Zapowiadało się słoneczne popołudnie, o ile mogę pozwolić sobie na to
stwierdzenie, będąc pod wielką szklaną miską. Jednak nawet tak wielka
miska nie jest w stanie popsuć mi humoru. Spod łóżka wyjęłam wełniany
koc i zaparzyłam kawę, którą potem przelałam do jakiegoś jednorazowego
kubeczka, który został mi z ostatniej wizyty w kawiarni. Tak uzbrojona
ruszyłam po schodach w kierunku wyjścia. Droga była dość daleka i
monotonna, w myślach przeklinałam kogoś kto umieścił mnie na ostatni
piętrze. Tylko, schody i schody. W końcu i ze schodami sobie poradziłam.
Chwyciłam za klamkę, trzymając w zębach kawę. Wzięłam wdech licząc na
świeże powietrze, ono jednak nie wiele różniło się od tego jakie było w
budynku. Westchnęłam i ruszyłam dalej w stronę kawałka trawy w soczystym
odcieniu zieleni. Następnie rozłożyłam materiał i popijając kawę
położyłam się na nim przymrużając oczy.
- Wiesz, że w ten sposób si nie opalisz? - usłyszałam nieznany głos.
- Wiem - odrzekłam zmieniając pozycję na siedzącą.
Ty? Tak ty, nie zlewaj mnie. ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz