Od pięciu minut nie mogłam opanować głośnego śmiechu, przyglądanie się
kilku nowym Arcaną jakimś dwóm tlenionym blondynkom było najciekawszym
zajęciem tego dnia. Dziewczyny z początku wyglądały tak, jakby mnie
chciały zabić. Jednak były w tej branży nowe i nawet wspólnymi silami
nie były w stanie mnie chociażby drasnąć. Nie miałam zamiaru z nimi
walczyć, więc po prostu odskakiwałam. Jeden mocniejszy cios i
połamałabym im wszystkie kosteczki. Niestety po kilku minutach moje nowe
zajęcie stało się przeraźliwie nudne… czas sobie pójść. Odskoczyłam
najdalej jak potrafiłam po czym pędząc jak jakiś mudźin w biegach na
czas, odbiegłam. Słyszałam za nimi jakieś obelgi, średnio mnie one
obchodziły. Po obiegnięciu połowy Rimear wreszcie przystanęłam, aż
dziwne ale nie mogłam aż nabrać powietrza, chyba coraz gorzej z moją
kondycją. Będę musiała znowu zacząć robić długie wieczorne biegi…
Doczłapałam się do jakiejś ławki i z hukiem opadłam na niej głośno
wzdychając.
-Prze…przepraszam? – usłyszałam cichy głosik obok siebie
Ze zdziwieniem spojrzałam na bok, o kurczę… nie zauważyłam, że ktoś
tutaj siedzi. Chwila skądś kojarzę tą dziewczynę, ale nie wiem skąd.
Dziewczyna była niższa ode mnie, była przeraźliwie blada ale to wszystko
pasowało do jej długich, białych włosów. Wyglądała na troszkę
zdezorientowaną, no w sumie nic dziwnego, też bym tak wyglądała gdyby
jakaś wariatka znana tylko z bójek do mnie podeszła. W sumie to nie
zamierzałam jej nic dogadywać i to chyba tylko jej jedynej w tym całym
zoo. Wydawała mi się taka znajoma… przypominała mi dawną mnie. Pomimo
tego, że te wspomnienia były bolesne w dalszym ciągu wpatrywałam się w
dziewczynę, właśnie, ciekawe jak ma na imię.
-Jak się nazywasz? – zapytałam zaciekawiona
-Rozalia Emirals – wyszeptała
Uśmiechnęłam się sama do siebie, jaka ona jest nieśmiała… uroczo.
-A ja jestem Cinia. Cinia Pacifica – podałam jej rękę która po chwili zastała uściśnięta przez drobne rączki dziewczyny
Przywykłam do tego, że to ja byłam jedną z niższych osób tutaj a tu
proszę. Ktoś jeszcze niższy. Ponieważ dziewczyna miała chyba problemy z
rozmową to ja musiałam zacząć jakiś temat, ale co by tutaj powiedzieć…
-Jesteś Kapitanem 3 drużyny co nie? – jej imię skojarzyło mi się z tym na liście w Centrum…
Dziewczyna po tym pytaniu zdawała się być jeszcze bledsza, chociaż nie
wiem czy jest to możliwe przy jej obecnym kolorycie skóry.
(Rose?)
środa, 4 marca 2015
Od Catlin
Obudziłam się w jakimś pokoju. Zaspana przetarłam twarz i podniosłam się z kremowej kanapy.
- W końcu musieli mnie zwinąć - westchnęłam.
Zaciekawiona rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było dość duże, na pewno większe od mojej byłej kawalerki, do której nie mogło wejść więcej niż pięć osób, bo robiło się za ciasno. Przede mną stał wielki telewizor.
- Wow... - podbiegłam ucieszona w stronę odbiornika.
Przecierając ręką resztki kurzu z ekranu rzuciłam okiem na okno. Było wieelkie, zresztą jak wszystko tutaj. Podeszłam bliżej. Delikatnie dotykając szyby wyjrzałam przez nie. Przez kilka sekund wpatrywałam się w malutkie kropki, które przemieszczały się po mlecznym chodniku. Przerażona szybko się odsunęłam. "Za wysoko, stanowczo za wysoko" skwitowałam w myślach uspokajając oddech. Kiedy uspokoiłam się ruszyłam w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę. Nie pewnie wychyliłam głowę. Po korytarzu chodziło dużo nieznanych twarzy, które najwyraźniej zwróciły na mnie uwagę. Nie chcąc się wyróżniać wyszłam z pokoju jak gdyby nigdy nic. Szłam powoli nie rozumiejąc co się w okół mnie dzieje, ale to nie było najważniejsze dowiem się kiedy indziej. W tamtym momencie byłam pod wrażeniem tych wszystkich budowli, ogromnej kopuły i idealnie przystrzyżonych roślin. Nawet nie wiem kiedy wylądowałam tyłkiem na śnieżnobiałych płytkach.
- Ups... - powiedziałam do siebie podnosząc się z podłogi.
- Jak chodzisz? - dało się słyszeć nutę irytacji w głosi drugiej osoby.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - odparłam podając pomocną dłoń.
Jakiś ktoś?
- W końcu musieli mnie zwinąć - westchnęłam.
Zaciekawiona rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było dość duże, na pewno większe od mojej byłej kawalerki, do której nie mogło wejść więcej niż pięć osób, bo robiło się za ciasno. Przede mną stał wielki telewizor.
- Wow... - podbiegłam ucieszona w stronę odbiornika.
Przecierając ręką resztki kurzu z ekranu rzuciłam okiem na okno. Było wieelkie, zresztą jak wszystko tutaj. Podeszłam bliżej. Delikatnie dotykając szyby wyjrzałam przez nie. Przez kilka sekund wpatrywałam się w malutkie kropki, które przemieszczały się po mlecznym chodniku. Przerażona szybko się odsunęłam. "Za wysoko, stanowczo za wysoko" skwitowałam w myślach uspokajając oddech. Kiedy uspokoiłam się ruszyłam w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę. Nie pewnie wychyliłam głowę. Po korytarzu chodziło dużo nieznanych twarzy, które najwyraźniej zwróciły na mnie uwagę. Nie chcąc się wyróżniać wyszłam z pokoju jak gdyby nigdy nic. Szłam powoli nie rozumiejąc co się w okół mnie dzieje, ale to nie było najważniejsze dowiem się kiedy indziej. W tamtym momencie byłam pod wrażeniem tych wszystkich budowli, ogromnej kopuły i idealnie przystrzyżonych roślin. Nawet nie wiem kiedy wylądowałam tyłkiem na śnieżnobiałych płytkach.
- Ups... - powiedziałam do siebie podnosząc się z podłogi.
- Jak chodzisz? - dało się słyszeć nutę irytacji w głosi drugiej osoby.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - odparłam podając pomocną dłoń.
Jakiś ktoś?
Subskrybuj:
Posty (Atom)