- To może idźmy na południowy-zachód? - zaproponowała po chwili Rozalie zerkając po kolei na nas
Spojrzałam na Renji'ego i na znak zgody kiwnęłam głową. Już niech będzie, w drużynach nie warto się kłócić.
- Jeśli kogoś spotkamy ... jeśli znajdziemy się blisko miejsca, gdzie
już jakieś drużyny walczą siedzimy cicho i czekamy, aż się powybijają.
Nie warto marnować sił .... - westchnęłam
Roxel wpatrywał się we mnie z uśmiechem na tej jego twarzyczce. Po
prostu tak się zawsze kończy, gdy inna drużyna wejdzie w drogę dwóm
innym drużyną, która aktualnie ze sobą walczy. Lepiej być w pełni sił i
zaatakować tych już zmęczonych. A właściwie ile czasu tu spędzimy? Na
odpoczynek nie mamy co liczyć, a jedzenie? Na samą myśl o tym
zgłodniałam, ale wolałam o takich bzdetach nie informować innych. A więc
tak, nasz kapitan - Roxel - chłopak o włosach w kolorze ognia, ciągle
się uśmiecha. Renji - drugi jak i ostatni chłopak w naszej drużynie,
który kontroluje wiatr, Rozalie - dziewczyna niższa ode mnie, która
panuje nad roślinami. I na samym końcu ja, Futaba. Dziewczyna z maską na
twarzy uzależniona od gier. Nie wiem kto nas dobierał, ale musiał być
pijany. A może i dobrze zrobił, że nas tak przydzielił? Renji wlazł na
maskę samochodu rozglądając się wokół. Po chwili skupił na czymś wzrok.
- Ma któreś z was lęk wysokości? - poprawił swoje okulary zeskakując z maski samochodu
Wszyscy zaprzeczyli głowami,a ten po chwili wskazał palcem w górę. Co
on tam wyczaił. Budynek ... budynek ... chwila co to za linki!?
Wpatrując się przez dłuższy czas w górę wokół mnie świat zaczął wirować,
nogi zaczęły dygotać.
- Wszystko będzie dobrze - Rozalie położyła na moim ramieniu rękę uśmiechając się, co poprawiło moje samopoczucie
Nim się zorientowałam już stałam na samej górze budynku. Wiatr był tu
silniejszy. Całe szczęście, że nikogo tu nie ma. Renji podszedł to
metalowego pachołka, jeszcze krok i zleci z budynku i zostaniemy w
trójkę. Palnął w jakieś pudło i wyjął z niego coś w rodzaju szelek.
Rzucił po jednej każdemu z nas i kazał zapiąć. Po chwili sam przymocował
się do jakiegoś haka.
- Nie patrzcie w dół, omijajcie przeszkody i .. złapcie za hamulec, jak
będziecie kończyć trasę. Następny jedzie jak osoba przed zniknie mu z
oczu - stanął nad przepaścią i skacząc zjeżdżał brzuchem w dół
- A może najpierw trzeba było sprawdzić czy aby jest gdzie dojechać ... ? - sapnęłam, ale cóż
Wszystko co robiliśmy było robione spontanicznie jak na razie. Mam
nadzieję, że na końcu nikt nie będzie na nas czekał. No dobra teraz
kolej koleżanki, Roxel'a ... upierał się, że to ja mam być przed nim, bo
coś tam, że "kobiety mają pierwszeństwo". Na maniery to nie pora.
Wzięłam głęboki oddech i po chwili ja leciałam. Próbowałam się nie
drzeć, bo przez to już by było po nas. Spojrzałam w dół, nawet tak źle
nie było. Możemy poszukać przeciwników, ale jak na razie pusto. Jechałam
tak z dobre 5 min, gdy wreszcie zauważyłam kolejny budynek. Złapałam za
hamulec. Po zdjęciu kamizelek zeszliśmy po "schodach" na dół, a raczej
skakaliśmy w przepaść chwytając się poszczególnych pięter. Rozalie jak
gdyby nic skoczyła na sam, dół a potem zawołała do nas, że jest siatka i
mamy skakać. Niezbyt przyjemnie było lądować z dużej wysokości na
siatce. Postawiłam nogi na podłodze, która była stabilna.
- Woda! - krzyknął Roxel podbiegając do półki, na której stały napoje
O tak ... pić. Podbiegłam za nim i podskakując złapałam butelkę, po
którą sięgał. Zaskoczony na mnie spojrzał a ja odkręciłam korek i
zaczęłam łapczywie pić. Skierowałam się do dziury w ścianie. Czemu tu
nikogo nie ma ....
- To co tera ... - zostałam zagłuszona przez jakiś wybuch
Chwyciłam się boku ściany by nie wylecieć na zewnątrz. Dym ... już się
ktoś znalazł i walczy. Mogli by to robić trochę dyskretniej nie
zwabiając przy tym innych drużyn. Zero pojęcia o walce. Gdy wszyscy
uzupełnili zapas wody, pozostała trójka stanęła koło mnie w dziurze.
- Tu czekamy czy idziemy ... ? - spytała Roz zerkając na naszego kapitana
- Em ... Futaba?
- Idziemy, zaczaimy się gdzieś blisko i gdy skończą walczyć między sobą, albo już będą bardzo zmęczeni atakujemy
Przemierzaliśmy ulicę, oni rzucali w siebie samochodami czy co ... bo
normalnie gdy coś zderzało się z drugim przedmiotem przybierało odgłos
wybuchu. Ziemia zaczynała się trząść, byliśmy coraz bliżej.
- Uważaj! - krzyknęła dziewczyna przyciągając mnie do siebie
Poczułam świst i odgłos rwania się materiału.
- Futaba! - krzyknęła potrząsając mną
- Nic mi nie jest ... ubranie ucierpiało - skrzywiłam się zerkając na
tył - UA! - krzyknęłam , opamiętując się szybko, że nie mogę być zbyt
głośno
Trudno, przynajmniej wiaterek będzie wiał mi po plecach. Powiedziałam,
że nic mi nie jest i żeby iść dalej. Weszliśmy do jednego z budynków na
drugie piętro i stanęliśmy przy oknie, głowami jedynie wychylając się by
móc zobaczyć jak się sprawy toczą. Jakaś barierka wpadła do
pomieszczenia. Przecież my nie mamy się zabijać,a tu proszę. Mam
nadzieję, że nie ma tu żadnych psycholi ...
<Roxel, Rozalia, Renji? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz