Kiedy moja grupa poszła na dół spojrzałam na swoją nogę. Była cała
opuchnięta i trochę zakrwawiona. Mogłam ją wyleczyć, ale minie trochę
czasu zanim znowu będę mogła chodzić. Moje zdolności leczenia nie były
jakieś słabe, ale na mnie działały z dużym spowolnieniem. Chwyciłam do
ręki ostry odłamek szkła, który leżał niedaleko i rozcięłam nogawkę.
Ała… teraz już wiedziałam jak bardzo źle to wygląda. Z nogi wystawał mi
kawałek złamanej kości. Przełknęłam z niesmakiem ślinę i opatrzyłam nogę
używając odciętej nogawki. Spróbowałam ją wyleczyć, ale dużo czasu
zajmie mi zaleczenie czegoś takiego. Lekko podciągnęłam się na rękach i
ustawiłam tak żeby mieć na oku całe pole walki. Na szczęście udało mi
się znaleźć blisko takie miejsce, że jednocześnie widziałam walczących,
ale oni nie byli w stanie mnie dojrzeć. Usiadłam wygodnie prostując nogę
przed sobą. Teraz mogłam się przyjrzeć kto tutaj jest. Kojarzyłam
niektórych z treningów lub miasta. Na wszelki wypadek wzmocniłam budynek
korzeniami, ale w raczej niewidoczny sposób, gdyż cała roślina
znajdowała się w ścianach budynku. Są one w miarę silne, więc może
utrzymają mnie tutaj bezpiecznie. Po chwili dojrzałam w unoszącym się
pyle moją grupę. Nieźle im szło, ale gdyby… Chciałam się trochę zabawić i
podkładałam naszym przeciwnikom niewielkie korzenie pod nogi, gdy
gdzieś biegli. Wyglądało to zabawnie bo rośliny wyłaniały się z pod
ziemi na ułamek sekundy i od razu znikały. Nagle zauważyłam Argonę,
która walczyła z jakąś inną postacią, ale nie z mojej drużyny. No może i
nie powinnam się skupiać na dokładnych osobach, ale w końcu wróg wroga
to przyjaciel. Ożywiłam jakieś węże w pobliskim budynku, a Argona weszła
tam na chwilę, żeby schować się przed jakimś wybuchem. Coś mi mówiło,
że dobrze by było odebrać jej broń. Węże były bardzo dokładne i chyba
nawet nie zauważyła jak odebrały jej kilka pistoletów czy czegoś tam.
Akurat im się udało i wtedy dziewczyna wyszła z powrotem na pole walki.
No dobra teraz pora pomóc naszym. Robiłam co w mojej mocy, ale ciężko
było robić to niezauważalnie. Jednocześnie też znajdowałam się na
pierwszym piętrze, a schody z parteru nie były poniszczone. Martwiłam
się, bo w każdym momencie mógł tu do mnie ktoś przyjść. Na szczęście z
moją nogą było coraz lepiej. Po jakimś czasie zauważyłam jak chłopacy i
Futaba wbiegają do tego budynku gdzie wcześniej była Argona. Machnęłam
lekko ręką, a węże wyszły zza gruzów i podały im broń. No musze
przyznać, że ich miny były niezłe. Siedziałam sobie tak jeszcze chwilę
przyglądając się wszystkim, gdy nagle usłyszałam szelest. Od razu
skupiłam swoją uwagę na tym. Odsunęłam się tak żeby siedzieć w samym
kącie pomieszczenia. Usłyszałam lekki skrzyp schodów i czyiś oddech. Nie
wiele myśląc rozejrzałam się po pokoju. W jednym z rogów przy suficie
wisiało coś na wzór budki i wyglądało na to, że musiały tam być jakieś
zwierzęta. Ruszyłam roztrzęsioną dłonią, a ze skrzynki wyleciał rój
szerszeni. Dałam im polecenie, a te jak na zawołanie zleciały na dół.
Jedyne co usłyszałam to jakieś marudzenie pod nosem i kilka ruchów. Po
chwili do pomieszczenia wróciła ich garstka z tych co ocalały i
natychmiast wróciły do siebie. Lekko przerażona spojrzałam raz jeszcze
na moją nogę. Potrzebowałam czasu. Lekko skuliłam się za szczątkami
schodów… Może i by mnie nie zauważył gdybym nie musiała mieć jednej nogi
cały czas wyprostowanej. Schowałam twarz i objęłam nogę rękoma. Bałam
się…
(Co tam u was moja 4 drużyno? Takumi? Odpiszcie obydwoje)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz