- Cinia, przestań się wreszcie bawić tą bronią, chodź tu do nas – Kaeru zachęcająco wskazała na miejsce gdzie się naradzali.
- Po co nam ta strategia? I tak jak dojdzie do walki nikt nie będzie o niej pamiętał… - powiedziałam z uśmiechem skierowanym w stronę całkiem ładnego, niedużego sztyletu, ten będzie w sam raz.
Ze swoją nową, tymczasową bronią podeszłam do reszty, ‘’narada’’ nie trwała już długo, po chwili zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Okazało się, że znaleźliśmy się w środku jakiegoś super wielkiego budynku, przez godzinę jak nie więcej błądziliśmy po korytarzach w poszukiwaniu wyjścia. A kiedy już wyszliśmy z budynku, słońce niemal mnie nie oślepiło, zdążyłam się przyzwyczaić do tych egipskich ciemności panujących wewnątrz budynku. Przysłoniłam oczy ręką, rozglądając się wokół. Ani żywej duszyczki.
- Jaki mamy teraz plan? – Heaven spojrzał wyczekująco na naszą Panią Kapitan.
Kaeru wzruszyła ramionami, trochę jej współczuję, dziewczyna w ogóle nie zna ośrodka i na starcie musi nas kierować po nim. Nie wiem czemu, jednak odnosiłam takie wrażenie, że jakoś sobie poradzi. Ruszyliśmy na oślep przed siebie, po prostu mając taką nadzieję, że na nich wpadniemy. I w końcu nam się to udało, Vanilla w podskokach podbiegła do nas i zaczęła się przymilać do Heavena, kiedy tak przyglądałam się temu z boku… wydawało się to dziwne i w pewnym stopniu obleśne. Trwało to chwilę, dopóki między nich nie wkroczyła… druga Vanilla!? Nie… to chyba była jednak ta pierwsza, zachowywała się bardziej racjonalnie od tej…? Kto to właściwie jest? Powiedziała zaledwie jedno zdanie, jedno zdanie wypowiedziane z jej ust, trochę mnie zdenerwowało, sama nie wiem czemu. Po prostu jej głosik jakoś dziwnie na mnie działał… poza tym czułam, że teraz mam szansę. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści sztyletu i wystartowałam jak z procy. Tuż przed Vanilla zrobiłam zwinny piruet, wbijając jej sztylet praktycznie na całą długość ostrza w bok. Niestety nie miałam już czasu, żeby go wyciągnąć, Sigma prędko ode mnie odskoczyła lądując na lekko chwiejących się nogach. Dla własnego bezpieczeństwa, zrobiłam to sama na wszelki wypadek przyjmując bojową postawę. Mój wzrok wyrażał jedynie coś w stylu ‘’Mam Cię, a teraz chodź, zakończymy to’’. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna jednak po chwili straciła przytomność. Zanim jednak uderzyła swoim wątłym ciałkiem o ziemię, złapał ją wysoki chłopak o niebieskich włosach. W tym samym momencie Kaeru zarządziła również odwrót. Jak najszybciej wynieśliśmy się z naszego małego pola bitwy, biegliśmy przez jakieś dziesięć minut, jak jakieś psy z podkulonym ogonem. Mało tego, kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, dostałam ochrzan od Heavena. W sumie to mu się nie dziwię, gdyby on coś zrobił Riukiemu to nie dość, że nie pozbierałby się psychicznie po tym, to jeszcze fizycznie nie funkcjonowałby przez jakieś kilka tygodni.
- Zamkniesz się wreszcie? – warknęłam w momencie kiedy nie mogłam już znieść jego zrzędzenia – doskonale wiedziałam gdzie celuję, jej zdrowiu nic nie zagraża, jej zdrowiu nie ma prawa NIC zagrażać. Masz mnie za amatora? Właściwie to i tak potraktowałam ją łagodniej niż zamierzałam… - chodziło mi o to, że nie zdążyłam wyrwać sztylecika ale już mniejsza.
- Łagodniej niż zamierzałaś?
- A żebyś wiedział – zmierzyłam go wzrokiem – Vanilli nie da się łatwo pokonać, nic jej nie będzie… ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej. To nie ty, tylko ja powinnam się w tym momencie obawiać. Ona mnie rozszarpie na strzepy…
Wprawdzie napięcie nieco opadło, ale i tak od tej chwili czułam się dziwnie w tym towarzystwie. Westchnęłam po czym z wolna zaczęłam oddalać się od naszej drużyny.
- Cinia, gdzie ty idziesz? – Kaeru zapytała
- Przejść się – uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej.
Pod słowem ‘’przejść się’’ kryło się trochę inne znaczenie ale nieważne. Przeszłam może z trzysta metrów, kiedy za sobą usłyszałam cichy szelest. Przystałam nasłuchując, ktoś za mną stoi.
(Kto mnie śledzi? XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz