- Wytrzymam? – zapytałam głupio, tak jakbym tego nie usłyszała.
- Cinia dobrze wiesz, że potrzebna nam jest przerwa. – westchnął i nieco rozluźnił swój uścisk, mogłabym się teraz swobodnie przecisnąć. – Ja naprawdę się nigdzie nie wybieram.
Ta… doskonale wiedziałam, że tak trzeba, że tak będzie lepiej. Ale nie chciałam. Chciałam za to tak samolubnie być przy nim i go dla siebie zachować.
- Wiem, wiem Riuki… przepraszam za to zamieszanie. – rozsunęłam jego ramiona, żeby się nieco wyswobodzić. Zanim wyszłam pocałowałam go przeciągle w usta, tak jakby na do widzenia… a przecież się z nim nie rozstaję na zawsze, prawda?
~~~
Nie wiem ile dokładnie tak już sobie siedzę cichutko w apartamencie. Z 5 dni? No chyba coś koło tego. W sumie, to nie jest tak źle… mogę się wyciszyć, uspokoić i przemyśleć wiele spraw. Naturalnie nie jestem jakoś szczególnie zadowolona z siedzenia tutaj cały czas… no ale mogło być gorzej. Właśnie zapowiadał się kolejny spokojny dzień, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Riuki? Niemożliwe… a może jednak? Po kilkunastu sekundach wstałam wreszcie z kanapy z przyspieszonym biciem serca podbiegając do drzwi. Nie zaglądając nawet przez wizjer, otworzyłam szybko drzwi. No bo kto inny mógłby do mnie przyjść? Kiedy tylko zobaczyłam osobę stojącą za drzwiami, cały mój ‘’dobry’’ humor przepadł. Po prostu diabli go wzięli. Mając nadzieję, że to tylko moje głupie przywidzenie, prawie zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Ale coś tam mi nie wyszło, zresztą jak zwykle. Osobnik wparował jak jakiś byk na corridzie. Potem działo się to co zwykle, kiedy go spotykałam. I jak zwykle skończyło się to również tym, że cała obolała leżałam przygnieciona jego ciężarem ciała. Najwspanialszy brat, który nie wiem jakim cudem wręcz zmartwychwstał. Ostatnio przecież go widziałam jak wykrwawiał się… nie pamiętam gdzie, ale gdzieś się wykrwawiał. Kiedy pocałował mnie w policzek, wręcz zalała mnie fala obrzydzenia. Zawsze było w nim coś… coś takiego dziwnego, na tyle, że nigdy nie potrafiłam go pokochać. Traktować jak brata, nigdy.
- Świetnie… natomiast ja marzę o tym, żebyś wreszcie zdechnął. – posłałam mu najjadowitsze spojrzenie na jakie było mnie stać.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie jakby zszokowany, jednak już po chwili wybuchnął przeraźliwie głośnym śmiechem. Boże ile on hałasu narobi… Odsunął się powoli, o dziwo pozwalając mi wstać. Przez jakieś trzy minuty, rozmyślałam jakby tu się go pozbyć. Lepiej będzie uciec, czy może złoić mu dupę do nieprzytomności. W sumie byłabym w stanie, ale dopiero po uruchomieniu Arcany. Bez niej, raczej miałam z nim nikłe szanse. Bądź co bądź był ode mnie sporo wyższy i silniejszy. A demolować swojego apartamentu nie chciałam…
- Całkiem ładne masz to mieszkanko, moje jest urządzone gorzej… a co jeśli się do Ciebie wprowadzę? No odpowiedz… Cinia! – kiedy przez dłuższy czas nie odpowiadałam, standardowo podniósł głos.
- Rób co chcesz.
Zdziwił się tą odpowiedzią, ale już po chwili miał tego banana na ryju, zaczął rozglądać się po apartamencie, zaczynając od wejścia do mojej sypialni. Wykorzystując chwilę w której mnie nie widzi, sprawnie podeszłam do drzwi wyjściowych. Kiedy już je otworzyłam, najszybciej jak potrafiłam wybiegłam z mieszkania. Jednak nie był aż tak głupi, zaraz wyleciał za mną. Zbiegłam piętro niżej i ku mojemu zdziwieniu… zaczęłam się dobijać do drzwi Riuki`ego.
- Cinia! Do kurwy nędzy! – Patrick zeskoczył z dwóch ostatnich schodków. Oparłam się do drzwi, spoglądając na niego z przerażeniem. W momencie kiedy złapał mnie za ramię, drzwi się otworzyły. Straciłam równowagę i poleciałam razem z Patrickiem na podłogę.
Nieświadomy niczego Patrick, spojrzał w górę na zdziwionego Riuki`ego i uśmiechnął się.
- Przepraszam za zamieszanie, ja i ‘’koleżanka’’ już sobie idziemy.
(Riuki albo Patrick? :’))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz