Słowa dziewczyny nieco mną wstrząsnęły. Ja wiem, że w każdym
związku dochodzi do jakichś kłótni, ale u nas od paru tygodni nie układało się najlepiej.
Nigdy wcześniej nie miałem pełnoprawnej dziewczyny. Przynajmniej tego nie pamiętam.
Przebłyski jakie pokazywały się w mej pamięci to były tylko urywki z
niestosownych scen. Tak … dokładnie
takich jak myślicie, zboczone duszyczki. Nigdy nikt nie darzył mnie tak
ogromnym uczuciem. Kilka godzin temu to wszystko straciłem, a teraz tak po
prostu mogę to odzyskać ? Gdzie tu są jakiekolwiek konsekwencje. Ja sam musze
się zastanowić nad swoim zachowaniem, które nie było do końca fair w stosunku
do blondynki. Nigdy nie byłem fair. Po prostu patrzyłem na to jak mi będzie
lepiej, ale teraz…. Już sam miałem dość. Te wszystkie kłótnie, łzy i krzyki
wprawiały mnie w takie ogłupienie. Nie wiedziałem jak się zachowywać. Czy raczej
ją zatrzymać, czy puścić. Czy zatrzymać jej rękę tuż przed zetknięciem z moją
twarzą, czy pozwolić jej uderzyć i się wyżyć. Tak samo jak i pewnie ona miałem
świadomość, że to co jest miedzy nami jak na razie nie ulegnie zmianie, mimo
wszystko nie chce na razie jej narażać. Chociaż chciałbym ją ponownie nazwać „swoją”,
to jednak cos w głębi serca mi nie pozwalało..
-Mmm… to, że nie jesteśmy już razem nie znaczy, że nie
możesz być blisko mnie. – oznajmiłem cicho wzdychając i tym samym powoli
pozbywając się z siebie dziwnie podniecającego uczucia. Musiałem trochę
ochłonąć, bo mimo wszystko to jak dla mnie było jeszcze trochę za mało. Nie
satysfakcjonowała mnie taka krótka zabawa, ale nie mam tutaj na myśli tego, ze
dziewczyna zrobiła coś źle ^^.
-Ale ja chce… chce siebie tak nazywać. I chce żebyś mnie tez
za nią uważał. Po prostu… dlaczego nie możesz mi tego wybaczyć..
-Ja już wybaczyłem. Nie powiedziałem , że zrobiłaś coś źle. Po
prostu oboje musimy odpocząć od siebie. Przecież nigdzie się nie wybieram więc
o co ci chodzi? – uśmiechnąłem się tylko pod nosem zerkając na nią jakoś tak
beznamiętnie. Już za momencik wyłączyłem się po drugiej stronie łóżka i
przykryłem delikatnie cienkim kocem. Przymknąłem oczka, i wyciszyłem się by
uspokoić szalony oddech. Otworzyłem je
dopiero wtedy, gdy usłyszałem cichy szloch. Znowu płacze, i znowu przeze mnie.
Nie chciałem jej tym ranić, ale uważam, ze tylko tak zdołamy jakoś załagodzić
napiętą sytuacje. Siedziała tak sobie totalnie naga, a z jej oczu pociekła
krystalicznie czysta ciecz. Skapywała na biała pościel robiąc na niej mokre
kółeczka.
-Nie płacz… - westchnąłem podnosząc się na łokciach.
Próbowałem zajrzeć jej w oczy jednak ona umiejętnie odwracała wzrok. – Cinia..
patrz na mnie jak staram ci się cos powiedzieć. Chyba…. Ze nie chcesz tego
słuchać… - dokończyłem zdanie, i choć jeszcze przed chwilą zamierzałem położyć
dłoń na jej policzku – to teraz się zawahałem. Cofnąłem rękę i westchnąłem
ciężko. – Przepraszam. –położyłem się dokładnie w takiej samej pozycji co
jeszcze przed chwilą. Ponownie zamknąłem oczka. Tylko tak mogłem się teraz
odprężyć, i oczywiście nie żeby było mi obojętne to co właśnie się stało. Ona
nie chciała bym ją dotknął, tak więc nie będę jej zmuszał. Już chyba rozumiem
na czym polega ta różnica. Gdybyśmy oficjalnie byli parą: nie pozwoliłbym się
jej odwrócić i zmusiłbym ją do tego by na mnie spojrzała. Sprawiłbym, że
przestała by płakać. A teraz co zrobiłem? Jak skończony kretyn czekałem, aż jej
przejdzie. To jednak straszne uczucie, kiedy wiesz, że ukochana osoba płacze
właśnie przez twoją głupotę. Ocknąłem się z tego dziwnego zamyślenia kiedy
piękna, kobieca sylwetka podniosła się z łóżka i pośpiesznie chciała wyjść. W
tym czasie zdążyłem się poderwać, złapać ją i wciągnąć z powrotem na łóżko.
-Cinia… nie płacz. – zamknąłem ją w mocnym objęciu –
Myślisz, że zawsze jak tupniesz nóżką to wymusisz na mnie pewne zachowania ?
Przeżyjesz te kilka tygodni bez całowania, dotykania, przytulania i spania ze
mną.
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz