To teraz
przychodzi moment, w którym mam kogoś posiekać na kawałeczki ? Takie miałem
wrażenie stojąc przed tą dziewczyną. Chyba nie zdawała sobie sprawy w jak niekorzystnej
sytuacji się teraz znajduje. Widać było że „chłopcy” nie mieli zamiaru ze mną
walczy, a nawet się stawiać, bo ten co przyszedł z nią tylko stał pod ścianą.
Za dużo pewności siebie hmmm ?
-No to co… my
go zabieramy, a ty możesz sobie nadal tutaj sterczeć…. – powiedziała podchodząc
do tego.. Shin’a ? Tak on się chyba nazywał. Miałem już tam do nich iśc, ale
spasowałem. Oddaliłem się troszkę nadal milcząc i oparłem się plecami o ścianę.
Myślała chyba że odpuszczam, bo już kompletnie nie zwracała na mnie uwagi tylko
rozwiązywała swojego towarzysza. Niedobrze opuściła gardę. Ten rudy chyba
zrobił to samo bo zauważyłem tylko kontem oka jak wychodzi z tego pomieszczenia
(jeśli tak to można nazwać zważając na te liczne ruiny). Już mieli wychodzić
kiedy ja podniosłem główkę.
-Kuro… Shiro….
– mruknąłem cicho, a wtedy dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale. Obok
mnie pojawiły się dwa youkai. Jedna o długich czarnych włosach, druga o
białych. Bardzo powoli podniosłem rączkę i wskazałem na tą szatynkę.
-Hehehe…
Mistrzu, nie bijesz kobiet ?
-Ma za miękkie
serce.. – no i tak było zawsze. Kiedy tylko one się pojawiały zawsze też
zjawiały się dogryzki. Zacisnąłem zęby i spojrzałem na nie gniewnie.
-Zamknąć
pyski bo następnym razem obetnę wam języki i wsadzę głęboko w dupę. – warknąłem
i za raz odkleiłem plecy od ściany. Stanąłem centralnie na widoku dziewczynie i
chłopakowi. Boże jakie karły. Youkai nie czekały zbyt długo i ruszyły na dziewczynę.
Na razie okładały ją tylko dużą ilością sztyletów, i noży. Chłopaka ja miałem załatwić,
tylko czy tak się da. Za nim zdążył zareagować na to jak krzywdzę dziewczynę
złapałem go za koszulkę i rzuciłem o ścianę.
-Pa.. kti…
-usłyszałem z ust chłopaka kiedy już zdołał się pozbierać. Spojrzałem na niego
dziwnie. Nic się nie stało.. i o to całą zagadka… co było nie tak.. – Co jest…
- zdziwił się..
-Nie wiem co
chciałeś tym zyskać… nie wiem co to oznaczało, ale kiedy nie używam na ciebie
swojej Arcany wszelkie ataki dotyczące moich mocy są niewykonalne.. – zamknąłem
na chwilę jedno widoczne oczko. Wystawiłem prawą rękę w bok i za chwilę
pojawiła się w niej kosa.
-„Miśkuu….
Kyouya już nie wstanie, spisz mi się tam… dostaniesz nagrodę” – usłyszałem tylko
przez słuchawkę. Tiaaa wszyscy je mieliśmy. Boże to brzmiało tak psychicznie że
aż się przestraszyłem. Pieprzony gej. Prychnąłem tylko pod nosem i za raz
wymierzyłem kosą w chłopaka.
-Nie będę się
z wami paprał… i niestety nie będziesz miał taryfy ulgowej… - powiedziałem
cicho i za raz bardzo szybko zjawiłem się przy chłopaku i użyłem kosy. Nie
dosyć że praktycznie uniknął tego to na dodatek, chyba w jakiś sposób przyjął
ten atak… coś w rodzaju tarczy ? Uciekł nieco do tyłu i złapał dziewczynę.
Schowali się za jakąś pół powaloną ścianą.
-Kurona… -
warknąłem, a ta tylko kiwnęła głową. Obie popędziły w tamtą stronę. Chyba
wypadało by to szybko skończyć. Zerwałem opaskę z oka i …. Po porostu ruszyłem
powolnym krokiem w ich stronę ciągnąc kosę za sobą. Kiedy tam już dotarłem
youkai odsunęły się od moich przeciwników a oni oboje spojrzeli na mnie. Dziewczyna
szybko na to zareagowała. Stanęła przed chłopakiem i wypowiedziała słowo:
Pozoriste. Wtedy przy niej pojawiło się osiem lalek.
-Nie pieprz..
– warknąłem ponownie wskazując miejsce gdzie stały wszystkie lalki. Za moment
tamto miejsce i wszystko co było blisko tego wybuchło. Po prostu eksplodowało.
Byliśmy dość wysoko a ta eksplozja spowodowała jakieś zawalenie chyba z dwóch
pięter. Mi się udało stamtąd uciec.
-Myślisz.. że…
tak łatwo się nas pozbędziesz…. – mruknęła dziewczyna wychodząc z pod gruzów.
Te siniaki wyglądały przepięknie. Uśmiechnąłem się tylko tępo i za raz znów
wskazałem na nią.
-Rondine… -
mruknąłem zakrywając na chwilę oko, które powoli zaczęło mnie upominać. W
stronę dziewczyny poleciało mnóstwo jaskółek. Nie były to takie zwykłe
jaskółki. Były to takie żywe latające ostrza (hehe jak w Batmanie), które gdy
tylko stykały się ze skórą czy ubraniem dziewczyny od razu zostawiały duże
rozcięcie. Kiedy ona była zajęta jaskółkami Noshiro znalazła się za nią i
jednym machnięciem katany rozcięła jej całe plecy. To musiało być bolesne
-Uuu… będzie
ładna blizna… - zaśmiała się Kuro. Odesłałem je za raz i usiadłem sobie na kamieniu.
Dużo kurzu. Dziewczynka nieźle oberwała i upadła na kolana. Westchnąłem głęboko
wstając i podchodząc do tego ochłapku. (A tak na marginesie to gdzie chłopak ?)
Złapałem ją za włosy i podniosłem nieco do góry. Była prawie cała we krwi.
Wszędzie rany cięte, kłute, a to na plecach… arcydzieło.
-Wkurwiasz
mnie… od samego początku jak cie zobaczyłem. – puściłem ją i skierowałem się w
inną stronę z powrotem zakładając opaskę.
(Mamiko ? )