- Po pierwsze jest 8:00 rano, a ja nienawidze kiedy ktoś budzi mnie o tak wczesnej porze.
- Głuchy jesteś?! - wrzasnął, całkowicie ignorując moją wypowiedź.-
Pytam po raz ostatni: gdzie on jest?! - zza paska wyjął nóż, co miało
oznaczać, że nie żartuje.
Haha... aż normalnie chciałem się wzdrygnąć, ale ostatecznie
uśmiechnąłem się do napastnika z pogardą. Myślał, że wystraszy mnie
czymś takim? Jakiś facio po 30-stce z szyną na nodze miał czelność mi
grozić. Przybrałem przerażająco poważny wyraz twarzy, żeby go trochę
przywołać do porządku.
- Słuchaj no! Nikogo tutaj nie ma i jeśli zaraz stąd nie pójdziesz to zrobi się bardzo nieprzyjemnie.
Jak na swój obecny stan zdrowia poruszał się całkiem sprawnie.
Prywołanie naukowców nie wchodziło w grę, albowiem Christopher nie był
jednym z 'projektów'.
W odpowiedzi usłyszałem jedynie chrapliwy rechot. Nieznajomy walnął mnie
'z bara', a potem bezczelnie sobie wszedł do mieszkania.
- I tak wiem, że tu jesteś. - powiedział, wystawiając głowę przez framugę drzwi. - Już po tobie, ty nieposłuszny skur.wielu!
Usłyszałem wrzask Renji'ego. Brzmiał dokładnie jak mój, kiedy ojciec... W
tej chwili coś we mnie pękło i zaśmiało się wrednie. Wbiegłem do
salonu, zacisnąłem dłonie w pięści.
- Ostrzegam po raz ostatni! Wynoś się stąd! Drugiego powtórzenia nie będzie! - warknąłem, a moje oczy błysnęły szkarłatem.
Byłem zły...wściekły! Najlepiej zabiłbym go na miejscu, ale ta jego
noga... Żałosny gostek. Moje ostrzeżenie chyba dotarło do jego pustej
mózgownicy, bo odwrócił się w moją stronę i spojrzał wzrokiem pełnym
furii.
- W porządku. A więc najpierw zabije ciebie! - przy tym uśmiechnął się szeroko.
- Heaven! - głos Renji'ego rozbrzmiewał w moich uszach, ale teraz słyszałem go jakby za mgłą.
Nagle poczułem falę uderzeniową rozchodzącą się po ciele wskutek wbicia
ostrza. Utknęło tak głęboko... przebiło mnie na wylot, lecz ja nawet nie
drgnąłem. Czekałem na tą twarz pełną niedowierzania.
Oho, jest! Wreszcie...
- Cz- czym... czym ty do cholery jesteś? - spytał drżącym głosem, dalej trzymając za rękojeść noża.
- Łaskoczesz mnie. - rzekłem, uśmiechając się, a potem zasadziłem mu
takiego kopa, że lądując parę metrów dalej o mało nie rozwalił mojego
pięknego, salonowego stołu na pół.
Nie ruszał się. Nachyliłem się nad nim, złapałem, a raczej szarpnąłem za
kołnierz koszulki Chriatopher'a po czym uniosłem go do pozycji
siedzącej.
- Wyjaśnijmy sobie coś. - zacząłem. - Jeżeli jeszcze raz cię tutaj zobaczę: Zabije Cię. - po tym walnąłem go pięścią w twarz.
Jak najmocniej potrafiłem. Ból musiał być czymś iście strasznym, skoro tak się skrzywił.
- Jeżeli podniesiesz swoje brudne łapska na Renji'ego: Zabije Cię. -
oddałem kolejny cios, następnie przystawiłem usta do jego ucha. - Jeżeli
będziesz mu groził, a ja się o ty, dowiem... - tutaj nie dokończyłem,
tylko zacząłem się szalenie śmiać.
Ta piękna, przerażona twarz. Wprost nie mogłem się napatrzeć. Po tylu
latach myśliwy wreszcie stał się zwierzyną. Nie miałem pojęcia jak
uniosłem to jego ociężałe cielkso z podłogi, a następnie przygwoździłem
do ściany, ukazując rządek białych zębów.
- Zrozumiałeś, ty ludzka wywłoko?! Bo nie zamierzam się powtarzać!
Christopher pokiwał głową tysiąc razy, a kiedy tylko uniosłem ręke,
zacisnął powieki jakby bał się kolejnego uderzenia. Po wszystkim
zaciągnąłem go pod drzwi wyjściowe i dosłownie wyrzuciłem za drzwi. Nie
miałem żadnej litości ani szacunku do takich "ludzi". Odetchnąłem z
ulgą, ale martwił mnie fakt, iż dość mocno krwawiłem. Poza tym oddychało
mi się ciężej...
<Renji? Wszyscy mi mówio, że Heaven taki dobry, więc teraz jest zły ;p Teraz ty go ratuj c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz