Nie wierzę, że Cinia tak po prostu mnie puściła, bez żadnych
wątów, wykłócania się i problemów. Co to jakieś święto czy coś ? No, ale dobra
narzekać nie będę. Bardzo szybko wyszedłem z tej jaskini, gdzie się obudziliśmy
i skierowałem się w stronę dużego pałacyku. Bardzo mała przestrzeń otoczona ze
wszystkich (prawie) przez wodę. No to nieźle. Ktoś kto się boi wody może mieć tutaj
nie lada problem. Na dodatek wszystkie tereny były podmokłe i tak naprawdę nie wiedziałeś
kiedy coś może zapaść się pod twoimi nogami. Krążąc tak chwilę po większej
wyspie (bo właśnie tam się obudziliśmy) stwierdziłem, że moja Arcana chyba się
jeszcze dostatecznie nie zregenerowała po tym ostatnim „wyładowaniu”. Może być
problem, bo moje zmysły się troszeczkę… zepsuły. xD Kompletnie zapomniałem po
co właściwie się tutaj znajduje i chodziłem sobie wszędzie bez najmniejszych
obaw przed tym, że ktoś może mnie ujrzeć. To był mój pierwszy błąd. Ciekawe ile
ich jeszcze dzisiaj popełnię. W tym momencie zorientowałem się, że ktoś stoi za
mną. Bardzo blisko bo już praktycznie czułem już ten niespokojny i spragniony krwi
oddech na karku. Czy ja aż tak bardzo komuś zalazłem za skórę ? Hihi. No w
sumie … to lepszym pytaniem w tym momencie byłoby : komu nie zalazłem ? Moją
większa obawą było to, że jako iż nie jestem do końca normalnym człowiekiem
powinienem słyszeć go już z odległości kilkunastu metrów. Wracając do rzeczy…
srebrnowłosy chłopak złapał mnie za szyje i jednym sprawnym ruchem przyszpilił
mnie do ściany ogromnego budynku. Widziałem w jego oczach dokładnie to samo,
gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Wtedy to ja go chyba trochę za mocno
pokiereszowałem i teraz to pewnie on chciał się na mnie zemścić. Był wściekły
choć jeszcze nic nie zrobiłem i nic nie powiedziałem. Mój wyraz twarzy nadal
był spokojny chociaż w każdej chwili mogłem stracić życie. Heaven na pewno o
dużo się poprawił, bo czułem od niego teraz całkowicie inną (magiczną) energię.
Obawiam się, że teraz (gdybym się stawiał) miałbym z nim o wiele większe
problemy. Nawet jeśli wtedy jedyną naszą różnicą był typ naszej Arcany to teraz
nawet fakt, że jestem Alfą nic tutaj nie zmieni.
-Będziemy się zabijać już na starcie ? – zapytałam stojąc
bardzo spokojnie przystawiony do ściany. To fakt, że nie lubiłem, gdy ktoś
dyktuje mi swoje warunki i pokazuje mi „gdzie moje miejsce”, ale tym razem
wolałem jednak sobie chwilę postać. Czekałem aż straci czujność…. Ale… coś nie
szybko to nastąpi, tak sądzę.
- Słucham ? Zabijać ? To będzie działaś tylko w jedną
stronę, bo za chwilę nie będzie co z ciebie zbierać, a Cinia to cie chyba
będzie z procy karmić. – uśmiechnął się parszywie i jednocześnie tak jakby mnie
przed czymś ostrzegał.
-Nie używaj imienia tej dziewczyny, bo z twoich ust brzmi to
jak przekleństwo. – prychnąłem. – No chyba że chcesz zobaczyć piękny obraz
swojej Lady z Haruką. – wymruczałem pewny swych słów. Chłopak jakby na chwilę
rozluźnił uścisk i dał mi trochę swobodniej oddychać.
-O czym ty gadasz…
- No wiesz… Haruka trochę lepiej zna twoją kochaną Sigmę, i
mimo że ich umiejętności są praktycznie takie same.. to chłopak i posiada nieco
więcej siły niż ona…. – rozgadałem się – Ciekaw jestem tylko czy zdążysz
cokolwiek zrobić zanim on… się dobierze do jej zgrabnego ciała. – szepnąłem.
Heaven chyba się… wkurwił. Tak to jest najprostsze określenie. Skąd to wiem ?
Zaraz po tym jak usłyszał moje ostatnie słowa uniósł drugą rękę, zacisnął dłoń
w pięść i z całej siły uderzył nią obok mojej twarzy. Słyszałem tylko jak
ściana się posypała, ale nadal pozostawałem niewzruszony i nawet nie
zamierzałem odwrócić spojrzenia od jego twarzy.
-Zabije cie..
-Innym razem. – tym razem to ja uniosłem rękę i złapałem go
za nadgarstek wyrażając tym samym fakt, że lepiej będzie kiedy mnie puści…
( Heaven ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz