Chłopak przeleciał ( hue hue ) ją obojętnym wzrokiem. Nie była brzydką dziewczyną. Najbardziej rzucały się jej kremowe długie włosy oraz oczy koloru morza. Miała bardzo jasną karnację. Czekał aż tamta dwójka postanowi się przestawić, jednak wyglądało jakby nie mieli zamiaru tego robić. Rick warknął na nich jakby ganiąc za zachowanie.
- Jestem Rick...- zaczął-... ten debil to Mikaela...- skinął na blondyna, z którym zapoznał się kilka minut temu. Już wiedział, że jak tak dalej pójdzie do niedługo wylądują na ostrym dyżurze.
- Ja?! Debil?! I kto to mówi?!- prychnął na co szatyn przeszył go zabójczym wzrokiem.
- A to Deava- wskazał ręką na drugiego.
- Pewnie już wiecie o co chodzi?- mruknęła cicho, ale mimo to głos kapitan był stanowczy.
Cała trójka przytaknęła. Naukowcy im wcześniej wszystko wytłumaczyli. Dla Rick'a nie będzie to za duży wysiłek, bo sam był dealerem.
- Musimy się dowiedzieć, co sprzedają, kto to sprzedaje i komu.
- Dobrze "kapitanie"- mruknął z lekkim niezadowoleniem Mika. Był osobą raczej władczą, chcącą być na przodzie.
Set wsłuchał się w dalszą część rozmowy, która polegała na zdyscyplinowaniu chłopaka. Mimo to Vanilla ani razu nie uniosła głosu i mówiła tylko wtedy, gdy musiała. Zdziwiło go to i przy okazji zyskała u niego coś w rodzaju szacunku. Zamyślił się. Znał dwóch dealerów. Pierwszym był wysoki, łysy mężczyzna z blizną po oparzeniu na policzku, przezywali go Black. Drugi natomiast- Zmora, umięśniony, brodaty facet, niski, często chodził w garniturze. Znał ich dobrze by wiedzieć, co sprzedawali, ale nie wiedział komu. W końcu dziewczyna opanowała sytuację, a Rick wrócił do świata żywych. Spojrzał na Deavę, który cały czas nic nie mówił. Uśmiechnął się do niego i skierował wzrok na Vanillę.
- Wiesz coś, prawda?- piwnooki jakby czytał w jego myślach. Mruknął jakby odpowiadając pozytywnie.
- Głównymi sprzedawcami się Black i Zmora- mruknął, krzyżując ręce.
- Kto?- dziewczyna uniosła brew, kładąc rękę na biodrze. Na twarzy Rick'a zawitał cień uśmiechu. Przeciągnął się leniwie i ziewnął.
- To dwaj dealerzy. Mają dobry towar, więc ludzie najczęściej od nich biorą. Mają pewnie stałych klientów, ale są dyskretni. Nie powiedzą pierwszej lepszej osobie, komu sprzedają i w jakich ilościach. Trzeba ich wziąć podstępem...
Dała znak głową by mówił dalej. Po krótkim oddechu kontynuował:
- Mają bardzo szeroką bazę narkotyków, nie wiadomo skąd je biorą, ale dają kopa jak mało, które. To nie jest zwykła amfetamina czy inne gówno...- w jego oczach zawitały płomyki- to coś o wiele lepszego.
- Skąd tyle o tym wiesz?- wtrącił Deava.
Nie zadziwiło go, że to pytanie padło. Zawsze mógłby się wymigać, ale nie chciał.
- Sam byłem dealerem. Stąd zostało mi przezwisko Pirat- wzruszył ramionami.
< Święta trójca? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz