- Dasz radę rozciąć swój sznur? - zapytałam.
- Ja nie dam rady - zaśmiała się Misaki.
Chwilę coś majstrowała za plecami aż w końcu usłyszałam jak lina pęka.
Dziewczyna zrzuciła z siebie sznury i już wolnymi rękami przecięła
wiązanie na nogach. Potem podeszła do mnie i rozwiązała mi ręce i nogi
po czym oddała mi nóż.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niej wkładając nóż z powrotem do
wysokiego buta. Schowałam go tam, gdy brałyśmy broń żeby mieć coś jeśli
zabraliby nam broń. W sumie spodziewałam się, że go znajdą i mi go
obiorą, ale chyba nie przeszukali nas zbyt dokładnie i zabrali tylko
najbardziej rzucające się w oczy rzeczy.
- Masz jakąś broń? - zapytałam blondynkę.
Posprawdzała wszystkie miejsca, gdzie wcześniej schowała broń, ale wszystko jej zabrali.
- Chol.era - mruknęłam. - Będziemy musiały jakiejś poszukać... Ale na
razie plan wygląda tak: Wychodzimy z tego pomieszczenia, szukamy broni,
wychodzimy na dach, a potem... się zobaczy.
- W twoim planie jest luka - oznajmiła. - W korytarzu po prawej stronie wyjścia ktoś jest i na pewno usłyszy jeśli wyjdziemy.
- Możemy wyjść bezszelestnie. Uda nam się. Drzwi wyglądają na nowe, więc
raczej nie skrzypią, a z tego co zdążyłam zaobserwować potrafisz
poruszać się bezszelestnie. Więc weź głęboki oddech i wychodzimy.
Podeszłyśmy do drzwi i otworzyłyśmy najciszej jak się da. Potem na
palcach przemknęłyśmy do końca korytarza i nie wiem jakim cudem, ale
nikt nas (chyba) nie zauważył.
- Myślę, że broń trzymają tam - wskazała drzwi na końcu korytarza.
- Czemu...?
- Nie wiem czemu... Po prostu to wiem. Można by powiedzieć intuicja.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłyśmy w stronę drzwi wskazanych przez
blondynkę. Otworzyłyśmy je i okazało się, że faktycznie leży tam prawie
cała nasza broń. Zabrali jeden z moich dwóch małych pistoletów i jeden
Misaki. Mi został pistolet, szpada i niewielki nożyk w bucie, a jej
pistolet i sztylet. Wzięłyśmy naszą broń i wyszłyśmy z pomieszczenia.
Już po chwili odnalazłyśmy drabinę prowadzącą na dach. Wspięłyśmy się po
niej i zobaczyłyśmy panoramę całego miasta.
- Niesamowite - powiedziałam zachwycona.
- Faktycznie - zgodziła się ze mną równie zafascynowana Misaki.
- Ale w sumie... Z tym wydostaniem i bronią poszło nam coś za łatwo... - stwierdziłam.
- Może po prostu mamy farta? - machnęła ręką blondynka. - Ważne, że nam się udało.
- Masz rację. Lepiej nie wnikać. Ważne, że się wydostałyśmy.
Chwilę jeszcze stałyśmy podziwiając panoramę miasta.
- Mixi, a jak my właściwie mamy zamiar stąd zejść? - zapytała.
- Jak to jak? Tak - wskazałam niższy o kilka dobrych metrów budynek obok. - Zeskoczymy stąd tam, a potem dalej jeszcze niżej.
- Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł... - niepewnie wychyliła się na
krawędź. - Nie dość, że tamten niższy budynek jest niższy o dobre pięć
metrów to jeszcze jest oddalony ze trzy...
- Damy radę - uśmiechnęłam się i wzięłam rozbieg po czym przeskoczyłam na drugi budynek. - Teraz ty!
Dziewczyna przełknęła ślinę również wzięła rozbieg i przeskoczyła.
- Widzisz? To wcale nie jest takie trudne. Teraz ty pierwsza.
Przeskoczyła na kolejny budynek, a ja za nią. Oczywiście ja i fart to
słowa nigdy nie idące w parze, więc poślizgnęłam się tracąc równowagę
stojąc na krawędzi dachu. Już poczułam jak spadam w przepaść, ale
ostatniej chwili poczułam, że ktoś mnie szarpnął w drugą stronę.
Wywróciłam się uderzając twarzą o lodowatą dachówkę.
- Dzięki - mruknęłam do Misaki wstając. - Właściwie czemu to zawsze ty musisz mnie uwalniać i ratować w ostatniej chwili?
- Nie wiem - roześmiała się. - Ale proponuję czym prędzej ruszyć dalej, zanim się zorientują, że uciekłyśmy.
Szybko nam poszło przeskakiwanie na kolejne budynki, więc już po kwadransie stałyśmy na ziemi.
- Udało się - odetchnęłam i spojrzałam na zegarek by sprawdzić pozycję
pozostałych członków naszej drużyny, ale dostrzegłam tylko punkt
oznaczający Misaki. Na dole było wypisane na czerwono "Akira" i
"Argona".
- Co się stało? - zapytała Misaki sprawdzając swój zegarek. - O chole.ra!
- No właśnie... A poza tym mamy jeszcze jeden problem...
- Masz na myśli ten ogon? - zapytała.
- Tak. Śledzą nas odkąd tylko zeszłyśmy z dachu - oparłam. - Rozdzielamy się?
- Tak, spotkamy się tam gdzie rozpoczęłyśmy grę - zgodziła się po czym
odeszła w prawo. Ja skierowałam się w lewo i to właśnie za mną ruszył
ogon. Już po chwili poczułam okropny ból w łydce. Krzyknęłam próbując
utrzymać równowagę, ale mi się nie udało. Upadłam. Wyjęła nóż z rany
myśląc chyba myśląc, że ta naprawdę jest głęboka. Niestety, nóż ledwo
drasnął moją skórę, bo moje buty (sięgające aż do kolana) ukryte pod
spodniami wyglądały jakby nie były aż tak wysokie i grube. Ale jednak
rana bolała niemiłosiernie. Przystawiła mi nóż do policzka.
- Krzyknij tylko, to przysięgam że już nie będziesz miała takiej ładnej twarzyczki.
- Szczerze w to wątpię.
Zaczęłam krzyczeć i widziałam, że dziewczynie zaczyna robić się słabo.
- Zamknij ryj! - wydarła się kopiąc mnie. Przestałam krzyczeć i dałam
dziewczynie chwilę na dojście do siebie. Kiedy uznałam, że już wystarczy
ona z wyrazem zacięcia na twarzy próbowała mi wbić swój nóż w brzuch,
ale jakoś udało mi się uniknąć trafienia. Prawą ręką sięgnęłam po szpadę
i właśnie na tym ruchu skoncentrowała się dziewczyna nie zauważając, że
jednocześnie lewą ręką sięgam do buta po nożyk. Szybkim ruchem wbiłam
jej nożyk w brzuch, ale niezbyt głęboko, bo zdążyła uskoczyć. Była
szybka, zdecydowanie bardzo szybka. Prawdopodobnie nawet szybsza ode
mnie, ale byłam pewna, że mam duże szanse z nią wygrać chociażby za
pomocą Teishi Jikan, chociaż miałam zamiar go użyć tylko w
ostateczności.
(Cinia? Co powiesz na wyrównaną walkę)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz