Po jej wypowiedzi dosłownie mnie zatkało. Wszystkie sensowne odpowiedzi przygotowane w głowie po prostu wyparowały, pozostawiając po sobie jedynie niezrozumiałą pustkę. Myślę, że to właśnie w tamtym momencie, kiedy wygarnęła mi cały swój żal prosto w twarz, zaczynałem rozumieć jak bardzo ją zraniłem. Ja bardzo byłem samolubny, ślepy a przede wszystkim głupi. Bo spójrzmy prawdzie w oczy: nie dostrzegałem swoich wad i nie chciałem ich zaakceptować czy się z nimi pogodzić. Chciałem tylko być silnym, niezależnym chłopakiem wchodzącym w dorosłość...
A kiedy dane mi było posmakować prawdziwego szczęścia, zwyczajnie zacząłem nim pomiatać. Nie dostrzegałem jak się o mnie troszczy, martwi, stara się pomóc – dlatego odeszła. Moja dłoń wciąż była wilgotna od jej mokrego policzka, z którego ściekały gorzkie łzy. Byłem w szoku, wewnątrz wciąż nieprzerwanie przetwarzałem magiczny, bogaty w ważne słowa monolog wypowiedziany przez dziewczynę. Było mi cholernie przykro, poczułem się okropnie. Nigdy nie chciałem stać się kimś takim jak byłem właśnie w tej chwili – być obojętnym za cierpienie osoby, którą kocham. Dlaczego jej wtedy nie przytuliłem? Dlaczego milczałem stając w miejscu niczym skończony kretyn? – Nie wiem... Już nic nie wiem... Gubiłem się w całej sytuacji, która zdążyła rozwinąć się w niezwykle poważnie w niezwykle krótkim czasie. I chociaż teraz nie miało to najmniejszego znaczenia to jednak gdzieś głęboko w dalszym ciągu nie mogłem się nadziwić, że ktoś taki: doskonała Sigma, pokochała kogoś takiego jak ja.
I właśnie w tym momencie przypomniałem sobie o tym co powiedziała: wspominała o umiejętności, dzięki której jest w stanie zmienić mnie w kogoś lepszego: pozbawionego całej tej kotłującej się we mnie złości, furii i szału. Zawsze pragnąłem zobaczyć jak to jest nie być skazanym całe życie na wieczne denerwowanie się i wpadanie w dziwny amok przez byle błahostkę. Byłem gotowy zrobić wszystko, byleby tylko nie płakała więcej z mojego powodu. Byłem nawet gotowy sam poprosić ją o użycie tej zdolności na sobie. Ale... gdybym był Vanillą to dokąd bym się udał, gdybym płakał? Zapewne do swojej bliźniaczej siostry, Chiyo. Ale... jeżeli naprawde ją spotkam ona zrówna mnie z ziemią, a tego bałem się najbardziej. Nie miałbym nawet szansy na jakąkolwiek wymianę słów, bo zwyczajnie nie chciałaby mnie wysłuchać. Ehh.. trudno, muszę zaryzykować: nie mogę wiecznie myśleć o sobie bo tu wcale nie chodziło o moją osobę. Pełen uzasadnionych obaw, ruszyłem wreszcie swoje zacne cztery litery i trzęsąc się nieznacznie ruszyłem w stronę apartamentu Atshushi.
[...]
Zakradłem się praktycznie pod sam próg, stąpałem na palcach czasami nawet bojąc się wziąć głośniejszy oddech. Nie miałem żadnej pewności, że druga z bliźniaczek także tam jest – właściwie to nie miałem bladego pojęcia czy ktokolwiek znajduje się w pomieszczeniu. Westchnąłem bezdźwięcznie, a później wyłoniłem się zza ściany i zakupałem w drzwi. Nkit mi nie odpowiedział, zresztą nawet ponowiona próba nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.
A dobra tam, jak już wchodzić to na chama!
Chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka, nie zważając już zupełnie kogo tam zastanę. Ale było tak jak oczekiwałem – znalazłem to czego szukałem. Biedna, zapłakana Vanilla siedziała skulona w kącie apartamentu i płakała: zupełnie sama. Podszedłem bardzo ostrożnie, a wtedy ona dostrzegła moją poruszającą się sylwetkę. Byłem przerażony: musiałem to wreszcie przyznać. Widząc ją w takim stanie poczułem jak coś we mnie pęka, kruszy się i rozpada na miliony kawałków. Uniosła głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale zeszklone, błękitne oczy nie pokazywały kompletnie niczego prócz zimnej obojętności. (A może to tylko pozory?)
- Chyba już rozumiem. Właśnie zrozumiałem wszystko to co chciałaś mi powiedzieć. – oznajmiłem, a widząc brak reakcji z jej strony, mówiłem dalej - To co cię we mnie rani... może jednak użycie jednej w twoich umiejętności na mnie nie jest wcale takim złym pomysłem.
- Już ci mówiłam, że tego nie zrobię. – oho! Odezwała się do mnie.
- Ale wtedy nie będziesz się obawiała, że znów się na ciebie zezłoszczę. Będzie o wiele lepiej. Proszę Vanilla... nie chcę się przekonywać co oznacza „bycie niekochanym” ani nie chcę, abyć ty także przez to przechodziła. Nie teraz, kiedy wreszcie zrozumiałem co to za okropne uczucie...
<Vanilla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz