wtorek, 16 czerwca 2015
[Team 1] Od Cinii - C.D Riuki'ego
Siedziałam tak na ziemi i wpatrywałam się w nią jakby to był niewiadomo jaki cud świata. Wszystko momentalnie legło w gruzach, ta moja cała bariera. Niby to co powiedział Riuki było zrozumiałe, ale dp mnie nie potrafiło to dotrzeć. Czy ja naprawdę przez ten cały czas byłam tak zaślepiona swoją dumą? Na tyle, żeby ponownie zranić bliskie sobie osoby. A przecież obiecałam sobie, obiecałam że to się nie powtórzy. Kilkakrotnie słyszałam jak ktoś mnie wołał, jednak nie zamierzałam teraz tam do nich podchodzić. Za każdym razem nawoływania od cichły, tak jakby wołający nagle się rozmyślił. Przejechałam dłońmi po chłodnym, kamiennym podłożu na którym osadziło się troszkę piasku. Zgarnęłam te resztki do jednej dłoni, przyglądając się teraz małym drobinką piasku. I co, teraz będę tak siedziała i ubolewała? Powinnam iść go przeprosić za to, że zmarnowałam mu zbyt wiele dni swoją osobą. Jednak teraz nie chciało mi się nawet stąd wstawać… Przez jakieś pół godziny starałam się zrozumieć o czym rozmawiają. Starałam dlatego, ponieważ czały czas coś odwracało od tego moją uwagę, a dokładnie słowa wypowiedziane przez chłopaka. Nie sądziłam, że słowa mogą być tak bolesne… zupełnie jak cios zadany bronią. Kiedy wszyscy nagle zaczęli się rozchodzić, nastała już kompletna cisza. Skrzywiłam się lekko, wypuszczając z dłoni piasek który nie był już tak przyjemnie chłodny, jak jeszcze przed chwilą. Wreszcie wstałam z ziemi, poprawiając swój "bitewny" strój. Ciekawe ile minęło czasu odkąd tutaj trafiliśmy. Pięć? Może sześć godzin, a już miałam tego wszystkiego dość.
— Blondyna, załapałaś ty w ogóle jaki jest werdykt? – Haruka wyskoczył jak Filip z konopi z tym pytaniem, wzruszyłam tylko ramionami. – Bo widzę, że gdzieś Ci spieszno, czekamy jeszcze chwilę aż się zmęczą.
Przytaknęłam nawet na niego nie spojrzawszy. Zaraz po tym oddaliłam się nieco podchodząc do brzegu jasnej, niebieskiej wody. Przyklęknęłam i wsadziłam tam palec, rysując na powierchni wody kółka. W między czasie otarłam wolną ręką oczy, z których nagle zaczęły cieknąć łzy. Czemu tak jest, że gdy zaczynasz już myśleć o tym płaczu, to trudniej jest się powstrzymać? Chciałam z nim teraz tak strasznie porozmawiać… naprawić to wszystko ale bałam się. Bałam się i także nie wiedziałam jak miałabym zacząć tą rozmowę, on mnie przecież nienawidzi. Po co miałby znowu słuchać mojego majaczenia? Spuściłam głowę pozwalając łzą spłynąć po policzkach i skapywać na trawę. Chlipałam tak sobie cicho, aż od tego wszystkiego nie rozbolała mnie głowa. Wtedy też otarłam swoje zaczerwienione oczy i wstałam. Oczywiście ja jak to ja, nie mogłam potem dyskretnie wycofać się z tego miejsca, musiałam na kogoś wlecieć. I oczywiście musiałam wlecieć na osobę, przed którą teraz bym najchętniej się zakopała pięć metrów pod ziemią. Spojrzałam na niego mocno zadzierając głowę do góry i już po chwili ją spuściłam. Kiedy chciałam go szybko i sprawnie wyminąć, coś mi się nie udało. Zacisnął dłoń na moim ramieniu tak mocno, że trochę aż mnie zabolało, ale odrobinkę.
— Już uciekasz bez jakiejkolwiek rozmowy?
— Przecież nic już nie musisz mi tłumaczyć, skończyłeś temat i tyle…
— A ty to tak po prostu do siebie przyjmujesz, bez kłótni… jestem pod wrażeniem - burknął cicho pod nosem
Nie musiał nawet teraz być tak sarkastyczny, no ale miał rację. Sprawiałam teraz wrażenie takiej osoby, która po prostu stara się z tym wszystkim pogodzić. A tak nie jest, nie chcę go tracić, jest dla mnie ważny i… kocham go.
— Ja… przepraszam za to co zrobiłam… znowu cię nie posłuchałam – uśmiechnęłam się lekko znowu płacząc – naprawdę przykro mi, że to zniszczyłam…przepraszam. – oparłam mimowolnie głowę o jego tors i zaciskając dłonie na materiale jego bluzy. Teraz pytanie ile wytrzyma i za ile zostanę odepchnięta.
(Riuuuuki? Ni umiem tego napisać XDDDD)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz