lepiej zabieraj stąd swoich podopiecznych jak nie chcesz skończyć jak dwie twoje towarzyszki.... - mruknęłam pod nosem, ale brzmiało to na tyle groźnie że wyrozumiała Sigma trzeciego Team'u tylko przytaknęła i oddaliła się. Byłam tak cholernie zła na Heaven'a. Dlaczego on zawsze robi sobie co mu się podoba. Przez to wszystko musiała wypuścić powietrze z ust ze zdenerwowania. Zrobiłam krok w jego stronę i ukucnęłam. W między czasie zauważyłam, że Yuriko i Inoue już zostały zdjęte z pola walki.
-Jesteś idiotą Heaven.. - prychnęłam patrząc na niego z góry. Moja krótka spódniczka oraz długie włosy związane w dwie luźne kitki zafalowały na wietrze. Moje oczy błysły co oznaczało tylko jedno - złość. Byłam tak cholernie zła na niego. Chyba jak nigdy.
-Ja jestem idiotą !? - jakby oprzytomniał i zerwał się na równe nogi. Ledwo stał. Zbliżyłam się by dotknąć na moment jego poranionego policzka, jednak centymetr przed jego wrażliwą skórą zostałam uderzona w dłoń. Teraz już nie życzy sobie mojego dotyku ?
-O teraz już nie chcesz bym cie dotykała tak ? Jakoś jak chciałeś zaciągnąć mnie do łóżka to nie miałeś nic przeciwko..
-Jezus Maria ! Ty znowu o tym. Daruj już sobie Vanilla bo naprawdę...- podniósł głos, i gdy tylko to zrobił od razu uciszyłam go mocnym ciosem w policzek.Mimo, iż jestem drobną dziewczyną i delikatnych kształtach to jednak mam parę w łapkach. Tak jak powędrowała moja łapka tam tez pozostał piękny, mocny czerwony ślad. Spuściłam głowę nie mając ochoty już więcej na niego patrzeć. Łzy same pchały mi się do oczu. Obiecał. Obiecał mi e już więcej nie będzie tak robił...
-Nigdy więcej.. nie podnoś na mnie głosu. - oznajmiłam twardo. Brzmiało to bardziej jak rozkaz wydawany przez kapitana drużyny. Przez to, ze go uderzyłam, chyba nieco oprzytomniał, bo nie odezwał się już ani słowem. - Może mi jeszcze oddasz... co ? - zadrżał mi głos na samą myśl o tym. Obróciłam się z do niego tyłem i ruszyłam w inną stronę. Jeśli nie chce pomocy to nie będzie jej ode mnie miał. Trudno, to był jego wybór...
( Team 2, Heaven ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz