Na początku zamierzałem pomóc Heaven’owi… to znaczy, kazał
mi mój kochany „kapitan”, a przecież muszę go słuchać. Czyżby nie wierzył w
członka naszego zespołu. W sumie to się wcale nie dziwie. Ani ja, ani on nie
wiedzieliśmy nic o nim. Widać było że sobie na razie nie radzi no ale może dać
mu szansę ? ( tak naprawdę nie chciałem interweniować bo zabawne dla mnie było
to że Spirze go dziewczyna ). Kiedy już
zorientowałem się, że nie jest tam sam ruszyłem powolnym krokiem do ich
towarzyszek. No dobra z trzema to nawet ja bym sobie nie dał rady… hi hi. Podszedłem
do jednej z nich, która wydawała mi się tą groźniejszą i przyłożyłem jej zimną
lufę do gardła. Obróciła się powoli w moją stronę i spojrzała chyba lekko
przestraszona na moją metalową opaskę.
-Kim ty do cholery jesteś.. – cofnęła się o krok do tyłu.
Usłyszałem tylko cichy rechot za sobą. Cinia. Grrr… zabiłbym ją tu i teraz
gdyby nie to że jesteśmy w jednej drużynie. Spojrzałem na blondynkę kontem oka
i prychnąłem, a przy okazji zauważyłem że dobrze radzi sobie z tą drugą
dziewczyną.
-Nie odwraca się do przeciwnika tyłem.. – powiedziała, przed
którą właśnie wstałem i nim zdążyłem znów na nią spojrzeć dostałem z kopa w
twarzyczkę. Teraz to ona przyłożyła mi pistolet do głowy.
-Riuki… - usłyszałem znów głos Cini. Uuu zwątpiła we mnie,
nie jest dobrze. Uśmiechnąłem się w duszy do siebie i podniosłem łapki, tak
jakbym zamierzał się poddać. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
-Tak na dobrą sprawę mamy twoją towarzyszkę… i gdybyś..
-Nawet jeśli ją zabierzecie to tobie życia nikt nie odda.. –
powiedziała zdecydowanie i przeładowała broń.
-Z tego co wiem to nie możemy się tutaj zabijać, a te bronie
nie są naładowane nabojami. – zachichotała Cinia. Widać było, że jest mega
wkurzona- … tylko śrutem…. Z dużej odległości tylko draśniesz. – zajęła ja
chwilę swoją mądra Gatką, i bardzo dobrze – Po za tym… nie wiem czy jest się w
stanie zabić… śmierć. – mruknęła a ja wtedy wytrąciłem dziewczynie pistolet z
łapki i złapałem ją za szmaty.
-Ktoś kto wam tutaj pozwolił iść jest genialnym strategiem..
– powiedziałem i za raz trzasnąłem nią o ścianę tak że zsunęła się po niej. O
dziwo nie należała ona do tych słabszych bo podniosłą się a przecież dosyć
mocno nią uderzyłem. Niestety nie zdążyła nic więcej zrobić bo Cinia
potraktowała ją tym samym ciosem co tą drugą. Obie były teraz nieprzytomne.
Heaven i ta fioletowa nas jeszcze nie zauważyli ? To dobrze niech sobie walczą….
Wziąłem obie dziewczyny ręce i skierowałem się w stronę,
gdzie Nyar trzymał naszego zakładnika.
( Mixi, Misaki ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz