Po
ostatnim spotkaniu z dziewczyną nie spotkałem jej ani raz... nawet jej
nie widziałem. Nie wyglądała na wystraszoną, dlatego też byłem zdziwiony
urwanym kontaktem. Stwierdziłem, że dostała reprymendę od brata i nie
może wychodzić z domu. Uznałem, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzi jak
tylko będzie miała do tego sposobność. Zająłem się własnymi sprawami
kompletnie zapominając o dziewczynie. Ubrałem się do wyjścia i opuściłem
swoje mieszkanie. Zjechałem windą na parter i wyszedł z budynku. Od
razu odetchnąłem świeżym wiosennym powietrzem. Rozejrzałem się widząc tu
i ówdzie spacerujących ludzi. Widać było, że wszystkim odpowiadała taka
piękna pogoda. Słońce przyjemnie przygrzewało, a ptaki wesoło śpiewały
rozgrzewając gardełka na swoje małe koncerty. Z południa wiał przyjemny
wiaterek. Przymknąłem oczy oddając się na chwilę temu przyjemnemu
uczuciu i ruszyłem w stronę parku nad jeziorko popatrzeć na kaczki (
Stein będzie głaskał kaczuszki :v ). W cieniu drzew było jeszcze
przyjemniej niż na otwartej przestrzeni. Spacerowałem sobie wkoło
jeziorka patrząc na lśniącą taflę kiedy nagle ktoś zarzucił mi ręce na
szyję:
-Dawno
się nie widzieliśmy, prawda Stein? - zapytała śmiejąc się. Po głosie i
wyglądzie duszy stwierdziłem, że musi być to Yuriko. Jej wątłe ciało
przyciągnęła mnie do ziemi. Widać, że miała dobry humor.
-No... trochę zeszło. - uśmiechnąłem się poprawiają okulary. Dziewczyna puściła mnie i z uśmiechem spojrzała na taflę wody:
-Co tutaj porabiasz? - zwróciła się do mnie.
-A nic ciekawego... spaceruję. - ruszyłem dalej.
-Nie masz żadnych zajęć? - spytała zdziwiona.
-Samą pracą nie można żyć... sam nie wierzę, że to mówię. - westchnąłem.
-No racja. - pokiwała głową.
-A u ciebie działo cię coś ciekawego? Czemu tak długo mnie nie odwiedzałaś?
-Aaa...
drogi zapomniałam. - zawstydziła się – Tylko wychodziłam z twojego
mieszkania, ale później już się gubiłam... - zaczęła bawić się palcami.
Pogłaskałem ją po głowie.
-No
już, już... nic się nie stało. Tak tylko pytałem. Nie stresuj się tak. -
skręciłem w jedną z uliczek i usiadłem na ławeczce przy jeziorku. Obok
mnie usiadła Yuriko patrząc z chęcią mordu na pływające po stawie
kaczki.
-No,
bestio... nie czaj sią tak na te biedne kaczki. Szkoda niszczyć taki
piękny dzień zakrwawioną wodą. - odchyliłem głowę do tyłu.
-Nudzi mi się... - wyjęczała.
-Widzę, że jesteś jedną z tych, które niechętnie siedzą w jednym miejscu. - westchnąłem – Możemy zagrać w grę.
-A jaką? - spytała z ciekawością.
-" Oko otwarte szeroko "... znasz taką zabawę? - dziewczyna pokiwała przecząco głową.
-Zabawa
polega na tym, że szukasz jakiegoś obiektu, mówisz jakiego jest koloru,
a ja mam zgadnąć co masz na myśli. Taki przykład... ławka po drugiej
stronie stawu jest żółta, więc mówię tak... " Moje oko otwarte szeroko
widzi coś żółtego ". Ty masz zgadnąć o co mi chodzi. Łapiesz? -
dziewczyna z radością pokiwała twierdząco głową – To zaczynaj.
-Moje oko otwarte szeroko widzi coś... - rozejrzała się wkoło - ... zielonego. - uśmiechnęła się na co się zaśmiałem.
-Tu prawie wszystko jest ziolone. - stwierdziłem patrząc na drzewa, krzewy, trawę i niektóre ławki.
-To zgaduj. - wzruszyła ramionami nie tracąc uśmiechu z twarzy.
-Hmm...
- rozejrzałem się uważniej – Czy to są błyszczące zielenią szyjki
kaczek? - doszedłem do wniosku, że dziewczyna nie wybierze czegoś tak
pospolitego jak trawa czy drzewa. Wcześniej pożerała te kaczki wzrokiem,
więc miałoby to sens.
-Tak! Brawo. - ucieszyła się – Teraz ty.
-Moje oko otwarte szeroko widzi coś... niebieskiego...
-Niebo...
niebo jest niebieskie. - powiedziała odchylając głowę do tyłu. I tak
wyglądała nasza dalsza zabawa, ale z czasem zaczęło brakować obiektów
zainteresowania.
-Moje
oko otwarte szeroko widzi coś... - i tu Yuriko urwała szukając wzrokiem
czegoś co jeszcze nie było wymienione. Spojrzała na moją kieszeni i
zajrzała do niej -... widzi coś niebieskiego w biało-brązowe kotki. -
zachichotała.
-Móje
etui na okulary. - odpowiedziałem wyciągając pudełko z kieszeni. I tak
zaczął się etap kiedy to wyciągnąłem wszystko co miałem w kieszeni i to
służyło nam za obiekty do zabawy. Jednak i te rzeczy musiały się kiedyś
skończyć.
-Moje
oko otwarte szeroko widzi coś... - zamyśliła się starając się znaleźć
jakiekolwiek punkt zaczepienia, aż w końcu rozpromieniła się - ...
zielonego. - skrzywiłem się nieco.
-Już mówiłaś.
-To
inaczej... moje oko otwarte szeroko widzi coś oczojebnie zielonego. -
uśmiechnęła się triumfalnie. Zamyśliłem się przez chwilę po czym
stwierdziłem, że za cholerę nie zgadnę.
-Poddaję się. - westchnąłem.
-Twoje
oczy... chodziło mi o twoje oczy. Są takie fajne... nie przyjrzałam się
wcześniej, albo... te cholerne binokle mi w tym przeszkadzały. -
powiedziała ściągając mi z nosa okulary – No i widzisz! Teraz doskonale
widać ich oczojebność. - nie chciałem nic mówić, ale bez okularów byłem
ślepy jak kret... przynajmniej w dzień. W nocy wszystko widziałem bez
okularów... moje oczy były dziwne. Zamrugałem parę razy starając się
nieco wyostrzyć sobie obraz, ale nic to nie dało... taki głupi odruch.
( Yuriko? )