Ah więc teraz wysłali do nas naturalne i sztuczne Arcany ?
Bardzo odważne posunięcie zwłaszcza, że wysłali je na pewną śmierć. Czy oni na
prawdę myślą że zwykłe plany coś tutaj pomogą. Ich plany mogą nie wypalić już
na samym starcie. To jest właśnie genialne układanie planu przez Arcany będące
na randze 1. I od razu wszyscy wiedzą, że plan będzie do bani. Wyszczerzyłem
stalowe kły przy czym usłyszeć dało się tylko donośny zgrzyt. Kochałem ten
dźwięk. Kiedy już udało mi się znaleźć calusieńki jeden Team byłem spełniony.
Wreszcie będę mógł porozrywać kilka ciałek tak jak w przypadku tamtych ochroniarzy.
Tu nóżka, tam rączka, a tam połamany nosek i to wszystko nie robi różnicy. To
jak ich strategia rozpadała się z każdą chwilą dostrzegałem od razu. Ale
wisienka na torcie musi być. Wołali mnie tak z jednego konta na drugi. Bawią
się ze mną w kotka i myszkę ? Czy może czekają, aż pierwszy wykonam swój ruch.
W takim razie jak chcą się bawić to ja nie mam nic przeciwko. Z tego co
zdążyłem zauważyć było ich pięciu w tym jedna dziewczyna. Otworzyłem stalowe
szczęki, a z nich zaraz zaczął wydobywać się szary dym. Tak gęsty i wręcz nie
do rozproszenia. To nie była jakaś tam para. To był prawdziwy dym, którego same
wdychanie było niebezpieczne. Chodziłem
tak sobie pomiędzy gruzami już mało reagując na ich krzyki czy nawoływania. W
dodatku nie podobało mi się jak próbowali mnie monitorować. Podniosłem wyżej
rękę, a kiedy to małe latające coś podleciało zbyt blisko: zamachnąłem się tak
by uderzyć stworzenie. Z zawrotną prędkością uderzyło w ścianę już walącego się
budynku po czym opadło na ziemię. Dym zalał prawie cała okolice na taką
wysokość że nawet niektóre ptaki z trudem wytyczały swój tor lotu. Ja nie
posiadałem zwykłych oczu co pozwoliło mi
na lepsze widzenie we własno stworzonej mgle. Zamknąłem swą paszcze i wtedy tez
uświadomiłem sobie, że przecież cała grupa się rozdzieliła. Jedyne co mi
przeszkadzało to zbyt słaby słuch. Nie byłem w stanie ich usłyszeć, a co
jedynie wyczuć swoimi wyostrzonymi zmysłami czy zobaczyć. Pierwsza rzuciła mi się w oczy dziewczyna
stojąca z wysokim mężczyzną. Tylko oni na razie się napatoczyli. Och jak mi
przykro nikt im nie pomoże. Reszta chyba znajdowała się na dachu, ale nie byłem
w stanie ich zobaczyć. Tak samo jak i oni nie byli w stanie zobaczyć nas. Mimo
iż słyszeli dźwięk zbliżającej się kupy metalu stali spokojnie i obserwowali
otoczenie dookoła. Zawarczałem jak prawdziwy silnik samochodu a wtedy obie
naturalne Arcany obróciły się w moją stronę.
- Zostaliście tu wysłani na pożarcie… - wystawiłem stalowy
język i podniosłem nieco błyszczące ślepia. – Nie myślcie sobie, że z nami pójdzie
wam tak łatwo…
Wtedy też chłopak poruszył się w moją stronę jakby chciał
zaatakować. Warknąłem ponownie przez co zatrzymał się – Jeżeli zaatakujesz.
Zginiecie oboje… - powiedziałem cicho jak taki psychiczny dzieciak, po czym
rozłożyłem ręce na boki a cała okolica gdzie unosił się dym powoli zaczęła
eksplodować zasypując tych dwoje gruzami, odłamkami i innymi rzeczami. Jeden
ruch i sami znaleźli by się w wybuchowej strefie. Kilka silniejszych eksplozji
spowodowało, że budynek z którego wcześniej mnie monitorowali powoli zaczął się
walić. – Bawmy się dalej… - machnąłem stalowym językiem po czym znów zniknąłem
w gęstym, wybuchającym dymie…
( Team 1 ? )