Westchnąłem cicho i spojrzałem w sufit. W sumie to też byłem
zmęczony mimo iż nie brakowało mi już krwi. Nie wiem czemu. Po prostu. Czasami
miałem takie gorsze dni, w których nic mi się nie chciało i normalnie byłem…
miły dla wszystkich. Jeśli to jak zachowuje się teraz można nazwać „miłym”.
Uniosłem rękę i zmierzwiłem sobie troszkę włosy po czym zakryłem dziwne oko.
-Już nie jesteś zimny.. – szepnęła
-Hyy… ? – spojrzałem na nią jednym oczkiem. Ona podniosła
głowę i spojrzała na mnie. Była tak blisko… Jezu o czym ja myślę.
-Jak napiłeś się krwi to od razu nabrałeś kolorku i jesteś
taki ciepły… - położyła się znów i wtuliła w mój tors. Zacisnęła tą swoja
malutką rączkę na materiale mojej koszulki i tak leżała. Po kilku minutach
leżenia bez celu sam zasnąłem.
[…]
Kiedy się obudziłem w całym pokoju było ciemno. A jak było
ciemno to wskazywało tylko na to że jest późno… tak długo spaliśmy. CHWILA !
SPALIŚMY !? Bo przecież Cinia nie mogła ze mnie zejść tylko Spałą tak cały czas
na mnie. Nie czułem tego ciężaru. To nawet dobrze. Chyba nie jest taka ciężka.
Podniosłem się do pozycji siedzące i tym samym dziewczynę wtuloną w mój tors.
To było takie… dziwne ? Rzadko kiedy miałem do czynienia z takim czymś…
-Cinia… - szturchnąłem ją lekko a ta otworzyła jedno oczko i
pomrugała nim niemrawo. Kiedy rozbudziła się nieco spojrzała mi w oczy. Przez
chwilę tak siedziała nie odzywając się, aż w końcu odsunąłem się nieco i odwróciłem
głowę - …. No… zejdź…- mruknąłem cicho lekko spłoszony
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz