Zaśmiałem się mu w twarz i po raz kolejny połączyłem nasze usta. Palcami delikatnie przesuwałem po jego skórze na szyi i dwóch krwistych śladach, po ugryzieniu. Gdy je przycisnąłem on zacisnął zęby na mojej wardze. Wydałem z siebie dziwny, niezidentyfikowany odgłos.
- Aleś ostry – mruknąłem wpatrując się intensywnie w jego szyję oraz nieco rozchełstaną koszulę, uśmiechnąłem się, gdy przyszedł mi pewien pomysł do głowy.
- Zgodzisz się być moim posiłkiem po raz drugi? - zamruczałem mu do ucha, poczułem jak łapie mnie za koszulkę i próbuje odepchnąć? Właściwie to nie wiedziałem co miał na myśli autor, jednak nie przestawałem.
- Nie dość się już uchlałeś? - warknął nadal trzymając swoje bezsilne dłonie na materiale koszulki – Nabawię się jakieś anemii przez ciebie – mruknął nieco ciszej. Z czasem uścisk na koszuli stał się mniejszy. Odgarnąłem mu włosy z twarzy i musnąłem delikatnie nosek. Potem trzymając palce na guzikach od jego koszuli zacząłem je rozpinać, będąc w połowie delikatnie rozsunąłem materiał. Odkryłem to, co najbardziej mnie interesowało, czyli naprawdę blady tors. Rzuciłem szybkie spojrzenie na twarz Azusy, odpływał powolutku. Jego oczy wyglądały tak spokojnie, wywołało to u mnie kolejną falę radości. Jak zbliżyłem twarz do tej bladej skóry spotkałem się z głośniejszym zwróceniem uwagi:
- Przestań!
Przewróciłem oczami podnosząc się, zbliżyłem dłoń do jego twarzy i przesunąłem po niej delikatnie zatrzymując palce na policzku. Uśmiechnąłem się ciepło.
- No przecież nic nie robię – cały czar prysnął, gdy zacząłem się śmiać – Odepchnij mnie Mint Boy – wyszeptałem niezwykle kusząco. Patrzył przez chwilę na mnie szeroko otwartymi oczyma, aż wreszcie fuknął coś niezrozumiałego pod nosem i uderzył mnie w pierś.
-Nie nazywaj mnie tak ty krwiopijco – warknął. Wyszczerzyłem kły zbliżając usta do jego torsu. Zacząłem obdarowywać go krótkimi pocałunkami,muśnięciami warg,czasem przygryzałem ją do krwi i zlizywałem szkarłatną ciesz.
- Masz smaczną krew – westchnąłem oblizując wargi – Mam na ciebie straszną ochotę – westchnąłem teatralnie wyciągając rękę do góry. Zobaczyłem kątem oka cień uśmiechu na jego twarzy. Odwdzięczyłem się tym samym tyle, że bardziej widocznym, dodałem do tego jeszcze kolejny już pocałunek, tym razem złożony na obojczyku. Mint Boy westchnął rozkładając ręce na boki. Zupełnie jakby poddał się i mówił „Rób ze mną, co chcesz”, jednak to nie było to czego chciałem.. Nie takie „rób ze mną co chcesz”, o nie, nie, nie. Zsunąłem się z niego i położyłem obok.
- Powinniśmy iść spać – zamruczałem mu do uszka – Jeszcze mi zaśniesz na wieki i kto będzie moim osobistym bankiem krwi ? - zaśmiałem się i wystawiłem język w jego kierunku.
- Chętnie bym ci go odciął – mruknął pod nosem.
- Taaa.. Jest wiele osób, które chciały by to zrobić – poruszyłem ramionami i odwróciłem się do niego plecami – Mam nadzieję,że ci to nie przeszkadza..Że tutaj leżę, bo nie chce mi się już iść do pokoju – mruknąłem cicho i ziewnąłem. Gdy zamknąłem oczy poczułem tylko delikatne dotknięcie w plecy. Potem coś ciepłego bliżej mnie, chyba przysunął się do mnie plecami. Na wszelki wypadek sprawdziłem patrząc na niego przez ramię – właśnie to zrobił, to co przypuszczałem. Wyglądał całkiem słodko, z taką rozchełstaną koszulą i malinką na szyi(ciiii, on nic o tym nie wie). Powróciłem na swoje miejsce, a potem zasnąłem.
(Azuska?)