Bezsensu.
Zaczęłam majtać nogami w powietrzu, siedząc na krawędzi wieżowca i
wpatrując się w dal. Gdzieś tam słyszałam odgłosy walki, jakieś świsty,
zgrzyty, strzały, krzyki. Pewnie się pojedynkowali ze sobą. Głupota. Jak
się lepiej zastanowić moglibyśmy po prostu wszyscy usiąść w kółeczku i
zacząć grać w "srały muchy". Nikt nie zmuszał nas do walki. Czemu tak
łatwo przyjęliśmy wyzwanie? Co nam z tego przyjdzie? Nic. Tylko zapewne
wielu będzie mieć pogruchotane kości, inni będą ciężko ranni lub
posiniaczeni. Wszyscy jak owieczki wykonali ten głupi i niczym
nieuzasadniony rozkaz. Dziel i rządź. Nigdy nie lubiłam tej zasady. To
przez nią zostałam przeniesiona do innego oddziału, przez nią musiałam
zabić tamtych w bratobójczym boju. Co tym ludziom na górze się wydaje?
Że jesteśmy zwierzętami? Potworami? Że nie ma innego sposobu na nas niż
zamknąć w klatce i bić batem, gdy okażą cień nieposłuszeństwa?
Oparłam się na rękach i podniosłam do pozycji stojącej, automatycznie
włączając Ishiki. Wokół nie wykrywałam żadnego naukowca. Szczerze
wątpiłam, by kryli się po krzakach, obserwując. Raczej mają gdzieś swoje
kamery. Aktywując Kyouka ruszyłam pędem po dachu budynku, rozpędziłam
się i skoczyłam. Prawe oko zaczynało mnie lekko pobolewać, ale nie
zważałam na to. Zeskoczyłam na niższy budynek, na zbite okno, na
balkonik... wreszcie znalazłam się na ziemi i zaczęłam biec zakosami,
omijając budynki, jednak zmierzając w jednolitym kierunku. To miasto nie
jest nieskończone, gdzieś tam musi być wyjście. Nagle uderzyłam w coś
niewidocznego. Przeźroczysty klosz ze szkła kuloodpornego. Oko ponownie
mnie zabolało, tym razem mocniej.
- Kami no keiyaku, Kyukei - powiedziałam, cofając się.
- Tam jest! - usłyszałam jeszcze jakiś krzyk, kompletnie wyrwany z
kontekstu. Skąd on dochodził...? Czułam, jak moje zmysły zaczynają
wirować, jak świat wokół mnie zaczyna wirować, jak pojawiają się czarne
rozbłyski wokół mnie. Zmusiłam niemal moje ciało do ruchu w przód. W
kopule pojawiła się mała rysa. Wkrótce pękła na kształt koła, ugodzona
sporym promieniem pustki.
Pozwoliłam sobie upaść na ziemię, twarzą w błoto. Zabolało, jednak
przyniosło oczekiwany efekt. Aku no Me zamknęło się, choć przez jakiś
czas nie będę mogła wykorzystywać żadnej z mocy. Podniosłam się i
ruszyłam biegiem, wyciągając zza pasa pistolet. Czekałam na ostrzał,
jednak nie następował. Coś tu nie grało... chwila...
Cichy szmer powietrza, rozdzieranego przez pędzący pocisk i krótki
"plask", gdy zagłębiał się w czaszkę. Chwilę potem poczułam, jak moją
głowę rozrywa olbrzymia siła.
Teraz powinnam się obudzić...! pomyślałam jeszcze przelotnie, nim resztki duszy uleciały bezpowrotnie z ciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz