Jeśli miałbym ocenić szanse drużyny, do której należałem to nawet jesteśmy dobrzy. Pewnie i inne drużyny mają też dobre umiejętności, no też umiejętności nasze - Sigm, podwyższają poziom tej całej zabawy. Gdy każdy opowiedział o swoich umiejętnościach w głowie sobie zacząłem przypominać kto jaką ma i w razie pożytecznej umiejętności kogo poprosić o pomoc. Nagle gdy wszyscy byli czymś zajęci powiedziałam na głos, że idę na zwiad i tak po chwili zniknąłem. Nie musiałem długo czekać aż natrafiłem na znaną mi od dawna osóbkę, Vanille. Stałem i wpatrywałem się w nią z uśmiechem na twarzy zacierając rączki. Robiło się coraz bardziej interesująco. Najpierw zostaliśmy wrzuceni do różnych drużyn wraz z jeszcze jedną Sigmą, a teraz na dodatek spotykam Panią Kapitan naszej grupy Sigm, która najwidoczniej rozdzieliła się z resztą swojej drużyny. W przeciwieństwie do mnie nie wyglądała jakby poszła na zwiad. Pomiędzy nami nastała cisza, od czasu do czasu przerywana moim kaszlnięciem.
- I co tak stoisz jak słup? -fuknęła cały czas na mnie patrząc tym lekceważącym wzrokiem
- Oj Vancia. Może olejemy tą całą bitwę i się napijemy? ... Nie? A szkoda. Z moimi umiejętnościami łatwo by poszło z jakimś drikiem, ale skoro ty niedostępna to co mam zrobić.
- Coś tak wygadany się zrobił - wraz z powiewem wiatru dwa kucyki jak i spódniczka lekko zafalowały
- Jakoś tak. Pokłóciliście się czy co? Nie pasuje ci skład drużyny, więc dla tego się od nich odłączyłaś? Nie będę już Pani przeszkadzał - teatralnie ukłoniłem się i odwróciłem się kierując się z powrotem w stronę, gdzie przebywała moja drużyna
Po chwili rozbrzmiał świst przelatującej kuli tuż przy moim uchu. A mówiła, że nie będzie strzelać, tylko poderżnie mi gardło. Jak widać to prawda, że kobieta zmienną jest. Przez chwile nie ruszałem się stojąc cały czas w miejscu, nie wyglądało na to, że będzie chciała znów wystrzelić pocisk. Wystrzelenie pocisku zrozumiałem jak "Gdzie idziesz cymbale jeden, jeszcze nie skończyłam". Przekręciłam odrobinę się w jej stronę mamrocząc pod nosem, że "dziewczynki nie powinny się bawić takimi zabawkami" i przeskakując bliżej niej jednym sprawnym ruchem nogi pozbawiłem jej broni, która wyleciała w powietrze a następnie plusnęła do wody.
- Poczekaj jeszcze z tą walką. Niech nasza cała drużyna powalczy - powiedziałem smętnie, tak jak ja zazwyczaj to mówiłem, a następnie kiwnąłem ręką i rzuciłem krótkie "Nara". Dziewczyna nie odezwała się, pewnie nie spodziewała się, że coś takiego zrobię. Sam też nie wiedziałem. Gdy zniknąłem za jednym za jedną z kolumn zacząłem szybciej kierować się z powrotem, gdzie czekała na mnie drużyna, a raczej jej połowa. Przeskakując przez jedną z powalonych ścian prawie wylądowałem na głowie Cinii, jednak w ostatniej chwili i ja i ona zrobiliśmy unik. Wpatrywała się we mnie poirytowana, no ale rozumiem ją. Sam nie chciałbym aby ktoś mi rąbnął na głowę.
- Musi gdzieś tu być Team 2, bo minąłem się z jedną z Sigm. Jako takiej walki nie było, więc możemy iść. - wyszczerzyłem się i czekałem aż zostanę pochwalony za wykonanie swojej pracy - Chyba, że opracowaliście inny plan działania podczas nieobecności ... Eeee? Co ty robisz?! - jęknąłem, gdy dziewczyna z przepaską na oku zaczęła się przymilać do mojej nogi
- Nie zwracaj na nią uwagi. Wyobraź sobie, że to kot się do ciebie przymila... - na sam wyraz "kot" kichnąłem
- Piesek... - rzuciła przelotnie Ania, mrużąc oczy
Może i mam dodatkową Arcane związaną z tropieniem [będzie dodana później, bo teraz ni mogem D:], ale bez przesady by nazywać mnie psem. Jeszcze mi dadzą obrożę i smycz...wizja ten dziwnej sytuacji ogarnęła mój umysł i przestałem odbierać informacje z świata mnie otaczającego
< Cinia? Vanilla? Team 1? >
niedziela, 14 czerwca 2015
[Team 2] Od Grimmjow'a
Dziewczyna o długich, biało-kremowych włosach odwróciła się i odeszła w swoją stronę, tak samo jak zrobił to wcześniej Kapitan naszego Teamu. Takimże akcentem zostałem tylko ja, Akira i Mary. I co ja miałem zrobić w takiej sytuacji? Zacząłem podrzucać otrzymaną kataną w dłoni, która nie była mi tak bardzo potrzebna, ponieważ posiadam większe możliwości po uaktywnieniu Resurrección (Pantery). Z bronią białą też sobie daję radę, więc jest stabilnie, choć mogłoby być lepiej. Swoim głębokim westchnięciem zwróciłem uwagę moich towarzyszek. Gdy dłużej utrzymywały one swe urzekające spojrzenie na mnie, w końcu postanowiłem się wypowiedzieć:
- To ja się rozejrzę, możecie tu stać jak słupy albo iść ze mną - spojrzałem na nie kątem oka. Wzruszyły ramionami i Mary beznamiętnie oddaliła się, kierując na południe. Akira natomiast zrobiła krok w moją stronę.
- No dalej... Wiedziałem, że za mną pójdziesz - zaśmiałem się chytrze pod nosem. - Nie możesz się beze mnie obejść - włożyłem dłonie do kieszeni po obu stronach.
- Ta, jasne - prychnęła.
- Może spotkamy kogoś znajomego? - podniosłem brew i zatrzymałem się na krańcu wysepki. - Do roboty... Wiesz co? - dodałem, w trakcie przeprawiania się przez zalany teren.
- Co?
- Chyba oni śmią wątpić w nasze zdolności - odpowiedziałem, udając niezadowolenie, które za chwilę znikło mi z twarzy, ewoluując w przebiegły uśmieszek.
- Jeszcze nie pokazałeś swoich wykwintnych umiejętności - powiedziała idąc dalej.
- Dlaczego dali mi katanę? - zamyśliłem się.
- Bo jesteś za słaby - złożyła ręce na obfitej klatce piersiowej i uśmiechnęła się lekko, dogryzając mi. - Wiesz... Chciałbym zobaczyć cię w akcji.
Ciągle szliśmy. Wokoło nie było słychać nic oprócz silnego wodospadu, mgła unosiła się w powietrzu, lecz nie ograniczała mi zbytnio pola widzenia. Zastanawiało mnie to, czy może Heaven, ewentualnie Vanilla znaleźli sobie kogoś do rozlewu krwi. Doprawdy miejsce, w którym się znajdowaliśmy było interesujące. Obudziliśmy się, jesteśmy w pięknym, zwaśnionym świecie, a naszym zadaniem jest zlikwidować pozostałe Teamy. Może nie zaliczę dołka w pierwszym starciu, chociaż mam pewne wątpliwości. Myślałem, by nie oddać Akirze katany, bo ostrze było mi zbędne. Ale czy to byłoby zgodne z wolą kapitana? Tak czy inaczej, nim się spostrzegłem, fioletowo włosa znikła mi z pola widzenia. Znajdę ją, te miejsce nie jest wielkie, ale póki co: postanowiłem podążać własną ścieżką.
- Krzaczory, wszędzie tylko krzaczory i woda - parsknąłem, wyciskając spodnie skąpane w średnio ciepłej wodzie. - Ale ta budowla nie wygląda źle... - pomasowałem lekko swój podbródek i zacząłem przyglądać się tajemniczemu obiektowi, lekko zarośniętemu, acz przypominającemu altankę. Oparłem się, by zaznać chwili "odpoczynku", aż usłyszałem donośny szelest. Spokojnie podszedłem do sprawy i już z początku wiedziałem, że napotkałem kogoś z innego Teamu. Bynajmniej nie przypominam sobie podobnej gęby u nas.
- Proszę, proszę - zaklaskałem w dłonie, z szerokim uśmiechem. - Myślałem, że już nikogo na tym zadupiu nie znajdę. A jednak; przyszłaś, istotko porozmawiać czy przejdziemy do poważniejszych kroków?
< Team 1/Team 3? >
- To ja się rozejrzę, możecie tu stać jak słupy albo iść ze mną - spojrzałem na nie kątem oka. Wzruszyły ramionami i Mary beznamiętnie oddaliła się, kierując na południe. Akira natomiast zrobiła krok w moją stronę.
- No dalej... Wiedziałem, że za mną pójdziesz - zaśmiałem się chytrze pod nosem. - Nie możesz się beze mnie obejść - włożyłem dłonie do kieszeni po obu stronach.
- Ta, jasne - prychnęła.
- Może spotkamy kogoś znajomego? - podniosłem brew i zatrzymałem się na krańcu wysepki. - Do roboty... Wiesz co? - dodałem, w trakcie przeprawiania się przez zalany teren.
- Co?
- Chyba oni śmią wątpić w nasze zdolności - odpowiedziałem, udając niezadowolenie, które za chwilę znikło mi z twarzy, ewoluując w przebiegły uśmieszek.
- Jeszcze nie pokazałeś swoich wykwintnych umiejętności - powiedziała idąc dalej.
- Dlaczego dali mi katanę? - zamyśliłem się.
- Bo jesteś za słaby - złożyła ręce na obfitej klatce piersiowej i uśmiechnęła się lekko, dogryzając mi. - Wiesz... Chciałbym zobaczyć cię w akcji.
Ciągle szliśmy. Wokoło nie było słychać nic oprócz silnego wodospadu, mgła unosiła się w powietrzu, lecz nie ograniczała mi zbytnio pola widzenia. Zastanawiało mnie to, czy może Heaven, ewentualnie Vanilla znaleźli sobie kogoś do rozlewu krwi. Doprawdy miejsce, w którym się znajdowaliśmy było interesujące. Obudziliśmy się, jesteśmy w pięknym, zwaśnionym świecie, a naszym zadaniem jest zlikwidować pozostałe Teamy. Może nie zaliczę dołka w pierwszym starciu, chociaż mam pewne wątpliwości. Myślałem, by nie oddać Akirze katany, bo ostrze było mi zbędne. Ale czy to byłoby zgodne z wolą kapitana? Tak czy inaczej, nim się spostrzegłem, fioletowo włosa znikła mi z pola widzenia. Znajdę ją, te miejsce nie jest wielkie, ale póki co: postanowiłem podążać własną ścieżką.
- Krzaczory, wszędzie tylko krzaczory i woda - parsknąłem, wyciskając spodnie skąpane w średnio ciepłej wodzie. - Ale ta budowla nie wygląda źle... - pomasowałem lekko swój podbródek i zacząłem przyglądać się tajemniczemu obiektowi, lekko zarośniętemu, acz przypominającemu altankę. Oparłem się, by zaznać chwili "odpoczynku", aż usłyszałem donośny szelest. Spokojnie podszedłem do sprawy i już z początku wiedziałem, że napotkałem kogoś z innego Teamu. Bynajmniej nie przypominam sobie podobnej gęby u nas.
- Proszę, proszę - zaklaskałem w dłonie, z szerokim uśmiechem. - Myślałem, że już nikogo na tym zadupiu nie znajdę. A jednak; przyszłaś, istotko porozmawiać czy przejdziemy do poważniejszych kroków?
< Team 1/Team 3? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)