Wyżyć się na nim jeszcze bardziej? To jest możliwe, żeby zranić kogoś jeszcze bardziej? Bo wydaje mi się, że osiągnęłam już pewnego rodzaju limit, a nawet jeśli jestem w stanie posunąć się dalej i się "szkolić", to nie chcę. Chyba już zakończyliśmy naszą cudowną wymowę zdań, nie chcę żeby znowu krzyczał... nie chcę, żeby się jeszcze bardziej zdenerwował. Po tym co zrobiłam, mogę chociaż jeden, jedyny raz dotrzymać swojej obietnicy. Przestać kręcić i cudować, bo i tak ostatecznie nie jestem w stanie nieczego odkręcić. Naprawdę żałosne. Ponieważ powiedziałam, że jak tylko mi powie czy mnie kocha, pójdę sobie. A że powiedział, to teraz ja muszę zrobić to, co powinnam zrobić już kilka minut temu. Czyli wyjść.
- Nie... - mówiąc to spuściłam główkę, jak skarcone zwierzątko - Nie mam Ci już nic więcej do powiedzenia...
Riuki przez chwilę stał w ciszy, aż wreszcie przytaknął. Spojrzałam ukradkiem na jego zaciśnięte pięści. Cierpiał, zraniłam go. Zagryzłam lekko wargę, cholera znowu mam ochotę się rozpłakać. Ile można?
- W takim razie... cześć - Powiedział pospiesznie, jego dłonie wręcz zbielały, chociaż i tak słabo było to widać na tle jego bladej karnacji
Wzdrygnęłam się, nagle zrobiło mi się słabo. Wszystko się rozmyło i potrzebowałam ogromnej siły woli, żeby nie upaść na kolana, rozpłakać się i błagać go o przebaczenie. Ostatecznie mam resztki dumy, nie ma co dłużej tego ciągnąć. Cały czas to ja byłam ostatecznie zazdrosna o byle co... a sama nie byłam lepsza. Wręcz przeciwnie, byłam gorsza. Trzęsąc się, przytaknęłam i uniosłam głowę.
- Na razie - uniosłam dłoń, ale nie byłam nawet w stanie nią pomachać, ponieważ już po chwili bezwładnie uderzyła o mój bok
Przełknęłam ślinę, po czym obruciwszy się na pięcie ruszyłam w stronę wyjścia, idąc jak na skazanie. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam korytarzem, było mi niedobrze...
- Czemu aniołek płaczę? - usłyszałam głos, który jeszcze do niedawna mnie nie denerwował, a tak przy okazji... to ja płacze?
- Zamknij się... - skłoniłam się na jak najbardziej osłoschły i opanowany ton - Dobrze wiesz czemu gadzie, cały czas tu przecież stałeś!
- Gadzie? - Rene uniósł brwi i zaczął kierować się w moją stronę
- Nawet się do mnie nie zbliżaj! - podstawiłam mu nożyk pod gardło, gdyby ruszył się jeszcze jakiś centymetr, ostrze wbiłoby mu się w krtań.
Byłabymgo w stanie nawet teraz zabić. Musiałam wyglądać śmiesznie, płacząc i równocześnie rzucając mu mordercze a za razem wyzywające spojrzenie. Jednak z drugiej strony, nie chcę mu nic zrobić. Szybko skarciłam sięw duchu za tą głupią myśl i odrzuciłam nożyk w bok, tak że zleciał ze schodów robiąc mnustwo hałasu. Sama po chwili zeszłam po schodach na dół, mijając "broń" kopnęłam ją czubkiem buta, tak, że odbiła się od ściany i już na dobre wylądowała na posadce.
( Riuki? Przepraszam, za czas, długość, ortografię, interpunkcję, stylistykę i wgl - do gry wkroczył mój największy wróg... Tablet D: )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz