wtorek, 30 czerwca 2015
Od Cinii – C.D Riuki'ego
Cicho pisnęłam na początku krzywiąc się z bólu, w tym miejscu skóra była o wiele wrażliwsza. Lekko ugięłam nogę i wyprostowałam ją dopiero wtedy, kiedy ten cholerny ból przeminął. Teraz to odczucie było o wiele przyjemniejsze, ale też nie przesadnie. Po prostu do zniesienia (pitu, pitu i tak jej się to podoba 8)). Kiedy Riuki zaczął delikatnie poruszać swoją dłonią którą umiejscowił na moim udzie, głośno westchnęłam całkowicie się rozluźniając. Wczepiłam swoje paluszki w jego włosy, na co on tylko troszkę mocniej się zaciągnął. Kiedy przestał już spożywać moją krew, odrobinkę się ode mnie odsunął. W kąciku jego ust nadal było troszkę krwi, dlatego zgarnęłam ją palcem. Na widok własnej krwi, zrobiło mi się trochę słabo. Jak głupia wpatrywałam się w malutką kropelkę krwi na palcu lekko blednąc. Widząc to, Riuki chwycił moją dłoń i zlizał resztkę krwi, znowu to robi…
– Bledniesz na widok własnej krwi, ale normalnie to ciachałabyś wszystkich mieczem. Dziwna jesteś.
– Przymknij się – burknęłam nieco zakłopotana.
Ponieważ teraz oboje siedzieliśmy na łóżku, wystarczyło tylko go pchnąć lekko rączką w ramię, żeby się zniżył. Usiadłam na jego brzuchu pochylając się troszkę nad nim.
– Gdzie ty się gapisz? – poprawiłam nieco stanik i puknęłam go w czoło.
– Nachyl się bardziej to na pewno się nie popatrzę… – prychnął zrzucając mnie z siebie.
Menda. Nie to nie, idę spać. Co z tego, że jest dopiero godzina 22 i jakieś 2 godziny temu wstałam? Odwróciłam się do niego plecami, lekko nadymając usta. Usłyszałam tylko głośne westchnięcie chłopaka i to jak wstaje z łóżka. Poleżałam sobie tak z pół godzinki sama, starając się zasnąć ale nic z tego. Przewracałam się z boku na bok, co chwilę marudząc pod nosem.
– I potem się dziwisz, że nie możesz zasnąć. Słychać cię w drugim pokoju…
– No bo leżę sama... Chodź tutaj.
– Zachowujesz się jak 5 letnie, naburmuszone dziecko.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, ale ostatecznie nie odpsykowałam. A czemu? Bo było w tym troszkę prawdy, a może nawet nieco więcej niż "troszkę"? Zakryłam sobie twarz dłońmi, zamykając oczy. Od tego nic nierobienia naprawdę zachciało mi się spać. Riuki zgasił światło i położył się obok mnie bez słowa.
– Yukiś…
– Mówiłem nie mów tak do mn…
Oj nie mogłam mu dać dokończyć, po prostu nie mogłam. Zatkałam mu tą buźkę szybkim pocałunkiem. Następnie spojrzałam mu w oczy, które pomimo panującego mroku w pokoju doskonale widziałam. Przez jakieś kilkanaście sekund intensywnie wpatrywaliśmy się w siebie, aż z powrotem nie opadłam na łóżko, tym razem przyciskając się do jego boku. Teraz znowu odechciało mi się spać, strasznie to denerwujące. Przejechałam dłonią po torsie chłopaka, zatrzymując ją na jego lekko zarysowanym kaloryferze.
– Riuki nudzi mi się, poróbmy coś…
– Co ty chcesz niby robić o tej godzinie?
– Dziecko, wiesz? – przewróciłam oczyma – Głupio się pytasz, nie wiem dlatego zwracam się z tym do Ciebie.
– Ja sugeruję, żebyś już się przymknęła i poszła spać.
– Dobrze… – powiedziałam grzecznie i posłusznie jak chyba nigdy – Dobranoc, kocham Cię.
Ostatecznie i tak nie zasnęłam, po prostu sobie tak leżałam wtulona w ciepłe ciało Riuki'ego. Nie wiem czy on też spał, raczej nie. Ale jakoś po prostu nie miałam ochoty się odzewać. To dziwne uczucie, kiedy chcesz coś z jednej strony powiedzieć, a z drugiej jest to takie ciężkie i nie ma się na to siły. Nie znoszę tego.
(Riuki?)
Od Heaven'a - C.D Vanilli
Po jej wypowiedzi dosłownie mnie zatkało. Wszystkie sensowne odpowiedzi przygotowane w głowie po prostu wyparowały, pozostawiając po sobie jedynie niezrozumiałą pustkę. Myślę, że to właśnie w tamtym momencie, kiedy wygarnęła mi cały swój żal prosto w twarz, zaczynałem rozumieć jak bardzo ją zraniłem. Ja bardzo byłem samolubny, ślepy a przede wszystkim głupi. Bo spójrzmy prawdzie w oczy: nie dostrzegałem swoich wad i nie chciałem ich zaakceptować czy się z nimi pogodzić. Chciałem tylko być silnym, niezależnym chłopakiem wchodzącym w dorosłość...
A kiedy dane mi było posmakować prawdziwego szczęścia, zwyczajnie zacząłem nim pomiatać. Nie dostrzegałem jak się o mnie troszczy, martwi, stara się pomóc – dlatego odeszła. Moja dłoń wciąż była wilgotna od jej mokrego policzka, z którego ściekały gorzkie łzy. Byłem w szoku, wewnątrz wciąż nieprzerwanie przetwarzałem magiczny, bogaty w ważne słowa monolog wypowiedziany przez dziewczynę. Było mi cholernie przykro, poczułem się okropnie. Nigdy nie chciałem stać się kimś takim jak byłem właśnie w tej chwili – być obojętnym za cierpienie osoby, którą kocham. Dlaczego jej wtedy nie przytuliłem? Dlaczego milczałem stając w miejscu niczym skończony kretyn? – Nie wiem... Już nic nie wiem... Gubiłem się w całej sytuacji, która zdążyła rozwinąć się w niezwykle poważnie w niezwykle krótkim czasie. I chociaż teraz nie miało to najmniejszego znaczenia to jednak gdzieś głęboko w dalszym ciągu nie mogłem się nadziwić, że ktoś taki: doskonała Sigma, pokochała kogoś takiego jak ja.
I właśnie w tym momencie przypomniałem sobie o tym co powiedziała: wspominała o umiejętności, dzięki której jest w stanie zmienić mnie w kogoś lepszego: pozbawionego całej tej kotłującej się we mnie złości, furii i szału. Zawsze pragnąłem zobaczyć jak to jest nie być skazanym całe życie na wieczne denerwowanie się i wpadanie w dziwny amok przez byle błahostkę. Byłem gotowy zrobić wszystko, byleby tylko nie płakała więcej z mojego powodu. Byłem nawet gotowy sam poprosić ją o użycie tej zdolności na sobie. Ale... gdybym był Vanillą to dokąd bym się udał, gdybym płakał? Zapewne do swojej bliźniaczej siostry, Chiyo. Ale... jeżeli naprawde ją spotkam ona zrówna mnie z ziemią, a tego bałem się najbardziej. Nie miałbym nawet szansy na jakąkolwiek wymianę słów, bo zwyczajnie nie chciałaby mnie wysłuchać. Ehh.. trudno, muszę zaryzykować: nie mogę wiecznie myśleć o sobie bo tu wcale nie chodziło o moją osobę. Pełen uzasadnionych obaw, ruszyłem wreszcie swoje zacne cztery litery i trzęsąc się nieznacznie ruszyłem w stronę apartamentu Atshushi.
[...]
Zakradłem się praktycznie pod sam próg, stąpałem na palcach czasami nawet bojąc się wziąć głośniejszy oddech. Nie miałem żadnej pewności, że druga z bliźniaczek także tam jest – właściwie to nie miałem bladego pojęcia czy ktokolwiek znajduje się w pomieszczeniu. Westchnąłem bezdźwięcznie, a później wyłoniłem się zza ściany i zakupałem w drzwi. Nkit mi nie odpowiedział, zresztą nawet ponowiona próba nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.
A dobra tam, jak już wchodzić to na chama!
Chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka, nie zważając już zupełnie kogo tam zastanę. Ale było tak jak oczekiwałem – znalazłem to czego szukałem. Biedna, zapłakana Vanilla siedziała skulona w kącie apartamentu i płakała: zupełnie sama. Podszedłem bardzo ostrożnie, a wtedy ona dostrzegła moją poruszającą się sylwetkę. Byłem przerażony: musiałem to wreszcie przyznać. Widząc ją w takim stanie poczułem jak coś we mnie pęka, kruszy się i rozpada na miliony kawałków. Uniosła głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale zeszklone, błękitne oczy nie pokazywały kompletnie niczego prócz zimnej obojętności. (A może to tylko pozory?)
- Chyba już rozumiem. Właśnie zrozumiałem wszystko to co chciałaś mi powiedzieć. – oznajmiłem, a widząc brak reakcji z jej strony, mówiłem dalej - To co cię we mnie rani... może jednak użycie jednej w twoich umiejętności na mnie nie jest wcale takim złym pomysłem.
- Już ci mówiłam, że tego nie zrobię. – oho! Odezwała się do mnie.
- Ale wtedy nie będziesz się obawiała, że znów się na ciebie zezłoszczę. Będzie o wiele lepiej. Proszę Vanilla... nie chcę się przekonywać co oznacza „bycie niekochanym” ani nie chcę, abyć ty także przez to przechodziła. Nie teraz, kiedy wreszcie zrozumiałem co to za okropne uczucie...
<Vanilla?>
A kiedy dane mi było posmakować prawdziwego szczęścia, zwyczajnie zacząłem nim pomiatać. Nie dostrzegałem jak się o mnie troszczy, martwi, stara się pomóc – dlatego odeszła. Moja dłoń wciąż była wilgotna od jej mokrego policzka, z którego ściekały gorzkie łzy. Byłem w szoku, wewnątrz wciąż nieprzerwanie przetwarzałem magiczny, bogaty w ważne słowa monolog wypowiedziany przez dziewczynę. Było mi cholernie przykro, poczułem się okropnie. Nigdy nie chciałem stać się kimś takim jak byłem właśnie w tej chwili – być obojętnym za cierpienie osoby, którą kocham. Dlaczego jej wtedy nie przytuliłem? Dlaczego milczałem stając w miejscu niczym skończony kretyn? – Nie wiem... Już nic nie wiem... Gubiłem się w całej sytuacji, która zdążyła rozwinąć się w niezwykle poważnie w niezwykle krótkim czasie. I chociaż teraz nie miało to najmniejszego znaczenia to jednak gdzieś głęboko w dalszym ciągu nie mogłem się nadziwić, że ktoś taki: doskonała Sigma, pokochała kogoś takiego jak ja.
I właśnie w tym momencie przypomniałem sobie o tym co powiedziała: wspominała o umiejętności, dzięki której jest w stanie zmienić mnie w kogoś lepszego: pozbawionego całej tej kotłującej się we mnie złości, furii i szału. Zawsze pragnąłem zobaczyć jak to jest nie być skazanym całe życie na wieczne denerwowanie się i wpadanie w dziwny amok przez byle błahostkę. Byłem gotowy zrobić wszystko, byleby tylko nie płakała więcej z mojego powodu. Byłem nawet gotowy sam poprosić ją o użycie tej zdolności na sobie. Ale... gdybym był Vanillą to dokąd bym się udał, gdybym płakał? Zapewne do swojej bliźniaczej siostry, Chiyo. Ale... jeżeli naprawde ją spotkam ona zrówna mnie z ziemią, a tego bałem się najbardziej. Nie miałbym nawet szansy na jakąkolwiek wymianę słów, bo zwyczajnie nie chciałaby mnie wysłuchać. Ehh.. trudno, muszę zaryzykować: nie mogę wiecznie myśleć o sobie bo tu wcale nie chodziło o moją osobę. Pełen uzasadnionych obaw, ruszyłem wreszcie swoje zacne cztery litery i trzęsąc się nieznacznie ruszyłem w stronę apartamentu Atshushi.
[...]
Zakradłem się praktycznie pod sam próg, stąpałem na palcach czasami nawet bojąc się wziąć głośniejszy oddech. Nie miałem żadnej pewności, że druga z bliźniaczek także tam jest – właściwie to nie miałem bladego pojęcia czy ktokolwiek znajduje się w pomieszczeniu. Westchnąłem bezdźwięcznie, a później wyłoniłem się zza ściany i zakupałem w drzwi. Nkit mi nie odpowiedział, zresztą nawet ponowiona próba nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.
A dobra tam, jak już wchodzić to na chama!
Chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka, nie zważając już zupełnie kogo tam zastanę. Ale było tak jak oczekiwałem – znalazłem to czego szukałem. Biedna, zapłakana Vanilla siedziała skulona w kącie apartamentu i płakała: zupełnie sama. Podszedłem bardzo ostrożnie, a wtedy ona dostrzegła moją poruszającą się sylwetkę. Byłem przerażony: musiałem to wreszcie przyznać. Widząc ją w takim stanie poczułem jak coś we mnie pęka, kruszy się i rozpada na miliony kawałków. Uniosła głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale zeszklone, błękitne oczy nie pokazywały kompletnie niczego prócz zimnej obojętności. (A może to tylko pozory?)
- Chyba już rozumiem. Właśnie zrozumiałem wszystko to co chciałaś mi powiedzieć. – oznajmiłem, a widząc brak reakcji z jej strony, mówiłem dalej - To co cię we mnie rani... może jednak użycie jednej w twoich umiejętności na mnie nie jest wcale takim złym pomysłem.
- Już ci mówiłam, że tego nie zrobię. – oho! Odezwała się do mnie.
- Ale wtedy nie będziesz się obawiała, że znów się na ciebie zezłoszczę. Będzie o wiele lepiej. Proszę Vanilla... nie chcę się przekonywać co oznacza „bycie niekochanym” ani nie chcę, abyć ty także przez to przechodziła. Nie teraz, kiedy wreszcie zrozumiałem co to za okropne uczucie...
<Vanilla?>
Od Akiry - C.D Grimmjow'a
Nagle otworzyłam jedno oczko i spojrzałam na niego lekko
zdziwiona. Czy on właśnie zapytał mnie o to czy się rozbiorę ? Ale kretyn. W
sumie… to mógł to zrobić bez pytania się mnie i … właśnie… sam mógł to zrobić.
Hehe.. pewnie boi się że dostanie po pysku tak jak Heaven na BG.
-Przecież jeszcze przed chwilą sam mi dałeś tę koszulkę..
-Tak.. ale jak będziesz nago to nie będę się czul samotny..
-Nie jesteś nago… - zauważyłam i dotknęłam palcem
wskazującym jego brzuszka i za momencik zjechałam nim aż na gumkę od bokserek. –
Na dobrą sprawę to też mógłbyś je zdjąć.. – pociągnęłam lekko i w tym samym
momencie zamruczałam zachęcająco.- Po za tym.. ja wcale nie jestem zazdrosna o
Inoue. – prychnęłam i zaraz wgramoliłam się na jego tors i usiadłam na nim
okrakiem.- Ja po prostu nie chce żebyś uważał mnie za pierwszą lepszą laskę.
Czuje się wtedy taka bezwartościowa. Co Ty w ogóle do mnie czujesz, że tak
bardzo chcesz mi pokazać…. Że na balu będziesz inny.- przekrzywiłam głowę, a
mój uśmiech bardzo szybko zszedł z twarzy. Po prostu w takich momentach
starałam się być bardziej poważna, bo to nie było coś z czego można się śmiać.
-Jesteś… dla mnie ważna.. – zawahał się przed wypowiedzeniem
tych słów, i chyba… sam nie do końca wiedział co powiedzieć. Bał się, że jeśli
powie coś nie tak to nasze relacje mogą się drastycznie zmienić. Tak się
spodziewałam czegoś w tym rodzaju. Eh Mężczyźni… oni nie potrafią się określić.
Westchnęłam głośno. Zeszłam z niego i obracając się na drugi bok wymruczałam
tylko ciche „dobranoc”. Jak mam rozumieć „jesteś dla mnie ważna”, skoro on
niczym tego nie pokazuje. – Akira… ? – zapytał bardzo niepewnie i dotknął moich
pleców. Nie odpowiedziałam nic na to, po prostu udawałam że już śpię. Nic
więcej już nie mówił. Chyba sam stwierdził, że pora iść spać.
(Grimmjow ?)
Od Grimmjow'a - C.D Akiry
- Dość tego, doigrałaś się - starałem się powiedzieć to z powagą, ale śmiech całkiem mną zawładnął. - Wiesz, że nie lubię rozkazów, co? - dodałem z chytrym uśmiechem. - A czy wiesz co robię, gdy ktoś mi rozkaże?
- Mrr... Co? - Akira przygryzła dolną wargę i spojrzała zachęcająco.
- Wymierzam karę - przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się zachłannie w jej delikatne usta. - Bardzo niegrzeczna z ciebie dziewczynka - wyszeptałem pomiędzy pocałunkami, zimnym tonem.
- Ciekawe czy przy Inoue byłbyś taki śmiały... - nagle odwróciła ode mnie głowę i rzekła prowokującym głosem. Wtedy przymrużyłem oczy i prychnąłem głośno, w jednej chwili odechciało mi się wszystkiego i jakby mój wyśmienity humor prysnął.
- Przecież to ustaliliśmy... - westchnąłem ciężko i oparłem się rękoma z tyłu głowy, patrząc ślepo w sufit. - Mam chytry pomysł, by cię do siebie przekonać...
- Mianowicie? - spojrzała na mnie, podnosząc głowę z mojej klatki piersiowej.
- Jeśli pójdziesz ze mną na ten bal... To pokaże ci, że mogę się zachowywać tak jak teraz, również przy innych dziewczynach. Skoro jesteś zazdrosna... To nie pozostawiasz mi wyboru. A ja jestem tylko twój - zakręciłem jej pasmo włosów na palcu.
- Gbur... - szepnęła specjalnie tak głośno, bym słyszał. Odpowiedziałem cichym chichotem.
- A jednak mnie kochasz - odparłem. - A teraz mnie pocałuj.
Nie musiałem długo czekać, by znów poczuć wargi Akiry. Nasze pocałunki znów stały się nieokiełznane i pełne pasji. Szybko także dziewczyna znalazła się pode mną. Wszystko było dobrze, dopóki nie poczułem, jak coś nieustępliwie łaskocze moje stopy.
- Akira... Nie mam łaskotek - pomyślałem, że to ona mi tak robi swoimi nóżkami, bo kto inny? Aż nie posłała mi niezrozumienia malującego się na twarzy.
- Słucham? - podparła się na łokciach i obserwowała, jak nerwowo podwijam kołdrę.
Ku moim oczom ukazała się mała, czarna kulka futra. Ten kot jest wszędzie?
- Ty, mały - wziąłem go w garść. - Psujesz mi całą próbę uwodzenia... - westchnąłem.
- Chyba pójdę spać... - udała ziewanie, zmysłowo machając ręką.
Spojrzałem na nią przez ramie i wydałem z siebie mały uśmiech, po czym odłożyłem kotka, który nie mam pojęcia co będzie robił sam w nocy, w moim apartamencie. Może zostawi sprzątaczce niespodziankę na dywanie... Tak czy inaczej - znów zająłem miejsce obok Akiry. Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie, po czym powoli zamykałem powieki.
- Śpisz? - rozwiałem dotychczasową ciszę.
- Nie... - odparła, nie otwierając oczu.
- Możesz zdjąć tę koszulkę? - zapytałem znużony tym, że nie mogę zasnąć.
< Akirciu? Wybacz, że nagle wena mi osłabła, ale staram się jak mogę i obiecuję poprawę! c: >
- Mrr... Co? - Akira przygryzła dolną wargę i spojrzała zachęcająco.
- Wymierzam karę - przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się zachłannie w jej delikatne usta. - Bardzo niegrzeczna z ciebie dziewczynka - wyszeptałem pomiędzy pocałunkami, zimnym tonem.
- Ciekawe czy przy Inoue byłbyś taki śmiały... - nagle odwróciła ode mnie głowę i rzekła prowokującym głosem. Wtedy przymrużyłem oczy i prychnąłem głośno, w jednej chwili odechciało mi się wszystkiego i jakby mój wyśmienity humor prysnął.
- Przecież to ustaliliśmy... - westchnąłem ciężko i oparłem się rękoma z tyłu głowy, patrząc ślepo w sufit. - Mam chytry pomysł, by cię do siebie przekonać...
- Mianowicie? - spojrzała na mnie, podnosząc głowę z mojej klatki piersiowej.
- Jeśli pójdziesz ze mną na ten bal... To pokaże ci, że mogę się zachowywać tak jak teraz, również przy innych dziewczynach. Skoro jesteś zazdrosna... To nie pozostawiasz mi wyboru. A ja jestem tylko twój - zakręciłem jej pasmo włosów na palcu.
- Gbur... - szepnęła specjalnie tak głośno, bym słyszał. Odpowiedziałem cichym chichotem.
- A jednak mnie kochasz - odparłem. - A teraz mnie pocałuj.
Nie musiałem długo czekać, by znów poczuć wargi Akiry. Nasze pocałunki znów stały się nieokiełznane i pełne pasji. Szybko także dziewczyna znalazła się pode mną. Wszystko było dobrze, dopóki nie poczułem, jak coś nieustępliwie łaskocze moje stopy.
- Akira... Nie mam łaskotek - pomyślałem, że to ona mi tak robi swoimi nóżkami, bo kto inny? Aż nie posłała mi niezrozumienia malującego się na twarzy.
- Słucham? - podparła się na łokciach i obserwowała, jak nerwowo podwijam kołdrę.
Ku moim oczom ukazała się mała, czarna kulka futra. Ten kot jest wszędzie?
- Ty, mały - wziąłem go w garść. - Psujesz mi całą próbę uwodzenia... - westchnąłem.
- Chyba pójdę spać... - udała ziewanie, zmysłowo machając ręką.
Spojrzałem na nią przez ramie i wydałem z siebie mały uśmiech, po czym odłożyłem kotka, który nie mam pojęcia co będzie robił sam w nocy, w moim apartamencie. Może zostawi sprzątaczce niespodziankę na dywanie... Tak czy inaczej - znów zająłem miejsce obok Akiry. Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie, po czym powoli zamykałem powieki.
- Śpisz? - rozwiałem dotychczasową ciszę.
- Nie... - odparła, nie otwierając oczu.
- Możesz zdjąć tę koszulkę? - zapytałem znużony tym, że nie mogę zasnąć.
< Akirciu? Wybacz, że nagle wena mi osłabła, ale staram się jak mogę i obiecuję poprawę! c: >
Subskrybuj:
Posty (Atom)